Czarodzieje,
Czarownice oraz wszyscy, którzy będą wrzeszczeć po tym rozdziale ta jak ja, gdy
go skończyłam!
W efekcie wstawiam tylko rozdział,
zupełnie wbrew ankiecie, którą zrobiłam w kolumnie.
Nacieszcie się tym rozdziałem (ma
jedenaście stron!).
A macie się czym nacieszyć.
Nie chcę wam spoilerować, ale:
Grzegorz <3.
Ostatnia scena <3.
<3 – wyraża więcej niż
Rafaello.
No, w każdym razie, liczę na dużo
komentarzy i... niespodzianka chyba jednak będzie za tydzień zamiast rozdziału,
bo nie zdążę napisać (#urodzinyrodziny), a wiem, jak bardzo lubicie zabijać
autorów.
Ale wracamy do tradycji punktów
dla domu (nie zapominajcie pisać, który jest wasz, bo ze względu na to, że
tradycję przerwałam, już zupełnie nie pamiętam, kto jest kim):
Gdybyście
musieli stworzyć horkruks, co by nim zostało?
Pytanie za 5 punktów, dla osób
komentujących po raz pierwszy będzie 10!
(To wcale nie jest przekupstwo,
nie…)
Pozdrawiam
Okej
P.s. Swoją drogą… nigdy dotąd nie
myślałam nad tym, czy autorzy też się jarają, pisząc swoje książki. Ale teraz
już wiem.
* * *
- Witajcie,
uczniowie wszystkich magicznych szkół! – odezwał się Magnus, gdy tylko wszyscy
weszli do klasy.
Uczniowie
Hogwartu od razu zorientowali się, że coś jest nie tak. Albo raczej… że
wszystko jest dokładnie tak.
Bowiem wszystkie
ławki i krzesła odstawione zostały na boki, a środek klasy lśnił pustką, co
oznaczało tylko i wyłącznie jedno:
Dziś będzie
lekcja z zaklęciami.
Christo, stojący
tuż za Sharon wyszeptał jej prosto do ucha:
- O co chodzi?
Sharon przewróciła
oczami.
- Posłuchaj, a
się dowiesz.
Magnus poprawił
włosy, które jak zwykle sięgały mu do podbródka. Czarne szaty jak zwykle
podkreślały ich jasny kolor. Gdyby lew mógł być kiedykolwiek człowiekiem,
wyglądałby dokładnie jak on. No… może Magnus byłby trochę chudszy.
- Was też witam,
spóźnialscy – powiedział, zwracając się do paru osób, które właśnie wpadły do
klasy. Nie było wśród nich Jamesa.
Sharon współczuła
Jamesowi. Chłopak postanowił związać w przyszłości swoją karierę ze sztuką.
Kiedyś jej wyznał, że zastanawia się nad wznowieniem działalności portretowej.
Jak na razie bardziej prawdopodobne było, że wyląduje w dziale Dezinformacji,
niż uda mu się to osiągnąć, ale na szczęście ta druga praca też go
interesowała. W końcu… czy jest coś śmieszniejszego niż wymyślanie wyssanych z
palca bajeczek, by wytłumaczyć mugolom pewne dziwne zjawiska?
Z najlepszych
przyjaciół Sharon w klasie nie było też Margaret. Dziewczyna stwierdziła, że
chyba najlepiej się nadaje do Międzynarodowego Urzędu Prawa Czarodziejów lub
Departamentu Przestrzegania Prawa Czarodziejów. Utrzymywała, że zaklęcia
niezbyt jej wychodzą, więc tak nie może bronić społeczeństwa, ale przecież jak
świat wieli i szeroki wszyscy potrzebują prawników.
Toteż w Sali
znajdowali się Alex, Will i Sharon.
Alex bez wahania
stwierdził, że chciałby być Aurorem. Tak samo jak Sharon. A Will?
Will wybrał sobie
chyba najtrudniejsze zajęcie.
Magomedyka.
Nie dość, że
musiał uczęszczać na prawie wszystkie możliwe lekcje, od zaklęć, przez Obronę,
do Opieki, to jeszcze po skończeniu Szkoły musiał się udać na studia albo do
Francji, albo do Polski, by po roku intensywnej nauki zakwalifikować się na
staż w którymś z większych Szpitali, jak, na przykład, u Świętego Munga. Wiele
osób już go pytało, czy da radę tyle się uczyć, ale zawsze odpowiadał,
zaciskając usta, że tak, choć tyle może zrobić. Albo, że to właśnie przez takie
gadanie na świecie jest coraz mniej uzdrowicieli.
Nikt się z nim
nie spierał.
Co do coraz
mniejszej liczby Uzdrowicieli, to miał rację. Z Hogwartu na ten zawód chciało
iść może pięć osób, w tym aż trzy z Hufflepuffu – Will, Ewea i Antoni, starszy
od nich o rok chłopak.
Co do ich nowych
znajomych z Durmstrangu… Christo, rzecz jasna, również marzył o Aurorstwie,
Jordan postanowił badać zaklęcia, a Raja… Raja utrzymywała, że będzie robić
lody na Magiczarnej (Bułgarskim odpowiedniku Brytyjskiej Pokątnej). Ale chyba
fakt, że chodziła na Obronę jasno świadczył, że nie to jest jej życiowym celem.
- Teraz, mam
nadzieję, że witam już wszystkich! – odezwał się nauczyciel, a parę osób się
zaśmiało. – Jestem Magnus. Będę was uczył Obrony przed Czarną Magią!
- Jak to? To nie
po prostu Czarnej Magii? – oburzył się Christo, a mężczyzna posłał mu
rozbawione spojrzenie.
- Nigdy za mało
żartów o Durmstrangu i Czarnej Magii, prawda?
Chłopak wzruszył
ramionami.
- W każdym razie
– kontynuował nauczyciel. – To na mnie spadł obowiązek dokształcenia was. Nie
jestem do końca pewny, czym sobie na to zasłużyłem, ale cóż… narzekać nie będę.
Za to mi w końcu płacą.
Ponownie po Sali
przeszedł chichot, a Magnus zaczął chodzić w tę i z powrotem przed ich grupą.
- Oczywiście
niczego się nie dowiecie bez waszego wkładu. Ja, oczywiście, postaram się
nafaszerować wasze głowy nic nie znaczącymi definicjami, potrzebnymi tylko na
sprawdzianach, ale jeżeli wy tych głów nie otworzycie, to… znacie powiedzenie o
grobowcach?
Pokiwali głowami.
- Cóż. Oznacza to
chyba, że nie jesteście tacy tępi, jak ciągle mówi o was moja cudowna koleżanka
po fachu, Anemonia, czyż nie? Bo jeżeli w tym kłamała, to możliwe, że i moje
włosy nie wyglądają jak słoma przeżuta przez krowę.
Tym razem
zaśmiali się wszyscy. Magnus poczekał, aż ucichną.
- Długo się
zastanawiałem, co dla was przygotować na pierwszą lekcję, byście mnie nie
znienawidzili przy tej okazji. Oczywiście uznałem, że lekcja teoretyczna
mijałaby się z celem. Postanowiłem w tym wypadku sprawdzić wasze umiejętności.
Po Sali rozległ
się jęk. Wydali go tylko uczniowie Durmstrangu i Beauxbatons. W końcu ci, co
uczęszczali do Hogwartu, znali Magnusa i jego metody sprawdzania umiejętności.
- Wasz entuzjazm
mnie powala – stwierdził mężczyzna. – Nie możecie go wykazać po wysłuchaniu
mnie do końca? Dziękuję. W takim razie dobiorę was w pary. Nie, panie Brown,
nie dobierzecie się sami. Mam zamiar sprawdzić waszą wiedzę, a nie umiejętności
pracy w grupach.
I tak oto Sharon
wylądowała w parze z Christem, Alex z Rają, a Will z Jordanem. Bo owszem,
Magnus nie chciał ich dobierać tak, by się znali, ale przecież nie chciał też
zasłużyć na ich nienawiść, dając im towarzysza, za którym nie przepadali.
Co z tego, że
zdawał sobie sprawę, że uczniowie już go kochali?
- Ej, sklonujmy
tego nauczyciela i wsadźmy go na wszystkie stanowiska, okej? – szepnął Christo
do ucha Sharon.
Rudowłosa
zaśmiała się.
- Już o tym
myślałam. Ale uważam, że wystarczy za Anemonię, jeśli nawet nie za wszystkich.
Christo
odpowiedział jej uśmiechem.
- Mam nadzieję,
że wasi nauczyciele pokazali wam, jak odbywają się pojedynki. Nie mam prawa
wątpić w kompetencje moich kolegów po fachu…
- …a powinien pan…
– wtrącił prawie bezgłośnie Jordan.
- … ale i tak
przypomnę wam, co i jak. W takim razie może pan, skoro pan uważa, że pan tak
mało wie, panie…?
- Munter –
odpowiedział Jordan, czerwieniąc się. Nie sądził, że mężczyzna może go
usłyszeć.
Magnus uniósł
brwi.
- Munter?
- Tak – odparł
Jordan, unosząc lekko głowę i robiąc wszystko, by znów się nie zaczerwienić.
- Jak drugi
dyrektor Durmstrangu?
- To mój przodek.
- To on miał
dzieci?
- Długa historia.
- Rozumiem. W
takim razie mam nadzieję, że macie podobny talent do zaklęć obronnych. Wyzywam
pana na pojedynek, panie Munter – dokończył bardzo dostojnie, jak to robili
czarodzieje w dawnych czasach.
Jordan uśmiechnął
się kącikiem ust, a stojąca obok niego Raja szepnęła coś, czego nikt nie
usłyszał.
- Przyjmuję twe
wyzwanie – odrzekł spokojnie.
Środek Sali był
pusty, więc oboje podeszli do siebie, unieśli różdżki zgodnie ze zwyczajem, po
czym ukłonili się sobie wzajemnie. Magnus nie krył uśmiechu, a twarz Jordana
była nieodgadniona.
Odwrócili się od
siebie i odeszli na trzy kroki, po czym ponownie zwrócili się do siebie
twarzami.
Tego, co stało
się chwilę potem, nikt nie przewidział.
- Expeliarmus! – powiedział spokojnie
Magnus, a z końca jego różdżki wyleciało czerwone światło i byłoby trafiło w Jordana,
wytrącając mu broń, gdyby chłopak nie mruknął od niechcenia:
- Protego. Ascendio.
Zaklęcie odbiło
się parę centymetrów przed nim i poleciało w kierunku zdziwionego Magnusa. Z
różdżki chłopaka wyleciał jeszcze jeden strumień światła, srebrny, i pomknął
niemal na równi z tym pochodzącym od Magnusa.
Magnus był
nauczycielem obrony przed czarną magią i doskonale wiedział, jak działa
Protego. Jak tarcza. Tyle, że jedna tarcza przypadała na jeden pocisk.
Uskoczył w bok
przed własnym zaklęciem, a drugie błyskawicznie zablokował tarczą.
Mimo to jego
uwadze nie uszła grupka żółtych ptaszków przywołanych przez Jordana zaklęciem Oppugno i skierowanych w jego kierunku
ruchem różdżki.
- Reducto – odparł z coraz większym
uśmiechem Magnus, a ptaszki rozpłynęły się w powietrzu.
- Immobulus – usłyszała głos Jordana. – Impedimenta.
Sharon znała
wszystkie te zaklęcia, ale zrobiło na niej wrażenie to, jak szybko chłopak
przywołuje je z pamięci.
- Protego – powtórzył Magnus, ale tym
razem, zanim dał się zaskoczyć, sam rzucił zaklęcie: - Obscuro.
W stronę Jordana
błyskawicznie poleciała czarna opaska, mająca zakryć mu oczy. Sharon wiedziała,
że zdjęcie takiej opaski nie jest łatwe i że może to zrobić tylko czarodziej,
który rzucił poprzednie zaklęcie. Dlatego Jordan po prostu nie pozwolił, by
znalazła się ona na jego oczach.
- Lumos.
W starciu ze
światłem opaska upadła na podłogę, jakby nigdy nie napędzały ją żadne zaklęcia.
- Ferunculus – rzucił Magnus.
- Skurge. Expulso.
- Finite. Densauego.
Gdyby Jordan nie
był zbyt skupiony, parsknąłby śmiechem. To zaklęcie było bardzo popularne w
trzeciej klasie. To dlatego połowa osób w Durmstrangu miała proste zęby. Odbił
je z łatwością.
- Baubillous! – mruknął Magnus,
uśmiechając się od ucha do ucha.
Na końcu jego
różdżki pojawiły się iskry, a chwilę potem w Jordana walnęła błyskawica.
Albo by walnęła,
gdyby chłopak nie interesował się zaklęciotwórstwem. A w zeszłym roku
zainteresowały go wyładowania elektryczne i fakt, że jeszcze nie istnieje
magiczny piorunochron.
- Fulgur praesidio*.
Piorun wyparował,
a u osób oglądających podniosły się delikatnie włosy od nadmiaru elektryczności
w powietrzu.
Jordan już się
szykował, by rzucić inne zaklęcie, ale Magnus uniósł rękę i powiedział:
- Dość.
Mężczyzna zaczął
być brawo.
- Niewiarygodna
znajomość zaklęć, panie Munter. Niewiarygodna. Dostaje pan ode mnie Wybitny na
zachętę – Magnus odrzucił włosy z twarzy. – Jednakże… to ostatnie jest
niezarejestrowane, za co powinienem wysłać pana do Wizengamotu, gdyż to
niezgodne z prawem. Mimo to mógłbym przymknąć na to oko, gdyby jeszcze dziś
wysłał pan sowę do Ministerstwa…
- Wysłałem
tydzień temu – przerwał mu Jordan.
- W takim razie
mogę tylko pogratulować talentu. Teraz niech pozostali rozejdą się po Sali i
sami zaczną ćwiczyć. A pana, panie Munter, proszę jeszcze na słówko.
Magnus stanął z
Jordanem w kącie Sali, a Sharon mruknęła do Christa:
- Masz niezłego
kolegę.
- Wiem.
- Od kiedy
interesuje się zaklęciami?
- Od zawsze?
- Wiedziałeś, że
stworzył własne?
- Ja wiem o
wszystkim, priyatel.
─────────────────────────────────────────────────────
James siedział
spokojnie pod drzewem niedaleko jeziora i szkicował w notatniku.
Co szkicował?
Cóż… niedaleko
niego stała przepiękna dziewczyna. Blond włosy, niebieskie oczy… James chciał
to mieć udokumentowane.
Jednak od godziny
nie był w stanie idealnie oddać jej rysów twarzy. Była chyba zbyt piękna, by
cokolwiek mogło oddać jej urodę.
Luiza Lacroix.
Stała w
towarzystwie Emily i tej dziewczyny o urodzie porcelanowej lalki – Melanie,
która parę dni temu go podrywała. Po raz pierwszy od dawna nie kręcił się wokół
niej żaden chłopak.
James zamknął
szkicownik i wziął głęboki wdech.
Tylko z nią
pogada.
Może spyta się,
kim ona chce być, skoro nie chodzi na Obronę? A może…
Witam. Jessstem wąszszsz Grzegoszszsz – usłyszał znudzony,
ale grzeczny głos gdzieś niedaleko swojej dłoni.
Spojrzał w tamtym
kierunku i wrzasnął.
Przy jego ręce
leżał wąż.
Chłopak odskoczył
parę centymetrów i zwrócił się twarzą do stworzenia, które jednak nie wyglądało
na takie, które ma ochotę go zaatakować.
Ty mi wyglądaszszsz na takiego, co umie rozmawiać z
wężami… maszszsz może szszszczury? Albo nietoperze?
Wąż miał
rudo-brązowe wzorki na grzbiecie i był długości przedramienia, a grubości dwóch
palców. Wyglądał jak… jak wąż. Czarne oczka, trójkątny łepek… no wąż.
James nie
wrzasnął ponownie, choć bardzo miał na to ochotę. Czuł dziwne mrowienie w
głowie, jakby otworzyła się jakaś klapka.
Ssspokojnie. Nie chcę cię zjeśśść. Chcę zjeśśść
szszszczra. Maszszsz szszszczura?
James odczołgał
się parę centymetrów. Rozważał zawołanie kogoś do pomocy.
Jasssne. Ludź się boi… Oczywiśśście… jak zwykle – mruknął znudzony
gad. - Trudno. Idę popytać sssię dalej.
Wąż uniósł się
trochę, po czym zawrócił, by odpełznąć w drugą stronę.
- Czekaj – James
usłyszał swój głos. – Czemu ja cię rozumiem? Czemu wiem co ty, kurde, mówisz?
Wąż błyskawicznie
odwrócił się w jego kierunku, a James powstrzymał się od wrzasku.
Ty mnie rozumieszszsz?
James kiwnął
głową.
Ssserio?
James ponownie
kiwnął głową.
W sssensssie… wieszszsz, co mówię?
James kiwnął
głową.
Ale tak ssserio, ssserio?
Tym razem
Jamesowi nie chciało się nawet kiwać głową.
O boszszsze… - mruknął wąż Grzegorz z
niedowierzaniem. – Naprawdę trafiłem na
ludzia, który mnie rozumie… matek miała racccję…
- Kto miał rację?
– spytał się James, powoli rozumiejąc dziwność sytuacji.
Odezwał się do
niego wąż. WĄŻ. A on z nim teraz gadał. Gadał z WĘŻEM.
To było dziwne.
Bardzo, bardzo
dziwne.
Owszem, wiedział,
że jego ojciec ma taką umiejętność. Gdy James miał trzy latka poszedł z nim
nawet do zoo, by sprawdzić, czy to nie dziedziczne. Ale nie. Mimo, że Harry
wdał się w miłą pogawędkę z Pytonem (jak potem utrzymywał), James przenosił
wzrok to z ojca na węża, to odwrotnie, nie mając pojęcia, czemu tata wydaje
takie dziwne, syczące dźwięki. Harry oczywiście wzruszył ramionami na wieść, że
syn nic nie rozumie. Mówi się trudno.
Tyle, że teraz
James gadał z wężem i wszystko rozumiał.
Matek. Ta co mnie złożżżyła. Sssyknęła mi kiedyśśś,
że mam mocny głosss i prawie-wężouśśści będą mnie sssłyszszszeć… cośśś tam było
o klapkach… albo innych butach… nie, to chyba chodziło o drzwi…
Wąż spostrzegł,
że James przygląda mu się z szeroko otwartymi oczami.
No dobra, nie do końca wiem, co mówiła matek, miałem
jakieś tszszszy minuty… czy ty ludziu pamiętaszszsz, co sssię działo, gdy
miałeśśś trzy minuty?
James pokręcił
głową.
Ale ty ssserio mnie rozumieszszsz?
- No tak – odparł
James, który po chwili doszedł do wniosku, że rozmowa z wężem to chyba
fajniejszy sposób na spędzanie czasu niż zalecanie się do Luizy.
Sssuper… a maszszsz może szszszczury?
- Nie.
Szszszkoda. A jak sssię nazywaszszsz, ludziu?
- James.
Jamesss… podałbym ci rękę, ale to wykracza
troszszszkę poza moje możliwośśści…
Okularnik
uśmiechnął się.
- Jakim jesteś
gatunkiem węża?
Mówiłem pszszszecież, że jestem wąszszsz
Grzegoszszsz… nie sssłuchałeśśś?
- Pytam o
gatunek, nie imię…
Grzegoszszsz, no.
- Wydaje mi się,
że nie ma takiego gatunku…
Gdyby wąż miał
ramiona, pewnie by nimi wzruszył.
James zerknął w
stronę dziewczyn. Luiza właśnie się śmiała. Wyglądała prześlicznie, gdy to
robiła.
Podoba ci sssię? – spytał wąż.
- Co? Nie!
To znaczy tak. Nigdy nie zrozumiem wasss, ludziów… co
wy widzicie w tych kończynach…?
James nie
skomentował.
Ssswoją drogą… adoptujeszszsz mnie?
Czarnowłosy był
tak zaskoczony tym pytaniem, że przez parę chwil wpatrywał się tępo w węża.
- Po co?
Czuję sssię sssamotny.
- Czujesz się
samotny? – dopytał polemicznie James.
To ty mnie w końcu rozumieszszsz, czy nie?
- Ale ty możesz
być jadowity!
Nie jessstem jadowity.
- …powiedział, po
czym ugryzł go w dłoń. Po kilku dniach agonii umarł – udał narratora James,
zabierając mi posadę.
Czemu mi nie wierzyszszsz?
- Węże znane są z
podstępów – odparł James.
Ssstereotypy.
- Nie bez powodu
uważane są za najbardziej przebiegłe ze zwierząt na równi z lisami.
Jessstem cwany, ale lisssy sssą głupie. I zjadły
mojego brata, Ambrożego.
- Widzisz. I jak
mogę ci ufać? W końcu możesz chcieć mnie zjeść.
James wiedział,
że te podejrzenia są absurdalne, wąż przecież ledwie dałby radę zmieścić jego
dwa palce, ale w tym momencie działały jego instynkty samozachowawcze.
Nie gada sssię z jedzeniem. Nie chcę cię zjeśśść.
Chcę zjeśśść szszszczura. Maszszsz szszszczury?
- Już mówiłem, że
nie.
Wąż nie wyglądał
na przekonanego.
A nietoperze?
- Czy ja wyglądam
na kogoś, kto nosi przy sobie martwe nietoperze?
Mogą być żywe.
- W takim razie –
rzekł zirytowany James. – Czy ja wyglądam na kogoś, kto nosi przy sobie
nietoperze?
Zawszszsze warto popytać… to może myszszszy?
- Czy ja wyglądam
na kogoś, kto nosi przy sobie jakiekolwiek zwierzęta?
Czyli mnie nie adoptujeszszsz?
- Argh! –
krzyknął James na tyle głośno, że w jego kierunku odwróciły się dziewczyny.
Machnął im ręką z
nieśmiałym uśmiechem, że wszystko w porządku, a Luiza zachichotała.
Po chwili znów
odwrócił się do węża, który patrzył na niego czarnymi oczami. James mógłby
przysiąc, że próbuje udawać kota ze Shreka.
- I tak nie mam
kasy na jedzenie dla ciebie.
Sssam mogę polować.
- I miejsca do
spania też.
Wyssstarczy mi twoje łóżko.
James zgromił go
spojrzeniem.
No dobrze… mogę ssspać pod kaloryferem.
- Możesz też spać
tam, gdzie spałeś do tej pory.
Ssspoko.
James obrzucił go
spojrzeniem mówiącym: „Gościu, o co ci chodzi?”.
- To po co ci
adopcja.
Chcę pszszszyjaciela.
- To można
osiągnąć bez adopcji.
Wąż spojrzał na niego
bardzo zdziwiony.
Ssserio?
- No.
To będzieszszsz moim przyjacielem?
James zamyślił
się.
Jeszcze nigdy
żaden wąż nie zaproponował mu przyjaźni. Ale to może dlatego, ze w ogóle nigdy
nie gadał z żadnym wężem. Bo, swoją drogą, to mogło mieć plusy. Jeszcze nie
wiedział jakie, ale skoro wąż sam będzie o siebie dbać, to…
No dobra, główne
pytanie to: kto nie chciałby mieć przyjaciela-węża?
- No w sumie to
okej – stwierdził James.
Maszszsz sssuma? Jeszszszcze nigdy nie jadłem ryby.
James przewrócił
oczami.
- Tyle, że
najpierw muszę się dowiedzieć, czy jesteś jadowity.
Nie ufaszszsz mi?
- Wolę być pewny.
A teraz wskakuj.
James wysunął
rękę w kierunku węża, a gad wpełzł na nią i owinął mu się wokół nadgarstka.
James dotykał
węża tylko raz w życiu, ale wtedy był zbyt przerażony, by móc stwierdzić, czy
mu się to podobało, czy nie. Teraz zdał sobie sprawę, że dotyk łusek zwierzęcia
jest bardzo przyjemny – nie oślizgły, jak się spodziewał, ale gładki.
Wąż Grzegorz
ścisnął trochę jego rękę, ale nie za mocno – tylko po to, by nie spaść.
James ruszył w
kierunku budynków z klasami. Przewidywał, że za chwilę skończą się lekcje.
Wieszszsz, że umiem czytać? – spytał po
chwili wąż.
- Tak? Skąd?
Raz mnie przypadkiem zamknęli w bibliotece. A tam nie
było szszszczurów.
- Masz dość
ciekawe życie, jak na węża.
Ale nie mam pszszszyjaciół. I pszszszez to jessst
nudno.
- Możliwe, że
zaraz będziesz mieć jednego, jeśli mnie nie oszukałeś.
Mówię, to lisssy są złe. A o nasss taka głupia plotka
powssstała przez Szszszatana. To tak jakby wasss, ludziów, oceniać na
podssstawie Voldemorta. Choć Voldek był dla nasss akurat miły.
- Voldek
zamordował moich dziadków.
Każdy ma jakieśśś wady.
W budynkach z
klasami rozległy się dzwonki, które słychać było również na błoniach.
James doszedł do
jednego z nich akurat wtedy, gdy otworzyły się drzwi i wypadł przez nie
uśmiechnięty Alex.
Blondyn obrzucił
go krótkim spojrzeniem dziwnie błyszczących oczu i mruknął ciche „hej”, po czym
bez namysłu pobiegł w stronę internatu.
James popatrzył
za nim, nie bardzo rozumiejąc, czemu się tak zachowuje.
Ten pobiegł, jakby za nim łapaczki lecieli… - skomentował
Grzegorz.
James nie spytał,
kim są łapaczki, tylko wcisnął się do budynku, idąc pod prąd schodzącego na dół
tłumu. Chyba minął Sharon, ale nie zdążyli się przywitać, bo ciągnął ją gdzieś
Christo, a Will był zbyt zajęty nadążeniem za nimi, by go w ogóle zauważyć.
James wpadł do
klasy Magnusa, zastając go przestawiającego ławki na swoje normalne miejsca.
Rzecz jasna, za
pomocą różdżki.
- O, witam, panie
Potter! Cóż pana tu sprowadza? – odezwał się mężczyzna na jego widok.
James uchylił się
przed jednym z latających krzeseł. Po sekundzie wszystkie meble stały na swoich
miejscach, a Magnus podszedł do niego.
- Dzień dobry –
przywitał się chłopak. – Mam pytanie – zna się pan na wężach?
Magnus zmarszczył
brwi.
- Czy ja wyglądam
na kogoś, kto zna się na wężach?
On wygląda na kogośśś, kto zna sssię na lwach – mruknął Grzegorz.
- Nie, tak
właściwie to nie – stwierdził James, tracąc entuzjazm, który posiadał, gdy
wszedł do klasy. – Dziękuję panu i do widzenia.
Już się odwracał
do drzwi, gdy Magnus nagle mu przerwał:
- Oczywiście, nie
znam się na wężach, ale wydaje mi się, że twoja bransoletka to Pantherophis Guttatus, inaczej wąż
zbożowy.
James patrzył się
przez chwilę na nauczyciela z osłupieniem.
- Jest jadowity?
– spytał.
- Nie, całkowicie
bezpieczny w hodowli. Żywi się gryzoniami, między innymi szczurami i myszami –
dodał po chwili mężczyzna.
I nietoperzami – dodał wąż. – Nietoperze są dobre.
- Dziękuję –
powiedział James. – Do widzenia – pożegnał się i już chciał wyjść, gdy nasunęło
mu się jedno pytanie:
- Skąd pan wie
tyle o wężach?
Magnus mrugnął do
niego i odwrócił się, by poprawić parę stolików.
- Trzeba znać
wroga.
─────────────────────────────────────────────────────
Alex zupełnie nie
mógł się skoncentrować na dzisiejszej obronie przed czarną magią.
Blondyn był
rozkojarzony. Ciągle zapominał zaklęć, jego uwagę przyciągały pozostałe
pojedynkujące się pary. Plątał mu się język. Nie mógł się skupić. Raja
rozbrajała go prawie natychmiast, ale chwilę potem oddawała mu różdżkę, by
mogli zacząć ponownie od początku.
Wbrew woli jego
myśli wciąż wracały do wczorajszego wieczoru.
Na jego
wspomnienie w jego brzuchu zaczynały latać motylki.
- Alex? Wszystko
okej? – spytała dziewczyna z dredami, ponownie oddając mu różdżkę.
Raja była ładna.
Dziewczyna zupełnie nie w jego typie, ale ładna i fajna. Rozumiał Jordana.
Wczoraj chłopak mu wyznał, że są ze sobą od prawie dziesięciu lat.
Alex zastanawiał
się, jak to możliwe. To musiało oznaczać, że byli ze sobą gdy mieli po sześć, a
to wydawało się mało prawdopodobne.
- Tak –
odpowiedział, choć nie miał pojęcia, czy mówi prawdę, czy też kłamie.
W jego myślach
wciąż powracała Margaret. Jej twarz, jej śliczny uśmiech, przepiękne oczy… to,
jak na niego wczoraj patrzyła, gdy mówił o matce. To, jak szybko podchwyciła
temat masła… rozumiała go. Jeszcze nigdy wcześniej nie spotkał dziewczyny,
która tak by go rozumiała.
Czemu wcześniej
tego nie dostrzegał?
A może
dostrzegał? Alex sam nie miał pojęcia.
- Na pewno? –
dopytała się Raja. – Wyglądasz, jakbyś niezbyt mógł się skupić. Może chcesz
odpocząć?
- Nie.
Ponownie
spróbowali się pojedynkować, ale różdżka Alexa wyleciała w powietrze przy
pierwszym lepszym Expeliarmusie.
Tym razem różdżki
nie złapała Raja.
To był Magnus.
- Co się dziś z
tobą dzieje, Alex? – spytał nauczyciel, uważnie taksując go wzrokiem. –
Wyglądasz, jakbyś się jeszcze nie dobudził.
Alex wzruszył
ramionami. Po co miał zaprzeczać? Tyle, że jego problem nie polegał na
dobudzeniu, a pozostaniu w poprzednim wieczorze.
- Nie mogę się
dziś jakoś skupić – wyznał. - Wszystko mnie rozprasza.
Magnus przekrzywił
głowę i spojrzał mu głęboko w oczy.
Magnus był nauczycielem
już od jakiegoś czasu, ale wciąż się czuł, jakby nadal był uczniem. Doskonale
rozumiał potrzeby i emocje towarzyszące dorastaniu – nie był w końcu stary,
Hogwart skończył naprawdę niedawno. Znał dużo nastolatków, a każdy z nich miał takie
same problemy, o których myślał, że nikt poza nim na świecie ich nie ma. A
Magnus znał naturę tych problemów, bo sam czasami wciąż je miewał.
A ten wzrok, który
miał dziś Alex, mężczyzna potrafił rozpoznać.
Wzrok osoby,
która właśnie próbuje zdać sobie sprawę, że jest zakochana.
Nauczyciel
spojrzał na zegarek.
Zostały dwie minuty
do końca lekcji.
- Raju, spakuj
się już. Muszę chwilę porozmawiać z panem Bulstrodem.
Raja wzruszyła
ramionami. Sama doskonale zdawała sobie sprawę z tego, co może być Alexowi,
widziała go w końcu wczoraj wieczorem. A głupia nie była.
Magnus odszedł
parę kroków z Alexem w kierunku jednego z kątów. Chłopak był parę centymetrów
od niego wyższy, ale w tym momencie nie miało to większego znaczenia.
- Słuchaj, w tym
momencie nie mówię do ciebie jako nauczyciel, ale jako dobry znajomy, dobrze?
Alex zmarszczył
brwi. Zanosiło się na ciekawą rozmowę.
- Jesteś
przystojnym chłopakiem, o czym wiesz, bo pewnie widziałeś te głupie artykuły w
Czarownicy, a poza tym masz oczy. Więc miej też mózg. Jak myślisz, co do niej
czujesz?
Alex zamrugał, a
Magnus poklepał go po ramieniu.
- Odpowiedz sobie
na to pytanie.
Odszedł,
zostawiając Alexa samego.
A Alex sobie na
to pytanie odpowiedział.
Gdy usłyszał
dzwonek pognał do internatu z wielkim uśmiechem na twarzy.
─────────────────────────────────────────────────────
Margaret stała w
pokoju i próbowała się spakować na lekcje. Ubrała się dziś w jedną z jej wielu
swetrowych sukienek, w których jej było najwygodniej. Ponownie zwróciła uwagę
na to, ile schudła, bowiem jedna z tych, które niegdyś opinały ją
niemiłosiernie, teraz wisiała na niej jak worek.
Była strasznie
zmęczona, ale, dzięki Bogu, nie chodziła na Obronę, więc mogła trochę odespać
wczorajsze godziny, które spędziła z Alexem.
Spędziła noc. Z Alexem.
Miała ochotę
śpiewać z radości. On spędził tę noc z nią. Z nikim innym.
Słowo „próbowała”
w pierwszym zdaniu nie zostało użyte przypadkowo. Próbowała bowiem się skupić i
spakować, ale wciąż myślała o wczorajszym wieczorze.
Owszem, nie był
jej szczytem marzeń. Jej szczyt marzeń zakończyłby się wyznaniem jej miłości
przez Alexa i pocałowaniu jej, ale nie mogła oczekiwać za dużo.
To, co się
wczoraj działo, i tak stanowczo przerastało jej najśmielsze oczekiwania.
Dużo rozmawiali.
Gapili się w gwiazdy. Ona na nim leżała. On opowiedział jej historię swoich
rodziców. Margaret miała nadzieję, że jej nigdy nic takiego się nie przydarzy.
Choć pewnie w efekcie skończy jako singielka z kotami.
Ale i tak
wczorajsza noc była cudowna, by mogła być prawdziwa.
A jednak Margaret
wciąż dręczyły podejrzenia.
A co, jeśli
chłopak robił to przez grzeczność? A co, jeśli w rzeczywistości niezbyt ją
lubił? A co, jeśli nawet ją lubił, ale tylko lubił i traktował tylko jak
koleżankę, którą zresztą była?
Błogi uśmiech
zszedł z jej twarzy, a zastąpiło go uczucie guli w gardle.
Czego w końcu mogła
oczekiwać. Że chłopak jej marzeń, ideał dla każdej dziewczyny, zakocha się w
grubej beczce bez charakteru?
Widziała, jak
wczoraj gadał z Luizą. Oni byli przecież idealni dla siebie. On przystojny, ona
piękna. Blondynka i blondyn. Niebieskooka i niebieskooki.
Szkoda tylko, że
Margaret miała zbyt niską samoocenę, by zauważyć, że na tej samej podstawie ona
pasowała do niego.
Chciała wrócić do
wczorajszego dnia. I zostać na zawsze w tamtych chwilach. Móc już do końca życia
patrzeć w te jego błękitne jak niebo w ciągu dnia oczy. Móc patrzeć, jak się
śmieje i jak się smuci.
Tyle, że wszystkie
zmieniacze czasu rozwalił jej wujek, a one i tak nie dałyby jej tego, czego chciała.
Bo ona sama nawet
nie była do końca pewna, czego chciała.
Zbyt bała się
marzyć, bo zdawała sobie sprawę, że może to oznaczać wielki ból w sercu.
Zamknęła oczy i
wzięła głęboki wdech, po czym je otworzyła.
Teraz miała
Krótkie Prawo Czarodziejów. Po nim miał być obiad, a na obiedzie będą losować
uczestników pierwszego zadania turnieju.
Margaret
widziała, jak Alex się zgłaszał. Miała nadzieję, że uda mu się wystąpić w tym
turnieju. Skoro to było jego marzenie…
W pokoju było
pusto. Aline poszła gdzieś, a Maggie jak zwykle nie wiedziała gdzie. Była sama.
Westchnęła.
Nagle drzwi za
jej plecami otworzyły się z hukiem. Blondynka odwróciła się do osoby, która
weszła, ze sztucznym uśmiechem, który chwilę potem zmienił się w prawdziwy
uśmiech.
- Alex? Co ty tu
robisz?
Chłopak nie
dyszał, ale dziewczyna z łatwością dostrzegła, że trochę się musiał nabiegać.
Włosy sterczały mu na wszystkie strony, a twarz była trochę czerwieńsza niż
zwykle.
Jaki on był
piękny.
- Mag –
uśmiechnął się chłopak, ukazując białe zęby. – Wszędzie cię szukałem.
Margaret
zamrugała.
- Czemu?
Nagle Alex
stracił cały entuzjazm, który posiadał w momencie, w którym wpadł do pokoju.
- No bo… eee… ja
chciałbym ci coś… powiedzieć…
Cóż, jeżeli
wcześniej jego twarz była czerwona z wysiłku, to teraz chyba stała się taka ze
wstydu.
Margaret poczuła,
jak jej brzuch robi dziwne tańce.
Pewnie przyszedł
po podręcznik – skarciła się za myśli, do których istnienia nie chciała się
przyznać nawet przed samą sobą.
- No? – spytała,
patrząc się wyczekująco w jego niebieskie oczy.
Na Merlina, czemu
ktoś wsadził mu niebo do tęczówek? Łatwiej byłoby w nie patrzeć, gdyby… gdyby
coś tam.
Chłopak odwrócił
spojrzenie, myśląc dokładnie to samo.
- Ja… Margaret,
ja niezbyt wiem, jak to powiedzieć… nie znam się na tym…
Dziewczynie serce
zabiło szybciej i poczuła, że ona też się rumieni.
Alex ponownie na
nią spojrzał.
Wyglądała
przepięknie. Jej jasne loki okalały jej twarz, a ciemnoniebieskie oczy wpatrywały
się w niego z wyczekiwaniem. Nie tylko wyglądała przepięknie. Ona taka była.
Zawsze. Czemu wcześniej nie potrafił tego przed sobą przyznać?
Nagle cała
nieśmiałość opuściła go i podszedł bliżej niej. Dotknął jej policzka i
zauważył, że po jej ciele przechodzi dreszcz.
- Chyba się
zakochałem.
Maggie cofnęła
wszystkie swoje myśli z dzisiejszego dnia odnośnie zmiany czasu. Podobała jej
się ta chwila, w której była teraz. Albo podobałaby się, gdyby nie miała
wrażenia, że tonie. Że jest jej i gorąco, i zimno jednocześnie. Że chyba
zemdleje.
Mimo to kolejne
sekundy były jeszcze lepsze.
Chłopak pocałował
ją.
AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA.
OdpowiedzUsuńHej!
Alex i Magie. O mój Boże. Zaraz umrę z radości, słodyczy, uroku <333333333. Nareszcie to się stało! Muszę skończyć skakać po pokoju, bo rodzeństwo dziwne się patrzy... Uwielbiam Magnusa, w końcu imię go zobowiązuje. Chciałabym takiego nauczyciela, chociaż jednego :/. Grzegorz mnie rozwalił, naprawdę siedziałam i łachałam do telefonu xD. James no weź mnie nie rozczarowywuj. Olej Luizę i leć przekonywać do siebie Aline. A jak nie będzie chciała sie dać przekonać to chodź za nią xD w końcu sie przekona. Potwierdzone info. Magieee, no nie myśl tak... Też mam niską samoocenę ale przytulas poprawia humor (nawet jak nie lubisz sie przytulać i cie do tego zmuszają xd, to poprawia to samopoczucie). Więc przesyłam przytulasy, choć widzę że Alex dostatecznie poprawił jej humor ^^. Tak mało Willa i Sharon, no ale nie można mieć wszystkiego. Ten śmieszek Christo ;D. Z niecierpliwością czekam na to kto zostanie wylosowany. To chyba wszystko, choć może o czymś zapomniałam.
Pozdrawiam :*
Gwen
Skąd wiedziałam, że ktoś tak zacznie komentarz?
UsuńI tak oto Margalex przestało być... nie-parą? Cóż, zawsze mogę się pośmiać i udać, że to sen Maggie...
To by było takie smutne.
Jak to napisałam to też skakałam :D.
Magnus jest gościem. Uważam, że powinien istnieć.
Wąszszsz Grzegoszszsz się jeszcze pojawi. Oj, tak. Sprawi dużo kłopotów, coś pomoże, coś podsłucha...
#teamGrzegorz
A James i Aline... cóż, Luiza jest troszkę bardziej kontaktowa.
Alex poprawił jej humor. Przez chwilę miałam ochotę napisać: "A potem Maggie zemdlała", ale zniszczyłabym jej najlepszą chwilę w życiu, więc się powstrzymałam.
Muszę nadrobić zaległości z Willem i Sharon.
Heh.
Heh, heh.
wzajemnie
Okej.
Oooooo <3<3<3 inaczej nie mogę tego określić :) Tak bardzo kocham! O jaaa... Nie... chyba nie jestem w stanie teraz niczego sensownego napisać! <3
OdpowiedzUsuńA i Grzegoszszsz xD
Luella :*
Ten rozdział można opisać tylko 3 słowami - Magnus, Grzegoszszsz i MARGALEX.
UsuńOkej
Awwwwwwwwww !!!
OdpowiedzUsuńO tak Alex bardzo dobrze
Po tym rozdziale chciałabym dodać coś do wcześniejszego komentarza. Prosiłaś o podanie swoich ulubionych bohaterów książkowych a ja oficjalnie dodaje na moją dłuugą listę Węszsza Grzegoszsza(co z tego, że to nie książka i tak go ubóstwiam)
Ehh... myślałam(tak czasami mi się to zdarza choć sama sobie się dziwie), że jak to napisałaś "jedną z par" w tym rozdziale będą James i Aline ale cóż nie można mieć wszystkiego James i Grzegorz mi wystarczą :)
A więc gdybym miała stworzyć horkruks był by nim na pewno jeden z kapci cioci-babci Eleonory. Są praktycznie nie zniszczalne ( sprawdzili to własnymi zębami mój pies i młodszy brat ) a niebyły prane chyba nigdy więc wszyscy o zdrowych zmysłach trzymają się od nich z daleka ( rzecz jasna mojego brata nie można nazwać osobą o zdrowych zmysłach )
Rozdział jest świetny ale za mało Sharon i Willa
No to nie wiem co jeszcze napisać więc
życzę DUUUŻO weny i dozobaczenia
Orzełek
#teamGrzegorz
UsuńChyba zacznę shippować Jamesa i Grzegorza.
Jezu. Ja widzę tę scenę:
"Albus: Umawiam się w gościem ze Slytherinu. Ba! Sam jestem w Slytherinie!
James:
James:
James:
Wąszszsz Grzegoszszsz: Powiemy mu?
James: Niech żyje marzeniami"
Te kapcie to dobry pomysł. Ale jesteś pewna że już nie są horkruksami? :D
Wzajemnie
Okej
P.s. A punkciki lecą
Ja już shippuje Jamesa i Grzegorza ( Ahhh razem na wieki) <<3
UsuńA co do tych horkruksów to w sumie nie jestem pewna. Ciocio-babcia Eleonora z prawego profilu trochę przypomina Voldemorta ...
Orzełek
P.s. A za punkciki bardzo dziękuje
FANGIRL MOMENT
OdpowiedzUsuńAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA
Okej... Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa
ON JĄ POCAŁOWAŁ?!?!?!?!?! TAK, ON JĄ POCAŁOWAŁ!!!
MIŁOŚĆ ROŚNIE WOKÓŁ NAS! JEJ ZAPACH JEST TUŻ, TUŻ! NARESZCIE ŚWIAT ZACZYNA W ZGODZIE ŻYĆ, MAGICZNĄ CZUJĄC... (pewnie coś pokićkałam xD)
Grzegorz miłością mego życia <3
Cudowne stworzonko <3333
Awww i wgl ^^
Lubię Magnusa :)) Jest mega nauczycielem :))
A co do horkruksa... To byłyby to trzy moje łańcuszki z zamieszkami, dwa takie bff-owe (takie połówki serc i kluczyki) i jeden ze słonikiem <333
Życzę weny i pozdrawiam RosalieIris :**
Jestem w Ravie xD *ta skleroza*
Usuń(CZYTAJĄC TWÓJ KOMENTARZ SZCZERZĘ SIĘ JAK MYSZ DO SERA GŁUPI CAPSLOCK).
UsuńPiosenki z Króla Lwa. Nigdy za dużo.
Ogólnie kocham piosenki disneya.
Grzegorz - wyraża więcej niż 1000 słów.
Okej
Postaram się w miarę od początku ale nie wiem jak wyjdzie, bo daaawno nic nie komentowałam.
OdpowiedzUsuńHorkruksem zrobiła bym mojego psinke.. Choć nie... Za bardzo go kocham aby takie rzeczy robić. Więc los chciał, że zostałyby nim moje kolczyki, które dostałam od brata. Zawsze mam je na sobie więc małe prawdopodobieństwo, że ktoś by mi je zniszczył i mym umarła XD
Pojedynek! Tak! Pojedynki to to, co Incaligo lubi najbardziej *_* uwielbiam takie sceny i się chłopakowi, w sensie Alexowi nie dziwię, w końcu coś się przebiło przez jego głupotę i dotarło. (reszta za chwilę)
Potter deklu jeden! Masz tam o wiele cudowniejszą dziewczynę, tylko musisz zajrzeć głębiej niż to czarne coś na wierzchu (zresztą też nie brzydkie o bardzo interesujące). Zacznij myśleć, zaczynam uważać, że to jednak James, a nie Alex jest jedynym nie myślącym w tym towarzystwem.
Grześ :> gdyby nie to, że nienawidzę Grzegorzy dałabym tu serduszko, czemu nie Sssstefan? Ale wężyka uwielbiam. Jest genialny.
I teraz mogę to zrobić. Ekhem.. Nie nie będę krzyczeć, po prostu jedyne na co mnie wstać to "W końcu" trzeba było być ślepcem aby tego nie widzieć, ale ponoć miłość zaślepia, to mieli do tego prawo.
Mnóstwa wolnego czasu, abyś mogła nam pisać :)
Całuje, Gryfonka In, która nadal kłóci się z Tiarą o przydział -_-
Pojedynki jeszcze się pojawią.
UsuńOj, tak.
Zastanawiam się czemu nikogo nie obchodzi postać Jordana, który prawie pokonał nauczyciela w pojedynku...
Btw ta biedna Raja musiała z nim ćwiczyć :D.
O jezu. Dekiel.
Czarne coś :D. A co jeśli wam powiem, że...
no dobra, nie powiem. Ale to by było interesujące.
Cóż, Grzegorz powstał pod wpływam chwili. Ewidentnie. A jednak dzięki tej postaci domknę fabułę.
MARGALEX (ponownie)
Okej
Moim Horkruksem był by chyba telefon, bądź telewizor, poważnie;-; albo książki! Ewentualnie piłka do siatkówki lub rower XD dziki ze mnie człowiek, Krukonka pozdrawia.^^
OdpowiedzUsuńNie lubię Alexa i Maggie:( to popsuło mi cały rozdział :'(
Vinci, rozwaliłaś mnie :D. Te komentarze szczęścia i... nagle taka Vinci z tą swoją :'(.
UsuńUmarłam. Ale mogę cię pocieszyć, że mam plany co do Agathy.
Punkciki lecą
Okej
Ołjeaaa to ja czekam na moją Agathe! Sprawiłam Ci przykrość czy coś w ten deseń? Przepraszam :c Ty mi też, tą Margaret ;-; jesteśmy kwita teraz jak coś hahha
UsuńUu! W końcu napisałam, że którego domu jestem, nieświadomie nawet, bo wcześniej to zapomniałam jakoś XD
Rozdział jest świetny :D Chyba się zakochałam :D Magnus, mistrz wśród nauczycieli, rada dla Alexa trafiająca w punkt. Grzegorz <3 nic więcej nie mogę dodać, za bardzo się nim "jaram". A może by tak nakarmić go motylkami z brzucha Alexa? Chociaż jeśli wtedy zmieni zdanie co do swoich uczuć odnośnie Margaret to lepiej nie.
OdpowiedzUsuńAlex i Maggie <3
Co do horkruksa to byłoby to najbardziej kompromitujące zdjęcie z dzieciństwa. Dom to Hufflepuff.
Skoro już połączyłaś jedną parę to może w przyszłości znajdzie się też ktoś dla Grzegorza, kto będzie nie tylko przyjacielem? :)
Pozdrawiam i miłej zabawy na urodzinach rodziny Lome :)
Karmienie Motylkami z brzucha Alexa :'). Umarłam.
UsuńPunkciki już zapiasane.
*wizja Grzegorza i... jakiejś wężycy. Chodziło mi o wężycę*
Dzięki
Okej
Aaaaaaaa cudowny koniec rozdziału, cała aż się trzesę aby przeżyć następny ❤ dziewczyno kocham Cie, lecę dalej. Wiktoria
OdpowiedzUsuń