poniedziałek, 31 października 2016

Rozdział 12. Zielonowłosy wymiar sprawiedliwości

Czarodzieje, Czarownice i Meduzy!

Witam was serdecznie tego pięknego Halloween!
Jako członkini rodziny Addamsów uwielbiam to święto. Wreszcie wszystkie demony mogą wyjść na świat i pobawić się głupimi śmiertelnikami, którzy przebierając się myślą, że tamte ich nie zauważą, bądź wezmą za swoich! Ja osobiście opętałam na razie serca tylko trzech, ale jestem pewna, że wraz z wiekiem dojdę do większej wprawy.
W tę noc, kiedy duchy mają lepszy kontakt z ziemią, do grona duchów dołączają kolejne. W tym Lily i James Potterowie, dziadkowie Lily i Jamesa (no dobra, Albusa też) Potterów.
Harry Potter nazwał swoje dzieci, jakby sam był jakimś geekiem mającym świra na punkcie Pottera.
Swoją drogą, kto już czytał Przeklęte Dziecko? Ja na przykład już je skończyłam. Ta książka sprawia, że mówię po angielsku. Ciągle tylko „What the f*dalsza część słowa została ocenzurowana przez panią Pomfrey*?”.
Ale tak serio. Ta książka nie jest beznadziejna. Nie.
Ona jest do d*Pani Pomfrey ponownie wkracza do akcji*.
Uważam, że nawet mój fanfick jest sensowniejszy.
Jeżeli nie przeczytaliście Przeklętego Dziecka, to wyobraźcie sobie ten scenariusz, skoro moje opowiadanie ma więcej sensu.
(Nie, ja wcale nie próbuję odwrócić waszej uwagi od mojego spóźnienia).
No dobra, a tak na poważnie: to znowu ja!
Cieszycie się, że mnie widzicie?
No ja też.
Rozdział krótki, ale wydaje mi się, że dużo się dzieje. Kolejny, rzecz jasna, za dwa tygodnie. Napisałam już jednak pierwszą perspektywę drugiego Dodatku i parędziesiąt słów czegoś jeszcze innego…
Więc może za tydzień coś się pojawi (zwłaszcza, że ostatnio wykazuję dość dużą aktywność związaną z papierem i bohaterami tegoż opowiadania).
A! Zapomniałabym. Wymyślam nową odsłonę „BOHATERÓW”. Więc macie na co czekać. Jakby co, kolumna was poinformuje. Prawda kolumno?
(Spójrzcie na kolumnę, odpowie wam.)
Cóż, to chyba tyle. Enjoy!
Okej

* * *
- NA MERLINA, SHARON, CO CI SIĘ STAŁO Z WŁOSAMI?! – wrzasnęła Margaret, od razu zauważając dziewczynę w czarnym stroju, która wbiegła do pokoju, dysząc.
Był ranek, blondynka dopiero wstała. Rzecz jasna, początkowa nieobecność Sharon wcale jej nie zaniepokoiła, gdyż była już przyzwyczajona do tego typu sytuacji. Gdy jednak niegdyś-rudowłosa wróciła, Margaret zaczęła się niepokoić o jej zdrowie psychiczne i, co za tym idzie, wyczucie stylu.
Sharon, mimo zmęczenia, uśmiechnęła się do niej, siadając na krześle.
- Daj mi kawy, bo zaraz zemdleje z wyczerpania – powiedziała spokojnie.
- To nie była odpowiedź na moje pytanie – odparła blondynka, wskazując brodą na włosy dziewczyny, jednak po chwili nachyliła się do kufra, chcąc znaleźć napój bogów.
Sharon wyszczerzyła się. Margaret nie podejrzewała, że ktoś o zielonych w połowie włosach może tak zrobić. W końcu… one były w połowie zielone!
- To bardzo długa i cudowna historia, którą opowiem, gdy zbiorą się wszyscy, bo mimo jej cudowności nie chce mi się jej opowiadać paręnaście razy.

Margaret wytrzeszczyła oczy, nalewając zapas kawy z termosu do kubeczka. Była już całkowicie zimna, ale dziewczyna wiedziała, że zadziała tak samo. Podała kubek Sharon, a tamta opróżniła zawartość jednym haustem.
Maggie czekała.
- Dobra, dobra… - mruknęła Sharon, już nie wyglądając jak chodzący trup. – Czy wystarczy ci wyjaśnienie, iż włosy Anemoni są w tym samym kolorze, co końcówki moich?
Margaret z wrażenia usiadła na drugim krześle.
- Nie – powiedziała tylko, niedowierzając.
- Tak – Sharon uśmiechnęła się diabolicznie. – Właśnie tak.
Wstała i zaczęła szukać w kufrze ubrania na zmianę.
Margaret siedziała zamurowana, wpatrując się w zielone końcówki jej rudych włosów.
─────────────────────────────────────────────────────
Will patrzył na uśmiechniętą Sharon, opowiadającą im o dzisiejszej nocy. A dokładniej, patrzył na jej włosy.
Cóż, bardzo rzucały się w oczy. Od końcówki ucha, aż do połowy pleców miały fluorescencyjny kolor zieleni, który idealnie grał z kolorem jednego z jej oczu. Willa, rzecz jasna, zupełnie to nie obchodziło. Ani to, że Sharon jak zwykle miała cudowną przygodę. I to, że on z nią tam nie był.
Oczywiście, że Sharon wiedziała, iż Anemonia postanowi się teleportować. Sharon w końcu wie wszystko. Co więcej, wiedziała nawet, że zrobi to zaraz po przekroczeniu bariery szkoły. Jedynie jej krótka wizyta w Trzech Miotłach z kolesiem o imieniu Logan i wyglądzie sześćdziesięcioletniego modela, zaskoczyła ją. Co wcale nie znaczyło, że nie było jej to na rękę.
- Logan jest organizatorem balów wszelkiego rodzaju – wytłumaczyła przyjaciołom Sharon, siedząc na trawie przed budynkami z klasami i czekając na lekcje. – Z tego co mi się wydaje, organizuje coś w Magictime w tym roku.
Rzecz jasna, nie wydawało jej się to, a była pewna, że tak będzie. Wiedziała na temat tej imprezy wszystko. Ale nie chciała niszczyć przyjaciołom zabawy.
Jej dwukolorowe spojrzenie złapało wzrok Willa. On, oczywiście, wiedział, że ona wiedziała.
- W Magictime? – zdziwił się James, ale zaraz poprawił się wszystkowiedzącym tonem: - W Magictime.
- I buja się w Anemoni od czasów Hogwartu, ale to nieważne – dodała dziewczyna z uśmiechem, odwracając wzrok.
- Nie, jedynie udowadnia jego niepoczytalność psychiczną – dodał Will tym samym tonem. Chciał, by spojrzała na niego znowu. Może z tego spojrzenia dowiedziałby się czegoś jeszcze.
- W każdym razie po tym spotkaniu, Anemonia poszła do szkoły, do swojego gabinetu w lochach. I nie uwierzycie, co odkryłam.
- Na pewno nie tajny pokój za szafą – stwierdził Alex, udając, że ziewa.
Margaret, która do tej pory opierała głowę o jego brzuch, uniosła ją i spojrzała na niego ze zdziwieniem.
- Co? – Sharon była trochę zbita z tropu. – Wiedziałeś? – spytała po chwili z wyrzutem.
- Na początku roku ta czarująca kobieta pokazała go wszystkim Ślizgonom, gdyż jest opiekunką naszego domu – stwierdził Alex, z uśmiechem patrząc na Maggie, która miała podobną minę co Sharon. – Z wielką niechęcią przecisnęło jej się przez gardło to, że zawsze możemy ją w nocy obudzić w razie jakiś problemów. Oczywiście to stwierdzenie tylko nas przed tym przestrzegło. No i nie wiemy i tak, jakie jest hasło. Bo ona, rzecz jasna, go nie zdradziła…
- Czekaj… - przerwała mu prawie-rudowłosa, wciąż chcąc zyskać jego uwagę. – I nie powiedziałeś mi o tym?
- Mogę mieć chyba jakieś tajemnice!
- Tajemnice, o których wiedzą wszyscy Ślizgoni, to nie tajemnice!
- To tajemnice, ale grupowe!
- Ale to ja byłam w tym pokoju całą noc! – zakończyła dyskusję Sharon zupełnie niezwiązanym z nią stwierdzeniem.
Tym razem to Alex był zbity z tropu, a głowa Maggie zwróciła się w kierunku piegowatej dziewczyny.
- Poza tym znam hasło – dodała ruda, zdając sobie sprawę z beznadziejności poprzedniego argumentu.
Alex zmarszczył brwi, ale się nie odezwał.
Sharon pogrzebała chwilę w torbie, po czym wyjęła z niej buteleczkę z logiem Magicznych Dowcipów Wesley’ów.
- Weszłyśmy do pokoju, a ja od razu pobiegłam do łazienki. Na szczęście Anemonia usiadła jeszcze przy toaletce i zmywała makijaż. Swoja drogą, ona nosi gorszą tapetę od Emily. W każdym razie... udało mi się wlać TO, do butelki z szamponem.
Wskazała na puste opakowanie po zielonej farbie do włosów.
- Geniusz – stwierdził James, ale gdy zobaczył uradowane spojrzenie Sharon dodał: - Mój wujek.
Dziewczyna zgromiła go spojrzeniem, a on wzruszył ramionami.
- A potem Anemonia umyła nim włosy – dokończył Will z dumą, jakby to była jego zasługa.
Sharon posłała mu rozbawione spojrzenie, a on ponowie starał się wyczytać z niego coś więcej.
- Teraz poszła do McGonagall, by ta jej pomogła to usunąć – dodała.
- Nie da się – stwierdził James z miną znawcy. – Ta farba jest zrobiona na bazie zaklęcia trwałego przylepca. Jedyne, jak można się jej pozbyć, to obcięcie włosów. Nawet zafarbowanie ich na inny kolor nic nie da.
- Wiem – uśmiechnęła się Sharon.
- …i w związku z tym sama pofarbowałam sobie nią końcówki – dokończyła Margaret marszcząc nos, wciąż niezadowolona z wyglądu przyjaciółki.
- Nudziło mi się, okej? Wyobraź sobie, że całą noc siedzisz w cudzym pokoju. Co byś robiła?
- Nie wiem, ja na przykład starałbym się znaleźć jak najwięcej informacji na temat tej osoby – stwierdził Alex z uśmiechem.
- To zrobiłam – Sharon spiorunowała go spojrzeniem. - Ale byłam tam z osiem albo dziewięć godzin.
- …więc pofarbowałam sobie włosy, by przypadkiem mnie nie usłyszała… - dodała Margaret zgryźliwie.
- Wlałam do jej stojącej na szafce nocnej wody eliksir słodkiego snu. Nie miała prawa się obudzić.
Will spojrzał na nią z uwielbieniem pomieszanym z przerażeniem.
- Nie chcę być twoim wrogiem.
- Ja też nie chcę, byś był moim wrogiem. W zielonych włosach wyglądałbyś prawie tak strasznie, jak Anemonia.
Will ugryzł się w język w samą porę. Prawie by powiedział, że Sharon akurat w zielonych dobrze.
- Cóż, nie wszystko zaplanowałam – dodała dziewczyna. - Pomysł, by cały jej pokój zmienić na barwy Gryffindoru, wpadł mi do głowy piętnaście minut przed jej obudzeniem… Ale TO, zrobiłam zgodnie z planem.
Dziewczyna wyjęła z torby ruchome zdjęcie z magicznego aparatu. Wszyscy wytrzeszczyli oczy.
- O boże, współczuję jej. Jesteś potworem – stwierdził Will.
- Wstawiła ci T tylko dlatego, że twój eliksir był w starym kociołku – przypomniała Sharon.
- Nie karć go – stwierdził Alex. - Jego ziemniaczano-Puchonowska natura się ujawniła. A już myślałem, że Tiara się pomyliła, bo ostatnio zachowywał się jakby był z Ravenclawu.
- Cicho, Alex – skarciła go Maggie. – Ty za to zacząłeś być wredny, co jasno mówi o tym, że jesteś w Slytherinie.
- Mag, nie jestem wredny! A Sharon to może sobie żartować, tak?
- Masz zamiar to jakoś opublikować? – przerwał im James, wskazując zdjęcie.
Przedstawiało ono ubraną w różową piżamę Anemonię, która tonęła po pas w Kieszonkowym Bagnie Wesley’ów. Najwyraźniej dopiero zeszła z łóżka. Coś krzyczała.
- Nie, wystarczy, że my wiemy o jego istnieniu – stwierdziła dziewczyna, chowając je do torebki. - Chyba, że będzie niegrzeczna.
- Sharon, kocham cię – stwierdził Alex, wciąż patrząc w miejsce, w którym zniknęła ręka ze zdjęciem, za co oberwał od Margaret torbą z książkami. Jęknął.
- Możesz przestać mnie bić? Jesteśmy z Hogwartu, a nie z Durms…
- Sharon, kocham cię – usłyszeli głos Christa, który nagle pojawił się przy ich grupie. On od nikogo torbą nie oberwał. – Ja cię mocno i niezaprzeczalnie kocham – dodał, jakby dziewczyna nie usłyszała za pierwszym razem.
Will poczuł, że jego serce staje.
- Dziękuję – odpowiedziała dziewczyna, jakby jego wypowiedź jej nie zaskoczyła.
- Może bez takich wyznań, co? – spytał James. – Robi mi się niedobrze.
Wąż na jego nadgarstku syknął, a James odpowiedział mu coś w tym samym języku.(To dlatego, że ty ją kochaszszsz… a on ci ją zabiera! - Nie kocham jej, ty ją kochasz. To co innego.)
- To znaczy… – powiedział Christo, który nagle zrozumiał, jak jego poprzednia wiadomość zabrzmiała. – Widziałem Anemonię. Ona ma zielone włosy. Zielone. Takie jak twoje końcówki. Na Merlina, kocham cię.
Will odetchnął w duchu, choć wciąż patrzył nieufnie na kolegę z białymi włosami.
- To dlatego je zafarbowałam – wytłumaczyła Sharon Margaret.
- To tak jakbyś się przyznawała do zbrodni – odparła blondynka. – Popełniając kolejną, tym razem na swoich własnych włosach.
- Cóż, ona ma, jakby to powiedzieć, rację – stwierdził Alex. – Podpisałaś się.
- A nie mogłam sobie zwyczajnie pofarbować włosów przed pójściem spać? Nie ma dowodu, że opuściłam teren szkoły – stwierdziła ze spokojem dziewczyna.
- Anemonia zrobi z tego śledztwo. Te zielone włosy cię zdradzają.
- Co zdradzają? – spytała ze zdziwieniem rudowłosa, nagle zupełnie nie wiedząc, o co mu chodzi. 
- Twój wypad do Hogwartu.
- Jaki wypad do Hogwartu? – spytała dziewczyna.
- Dzisiejszy.
- Nie wiem, o czym ty mówisz – zdziwiła się rudowłosa.
- O tym, o czym nam przed chwilą opowiadałaś? – spytał sarkastycznie Alex, już się domyślając, że dziewczyna ma alibi na wszystko.
- O czym wam opowiadałam? Przecież gadaliśmy o sztuce.
- A to zdjęcie? – spytał Will z uśmiechem.
- A, to! – powiedziała Sharon, udając, ze właśnie sobie przypomniała. – Chodzi ci o to?
To mówiąc wyjęła z torby inne zdjęcie. Przedstawiało aktora na scenie.
- Czy to jest… „Oczarowany”? – spytał Alex.
- Przecież przed chwilą z wami o tym rozmawiałam. Takiej sztuki nie robimy.
- Ja się pytałem, czy to moje zdjęcie ze sztuki – uściślił Alex.
Sharon chwilę nie odpowiadała.
- Możliwe – powiedziała wreszcie. – Zapomniałam ci powiedzieć, że pożyczam?
- Tak jakby?
- W takim razie oddaję – uśmiechnęła się piegowata, dając mu kartkę do ręki.
Chłopak schował ją do kieszeni spodni. Margaret musiała usiąść.
- Kim, w takim razie, jest Logan? – spytał James.
- A, to tata mojego kolegi z mugolskiego obozu. Jest organizatorem imprez. Kochał się w mojej mamie w szkole.
Will uśmiechnął się.
- Czy obie twoje współlokatorki mogą potwierdzić, że spałaś dziś w pokoju?
Zapadła cisza.
Wszyscy, łącznie z Christem, wymienili przerażone spojrzenia.
Aline.
- O kur…
- Słucham, panie…? Co pan chciał powiedzieć?
Pani Pomfrey pojawiła się znikąd. Najwyraźniej szła w kierunku internatu, niosąc brązową teczkę. Jak zawsze miała na sobie strój pielęgniarki. Teraz przystanęła i skrzyżowała ramiona na piersiach, piorunując Christa wzrokiem.
- Ja chciałem powiedzieć…
Przyjaciele z Hogwartu starali się pokazać mu na migi, co ma powiedzieć. Wyglądało to, jakby nagle zamienili się w stado kurczaków.
- … na kurnik Czary Mary?
Pani Pomfrey zmierzyła go jeszcze raz dezaprobującym spojrzeniem, po czym odeszła.
Przyjaciele odetchnęli z ulgą, po czym nagle przypomnieli sobie, czemu Christo wzywał nie pojawiającą się w bajce część domu czarownicy.
- Kurczaczki pieczone – przeklął Will.
─────────────────────────────────────────────────────
Aline siedziała w pokoju sama, co wcale jej nie dziwiło. Nie znała w końcu nikogo, kto mógłby z nią tu teraz siedzieć.
Usiadła przy biurku i wyjęła pergamin, na którym zaczęła pisać esej. W końcu owszem, mogła być osobą, której ludzie nie widzieli bez szkicownika bądź książki, ale nawet ona musiała odrabiać pracę domową.
Sharon i Margaret wyszły wcześniej. Do eliksirów zostało jeszcze przynajmniej pół godziny. Aline była prawie pewna, że już nie wrócą. Ona miała jeszcze czas, by dotrzeć do klas.
Spojrzała na pustą kartkę i zaczęła w głowie układać początek wypracowania. Po chwili postawiła na kartce pierwsze litery.
Drzwi otworzyły się cicho, ale Aline i tak je usłyszała.
- Hej – usłyszała znienawidzony, choć łagodny głos. – Nadal mnie nienawidzisz?
Czarnowłosa zignorowała nowo przybyłą, a ona wzięła to za znak zgody na wejście do pokoju.
Blondynka podeszła cicho do stołu w rogu pokoju i usiadła na nim.
- Mam sobie iść? – spytała Luiza po francusku.
- A jak ci się wydaje? – odwarknęła Aline.
- Słuchaj – powiedziała Luiza, siadając po turecku na stole. – Nie chciałam być wtedy niemiła… po prostu… nie wiem, co we mnie wstąpiło, zachowałam się jak ostatnia idiotka.
Aline wreszcie zaszczyciła ją spojrzeniem. Luiza siedząca na stole to rzadkość. Rodzice od zawsze wpajali im zasady dobrego wychowania, a blondynka stosowała się do nich jak nikt inny. A teraz… jak gdyby nic jej balerinki znajdowały się na stole.
Luiza zagryzła wargę. Jak zwykle wyglądała przepięknie.
- Nie wiem, o której sytuacji mówisz… a może o całym twoim życiu? – spytała sarkastycznie Aline.
- Ali, nie musisz być tak wredna. Nic ci nie zrobiłam…
- Jeżeli to było dla ciebie wredne, to mało mnie znasz. A teraz idź sobie, dobra?
- Aline, martwię się o ciebie. Zupełnie nie masz znajomych i…
- Moja kochana, głupiutka siostrzyczko. Czego w „Idź sobie” nie rozumiesz? Przecież powiedziałam po francusku. Chyba, że angielski lepiej ci teraz idzie. W końcu tak cudownie nagle pozbyłaś się akcentu.
Luiza zacisnęła wargi.
- Aline, zacznijmy od początku… w sensie… jesteśmy siostrami, nie możemy zniszczyć ze sobą kontaktów…
- Jesteś pewna? Drzwi są tam.
- Ali…
- Potrzebujesz mapy czy specjalnego wyproszenia?
Luiza chyba chciała coś jeszcze powiedzieć, ale po chwili opuściła pokój.
Aline spojrzała na zamknięte drzwi i po jej twarzy popłynęła pojedyncza łza.
─────────────────────────────────────────────────────
- TY! – krzyknęła Anemonia, wskazując rozdygotanym, zielonym palcem na siedzącą w klasie Mię. – Ty wiesz, kto to zrobił!
Mia zamrugała, a jej okalające twarz loki podskoczyły.
- Słucham? – spytała, jakby właśnie nie była na półtoragodzinnym wykładzie o szanowaniu nauczycieli.
Jak przyjaciele przewidzieli, Anemonia postanowiła przeprowadzić dochodzenie. Znajdowali się na stołówce, wszystkimi szkołami i oboma klasami. Jedynym, co powstrzymywało niektórych od snu był widok rozsierdzonej do granic możliwości zielonowłosej nauczycielki. Oczywiście od razu wzięła na celownik Sharon, która idealnie odgrywała zupełną niewiedzę na temat tego, co się stało. Zresztą to samo udawało się pozostałym, wciąż proszonym na środek Sali.
- Jesteś jasnowidzką, czyż nie? – wycedziła kobieta. – A to oznacza, że doskonale wiesz, kto jest sprawcą i kogo trzeba ukarać!
- Ale w związku z czym? – spytała z zainteresowaniem Mia, zwracając na nią swoje wielkie oczy.
- W związku z czym?  ZWIĄZKU Z CZYM?! Nie wierzę! Co za ignorancja!
- Przepraszam bardzo, ale nie rozumiem, czemu się pani tak denerwuje – spytała dziewczyna, wstając. Jej ręcznie farbowana sukienka zwisała na niej jak na wieszaku, bowiem dziewczyna miała ten typ figury, przy którym wygląda się jak anorektyczka, choć co dzień zjada trzy razy więcej niż normalny człowiek.
- Nie rozumiesz, czym się tak denerwuje – powtórzyła niedowierzająco Anemonia, opierając się o stół, przy którym siedzieli pozostali nauczyciele. – Czy moje włosy o niczym ci nie mówią?
- O, pani ma zielone włosy – zauważyła się Mia. W tym momencie większość osób na sali miała ochotę wybuchnąć śmiechem, więc trzymała się za twarze jakby im z nosa leciała krew. Mia zdała sobie sprawę, że wszyscy na nią patrzą.
- Wie pani, że to farba od Wesley’ów? Ona nie zejdzie – stwierdziła.
- Ach tak? – spytała Anemonia, a ton jej głosu przypominał tykającą bombę. – Co ty nie powiesz? Skoro wiesz, że to farba od Wesley’ów, to może wiesz też, kto mi ją wsadził do szamponu?
Mia zmarszczyła brwi. Zastanawiała się nad czymś widocznie.
Zapadła cisza.
- Tak, to zdecydowanie farba od Wesley’ów – stwierdziła po chwili.
Anemonia nie wytrzymała.
- Siadaj! Panno Sheridan, proszę jeszcze raz wyjść na środek!
Sharon wstała od stolika. Złapała rozbawiony wzrok Willa. Uciszyła go spojrzeniem.
- Ile razy mam jeszcze powtarzać, że to nie ja?
- Dopóki się panna nie przyzna, że to panna!
Sharon uniosła brwi.
- Przepraszam, ale nie do końca rozumiem sens pani wypowiedzi.
Dyrektor Magictime uśmiechnął się pod nosem. McGonagall wyglądała, jakby chciała zrobić to samo.
- Dobrze. Co panna robiła wczorajszej nocy?
- Mówiłam już, że spałam – stwierdziła Sharon.
- Tak, mówiła panna. Ale nie udowodniła tego. Imiona pańskich współlokatorek?
- Margaret Dursley… - odpowiedziała niepewnie rudowłosa.
Anemonia uśmiechnęła się diabolicznie, jakby wpadła na gorący trop.
- I? – spytała ze złośliwym uśmiechem.
- I Aline Lacroix – dodała Sharon, z mniejszą werwą.
- Cudownie. Wzywam na świadka Aline Lacroix! – krzyknęła Anemonia.
Dyrektorzy zacisnęli usta, starając się nie zaśmiać. Naprawdę żałowali, że nie mogli przerwać tej farsy. Wyszliby na osoby, które pobłażają łamaniu prawa. Ale w tym momencie zaczęło to wyglądać jak sąd, w którym Anemonia pozywa każdą żywą istotę.
- Jesteś pewna, Elwiro, że nie pomyliłaś się, kupując szampon? – spytał Gregoriew, dyrektor Durmstrangu. – Siedzimy tu już długo.
Anamonia zgromiła go spojrzeniem.
- Rozumiem, że kieszonkowe bagno przypadkiem wypadło mi na podłogę, gdy kładłam się spać, a pokój od zawsze ma kolory Gryffindoru? Nie, nie… ktoś to zrobił i on zostanie ukarany. Będziemy tu siedzieć, póki on się nie przyzna.
Wszyscy jęknęli.
- Aline Lacroix, prosiłam, by panna wyszła na środek!
W rogu pomieszczenia ktoś się ruszył i wstał.
Aline wyglądała jak zwykle – miała czarne włosy i złote oczy. Ale przede wszystkim była całkowicie obojętna na otoczenie.
- Słucham? – spytała na tyle cicho, na ile mogła, by ją usłyszano.
- Powiedziałam, żeby wyszła panna na środek!
Aline uniosła głowę do góry i spełniła polecenie nauczycielki. Z zewnątrz wyglądała na wyniosłą i oziębłą, ale wewnątrz wszystko w niej krzyczało: „NIE”.
Aline nienawidziła ludzi. Zwłaszcza Anemoni, która ją do tych ludzi wyciągnęła. Już lepsza była Sharon, bo ich relacja opierała się na wzajemnym ignorowaniu się. Aline bardzo ją przez to lubiła. Jedyna potrafiła zrozumieć fakt, że ona nie chce mieć żadnego związku z otoczeniem.
Stanęła pośrodku i zamilkła, nie zwracając uwagi na wyczekującą minę Anemoni.
- Czy mogłabyś łaskawie powiedzieć nam, czy Sharon Sheridan pojawiła się wczoraj w nocy w pokoju?
Sharon wzięła niezauważalny wdech.
Aline obrzuciła Anemonię pogardliwym spojrzeniem.
- Czy ja wyglądam na kogoś, kogo obchodzi obecność współlokatorki? – spytała zimno.
- Czy ja wyglądam na kogoś, komu można pyskować?! Zadałam jasne pytanie. Tak, czy nie?
- Nie.
- Nie? Czyli?
- Nie.
Sharon obserwowała Aline z rosnącą nadzieją. Sam fakt, że dziewczyna nie odpowiedziała od razu na zadane przez nauczycielkę pytanie sprawiał, że rudowłosa zaczęła w nią wierzyć. Po prostu… jak ktoś zachowuje się tak wobec Anemoni nie może sprawić, by ta dostała ofiarę, nie?
Elwira Anemonia wzięła głęboki wdech i zamknęła oczy. Z zielonymi włosami mogła być ucieleśnieniem Meduzy - z pewnością jej wzrok mógłby zamienić w kamień.
Wycedziła:
- W takim razie Sharon Sheridan nie pojawiła się wczoraj w nocy w pokoju?
- Nie – odparła Aline, unosząc głowę.
- Nie, nie pojawiła się, czy nie, nie nie pojawiła się?
- Zgubiłam się w pani wypowiedzi – odpowiedziała spokojnie Aline.
- Jasna cho…
- Słucham? – spytała pani Pomfrey, siedząca przy stole z innymi nauczycielami wraz ze swoją nieodłączną teczką.
- Próbuję dowiedzieć się czegoś od świadka – wytłumaczyła Anemonia.
Pani Pomfrey wciąż gromiła ją wzrokiem.
- To deprawowanie młodzieży – rzekła.
- Przepraszam, może ja zapytam o coś świadka, jeśli to o moim być albo nie być tu decydujemy? – spytała Sharon, wychylając się w stronę kobiet tak, że zielono-czerwone włosy opadły jej na twarz.
Anemonia zacisnęła tylko usta, co Sharon uznała jako zgodę.
- Czy w nocy spałam w pokoju? – spytała.
- Tak – odpowiedziała Aline, nawet nie unosząc kącików ust.
- Widzi pani? – spytała ruda. – Nawet ona twierdzi, że nie opuszczałam szkoły.
- Czy pofarbowała sobie włosy? – spytała Anemonia bezsilnie.
- Czy gdyby tego nie zrobiła, byłyby zielone? – odpowiedziała brunetka.
Od stołu nauczycieli wstała McGonagall i zmierzyła pannę Sheridan spojrzeniem.
Doskonale wiedziała, że to ona jest sprawczynią całego zamieszania. Czuła to. Jednak nie mieli ani jednego dowodu. Jeżeli Anemonia, mistrzyni eliksirów, nie wpadła na pomysł użycia veritaserum, to przecież Minerwa, znająca się na transmutacji, nie mogła o tym choćby pomyśleć. Jeżeli ta dziewczyna wszystko wymyśliła, to idealnie zamaskowała ślady. Przechytrzyła wszystkich nauczycieli.
McGonagall, w przeciwieństwie do Aline, pozwoliła sobie na uśmiech.
Przed tą dziewczyną wielka przyszłość, jeśli zachowa taki mózg.
- Elwiro, a jeśli tego nie zrobił nikt z tej szkoły? Może to ktoś z Hogwartu? – przeniosła wzrok z nauczycielki na uczennicę. Spojrzała głęboko w jej dwukolorowe oczy. – Niestety, możemy się nigdy nie dowiedzieć.
Sharon udało się wytrzymać spojrzenie, choć widać było, że dyrektorka ma za sobą wiele lat rzucania go w kierunku różnych osób. I wielką wprawę.
- Koniec zebrania! – krzyknęła Madame Maxime, która jeszcze przed chwilą sprawiała wrażenie osoby, która delikatnie przysnęła. Jej głos nie musiał być wspomagany zaklęciem Sonorus – był wyraźny i donośny. – Rozejść się!
Sharon wróciła na miejsce przy stoliku obok przyjaciół. Wokoło wszyscy wstawali, więc panował niemały tłok.
Podbiegła do niej Mia wraz ze Stephan i Stephanem.
- Jak udało ci się przekonać Aline, żeby skłamała…? – spytała cicho.
- Ona nie skłamała – wyszczerzył się Will. – Powiedziała całą prawdę.
Mia otworzyła szerzej oczy, a na jej wargi wstąpił delikatny uśmiech. Stephan uśmiechnęła się diabolicznie.
- Rzeczywiście – mruknęła. – W końcu nikt nie spytał o wczorajszą noc.
- Kocham cię – stwierdził Christo, podchodząc, tym razem do Mii. – Naprawdę.
- Nie za dużo masz tych dziewczyn? – spytał Alex, wstając z Margaret od stołu i łapiąc ją za rękę.
- Jestem lesbijką – stwierdziła spokojnie panna Shinydragonfly. – Jawną – dodała w kierunku białowłosej dziewczyny, która szybko odwróciła wzrok.
- Okej – stwierdził Will, zmieniając temat i obejmując Sharon ramieniem. – Zasłużyłaś na kawę.
- Na dwie – poprawiła go rudowłosa.
Powoli stołówka opustoszała. Została pani Pomfrey, która wyjęła coś ze swojej teczki i podała to Anemoni. Widocznie darzyła ją niechęcią. Czyżby znały się wcześniej?
Anemonia jeszcze raz zerknęła ze złością na Sharon.
- Sharon 1, Anemonia 0 – mruknął James.
- Sharon 3, Anemonia 0 – poprawił go Will. – Przecież jeszcze diabeł wcielony i sama ta sytuacja.
- Ciszej – syknęła Sharon.
Więc stali w ciszy, nie wiedząc, co powiedzieć. Latająca w kącie pomieszczenia mucha wydała się nagle znacznie głośniejsza, niż by była, gdyby na stołówce ktoś jeszcze się znajdował. Anemonia wyszła, kurczowo trzymając w rękach buteleczkę. Sharon wiedziała, że teraz nie ma szansy otrzymać dobrej oceny z eliksirów. Na szczęście na Owutemach nie ona sprawdza prace.  
Nagle Mia coś jęknęła. 
Stephan złapał ją pod ramiona, żeby nie upadła.
Niewidzącymi oczami patrzyła prosto na Sharon.
- Nie – jęknęła, tym razem wyraźniej. – Nie – powtórzyła. – Tak, powie tak… tylko jeden? Nie… to kłamstwo… nie wierz… zmieni się… długa droga… Dlaczego zostawiłaś? …będzie szukać. Nie wierzy... Nie… - bełkotała, wciąż przenosząc wzrok z Willa na Christa i Sharon. – Miłość uratuje… dwie identyczne znajdą drogę… Nie! NIE CHCĘ WIEDZIEĆ! – krzyknęła nagle, zupełnie świadomie.

Zemdlała w ramionach Stephana.

11 komentarzy:

  1. Pierwsza!
    Niezmiernie ciesze się z tego rozdziału, przemilcze nawet fakt, że spóźniłaś się z nim troszkę. c:
    Ogólnie podoba mi się, może i jest krótki, co nie umniejsza na jego ważności w całym opowiadaniu.
    Bałam się tego co może powiedzieć Aline, ale w głębi serduszka czułam, że nie zdradzi Sharon.
    W sumie to liczyłam trochę na to, że James z nią chociaż porozmawiać. :<
    Ale wszystkiego mieć nie można, to tak jak z Agathą i Alexem. :c
    Jestem zaintrygowana (nie wiem czy takie słowo w ogóle istnieje XD) sytuacją z Mią.
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam serdecznie. Życzę udanego Halloween i mnóstwo weny.
    Vinci. ♡

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja? Spóźniłam? Nigdy.
      Teraz powiem coś ciekawego: TEN ROZDZIAŁ NAPRAWDĘ DUŻO DAJE DO OPOWIADANIA, NAWET JEŚLI TERAZ TEGO NIE WIDAĆ.
      Aline zawsze robi na złość osobie, która na nią krzyczy.
      Za tydzień pewnie dam dodatek. Więc wiesz. Dowiesz się czegoś o Agathcie.
      Mia to moja ukochana postać na równi z Amy i Grzegorzem. Ciekawostka: ona udawała, że nie wie, o co chodzi Anemonii, a w rzeczywistości miała mega zaciesz wewnętrzny :D.
      Dzięki i wzajemnie
      Okej

      Usuń
  2. Jak ja nienawidzę tej wrednej s...*pani Pomfrey spojrzała wyczekująco na dalszy ciąg wypowiedzi* SUPER NAUCZYCIELKI OCZYWIŚCIE.
    Elwira Anemonia... No zadźgałabym babsko badylem gdybym mogła, ale jednak to tylko postać w opowiadaniu. To mi delikatnie poprawia humor, bo żywej takiej bym nie przetrawiła.
    Bardzo rozpaczam nad tym, że rozdział jest bardzo krótki, bo miałam ochotę na więcej...
    Powiem tak - przesłuchanie godne podziwu, Sharon wszystkowiedząca i nie dająca sobie w kasze dmuchać. (huehuehue)
    Już wspominałam kiedyś, że kocham Willa i może być moim mężem? No! To wciąż tak jest :D
    Ogólnie powiem tak, że nie mogę się doczekać o co chodziło Mii, ale zakładam, że to jest w pewien sposób związane z zadaniami do tego turnieju i wyborem między Willem a Christo. Oboje ją kochają z tego co dało się wyczytać i nasza rudozielonowłosa panna będzie miała pod górkę.
    Czuje, że wszystkowiedząca Sharon jednak będzie zaskoczona obrotem spraw.

    PS. Wiem, piszę bardzo nieskładne komentarze... Może to jej urok, może to Maybelline xDDDDD

    Dużo weny!
    Buziaczki :*
    #Nath

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. XD.
      Planowałam napisac jej perspektywę, ale stwierdziłan, że tego nie przetrawię.
      Przepraszam, że tak krótko, ale nie chciałam tego przedłużać.
      Sharon nigdy nie da się zaskoczyć.
      No, może poza jedną sytuacją.
      Will jest moim mężem. W końcu po coś go wymyśliłam, nie?
      Och, z tą przepowiednią wszyscy się zdziwią ;D.
      Dzięki!
      Okej
      P.s. to Maybelline. Jestem tego pewna.

      Usuń
  3. Hej!
    Przeszłabym do rozdziału od razu... Ale nie potrafię! Co do Przeklętego Dziecka, nie wiem czy jestem aż taką fanką Harry'ego że przeczytam wszystko co z nim związane, ale mi się ta książka podobała! Bardzo przypadała mi do gustu jej forma i w ogóle, Scorpius <3333. Tylko te podróże w czasie, teraz ich wszędzie tak dużo... Gdy byłam ze znajomymi w galerii i tylko ją zobaczyłam poleciałam do empika i zakupiłam, kolega mi powiedział że on wiedział że to zrobię xd. Jezuuu jak się rozpisałam :/.
    Sharon, jak ja bym cie chciała poznać! W takich momentach ją uwielbiam, jej pewność siebie, zachodząca pod bezczelność xD, pomysłowość i to że wszystko wie! Jest chyba najmniej denerwującą żeńską bohaterką jaką spotkałam, naprawdę. I znowu ten rozlew słodyczy że Will tak dobrze ją zna <3, jak nikt inny. I jeszcze zorganizowanie Sharon jest godne podziwu, tak jak pomysłowość. Ja się będę na nią rozpływała... Szkoda że Grzegorza rozumie tylko James, bo byłby najlepszą swatką EVER. Może Luiza nie widzi tego że tak bardzo sprawia przykrość Aline... Tak długo jak będzie trzymała sie z daleka od Jamesa, to jestem w stanie ją rozumieć. *ALMES FOREVER*. W sumie nie wiem czemu bo ubóstwiam MARGALEX *-* ale chyba potrzebują jakiegoś dramatu w związku. Nie wierzę że to powiedziałam. Christo, Christo, Christo... Wiesz że cię lubię c'nie? Ale bez takich wyznań do Sharon, bo coś przypadkiem może się wydarzyć :). Mia jest specyficzna, ale jest fajnie wykreowaną postacią xD, mam nadzieje że znajdzie sobie jakąś miłą dziewczynę (wiesz o kogo mi chodzi). Zdałam sobie właśnie sprawę że jakbym mogła to bym wszystkim znalazła partnera O.O. I musze być bardziej krytyczna, bo zaraz będę uwielbiać wszystkich bohaterów tego opowiadania xddd.
    Pozdrawiam :*
    Gwen

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, Scorpisu był jedyną rzeczą, a raczej osobą, którą tam przetrawiłam.
      Jezu, jakby Sharon istniała,to byłaby moją idolką. Wait. Ona jest moją idolką, nawet jeśli nie istnieje.
      Wreszcie ktoś ją kocha tak jak ja! Strasznie łatwo, a zarazem trudno ją kierować. Chciałam z niej zrobić zaje... *pani Pomfrey patrzy na mnie spode łba* fajną bohaterkę, która zarazem nie będzie MarySujką (tak, "u" zwykłe!). A to wcale nie jest łatwe.
      Tak. Trzeba wymyślić coś, by wszyscy go rozumieli. Chociaż wtedy pewnie Aline wyszłaby za niego, a nie tą osobę, którą dla niej planuję.
      Jak przeczytacie o Luizie, to zrozumiecie, że łączy ją z siostrą dużo więcej, niż obie by chciały.
      Christo jest fajny! Jezu, gdybym była Sharon, to nie miałabym pojęcia, którego wybrać.
      Mia, Grzegorz i Amy to moje osobiste wygrywy postaciowe.
      Gwen, zaraz dołączysz do biura matrymonialnego Amy i Grzegorza.
      Okej

      Usuń
  4. W końcu doczekałam się zemsty Sharon :D tak jak się spodziewałam jest mistrzowska i te jej w połowie zielone włosy, aż przypomniały mi się moje w połowie fioletowe włosy ^^ To porozumienie między Sharon i Willem i to, że on wie, że ona wie. Przecież oni nie potrzebują do komunikacji ze sobą słów!
    Sprzeczka Alexa z Sharon o trzymaniu tajemnic była całkiem urocza i taka pasująca do ich paczki :D
    Wyznania miłosne Christo i zazdrość Willa, jednego z nich Amy na pewno nie polubi :D i mój ulubieniec Grzegorz zakochany w Sharon <3
    Przepowiednia jest baaardzo niepokojąca i intrygująca. Ciekawa jaka historia się za nią kryje.
    Pozdrawiam
    Lome :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Zemsta" autorstwa Sharon Sheridan.
      Opinie:
      "Czułem się, jakbym oglądał dramat na własne oczy! A główna bohaterka? Gdyby tylko nie była postacią książkową..." - Christo Nikolov
      "Mimo, że od początku wiedziałam, jak się skończy, to patrzenie na przebieg akcji sprawiało, że wewnętrznie... (o, on umrze na raka płuc!) chichotałam" - Mia Shinydragonfly
      "Choć znam autorkę lepiej niż ktokolwiek inny, ciągle mnie zaskakuje tak samo poczuciem humoru, jak i pewnego rodzaju sadyzmem!" - William Smilenice
      "Nieśmieszne" - Anemonia Elwira.

      Ta sprzeczka miała nie powstać, ale jakoś tak sama wpadła do rozdziału :D. Nie chciałam jej wypraszać, to niegrzeczne.
      Oj, czy Amy polubi, czy nie...
      To się okaże.
      Jak wyżej XD.
      Wzajemnie
      Okej

      Usuń
    2. I tak wiem, że Will lubi ten "pewnego rodzaju sadyzm" u Sharon, bez niego nie byłaby taka sama!
      Sprzeczka wiedziała co robi, wybierając rozdział do jakiego wpadnie, wpasowała się w niego idealnie :D
      Tylko nie mów, że Amy zmieni zdanie i zamiast kibicować Willowi przerzuci się na Christo, to złamałoby mi serca :(
      Lome

      Usuń
  5. O Boże! Cóż za karygodne spóźnienie, przepraszam. Ale jestem.
    Anemonia z zielonymi włosami :") Dochodzenie cudooooo
    Ciekawi mnie dlaczego Luiza tak nagle chce pogodzić sie z siostrą...
    CO OZNACZA TA PRZEPOWIEDNIA? ZHAKUJE TWOJ KOMPUTER CZY COKOLWIEK NA CZYM PISZESZ, MUAHAHAHAHAHAHAHAHAHA
    Ta przepowiednia coś kryje, ALE CO?
    Rozdział mega
    Pozdrawiam RosalieIris <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się spóźniam gorzej, spoko :D.
      Grunt, że jesteś.
      Czy nagle? Cóż... you will see.
      Nawet gdybyś zhakowała, niczego byś się nie dowiedziała. Musiałabyś a lla Hefajstos wyjmujący z głowy Zeusa Atenę walnąć w moją młotkiem, i z niej wydobyć informacje.
      Przepowiednia kryje DUŻO.
      Okej

      Usuń

JEDEN KOMENTARZ = JEDEN SZCZUR DLA GRZEGORZA
nie bądź obojętny na jego los

Szablon

Obserwatorzy