niedziela, 28 sierpnia 2016

Rozdział 7. Płonący kubek

Czarodzieje i Czarownice, choć więcej tu chyba czarownic (Jeżeli są czarodzieje, to niech się zgłoszą pod tym postem)!

Strasznie słodko wyszedł ten rozdział.
Można by nim słodzić herbatę.
Choć nie.
Słodzona herbata jest ohydna.
Jak ten rozdział.
A! Właśnie, chyba zapomniałam wam powiedzieć, że za kolejną przerwę znów możecie mnie spalić na stosie (lubię te łaskotki, jestem odrodzeniem tej czarownicy).
Za następną możecie mnie spróbować powiesić, bo ona już wkrótce się pojawi!
A dokładniej za tydzień.
Jadę w Tatry (nie, okej w ogóle nie zwiewa od obowiązku, jakim jest szkoła).
Widzę to szczęście na waszych twarzach, któremu towarzyszą noże w dłoniach.
Ale wraz z rozpoczęciem roku szkolnego wszystko wróci do normy.
Obiecuję!

Edit: Wczoraj miałam trochę urwanie głowy, więc ledwo wstawiłam rozdział (dlatego notka była taka krótka). Jak już niektórzy zauważyli w komentarzach, jest nowy szablon! Autorką jest Emergency z Panda Graphics. Ja uważam, że jest piękny. 
I jeszcze jedno - postaram się jednak napisać ten rozdział, bo mam na niego wenę i czekałam na jego napisanie już od dawna. Wówczas użyję cudownego czegoś czym jest publikacja o danej godzinie :D. Więcej informacji będzie w kolumnie bocznej.
Pozdrawiam
Okej

* * *
- Aline jest metamorfomagiem.
- Po czym to wnosisz, Watsonie?
- W ciągu mojego krótkiego pobytu w pokoju zdołałem dostrzec wiele ciekawych zmian zachodzących w jej ciele, Scherlocku.
- Ach tak?
Parsknięcie.
- To źle zabrzmiało.
Słychać, jak ktoś prawie dusi się ze śmiechu, po chwili dołącza do niego drugi głos.
- Nie wpadłabym, Will. Ale ogarniam, o co ci chodzi. Wiesz, jak się zdenerwuje, to na nosie pojawiają jej się…
- Piegi, prawda? A poza tym ma jeszcze takie nienaturalne…
- Oczy. Ale masz rację, Will… znaczy się Watsonie. Zasłużyłeś na… na co chcesz zasłużyć?
Chwila ciszy.
- Na… na nic, Sharon.
Ponownie cisza.
- Choć wiesz co? Mam ochotę na kawę.
I dla odmiany cisza.
- Zacnie, Watsonie.
- Mówimy pozostałym?
- Nie. Niech mają zabawę.

─────────────────────────────────────────────────────
To był jeden z tych deszczowych dni, podczas których czarodzieje myślą, że z nieba spada eliksir smutku i przygnębienia.
Podczas takich właśnie dni wzrasta liczba samobójstw i wizyt u psychologów. Takie dni zazwyczaj objawiają się tym, że człowiek mimowolnie ma depresyjne myśli, na brodzie wyskoczyła mu boląca krosta, uśmiech jakoś nie chce zakwitnąć na jego obliczu, w liście od matki znajduje się zła wiadomość i, jakby tego jeszcze było mało, jako pierwszą lekcje ma eliksiry z Anemonią.
Tak, w każdym razie, jeden z takich dni wyglądał dla Willa.
Jedynym plusem był fakt, że dla niego lekcje rozpoczynały się dopiero po jedenastej – ze względu na przeludnienie. Przed południem była jeszcze historia magii i numerologia, ale ze względu na to, że Will uczył się jedynie tych przedmiotów, które potrzebne są na magomedyka, nie musiał na nią uczęszczać.
Mimo to fakt, że mógł został dłużej w łóżku, tylko sprawiał, iż miał ochotę zakopać się pod kołdrą z dużą tabliczką czekolady i po prostu przeczekać ten dzień w tak powstałym bunkrze. Dlatego też postanowił wstać, by zmierzyć się z koszmarną rzeczywistością, jaką było przeczytanie listu od matki.
Jego treść była prosta.
Mówiła, że u nich wszystko dobrze.
Że trzynastoletnia Ingrid znów dostała szóstkę z matematyki.
Że Luke wypalił drugą dziurę w stole (pierwszą wypalił Will, gdy też miał siedem lat – cały problem polegał na tym, że on, zresztą tak samo jak Luke, zrobił to jedynie za pomocą ręki i był to jeden z jego pierwszych przejawów zdolności magicznych).
Że Melanie, jego dziewięcioletnia siostra, wykazuje takie same zdolności kucharskie jak on w jej wieku (deklaracji towarzyszyło zdjęcie czarnego krążka, który chyba miał być pizzą).
I wszystko byłoby cudownie, gdyby nie fakt, że na samym końcu listu, niby mimochodem, mama wspomniała o tym, że Patrick znowu trafił na ostry dyżur.
Will zgniótł kartkę i rzucił nią w kąt, po czym usiadł przy biurku i oparł czoło na dłoniach.
Chciał płakać, ale łzy nie chciały, więc jedynie wpatrywał się w drobinkę kurzu, poruszaną nieodczuwalnymi ruchami powietrza.
Christo polazł bóg tylko wie gdzie, zresztą to samo dotyczyło Stephana, choć w przypadku tego drugiego Will mógł nazywać się bogiem – był on na Historii Magii.
Zastanawiał się, czy pomysł z zakopaniem się pod kołdrą był naprawdę tak złym pomysłem, jak wcześniej twierdził, gdy nagle drzwi do pokoju otworzyły się i weszła przez nie uśmiechnięta Sharon, niosąc stos kartek.
- Will, jesteś mi potrzebny w kwestii Quidd…
Zamilkła.
- Will, wszystko okej?
„Czemu pytasz? Wszystko okej!” – miał ochotę zapewnić ją Will, przywołując na twarz prawie szczery uśmiech, po czym szybko spytać ją, w czym pomóc, bo to przecież na pewno odwróciłoby jej uwagę.
Ale nie miał siły.
Gdyby to był ktoś inny, choćby James, mógłby to zrobić. James, jak zwykle roztrzepany (bo to było idealne słowo opisujące jego charakter) nie zwróciłby na to uwagi. Ale Sharon to przecież Sharon. Spostrzegawczość i znanie go na wylot idące ze sobą w parze działały zdecydowanie na jego niekorzyść.
Poza tym…
Miał trochę dosyć grania.
- Nic mi nie jest – powiedział zgodnie z prawdą.
Bo co tu się oszukiwać – w tym akurat momencie nic nie było. Fizycznie.              
Sharon odłożyła papiery na stolik, który znajdował się w każdym pokoju, i odgarnęła włosy z czoła.
- Tobie nie, prawda? – spytała, choć nie potrzebowała odpowiedzi.
Will wzruszył ramionami. Nie uśmiechnął się kiedy mógł. Teraz już mu było wszystko jedno.
- Patrick znów chyba coś sobie zrobił – stwierdził pusto.
─────────────────────────────────────────────────────
Sharon stała przez chwilę, nie wiedząc, co zrobić.
Po chwili zadziałała instynktownie.
Podeszła do niego i mocno go przytuliła.
- To zabrzmi strasznie głupio, ale… przykro mi.
Sharon doskonale wiedziała, że nie umie pocieszać ludzi. Gdy ktoś był smutny, niezbyt wiedziała, co zrobić. Stać i patrzeć się na niego? Rozkazać, by przestał się nad sobą użalać? Rozśmieszyć go? Płakać z nim? Powiedzieć coś? Nie odzywać się? Potrafiła poradzić sobie w życiu w prawie każdej możliwej sytuacji, ale gdy nie wiedziała, jak pomóc, czuła się cholernie źle, a zarazem nie wiedziała, co z tym zrobić.
„To jednak Will, a nie „ktoś”. Na Willu mi zależy” – pomyślała.
Sharon prawie go puściła ze zdziwienia, ale zaraz  mocniej ścisnęła.
Jeszcze nigdy nie przyznała przed sobą, że na nim mu zależy. Starała się o tym nie myśleć. Teraz jednak, gdy czuła w ramionach jego ciepło, gdy nie był jak zawsze radosny i uśmiechnięty, gdy potrzebował, by ktoś był przy nim, zdała sobie nagle sprawę z tego, że ona właśnie teraz przy nim będzie, bo chce znów zobaczyć, jak się uśmiecha.
- Nie wiem, co robić – stwierdził Will bezsilnie.
Sharon za to nie wiedziała, co odpowiedzieć. Sama rodzeństwa nie miała, tym bardziej rodzeństwa, które chciało ze sobą skończyć.
Sharon puściła go i usiadła przed nim na krześle, po czym spojrzała na niego ze współczuciem.
- Wiesz, chcę być uzdrowicielem. Chcę pomagać ludziom. Chcę leczyć rany, ukąszenia, ratować życia…
Umilkł, po czym dodał zmienionym głosem.
- Tymczasem nie jestem w stanie nawet być przy moim bracie, a co dopiero mu pomóc lub uratować. Po prostu…
- Will, proszę, przestań tak mówić – przerwała mu Sharon. – To w żadnym razie nie jest twoja wina.
- Może gdybym tam był…
- Will. Pewne rzeczy da się uratować, ale uwierz mi, gdybyś tam był, nic by się nie zmieniło. Nie chodzi mi o to, że w ciebie nie wierzę, a o to, że… - urwała, wiedząc, że nie zdoła skończyć tego zdania na głos tak, jak planowała.
O to, że nie wierzę w twojego brata. Co więcej - nienawidzę go. Przez niego jesteś smutny. Przez niego jesteś zrezygnowany. On sprawia, że ciągle zastanawiasz się, nawet, gdy jesteś uśmiechnięty, czy jutro przypadkiem nie dostaniesz listu, który sprawi, że twój świat zmieni się o sto osiemdziesiąt stopni, ale w tym złym kierunku. To on jest twoim starszym bratem i powinien się tobą opiekować, a nie na odwrót. Starasz się zastąpić nie tylko jego, a również… również waszego ojca. Nie jesteś wszechmogący, Will. Nie bądź na siebie zły za to, że on nie daje rady.
Will uniósł dłoń i spróbował się uśmiechnąć.
- Rozumiem – stwierdził, jakby potrafił czytać jej w myślach. – Dziękuję, Sharon.
- Za co? – spytała Ruda, naprawdę zdziwiona. W myślach wciąż zastanawiała się, jak dokończyć swoje poprzednie zdanie.
- Za to, że przyszłaś.
─────────────────────────────────────────────────────
- Panie i Panowie! – zaczął Christo głosem parodiującym ton mugolskiego prowadzącego jakieś beznadziejne Show. – A nagroda dla największej suki wszechświata powyżej pięćdziesiątki wędruje do… Jord, Raja, róbcie werble…
- Werble! Werble! – krzyknęli oboje, co brzmiało trochę jak dźwięki wydawane przez jakiegoś egzotycznego ptaka. Po chwili rechotali w najlepsze.
- Uwaga… - Christo udał, że otwiera nieistniejącą kopertę, którą wcześniej podała mu pomocniczka w postaci Sharon. - PROFESOR ANEMI!!!
Rozległy się brawa.
Białowłosy chłopak stał na ławce, a wokół niego zgromadził się niewielki tłumek osób, które nie pobiegły zaraz po skończeniu zajęć do internatu przebrać się w suche rzeczy i zjeść obiad. Swoją drogą na dzisiejszym obiedzie mieli się stawić wszyscy uczniowie, gdyż dyrektor miał zamiar ogłosić parę ważnych rzeczy.
Jak każdy człowiek Christo miał zapewne wiele wad, ale dwie rzeczy można mu było przyznać – był przystojny (z tego powodu w tłumku znajdowały się głównie dziewczyny) i zabawny, jak również posiadał to nieuchwytne coś, co zazwyczaj mają dobrzy komicy. I, o czym przyjaciele dowiedzieli się dopiero teraz, doskonale naśladował głosy.
Na ławkę… eee… znaczy się scenę weszła Sharon, idealnie parodiująca chód i zachowanie zewnętrze nauczycielki eliksirów.
- Można się było spodziewać – stwierdziła wyniośle udając, że przyjmuje statuetkę, po czym przeniosła wzrok na Christo i z obrzydzeniem zmarszczyła nos. – Czy ty masz białe włosy? Już siwiejesz, w twoim wieku? Ja jeszcze nie, a wydaje mi się, że jestem starsza – dodała, cytując Anemonię z lekcji, którą przeznaczyła głównie na mówieniu im, jak bardzo są beznadziejni.
Christo przywołał na twarz uśmiech prezentera numer pięć i równie wkurzającym głosem co poprzednio powiedział:
- Urocza jak zawsze! Nagroda idealnie pasuje, wyrazy uznania! Mógłbym się nieco o pani dowiedzieć, zapraszając panią na wywiad?
- Nie. Jest pan zbyt mało reprezentacyjny, bym mogła przebywać z panem w jednym pomieszczeniu.
Sharon zeszła z ławki i rozległy się brawa. Raja uśmiechnęła się do Sharon, ta jednak nadal nie wyszła z roli.
- Twoje włosy były w ogóle kiedykolwiek myte? Bo o czesaniu nawet nie wspomnę.
Odeszła z uniesioną wysoko brodą i wyprostowanymi plecami.
- Iiii… CIĘCIE! – oznajmił James udając, że trzyma w ręku kamerę.
Will natychmiast wszedł do roli reżysera.
- Panno Sheridan! – zakrzyknął, przybierając denerwująco-włoski akcent. – Perfekcyjnie odegrana rola! Już wiemy, kto w tym roku zdobędzie Oscara! Jednak co do pana Nikolova mam pewne zastrzeżenia. Powinien pan włożyć więcej energii i więcej entuzjazmu! Jest pan w końcu prezenterem! Było dobrze, ale zawsze może być lepiej! I ile razy mam pani powtarzać, pani Raju, że do Anemoni się nie uśmiechamy? Ona ma budzić respekt! Ale na dzisiaj już koniec nagrań, czas na posiłek! – powiedział, udając, że spogląda na zegarek. – Prosimy widownię o opuszczenie Sali.
Pozostali niechętnie się rozeszli, ale postanowili dalej trwać w klimacie. Byli w końcu widownią. Widownia się słucha reżysera.
Autorzy improwizowanego przedstawienia przybili sobie piątki.
- Christo, to było mega – stwierdziła Sharon, zwracając się do białowłosego. Will poczuł ukłucie w sercu, które zignorował.
- Dzięki tobie. Nie wiedziałem, jak odegrać odebranie nagrody, a ty się pojawiłaś i mnie uratowałaś.
- Mnie uratował James. Gdyby nie jego cięcie chyba bym nie wyszła z roli.
- Szkoda tylko, że Will tak wcześnie skończył – powiedział Alex, poprawiając grzywkę. – Chciałem się dołączyć.
- Ja też – powiedziała Margaret. – Ale dobrze, że skończył. Tak się składa, że zaraz obiad.
- Poza tym – dodała Sharon. – Krótkie scenki są lepsze. Pozostawiają odbiorców w niedosycie. Na naszym najbliższym spektaklu… O kurde.
- Co jest? – spytał zaniepokojony Jordan.
- Mam mega zajebisty pomysł.
- Chyba wiem, o czym myślisz – powiedział Alex, a uśmiech na jego twarzy zaczął się poszerzać.
- Jeżeli myślicie o tym samym, o czym ja myślę, to jestem na tak! – dodał Will.
- Tak! – krzyknęła Margaret, a oczy jej się szerzej otworzyły, gdy zrozumiała. – Zdecydowanie tak!
- Zgadzam się z przedmówczynią! Zdecydowanie na tak!
- Cztery razy tak, przechodzicie dalej! – oznajmiła Raja, parodiując znane, mugolskie Show.
- Spotykamy się dzisiaj wieczorem – stwierdziła Sharon. – Wszyscy.
- Ale gdzie? – spytał James, jako jedyny najwyraźniej zauważając tę lukę w planie.
Jordan i Raja wymienili porozumiewawcze spojrzenia.
- Chyba wiemy gdzie.
─────────────────────────────────────────────────────
- Zapewne zastanawiacie się, czemu wymagałem od was, byście się dziś zjawili na obiedzie o określonej godzinie i na stołach nawet nie ma jedzenia, czyż nie?
Dyrektor Magictime stał przed stołem nauczycieli, a oczy wszystkich siedzących na stołówce uczniów zwrócone były w jego kierunku. Obok niego stał dziwny przedmiot, który mógł być swego rodzaju stolikiem. Trudno było to stwierdzić, przykryty był on bowiem ciamnogranatową płachtą, która w całości go zakrywała.
- Eee… nie – stwierdziła Sharon, bawiąc się widelcem.
- Aha – stwierdził James. – Sharon jak zawsze wszystko wie.
- To się nazywa myślenie.
Tego James nie skomentował.
- Otóż ma to bezpośredni związek z Kwartetem Różdżkowym, moi drodzy! – kontynuował dyrektor.
Sharon ruchem warg przekazała Jamesowi słowo „myślenie”.
James z uśmiechem przewrócił oczami.
- Zapewne zastanawialiście się również nad tym, jak mamy zamiar losować uczestników turnieju. Otóż użyjemy do tego pewnego… niezależnego sędziego – uśmiechnął się przebiegle.
Tym razem siedząca przy stole nauczycieli McGonagall przewróciła oczami.
- Dyrektorka Hogwartu, szanowna profesor McGonagall zgodziła się użyczyć pewnego artefaktu, dotychczas używanego w trochę innych okolicznościach, a jednak bardzo podobnych. Przedstawiam wam… - Dyrektor zamaszystym ruchem odkrył przedmiot. – Czarę Ognia!
Jeżeli po tej wypowiedzi spodziewał się oklasków, z pewnością bardzo się zawiódł. Odpowiedziały mu jedynie mrugające powieki, spodziewające się wyjaśnień.
Czara Ognia była zdecydowanie i niezaprzeczalnie… Czarą Ognia. A dokładniej: czarą pełną ognia. Sama Czara nie robiła najmniejszego wrażenia. Była drewniana, twardo ociosana i stara. Mugolscy archeolodzy z pewnością mogli by ją wziąć za legendarny Święty Graal. Jedynym, co z pewnością ją od niego odróżniało, były tańczące wewnątrz niej biało-niebieskie płomienie.
Czyli, dla czarodziejów, nic specjalnego.
Dyrektor pospieszył z wyjaśnieniami.
- Czara Ognia dotychczas używana była w celu dokonania wyboru reprezentantów w Turnieju Trójmagicznym. Najlepsi Czarodzieje tego świata dali radę przeprogramować ją na trochę inną ilość uczestników. Dlatego i nam, w Kwartecie Różdżkowym, może ona posłużyć w tym samym celu. Każdy, kto chciałby wziąć udział w którymś z zadań, musi napisać swoje imię i nazwisko czytelnie na kartce, razem z nazwą szkoły, a następnie wsadzić tę kartkę w płomienie. Z góry uprzedzam, że wrzucanie czyjegoś nazwiska się nie powiedzie, jak również wrzucenie wielu kartek ze swoim imieniem i nazwiskiem.
- Kurde – rozległ się głos na Sali, ale gdy wszyscy spojrzeli w tamtym kierunku, nie mogli dostrzec, kto to powiedział.
Dyrektor zignorował nadgorliwego ucznia i dalej wyjaśniał.
- Karteczkę wrzucić można jedynie raz i tylko w okresie od dzisiaj do następnej niedzieli. Później, po zadaniach, karteczek nie będzie można już wrzucać. I pamiętajcie: Jeżeli nie jesteście pewni, czy dacie sobie radę, nie wrzucajcie ich dla, tak zwanego, fejmu. Może się wam stać krzywda, a my za nie odpowiedzialności nie ponosimy. Więc zastanówcie się dwa, a może nawet trzy razy, bo potem nie będzie odwrotu. Tak samo nie możecie włożyć kartki, jak jej wyjąć, gdy czas minie.
Zapadła cisza. Słowa profesora brzmiały groźnie.
- Losowania odbywać się będą zaraz po ukończeniu poprzedniego zadania, by uczestnik miał prawo przygotować się do niego. Pierwsze zadanie odbędzie się w październiku. Drugie w styczniu. Trzecie w marcu. A ostatnie już po egzaminach w ostatnich dniach czerwca. Wrzucając karteczkę zobowiązujecie się do możliwości wystąpienia w każdym z nich. Czy to jasne?
Wszyscy kiwnęli głowami.
- To dobrze. Czara będzie stać tutaj do niedzieli. A! Byłbym zapomniał. Sekundantów uczestnicy ogłaszają zaraz po wyczytaniu ich nazwiska. Jeżeli ktoś się nie zgadza, by być sekundantem, też ma to od razu zgłosić. W takiej sytuacji wybór musi paść na kogoś innego. A teraz życzę wam smacznego!
Na stołach pojawiły się półmiski z jedzeniem.
- Bosko. Płonący kubek zadecyduje o tym, czy będziemy mieć zabawę, czy nie – stwierdziła Sharon.
─────────────────────────────────────────────────────
- Will! WILL! WILL, DO CHOLERY JASNEJ, DO CIEBIE MÓWIĘ!
Przez tłum szła ku niemu Mia. Wyróżniała się ręcznie farbowanym, kolorowym strojem i lokami.
Will stanął i zaczekał, aż do niego dobiegnie. „Swoją drogą” – pomyślał. „Ostatnio dość często dziewczyny mnie wołają i każą zatrzymać się pośrodku tłumu”.
- Masz zamiar wrzucić swoją karteczkę? – spytała bez ogródek, gdy się przy nim znalazła.
Will zastanowił się chwilę nad odpowiedzią. Znał Mię bardzo słabo, ale… ona była jasnowidzką. To pytanie zadała pewnie tylko przez grzeczność.
- Nie – odparł krótko.
Po co się rozwodzić nad tym wszystkim, skoro ona pewnie i tak wie?
- Dlaczego? – zdziwiła się Mia.
Najwyraźniej nie wiedziała.
- Powiedzmy, że… cóż, jestem nieutalentowanym tchórzem, który najpewniej nie miał by szans nawet na wylosowanie.
Mia zmarszczyła nos.
- Słuchaj, nie to, że będę cię przekonywać by było inaczej… i bym wiedziała, jak wyglądają różne warianty przyszłości… ale wiesz…
Will uśmiechnął się szeroko i uniósł brwi.
- Jako twoja najlepsza przyjaciółka namawiam cię, być wrzucił tę karteczkę do tych płomieni.
- I mówisz to jako moja najlepsza przyjaciółka?
- Jako najlepsza przyjaciółka, która w ogóle nie zmienia właśnie przyszłości, którą widzi.
- Rozumiem – stwierdził Will, choć niewiele rozumiał.
- To dobrze. Nie wiem, jaką podejmiesz decyzję, ale Los widzi, że próbowałam.
Will zamrugał. Coraz mniej rozumiał Mię.
Dziewczyna za to już szła w innym kierunku, powiewając szalami.
Will złapał ją za ramię.
- Czekaj. Zostanę wylosowany?
Mia uśmiechnęła się przebiegle.
- Tego nie powiedziałam.
Zostawiła go samego, próbującego zrozumieć, co się właśnie wydarzyło.
─────────────────────────────────────────────────────
Alex siedział w bibliotece bez szczególnego celu.
Biblioteka w Magictime znajdowała się w jednym z budynków, w których mieściły się sale lekcyjne. Pełno w niej było starych ksiąg, choć na półkach figurowały również dużo nowsze tytułu. Co więcej, był również dział mugolskiej fantastyki – potrzebna była ona do mugoloznawstwa i przedstawiała ona różne sposoby, na jakie mugole wyobrażali sobie magię.
Alex siedział w bibliotece bez szczególnego celu, ale za to ze szczególnym zamiłowaniem.
Zamiłowaniem do mugolskiej fantastyki.
Jakoś tak wyszło w jego życiu, że uwielbiał czytać fantastykę przygodową. Rynek magiczny nie miał do zaoferowania za wiele – w końcu wiele czarodziejów śmiało się, że przecież żyją w fantastyce, więc po co im głupie wymysły mugoli? Mimo to Alexowi imponowała wyobraźnia i pomysłowość niektórych autorów, więc był wniebowzięty, gdy zdał sobie sprawę, że dział, jakiego bardzo mu brakowało w Hogwarcie, znajduje się w Magictime.
Alex siedział w bibliotece bez szczególnego celu, ale za to wiedział, co jego celem zdecydowanie nie było.
Spędzenie całego popołudnia w towarzystwie Evana.
Wyjaśnienia dajcie sobie sami, ale bierzcie pod uwagę fakt, że znalazł sobie kolegę, Xawiera, posiadającego podobną miłość do ludzi co Anemonia i, jak wnosił po jej zachowaniu, Aline.
Alex siedział w bibliotece bez szczególnego celu, zresztą najwyraźniej tak samo jak Margaret, siedząca przy dziale z literaturą czarodziejską.
Gdy tylko chłopak znalazł tytuł, który go całkiem zainteresował i przeczytał opis, który również wydał mu się zachęcający, usiadł obok niej przy stoliku.
- Hej. Co robisz?
- Zastanawiam się, czy lepiej będzie samemu wymyślić sztukę, czy może skorzystamy z czegoś, co już wymyślono – odparła ona, nie unosząc wzroku znad książki.
(Alex tego nie wiedział, ale Margaret bardzo chciała to zrobić – powstrzymała się jedynie wysiłkiem woli i przypomnieniem słów matki: „Nigdy nie daj po sobie poznać, że jesteś zainteresowana chłopakiem, a będzie się bardziej starać.)
Alex nachylił się nad stołem i delikatnie uniósł książkę, którą aktualnie przeglądała. Posiadała tytuł: „Jeden powód, dla którego eliksir miłosny już na mnie nie zadziała”.
Alex uniósł brwi.
- Co to jest?
Margaret westchnęła i uśmiechnęła się po chwili.
Alexowi przeszło przez myśl, że wygląda przepięknie, jak się uśmiecha.
- Jakieś durne romansidło – odparła, a dla podkreślenia swych słów zatrzasnęła książkę. – Chyba na nim wzorowano sztukę „Oczarowany”.
Alex spojrzał na nią ze strachem.
- To trzeba spalić – stwierdził poważnie. – A potem, dla pewności, popioły rozsypać na cztery kierunki świata.
Margaret zaśmiała się dźwięcznie.
- Nie każda miłość jest zła – powiedziała.

- Masz rację. Nie każda – powiedział Alex, patrząc się w jej oczy. - Ale Oczarowany jest przykładem miłości, którą trzeba unicestwić, zanim złoży jaja.

14 komentarzy:

  1. Aaaaa <3 Po pierwsze szablon <3 piękny! Po drugie Will :( Niech już się nie przejmuje, Sharon go pocieszy :) Po trzecie wręczanie Oscarów i nagle polubiłam Christo chooooć nie za bardzo bo Will był zazdrosny :p Po... czwarte yyy... co miało być po czwarte? Aaaa... Will wystartuje? Jakoś mi to do niego nie pasuje. Sharon, Alex, Christo tak ale Will? Nieee, niech nie wrzuca tam tej kartki :D No i doszliśmy do piątego po a mianowicie Alex i Margaret <3 Nie każda miłość jest zła <3
    Kocham i czekam na rozwój wydarzeń
    Luella :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wreszcie polubiono Christo :D. Może po nadchodzącej niespodziance to coś się powieli.
      Ale i tak Will <3.
      Zobaczysz, jak to będzie :D. Nie mówię, że wystartuje, Mia też tego nie mówi.
      Margarex <3.
      Okej

      Usuń
  2. Taaa...
    kurcze weszłam na tego bloga i taka rozkmina czy ja dobrze trafiłam ?
    sprawdzam nazwę ... no niby ta sama no ale blog inny
    Wariuje
    A tak serio super szablon :)
    Brawo Will, Sherlocku (wiedział byś wcześniej gdybyś przeczytał zakładkę bohaterowie niemądry chłopcze ;))
    Sharon łącze się z tobą też zaczynam nienawidzić Patrica ( niech ginie )
    Ta scenka była super
    no i jeszcze Alex i Margaret <3 SŁODKO!
    Mam nadzieje, że w następnym pojawi się Aline ... i pan Potter ... razem (nie wcale nie wywieram na ciebie presji, w żadnym wypadku)
    Orzełek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak myślę o tym szablonie :D.
      Patrick się będzie pojawiać, ale... no dobra, nie powiem.
      Nie, nie... jaka presja?
      Okej

      Usuń
  3. Zaczęłaś rozwiewać moje wątpliwości i coraz bardziej się przekonuje, że Will i Sharon będą najzajebistosłodką parą i to juz całkiem niedługo jeśli utrzymasz tępo wydarzeń 😀 I oczywiście Margaret i Alex. Całkiem fajnie rozwija się ich relacja. Co do Willa narazie nie chce wysnuwać żadnych teorii co do tego kto weźmie udział w zadaniach, ale obstawiam Willa, Sharon, Jamesa i Christo. Brakowało mi tylko Aline, bo bardzo ja polubiłam, jest taką cząstką mnie i nie wyobrażam sobie aby druga (chociaż może wyschnie Sharon z pierwszego, zależy od Ciebie) na liście moich ulubionych postaci nie została do końca! A teraz się schowaj, bo musisz napisać kolejne rozdziały na które czekam. JAK MOŻESZ WYJEŻDŻAĆ I KAZAĆ MI TYLE CZEKAĆ NA NASTĘPNY ROZDZIAŁ?? *schodzi do kuchni w poszukiwaniu widelca i ostatecznie bierze chochle, bo widelce ktoś schował* hihi czeka Cię spotkanie siódmego stopnia z chochlą, ewentualnie jeśli znajdę ten widelec to z nim 😃*uśmiech sadyści numer 4* WRACAJ MI JUŻ DO KOMPUTERA PISAĆ. Wiktoria

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heh.
      Wcale nie mam zamiaru wszystkiego schrzanić.
      Nie.
      Zobaczysz, kto weźmie udział. Zobaczysz. I zdziwisz się.
      Aline będzie się pojawiać. Oj, będzie.
      NIE! TYLKO NIE CHOCHLA!
      Okej

      Usuń
  4. Strzelam największego focha na świecie, za te twoje wyjazdy. Ile można? My tu czekamy na rozdział.
    Zacznę od końca, bo ostatni będą pierwszymi :> Jak ja kocham tę parę... Po prostu mój numero uno (nie znam włoskiego, więc jak źle to sorki) no i jeszcze bardziej kocham Alexa... Za książki.. Zakksiążki fantastyczno-przygodowe.
    Sharon i Will... *_* więcej nie mówię, bo się rozpływam w słodyczy. I szkoda mi jego starszego brata, jak chce to zapraszam na terapię. Trzy lata hobbystycznej psychologii starczy, aby zostać terapeuta? (powiedz, że tak.. Powiedz, że tak).
    Już wiem skąd ta nienawiść do Christo... Ja po prostu jestem zazdrosna, że on zabierze Willowi Sharon, ale tak się nie stanie.
    No i czara ognia i Mia. Nie wiem co ci do głowy przyszło, ale sie boje. Boje się, ale aż drżę z ciekawości do dalej.
    Wracać mi i to już. Masz pisać kolejny..
    Nie ważne i tak poczekam.
    Tule, Incaligo :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No można...
      Tak. Ja też za to właśnie pokochałam Alexa. I Amy też go pokocha :D.
      Sharon i Will. Ja też więcej nie powiem. Bo jeszcze wszyscy mnie zabiją.
      Mówię, że tak.
      XD. I się wyjaśniło.
      Mia jest jedną z ważniejszych postaci :D.
      Okej

      Usuń
  5. Hej!
    Początkowa scena była świetna, ciekawe nie reszta domyśli się że Aline jest metamorfomagiem. A ten brat Willa..., zawsze jest taki smutek gdy ktoś ma starsze rodzeństwo, ale to rodzeństwo nie jest w stanie opiekować się sobą i młodszymi i ten młodszy musi to robić (mam nadzieję że mnie rozumiesz :D). I ta więź między Sharon a Willem jest taka słodka..., nie wystarczy być z ludzi w fajnych zabawnych momentach, najważniejsze są te smutne momenty. A jak Sharon przyznała się przed sobą że zależy jej na Willu, szczerzyłam się jak głupi do sera xD, a jak już jesteśmy przy Sharon jest wiele ludzi którzy tak jak ona nie potrafią pocieszać ale ostatnio przekonałam sie że najważniejsze jest nie pocieszanie ale bycie. Jak ja czekam na pełne przedstawienie! Wszyscy by mieli jakieś role, świetnie by sie bawili... Czekam. Na kwartecie widziałabym całą czwórkę po kolei, ale Will mi tam troche odstaje od reszty ale może, może się nada xD. MARGALEX *-*. I nic więcej nie trzeba dodawać XD.
    Pozdrawiam :*
    Życzę weny
    Gwen

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie wiem, na co odpowiedzieć...
      Ale tak, masz rację w wszystkim, co mówisz.
      Przedstawienie... to jeszcze muszę, że tak powiem, obmyślić.
      Wzajemnie :D
      Okej

      Usuń
  6. Szablon cudowny, choć przyznam, że ciężko mi się czyta na telefonie bez wersji komórkowej.
    Co do rozdziału.
    Podoba mi się wątek z Watsonem i Scherlockiem (nie wiem dobrze napisałam XD)
    Ciekawy pomysł z tym przedstawieniem krótkim, tylko Christian mnie wkurza -,-
    Wydaje mi się też, że wylosują Willa i Jamesa na ten, ten no konkurs XD za cholerę nie pamiętam nazwy
    Końcówka.. nie, nie i jeszcze raz nie! Oni nie mogą być razem, GDZIE AGATHA? ALEX POWINIENEN BYĆ Z NIĄ, A NIE MARGARET!!!!!!!

    Pozdrawiam Cię cieplutko!
    Życzę weny, Okej!
    Vinci
    Wpadnij do mnie jak będziesz mieć czas, WAGAROWICZU!
    blaisezabinipmm.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. OK, robię wersję komórkową.
      Watson i Sherlock. To się będzie pojawiać.
      Christo. Eee... to bułgarskie imię i jego pełne brzmienie to Chrito. Ale Christian też może być.
      No dobrze, dobrze... Ahatha będzie.
      Wpadam
      Okej

      Usuń
  7. Hello
    Przepraszam, że nie komentowałam poprzednich rozdziałów, ale wakacje to okres, w którym nie tak łatwo znaleźć wolną chwilę :/
    Co do szablonu... Cudny, po prostu śliczny. Jednak byłabym baaardzo wdzięczna za zmianę tego na telefon, bo trudno się czyta
    A teraz przejdę do rozdziału... Super początek, Sherlock i Watson <3 Scena na stołówce była mega. Super :P
    Pozdrawiam RosalieIris :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kto jak kto, ale ja to wiem najlepiej :D.
      Też tak myślę.
      Wzajemnie
      Okej

      Usuń

JEDEN KOMENTARZ = JEDEN SZCZUR DLA GRZEGORZA
nie bądź obojętny na jego los

Szablon

Obserwatorzy