Czarodzieje,
Czarownice i Meduzy!
Witam was serdecznie tego pięknego
Halloween!
Jako członkini rodziny Addamsów
uwielbiam to święto. Wreszcie wszystkie demony mogą wyjść na świat i pobawić
się głupimi śmiertelnikami, którzy przebierając się myślą, że tamte ich nie
zauważą, bądź wezmą za swoich! Ja osobiście opętałam na razie serca tylko
trzech, ale jestem pewna, że wraz z wiekiem dojdę do większej wprawy.
W tę noc, kiedy duchy mają lepszy
kontakt z ziemią, do grona duchów dołączają kolejne. W tym Lily i James
Potterowie, dziadkowie Lily i Jamesa (no dobra, Albusa też) Potterów.
Harry Potter nazwał swoje dzieci,
jakby sam był jakimś geekiem mającym świra na punkcie Pottera.
Swoją drogą, kto już czytał
Przeklęte Dziecko? Ja na przykład już je skończyłam. Ta książka sprawia, że
mówię po angielsku. Ciągle tylko „What the f*dalsza część słowa została
ocenzurowana przez panią Pomfrey*?”.
Ale tak serio. Ta książka nie jest
beznadziejna. Nie.
Ona jest do d*Pani Pomfrey
ponownie wkracza do akcji*.
Uważam, że nawet mój fanfick jest
sensowniejszy.
Jeżeli nie przeczytaliście
Przeklętego Dziecka, to wyobraźcie sobie ten scenariusz, skoro moje opowiadanie
ma więcej sensu.
(Nie, ja wcale nie próbuję
odwrócić waszej uwagi od mojego spóźnienia).
No dobra, a tak na poważnie: to znowu
ja!
Cieszycie się, że mnie widzicie?
No ja też.
Rozdział krótki, ale wydaje mi
się, że dużo się dzieje. Kolejny, rzecz jasna, za dwa tygodnie. Napisałam już jednak
pierwszą perspektywę drugiego Dodatku i parędziesiąt słów czegoś jeszcze innego…
Więc może za tydzień coś się
pojawi (zwłaszcza, że ostatnio wykazuję dość dużą aktywność związaną z papierem
i bohaterami tegoż opowiadania).
A! Zapomniałabym. Wymyślam nową
odsłonę „BOHATERÓW”. Więc macie na co czekać. Jakby co, kolumna was
poinformuje. Prawda kolumno?
(Spójrzcie na kolumnę, odpowie
wam.)
Cóż, to chyba tyle. Enjoy!
Okej
* * *
- NA MERLINA,
SHARON, CO CI SIĘ STAŁO Z WŁOSAMI?! – wrzasnęła Margaret, od razu zauważając
dziewczynę w czarnym stroju, która wbiegła do pokoju, dysząc.
Był ranek, blondynka
dopiero wstała. Rzecz jasna, początkowa nieobecność Sharon wcale jej nie
zaniepokoiła, gdyż była już przyzwyczajona do tego typu sytuacji. Gdy jednak
niegdyś-rudowłosa wróciła, Margaret zaczęła się niepokoić o jej zdrowie
psychiczne i, co za tym idzie, wyczucie stylu.
Sharon, mimo
zmęczenia, uśmiechnęła się do niej, siadając na krześle.
- Daj mi kawy, bo
zaraz zemdleje z wyczerpania – powiedziała spokojnie.
- To nie była
odpowiedź na moje pytanie – odparła blondynka, wskazując brodą na włosy
dziewczyny, jednak po chwili nachyliła się do kufra, chcąc znaleźć napój bogów.
Sharon
wyszczerzyła się. Margaret nie podejrzewała, że ktoś o zielonych w połowie
włosach może tak zrobić. W końcu… one były w połowie zielone!
- To bardzo długa
i cudowna historia, którą opowiem, gdy zbiorą się wszyscy, bo mimo jej
cudowności nie chce mi się jej opowiadać paręnaście razy.
Margaret
wytrzeszczyła oczy, nalewając zapas kawy z termosu do kubeczka. Była już
całkowicie zimna, ale dziewczyna wiedziała, że zadziała tak samo. Podała kubek
Sharon, a tamta opróżniła zawartość jednym haustem.
Maggie czekała.
- Dobra, dobra… -
mruknęła Sharon, już nie wyglądając jak chodzący trup. – Czy wystarczy ci
wyjaśnienie, iż włosy Anemoni są w tym samym kolorze, co końcówki moich?
Margaret z wrażenia
usiadła na drugim krześle.
- Nie –
powiedziała tylko, niedowierzając.
- Tak – Sharon
uśmiechnęła się diabolicznie. – Właśnie tak.
Wstała i zaczęła
szukać w kufrze ubrania na zmianę.
Margaret
siedziała zamurowana, wpatrując się w zielone końcówki jej rudych włosów.
─────────────────────────────────────────────────────
Will patrzył na
uśmiechniętą Sharon, opowiadającą im o dzisiejszej nocy. A dokładniej, patrzył
na jej włosy.
Cóż, bardzo
rzucały się w oczy. Od końcówki ucha, aż do połowy pleców miały fluorescencyjny
kolor zieleni, który idealnie grał z kolorem jednego z jej oczu. Willa, rzecz jasna, zupełnie to nie obchodziło. Ani to, że Sharon jak zwykle miała cudowną
przygodę. I to, że on z nią tam nie był.
Oczywiście, że
Sharon wiedziała, iż Anemonia postanowi się teleportować. Sharon w końcu wie
wszystko. Co więcej, wiedziała nawet, że zrobi to zaraz po przekroczeniu
bariery szkoły. Jedynie jej krótka wizyta w Trzech Miotłach z kolesiem o
imieniu Logan i wyglądzie sześćdziesięcioletniego modela, zaskoczyła ją. Co
wcale nie znaczyło, że nie było jej to na rękę.
- Logan jest
organizatorem balów wszelkiego rodzaju – wytłumaczyła przyjaciołom Sharon,
siedząc na trawie przed budynkami z klasami i czekając na lekcje. – Z tego co
mi się wydaje, organizuje coś w Magictime w tym roku.
Rzecz jasna, nie
wydawało jej się to, a była pewna, że tak będzie. Wiedziała na temat tej
imprezy wszystko. Ale nie chciała niszczyć przyjaciołom zabawy.
Jej dwukolorowe
spojrzenie złapało wzrok Willa. On, oczywiście,
wiedział, że ona wiedziała.
- W Magictime? –
zdziwił się James, ale zaraz poprawił się wszystkowiedzącym tonem: - W
Magictime.
- I buja się w
Anemoni od czasów Hogwartu, ale to nieważne – dodała dziewczyna z uśmiechem,
odwracając wzrok.
- Nie, jedynie
udowadnia jego niepoczytalność psychiczną – dodał Will tym samym tonem. Chciał,
by spojrzała na niego znowu. Może z tego spojrzenia dowiedziałby się czegoś
jeszcze.
- W każdym razie
po tym spotkaniu, Anemonia poszła do szkoły, do swojego gabinetu w lochach. I
nie uwierzycie, co odkryłam.
- Na pewno nie tajny
pokój za szafą – stwierdził Alex, udając, że ziewa.
Margaret, która
do tej pory opierała głowę o jego brzuch, uniosła ją i spojrzała na niego ze
zdziwieniem.
- Co? – Sharon
była trochę zbita z tropu. – Wiedziałeś? – spytała po chwili z wyrzutem.
- Na początku
roku ta czarująca kobieta pokazała go wszystkim Ślizgonom, gdyż jest opiekunką
naszego domu – stwierdził Alex, z uśmiechem patrząc na Maggie, która miała
podobną minę co Sharon. – Z wielką niechęcią przecisnęło jej się przez gardło
to, że zawsze możemy ją w nocy obudzić w razie jakiś problemów. Oczywiście to
stwierdzenie tylko nas przed tym przestrzegło. No i nie wiemy i tak, jakie jest
hasło. Bo ona, rzecz jasna, go nie zdradziła…
- Czekaj… -
przerwała mu prawie-rudowłosa, wciąż chcąc zyskać jego uwagę. – I nie
powiedziałeś mi o tym?
- Mogę mieć chyba
jakieś tajemnice!
- Tajemnice, o
których wiedzą wszyscy Ślizgoni, to nie tajemnice!
- To tajemnice,
ale grupowe!
- Ale to ja byłam
w tym pokoju całą noc! – zakończyła dyskusję Sharon zupełnie niezwiązanym z nią stwierdzeniem.
Tym razem to Alex
był zbity z tropu, a głowa Maggie zwróciła się w kierunku piegowatej
dziewczyny.
- Poza tym znam
hasło – dodała ruda, zdając sobie sprawę z beznadziejności poprzedniego
argumentu.
Alex zmarszczył
brwi, ale się nie odezwał.
Sharon pogrzebała
chwilę w torbie, po czym wyjęła z niej buteleczkę z logiem Magicznych Dowcipów
Wesley’ów.
- Weszłyśmy do
pokoju, a ja od razu pobiegłam do łazienki. Na szczęście Anemonia usiadła
jeszcze przy toaletce i zmywała makijaż. Swoja drogą, ona nosi gorszą tapetę od
Emily. W każdym razie... udało mi się wlać TO, do butelki z szamponem.
Wskazała na puste
opakowanie po zielonej farbie do włosów.
- Geniusz –
stwierdził James, ale gdy zobaczył uradowane spojrzenie Sharon dodał: - Mój
wujek.
Dziewczyna
zgromiła go spojrzeniem, a on wzruszył ramionami.
- A potem Anemonia
umyła nim włosy – dokończył Will z dumą, jakby to była jego zasługa.
Sharon posłała mu
rozbawione spojrzenie, a on ponowie starał się wyczytać z niego coś więcej.
- Teraz poszła do
McGonagall, by ta jej pomogła to usunąć – dodała.
- Nie da się –
stwierdził James z miną znawcy. – Ta farba jest zrobiona na bazie zaklęcia
trwałego przylepca. Jedyne, jak można się jej pozbyć, to obcięcie włosów. Nawet
zafarbowanie ich na inny kolor nic nie da.
- Wiem –
uśmiechnęła się Sharon.
- …i w związku z
tym sama pofarbowałam sobie nią końcówki – dokończyła Margaret marszcząc nos,
wciąż niezadowolona z wyglądu przyjaciółki.
- Nudziło mi się,
okej? Wyobraź sobie, że całą noc siedzisz w cudzym pokoju. Co byś robiła?
- Nie wiem, ja na
przykład starałbym się znaleźć jak najwięcej informacji na temat tej osoby –
stwierdził Alex z uśmiechem.
- To zrobiłam –
Sharon spiorunowała go spojrzeniem. - Ale byłam tam z osiem albo dziewięć
godzin.
- …więc
pofarbowałam sobie włosy, by przypadkiem mnie nie usłyszała… - dodała Margaret
zgryźliwie.
- Wlałam do jej
stojącej na szafce nocnej wody eliksir słodkiego snu. Nie miała prawa się
obudzić.
Will spojrzał na
nią z uwielbieniem pomieszanym z przerażeniem.
- Nie chcę być
twoim wrogiem.
- Ja też nie
chcę, byś był moim wrogiem. W zielonych włosach wyglądałbyś prawie tak
strasznie, jak Anemonia.
Will ugryzł się w
język w samą porę. Prawie by powiedział, że Sharon akurat w zielonych dobrze.
- Cóż, nie
wszystko zaplanowałam – dodała dziewczyna. - Pomysł, by cały jej pokój zmienić
na barwy Gryffindoru, wpadł mi do głowy piętnaście minut przed jej obudzeniem…
Ale TO, zrobiłam zgodnie z planem.
Dziewczyna wyjęła
z torby ruchome zdjęcie z magicznego aparatu. Wszyscy wytrzeszczyli oczy.
- O boże,
współczuję jej. Jesteś potworem – stwierdził Will.
- Wstawiła ci T
tylko dlatego, że twój eliksir był w starym kociołku – przypomniała Sharon.
- Nie karć go –
stwierdził Alex. - Jego ziemniaczano-Puchonowska natura się ujawniła. A już
myślałem, że Tiara się pomyliła, bo ostatnio zachowywał się jakby był z
Ravenclawu.
- Cicho, Alex –
skarciła go Maggie. – Ty za to zacząłeś być wredny, co jasno mówi o tym, że
jesteś w Slytherinie.
- Mag, nie jestem
wredny! A Sharon to może sobie żartować, tak?
- Masz zamiar to
jakoś opublikować? – przerwał im James, wskazując zdjęcie.
Przedstawiało ono
ubraną w różową piżamę Anemonię, która tonęła po pas w Kieszonkowym Bagnie
Wesley’ów. Najwyraźniej dopiero zeszła z łóżka. Coś krzyczała.
- Nie, wystarczy,
że my wiemy o jego istnieniu – stwierdziła dziewczyna, chowając je do torebki. - Chyba, że będzie niegrzeczna.
- Sharon, kocham
cię – stwierdził Alex, wciąż patrząc w miejsce, w którym zniknęła ręka ze zdjęciem, za
co oberwał od Margaret torbą z książkami. Jęknął.
- Możesz przestać
mnie bić? Jesteśmy z Hogwartu, a nie z Durms…
- Sharon, kocham
cię – usłyszeli głos Christa, który nagle pojawił się przy ich grupie. On od
nikogo torbą nie oberwał. – Ja cię mocno i niezaprzeczalnie kocham – dodał,
jakby dziewczyna nie usłyszała za pierwszym razem.
Will poczuł, że
jego serce staje.
- Dziękuję –
odpowiedziała dziewczyna, jakby jego wypowiedź jej nie zaskoczyła.
- Może bez takich
wyznań, co? – spytał James. – Robi mi się niedobrze.
Wąż na jego
nadgarstku syknął, a James odpowiedział mu coś w tym samym języku.(To dlatego, że ty ją kochaszszsz… a on ci ją
zabiera! - Nie kocham jej, ty ją
kochasz. To co innego.)
- To znaczy… –
powiedział Christo, który nagle zrozumiał, jak jego poprzednia wiadomość
zabrzmiała. – Widziałem Anemonię. Ona ma zielone włosy. Zielone. Takie jak
twoje końcówki. Na Merlina, kocham cię.
Will odetchnął w
duchu, choć wciąż patrzył nieufnie na kolegę z białymi włosami.
- To dlatego je zafarbowałam – wytłumaczyła Sharon Margaret.
- To tak jakbyś
się przyznawała do zbrodni – odparła blondynka. – Popełniając kolejną, tym
razem na swoich własnych włosach.
- Cóż, ona ma,
jakby to powiedzieć, rację – stwierdził Alex. – Podpisałaś się.
- A nie mogłam
sobie zwyczajnie pofarbować włosów przed pójściem spać? Nie ma dowodu, że
opuściłam teren szkoły – stwierdziła ze spokojem dziewczyna.
- Anemonia zrobi
z tego śledztwo. Te zielone włosy cię zdradzają.
- Co zdradzają? –
spytała ze zdziwieniem rudowłosa, nagle zupełnie nie wiedząc, o co mu
chodzi.
- Twój wypad do
Hogwartu.
- Jaki wypad do
Hogwartu? – spytała dziewczyna.
- Dzisiejszy.
- Nie wiem, o
czym ty mówisz – zdziwiła się rudowłosa.
- O tym, o czym
nam przed chwilą opowiadałaś? – spytał sarkastycznie Alex, już się domyślając,
że dziewczyna ma alibi na wszystko.
- O czym wam
opowiadałam? Przecież gadaliśmy o sztuce.
- A to zdjęcie? –
spytał Will z uśmiechem.
- A, to! –
powiedziała Sharon, udając, ze właśnie sobie przypomniała. – Chodzi ci o to?
To mówiąc wyjęła
z torby inne zdjęcie. Przedstawiało aktora na scenie.
- Czy to jest…
„Oczarowany”? – spytał Alex.
- Przecież przed
chwilą z wami o tym rozmawiałam. Takiej
sztuki nie robimy.
- Ja się pytałem,
czy to moje zdjęcie ze sztuki –
uściślił Alex.
Sharon chwilę nie
odpowiadała.
- Możliwe –
powiedziała wreszcie. – Zapomniałam ci powiedzieć, że pożyczam?
- Tak jakby?
- W takim razie
oddaję – uśmiechnęła się piegowata, dając mu kartkę do ręki.
Chłopak schował
ją do kieszeni spodni. Margaret musiała usiąść.
- Kim, w takim
razie, jest Logan? – spytał James.
- A, to tata
mojego kolegi z mugolskiego obozu. Jest organizatorem imprez. Kochał się w
mojej mamie w szkole.
Will uśmiechnął
się.
- Czy obie twoje
współlokatorki mogą potwierdzić, że spałaś dziś w pokoju?
Zapadła cisza.
Wszyscy, łącznie
z Christem, wymienili przerażone spojrzenia.
Aline.
- O kur…
- Słucham, panie…? Co pan chciał powiedzieć?
Pani Pomfrey
pojawiła się znikąd. Najwyraźniej szła w kierunku internatu, niosąc brązową
teczkę. Jak zawsze miała na sobie strój pielęgniarki. Teraz przystanęła i
skrzyżowała ramiona na piersiach, piorunując Christa wzrokiem.
- Ja chciałem
powiedzieć…
Przyjaciele z
Hogwartu starali się pokazać mu na migi, co ma powiedzieć. Wyglądało to, jakby nagle zamienili
się w stado kurczaków.
- … na kurnik
Czary Mary?
Pani Pomfrey
zmierzyła go jeszcze raz dezaprobującym spojrzeniem, po czym odeszła.
Przyjaciele
odetchnęli z ulgą, po czym nagle przypomnieli sobie, czemu Christo wzywał nie
pojawiającą się w bajce część domu czarownicy.
- Kurczaczki
pieczone – przeklął Will.
─────────────────────────────────────────────────────
Aline siedziała w
pokoju sama, co wcale jej nie dziwiło. Nie znała w końcu nikogo, kto mógłby z
nią tu teraz siedzieć.
Usiadła przy
biurku i wyjęła pergamin, na którym zaczęła pisać esej. W końcu owszem, mogła
być osobą, której ludzie nie widzieli bez szkicownika bądź książki, ale nawet
ona musiała odrabiać pracę domową.
Sharon i Margaret
wyszły wcześniej. Do eliksirów zostało jeszcze przynajmniej pół godziny. Aline
była prawie pewna, że już nie wrócą. Ona miała jeszcze czas, by dotrzeć do
klas.
Spojrzała na
pustą kartkę i zaczęła w głowie układać początek wypracowania. Po chwili
postawiła na kartce pierwsze litery.
Drzwi otworzyły
się cicho, ale Aline i tak je usłyszała.
- Hej – usłyszała
znienawidzony, choć łagodny głos. – Nadal mnie nienawidzisz?
Czarnowłosa
zignorowała nowo przybyłą, a ona wzięła to za znak zgody na wejście do pokoju.
Blondynka
podeszła cicho do stołu w rogu pokoju i usiadła na nim.
- Mam sobie iść?
– spytała Luiza po francusku.
- A jak ci się
wydaje? – odwarknęła Aline.
- Słuchaj –
powiedziała Luiza, siadając po turecku na stole. – Nie chciałam być wtedy
niemiła… po prostu… nie wiem, co we mnie wstąpiło, zachowałam się jak ostatnia
idiotka.
Aline wreszcie
zaszczyciła ją spojrzeniem. Luiza siedząca na stole to rzadkość. Rodzice od
zawsze wpajali im zasady dobrego wychowania, a blondynka stosowała się do nich
jak nikt inny. A teraz… jak gdyby nic jej balerinki znajdowały się na stole.
Luiza zagryzła
wargę. Jak zwykle wyglądała przepięknie.
- Nie wiem, o
której sytuacji mówisz… a może o całym twoim życiu? – spytała sarkastycznie
Aline.
- Ali, nie musisz
być tak wredna. Nic ci nie zrobiłam…
- Jeżeli to było
dla ciebie wredne, to mało mnie znasz. A teraz idź sobie, dobra?
- Aline, martwię
się o ciebie. Zupełnie nie masz znajomych i…
- Moja kochana,
głupiutka siostrzyczko. Czego w „Idź sobie” nie rozumiesz? Przecież
powiedziałam po francusku. Chyba, że angielski lepiej ci teraz idzie. W końcu
tak cudownie nagle pozbyłaś się akcentu.
Luiza zacisnęła
wargi.
- Aline,
zacznijmy od początku… w sensie… jesteśmy siostrami, nie możemy zniszczyć ze
sobą kontaktów…
- Jesteś pewna?
Drzwi są tam.
- Ali…
- Potrzebujesz
mapy czy specjalnego wyproszenia?
Luiza chyba
chciała coś jeszcze powiedzieć, ale po chwili opuściła pokój.
Aline spojrzała
na zamknięte drzwi i po jej twarzy popłynęła pojedyncza łza.
─────────────────────────────────────────────────────
- TY! – krzyknęła
Anemonia, wskazując rozdygotanym, zielonym palcem na siedzącą w klasie Mię. –
Ty wiesz, kto to zrobił!
Mia zamrugała, a
jej okalające twarz loki podskoczyły.
- Słucham? –
spytała, jakby właśnie nie była na półtoragodzinnym wykładzie o szanowaniu
nauczycieli.
Jak przyjaciele
przewidzieli, Anemonia postanowiła przeprowadzić dochodzenie. Znajdowali się na
stołówce, wszystkimi szkołami i oboma klasami. Jedynym, co powstrzymywało
niektórych od snu był widok rozsierdzonej do granic możliwości zielonowłosej
nauczycielki. Oczywiście od razu wzięła na celownik Sharon, która idealnie
odgrywała zupełną niewiedzę na temat tego, co się stało. Zresztą to samo
udawało się pozostałym, wciąż proszonym na środek Sali.
- Jesteś
jasnowidzką, czyż nie? – wycedziła kobieta. – A to oznacza, że doskonale wiesz,
kto jest sprawcą i kogo trzeba ukarać!
- Ale w związku z
czym? – spytała z zainteresowaniem Mia, zwracając na nią swoje wielkie oczy.
- W związku z
czym? ZWIĄZKU Z CZYM?! Nie wierzę! Co za
ignorancja!
- Przepraszam
bardzo, ale nie rozumiem, czemu się pani tak denerwuje – spytała dziewczyna,
wstając. Jej ręcznie farbowana sukienka zwisała na niej jak na wieszaku, bowiem
dziewczyna miała ten typ figury, przy którym wygląda się jak anorektyczka, choć
co dzień zjada trzy razy więcej niż normalny człowiek.
- Nie rozumiesz,
czym się tak denerwuje – powtórzyła niedowierzająco Anemonia, opierając się o
stół, przy którym siedzieli pozostali nauczyciele. – Czy moje włosy o niczym ci
nie mówią?
- O, pani ma
zielone włosy – zauważyła się Mia. W tym momencie większość osób na sali miała
ochotę wybuchnąć śmiechem, więc trzymała się za twarze jakby im z nosa leciała krew. Mia zdała sobie sprawę, że wszyscy na nią patrzą.
- Wie pani, że to
farba od Wesley’ów? Ona nie zejdzie – stwierdziła.
- Ach tak? –
spytała Anemonia, a ton jej głosu przypominał tykającą bombę. – Co ty nie
powiesz? Skoro wiesz, że to farba od Wesley’ów, to może wiesz też, kto mi ją
wsadził do szamponu?
Mia zmarszczyła
brwi. Zastanawiała się nad czymś widocznie.
Zapadła cisza.
- Tak, to
zdecydowanie farba od Wesley’ów – stwierdziła po chwili.
Anemonia nie
wytrzymała.
- Siadaj! Panno
Sheridan, proszę jeszcze raz wyjść na środek!
Sharon wstała od
stolika. Złapała rozbawiony wzrok Willa. Uciszyła go spojrzeniem.
- Ile razy mam
jeszcze powtarzać, że to nie ja?
- Dopóki się
panna nie przyzna, że to panna!
Sharon uniosła
brwi.
- Przepraszam,
ale nie do końca rozumiem sens pani wypowiedzi.
Dyrektor
Magictime uśmiechnął się pod nosem. McGonagall wyglądała, jakby chciała zrobić
to samo.
- Dobrze. Co
panna robiła wczorajszej nocy?
- Mówiłam już, że
spałam – stwierdziła Sharon.
- Tak, mówiła
panna. Ale nie udowodniła tego. Imiona pańskich współlokatorek?
- Margaret
Dursley… - odpowiedziała niepewnie rudowłosa.
Anemonia
uśmiechnęła się diabolicznie, jakby wpadła na gorący trop.
- I? – spytała ze
złośliwym uśmiechem.
- I Aline Lacroix
– dodała Sharon, z mniejszą werwą.
- Cudownie.
Wzywam na świadka Aline Lacroix! – krzyknęła Anemonia.
Dyrektorzy
zacisnęli usta, starając się nie zaśmiać. Naprawdę żałowali, że nie mogli
przerwać tej farsy. Wyszliby na osoby, które pobłażają łamaniu prawa. Ale w tym
momencie zaczęło to wyglądać jak sąd, w którym Anemonia pozywa każdą żywą
istotę.
- Jesteś pewna,
Elwiro, że nie pomyliłaś się, kupując szampon? – spytał Gregoriew, dyrektor
Durmstrangu. – Siedzimy tu już długo.
Anamonia zgromiła
go spojrzeniem.
- Rozumiem, że
kieszonkowe bagno przypadkiem wypadło mi na podłogę, gdy kładłam się spać, a
pokój od zawsze ma kolory Gryffindoru? Nie, nie… ktoś to zrobił i on zostanie
ukarany. Będziemy tu siedzieć, póki on się nie przyzna.
Wszyscy jęknęli.
- Aline Lacroix,
prosiłam, by panna wyszła na środek!
W rogu
pomieszczenia ktoś się ruszył i wstał.
Aline wyglądała
jak zwykle – miała czarne włosy i złote oczy. Ale przede wszystkim była całkowicie
obojętna na otoczenie.
- Słucham? –
spytała na tyle cicho, na ile mogła, by ją usłyszano.
- Powiedziałam,
żeby wyszła panna na środek!
Aline uniosła
głowę do góry i spełniła polecenie nauczycielki. Z zewnątrz wyglądała na
wyniosłą i oziębłą, ale wewnątrz wszystko w niej krzyczało: „NIE”.
Aline
nienawidziła ludzi. Zwłaszcza Anemoni, która ją do tych ludzi wyciągnęła. Już
lepsza była Sharon, bo ich relacja opierała się na wzajemnym ignorowaniu się.
Aline bardzo ją przez to lubiła. Jedyna potrafiła zrozumieć fakt, że ona nie
chce mieć żadnego związku z otoczeniem.
Stanęła pośrodku
i zamilkła, nie zwracając uwagi na wyczekującą minę Anemoni.
- Czy mogłabyś
łaskawie powiedzieć nam, czy Sharon Sheridan pojawiła się wczoraj w nocy w
pokoju?
Sharon wzięła
niezauważalny wdech.
Aline obrzuciła
Anemonię pogardliwym spojrzeniem.
- Czy ja wyglądam
na kogoś, kogo obchodzi obecność współlokatorki? – spytała zimno.
- Czy ja wyglądam
na kogoś, komu można pyskować?! Zadałam jasne pytanie. Tak, czy nie?
- Nie.
- Nie? Czyli?
- Nie.
Sharon
obserwowała Aline z rosnącą nadzieją. Sam fakt, że dziewczyna nie odpowiedziała
od razu na zadane przez nauczycielkę pytanie sprawiał, że rudowłosa zaczęła w
nią wierzyć. Po prostu… jak ktoś zachowuje się tak wobec Anemoni nie może
sprawić, by ta dostała ofiarę, nie?
Elwira Anemonia
wzięła głęboki wdech i zamknęła oczy. Z zielonymi włosami mogła być ucieleśnieniem Meduzy - z pewnością jej wzrok mógłby zamienić w kamień.
Wycedziła:
- W takim razie
Sharon Sheridan nie pojawiła się wczoraj w nocy w pokoju?
- Nie – odparła Aline,
unosząc głowę.
- Nie, nie
pojawiła się, czy nie, nie nie pojawiła się?
- Zgubiłam się w pani wypowiedzi – odpowiedziała spokojnie Aline.
- Jasna cho…
- Słucham? –
spytała pani Pomfrey, siedząca przy stole z innymi nauczycielami wraz ze swoją
nieodłączną teczką.
- Próbuję dowiedzieć
się czegoś od świadka – wytłumaczyła Anemonia.
Pani Pomfrey
wciąż gromiła ją wzrokiem.
- To deprawowanie
młodzieży – rzekła.
- Przepraszam,
może ja zapytam o coś świadka, jeśli to o moim być albo nie być tu decydujemy? –
spytała Sharon, wychylając się w stronę kobiet tak, że zielono-czerwone włosy
opadły jej na twarz.
Anemonia
zacisnęła tylko usta, co Sharon uznała jako zgodę.
- Czy w nocy spałam
w pokoju? – spytała.
- Tak –
odpowiedziała Aline, nawet nie unosząc kącików ust.
- Widzi pani? –
spytała ruda. – Nawet ona twierdzi, że nie opuszczałam szkoły.
- Czy pofarbowała
sobie włosy? – spytała Anemonia bezsilnie.
- Czy gdyby tego
nie zrobiła, byłyby zielone? – odpowiedziała brunetka.
Od stołu
nauczycieli wstała McGonagall i zmierzyła pannę Sheridan spojrzeniem.
Doskonale
wiedziała, że to ona jest sprawczynią całego zamieszania. Czuła to. Jednak nie
mieli ani jednego dowodu. Jeżeli Anemonia, mistrzyni eliksirów, nie wpadła na pomysł użycia veritaserum, to przecież Minerwa, znająca się na transmutacji, nie mogła o tym choćby pomyśleć. Jeżeli ta dziewczyna wszystko wymyśliła, to
idealnie zamaskowała ślady. Przechytrzyła wszystkich nauczycieli.
McGonagall, w
przeciwieństwie do Aline, pozwoliła sobie na uśmiech.
Przed tą
dziewczyną wielka przyszłość, jeśli zachowa taki mózg.
- Elwiro, a jeśli
tego nie zrobił nikt z tej szkoły? Może to ktoś z Hogwartu? – przeniosła wzrok
z nauczycielki na uczennicę. Spojrzała głęboko w jej dwukolorowe oczy. – Niestety,
możemy się nigdy nie dowiedzieć.
Sharon udało się
wytrzymać spojrzenie, choć widać było, że dyrektorka ma za sobą wiele lat
rzucania go w kierunku różnych osób. I wielką wprawę.
- Koniec
zebrania! – krzyknęła Madame Maxime, która jeszcze przed chwilą sprawiała
wrażenie osoby, która delikatnie przysnęła. Jej głos nie musiał być wspomagany zaklęciem
Sonorus – był wyraźny i donośny. –
Rozejść się!
Sharon wróciła na
miejsce przy stoliku obok przyjaciół. Wokoło wszyscy wstawali, więc panował
niemały tłok.
Podbiegła do niej
Mia wraz ze Stephan i Stephanem.
- Jak udało ci się
przekonać Aline, żeby skłamała…? – spytała cicho.
- Ona nie
skłamała – wyszczerzył się Will. – Powiedziała całą prawdę.
Mia otworzyła
szerzej oczy, a na jej wargi wstąpił delikatny uśmiech. Stephan uśmiechnęła się
diabolicznie.
- Rzeczywiście –
mruknęła. – W końcu nikt nie spytał o wczorajszą noc.
- Kocham cię –
stwierdził Christo, podchodząc, tym razem do Mii. – Naprawdę.
- Nie za dużo
masz tych dziewczyn? – spytał Alex, wstając z Margaret od stołu i łapiąc ją za
rękę.
- Jestem lesbijką
– stwierdziła spokojnie panna Shinydragonfly. – Jawną – dodała w
kierunku białowłosej dziewczyny, która szybko odwróciła wzrok.
- Okej –
stwierdził Will, zmieniając temat i obejmując Sharon ramieniem. – Zasłużyłaś na kawę.
- Na dwie –
poprawiła go rudowłosa.
Powoli stołówka
opustoszała. Została pani Pomfrey, która wyjęła coś ze swojej teczki i podała
to Anemoni. Widocznie darzyła ją niechęcią. Czyżby znały się wcześniej?
Anemonia jeszcze
raz zerknęła ze złością na Sharon.
- Sharon 1,
Anemonia 0 – mruknął James.
- Sharon 3,
Anemonia 0 – poprawił go Will. – Przecież jeszcze diabeł wcielony i sama ta
sytuacja.
- Ciszej –
syknęła Sharon.
Więc stali w
ciszy, nie wiedząc, co powiedzieć. Latająca w kącie pomieszczenia mucha wydała się nagle znacznie głośniejsza, niż by była, gdyby na stołówce ktoś jeszcze się znajdował. Anemonia wyszła, kurczowo trzymając w rękach buteleczkę. Sharon wiedziała, że teraz nie ma szansy otrzymać dobrej oceny z eliksirów. Na szczęście na Owutemach nie ona sprawdza prace.
Nagle Mia coś
jęknęła.
Stephan złapał ją
pod ramiona, żeby nie upadła.
Niewidzącymi oczami patrzyła prosto na Sharon.
- Nie – jęknęła,
tym razem wyraźniej. – Nie – powtórzyła. – Tak, powie tak… tylko jeden?
Nie… to kłamstwo… nie wierz… zmieni się… długa droga… Dlaczego zostawiłaś? …będzie
szukać. Nie wierzy... Nie… - bełkotała, wciąż przenosząc wzrok z Willa na
Christa i Sharon. – Miłość uratuje… dwie identyczne znajdą drogę… Nie! NIE CHCĘ
WIEDZIEĆ! – krzyknęła nagle, zupełnie świadomie.
Zemdlała w
ramionach Stephana.
Pierwsza!
OdpowiedzUsuńNiezmiernie ciesze się z tego rozdziału, przemilcze nawet fakt, że spóźniłaś się z nim troszkę. c:
Ogólnie podoba mi się, może i jest krótki, co nie umniejsza na jego ważności w całym opowiadaniu.
Bałam się tego co może powiedzieć Aline, ale w głębi serduszka czułam, że nie zdradzi Sharon.
W sumie to liczyłam trochę na to, że James z nią chociaż porozmawiać. :<
Ale wszystkiego mieć nie można, to tak jak z Agathą i Alexem. :c
Jestem zaintrygowana (nie wiem czy takie słowo w ogóle istnieje XD) sytuacją z Mią.
Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam serdecznie. Życzę udanego Halloween i mnóstwo weny.
Vinci. ♡
Ja? Spóźniłam? Nigdy.
UsuńTeraz powiem coś ciekawego: TEN ROZDZIAŁ NAPRAWDĘ DUŻO DAJE DO OPOWIADANIA, NAWET JEŚLI TERAZ TEGO NIE WIDAĆ.
Aline zawsze robi na złość osobie, która na nią krzyczy.
Za tydzień pewnie dam dodatek. Więc wiesz. Dowiesz się czegoś o Agathcie.
Mia to moja ukochana postać na równi z Amy i Grzegorzem. Ciekawostka: ona udawała, że nie wie, o co chodzi Anemonii, a w rzeczywistości miała mega zaciesz wewnętrzny :D.
Dzięki i wzajemnie
Okej
Jak ja nienawidzę tej wrednej s...*pani Pomfrey spojrzała wyczekująco na dalszy ciąg wypowiedzi* SUPER NAUCZYCIELKI OCZYWIŚCIE.
OdpowiedzUsuńElwira Anemonia... No zadźgałabym babsko badylem gdybym mogła, ale jednak to tylko postać w opowiadaniu. To mi delikatnie poprawia humor, bo żywej takiej bym nie przetrawiła.
Bardzo rozpaczam nad tym, że rozdział jest bardzo krótki, bo miałam ochotę na więcej...
Powiem tak - przesłuchanie godne podziwu, Sharon wszystkowiedząca i nie dająca sobie w kasze dmuchać. (huehuehue)
Już wspominałam kiedyś, że kocham Willa i może być moim mężem? No! To wciąż tak jest :D
Ogólnie powiem tak, że nie mogę się doczekać o co chodziło Mii, ale zakładam, że to jest w pewien sposób związane z zadaniami do tego turnieju i wyborem między Willem a Christo. Oboje ją kochają z tego co dało się wyczytać i nasza rudozielonowłosa panna będzie miała pod górkę.
Czuje, że wszystkowiedząca Sharon jednak będzie zaskoczona obrotem spraw.
PS. Wiem, piszę bardzo nieskładne komentarze... Może to jej urok, może to Maybelline xDDDDD
Dużo weny!
Buziaczki :*
#Nath
XD.
UsuńPlanowałam napisac jej perspektywę, ale stwierdziłan, że tego nie przetrawię.
Przepraszam, że tak krótko, ale nie chciałam tego przedłużać.
Sharon nigdy nie da się zaskoczyć.
No, może poza jedną sytuacją.
Will jest moim mężem. W końcu po coś go wymyśliłam, nie?
Och, z tą przepowiednią wszyscy się zdziwią ;D.
Dzięki!
Okej
P.s. to Maybelline. Jestem tego pewna.
Hej!
OdpowiedzUsuńPrzeszłabym do rozdziału od razu... Ale nie potrafię! Co do Przeklętego Dziecka, nie wiem czy jestem aż taką fanką Harry'ego że przeczytam wszystko co z nim związane, ale mi się ta książka podobała! Bardzo przypadała mi do gustu jej forma i w ogóle, Scorpius <3333. Tylko te podróże w czasie, teraz ich wszędzie tak dużo... Gdy byłam ze znajomymi w galerii i tylko ją zobaczyłam poleciałam do empika i zakupiłam, kolega mi powiedział że on wiedział że to zrobię xd. Jezuuu jak się rozpisałam :/.
Sharon, jak ja bym cie chciała poznać! W takich momentach ją uwielbiam, jej pewność siebie, zachodząca pod bezczelność xD, pomysłowość i to że wszystko wie! Jest chyba najmniej denerwującą żeńską bohaterką jaką spotkałam, naprawdę. I znowu ten rozlew słodyczy że Will tak dobrze ją zna <3, jak nikt inny. I jeszcze zorganizowanie Sharon jest godne podziwu, tak jak pomysłowość. Ja się będę na nią rozpływała... Szkoda że Grzegorza rozumie tylko James, bo byłby najlepszą swatką EVER. Może Luiza nie widzi tego że tak bardzo sprawia przykrość Aline... Tak długo jak będzie trzymała sie z daleka od Jamesa, to jestem w stanie ją rozumieć. *ALMES FOREVER*. W sumie nie wiem czemu bo ubóstwiam MARGALEX *-* ale chyba potrzebują jakiegoś dramatu w związku. Nie wierzę że to powiedziałam. Christo, Christo, Christo... Wiesz że cię lubię c'nie? Ale bez takich wyznań do Sharon, bo coś przypadkiem może się wydarzyć :). Mia jest specyficzna, ale jest fajnie wykreowaną postacią xD, mam nadzieje że znajdzie sobie jakąś miłą dziewczynę (wiesz o kogo mi chodzi). Zdałam sobie właśnie sprawę że jakbym mogła to bym wszystkim znalazła partnera O.O. I musze być bardziej krytyczna, bo zaraz będę uwielbiać wszystkich bohaterów tego opowiadania xddd.
Pozdrawiam :*
Gwen
Masz rację, Scorpisu był jedyną rzeczą, a raczej osobą, którą tam przetrawiłam.
UsuńJezu, jakby Sharon istniała,to byłaby moją idolką. Wait. Ona jest moją idolką, nawet jeśli nie istnieje.
Wreszcie ktoś ją kocha tak jak ja! Strasznie łatwo, a zarazem trudno ją kierować. Chciałam z niej zrobić zaje... *pani Pomfrey patrzy na mnie spode łba* fajną bohaterkę, która zarazem nie będzie MarySujką (tak, "u" zwykłe!). A to wcale nie jest łatwe.
Tak. Trzeba wymyślić coś, by wszyscy go rozumieli. Chociaż wtedy pewnie Aline wyszłaby za niego, a nie tą osobę, którą dla niej planuję.
Jak przeczytacie o Luizie, to zrozumiecie, że łączy ją z siostrą dużo więcej, niż obie by chciały.
Christo jest fajny! Jezu, gdybym była Sharon, to nie miałabym pojęcia, którego wybrać.
Mia, Grzegorz i Amy to moje osobiste wygrywy postaciowe.
Gwen, zaraz dołączysz do biura matrymonialnego Amy i Grzegorza.
Okej
W końcu doczekałam się zemsty Sharon :D tak jak się spodziewałam jest mistrzowska i te jej w połowie zielone włosy, aż przypomniały mi się moje w połowie fioletowe włosy ^^ To porozumienie między Sharon i Willem i to, że on wie, że ona wie. Przecież oni nie potrzebują do komunikacji ze sobą słów!
OdpowiedzUsuńSprzeczka Alexa z Sharon o trzymaniu tajemnic była całkiem urocza i taka pasująca do ich paczki :D
Wyznania miłosne Christo i zazdrość Willa, jednego z nich Amy na pewno nie polubi :D i mój ulubieniec Grzegorz zakochany w Sharon <3
Przepowiednia jest baaardzo niepokojąca i intrygująca. Ciekawa jaka historia się za nią kryje.
Pozdrawiam
Lome :)
"Zemsta" autorstwa Sharon Sheridan.
UsuńOpinie:
"Czułem się, jakbym oglądał dramat na własne oczy! A główna bohaterka? Gdyby tylko nie była postacią książkową..." - Christo Nikolov
"Mimo, że od początku wiedziałam, jak się skończy, to patrzenie na przebieg akcji sprawiało, że wewnętrznie... (o, on umrze na raka płuc!) chichotałam" - Mia Shinydragonfly
"Choć znam autorkę lepiej niż ktokolwiek inny, ciągle mnie zaskakuje tak samo poczuciem humoru, jak i pewnego rodzaju sadyzmem!" - William Smilenice
"Nieśmieszne" - Anemonia Elwira.
Ta sprzeczka miała nie powstać, ale jakoś tak sama wpadła do rozdziału :D. Nie chciałam jej wypraszać, to niegrzeczne.
Oj, czy Amy polubi, czy nie...
To się okaże.
Jak wyżej XD.
Wzajemnie
Okej
I tak wiem, że Will lubi ten "pewnego rodzaju sadyzm" u Sharon, bez niego nie byłaby taka sama!
UsuńSprzeczka wiedziała co robi, wybierając rozdział do jakiego wpadnie, wpasowała się w niego idealnie :D
Tylko nie mów, że Amy zmieni zdanie i zamiast kibicować Willowi przerzuci się na Christo, to złamałoby mi serca :(
Lome
O Boże! Cóż za karygodne spóźnienie, przepraszam. Ale jestem.
OdpowiedzUsuńAnemonia z zielonymi włosami :") Dochodzenie cudooooo
Ciekawi mnie dlaczego Luiza tak nagle chce pogodzić sie z siostrą...
CO OZNACZA TA PRZEPOWIEDNIA? ZHAKUJE TWOJ KOMPUTER CZY COKOLWIEK NA CZYM PISZESZ, MUAHAHAHAHAHAHAHAHAHA
Ta przepowiednia coś kryje, ALE CO?
Rozdział mega
Pozdrawiam RosalieIris <3
Ja się spóźniam gorzej, spoko :D.
UsuńGrunt, że jesteś.
Czy nagle? Cóż... you will see.
Nawet gdybyś zhakowała, niczego byś się nie dowiedziała. Musiałabyś a lla Hefajstos wyjmujący z głowy Zeusa Atenę walnąć w moją młotkiem, i z niej wydobyć informacje.
Przepowiednia kryje DUŻO.
Okej