Czarodzieje,
Czarownice, a mugole sio!
Zabijecie mnie, ale prędzej czy
później i tak bym to zrobiła, więc lepiej wcześniej.
Otóż zmieniam częstotliwość
dodawania postów.
Owszem, obiecywałam wam, że będą
co tydzień, ale zwyczajnie nie wyrabiam. Piszę wieczorami w weekendy, zamiast poczytać
książkę. Czuję jakąś presję, bo przecież jak nie wstawię, to was zawiodę. Ba! Nie
tylko was, ale i siebie samą!
Więc rozdziały są coraz słabsze,
niektóre słabo wiążą się z fabułą. Nie mówię, że są strasznie złe. Ale nie są
najlepsze. Gdybym miała więcej czasu na ich dopracowanie z pewnością bardziej
by wam się podobały. Z dzisiejszego jestem niezadowolona.
Więc oficjalnie mówię, że od dnia
dzisiejszego wpisy na blogu pojawiać się będą co dwa tygodnie. Skorzystacie na
tym i wy, i ja. Nie mówię, że przez dwa tygodnie pod rząd nic się nie pojawi.
Takie sytuacje mogą się zdarzać. Ale pytam się szczerze – czy wolicie, bym
mówiła, że posty będą co tydzień i wstawiała w efekcie co dwa, czy mówiła, że
wstawiam co dwa i czasem wstawiała co tydzień? Ja osobiście uważam, że te druga
opcja jest sensowniejsza.
To tyle z ważnych ogłoszeń.
Pytanie numer dwa ponownie
dotyczy dodatku, choć pojawiło się przecież tydzień temu. Na razie na
dwie perspektywy wybrałam Luizę i Agathę. Kogo jeszcze chcielibyście poznać? Bo pozostali bohaterowie wymienieni byli tylko raz, a ja nie mogę się zdecydować.
Cóż, z pytań to tyle. Jestem
prawie pewna, że przy kolejnym rozdziale dobiję do 200 stron w Wordzie. Nie
wierzę.
Cóż, przyjemnego czytania!
Pozdrawiam
Okej
* * *
Alex myślał, że
plotki w Hogwarcie roznoszą się szybko.
Rzecz jasna,
dopóki nie przybył do Magictime i nie zrozumiał prawdziwego znaczenia tego
słowa.
W jego definicji
zdecydowanie pojawia się coś o prędkości, z jaką informacje roznoszą się w tej
ceglanej szkole.
Po mniej więcej
pięciu minutach od najlepszej chwili w jego życiu (tak! Lepszej nawet od
momentu w którym dowiedział się o istnieniu czekolady!) cała szkoła o niej
wiedziała.
Cała.
Alex był pewny,
że drzwi też.
Mimo to zupełnie
nie przeszkadzały mu ukradkowe zerknięcia, rzucane przez zainteresowanych
uczniów, szepty, a nawet rozwścieczone spojrzenia dziewczyn, które mijał na
korytarzu.
Trzymał Margaret
za rękę i myślał, że zaraz umrze ze szczęścia. Margaret wyglądała, jakby czuła
to samo.
„Pocałowałem ją.
O Merlinie. Nie wierzę. Udało się. Ona też mnie pocałowała. O Merlinie. Chyba
ją kocham. Jak ona pięknie wygląda…” – tak mniej więcej wyglądały jego myśli…
albo wyglądałyby, gdyby je posiadał, rzecz jasna. Wtedy chyba niezbyt był w
stanie myśleć cokolwiek innego poza „O Merlinie”.
U Margaret rzecz
się miała zgoła inaczej.
„Jeżeli to sen,
to proszę, niech przy drzwiach do pokoju stanie Sharon z piłą mechaniczną i
zabija każdego, kto zechce mnie obudzić. A jeżeli to nie jest sen… nie, to z
pewnością jest sen, przecież rzeczywistość nie może być tak cudowna. Ale Sharon
może być bez piły mechanicznej. Wystarczy jej różdżka. W końcu hałas z piły
mógłby mnie obudzić. A jeżeli to by się stało to zabiłabym ją używając tego
samego narzędzia. Swoją drogą może udałoby mi się jakoś uzyskać wywar żywej
śmierci, bym śniła to na wieki? No, ale przecież nie mogę się obudzić by go
zdobyć, bo to by oznaczało przestanie spania, a to równałoby się końcem tego
snu. Ale jeśli to jest sen to czemu wciąż czuję mrowienie warg, a uścisk jego
ręki jest taki… prawdziwy? Chyba gdzieś kiedyś czytałam o takim rodzaju snów…
czyżby zwały się one spełnieniem marzeń w rzeczywistości? Nie... Ale jeśli to
jest sen, to…”
- Alex,
uszczypnij mnie – odezwała się blondynka do chłopaka idącego zaraz obok niej.
Chłopak był
właśnie przy tysiąc trzysta czterdziestym siódmym „O Merlinie”, ale zdołał się
uśmiechnąć i odpowiedzieć:
- Nie.
Margaret
przystanęła i obrzuciła go zainteresowanym spojrzeniem.
- Jeśli to byłby
sen, to by się zgodził… więc to może być… o kurde, a co jeśli to rzeczywistość?
– mruknęła, otwierając szeroko oczy.
Alex niezbyt
zrozumiał o co jej chodzi, ale poczuł nagle przemożną chęć pocałowania jej.
Ponownie. I ponownie.
Z pokoju obok
wyszedł jakiś chłopak. Gdy ich zauważył, od razu do tego pokoju wrócił.
- To nie jest sen
– uśmiechnął się, patrząc jej w oczy.
- To nie jest sen
– powtórzyła zamurowana Maggie, patrząc głęboko w jego błękitne oczy, na które
opadały blond włosy.
„Krótkie prawo
czarodziejów może zaczekać” – pomyślała dziewczyna, choć nie była pewna, czy
tylko pomyślała. Odpowiedź Alexa nie pomogła jej tego stwierdzić.
- Dokładnie.
Stanął
naprzeciwko niej i ją pocałował.
Miała takie
miękkie wargi. I pachniała cynamonem. I wanilią.
- Alex.
- Hmm?
- Ja zaraz
zemdleję – stwierdziła dziewczyna i osunęła się w jego ramiona.
─────────────────────────────────────────────────────
Czyli to był powód, dla którego biegł jakby go
łapaczki gonili… -
stwierdził wąż Grzegorz, gdy zauważył Alexa i Maggie, trzymających się za ręce
przy podchodzeniu do stolika.
James nie
odpowiedział. Po pierwsze, do tej pory siedział przy stoliku jako jedyny, więc
gadanie z wężem wydawało się być nieodpowiednie, zwłaszcza, że otaczali go ze
wszystkich stron inni uczniowie, którzy mogliby to wziąć za przejaw którejś z
chorób psychicznych. Po drugie, przyjaciele jeszcze nie wiedzieli o istnieniu
jego nowego przyjaciela w postaci węża zbożowego, a on jakoś nigdy nie kłopotał
się ze sprawdzeniem, czy któreś z nich nie ma przypadkiem ukrytej fobii.
Para, bo tak od
tego dnia zaczęto nazywać Margaret i Alexa, usiadła przy stole, wciąż trzymając
się za ręce. James poczuł się bardzo dziwnie. Niezbyt wiedział, co powiedzieć.
Na szczęście dość
szybko, znaczy się dokładnie trzy sekundy później, przy stole znalazła się
Sharon, która z uśmiechem spojrzała najpierw na Alexa i Margaret, a potem na
Jamesa, po czym wyciągnęła w jego kierunku rękę z miną pełną oczekiwania.
Okularnik,
przygotowany na taki obrót spraw, pogrzebał chwilę w kieszeniach i wydobył z
nich trzy galeony, które wręczył dziewczynie.
Ruda usiadła przy
stole, ignorując nic nie rozumiejące spojrzenia blondynki i blondyna.
- Założyliście
się – stwierdził oczywistość Alex.
Sharon
uśmiechnęła się niewinnie i wzruszyła ramionami, patrząc się w sufit.
- Może.
Alex uniósł brwi.
Czerwonowłosa
parsknęła.
- Cóż. Wczoraj,
po ognisku, poszłam do Jamesa i spytałam się czy przyjmuje zakład. I jakoś tak
wyszło, że wygrałam.
Margaret również
uniosła brwi, więc para siedziała teraz z takimi samymi minami, co wyglądało
dość komicznie.
- Acha. I to nie
ma żadnego związku z tym, że Alex mnie pocałował?
Powiedziała to
bez zająknięcia, co zdziwiło wszystkich.
- Tego nie
powiedziała – wyszczerzył się James, który po przybyciu Sharon nagle zdał sobie
sprawę, że fakt, iż ta dwójka jest teraz razem, niczego nie zmienia. Po prostu
wreszcie nie będzie tych ukradkowych spojrzeń, tylko jawne trzymanie się za
ręce, co chyba jest trochę lepsze.
- Czemu mam
wrażenie, że doszło tu do przekazania pieniędzy, tylko bez mojej wiedzy? –
spytał Will, który chwilę temu pojawił się przy stole, zerkając znacząco na Sharon.
Chociaż nie…
ukradkowe spojrzenia nadal będą, ale teraz w wykonaniu innych osób.
- Eee… -
odpowiedziała elokwentnie Sharon, co nie zdarzało jej się często, po czym
wyjęła z kieszeni dwie z monet, które dostała od Jamesa i oddała je Willowi.
- Dobra, co tu
się dzieje? – spytali jednocześnie Alex i Maggie, po czym zarumienili się
oboje, co wyglądało dość zabawnie.
Will usiadł przy
stole i przyjrzał im się, jakby nic nie rozumiejąc i celowo przedłużając ciszę. Po chwili uśmiechnął się.
- Sharon założyła
się z Jamesem, że Alex pocałuje cię jeszcze dzisiaj – zwrócił się do Maggie. - James
obstawiał, że będzie to jutro, bo Alex jest idiotą.
Blondyn rzucił
urażone spojrzenie czarnowłosemu, a tamten wzruszył ramionami z niewinną miną.
- Za to ja się
założyłem z Sharon, że stanie się to jeszcze przed obiadem – skończył Will.
Chłopak
demonstracyjnie schował pieniądze do kieszeni, uśmiechając się i rzucając
rozbawione spojrzenie naburmuszonej Sharon, która jednak po chwili udawania też
się do niego uśmiechnęła.
Czemu mi to pszszszypomina ssscenę z Mulan? – spytał
Grzegorz, unosząc łepek i patrząc na Jamesa. Gdyby miał brwi, pewnie też by je
uniósł.
Okularnik
przewrócił oczami nawet nie chcąc się zastanawiać, skąd wąż zna ten film, skoro
on, James, zobaczył go tylko dzięki Sharon, która pewnego razu postanowiła
zaśpiewać „Zrobię mężczyzn z was” do niego, Willa i Alexa. A potem kazała im
robić pompki. Byli w pierwszej klasie i jakoś nie przyszło im do głowy, że mogą
odmówić.
- Acha –
stwierdził Alex. – Czyli wy nawet nie myśleliście, że to się może nie wydarzyć?
Że, no nie wiem, nie odważyłbym się?
- Jesteś idiotą,
ale nie aż takim – stwierdziła spokojnie Sharon, na sekundę przed tym, jak
zdążył powiedzieć to James.
Alex i Margaret
wymienili znaczące spojrzenia.
- Super jest mieć
przyjaciół. Nawet, kurde, nie gratulują – mruknął Alex do dziewczyny, a ona
zachichotała i mocniej ścisnęła jego rękę.
Pomyślał, że to
jednak dużo lepsze od gratulacji. Bał się, jak oni to przyjmą, a wyszło na to,
że nawet ich nie zaskoczył. Nie zdziwił by się, gdyby cały wczorajszy wieczór
był tak zaplanowany, by tylko on i Mag byli na ognisku.
- Swoją drogą,
fajna bransoletka, James – zwróciła się Sharon do okularnika, kończąc temat
związku jej przyjaciół, jakby był czymś oczywistym.
Ssspossstrzegawcza jessst, ssskubana… - stwierdził
Grzegorz.
- Na Merlina,
masz węża na nadgarstku! – stwierdziła z przerażeniem Maggie.
Ta teszszsz, Szszszczurza mać… - dodał
sarkastycznie wąż.
- Tak. Eee… -
zaczął James, ale niezbyt wiedział, o powiedzieć.
Powiedz, że jessstem wąszszsz Grzegoszszsz. Opowiedz
jak sssię poznaliśśśmy… takie tam – podpowiedziało zwierzę.
- Wiem, co mam
powiedzieć – skarcił go James.
- Eee… czemu
syczysz? – spytał Alex, po czym przypomniał sobie plotki o wężoustości Harry'ego
Pottera. Jeżeli ojciec Jamesa mógł gadać z tymi gadami, to czemu jego syn nie?
Choć interesujące jest to, czemu wcześniej im tego nie powiedział. - Znaczy
się… co syczysz?
- Mówiłem mu, że
chcę go teraz wam przedstawić i by się nie bał – powiedział brunet, który
zauważył szansę w tym, że oni nie rozumieją języka węży. Może udawać, że wcale
nie jest takim idiotą, jakim w rzeczywistości jest.
Kłamczuch.
- Nie wygląda na
przestraszonego – Sharon jak zawsze wszystkiego się domyśliła.
- Węże różnie
okazują strach.
Mówiszszsz, jakbyśśś sssię na nasss znał. A
musssiałeśśś iśśść do tego lwa w ludzkiej ssskórze, by sssię ssspytać…
- Zamknij się – poprosił James.
- Możesz to
tłumaczyć, James? Tak się składa, że my nie mówimy po wężowemu – uśmiechnął się
Will.
- Mówiłem mu,
żeby się nie bał.
- Dziwne, bo
podobno mówiłeś to ostatnio, a żadne z „słów” – Sharon zrobiła cudzysłów
palcami. – Nie powtórzyło się.
- Wężowy jest
dziwnym językiem – usprawiedliwił się chłopak.
- Poza tym to
brzmiało bardziej jak „zamknij się” – dodał Will.
Posiadanie
inteligentnych i spostrzegawczych przyjaciół miało też swoje słabe strony.
- W każdym razie
on ma na imię Grzegorz i cieszy się, że was może poznać.
Tego nie powiedziałem.
- Przepraszam…
BARDZO się cieszy, że was może poznać – poprawił się James.
Czemu tak zgryźliwie? Jessstem twoim
pszszszyjacielem.
- Oni też są moimi przyjaciółmi.
A, trzeba było tak od razu. Mają szszszczury?
- Nie przekażę im tego.
Czemu?
- Bo mnie wezmą za wariata.
Juszszsz cię za takiego mają. To twoi
pszszszyjaciele.
- Rozumiem, że to dla ciebie synonimy?
Gdybym wiedział, co to znaczy, pewnie powiedziałbym
„tak”.
- Nie denerwuj mnie.
Ssspytaj sssię, czy mają szszszczury. Mogą być
nietoperze.
Pozostali
przyglądali się tej konwersacji z rozszerzającymi się coraz bardziej oczami.
Nic nie rozumieli, ale wyglądała na zażartą.
A Margaret wciąż
patrzyła na węża z przerażeniem.
Wreszcie James
wzniósł oczy do nieba i powiedział:
- Grzegorz się
pyta, czy macie szczury.
- Nie –
stwierdziła Sharon. – Ale w pokoju mam mysz. Chcesz? – zwróciła się do węża.
Wyjdź za nią.
- Powiedział, że
chętnie.
Powiedziałem, że maszszsz za nią wyjśśść. Zapomnij o
tej blondynce. To jessst kobieta marzeń.
- To po obiedzie
przyjdź do pokoju, dobra?
- Sharon, wiem,
że to dziwne pytanie, ale… - zaczął Will. - … ale po co ci martwe myszy?
- Will, sowy też
się czymś żywią.
- Nie wystarczy
ziarno? – dopytał chłopak.
- Myszy są
bardziej sycące – odparła ruda, jakby to była wiedza, którą każdy powinien
posiadać, a Grzegorz zamruczał zgodnie.
- Ty nie masz
sowy – stwierdził Will.
- To prawda.
- Więc… po co ci
martwe myszy?
- Bym mogła je
dawać tym sowom, które wysyłam z listami do mamy – Sharon przewróciła oczami.
- Nie mogłaś tak
od razu?
- Twoja mina była
zbyt piękna, przepraszam.
James pomyślał,
że jego przyjaciele bywają inteligentni, ale nie zawsze.
─────────────────────────────────────────────────────
Alex wyznał
miłość Maggie.
Super.
„Amy mnie zabije”
– pomyślał Will. – „Swoją drogą ciekawe, co u niej?”
Nie chodziło,
rzecz jasna, o to, że Will martwił się, że nie powiedział o tym Sharon tylko ze
względu na Amy. Sam strasznie chciałby być w tej samej sytuacji, co Alex – już
po całym zajściu, szczęśliwy i trzymający za rękę ukochaną dziewczynę.
„Czemu to nie
jest takie proste?” – pomyślał gorzko, gdy do ich stolika przysiadł się
Christo, by pogratulować Alexowi i Maggie. W efekcie został na tym wolnym
miejscu. Siedział przy lewej ręce Sharon, Will za to zajmował miejsce po
prawicy.
Chłopak zajmował całą uwagę rudej.
- Dziś losowanie
– stwierdził nagle Christo z entuzjazmem. – Nie mogę się doczekać. Ciekawe,
jakie będzie to pierwsze zadanie?
Zanim ktokolwiek
zdążył mu odpowiedzieć, na podium wstąpił dyrektor Magictime, a jego głos
potoczył się po Sali:
- Witajcie moi
drodzy! Jak zapewne wszyscy wiedzą, to właśnie dziś odbędzie się losowanie do
pierwszego zadania w turnieju!
Rozległy się
oklaski. To była dobra wiadomość, choć każdy o niej wiedział.
- W takim razie
bez zbędnego przedłużania… Czaro, wybieraj!
Dyrektor podszedł
do artefaktu, a płomienie wewnątrz niego, do tej pory biało-niebieskie,
zmieniły kolor na czerwony.
Na Sali zapadła
cisza.
Nagle z płomieni,
z cichym świstem, w górę wyleciała delikatnie nadpalona karteczka. Dyrektor
złapał ją w locie z taką wprawą, że parę osób zaczęło podejrzewać, iż w
młodości był szukającym.
(Tak na
marginesie – mieli rację.)
- Reprezentantem
Drumstrangu zostaje…
Mężczyzna
zawiesił głos, by zbudować napięcie. Na Sali zapadła cisza, jak makiem zasiał.
Dlatego wszyscy
usłyszeli głos dziewczyny w ręcznie farbowanej sukience.
- Dimityr Sokołow
– stwierdziła Mia spokojnie.
Oczy zebranych zwróciły się na nią, a ona zdała sobie sprawę z tego, że powiedziała to
troszeczkę za głośno.
To, co wcześniej
uznano za ciszę było niczym w porównaniu do tego, co teraz zapadło na Sali.
- Ups… - jęknęła
Mia, schylając się do stołu i marząc o tym, by zapaść się pod ziemię.
Dyrektor
Magictime pierwszy odzyskał rezon.
- Sokołow
Dimityr! - krzyknął, jakby Mia wcale tego przed chwilą nie powiedziała.
Chłopak, o którym
była mowa, był bardzo wysoki, bardzo napakowany i przypominał niedźwiedzia w
takim samym stopniu, w jakim Magnus przypominał lwa. Miał kasztanowe włosy, ale
pomimo wielkiej postury nie wyglądał na typowego osiłka, miał bowiem bystre
spojrzenie.
Rozległy się
brawa, gdy chłopak z uśmiechem wstał i się ukłonił.
- Niedźwiedź w
pierwszym zadaniu? – mruknął Christo niedowierzając. – To kto będzie w czwartym?
Pozostali nie
skomentowali, choć mina Christa trochę ich zaniepokoiła. Skoro zwany
Niedźwiedziem chłopak był przez wszystkich uczniów Durmstrangu uważany za kogoś
najlepszego, to kto z Hogwartu mógłby się z nim mierzyć?
- Kto zostanie
twoim sekundantem? – dopytał dyrektor Magictime.
- Stefan Sokołow
– odpowiedział chłopak krótko.
- To było do
przewidzenia – uznał Christo. – Oni są prawie nierozłączni.
- Oni?
- Niedźwiedź i
Sokół, jego młodszy o rok brat. Ten chudy, co siedział obok niego.
Stefan był bardzo
podobny do Dimityra. Jedyne, co ich różniło, to ilość mięśni. Sokół przypominał
z postury raczej Willa.
- Doskonale –
podsumował dyrektor. – Teraz czas na reprezentanta Beauxbatons!
Ogień w Czarze
ponownie zmienił swój kolor na czerwony i wypluł nadpaloną karteczkę.
Zapadła cisza i
wszyscy mimowolnie zwrócili się ku Mii, która z uwagą oglądała swoje paznokcie.
- Zostaje nim
Boulot Valerien!
Rozległy się
brawa, choć zdecydowanie mniej entuzjastyczne niż te dla Niedźwiedzia.
Chłopak, bo to
był zdecydowanie chłopak, przypominał trochę goryla. Swoją drogą ciekawe, że
wszyscy dotychczas wybrani reprezentanci mają jakieś związki ze zwierzętami.
Jak jego poprzednik był umięśniony i raczej duży. Czara miała najwyraźniej swój
typ.
- Kto zostanie
sekundantem?
Valerien
rozejrzał się wśród swoich kolegów i w efekcie wybrał kogoś o imieniu Abel.
- Czas na
reprezentanta Hogwartu! – zakrzyknął entuzjastycznie dyrektor.
Kolejna Karteczka
wyleciała z płomieni.
- Jackson
Charles!
Starszy o rok
prefekt Gryffindoru o szerokich barach był przyjaciołom doskonale znany.
Całkiem przystojnej twarzy nie zmieniał nawet złamany nos, który tak często był
komentowany przez Anemonię. Uczniowie Hogwartu odetchnęli z ulgą. Charles
zdecydowanie nadawał się na reprezentanta, mógł rywalizować z każdym z
pozostałych.
Brawa zalały
salę.
- Sekundant?
- Aurora Ladyfox!
– odpowiedział chłopak imieniem swojej dziewczyny, którą kiedyś uratował przed
gwałtem.
Dziewczyna
uśmiechnęła się do niego promiennie.
- I wreszcie
nadszedł czas na reprezentanta Magictime!
Kolejna złapana
przez dyrektora karteczka.
- Radiation John!
Brawa były dość
małe, gdy chłopak w czarnej, skórzanej kurtce wstał. To był ten z tatuażem.
Miał wygolone po bokach włosy w bordowym kolorze i kolczyk w lewym uchu. Ze
wszystkich reprezentantów był najmłodszy, jak również najsmuklejszy, choć jego
sylwetka również była umięśniona.
- Julian Wide –
powiedział, zanim dyrektor zdążył spytać o sekundanta.
Siedzący obok
niego chłopak z prawie taką samą fryzurą, tylko blond, przybił mu piątkę.
- To tyle!
Reprezentanci do pierwszego zadania zostali wybrani! A teraz życzę wam
smacznego posiłku!
Na stołach
pojawiły się półmiski z jedzeniem.
Od razu rozległy
się rozmowy.
- Przepraszam
bardzo – odezwała się Sharon. – Cy ten płonący puchar właśnie zdyskryminował kobiety?
─────────────────────────────────────────────────────
Aline siedziała
spokojnie na łóżku i nie-rysowała, co jej się zdarzało bardzo rzadko.
Czytała.
Co jej się
zdarzało często.
Na uszach jak
zwykle miała słuchawki, które bardzo ładnie tłumiły dźwięki z pokoju zza ściany,
w którym ktoś chyba kogoś oskarżał o zdradę.
Bogu dzięki, że
nie musiała tego słuchać.
Nie poszła
dzisiaj na obiad. W ogóle nie czuła głodu, a doskonale wiedziała, że będzie
głośno z powodu losowania reprezentantów do tego beznadziejnego turnieju, który
nie ma nawet wytyczonej nagrody. Albo ma, ale Aline o niej nie słyszała. Na
jedno wychodzi.
Przeczytała
jeszcze jedną stronę i zamknęła książkę, po czym położyła się na plecach i
spojrzała w sufit.
Jej życie było
potwornie nudne. Ciągle to samo. Przeżycie lekcji, rysowanie i nic więcej. Nie
miała pojęcia, jak to zmienić.
Gdzieś z tyłu jej
głowy pojawiła się myśl, której Aline nie chciała dopuścić do głosu.
„Nie” –
pomyślała. – „Nie, bo kolejny ból tego typu mnie zabije. Lepiej zostać samemu.”
Zamknęła oczy,
ale łzy nawet nic chciały popłynąć.
Odetchnęła
głęboko.
Drzwi do pokoju
otworzyły się głośno.
„Super” –
pomyślała niemal płaczliwie Aline. – „Moje współlokatorki wróciły. Tylko tego
brakowało”.
- Czekaj chwilę,
poszukam tej myszy – usłyszała głos Sharon, a po chwili ktoś zaczął przerzucać jakieś
rzeczy.
- Wydaje mi się,
że on cię pokochał – stwierdziła druga osoba, która weszła do pokoju. Aline
bezbłędnie poznała po głosie.
James.
Dziewczyna nie miała
pojęcia, czemu zrobiło jej się gorąco.
- Nie dziwię mu
się.
- Ja do tej pory
nie znalazłem żadnych myszy – powiedział chłopak.
- W sklepach dla
zwierząt są.
- Domyśliłem się.
Ale poznałem go dopiero dzisiaj, nie miałem czasu, by się tam wybrać.
Ta rozmowa była
bardzo dziwna. Aline nie chciała dociekać, czego dotyczyła.
Po chwili ciszy usłyszała
głos Sharon.
- Masz – coś mu
podała. - I… mam pytanie, James. Pożyczyłbyś mi na dzisiejszą noc Pelerynę?
- Eee… - zaczął
chłopak ze zdziwieniem w głosie. – Nie chcę wyjść na nachalnego, ale… po co ci?
Sharon
westchnęła.
- Słuchaj, ujmę
to tak: mam cudowny plan odnośnie jednej osoby. Niestety, nie mam zamiaru
powiedzieć o nim nikomu, bo jak nie wypali, to wszyscy będą zawiedzeni. Ale
powiem ci, że warto będzie. Jutro byś się wszystkiego dowiedział i nie żałował
byś.
Zapadła cisza.
- Chyba ci wierzę
– odpowiedział James, a Aline niemal usłyszała, jak się uśmiecha. – No to chodź.
Oboje wyszli z
pokoju, a drzwi się zatrzasnęły.
Czarnowłosa wreszcie
została sama.
Uniosła się i
złapała szkicownik, gdyż naszła ją chęć na narysowanie czegoś.
„O czym oni
mówili? Kogo dziś poznał James i co to ma wspólnego z myszami?” – myślała Aline,
a na kartce zaczęły pojawiać się kreski. – „I czemu mam wrażenie, że Sharon
dziś nie wróci na noc?”
Gdy skończyła
rysować, na kartce znalazł się pozornie niedbały szkic jej
ulubionego zwierzęcia.
Węża.
I rysunek Margaret w w tym samym stylu co wcześniejsza Amy. Mam jeszcze gotowego Willa i Sharon :D. Swoją drogą pamiętacie te czasy, gdy Maggie była plastikiem? |
Aline&James Forever ever ever
OdpowiedzUsuńoni są sobie przeznaczeni( Mija ci powie )
i Alex i Maggie jak słodko same pary...
Will weź się w garść człowieku !
Ap ropo początku kochana ty masz pisać dla przyjemności a nie na siłę. Jestem ci wdzięczna jak pewnie wszyscy, że starasz się dodawać rozdziały regularnie ale nic na siłę!!!
poczekaj na wenę a my poczekamy z tobą.
Co do dodatku ponawiam prośbę o Stephan, Thomasa i Michaela
No to chyba tyle
weny
Orzełek
Cieszę się, że rozumiesz. Jak mówiłam, czasem mogę dodać rozdział wcześniej, ale lepiej byście byli przygotowani na najgorsze :D.
UsuńHeh. Will się weźmie w garść. Heh.
Ale jest jeszcze Christo.
Zobaczę coś z tą trójką. Może na coś wpadnę.
Dzięki
Okej
Aline i James! <3 Suuper!! Maggie i Alex, zostawię ten wątek lepiej bez komentarza! Gdzie Agatha?! Wiem, że pojawi się w tym czymś (za cholerę nie pamiętam jak to nazwałaś XD), ale i tak za mało jej w rozdziałach! Ogólnie nie mogę doczekać się poznania bliżej historii Aline! Rozdział bardzo mi się podoba! Pozdrawiam serdecznie i życzę duuużo weny! Nie pisz na siłę, będziemy czekać tyle ile będzie trzeba! ♡
OdpowiedzUsuńVinci.
Dzięki za zrozumienie :D. Choć pewnie nie wszyscy to zrozumieli, tak mało komentarzy :D.
UsuńAgatha... cóż,mam nadzieję, że w dodatku uda mi się wszystko wyjaśnić. Historia Aline ma bardzo duży związek z historią Luizy. To bliźniaczki. Więc ten dodatek jest też ważny.
Okej
Hej!
OdpowiedzUsuńJa osobiście nie wymagam rozdziałów często i każde będę czytać, no ale rozumiesz im częściej tym lepiej xd. Ale niczego nie narzucam w końcu to ty jesteś autorem i ty ustalasz zasady xDDD.
James i Aline. Oni mają wspólną przyszłość, widzę to...(wróżbita ******). A tak na serio to MIŁO by było gdyby kiedyś coś tam... No wiesz B). Grzegorz rozwala system. Powaga. Ale James i Sharon? Grzegorz, serio? Dobrze że Will nie słyszał... Hah też bym nie pomyślała żeby sprzeciwić sie Sharon. A jak już w temacie piosenek polecam "gdzie ci mężczyźni?", przed przesłuchaniem mówię że puszczał to mój pan od polskiego na dzień chłopaka. Ta też sie zastanawiam CZEMU? Maggie też jeszcze nie wierzę że moje marzenia sie spełniły <333. MARGALEX. Wreszcie razem. Na zawsze(mam nadzieje)! Huh też bym postawiła na to że Alex tak szybko jej nie pocałuje, ale widać że musze bardziej wierzyć w ludzi! Jestem oburzona bezczelnym zachowaniem czary! Żeby żadnej laski nie było? Może w następnym zadaniu będą same dziewczyny? Mia rozwala system w ten sam sposób co Grzegorz! Znalazłam nową platoniczną miłość! John Radiation! A moim nowym BFF Julian Wide! To piękne imię mnie prześladuje... Znowu Julian Blackthorn mi się przypomina i chyba będę płakać :'(.
Pozdrawiam :*
Gwen
PS.
Mam rozkminy czy przeszkadza ci jak wplatam informacje z mojego życia? Bo ostatnio zauważyłam że robię to całkiem często... No daj znać czy ci to przeszkadza ;)
Dzięki za zrozumienie :D.
UsuńJames i Aline ledwoze sobą rozmawiają, a ślub i tak jest już planowany.
Grzegorz jest gościem.
Do serca mężczyzny najbliżej przez żołądek :D. Sharon wiedziała jak sobie zaskarbić względy węża :D.
Tak, sprzeciwianie się Sharon kończy się źle.
Chyba znam tę piosenkę :D. Ale "I need a Hero" podobnie przypadło mi do gustu.
Margalex. Ta nazwa shipu jest naprawdę fajna.
O jezu, zobaczyłam Amy.
Cóż, gdyby nie Magnus to James by wygrał :D. Miałam wcześniej plany odnośnie tygodnia potem :D.
Czara ma określony typ :P. Zobaczymy jak będzie z następnym zadaniem.
Mia to moja ulubiona postać. Nie wiem czy to o niej nie powinnam zrobić dodatku :D.
Julian Blackthorn <3. A John się pojawi jeszcze ciekawiej :D.
Okej
p.s. zupełnie mi nie przeszkadza. Lubię poznawać czytelników :D.
Wewnętrzne monologi Alexa i Margaret są świetne! Tak samo wszystko wiedzące drzwi.
OdpowiedzUsuńGrzegorz <3 ! Mój ulubiony wąż. A skoro już o wężach mowa, to pewnie jest to przypadek, że Aline je lubi? :D
"Wyjdź za nią." Swat Grzegorz? Tylko połowa pary powinna być inna ;)
Dwa tygodnie czekania to będzie męka, ale za to jaka radocha z czytania jak rozdział się już pojawi!
A teraz najważniejsze pytanie: O jaką scenę z Mulan chodzi? Bo zastanawiam się nad tym i nie daje mi to spokoju. Właśnie wpadło mi do głowy, że Grzegorz to dla Jamesa taki Mushu.
Dużo weny i zadowolenia z rodziałów
Pozdrawiam Lome
P.S. Aline poznaje Jamesa po głosie i robi jej się ciepło na sam jego dźwięk toż to przeznaczenie!
P.S. 1 Amy i Grzegorz mogliby założyć jakieś biuro matrymonialne w Hogwarcie.
XD. Strasznie się cieszę.
UsuńNo nie wiem... Czy przypadek czy nie... to się okaże...
Grzegorz myśli żołądkiem. Jak ktoś ma zdechłe myszy to jest najlepszym kandydatem na kochanka.
Oj już jutro będzie. Poza tym, jak mówiłam, postaram się dodawać częściej...
Chodzi o scenę z drugiej części Mulan, gdy przyjechał Shang i oświadczył się jej. Babka stwierdziła, że wygrała zakład, bo oświadczył się jeszcze dziś, a ojciec, że tak właściwie to nie, bo on obstawiał, że zrobi to jeszcze przed południem.
Grzegorz Mushu? O Merlinie. Tak.
Dzięki
Okej
P.S. XD.
P.S. 1 Kurde, jak wy zgadujecie dalszą treść...
Teraz pamiętam! Pamiętam też jak ojciec Mulan powiedział, że zakłady z jego matką to nie hazard tylko inwestycja. W każdym razie taki był sens :D Czyli w Hogwarcie będzie biuro matrymonialne ^^ już się nie mogę doczekać. Jutro zamiast skupiać się na wykładach, będę zerkać czy pojawił się już nowy rozdział, zapowiada się długi dzień :)
UsuńLome
20 yr old Programmer Analyst I Alia Gallo, hailing from McBride enjoys watching movies like Divine Horsemen: The Living Gods of Haiti and Community. Took a trip to Gusuku Sites and Related Properties of the Kingdom of Ryukyu and drives a Ferrari 250 LWB California Spider Competizione. sprawdz moje zrodlo
OdpowiedzUsuń