piątek, 12 sierpnia 2016

Rozdział 6. Kiedy bardziej się boisz stróża, niż duchów...

Czarodzieje. Czarownice. Nie przeklinajcie mnie. Proszę.

Jak już pewnie niektórzy z was wyczytali w kolumnie bocznej, wyjeżdżam.
Znowu.
Ale to wyjazd niezapowiedziany i spontaniczny.
Więc nie wiem, ile tam będę i kiedy wrócę (co, poniekąd, dotyczy tego samego zagadnienie „kiedy kolejny rozdział?”).
Także wstawiam post dzisiaj, byście mnie nie zjedli żywcem, ale nie obiecuję, że za tydzień również się on pojawi. Możliwe, że po prostu zostanę na wakacjach dłużej, niż się spodziewałam :D.
Za to obiecuję, że w roku szkolnym wszystko się będzie pojawiać zgodnie z planem (albo i nie…).
W każdym razie: Rozdział krótki, ale dużo się dzieje, więc może was zadowoli.
Dziś punktacji nie robię, bo sama nie wiem, kiedy ją sprawdzę.
Pozdrawiam
Okej

P.s. Mówiłam już, że was kocham? Doszliśmy do ponad 9000(!!!) wyświetleń. Nie wierzę. Poza tym ilość komentarzy w postaci 460(*.*) to po prostu… kocham was!


* * *
Aline spała – tym razem naprawdę.
Margaret również spała.
W pokoju panowała cisza jak makiem zasiał, przerywana tylko głębszymi oddechami dziewczyn.
Czy wnosicie po tym, że Sharon również spała?
Jeśli tak, to przeczytajcie wszystko od początku, bo chyba jej jeszcze dobrze nie znacie.
Sharon starała się włożyć bluzę, którą kupiła na Pokątnej i nie obudzić przy tym współlokatorek.

Bluza ta była zrobiona z czarnego materiału, na który nałożone było zaklęcie zwodzące – dzięki temu wzrok człowieka ześlizgiwał się w bok, przez co nie zauważał osoby, która była w nią ubrana. Oczywiście jeżeli wiedział, gdzie dana osoba się znajduje, bez trudu mógł ją dostrzec, jednak zdecydowanie pomagała ona ukryć się przed woźnym.
Sharon pociągnęła suwak i rozległ się charakterystyczny, bzyczący dźwięk.
Właśnie.
Woźny Rogerson.
Po raz pierwszy zobaczyła mężczyznę na kolacji i trochę się przeraziła. W przeciwieństwie do Burna był czarodziejem i najwyraźniej podobała mu się jego praca, polegająca na karaniu uczniów. Owszem, był starszy, o czym świadczyła siwiejąca powoli broda, ale nie brakło mu entuzjazmu. Z pewnością trudniej będzie mu się wymknąć.
Sharon uśmiechnęła się diabolicznie, a jej białe zęby błysnęły w ciemnościach, odbijając światło  padających przez okno promieni księżyca.
Trudnej, ale z pewnością nie będzie to niewykonalne.
Zostając na bosaka, by lepiej móc kontrolować ilość wydawanych przez nią dźwięków, podeszła do drzwi i wyszła z pokoju.
─────────────────────────────────────────────────────
Will szedł korytarzem jak najbliżej ścian. Czuł się trochę dziwnie, gdy był ubrany na czarno i się tak skradał, ale zarazem strasznie mu się to podobało. Coś było w tej nienaruszalnej ciszy. Dlatego nadal, pomimo wieku, ciągle to robił. A przecież wiele osób mówi, że takie rzeczy dla dzieci – fałszywa adrenalina, naciągane przygody…
Ale za to jakie świetne naciągane przygody!
Will przystanął na zakręcie. Gdzieś tu miała czekać na niego Sharon. Już na dworze mieli dołączyć James i Alex pod peleryną niewidką. W końcu łatwiej jest być niezauważalnym we dwójkę niż czwórkę.
- Will – rozległ się nagle szept za jego plecami.
Chłopak gwałtownie się obrócił.
Za nim stała Sharon w czarnej bluzie z kapturem narzuconym na głowę, by zakrywał włosy i leginsach w tym samym kolorze. Na stopach nie miała butów – jak zwykle, gdy nie chciała, by ktoś ją słyszał.
Z jakiegoś powodu w takich sytuacjach wyglądała piękniej niż zazwyczaj.
- Nie zauważyłem cię – mruknął cicho Will. – Kupiłaś sobie niewidkę, czy co?
Nawet w ciemnościach łatwo można było dostrzec, jak się uśmiecha.
- Nie. Jedynie bluzę zwodzącą – odparła Sharon. – Ale najwyraźniej działa.
Will przewrócił oczami na widok jej diabolicznego uśmiechu.
- Masz jakiś plan na dzisiejszą noc? – spytał, rozglądając się tak samo jak ona.
Ostrożności nigdy za wiele.
Sharon wyjęła różdżkę z rękawa.
Ruszyli wzdłuż jednego z „żeber” i doszli na jego koniec, po czym skręcili w prawo, by dojść do wąskich, rozklekotanych schodów. Woleli pokonać ten odcinek pomiędzy pokojami uczniów niż gabinetami nauczycieli.
- Przede wszystkim postępowanie „r” – rzekła spokojnie. – A poza tym zwiedzamy. Może się do kogoś włamiemy? – spytała retorycznie ciemności.
Ponieważ przyjaciele już od lat wybierali się na nocne przechadzki zdołali już ustalić pewne typowe postępowania w razie zagrożenia w postaci woźnego. Najprostsze z nich było „r” – rozdzielają się i biegną natychmiast do pokoi, nie myśląc o innych. Poza tym z ważniejszych istniało jeszcze „p” – spotykamy się w Pokoju Życzeń, co w Magictime niezbyt pasowało – i „n”, czyli chowają się pod Peleryną Niewidką pomimo, że może widać im stopy. Było jeszcze wiele różnych innych możliwości, jak podzielenie się w pary i ucieczka nie do swoich pokoi. Ale to już było zbyt skomplikowane.
- Do czego takiego chcesz się włamać? – zadał pytanie Will, gdy znaleźli się przy schodach.
Sharon wzruszyła ramionami.
- Nie mam konkretnych typów. Raczej kobieca zachcianka, rozumiesz?
Will miał ochotę parsknąć śmiechem. Zwykłe dziewczyny kobiecymi zachciankami nazywały ochotę na lody o smaku pistacjowym albo chęć pomalowania sobie ust na czerwono jednego dnia, a Sharon... to Sharon.
Metalowe schody, po których schodzili już wcześniej tego dnia, wydawały niemiłosiernie dużo dźwięków. Skrzypiały i klekotały przy każdym kroku, a Sharon i Will zaciskali zęby przy każdym głośniejszym odgłosie.
 Zeszli na dół i znaleźli się przy jednych z drzwi wejściowych. Gdyby ruszyli dalej korytarzem w głąb budynku, znaleźli by się w gnieździe żmij – wśród gabinetów profesorów oraz przy skrzydle szpitalnym, mieszczącym się tuż pod pokojem Sharon. Na razie stali w szerokim korytarzu, a przed nimi w ścianie mieściły się przeszklone drzwi.
Will wyciągnął ku nim rękę, ale zza jego pleców rozległ się głos:
- Są zamknięte.
Will gwałtownie odwrócił się w kierunku głosu, ale niczego nie zobaczył, dopóki powietrze nie zadrgało i osobnik nie zdjął z siebie peleryny niewidki. Sharon postąpiła tak samo.
Oboje niemal od razu rozpoznali nonszalancką postawę i białe włosy Christa.
- Sharon? – spytał ze zdziwieniem chłopak, nagle dostrzegając dziewczynę.
- Christo – stwierdził Will, wyjmując jej to z ust.
Ostatnio dość często używali imion zamiast „O, cześć, co robisz przed drzwiami prowadzącymi na zewnątrz w środku nocy?”.
Will nie był zaskoczony tym, że go tu zobaczył. W końcu odkąd się poznali bezwiednie psuł każdą chwilę, jaką zyskał z rudą na osobności. Owszem, zdziwiło go trochę to, że nie słyszał, jak chłopak wychodzi z pokoju, byli w nim bowiem razem, ale równie dobrze mając taki kamuflaż nie musiał się zbyt wysilać przemykając od cienia do cienia.
Christo zamrugał.
- Will? Co ty tu robisz?
Will wzruszył ramionami.
- O to samo mogłem powiedzieć, a zobacz, nie zadaję takich niewygodnych pytań.
Christo uśmiechnął się. Miał na sobie zwykły, biały t-shirt i dżinsy. Najwyraźniej bardzo polegał na pelerynie.
- Wybacz. Po prostu… nie spodziewałem się, że też lubisz nie spać. Nie wyglądasz na takiego. Bez urazy.
Powiedział to takim tonem, który naprawdę nie miał za zadanie nikogo obrazić. Po prostu stwierdzał fakty. A Will, będąc typowym Puchonem, musiał się z nim zgodzić. Jak na razie dał się poznać jako jeden ze znajomych Sharon, przy której każdy wygląda przeciętnie.
- Nie obrażam się. Rozumiem.
Sharon potraktowała sytuację całkiem normalnie.
- Zamknięte? – spytała, jakby nic się nie wydarzyło.
- Jakimś zaklęciem – odparł białowłosy. – Nie da się Alohomorą.
Will westchnął.
- Nie widziałeś Jamesa i Alexa? – spytał.
Christo wyszczerzył się.
- Nie.
- Nie byłbyś w stanie – stwierdziła spokojnie Sharon, odwracając się ponownie w stronę schodów. – Za to usłyszeć już tak.
Schody skrzypiały jak zwykle, gdy się po nich szło.
- Zaraz tu będą – mruknął Will.
O ich przybyciu zaświadczyło krótkie, aczkolwiek idealnie oddające dziwność sytuacji, przekleństwo, wypowiedziane przez Jamesa.
Powietrze zafalowało, a przed nimi zmaterializował się Alex.
- Robi się ciekawie – mruknął.
Obok niego pojawił się James, zwijając Niewidkę w rękach.
- Rozumiem że nici z pływania? – spytał z uśmiechem. – W sensie zamknięte?
Christo, Will i Sharon kiwnęli głowami.
- To było do przewidzenia – mruknął Alex, poprawiając grzywkę. – Możemy jeszcze zwiedzić wyższe piętra.
Sharon wzruszyła ramionami.
- Prawda. Ale to chyba nie będzie tak samo fajne.
Christo kiwnął głową, popierając ją i oparł się o ścianę.
- Czyli jesteście w podobnej sytuacji co ja. Nudzi wam się. Chcecie pochodzić. Ale nie macie gdzie. Wasi koledzy ćwiczą tango i ogólnie chyba idę spać.
To mówiąc ruszył w stronę schodów.
Dobiegła do niego Sharon.
- Kto ćwiczy tango? – spytała na tyle głośno, by Will ją usłyszał. On również zaczął wchodzić po schodach.
- Raja i Jordan. Są tancerzami. Choć równie dobrze to może być walc – zmarszczył brwi. - Nie znam się. Jak chcecie zobaczyć, to są w tym pomieszczeniu dla personelu naprzeciwko stotrzydziestki.
Ziewnął, a James, parę schodków niżej, zrobił to samo.
Zapowiadała się nudna noc.
Chyba trzeba będzie wrócić do pokoi.
Szli w ciszy, przerywanej tylko skrzypieniem schodów.
Nagle Christo potknął się o coś i wyrżnął na nie, wprawiając je w ruch drgający, co poskutkowało wydaniem przez nie wielu dźwięków klekocząco-dzwoniących, słyszalnych pewnie w całym internacie.
- Na brodę Merlina – jęknął z przerażeniem Christo, starając się podnieść. – Mia nałożyła na mnie jakąś klątwę, czy co?
Czwórka przyjaciół go nie usłyszała. Dźwięk wydany przez schody zadziałał na nich jak syrena alarmowa.
Sharon złapała Willa za rękę i natychmiast zaczęła biec na górę, ignorując hałas wydawany przez jego buty. James momentalnie nakrył się niewidką, wciągając pod nią też Alexa. Oni zaczęli iść powoli w dół. Christo wyciągnął swoją pelerynę dopiero po chwili i zniknął.
Will biegł za Sharon, niemal czując zbliżającego się woźnego.
Wbiegli na ich piętro, i przystanęli na rozgałęzieniu korytarzy. Zamiast w stronę pokoju, Sharon pociągnęła go na drugie skrzydło i stanęła przed odbiciem lustrzanym schodów, po których właśnie weszli.
Przyłożyła palec do ust i stanęła w kącie, wciskając za siebie Willa.
Nasłuchiwali w skupieniu dalszych dźwięków.
Will nie spytał się jej, czemu postąpiła niezgodnie z planem „r”. Sam doszedł do wniosku, czemu to zrobiła. Gdyby pobiegli do pokojów, woźny z pewnością by ich złapał, zanim by do nich weszli – zapewne czatował teraz przy nich. Pobiegli zamiast tego w miejsce, do którego nie zajrzy – drugich schodów. Skoro słyszał ich na tych w prawym skrzydle, czemu miałby iść do lewego?
- Zdejmij buty – poleciła tak cicho, że polecenie zrozumiał tak naprawdę tylko dlatego, że ją znał. Szybko udało mu się je wykonać.
Zapadła cisza, a Will słyszał tylko swój oddech i przyspieszone bicie serca.
Wiedział doskonale, że nie biło dlatego, że przed chwilą przebiegł parę metrów. Lubił biegać i robił to hobbystycznie, więc miał dość dobrą kondycję. Mimo to czuł swój szybki puls nazbyt wyraźnie i szybko zrozumiał, czemu się pojawił.
Sytuacja stresowa.
Tak.
Tylko co było bardziej stresujące – fakt, że w każdej chwili z cienia może wyłonić się Rogerson, czy świadomość tego, że rudowłosa niemal wtula się w niego, chcąc zastosować w razie wypadku zaklęcie zwodzące chroniące jej bluzę na ich oboje?
Stali w ciszy tak długo, aż Sharon nie wskazała palcem, by zeszli po schodach. Nie miał pojęcia, czy był to jakoś szczególnie wyliczony odstęp czasu, czy jej, tak samo ja i jemu, znudziło się stanie i czekanie w jednym miejscu.
Mimo, że szli na bosaka, przy każdym kroku schody skrzypiały. Ten dźwięk w ich uszach brzmiał jak dzwon na wieży kościelnej, jednak wbrew pozorom niewiele osób by zwróciło na niego uwagę.
Znaleźli się znów na parterze przy drzwiach prowadzących na patio – odbicie lustrzane tych, przez które chcieli przed chwilą wyjść.
Ruszyli wolno korytarzem, przystając co chwilę.
Cisza.
Powietrze sprawiało wrażenie, jakby mogło w każdej chwili stać się ciałem stałym.
Ani jednego dźwięku.
Do czasu, aż to powietrze rzeczywiście stało się ciałem stałym i runęło na nich z cichym jękiem.
Sharon próbowała się wyplątać z fałd jeszcze przed chwilą niewidzialnego materiału i…
- Christo, debilu, ja cię kiedyś zacznę torturować tak, że śmierć będzie przyjemniejsza. Wstawaj ze mnie – syknęła, jak najciszej potrafiła.
Chłopak przerwał jej wywód, blokując jej usta ręką i natychmiast wciągnął dwoje przybyszów pod swoją magiczną pelerynę.
Ukucnęli pod ścianą – Will, Christo i Sharon – i ze zgrozą obserwowali, jak trzy cale od nich przechodzi Rogerson z zapaloną różdżką.
- Widziałem cię. I słyszałem – syknął i ruszył wolno w kierunku schodów.
Przyjaciele bali się choćby wziąć oddech, a woźny bynajmniej nie sprawiał wrażenia takiego, który zaraz stamtąd odejdzie.
- Możliwe, że w tym momencie siedzisz pod ścianą, prawda? – spytał mężczyzna powietrze, a Will zamknął oczy.
Był dużo starszy od Burna, woźnego Hogwartu, ale wydawał się posiadać dużo więcej entuzjazmu w stosunku do wykonywanej przez niego pracy. No… i był czarodziejem, co trochę utrudniało ucieczkę.
Podszedł do przeciwnej ściany na nich wysokości i kopnął powietrze.
Obok Willa Sharon wydawała się być posągiem.
Christo wyglądał, jakby zaraz miał zemdleć. Will zaczął się modlić, by tego nie zrobił, gdyż zdecydowanie utrudniło by to ucieczkę.
- A może jesteś po drugiej stornie? – spytał Rogerson, wyraźnie szczęśliwy, że może się tak naśmiewać z Christa. Ciekawe, co by powiedział, gdyby zdał sobie sprawę z tego, że poza chłopakiem pod peleryną są jeszcze dwie inne osoby.
W momencie, gdy miał kopnąć przyjaciół, na schodach coś zadźwięczało.
Rogersonowi zaświeciły się oczy.
- Mam cię.
Odszedł, zostawiając ich, próbujących złapać powietrze.
─────────────────────────────────────────────────────
Christo i Will odprowadzili Sharon do pokoju, mimo, że zapewniała ich, że jeden korytarz potrafi przejść niezauważona. Przejście obok gabinetów profesorów, korytarzem prowadzącym do większych schodów, które nie były zbudowane z metalu, a ze zwykłego drewna, nie było nawet w połowie tak przerażające, jak but Rogersona, prawie dotykający niewidki. Teraz, na wspomnienie tamtej sytuacji, Sharon chciała się uśmiechać – uwielbiała, gdy udawało się jej umknąć, nawet, gdy nie była to bezpośrednio jej zasługa. Czuła buzującą w jej żyłach adrenalinę i miała ochotę powtórzyć tamtą sytuację – byleby zakończyła się tak samo. Uznała, że nocny wypad można zaliczyć do udanych, choć nie osiągnęli celu, po który poszli.
Gdy otworzyła drzwi, uśmiechnęła się. W pokoju było ciemno. Szybko zmieniła strój na piżamę i położyła się spać.
Leżąc, usłyszała nagle głos Margaret:
- Jesteś idiotką – stwierdziła dziewczyna zaspanym tonem.

- I jestem z tego bardzo, bardzo zadowolona – odparła Sharon z uśmiechem, który błysnął diabolicznie dzięki wpadającemu przez okno światłu księżyca.

15 komentarzy:

  1. Zastanawiam się, kiedy Sharon wreszcie się ogarnie i zrozumie, że nawet rude stworzenia ktoś może kochać XD
    Ale i tak całym swym twardym malutkim serduszkiem shippuję Mar i Alexa :3
    Weny!
    Ireth

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nikt nie koch rudych stworzeń!
      *powiedziała ta, której najlepsza przyjaciółka właśnie taka jest + tak wiem, jesteś ruda :D*
      Mag i Alex są słodką parą. I są inspirowani na pewnej osobie...
      Dzięki!
      Okej

      Usuń
  2. Ten Christo zaczyna mnie denerwować, po co się wtrąca. Ja wiem, że nie powinnam, ale Will i Sharon to byłaby taka cudowna para (jak Aline i James, ale ty będziesz zła i nie pozwolisz -_-)
    Ogólnie nie podoba mi się to, że tak ciągle na siebie wpadają, to jest nienormalne, on ją śledzi czy co?
    Może rozdział jest krótszy ale naprawdę w niektórych momentach naprawdę się zaśmiałam, co nie zdarza mi się często, zazwyczaj jedynie się uśmiechnę.
    Trzeba być ślepym jak Sharon i Will aby nie zauważyć co między nimi jest.
    Ja chce już kolejny, no ale poczekam cierpliwie.
    Cudownego wyjazdu, mnóstwo dobrej pogody, miliona życzeń przy spadających gwiazdach (wiem, że zaczęło się wczoraj, ale dziś u mnie widać więc jeszcze mogę pożyczyć)
    Tule, In :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Christo, tak naprawdę, jeszcze nie zaczął mieszać. Ciekawie zacznie się robić mniej więcej w październiku :D (czasu opowiadania, choć pewnie będzie to również czas prawdziwy).
      To kwestia przeznaczenia :D.
      Sharon taka spostrzegawcza i w ogóle, a jednak :D.
      Wyjazd był świetny. A na działce mamy jeszcze łóżko w ogrodzie (nie pytaj) i jak się o drugiej kładziesz i patrzysz na gwiazdy, to jest po prostu cudownie.
      Okej

      Usuń
  3. Aaaah! Co za szczęście! O 22 wczoraj znalazłam pająka i byłam zrozpaczona po prostu! I włączam telefon i tuuu bum, nowy rozdział! Poprawiłaś mi niezmiernie humor! Dzięki wielkie! W tym rozdziale brakuje mi tylko Agathy i Alexa. Ale ich to się razem chyba nigdy nie doczekam:( udanego wypoczynku, dużo weny, pozdrawiam! Vinci.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem ci tak: Przez te twoje rozmyślania o Alexie i lasce, która nie-jest Margaret, mam ochotę zrobić pozostałym czytelnikom przykrą niespodziankę.
      Ale nie zrobię.
      Choć może?
      No nie wiem.
      Kusi.
      Mam pytanie: Czy tylko ja najzwyczajniej w świecie nie rozumiem Arachnofobii?
      Okej

      Usuń
    2. Dla mnie nie byłaby to przykra niespodzianka!!
      Przecież lubisz palenie na stosie, te łaskotki i w ogóle! ^^
      Arachnofobia jest okropna! Nie polecam:/
      Vinci

      Usuń
  4. Hej!
    Pewnie byłabym wczoraj, no ale na stypie musiałam być więc jestem dzisiaj xD
    Coraz bardziej lubię Sharon, jej charakter jest taki pocieszny :D. A Christo to jakaś łamaga, mógł ich wydać :/. Will w tak pokrętny sposób stara się zatuszować to co czuje do Sharon, że już chyba sam w to nie wierzy ;D. Tak mało Alexa i Maggie że to smutne... :(. A tak btw, skąd Christo wytrzasnął pelerynę niewidkę? Gdyby moi znajomi tańczyli to też bym nie wytrzymała, nienawidzę tańczyć * otrząsa się z obrzydzeniem * , od tego momentu w którym w szkole zaczęli nas do tego zmuszać:'(. I ta krótka rozmowa Sharon z Maggie, trzeba sie cieszyć z bycia innym niż wszyscy xD.
    Pozdrawiam :*
    Życzę weny
    Gwem

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Christo to łamaga i zewnętrznie i wewnętrznie.
      Ktoś lubi Sharon! JEJ!
      Wiesz, na rynku magicznym wiele rzeczy można zdobyć... W "Fantastycznych Zwierzętach (...)" jest informacja o zwierzętach zwanych demimozami, które w razie zagrożenia potrafią stawać się niewidzialne. Z ich włosów plecie się peleryny niewidki, ale z tego co mi się wydaje, Demimozy są na wyginięciu... choć nie, to znikacze. W każdym razie takie peleryny są dostępne, ale po jakimś czasie tracą swoją moc (czarny rynek taki fajny).
      Nienawidzę tańczyć. Piona.
      Okej

      Usuń
  5. Ehh, dlaczego zawsze muszą wpadać na Christo? W sumie brakuje mi tego co dokładnie Sharon czuje do Willa, dlatego nie wiem czy on może bardzo namieszać czy raczej nie xd Aline jest taka zagubiona, jej siostra mnie denerwuje i nie wiem czy dobrze podejrzewam, że Aline jest metamorfomagiem, shipuje ja i Jamesa, i przysięgam torturować Cie widelcem jeśli nie będą razem. Ogólnie to chyba tyle co do rozdziału. Wracaj mi tu pisać następny, noo! Czekam
    Wiktoria

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram się trochę rozjaśnić uczucia Sharon w kolejnym rozdziale.
      Pierwsze zdanie kolejnego rozdziału rozwieje twoje wątpliwości.
      NIE! TYLKO NIE WIDELCEM!
      Okej

      Usuń
  6. Nareszcie powróciłam do internetu... a tam dwa nowe rozdziały
    cudowne jak zawsze XD
    ALINE I JAMES <3 PROSIE! * mina kota ze shreka *
    znaczy się prosze ...yyyyyyyyyyyy polski jenzyk trudny jenzyk
    Christo masz się odczepić od Sharon! Ona będzie z najfajniejszym, najsuperantszym ,kochanym ,wiecznie uśmiechniętym ( nie nie mam na myśli siebie choć ten opis idealnie odzwierciedla moją osobowość ) Willem !!

    Im więcej czytam tych rozdziałów tym trudniej mi cierpliwie czekać na następne :)
    Życzę ci żeby wena cię nawiedziła no i czekam na następny
    Orzełek
    Ps. zgadzam się z podejrzeniami koleżanki Wiktori o metamorfomagu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też wreszcie powróciłam do internetu.
      Ludzie. W. Tym. Rozdziale. Słowa. Nie. Było. O. Jamesie. I. Aline.
      POLSKA JENZYK TRUDNA JENZYK.
      Christo jest jak rzep - gdy go odczepisz, przyczepi się gdzie indziej.
      Ale zgadzam się co do twojego opisu Willa.
      Strasznie się cieszę, że cię to tak wciąga.
      Okej

      Usuń
  7. Tak, to znowu ja - Ali w końcu wzięła się za te dwa ostatnie rozdziały! *cieszmy się i radujmy*
    Nie pozwolę Ci zepsuć WillxSharon.
    Nie pozwolę Ci zepsuć AlexxMargaret.
    Nie pozwolę Ci zeswatać Jamesa z Luizą. On ma być z Aline.
    Ale Bulwę za to swataj sobie z kim chcesz xD
    Uwielbiam Raję, jakoś polubiłam ją już od pierwszego opisu <3
    Świetne rozdziały, dużo się dzieje, czekam na więcej! :D
    Pozdrawiam, Ali :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Życie romantyczne Bulwy będzie bujne, kochana.
      Oj, tak.
      O, jak nie pozwolisz, to ja się poddaję *wredna mina autora nr. pięć*.
      Ja też lubię Raję. Cieszę się, że nie jestem jedyna.
      Okej

      Usuń

JEDEN KOMENTARZ = JEDEN SZCZUR DLA GRZEGORZA
nie bądź obojętny na jego los

Szablon

Obserwatorzy