niedziela, 18 września 2016

Rozdział 9. Gatunek Grzegorzów possspolitych

Czarodzieje, Czarownice oraz wszyscy, którzy będą wrzeszczeć po tym rozdziale ta jak ja, gdy go skończyłam!

W efekcie wstawiam tylko rozdział, zupełnie wbrew ankiecie, którą zrobiłam w kolumnie.
Nacieszcie się tym rozdziałem (ma jedenaście stron!).
A macie się czym nacieszyć.
Nie chcę wam spoilerować, ale:
Grzegorz <3.
Ostatnia scena <3.
<3 – wyraża więcej niż Rafaello.
No, w każdym razie, liczę na dużo komentarzy i... niespodzianka chyba jednak będzie za tydzień zamiast rozdziału, bo nie zdążę napisać (#urodzinyrodziny), a wiem, jak bardzo lubicie zabijać autorów.
Ale wracamy do tradycji punktów dla domu (nie zapominajcie pisać, który jest wasz, bo ze względu na to, że tradycję przerwałam, już zupełnie nie pamiętam, kto jest kim):

Gdybyście musieli stworzyć horkruks, co by nim zostało?

Pytanie za 5 punktów, dla osób komentujących po raz pierwszy będzie 10!
(To wcale nie jest przekupstwo, nie…)
Pozdrawiam
     Okej

P.s. Swoją drogą… nigdy dotąd nie myślałam nad tym, czy autorzy też się jarają, pisząc swoje książki. Ale teraz już wiem.


* * *
- Witajcie, uczniowie wszystkich magicznych szkół! – odezwał się Magnus, gdy tylko wszyscy weszli do klasy.
Uczniowie Hogwartu od razu zorientowali się, że coś jest nie tak. Albo raczej… że wszystko jest dokładnie tak.
Bowiem wszystkie ławki i krzesła odstawione zostały na boki, a środek klasy lśnił pustką, co oznaczało tylko i wyłącznie jedno:
Dziś będzie lekcja z zaklęciami.
Christo, stojący tuż za Sharon wyszeptał jej prosto do ucha:
- O co chodzi?
Sharon przewróciła oczami.
- Posłuchaj, a się dowiesz.
Magnus poprawił włosy, które jak zwykle sięgały mu do podbródka. Czarne szaty jak zwykle podkreślały ich jasny kolor. Gdyby lew mógł być kiedykolwiek człowiekiem, wyglądałby dokładnie jak on. No… może Magnus byłby trochę chudszy.
- Was też witam, spóźnialscy – powiedział, zwracając się do paru osób, które właśnie wpadły do klasy. Nie było wśród nich Jamesa.

Sharon współczuła Jamesowi. Chłopak postanowił związać w przyszłości swoją karierę ze sztuką. Kiedyś jej wyznał, że zastanawia się nad wznowieniem działalności portretowej. Jak na razie bardziej prawdopodobne było, że wyląduje w dziale Dezinformacji, niż uda mu się to osiągnąć, ale na szczęście ta druga praca też go interesowała. W końcu… czy jest coś śmieszniejszego niż wymyślanie wyssanych z palca bajeczek, by wytłumaczyć mugolom pewne dziwne zjawiska?
Z najlepszych przyjaciół Sharon w klasie nie było też Margaret. Dziewczyna stwierdziła, że chyba najlepiej się nadaje do Międzynarodowego Urzędu Prawa Czarodziejów lub Departamentu Przestrzegania Prawa Czarodziejów. Utrzymywała, że zaklęcia niezbyt jej wychodzą, więc tak nie może bronić społeczeństwa, ale przecież jak świat wieli i szeroki wszyscy potrzebują prawników.
Toteż w Sali znajdowali się Alex, Will i Sharon.
Alex bez wahania stwierdził, że chciałby być Aurorem. Tak samo jak Sharon. A Will?
Will wybrał sobie chyba najtrudniejsze zajęcie.
Magomedyka.
Nie dość, że musiał uczęszczać na prawie wszystkie możliwe lekcje, od zaklęć, przez Obronę, do Opieki, to jeszcze po skończeniu Szkoły musiał się udać na studia albo do Francji, albo do Polski, by po roku intensywnej nauki zakwalifikować się na staż w którymś z większych Szpitali, jak, na przykład, u Świętego Munga. Wiele osób już go pytało, czy da radę tyle się uczyć, ale zawsze odpowiadał, zaciskając usta, że tak, choć tyle może zrobić. Albo, że to właśnie przez takie gadanie na świecie jest coraz mniej uzdrowicieli.
Nikt się z nim nie spierał.
Co do coraz mniejszej liczby Uzdrowicieli, to miał rację. Z Hogwartu na ten zawód chciało iść może pięć osób, w tym aż trzy z Hufflepuffu – Will, Ewea i Antoni, starszy od nich o rok chłopak.
Co do ich nowych znajomych z Durmstrangu… Christo, rzecz jasna, również marzył o Aurorstwie, Jordan postanowił badać zaklęcia, a Raja… Raja utrzymywała, że będzie robić lody na Magiczarnej (Bułgarskim odpowiedniku Brytyjskiej Pokątnej). Ale chyba fakt, że chodziła na Obronę jasno świadczył, że nie to jest jej życiowym celem.
- Teraz, mam nadzieję, że witam już wszystkich! – odezwał się nauczyciel, a parę osób się zaśmiało. – Jestem Magnus. Będę was uczył Obrony przed Czarną Magią!
- Jak to? To nie po prostu Czarnej Magii? – oburzył się Christo, a mężczyzna posłał mu rozbawione spojrzenie.
- Nigdy za mało żartów o Durmstrangu i Czarnej Magii, prawda?
Chłopak wzruszył ramionami.
- W każdym razie – kontynuował nauczyciel. – To na mnie spadł obowiązek dokształcenia was. Nie jestem do końca pewny, czym sobie na to zasłużyłem, ale cóż… narzekać nie będę. Za to mi w końcu płacą.
Ponownie po Sali przeszedł chichot, a Magnus zaczął chodzić w tę i z powrotem przed ich grupą.
- Oczywiście niczego się nie dowiecie bez waszego wkładu. Ja, oczywiście, postaram się nafaszerować wasze głowy nic nie znaczącymi definicjami, potrzebnymi tylko na sprawdzianach, ale jeżeli wy tych głów nie otworzycie, to… znacie powiedzenie o grobowcach?
Pokiwali głowami.
- Cóż. Oznacza to chyba, że nie jesteście tacy tępi, jak ciągle mówi o was moja cudowna koleżanka po fachu, Anemonia, czyż nie? Bo jeżeli w tym kłamała, to możliwe, że i moje włosy nie wyglądają jak słoma przeżuta przez krowę.
Tym razem zaśmiali się wszyscy. Magnus poczekał, aż ucichną.
- Długo się zastanawiałem, co dla was przygotować na pierwszą lekcję, byście mnie nie znienawidzili przy tej okazji. Oczywiście uznałem, że lekcja teoretyczna mijałaby się z celem. Postanowiłem w tym wypadku sprawdzić wasze umiejętności.
Po Sali rozległ się jęk. Wydali go tylko uczniowie Durmstrangu i Beauxbatons. W końcu ci, co uczęszczali do Hogwartu, znali Magnusa i jego metody sprawdzania umiejętności.
- Wasz entuzjazm mnie powala – stwierdził mężczyzna. – Nie możecie go wykazać po wysłuchaniu mnie do końca? Dziękuję. W takim razie dobiorę was w pary. Nie, panie Brown, nie dobierzecie się sami. Mam zamiar sprawdzić waszą wiedzę, a nie umiejętności pracy w grupach.
I tak oto Sharon wylądowała w parze z Christem, Alex z Rają, a Will z Jordanem. Bo owszem, Magnus nie chciał ich dobierać tak, by się znali, ale przecież nie chciał też zasłużyć na ich nienawiść, dając im towarzysza, za którym nie przepadali.
Co z tego, że zdawał sobie sprawę, że uczniowie już go kochali?
- Ej, sklonujmy tego nauczyciela i wsadźmy go na wszystkie stanowiska, okej? – szepnął Christo do ucha Sharon.
Rudowłosa zaśmiała się.
- Już o tym myślałam. Ale uważam, że wystarczy za Anemonię, jeśli nawet nie za wszystkich.
Christo odpowiedział jej uśmiechem.
- Mam nadzieję, że wasi nauczyciele pokazali wam, jak odbywają się pojedynki. Nie mam prawa wątpić w kompetencje moich kolegów po fachu…
- …a powinien pan… – wtrącił prawie bezgłośnie Jordan.
- … ale i tak przypomnę wam, co i jak. W takim razie może pan, skoro pan uważa, że pan tak mało wie, panie…?
- Munter – odpowiedział Jordan, czerwieniąc się. Nie sądził, że mężczyzna może go usłyszeć.
Magnus uniósł brwi.
- Munter?
- Tak – odparł Jordan, unosząc lekko głowę i robiąc wszystko, by znów się nie zaczerwienić.
- Jak drugi dyrektor Durmstrangu?
- To mój przodek.
- To on miał dzieci?
- Długa historia.
- Rozumiem. W takim razie mam nadzieję, że macie podobny talent do zaklęć obronnych. Wyzywam pana na pojedynek, panie Munter – dokończył bardzo dostojnie, jak to robili czarodzieje w dawnych czasach.
Jordan uśmiechnął się kącikiem ust, a stojąca obok niego Raja szepnęła coś, czego nikt nie usłyszał.
- Przyjmuję twe wyzwanie – odrzekł spokojnie.
Środek Sali był pusty, więc oboje podeszli do siebie, unieśli różdżki zgodnie ze zwyczajem, po czym ukłonili się sobie wzajemnie. Magnus nie krył uśmiechu, a twarz Jordana była nieodgadniona.
Odwrócili się od siebie i odeszli na trzy kroki, po czym ponownie zwrócili się do siebie twarzami.
Tego, co stało się chwilę potem, nikt nie przewidział.
- Expeliarmus! – powiedział spokojnie Magnus, a z końca jego różdżki wyleciało czerwone światło i byłoby trafiło w Jordana, wytrącając mu broń, gdyby chłopak nie mruknął od niechcenia:
- Protego. Ascendio.
Zaklęcie odbiło się parę centymetrów przed nim i poleciało w kierunku zdziwionego Magnusa. Z różdżki chłopaka wyleciał jeszcze jeden strumień światła, srebrny, i pomknął niemal na równi z tym pochodzącym od Magnusa.
Magnus był nauczycielem obrony przed czarną magią i doskonale wiedział, jak działa Protego. Jak tarcza. Tyle, że jedna tarcza przypadała na jeden pocisk.
Uskoczył w bok przed własnym zaklęciem, a drugie błyskawicznie zablokował tarczą.
Mimo to jego uwadze nie uszła grupka żółtych ptaszków przywołanych przez Jordana zaklęciem Oppugno i skierowanych w jego kierunku ruchem różdżki.
- Reducto – odparł z coraz większym uśmiechem Magnus, a ptaszki rozpłynęły się w powietrzu.
- Immobulus – usłyszała głos Jordana. – Impedimenta.
Sharon znała wszystkie te zaklęcia, ale zrobiło na niej wrażenie to, jak szybko chłopak przywołuje je z pamięci.
- Protego – powtórzył Magnus, ale tym razem, zanim dał się zaskoczyć, sam rzucił zaklęcie: - Obscuro.
W stronę Jordana błyskawicznie poleciała czarna opaska, mająca zakryć mu oczy. Sharon wiedziała, że zdjęcie takiej opaski nie jest łatwe i że może to zrobić tylko czarodziej, który rzucił poprzednie zaklęcie. Dlatego Jordan po prostu nie pozwolił, by znalazła się ona na jego oczach.
- Lumos.
W starciu ze światłem opaska upadła na podłogę, jakby nigdy nie napędzały ją żadne zaklęcia.
- Ferunculus – rzucił Magnus.
- Skurge. Expulso.
- Finite. Densauego.
Gdyby Jordan nie był zbyt skupiony, parsknąłby śmiechem. To zaklęcie było bardzo popularne w trzeciej klasie. To dlatego połowa osób w Durmstrangu miała proste zęby. Odbił je z łatwością.
- Baubillous! – mruknął Magnus, uśmiechając się od ucha do ucha.
Na końcu jego różdżki pojawiły się iskry, a chwilę potem w Jordana walnęła błyskawica.
Albo by walnęła, gdyby chłopak nie interesował się zaklęciotwórstwem. A w zeszłym roku zainteresowały go wyładowania elektryczne i fakt, że jeszcze nie istnieje magiczny piorunochron.
- Fulgur praesidio*.
Piorun wyparował, a u osób oglądających podniosły się delikatnie włosy od nadmiaru elektryczności w powietrzu.
Jordan już się szykował, by rzucić inne zaklęcie, ale Magnus uniósł rękę i powiedział:
- Dość.
Mężczyzna zaczął być brawo.
- Niewiarygodna znajomość zaklęć, panie Munter. Niewiarygodna. Dostaje pan ode mnie Wybitny na zachętę – Magnus odrzucił włosy z twarzy. – Jednakże… to ostatnie jest niezarejestrowane, za co powinienem wysłać pana do Wizengamotu, gdyż to niezgodne z prawem. Mimo to mógłbym przymknąć na to oko, gdyby jeszcze dziś wysłał pan sowę do Ministerstwa…
- Wysłałem tydzień temu – przerwał mu Jordan.
- W takim razie mogę tylko pogratulować talentu. Teraz niech pozostali rozejdą się po Sali i sami zaczną ćwiczyć. A pana, panie Munter, proszę jeszcze na słówko.
Magnus stanął z Jordanem w kącie Sali, a Sharon mruknęła do Christa:
- Masz niezłego kolegę.
- Wiem.
- Od kiedy interesuje się zaklęciami?
- Od zawsze?
- Wiedziałeś, że stworzył własne?
- Ja wiem o wszystkim, priyatel.
─────────────────────────────────────────────────────
James siedział spokojnie pod drzewem niedaleko jeziora i szkicował w notatniku.
Co szkicował?
Cóż… niedaleko niego stała przepiękna dziewczyna. Blond włosy, niebieskie oczy… James chciał to mieć udokumentowane.
Jednak od godziny nie był w stanie idealnie oddać jej rysów twarzy. Była chyba zbyt piękna, by cokolwiek mogło oddać jej urodę.
Luiza Lacroix.
Stała w towarzystwie Emily i tej dziewczyny o urodzie porcelanowej lalki – Melanie, która parę dni temu go podrywała. Po raz pierwszy od dawna nie kręcił się wokół niej żaden chłopak.
James zamknął szkicownik i wziął głęboki wdech.
Tylko z nią pogada.
Może spyta się, kim ona chce być, skoro nie chodzi na Obronę? A może…
Witam. Jessstem wąszszsz Grzegoszszsz – usłyszał znudzony, ale grzeczny głos gdzieś niedaleko swojej dłoni.
Spojrzał w tamtym kierunku i wrzasnął.
Przy jego ręce leżał wąż.
Chłopak odskoczył parę centymetrów i zwrócił się twarzą do stworzenia, które jednak nie wyglądało na takie, które ma ochotę go zaatakować.
Ty mi wyglądaszszsz na takiego, co umie rozmawiać z wężami… maszszsz może szszszczury? Albo nietoperze?
Wąż miał rudo-brązowe wzorki na grzbiecie i był długości przedramienia, a grubości dwóch palców. Wyglądał jak… jak wąż. Czarne oczka, trójkątny łepek… no wąż.
James nie wrzasnął ponownie, choć bardzo miał na to ochotę. Czuł dziwne mrowienie w głowie, jakby otworzyła się jakaś klapka.
Ssspokojnie. Nie chcę cię zjeśśść. Chcę zjeśśść szszszczra. Maszszsz szszszczura?
James odczołgał się parę centymetrów. Rozważał zawołanie kogoś do pomocy.
Jasssne. Ludź się boi… Oczywiśśście… jak zwykle – mruknął znudzony gad. - Trudno. Idę popytać sssię dalej.
Wąż uniósł się trochę, po czym zawrócił, by odpełznąć w drugą stronę.
- Czekaj – James usłyszał swój głos. – Czemu ja cię rozumiem? Czemu wiem co ty, kurde, mówisz?
Wąż błyskawicznie odwrócił się w jego kierunku, a James powstrzymał się od wrzasku.
Ty mnie rozumieszszsz?
James kiwnął głową.
Ssserio?
James ponownie kiwnął głową.
W sssensssie… wieszszsz, co mówię?
James kiwnął głową.
Ale tak ssserio, ssserio?
Tym razem Jamesowi nie chciało się nawet kiwać głową.
O boszszsze… - mruknął wąż Grzegorz z niedowierzaniem. – Naprawdę trafiłem na ludzia, który mnie rozumie… matek miała racccję…
- Kto miał rację? – spytał się James, powoli rozumiejąc dziwność sytuacji.
Odezwał się do niego wąż. WĄŻ. A on z nim teraz gadał. Gadał z WĘŻEM.
To było dziwne.
Bardzo, bardzo dziwne.
Owszem, wiedział, że jego ojciec ma taką umiejętność. Gdy James miał trzy latka poszedł z nim nawet do zoo, by sprawdzić, czy to nie dziedziczne. Ale nie. Mimo, że Harry wdał się w miłą pogawędkę z Pytonem (jak potem utrzymywał), James przenosił wzrok to z ojca na węża, to odwrotnie, nie mając pojęcia, czemu tata wydaje takie dziwne, syczące dźwięki. Harry oczywiście wzruszył ramionami na wieść, że syn nic nie rozumie. Mówi się trudno.
Tyle, że teraz James gadał z wężem i wszystko rozumiał.
Matek. Ta co mnie złożżżyła. Sssyknęła mi kiedyśśś, że mam mocny głosss i prawie-wężouśśści będą mnie sssłyszszszeć… cośśś tam było o klapkach… albo innych butach… nie, to chyba chodziło o drzwi…
Wąż spostrzegł, że James przygląda mu się z szeroko otwartymi oczami.
No dobra, nie do końca wiem, co mówiła matek, miałem jakieś tszszszy minuty… czy ty ludziu pamiętaszszsz, co sssię działo, gdy miałeśśś trzy minuty?
James pokręcił głową.
Ale ty ssserio mnie rozumieszszsz?
- No tak – odparł James, który po chwili doszedł do wniosku, że rozmowa z wężem to chyba fajniejszy sposób na spędzanie czasu niż zalecanie się do Luizy.
Sssuper… a maszszsz może szszszczury?
- Nie.
Szszszkoda. A jak sssię nazywaszszsz, ludziu?
- James.
Jamesss… podałbym ci rękę, ale to wykracza troszszszkę poza moje możliwośśści…
Okularnik uśmiechnął się.
- Jakim jesteś gatunkiem węża?
Mówiłem pszszszecież, że jestem wąszszsz Grzegoszszsz… nie sssłuchałeśśś?
- Pytam o gatunek, nie imię…
Grzegoszszsz, no.
- Wydaje mi się, że nie ma takiego gatunku…
Gdyby wąż miał ramiona, pewnie by nimi wzruszył.
James zerknął w stronę dziewczyn. Luiza właśnie się śmiała. Wyglądała prześlicznie, gdy to robiła.
Podoba ci sssię? – spytał wąż.
- Co? Nie!
To znaczy tak. Nigdy nie zrozumiem wasss, ludziów… co wy widzicie w tych kończynach…?
James nie skomentował.
Ssswoją drogą… adoptujeszszsz mnie?
Czarnowłosy był tak zaskoczony tym pytaniem, że przez parę chwil wpatrywał się tępo w węża.
- Po co?
Czuję sssię sssamotny.
- Czujesz się samotny? – dopytał polemicznie James.
To ty mnie w końcu rozumieszszsz, czy nie?
- Ale ty możesz być jadowity!
Nie jessstem jadowity.
- …powiedział, po czym ugryzł go w dłoń. Po kilku dniach agonii umarł – udał narratora James, zabierając mi posadę.
Czemu mi nie wierzyszszsz?
- Węże znane są z podstępów – odparł James.
Ssstereotypy.
- Nie bez powodu uważane są za najbardziej przebiegłe ze zwierząt na równi z lisami.
Jessstem cwany, ale lisssy sssą głupie. I zjadły mojego brata, Ambrożego.
- Widzisz. I jak mogę ci ufać? W końcu możesz chcieć mnie zjeść.
James wiedział, że te podejrzenia są absurdalne, wąż przecież ledwie dałby radę zmieścić jego dwa palce, ale w tym momencie działały jego instynkty samozachowawcze.
Nie gada sssię z jedzeniem. Nie chcę cię zjeśśść. Chcę zjeśśść szszszczura. Maszszsz szszszczury?
- Już mówiłem, że nie.
Wąż nie wyglądał na przekonanego.
A nietoperze?
- Czy ja wyglądam na kogoś, kto nosi przy sobie martwe nietoperze?
Mogą być żywe.
- W takim razie – rzekł zirytowany James. – Czy ja wyglądam na kogoś, kto nosi przy sobie nietoperze?
Zawszszsze warto popytać… to może myszszszy?
- Czy ja wyglądam na kogoś, kto nosi przy sobie jakiekolwiek zwierzęta?
Czyli mnie nie adoptujeszszsz?
- Argh! – krzyknął James na tyle głośno, że w jego kierunku odwróciły się dziewczyny.
Machnął im ręką z nieśmiałym uśmiechem, że wszystko w porządku, a Luiza zachichotała.
Po chwili znów odwrócił się do węża, który patrzył na niego czarnymi oczami. James mógłby przysiąc, że próbuje udawać kota ze Shreka.
- I tak nie mam kasy na jedzenie dla ciebie.
Sssam mogę polować.
- I miejsca do spania też.
Wyssstarczy mi twoje łóżko.
James zgromił go spojrzeniem.
No dobrze… mogę ssspać pod kaloryferem.
- Możesz też spać tam, gdzie spałeś do tej pory.
Ssspoko.
James obrzucił go spojrzeniem mówiącym: „Gościu, o co ci chodzi?”.
- To po co ci adopcja.
Chcę pszszszyjaciela.
- To można osiągnąć bez adopcji.
Wąż spojrzał na niego bardzo zdziwiony.
Ssserio?
- No.
To będzieszszsz moim przyjacielem?
James zamyślił się.
Jeszcze nigdy żaden wąż nie zaproponował mu przyjaźni. Ale to może dlatego, ze w ogóle nigdy nie gadał z żadnym wężem. Bo, swoją drogą, to mogło mieć plusy. Jeszcze nie wiedział jakie, ale skoro wąż sam będzie o siebie dbać, to…
No dobra, główne pytanie to: kto nie chciałby mieć przyjaciela-węża?
- No w sumie to okej – stwierdził James.
Maszszsz sssuma? Jeszszszcze nigdy nie jadłem ryby.
James przewrócił oczami.
- Tyle, że najpierw muszę się dowiedzieć, czy jesteś jadowity.
Nie ufaszszsz mi?
- Wolę być pewny. A teraz wskakuj.
James wysunął rękę w kierunku węża, a gad wpełzł na nią i owinął mu się wokół nadgarstka.
James dotykał węża tylko raz w życiu, ale wtedy był zbyt przerażony, by móc stwierdzić, czy mu się to podobało, czy nie. Teraz zdał sobie sprawę, że dotyk łusek zwierzęcia jest bardzo przyjemny – nie oślizgły, jak się spodziewał, ale gładki.
Wąż Grzegorz ścisnął trochę jego rękę, ale nie za mocno – tylko po to, by nie spaść.
James ruszył w kierunku budynków z klasami. Przewidywał, że za chwilę skończą się lekcje.
Wieszszsz, że umiem czytać? – spytał po chwili wąż.
- Tak? Skąd?
Raz mnie przypadkiem zamknęli w bibliotece. A tam nie było szszszczurów.
- Masz dość ciekawe życie, jak na węża.
Ale nie mam pszszszyjaciół. I pszszszez to jessst nudno.
- Możliwe, że zaraz będziesz mieć jednego, jeśli mnie nie oszukałeś.
Mówię, to lisssy są złe. A o nasss taka głupia plotka powssstała przez Szszszatana. To tak jakby wasss, ludziów, oceniać na podssstawie Voldemorta. Choć Voldek był dla nasss akurat miły.
- Voldek zamordował moich dziadków.
Każdy ma jakieśśś wady.
W budynkach z klasami rozległy się dzwonki, które słychać było również na błoniach.
James doszedł do jednego z nich akurat wtedy, gdy otworzyły się drzwi i wypadł przez nie uśmiechnięty Alex.
Blondyn obrzucił go krótkim spojrzeniem dziwnie błyszczących oczu i mruknął ciche „hej”, po czym bez namysłu pobiegł w stronę internatu.
James popatrzył za nim, nie bardzo rozumiejąc, czemu się tak zachowuje.
Ten pobiegł, jakby za nim łapaczki lecieli… - skomentował Grzegorz.
James nie spytał, kim są łapaczki, tylko wcisnął się do budynku, idąc pod prąd schodzącego na dół tłumu. Chyba minął Sharon, ale nie zdążyli się przywitać, bo ciągnął ją gdzieś Christo, a Will był zbyt zajęty nadążeniem za nimi, by go w ogóle zauważyć.
James wpadł do klasy Magnusa, zastając go przestawiającego ławki na swoje normalne miejsca.
Rzecz jasna, za pomocą różdżki.
- O, witam, panie Potter! Cóż pana tu sprowadza? – odezwał się mężczyzna na jego widok.
James uchylił się przed jednym z latających krzeseł. Po sekundzie wszystkie meble stały na swoich miejscach, a Magnus podszedł do niego.
- Dzień dobry – przywitał się chłopak. – Mam pytanie – zna się pan na wężach?
Magnus zmarszczył brwi.
- Czy ja wyglądam na kogoś, kto zna się na wężach?
On wygląda na kogośśś, kto zna sssię na lwach – mruknął Grzegorz.
- Nie, tak właściwie to nie – stwierdził James, tracąc entuzjazm, który posiadał, gdy wszedł do klasy. – Dziękuję panu i do widzenia.
Już się odwracał do drzwi, gdy Magnus nagle mu przerwał:
- Oczywiście, nie znam się na wężach, ale wydaje mi się, że twoja bransoletka to Pantherophis Guttatus, inaczej wąż zbożowy.
James patrzył się przez chwilę na nauczyciela z osłupieniem.
- Jest jadowity? – spytał.
- Nie, całkowicie bezpieczny w hodowli. Żywi się gryzoniami, między innymi szczurami i myszami – dodał po chwili mężczyzna.
I nietoperzami – dodał wąż. – Nietoperze są dobre.
- Dziękuję – powiedział James. – Do widzenia – pożegnał się i już chciał wyjść, gdy nasunęło mu się jedno pytanie:
- Skąd pan wie tyle o wężach?
Magnus mrugnął do niego i odwrócił się, by poprawić parę stolików.
- Trzeba znać wroga.
─────────────────────────────────────────────────────
Alex zupełnie nie mógł się skoncentrować na dzisiejszej obronie przed czarną magią.
Blondyn był rozkojarzony. Ciągle zapominał zaklęć, jego uwagę przyciągały pozostałe pojedynkujące się pary. Plątał mu się język. Nie mógł się skupić. Raja rozbrajała go prawie natychmiast, ale chwilę potem oddawała mu różdżkę, by mogli zacząć ponownie od początku.
Wbrew woli jego myśli wciąż wracały do wczorajszego wieczoru.
Na jego wspomnienie w jego brzuchu zaczynały latać motylki.
- Alex? Wszystko okej? – spytała dziewczyna z dredami, ponownie oddając mu różdżkę.
Raja była ładna. Dziewczyna zupełnie nie w jego typie, ale ładna i fajna. Rozumiał Jordana. Wczoraj chłopak mu wyznał, że są ze sobą od prawie dziesięciu lat.
Alex zastanawiał się, jak to możliwe. To musiało oznaczać, że byli ze sobą gdy mieli po sześć, a to wydawało się mało prawdopodobne.
- Tak – odpowiedział, choć nie miał pojęcia, czy mówi prawdę, czy też kłamie.
W jego myślach wciąż powracała Margaret. Jej twarz, jej śliczny uśmiech, przepiękne oczy… to, jak na niego wczoraj patrzyła, gdy mówił o matce. To, jak szybko podchwyciła temat masła… rozumiała go. Jeszcze nigdy wcześniej nie spotkał dziewczyny, która tak by go rozumiała.
Czemu wcześniej tego nie dostrzegał?
A może dostrzegał? Alex sam nie miał pojęcia.
- Na pewno? – dopytała się Raja. – Wyglądasz, jakbyś niezbyt mógł się skupić. Może chcesz odpocząć?
- Nie.
Ponownie spróbowali się pojedynkować, ale różdżka Alexa wyleciała w powietrze przy pierwszym lepszym Expeliarmusie.
Tym razem różdżki nie złapała Raja.
To był Magnus.
- Co się dziś z tobą dzieje, Alex? – spytał nauczyciel, uważnie taksując go wzrokiem. – Wyglądasz, jakbyś się jeszcze nie dobudził.
Alex wzruszył ramionami. Po co miał zaprzeczać? Tyle, że jego problem nie polegał na dobudzeniu, a pozostaniu w poprzednim wieczorze.
- Nie mogę się dziś jakoś skupić – wyznał. - Wszystko mnie rozprasza.
Magnus przekrzywił głowę i spojrzał mu głęboko w oczy.
Magnus był nauczycielem już od jakiegoś czasu, ale wciąż się czuł, jakby nadal był uczniem. Doskonale rozumiał potrzeby i emocje towarzyszące dorastaniu – nie był w końcu stary, Hogwart skończył naprawdę niedawno. Znał dużo nastolatków, a każdy z nich miał takie same problemy, o których myślał, że nikt poza nim na świecie ich nie ma. A Magnus znał naturę tych problemów, bo sam czasami wciąż je miewał.
A ten wzrok, który miał dziś Alex, mężczyzna potrafił rozpoznać.
Wzrok osoby, która właśnie próbuje zdać sobie sprawę, że jest zakochana.
Nauczyciel spojrzał na zegarek.
Zostały dwie minuty do końca lekcji.
- Raju, spakuj się już. Muszę chwilę porozmawiać z panem Bulstrodem.
Raja wzruszyła ramionami. Sama doskonale zdawała sobie sprawę z tego, co może być Alexowi, widziała go w końcu wczoraj wieczorem. A głupia nie była.
Magnus odszedł parę kroków z Alexem w kierunku jednego z kątów. Chłopak był parę centymetrów od niego wyższy, ale w tym momencie nie miało to większego znaczenia.
- Słuchaj, w tym momencie nie mówię do ciebie jako nauczyciel, ale jako dobry znajomy, dobrze?
Alex zmarszczył brwi. Zanosiło się na ciekawą rozmowę.
- Jesteś przystojnym chłopakiem, o czym wiesz, bo pewnie widziałeś te głupie artykuły w Czarownicy, a poza tym masz oczy. Więc miej też mózg. Jak myślisz, co do niej czujesz?
Alex zamrugał, a Magnus poklepał go po ramieniu.
- Odpowiedz sobie na to pytanie.
Odszedł, zostawiając Alexa samego.
A Alex sobie na to pytanie odpowiedział.
Gdy usłyszał dzwonek pognał do internatu z wielkim uśmiechem na twarzy.
─────────────────────────────────────────────────────
Margaret stała w pokoju i próbowała się spakować na lekcje. Ubrała się dziś w jedną z jej wielu swetrowych sukienek, w których jej było najwygodniej. Ponownie zwróciła uwagę na to, ile schudła, bowiem jedna z tych, które niegdyś opinały ją niemiłosiernie, teraz wisiała na niej jak worek.
Była strasznie zmęczona, ale, dzięki Bogu, nie chodziła na Obronę, więc mogła trochę odespać wczorajsze godziny, które spędziła z Alexem.
Spędziła noc. Z Alexem.
Miała ochotę śpiewać z radości. On spędził tę noc z nią. Z nikim innym.
Słowo „próbowała” w pierwszym zdaniu nie zostało użyte przypadkowo. Próbowała bowiem się skupić i spakować, ale wciąż myślała o wczorajszym wieczorze.
Owszem, nie był jej szczytem marzeń. Jej szczyt marzeń zakończyłby się wyznaniem jej miłości przez Alexa i pocałowaniu jej, ale nie mogła oczekiwać za dużo.
To, co się wczoraj działo, i tak stanowczo przerastało jej najśmielsze oczekiwania.
Dużo rozmawiali. Gapili się w gwiazdy. Ona na nim leżała. On opowiedział jej historię swoich rodziców. Margaret miała nadzieję, że jej nigdy nic takiego się nie przydarzy. Choć pewnie w efekcie skończy jako singielka z kotami.
Ale i tak wczorajsza noc była cudowna, by mogła być prawdziwa.
A jednak Margaret wciąż dręczyły podejrzenia.
A co, jeśli chłopak robił to przez grzeczność? A co, jeśli w rzeczywistości niezbyt ją lubił? A co, jeśli nawet ją lubił, ale tylko lubił i traktował tylko jak koleżankę, którą zresztą była?
Błogi uśmiech zszedł z jej twarzy, a zastąpiło go uczucie guli w gardle.
Czego w końcu mogła oczekiwać. Że chłopak jej marzeń, ideał dla każdej dziewczyny, zakocha się w grubej beczce bez charakteru?
Widziała, jak wczoraj gadał z Luizą. Oni byli przecież idealni dla siebie. On przystojny, ona piękna. Blondynka i blondyn. Niebieskooka i niebieskooki.
Szkoda tylko, że Margaret miała zbyt niską samoocenę, by zauważyć, że na tej samej podstawie ona pasowała do niego.
Chciała wrócić do wczorajszego dnia. I zostać na zawsze w tamtych chwilach. Móc już do końca życia patrzeć w te jego błękitne jak niebo w ciągu dnia oczy. Móc patrzeć, jak się śmieje i jak się smuci.
Tyle, że wszystkie zmieniacze czasu rozwalił jej wujek, a one i tak nie dałyby jej tego, czego chciała.
Bo ona sama nawet nie była do końca pewna, czego chciała.
Zbyt bała się marzyć, bo zdawała sobie sprawę, że może to oznaczać wielki ból w sercu.
Zamknęła oczy i wzięła głęboki wdech, po czym je otworzyła.
Teraz miała Krótkie Prawo Czarodziejów. Po nim miał być obiad, a na obiedzie będą losować uczestników pierwszego zadania turnieju.
Margaret widziała, jak Alex się zgłaszał. Miała nadzieję, że uda mu się wystąpić w tym turnieju. Skoro to było jego marzenie…
W pokoju było pusto. Aline poszła gdzieś, a Maggie jak zwykle nie wiedziała gdzie. Była sama.
Westchnęła.
Nagle drzwi za jej plecami otworzyły się z hukiem. Blondynka odwróciła się do osoby, która weszła, ze sztucznym uśmiechem, który chwilę potem zmienił się w prawdziwy uśmiech.
- Alex? Co ty tu robisz?
Chłopak nie dyszał, ale dziewczyna z łatwością dostrzegła, że trochę się musiał nabiegać. Włosy sterczały mu na wszystkie strony, a twarz była trochę czerwieńsza niż zwykle.
Jaki on był piękny.
- Mag – uśmiechnął się chłopak, ukazując białe zęby. – Wszędzie cię szukałem.
Margaret zamrugała.
- Czemu?
Nagle Alex stracił cały entuzjazm, który posiadał w momencie, w którym wpadł do pokoju.
- No bo… eee… ja chciałbym ci coś… powiedzieć…
Cóż, jeżeli wcześniej jego twarz była czerwona z wysiłku, to teraz chyba stała się taka ze wstydu.
Margaret poczuła, jak jej brzuch robi dziwne tańce.
Pewnie przyszedł po podręcznik – skarciła się za myśli, do których istnienia nie chciała się przyznać nawet przed samą sobą.
- No? – spytała, patrząc się wyczekująco w jego niebieskie oczy.
Na Merlina, czemu ktoś wsadził mu niebo do tęczówek? Łatwiej byłoby w nie patrzeć, gdyby… gdyby coś tam.
Chłopak odwrócił spojrzenie, myśląc dokładnie to samo.
- Ja… Margaret, ja niezbyt wiem, jak to powiedzieć… nie znam się na tym…
Dziewczynie serce zabiło szybciej i poczuła, że ona też się rumieni.
Alex ponownie na nią spojrzał.
Wyglądała przepięknie. Jej jasne loki okalały jej twarz, a ciemnoniebieskie oczy wpatrywały się w niego z wyczekiwaniem. Nie tylko wyglądała przepięknie. Ona taka była. Zawsze. Czemu wcześniej nie potrafił tego przed sobą przyznać?
Nagle cała nieśmiałość opuściła go i podszedł bliżej niej. Dotknął jej policzka i zauważył, że po jej ciele przechodzi dreszcz.
- Chyba się zakochałem.                                       
Maggie cofnęła wszystkie swoje myśli z dzisiejszego dnia odnośnie zmiany czasu. Podobała jej się ta chwila, w której była teraz. Albo podobałaby się, gdyby nie miała wrażenia, że tonie. Że jest jej i gorąco, i zimno jednocześnie. Że chyba zemdleje.
Mimo to kolejne sekundy były jeszcze lepsze.

Chłopak pocałował ją.

18 komentarzy:

  1. AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA.
    Hej!
    Alex i Magie. O mój Boże. Zaraz umrę z radości, słodyczy, uroku <333333333. Nareszcie to się stało! Muszę skończyć skakać po pokoju, bo rodzeństwo dziwne się patrzy... Uwielbiam Magnusa, w końcu imię go zobowiązuje. Chciałabym takiego nauczyciela, chociaż jednego :/. Grzegorz mnie rozwalił, naprawdę siedziałam i łachałam do telefonu xD. James no weź mnie nie rozczarowywuj. Olej Luizę i leć przekonywać do siebie Aline. A jak nie będzie chciała sie dać przekonać to chodź za nią xD w końcu sie przekona. Potwierdzone info. Magieee, no nie myśl tak... Też mam niską samoocenę ale przytulas poprawia humor (nawet jak nie lubisz sie przytulać i cie do tego zmuszają xd, to poprawia to samopoczucie). Więc przesyłam przytulasy, choć widzę że Alex dostatecznie poprawił jej humor ^^. Tak mało Willa i Sharon, no ale nie można mieć wszystkiego. Ten śmieszek Christo ;D. Z niecierpliwością czekam na to kto zostanie wylosowany. To chyba wszystko, choć może o czymś zapomniałam.
    Pozdrawiam :*
    Gwen

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skąd wiedziałam, że ktoś tak zacznie komentarz?
      I tak oto Margalex przestało być... nie-parą? Cóż, zawsze mogę się pośmiać i udać, że to sen Maggie...
      To by było takie smutne.
      Jak to napisałam to też skakałam :D.
      Magnus jest gościem. Uważam, że powinien istnieć.
      Wąszszsz Grzegoszszsz się jeszcze pojawi. Oj, tak. Sprawi dużo kłopotów, coś pomoże, coś podsłucha...
      #teamGrzegorz
      A James i Aline... cóż, Luiza jest troszkę bardziej kontaktowa.
      Alex poprawił jej humor. Przez chwilę miałam ochotę napisać: "A potem Maggie zemdlała", ale zniszczyłabym jej najlepszą chwilę w życiu, więc się powstrzymałam.
      Muszę nadrobić zaległości z Willem i Sharon.
      Heh.
      Heh, heh.
      wzajemnie
      Okej.

      Usuń
  2. Oooooo <3<3<3 inaczej nie mogę tego określić :) Tak bardzo kocham! O jaaa... Nie... chyba nie jestem w stanie teraz niczego sensownego napisać! <3
    A i Grzegoszszsz xD
    Luella :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten rozdział można opisać tylko 3 słowami - Magnus, Grzegoszszsz i MARGALEX.
      Okej

      Usuń
  3. Awwwwwwwwww !!!
    O tak Alex bardzo dobrze
    Po tym rozdziale chciałabym dodać coś do wcześniejszego komentarza. Prosiłaś o podanie swoich ulubionych bohaterów książkowych a ja oficjalnie dodaje na moją dłuugą listę Węszsza Grzegoszsza(co z tego, że to nie książka i tak go ubóstwiam)
    Ehh... myślałam(tak czasami mi się to zdarza choć sama sobie się dziwie), że jak to napisałaś "jedną z par" w tym rozdziale będą James i Aline ale cóż nie można mieć wszystkiego James i Grzegorz mi wystarczą :)
    A więc gdybym miała stworzyć horkruks był by nim na pewno jeden z kapci cioci-babci Eleonory. Są praktycznie nie zniszczalne ( sprawdzili to własnymi zębami mój pies i młodszy brat ) a niebyły prane chyba nigdy więc wszyscy o zdrowych zmysłach trzymają się od nich z daleka ( rzecz jasna mojego brata nie można nazwać osobą o zdrowych zmysłach )
    Rozdział jest świetny ale za mało Sharon i Willa
    No to nie wiem co jeszcze napisać więc
    życzę DUUUŻO weny i dozobaczenia
    Orzełek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. #teamGrzegorz
      Chyba zacznę shippować Jamesa i Grzegorza.
      Jezu. Ja widzę tę scenę:
      "Albus: Umawiam się w gościem ze Slytherinu. Ba! Sam jestem w Slytherinie!
      James:
      James:
      James:
      Wąszszsz Grzegoszszsz: Powiemy mu?
      James: Niech żyje marzeniami"
      Te kapcie to dobry pomysł. Ale jesteś pewna że już nie są horkruksami? :D
      Wzajemnie
      Okej
      P.s. A punkciki lecą

      Usuń
    2. Ja już shippuje Jamesa i Grzegorza ( Ahhh razem na wieki) <<3
      A co do tych horkruksów to w sumie nie jestem pewna. Ciocio-babcia Eleonora z prawego profilu trochę przypomina Voldemorta ...
      Orzełek
      P.s. A za punkciki bardzo dziękuje

      Usuń
  4. FANGIRL MOMENT
    AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA
    Okej... Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa
    ON JĄ POCAŁOWAŁ?!?!?!?!?! TAK, ON JĄ POCAŁOWAŁ!!!
    MIŁOŚĆ ROŚNIE WOKÓŁ NAS! JEJ ZAPACH JEST TUŻ, TUŻ! NARESZCIE ŚWIAT ZACZYNA W ZGODZIE ŻYĆ, MAGICZNĄ CZUJĄC... (pewnie coś pokićkałam xD)

    Grzegorz miłością mego życia <3
    Cudowne stworzonko <3333
    Awww i wgl ^^
    Lubię Magnusa :)) Jest mega nauczycielem :))

    A co do horkruksa... To byłyby to trzy moje łańcuszki z zamieszkami, dwa takie bff-owe (takie połówki serc i kluczyki) i jeden ze słonikiem <333

    Życzę weny i pozdrawiam RosalieIris :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem w Ravie xD *ta skleroza*

      Usuń
    2. (CZYTAJĄC TWÓJ KOMENTARZ SZCZERZĘ SIĘ JAK MYSZ DO SERA GŁUPI CAPSLOCK).
      Piosenki z Króla Lwa. Nigdy za dużo.
      Ogólnie kocham piosenki disneya.
      Grzegorz - wyraża więcej niż 1000 słów.
      Okej

      Usuń
  5. Postaram się w miarę od początku ale nie wiem jak wyjdzie, bo daaawno nic nie komentowałam.
    Horkruksem zrobiła bym mojego psinke.. Choć nie... Za bardzo go kocham aby takie rzeczy robić. Więc los chciał, że zostałyby nim moje kolczyki, które dostałam od brata. Zawsze mam je na sobie więc małe prawdopodobieństwo, że ktoś by mi je zniszczył i mym umarła XD

    Pojedynek! Tak! Pojedynki to to, co Incaligo lubi najbardziej *_* uwielbiam takie sceny i się chłopakowi, w sensie Alexowi nie dziwię, w końcu coś się przebiło przez jego głupotę i dotarło. (reszta za chwilę)
    Potter deklu jeden! Masz tam o wiele cudowniejszą dziewczynę, tylko musisz zajrzeć głębiej niż to czarne coś na wierzchu (zresztą też nie brzydkie o bardzo interesujące). Zacznij myśleć, zaczynam uważać, że to jednak James, a nie Alex jest jedynym nie myślącym w tym towarzystwem.
    Grześ :> gdyby nie to, że nienawidzę Grzegorzy dałabym tu serduszko, czemu nie Sssstefan? Ale wężyka uwielbiam. Jest genialny.
    I teraz mogę to zrobić. Ekhem.. Nie nie będę krzyczeć, po prostu jedyne na co mnie wstać to "W końcu" trzeba było być ślepcem aby tego nie widzieć, ale ponoć miłość zaślepia, to mieli do tego prawo.
    Mnóstwa wolnego czasu, abyś mogła nam pisać :)
    Całuje, Gryfonka In, która nadal kłóci się z Tiarą o przydział -_-

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pojedynki jeszcze się pojawią.
      Oj, tak.
      Zastanawiam się czemu nikogo nie obchodzi postać Jordana, który prawie pokonał nauczyciela w pojedynku...
      Btw ta biedna Raja musiała z nim ćwiczyć :D.
      O jezu. Dekiel.
      Czarne coś :D. A co jeśli wam powiem, że...
      no dobra, nie powiem. Ale to by było interesujące.
      Cóż, Grzegorz powstał pod wpływam chwili. Ewidentnie. A jednak dzięki tej postaci domknę fabułę.
      MARGALEX (ponownie)
      Okej

      Usuń
  6. Moim Horkruksem był by chyba telefon, bądź telewizor, poważnie;-; albo książki! Ewentualnie piłka do siatkówki lub rower XD dziki ze mnie człowiek, Krukonka pozdrawia.^^
    Nie lubię Alexa i Maggie:( to popsuło mi cały rozdział :'(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Vinci, rozwaliłaś mnie :D. Te komentarze szczęścia i... nagle taka Vinci z tą swoją :'(.
      Umarłam. Ale mogę cię pocieszyć, że mam plany co do Agathy.
      Punkciki lecą
      Okej

      Usuń
    2. Ołjeaaa to ja czekam na moją Agathe! Sprawiłam Ci przykrość czy coś w ten deseń? Przepraszam :c Ty mi też, tą Margaret ;-; jesteśmy kwita teraz jak coś hahha
      Uu! W końcu napisałam, że którego domu jestem, nieświadomie nawet, bo wcześniej to zapomniałam jakoś XD

      Usuń
  7. Rozdział jest świetny :D Chyba się zakochałam :D Magnus, mistrz wśród nauczycieli, rada dla Alexa trafiająca w punkt. Grzegorz <3 nic więcej nie mogę dodać, za bardzo się nim "jaram". A może by tak nakarmić go motylkami z brzucha Alexa? Chociaż jeśli wtedy zmieni zdanie co do swoich uczuć odnośnie Margaret to lepiej nie.
    Alex i Maggie <3

    Co do horkruksa to byłoby to najbardziej kompromitujące zdjęcie z dzieciństwa. Dom to Hufflepuff.

    Skoro już połączyłaś jedną parę to może w przyszłości znajdzie się też ktoś dla Grzegorza, kto będzie nie tylko przyjacielem? :)

    Pozdrawiam i miłej zabawy na urodzinach rodziny Lome :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Karmienie Motylkami z brzucha Alexa :'). Umarłam.
      Punkciki już zapiasane.
      *wizja Grzegorza i... jakiejś wężycy. Chodziło mi o wężycę*
      Dzięki
      Okej

      Usuń
  8. Aaaaaaaa cudowny koniec rozdziału, cała aż się trzesę aby przeżyć następny ❤ dziewczyno kocham Cie, lecę dalej. Wiktoria

    OdpowiedzUsuń

JEDEN KOMENTARZ = JEDEN SZCZUR DLA GRZEGORZA
nie bądź obojętny na jego los

Szablon

Obserwatorzy