Czarodzieje
i Czarownice, choć więcej tu chyba czarownic (Jeżeli są czarodzieje, to niech
się zgłoszą pod tym postem)!
Strasznie słodko wyszedł ten
rozdział.
Można by nim słodzić herbatę.
Choć nie.
Słodzona herbata jest ohydna.
Jak ten rozdział.
A! Właśnie, chyba zapomniałam wam
powiedzieć, że za kolejną przerwę znów możecie mnie spalić na stosie (lubię te
łaskotki, jestem odrodzeniem tej czarownicy).
Za następną możecie mnie spróbować
powiesić, bo ona już wkrótce się pojawi!
A dokładniej za tydzień.
Jadę w Tatry (nie, okej w ogóle
nie zwiewa od obowiązku, jakim jest szkoła).
Widzę to szczęście na waszych
twarzach, któremu towarzyszą noże w dłoniach.
Ale wraz z rozpoczęciem roku
szkolnego wszystko wróci do normy.
Obiecuję!
Edit: Wczoraj miałam trochę urwanie głowy, więc ledwo wstawiłam rozdział (dlatego notka była taka krótka). Jak już niektórzy zauważyli w komentarzach, jest nowy szablon! Autorką jest Emergency z Panda Graphics. Ja uważam, że jest piękny.
I jeszcze jedno - postaram się jednak napisać ten rozdział, bo mam na niego wenę i czekałam na jego napisanie już od dawna. Wówczas użyję cudownego czegoś czym jest publikacja o danej godzinie :D. Więcej informacji będzie w kolumnie bocznej.
Edit: Wczoraj miałam trochę urwanie głowy, więc ledwo wstawiłam rozdział (dlatego notka była taka krótka). Jak już niektórzy zauważyli w komentarzach, jest nowy szablon! Autorką jest Emergency z Panda Graphics. Ja uważam, że jest piękny.
I jeszcze jedno - postaram się jednak napisać ten rozdział, bo mam na niego wenę i czekałam na jego napisanie już od dawna. Wówczas użyję cudownego czegoś czym jest publikacja o danej godzinie :D. Więcej informacji będzie w kolumnie bocznej.
Pozdrawiam
Okej
* * *
- Aline jest
metamorfomagiem.
- Po czym to
wnosisz, Watsonie?
- W ciągu mojego
krótkiego pobytu w pokoju zdołałem dostrzec wiele ciekawych zmian zachodzących
w jej ciele, Scherlocku.
- Ach tak?
Parsknięcie.
- To źle
zabrzmiało.
Słychać, jak ktoś
prawie dusi się ze śmiechu, po chwili dołącza do niego drugi głos.
- Nie wpadłabym,
Will. Ale ogarniam, o co ci chodzi. Wiesz, jak się zdenerwuje, to na nosie
pojawiają jej się…
- Piegi, prawda?
A poza tym ma jeszcze takie nienaturalne…
- Oczy. Ale masz
rację, Will… znaczy się Watsonie. Zasłużyłeś na… na co chcesz zasłużyć?
Chwila ciszy.
- Na… na nic,
Sharon.
Ponownie cisza.
- Choć wiesz co?
Mam ochotę na kawę.
I dla odmiany
cisza.
- Zacnie,
Watsonie.
- Mówimy
pozostałym?
- Nie. Niech mają
zabawę.
─────────────────────────────────────────────────────
To był jeden z
tych deszczowych dni, podczas których czarodzieje myślą, że z nieba spada
eliksir smutku i przygnębienia.
Podczas takich
właśnie dni wzrasta liczba samobójstw i wizyt u psychologów. Takie dni
zazwyczaj objawiają się tym, że człowiek mimowolnie ma depresyjne myśli, na
brodzie wyskoczyła mu boląca krosta, uśmiech jakoś nie chce zakwitnąć na jego
obliczu, w liście od matki znajduje się zła wiadomość i, jakby tego jeszcze
było mało, jako pierwszą lekcje ma eliksiry z Anemonią.
Tak, w każdym
razie, jeden z takich dni wyglądał dla Willa.
Jedynym plusem
był fakt, że dla niego lekcje rozpoczynały się dopiero po jedenastej – ze
względu na przeludnienie. Przed południem była jeszcze historia magii i
numerologia, ale ze względu na to, że Will uczył się jedynie tych przedmiotów,
które potrzebne są na magomedyka, nie musiał na nią uczęszczać.
Mimo to fakt, że
mógł został dłużej w łóżku, tylko sprawiał, iż miał ochotę zakopać się pod
kołdrą z dużą tabliczką czekolady i po prostu przeczekać ten dzień w tak powstałym
bunkrze. Dlatego też postanowił wstać, by zmierzyć się z koszmarną
rzeczywistością, jaką było przeczytanie listu od matki.
Jego treść była
prosta.
Mówiła, że u nich
wszystko dobrze.
Że
trzynastoletnia Ingrid znów dostała szóstkę z matematyki.
Że Luke wypalił
drugą dziurę w stole (pierwszą wypalił Will, gdy też miał siedem lat – cały
problem polegał na tym, że on, zresztą tak samo jak Luke, zrobił to jedynie za
pomocą ręki i był to jeden z jego pierwszych przejawów zdolności magicznych).
Że Melanie, jego
dziewięcioletnia siostra, wykazuje takie same zdolności kucharskie jak on w jej
wieku (deklaracji towarzyszyło zdjęcie czarnego krążka, który chyba miał być
pizzą).
I wszystko byłoby
cudownie, gdyby nie fakt, że na samym końcu listu, niby mimochodem, mama
wspomniała o tym, że Patrick znowu trafił na ostry dyżur.
Will zgniótł
kartkę i rzucił nią w kąt, po czym usiadł przy biurku i oparł czoło na
dłoniach.
Chciał płakać,
ale łzy nie chciały, więc jedynie wpatrywał się w drobinkę kurzu, poruszaną
nieodczuwalnymi ruchami powietrza.
Christo polazł
bóg tylko wie gdzie, zresztą to samo dotyczyło Stephana, choć w przypadku tego
drugiego Will mógł nazywać się bogiem – był on na Historii Magii.
Zastanawiał się,
czy pomysł z zakopaniem się pod kołdrą był naprawdę tak złym pomysłem, jak
wcześniej twierdził, gdy nagle drzwi do pokoju otworzyły się i weszła przez nie
uśmiechnięta Sharon, niosąc stos kartek.
- Will, jesteś mi
potrzebny w kwestii Quidd…
Zamilkła.
- Will, wszystko
okej?
„Czemu pytasz?
Wszystko okej!” – miał ochotę zapewnić ją Will, przywołując na twarz prawie
szczery uśmiech, po czym szybko spytać ją, w czym pomóc, bo to przecież na
pewno odwróciłoby jej uwagę.
Ale nie miał
siły.
Gdyby to był ktoś
inny, choćby James, mógłby to zrobić. James, jak zwykle roztrzepany (bo to było
idealne słowo opisujące jego charakter) nie zwróciłby na to uwagi. Ale Sharon
to przecież Sharon. Spostrzegawczość i znanie go na wylot idące ze sobą w parze
działały zdecydowanie na jego niekorzyść.
Poza tym…
Miał trochę dosyć
grania.
- Nic mi nie jest
– powiedział zgodnie z prawdą.
Bo co tu się
oszukiwać – w tym akurat momencie nic nie było. Fizycznie.
Sharon odłożyła
papiery na stolik, który znajdował się w każdym pokoju, i odgarnęła włosy z
czoła.
- Tobie nie,
prawda? – spytała, choć nie potrzebowała odpowiedzi.
Will wzruszył
ramionami. Nie uśmiechnął się kiedy mógł. Teraz już mu było wszystko jedno.
- Patrick znów
chyba coś sobie zrobił – stwierdził pusto.
─────────────────────────────────────────────────────
Sharon stała
przez chwilę, nie wiedząc, co zrobić.
Po chwili
zadziałała instynktownie.
Podeszła do niego
i mocno go przytuliła.
- To zabrzmi
strasznie głupio, ale… przykro mi.
Sharon doskonale
wiedziała, że nie umie pocieszać ludzi. Gdy ktoś był smutny, niezbyt wiedziała,
co zrobić. Stać i patrzeć się na niego? Rozkazać, by przestał się nad sobą
użalać? Rozśmieszyć go? Płakać z nim? Powiedzieć coś? Nie odzywać się?
Potrafiła poradzić sobie w życiu w prawie każdej możliwej sytuacji, ale gdy nie
wiedziała, jak pomóc, czuła się cholernie źle, a zarazem nie wiedziała, co z
tym zrobić.
„To jednak Will,
a nie „ktoś”. Na Willu mi zależy” – pomyślała.
Sharon prawie go
puściła ze zdziwienia, ale zaraz mocniej
ścisnęła.
Jeszcze nigdy nie
przyznała przed sobą, że na nim mu zależy. Starała się o tym nie myśleć. Teraz
jednak, gdy czuła w ramionach jego ciepło, gdy nie był jak zawsze radosny i
uśmiechnięty, gdy potrzebował, by ktoś był przy nim, zdała sobie nagle sprawę z
tego, że ona właśnie teraz przy nim będzie, bo chce znów zobaczyć, jak się
uśmiecha.
- Nie wiem, co
robić – stwierdził Will bezsilnie.
Sharon za to nie
wiedziała, co odpowiedzieć. Sama rodzeństwa nie miała, tym bardziej rodzeństwa,
które chciało ze sobą skończyć.
Sharon puściła go
i usiadła przed nim na krześle, po czym spojrzała na niego ze współczuciem.
- Wiesz, chcę być
uzdrowicielem. Chcę pomagać ludziom. Chcę leczyć rany, ukąszenia, ratować
życia…
Umilkł, po czym
dodał zmienionym głosem.
- Tymczasem nie
jestem w stanie nawet być przy moim bracie, a co dopiero mu pomóc lub uratować.
Po prostu…
- Will, proszę,
przestań tak mówić – przerwała mu Sharon. – To w żadnym razie nie jest twoja
wina.
- Może gdybym tam
był…
- Will. Pewne
rzeczy da się uratować, ale uwierz mi, gdybyś tam był, nic by się nie zmieniło.
Nie chodzi mi o to, że w ciebie nie wierzę, a o to, że… - urwała, wiedząc, że
nie zdoła skończyć tego zdania na głos tak, jak planowała.
O to, że nie
wierzę w twojego brata. Co więcej - nienawidzę go. Przez niego jesteś smutny.
Przez niego jesteś zrezygnowany. On sprawia, że ciągle zastanawiasz się, nawet,
gdy jesteś uśmiechnięty, czy jutro przypadkiem nie dostaniesz listu, który
sprawi, że twój świat zmieni się o sto osiemdziesiąt stopni, ale w tym złym
kierunku. To on jest twoim starszym bratem i powinien się tobą opiekować, a nie
na odwrót. Starasz się zastąpić nie tylko jego, a również… również waszego
ojca. Nie jesteś wszechmogący, Will. Nie bądź na siebie zły za to, że on nie
daje rady.
Will uniósł dłoń
i spróbował się uśmiechnąć.
- Rozumiem –
stwierdził, jakby potrafił czytać jej w myślach. – Dziękuję, Sharon.
- Za co? –
spytała Ruda, naprawdę zdziwiona. W myślach wciąż zastanawiała się, jak
dokończyć swoje poprzednie zdanie.
- Za to, że
przyszłaś.
─────────────────────────────────────────────────────
- Panie i
Panowie! – zaczął Christo głosem parodiującym ton mugolskiego prowadzącego
jakieś beznadziejne Show. – A nagroda dla największej suki wszechświata powyżej
pięćdziesiątki wędruje do… Jord, Raja, róbcie werble…
- Werble! Werble!
– krzyknęli oboje, co brzmiało trochę jak dźwięki wydawane przez jakiegoś
egzotycznego ptaka. Po chwili rechotali w najlepsze.
- Uwaga… -
Christo udał, że otwiera nieistniejącą kopertę, którą wcześniej podała mu
pomocniczka w postaci Sharon. - PROFESOR ANEMI!!!
Rozległy się
brawa.
Białowłosy chłopak
stał na ławce, a wokół niego zgromadził się niewielki tłumek osób, które nie
pobiegły zaraz po skończeniu zajęć do internatu przebrać się w suche rzeczy i
zjeść obiad. Swoją drogą na dzisiejszym obiedzie mieli się stawić wszyscy
uczniowie, gdyż dyrektor miał zamiar ogłosić parę ważnych rzeczy.
Jak każdy
człowiek Christo miał zapewne wiele wad, ale dwie rzeczy można mu było przyznać
– był przystojny (z tego powodu w tłumku znajdowały się głównie dziewczyny) i
zabawny, jak również posiadał to nieuchwytne coś, co zazwyczaj mają dobrzy
komicy. I, o czym przyjaciele dowiedzieli się dopiero teraz, doskonale
naśladował głosy.
Na ławkę… eee…
znaczy się scenę weszła Sharon, idealnie parodiująca chód i zachowanie
zewnętrze nauczycielki eliksirów.
- Można się było
spodziewać – stwierdziła wyniośle udając, że przyjmuje statuetkę, po czym
przeniosła wzrok na Christo i z obrzydzeniem zmarszczyła nos. – Czy ty masz
białe włosy? Już siwiejesz, w twoim wieku? Ja jeszcze nie, a wydaje mi się, że
jestem starsza – dodała, cytując Anemonię z lekcji, którą przeznaczyła głównie
na mówieniu im, jak bardzo są beznadziejni.
Christo przywołał
na twarz uśmiech prezentera numer pięć i równie wkurzającym głosem co
poprzednio powiedział:
- Urocza jak
zawsze! Nagroda idealnie pasuje, wyrazy uznania! Mógłbym się nieco o pani
dowiedzieć, zapraszając panią na wywiad?
- Nie. Jest pan
zbyt mało reprezentacyjny, bym mogła przebywać z panem w jednym pomieszczeniu.
Sharon zeszła z
ławki i rozległy się brawa. Raja uśmiechnęła się do Sharon, ta jednak nadal nie
wyszła z roli.
- Twoje włosy
były w ogóle kiedykolwiek myte? Bo o czesaniu nawet nie wspomnę.
Odeszła z
uniesioną wysoko brodą i wyprostowanymi plecami.
- Iiii… CIĘCIE! –
oznajmił James udając, że trzyma w ręku kamerę.
Will natychmiast
wszedł do roli reżysera.
- Panno Sheridan!
– zakrzyknął, przybierając denerwująco-włoski akcent. – Perfekcyjnie odegrana
rola! Już wiemy, kto w tym roku zdobędzie Oscara! Jednak co do pana Nikolova
mam pewne zastrzeżenia. Powinien pan włożyć więcej energii i więcej entuzjazmu!
Jest pan w końcu prezenterem! Było dobrze, ale zawsze może być lepiej! I ile
razy mam pani powtarzać, pani Raju, że do Anemoni się nie uśmiechamy? Ona ma
budzić respekt! Ale na dzisiaj już koniec nagrań, czas na posiłek! – powiedział,
udając, że spogląda na zegarek. – Prosimy widownię o opuszczenie Sali.
Pozostali
niechętnie się rozeszli, ale postanowili dalej trwać w klimacie. Byli w końcu
widownią. Widownia się słucha reżysera.
Autorzy
improwizowanego przedstawienia przybili sobie piątki.
- Christo, to
było mega – stwierdziła Sharon, zwracając się do białowłosego. Will poczuł
ukłucie w sercu, które zignorował.
- Dzięki tobie.
Nie wiedziałem, jak odegrać odebranie nagrody, a ty się pojawiłaś i mnie
uratowałaś.
- Mnie uratował
James. Gdyby nie jego cięcie chyba bym nie wyszła z roli.
- Szkoda tylko,
że Will tak wcześnie skończył – powiedział Alex, poprawiając grzywkę. –
Chciałem się dołączyć.
- Ja też –
powiedziała Margaret. – Ale dobrze, że skończył. Tak się składa, że zaraz
obiad.
- Poza tym –
dodała Sharon. – Krótkie scenki są lepsze. Pozostawiają odbiorców w niedosycie.
Na naszym najbliższym spektaklu… O kurde.
- Co jest? –
spytał zaniepokojony Jordan.
- Mam mega
zajebisty pomysł.
- Chyba wiem, o
czym myślisz – powiedział Alex, a uśmiech na jego twarzy zaczął się poszerzać.
- Jeżeli myślicie
o tym samym, o czym ja myślę, to jestem na tak! – dodał Will.
- Tak! –
krzyknęła Margaret, a oczy jej się szerzej otworzyły, gdy zrozumiała. –
Zdecydowanie tak!
- Zgadzam się z
przedmówczynią! Zdecydowanie na tak!
- Cztery razy
tak, przechodzicie dalej! – oznajmiła Raja, parodiując znane, mugolskie Show.
- Spotykamy się
dzisiaj wieczorem – stwierdziła Sharon. – Wszyscy.
- Ale gdzie? –
spytał James, jako jedyny najwyraźniej zauważając tę lukę w planie.
Jordan i Raja
wymienili porozumiewawcze spojrzenia.
- Chyba wiemy
gdzie.
─────────────────────────────────────────────────────
- Zapewne
zastanawiacie się, czemu wymagałem od was, byście się dziś zjawili na obiedzie
o określonej godzinie i na stołach nawet nie ma jedzenia, czyż nie?
Dyrektor
Magictime stał przed stołem nauczycieli, a oczy wszystkich siedzących na
stołówce uczniów zwrócone były w jego kierunku. Obok niego stał dziwny
przedmiot, który mógł być swego rodzaju stolikiem. Trudno było to stwierdzić,
przykryty był on bowiem ciamnogranatową płachtą, która w całości go zakrywała.
- Eee… nie –
stwierdziła Sharon, bawiąc się widelcem.
- Aha –
stwierdził James. – Sharon jak zawsze wszystko wie.
- To się nazywa
myślenie.
Tego James nie
skomentował.
- Otóż ma to
bezpośredni związek z Kwartetem Różdżkowym, moi drodzy! – kontynuował dyrektor.
Sharon ruchem
warg przekazała Jamesowi słowo „myślenie”.
James z uśmiechem
przewrócił oczami.
- Zapewne
zastanawialiście się również nad tym, jak mamy zamiar losować uczestników
turnieju. Otóż użyjemy do tego pewnego… niezależnego sędziego – uśmiechnął się
przebiegle.
Tym razem siedząca przy
stole nauczycieli McGonagall przewróciła oczami.
- Dyrektorka
Hogwartu, szanowna profesor McGonagall zgodziła się użyczyć pewnego artefaktu,
dotychczas używanego w trochę innych okolicznościach, a jednak bardzo
podobnych. Przedstawiam wam… - Dyrektor zamaszystym ruchem odkrył przedmiot. –
Czarę Ognia!
Jeżeli po tej
wypowiedzi spodziewał się oklasków, z pewnością bardzo się zawiódł. Odpowiedziały
mu jedynie mrugające powieki, spodziewające się wyjaśnień.
Czara Ognia była
zdecydowanie i niezaprzeczalnie… Czarą Ognia. A dokładniej: czarą pełną ognia.
Sama Czara nie robiła najmniejszego wrażenia. Była drewniana, twardo ociosana i
stara. Mugolscy archeolodzy z
pewnością mogli by ją wziąć za legendarny Święty Graal. Jedynym, co z pewnością
ją od niego odróżniało, były tańczące wewnątrz niej biało-niebieskie płomienie.
Czyli, dla
czarodziejów, nic specjalnego.
Dyrektor
pospieszył z wyjaśnieniami.
- Czara Ognia
dotychczas używana była w celu dokonania wyboru reprezentantów w Turnieju
Trójmagicznym. Najlepsi Czarodzieje tego świata dali radę przeprogramować ją na
trochę inną ilość uczestników. Dlatego i nam, w Kwartecie Różdżkowym, może ona
posłużyć w tym samym celu. Każdy, kto chciałby wziąć udział w którymś z zadań,
musi napisać swoje imię i nazwisko czytelnie na kartce, razem z nazwą szkoły, a
następnie wsadzić tę kartkę w płomienie. Z góry uprzedzam, że wrzucanie
czyjegoś nazwiska się nie powiedzie, jak również wrzucenie wielu kartek ze
swoim imieniem i nazwiskiem.
- Kurde – rozległ
się głos na Sali, ale gdy wszyscy spojrzeli w tamtym kierunku, nie mogli
dostrzec, kto to powiedział.
Dyrektor
zignorował nadgorliwego ucznia i dalej wyjaśniał.
- Karteczkę
wrzucić można jedynie raz i tylko w okresie od dzisiaj do następnej niedzieli.
Później, po zadaniach, karteczek nie będzie można już wrzucać. I pamiętajcie:
Jeżeli nie jesteście pewni, czy dacie sobie radę, nie wrzucajcie ich dla, tak
zwanego, fejmu. Może się wam stać krzywda, a my za nie odpowiedzialności nie
ponosimy. Więc zastanówcie się dwa, a może nawet trzy razy, bo potem nie będzie
odwrotu. Tak samo nie możecie włożyć kartki, jak jej wyjąć, gdy czas minie.
Zapadła cisza.
Słowa profesora brzmiały groźnie.
- Losowania
odbywać się będą zaraz po ukończeniu poprzedniego zadania, by uczestnik miał
prawo przygotować się do niego. Pierwsze zadanie odbędzie się w październiku.
Drugie w styczniu. Trzecie w marcu. A ostatnie już po egzaminach w ostatnich
dniach czerwca. Wrzucając karteczkę zobowiązujecie się do możliwości
wystąpienia w każdym z nich. Czy to jasne?
Wszyscy kiwnęli
głowami.
- To dobrze.
Czara będzie stać tutaj do niedzieli. A! Byłbym zapomniał. Sekundantów
uczestnicy ogłaszają zaraz po wyczytaniu ich nazwiska. Jeżeli ktoś się nie
zgadza, by być sekundantem, też ma to od razu zgłosić. W takiej sytuacji wybór
musi paść na kogoś innego. A teraz życzę wam smacznego!
Na stołach
pojawiły się półmiski z jedzeniem.
- Bosko. Płonący
kubek zadecyduje o tym, czy będziemy mieć zabawę, czy nie – stwierdziła Sharon.
─────────────────────────────────────────────────────
- Will! WILL!
WILL, DO CHOLERY JASNEJ, DO CIEBIE MÓWIĘ!
Przez tłum szła
ku niemu Mia. Wyróżniała się ręcznie farbowanym, kolorowym strojem i lokami.
Will stanął i
zaczekał, aż do niego dobiegnie. „Swoją drogą” – pomyślał. „Ostatnio dość
często dziewczyny mnie wołają i każą zatrzymać się pośrodku tłumu”.
- Masz zamiar
wrzucić swoją karteczkę? – spytała bez ogródek, gdy się przy nim znalazła.
Will zastanowił
się chwilę nad odpowiedzią. Znał Mię bardzo słabo, ale… ona była jasnowidzką.
To pytanie zadała pewnie tylko przez grzeczność.
- Nie – odparł
krótko.
Po co się
rozwodzić nad tym wszystkim, skoro ona pewnie i tak wie?
- Dlaczego? –
zdziwiła się Mia.
Najwyraźniej nie
wiedziała.
- Powiedzmy, że…
cóż, jestem nieutalentowanym tchórzem, który najpewniej nie miał by szans nawet
na wylosowanie.
Mia zmarszczyła
nos.
- Słuchaj, nie
to, że będę cię przekonywać by było inaczej… i bym wiedziała, jak wyglądają
różne warianty przyszłości… ale wiesz…
Will uśmiechnął
się szeroko i uniósł brwi.
- Jako twoja
najlepsza przyjaciółka namawiam cię, być wrzucił tę karteczkę do tych płomieni.
- I mówisz to
jako moja najlepsza przyjaciółka?
- Jako najlepsza
przyjaciółka, która w ogóle nie zmienia właśnie przyszłości, którą widzi.
- Rozumiem –
stwierdził Will, choć niewiele rozumiał.
- To dobrze. Nie
wiem, jaką podejmiesz decyzję, ale Los widzi, że próbowałam.
Will zamrugał.
Coraz mniej rozumiał Mię.
Dziewczyna za to
już szła w innym kierunku, powiewając szalami.
Will złapał ją za
ramię.
- Czekaj. Zostanę
wylosowany?
Mia uśmiechnęła
się przebiegle.
- Tego nie
powiedziałam.
Zostawiła go
samego, próbującego zrozumieć, co się właśnie wydarzyło.
─────────────────────────────────────────────────────
Alex siedział w
bibliotece bez szczególnego celu.
Biblioteka w
Magictime znajdowała się w jednym z budynków, w których mieściły się sale
lekcyjne. Pełno w niej było starych ksiąg, choć na półkach figurowały również
dużo nowsze tytułu. Co więcej, był również dział mugolskiej fantastyki –
potrzebna była ona do mugoloznawstwa i przedstawiała ona różne sposoby, na
jakie mugole wyobrażali sobie magię.
Alex siedział w
bibliotece bez szczególnego celu, ale za to ze szczególnym zamiłowaniem.
Zamiłowaniem do
mugolskiej fantastyki.
Jakoś tak wyszło
w jego życiu, że uwielbiał czytać fantastykę przygodową. Rynek magiczny nie
miał do zaoferowania za wiele – w końcu wiele czarodziejów śmiało się, że
przecież żyją w fantastyce, więc po co im głupie wymysły mugoli? Mimo to
Alexowi imponowała wyobraźnia i pomysłowość niektórych autorów, więc był
wniebowzięty, gdy zdał sobie sprawę, że dział, jakiego bardzo mu brakowało w
Hogwarcie, znajduje się w Magictime.
Alex siedział w
bibliotece bez szczególnego celu, ale za to wiedział, co jego celem
zdecydowanie nie było.
Spędzenie całego
popołudnia w towarzystwie Evana.
Wyjaśnienia
dajcie sobie sami, ale bierzcie pod uwagę fakt, że znalazł sobie kolegę,
Xawiera, posiadającego podobną miłość do ludzi co Anemonia i, jak wnosił po jej
zachowaniu, Aline.
Alex siedział w
bibliotece bez szczególnego celu, zresztą najwyraźniej tak samo jak Margaret,
siedząca przy dziale z literaturą czarodziejską.
Gdy tylko chłopak
znalazł tytuł, który go całkiem zainteresował i przeczytał opis, który również
wydał mu się zachęcający, usiadł obok niej przy stoliku.
- Hej. Co robisz?
- Zastanawiam
się, czy lepiej będzie samemu wymyślić sztukę, czy może skorzystamy z czegoś,
co już wymyślono – odparła ona, nie unosząc wzroku znad książki.
(Alex tego nie
wiedział, ale Margaret bardzo chciała to zrobić – powstrzymała się jedynie
wysiłkiem woli i przypomnieniem słów matki: „Nigdy nie daj po sobie poznać, że
jesteś zainteresowana chłopakiem, a będzie się bardziej starać.)
Alex nachylił się
nad stołem i delikatnie uniósł książkę, którą aktualnie przeglądała. Posiadała
tytuł: „Jeden powód, dla którego eliksir miłosny już na mnie nie zadziała”.
Alex uniósł brwi.
- Co to jest?
Margaret
westchnęła i uśmiechnęła się po chwili.
Alexowi przeszło
przez myśl, że wygląda przepięknie, jak się uśmiecha.
- Jakieś durne
romansidło – odparła, a dla podkreślenia swych słów zatrzasnęła książkę. –
Chyba na nim wzorowano sztukę „Oczarowany”.
Alex spojrzał na
nią ze strachem.
- To trzeba
spalić – stwierdził poważnie. – A potem, dla pewności, popioły rozsypać na
cztery kierunki świata.
Margaret zaśmiała
się dźwięcznie.
- Nie każda
miłość jest zła – powiedziała.
- Masz rację. Nie
każda – powiedział Alex, patrząc się w jej oczy. - Ale Oczarowany jest
przykładem miłości, którą trzeba unicestwić, zanim złoży jaja.
Aaaaa <3 Po pierwsze szablon <3 piękny! Po drugie Will :( Niech już się nie przejmuje, Sharon go pocieszy :) Po trzecie wręczanie Oscarów i nagle polubiłam Christo chooooć nie za bardzo bo Will był zazdrosny :p Po... czwarte yyy... co miało być po czwarte? Aaaa... Will wystartuje? Jakoś mi to do niego nie pasuje. Sharon, Alex, Christo tak ale Will? Nieee, niech nie wrzuca tam tej kartki :D No i doszliśmy do piątego po a mianowicie Alex i Margaret <3 Nie każda miłość jest zła <3
OdpowiedzUsuńKocham i czekam na rozwój wydarzeń
Luella :)
Wreszcie polubiono Christo :D. Może po nadchodzącej niespodziance to coś się powieli.
UsuńAle i tak Will <3.
Zobaczysz, jak to będzie :D. Nie mówię, że wystartuje, Mia też tego nie mówi.
Margarex <3.
Okej
Taaa...
OdpowiedzUsuńkurcze weszłam na tego bloga i taka rozkmina czy ja dobrze trafiłam ?
sprawdzam nazwę ... no niby ta sama no ale blog inny
Wariuje
A tak serio super szablon :)
Brawo Will, Sherlocku (wiedział byś wcześniej gdybyś przeczytał zakładkę bohaterowie niemądry chłopcze ;))
Sharon łącze się z tobą też zaczynam nienawidzić Patrica ( niech ginie )
Ta scenka była super
no i jeszcze Alex i Margaret <3 SŁODKO!
Mam nadzieje, że w następnym pojawi się Aline ... i pan Potter ... razem (nie wcale nie wywieram na ciebie presji, w żadnym wypadku)
Orzełek
Też tak myślę o tym szablonie :D.
UsuńPatrick się będzie pojawiać, ale... no dobra, nie powiem.
Nie, nie... jaka presja?
Okej
Zaczęłaś rozwiewać moje wątpliwości i coraz bardziej się przekonuje, że Will i Sharon będą najzajebistosłodką parą i to juz całkiem niedługo jeśli utrzymasz tępo wydarzeń 😀 I oczywiście Margaret i Alex. Całkiem fajnie rozwija się ich relacja. Co do Willa narazie nie chce wysnuwać żadnych teorii co do tego kto weźmie udział w zadaniach, ale obstawiam Willa, Sharon, Jamesa i Christo. Brakowało mi tylko Aline, bo bardzo ja polubiłam, jest taką cząstką mnie i nie wyobrażam sobie aby druga (chociaż może wyschnie Sharon z pierwszego, zależy od Ciebie) na liście moich ulubionych postaci nie została do końca! A teraz się schowaj, bo musisz napisać kolejne rozdziały na które czekam. JAK MOŻESZ WYJEŻDŻAĆ I KAZAĆ MI TYLE CZEKAĆ NA NASTĘPNY ROZDZIAŁ?? *schodzi do kuchni w poszukiwaniu widelca i ostatecznie bierze chochle, bo widelce ktoś schował* hihi czeka Cię spotkanie siódmego stopnia z chochlą, ewentualnie jeśli znajdę ten widelec to z nim 😃*uśmiech sadyści numer 4* WRACAJ MI JUŻ DO KOMPUTERA PISAĆ. Wiktoria
OdpowiedzUsuńHeh.
UsuńWcale nie mam zamiaru wszystkiego schrzanić.
Nie.
Zobaczysz, kto weźmie udział. Zobaczysz. I zdziwisz się.
Aline będzie się pojawiać. Oj, będzie.
NIE! TYLKO NIE CHOCHLA!
Okej
Strzelam największego focha na świecie, za te twoje wyjazdy. Ile można? My tu czekamy na rozdział.
OdpowiedzUsuńZacznę od końca, bo ostatni będą pierwszymi :> Jak ja kocham tę parę... Po prostu mój numero uno (nie znam włoskiego, więc jak źle to sorki) no i jeszcze bardziej kocham Alexa... Za książki.. Zakksiążki fantastyczno-przygodowe.
Sharon i Will... *_* więcej nie mówię, bo się rozpływam w słodyczy. I szkoda mi jego starszego brata, jak chce to zapraszam na terapię. Trzy lata hobbystycznej psychologii starczy, aby zostać terapeuta? (powiedz, że tak.. Powiedz, że tak).
Już wiem skąd ta nienawiść do Christo... Ja po prostu jestem zazdrosna, że on zabierze Willowi Sharon, ale tak się nie stanie.
No i czara ognia i Mia. Nie wiem co ci do głowy przyszło, ale sie boje. Boje się, ale aż drżę z ciekawości do dalej.
Wracać mi i to już. Masz pisać kolejny..
Nie ważne i tak poczekam.
Tule, Incaligo :*
No można...
UsuńTak. Ja też za to właśnie pokochałam Alexa. I Amy też go pokocha :D.
Sharon i Will. Ja też więcej nie powiem. Bo jeszcze wszyscy mnie zabiją.
Mówię, że tak.
XD. I się wyjaśniło.
Mia jest jedną z ważniejszych postaci :D.
Okej
Hej!
OdpowiedzUsuńPoczątkowa scena była świetna, ciekawe nie reszta domyśli się że Aline jest metamorfomagiem. A ten brat Willa..., zawsze jest taki smutek gdy ktoś ma starsze rodzeństwo, ale to rodzeństwo nie jest w stanie opiekować się sobą i młodszymi i ten młodszy musi to robić (mam nadzieję że mnie rozumiesz :D). I ta więź między Sharon a Willem jest taka słodka..., nie wystarczy być z ludzi w fajnych zabawnych momentach, najważniejsze są te smutne momenty. A jak Sharon przyznała się przed sobą że zależy jej na Willu, szczerzyłam się jak głupi do sera xD, a jak już jesteśmy przy Sharon jest wiele ludzi którzy tak jak ona nie potrafią pocieszać ale ostatnio przekonałam sie że najważniejsze jest nie pocieszanie ale bycie. Jak ja czekam na pełne przedstawienie! Wszyscy by mieli jakieś role, świetnie by sie bawili... Czekam. Na kwartecie widziałabym całą czwórkę po kolei, ale Will mi tam troche odstaje od reszty ale może, może się nada xD. MARGALEX *-*. I nic więcej nie trzeba dodawać XD.
Pozdrawiam :*
Życzę weny
Gwen
nie wiem, na co odpowiedzieć...
UsuńAle tak, masz rację w wszystkim, co mówisz.
Przedstawienie... to jeszcze muszę, że tak powiem, obmyślić.
Wzajemnie :D
Okej
Szablon cudowny, choć przyznam, że ciężko mi się czyta na telefonie bez wersji komórkowej.
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału.
Podoba mi się wątek z Watsonem i Scherlockiem (nie wiem dobrze napisałam XD)
Ciekawy pomysł z tym przedstawieniem krótkim, tylko Christian mnie wkurza -,-
Wydaje mi się też, że wylosują Willa i Jamesa na ten, ten no konkurs XD za cholerę nie pamiętam nazwy
Końcówka.. nie, nie i jeszcze raz nie! Oni nie mogą być razem, GDZIE AGATHA? ALEX POWINIENEN BYĆ Z NIĄ, A NIE MARGARET!!!!!!!
Pozdrawiam Cię cieplutko!
Życzę weny, Okej!
Vinci
Wpadnij do mnie jak będziesz mieć czas, WAGAROWICZU!
blaisezabinipmm.blogspot.com
OK, robię wersję komórkową.
UsuńWatson i Sherlock. To się będzie pojawiać.
Christo. Eee... to bułgarskie imię i jego pełne brzmienie to Chrito. Ale Christian też może być.
No dobrze, dobrze... Ahatha będzie.
Wpadam
Okej
Hello
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że nie komentowałam poprzednich rozdziałów, ale wakacje to okres, w którym nie tak łatwo znaleźć wolną chwilę :/
Co do szablonu... Cudny, po prostu śliczny. Jednak byłabym baaardzo wdzięczna za zmianę tego na telefon, bo trudno się czyta
A teraz przejdę do rozdziału... Super początek, Sherlock i Watson <3 Scena na stołówce była mega. Super :P
Pozdrawiam RosalieIris :*
Kto jak kto, ale ja to wiem najlepiej :D.
UsuńTeż tak myślę.
Wzajemnie
Okej