niedziela, 7 sierpnia 2016

Rozdział 5. Ludzie. Wszędzie ludzie.

Cz., Cz., Cz.! (Czytaj: Czarodzieje, Czarownice, Czytelnicy!)

Gdy się dowiedziałam, że dziś niedziela, omal nie zeszłam na zawał. Ten tydzień minął mi jakoś cholernie szybko, więc nie spodziewałam się, że rozdział będę musiała wstawić już dziś.
Na szczęście mam już parę napisanych na zapas, więc nie było jakoś strasznie źle.
Rozdział zajmuje 15(!) stron.
Jeżeli powiecie, że krótki, to ukatrupię.
Wezmę nóż.
I będzie bolało.
Dziewięćdziesiąt procent zajmują dialogi. A poprzedniej notce mówiłam coś o drzewach, nocy i w ogóle… ale to chyba dopiero za tydzień. Dziś będzie trochę poznawania nowych postaci. I tak, przepraszam za to, że was zanudzam, ale w pierwszej wersji to miały być dwa rozdziały. Uznałam, że ponieważ w obu mało się dzieje, to je połączę, by to się trzymało kupy. Po prostu chyba lepiej, byście mieli jeden długi i nudny rozdział, niż dwa krótkie i nudne z odstępem tygodnia, nie?
Ja najbardziej nie mogę się doczekać 9 :D (tak, mam rozpisany plan. Nie miałam weny to sobie uporządkowałam akcję na najbliższe dziesięć rozdziałów).
Komentarze jak zwykle mile widziane.

Jaka postać wam się, jak na razie, najbardziej spodobała z tych, które pojawiły się w drugiej części?

Dziś będę hojna jeśli chodzi o punkty…
W bardzo najbliższym czasie zaktualizuję BOHATERÓW.
(Na dole dołączony plan zamku robiony w zaawansowanym programie graficznym).
Okej
Profesor Wróżbiarstwa w Collage of Wizardy Magictime
No dobra, jednak nie.
Jestem za młoda.
Ale i tak wiem, co się wydarzy.
*demoniczny śmiech*


* * *

„Dzięki, Maggie, naprawdę się cieszę, że przez ciebie mam złamany ołówek” – miała ochotę powiedzieć Aline, jednak nie odezwała się słowem. Zwłaszcza, ze doskonale wiedziała, ze to nie wina Margaret, a jej samej.
Sharon już się wypakowała, a teraz siedziała przy biurku i zawzięcie coś pisała w czarnym, już wyraźnie zużytym notatniku. Margaret zamknęła się w łazience jakiś czas temu i do tej pory nie wyszła.
Aline szybko zorientowała się, że dziewczyny nie są tylko znajomymi ze szkoły. Były zbyt zżyte. Jak przyjaciółki. A nie wyglądały na takie, które by do siebie pasowały.
Sharon sprawiała wrażenie osoby, która ma charakter i mocną osobowość, a Margaret wydawała się raczej miła i nie chcąca nikogo skrzywdzić. Z wyglądu też się różniły – Sharon raczej wysportowana, a Maggie… cóż, nie. Dodatkowo blondynka była raczej delikatna i najwyraźniej lubiła dbać o urodę, a ruda widocznie wolała robić coś innego. Mimo to wydawały się dogadywać ze sobą.
Aline zauważyła, że całą kartkę zamazała grafitem, nie zostawiając ani jednego miejsca. Gdy patrzyła się na tę czarną już kartkę, do głowy przyszła jej jedna myśl.
„To wygląda jak moje serce. Jedna, wielka, czarna dziura.”
Poczuła, jak coś jej się przewraca w brzuchu.
Zatrzasnęła notatnik i zrzuciła go na podłogę, ignorując Sharon, która spojrzała na nią z drugiego końca pokoju. Położyła się na brzuchu twarzą do poduszki.
Nikt jej nie kochał.
Siostra od zawsze traktowała ją jak kogoś gorszego, co w jej przypadku nie było jakąś nowością. Ojciec miał ją za dziwaka od kiedy się urodziła. Miało to związek z jej… przypadłością. Matka za to była tak w niego wpatrzona, że nie śmiała z nim dyskutować. Wszyscy jej przyjaciele po jakimś czasie przeszli na stronę jej siostry, jak Melanie, która teraz była JEJ najlepszą przyjaciółką. Miała wrażenie, że to, co myśli, to zwykłe użalanie się nad sobą, cały problem polegał na tym, że miała rację.
Po jakimś czasie człowiek przyzwyczaja się do samotności. Uczy się z nią żyć, a ona staje się ona jego zbroją. Uzależnia się od niej i nie jest w stanie przebywać z ludźmi. Odstrasza wszystkich, którzy okazują mu choć odrobinę dobra, bo wie, że jeżeli się do nich przyzwyczai, a oni znikną, to zbroja pęknie, a spomiędzy jej fragmentów wypływać zaczną łzy, które nie skończą się nigdy.
Aline zacisnęła zęby.
„Ignoruj wszystkich, a oni też będą cię ignorować. Rób co chcesz, nikt przecież nie zauważy. Dąż do bycia szczęśliwym”.
Już dawno zgubiła drogę i teraz błądziła w ciemnościach.
Podniosła głowę i przewróciła się na plecy, by móc patrzeć się w sufit. Czuła mrowienie na nosie – zaczęły pojawiać się piegi.
Niech się pojawiają. Niedługo i tak wszyscy będą wiedzieć.
Nagle drzwi do łazienki otworzyły się i wyszła przez nie Margaret wraz z obłokiem pary. Na włosach zawinięty miała ręcznik i uśmiechała się.
Do nosa Aline doleciała woń truskawek.
- Sharon? Idziemy do chłopaków? – spytała.
Czarnowłosa udawała, że słucha muzyki.
- Oni mają przyjść tutaj. Wiesz, jako jedyne mamy pokój we dwie. Oni wszyscy są rozdzieleni – odparła spokojnie ruda.
„Bosko. Kolejni ludzie. Hip, hip hurra!” – pomyślała Aline.
- No dobra – mruknęła Margaret. – Ale myślisz, że to dobry pomysł? Aline nie wygląda na taką, która…
 „Margaret wreszcie powiedziała coś w miarę inteligentnego! Aline nie wygląda na taką, co cokolwiek!”
- Aline jak na razie z powodzeniem nas ignoruje, tak samo może ignorować większą grupę ludzi – skwitowała Sharon.
„Cóż, inteligentny tok myślenia, próbowałaś kiedyś ignorować słonia skaczącego ci po głowie?”
- Myślisz, że ona tak z każdym?
Sharon nie odpowiedziała.
„Jasne, że z każdym. Nie martw się, Maggie, nie jesteście wyjątkowe”.
Nagle drzwi do pokoju otworzyły się.
Aline pomyślała, że stworzenie oka na kolanie nie byłoby złym pomysłem. Niestety, ale miała na sobie długie spodnie. Poza tym nigdy jeszcze nie próbowała tworzyć dodatkowej części ciała.
Mimochodem zmieniła pozycję i spod przymrużonych powiek zobaczyła najprzystojniejszego chłopaka, jakiego w życiu widziała.
Był wysoki i umięśniony. Na jego błękitne oczy opadały złote loki, które w dotyku musiały przypominać pierze. Był opalony, a teraz uśmiechał się szeroko, odsłaniając białe i równe zęby.
„Bosko. Brakowało tu jeszcze tylko syna Minister Magii” – pomyślała Aline, wbrew bijącemu szybciej sercu. – „Luiza będzie wniebowzięta.”
- Hej. Wy tu mieszkacie? Macie świetne miejsce! – powiedział na przywitanie.
Aline zamknęła oczy i wsłuchała się w to, co mówią.
Z jakiegoś powodu uwielbiała ignorować ludzi. Ale jeszcze bardziej podobało jej się śledzenie ich i słuchanie gdy myślą, że nie słyszy i patrzenie na nich gdy myślą, że nie widzi. Teraz z pewnością wyglądała, jakby przysnęła słuchając muzyki, a w rzeczywistości miała nad wszystkim kontrolę.
Usłyszała, jak ktoś bierze głębszy wdech.
„Pewnie Margaret”.
Zaczęła uważniej słuchać ich rozmowy.
Margaret: Tak. Jest całkiem niezłe. Chociaż nasza współlokatorka nie należy do najmilszych.
Alex: Wasza współlo…? A. Okej. Leży na łóżku.
Aline usłyszała, jak chłopak odsuwa krzesło od stołu i zapewne na nim siada.
Margaret: Jak na razie dała się poznać jako burkliwa i ignorująca wszystkich i wszystko dziewczyna.
Alex: Ej, pewnie nie jest tak źle. W sensie… hmm… nie może tak być.
„Chcesz się założyć, pięknisiu?”
Margaret: Może masz rację. Teraz chyba śpi. Ale dziwnie będzie z nią mieszkać cały rok.
Sharon: Serio myślisz, że śpi?
Aline prawie otworzyła oczy.
Jak ta dziewczyna się zorientowała?
Margaret: Jak to?
Sharon: Wątpię, by tak szybko zasnęła, a poza tym… ma niemiarowy oddech i wydaje się być skupiona nad czymś. Pewnie tylko udaje, że śpi, by – urwała. - By wszyscy się od niej odczepili – dokończyła po chwili niepewnie.
Aline starała się nie zmieniać wyrazy twarzy, jednak po uwadze Sharon nie było to takie proste. Wygląda na skupioną? Naprawdę? Albo wyszła z wprawy, albo Sharon była dużo bardziej spostrzegawcza, niż jej się wydawało.
Była pewna, że wszyscy na nią patrzą.
Cholerny rudzielec.
Margaret: Pewnie jak zawsze masz rację.
Alex: Rzeczywiście nie śpi.
Drzwi: *skrzyyyyyp* Otwieramy się!
Przybysz nr. 1: O, już tu jesteście. Gdzie James?
Sharon: Wiemy tyle, co ty. Pewnie się jeszcze rozpakowuje.
Przybysz nr. 1: Okej. Kto to jest? Wygląda na smutną.
Margaret: Aline. I, Will, nie jest smutna, tylko udaje, że śpi.
Najwyraźniej-Will aka Przybysz nr. 1: Co nie znaczy, że nie jest smutna. Myślisz, że czemu udaje, że śpi i słucha muzyki?
Zabrzmiało to tak, jakby Will uznał, że słuchanie muzyki też jest udawaniem. Ale jednocześnie mógł być też to dodatek do spania. Aline nie była pewna.
Margaret: Bo ma dosyć ludzkości? Chce nas ignorować? Nie chce, by ktoś jej zawracał gitarę?
Will: Interesujący wniosek. Mimo to nadal utrzymuję, że jest smutna.
Aline poczuła, jak coś ściska ją w gardle, a w jej brzuchu tworzy się ziejąca dziura.
„Smutna?” – pomyślała. – „Nie, nie jestem smutna. To jest jakieś inne uczucie. Coś pomiędzy pustką, złością i bólem.”
Ponownie usłyszała szuranie krzesła po podłodze.
Sharon: Jedno drugiego nie wyklucza. Mam jednak wrażenie, że lepiej byłoby wyjść na dwór, gdy przyjdzie James.
Alex: Czemu?
Sharon: Nieważne. Powiem, jak wyjdziemy. Chcę się przejść po zamku i poznać nowych ludzi.
Will: Alex.
Alex: No co?
Will: Nie pytaj.
Alex: W sensie…?
Will: W sensie powie, jak wyjdziemy.
Aline znudziło się leżenie w jednej pozycji, więc postanowiła udać, że się budzi. W końcu przecież nie słyszała ich rozmowy. Nie mogła wiedzieć, że wiedzą, że ona nie spała.
Przetarła oczy i przelotnie rzuciła okiem na drugiego chłopaka siedzącego przy stoliku.
Był wysoki, bardzo wysoki, było to bowiem widać nawet gdy siedział. Miał śniadą cerę i trochę włoską urodę. Był strasznie chudy, jak to często są osoby o jego wzroście, a troszkę przydługie, czekoladowe loki opadały mu na ciemne oczy. Miał wysokie kości policzkowe i był przystojny.
Gwoli ścisłości – był przystojny, ale był to fakt, tak samo jak u Alexa. Nie żadne „o Jezu, właśnie się zakochałam!”. Jak u Alexa, rzecz jasna.
Nagle drzwi otworzyły się, a przez nie wpadł kolejny chłopak.
Ponieważ bliźniaczka Aline miała świra na punkcie głupiutkich pisemek i plotek, dziewczyna niestety znała najważniejsze fakty ze świata… dziewczyn? Show-biznesu? Aline nie wiedziała, jak to nazwać. Wiedziała jednak, że chłopak, który właśnie wszedł do pokoju to James Potter – syn sławnego Harry’ego Pottera.
Był średniego wzrostu, Will i Alex zdecydowanie go przerastali. Jak pozostałych również można go było uznać za przystojnego. Na nosie miał okulary, co dodawało mu powagi, choć ciemne włosy skierowane były we wszystkie strony jednocześnie. Jego sylwetka nie wybijała się w żadnym kierunku – nie był gruby, ale nie wyglądał na sportowca. Raczej przeciętny.
Aline ponownie opadła na poduszkę, tym razem już będąc na plecach i żałowała, że upuściła szkicownik na ziemię.
Kiedyś będzie musiała wstać i go podnieść.
Na razie jednak zdecydowała się leżeć na łóżku i… starać się przeżyć.
─────────────────────────────────────────────────────
- Ludzie! Ratujcie mnie! Proszę! – krzyknął James, gdy tylko wszedł do pokoju.
Pozostali spojrzeli na niego, nic nie rozumiejąc.
- Jestem w pokoju z kujonem. Kujonem. Przez ogromne „K”! Rozumiecie? Już pół pokoju mam obwieszone ściągawkami.
Margaret spojrzała na niego ze współczuciem.
- Uwierz mi, wiem, co czujesz. Też mam w pokoju kujona.
- Wypraszam sobie! – obruszyła się Sharon, jednak nie wyglądała na strasznie zdenerwowaną. – Ja nie wieszam ściągawek!
- Jeszcze! – powiedział Alex złowieszczo.
- Nie strasz mnie – udała przerażenie Maggie. – Ja rozumiem, że James cierpi, ale by jeszcze mnie na to skazywać?
Sharon parsknęła śmiechem.
- No dobrze, obiecuję, że nie będzie ściągawek…
James już jej nie słuchał, bowiem patrzył na szkicownik, leżący po drugiej stronie pokoju i otwarty na jednym z wielu rysunków.
Przedstawiał hipogryfa (swoją drogą jego ulubione zwierzę), który został tak idealnie oddany, że w pierwszej chwili chłopak pomyślał, iż jest to zdjęcie. Mimo to gdy podszedł bliżej ujrzał, że wszystko składa się z pozornie nie łączących się ze sobą kresek. Z bliska to, co z daleka zdawało się być hiperrealistycznym rysunkiem, było pozornie niedbałym szkicem.
Z jakiegoś powodu James zakochał się w nim od pierwszego wejrzenia.
Zawsze chciał tak rysować, ale na razie zatrzymał się na wiernym oddawaniu rzeczywistości. Nie wiedział, kto narysował to coś, ale była ona, bo to pewnie była dziewczyna, w większym stopniu artystą niż on sam. Dawała coś od siebie, a on tylko kopiował rzeczywistość.
Nim się zorientował podniósł szkicownik.
Nad jego głową rozległ się zjadliwy głos.
- Oddaj to.
Słowa te wypowiedziała przepiękna dziewczyna.
Miała w sobie coś mrocznego, a zaciśnięte w wąską kreskę usta jasno mówiły, że nie mówi tego żartobliwie. Miała czarne jak smoła włosy, trzy piegi na zadartym nosie i…
Jej oczy.
One były złote.
James miał ochotę chwycić za pędzel i natychmiast je namalować.
- Powiedziałam, kurna, byś mi to oddał – wysyczała dziewczyna, a on dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego, że patrzy się na nią jak zamurowany.
Jego serce mocniej zabiło.
Co się, kurde, dzieje?
Przez chwilę ruszał ustami jak wyjęta z wody ryba, ale udało mu się wykrztusić:
- Przepiękne.
Sam nie wiedział, czy mówi o rysunku, czy oczach.
Dziewczyna wyrwała mu szkicownik z rąk i odwróciła się, kończąc rozmowę.
- Mam na myśli rysunek – uściślił tym razem.
Dziewczyna nie poruszyła się.
- W sensie… masz niewiarygodną kreskę. Taką lekką. Ja nie umiałbym tak narysować.
Dziewczyna wzięła głęboki wdech i odwróciła się.
- Cudownie. Naprawdę, ta informacja odmieniła moje życie. Idź oświecić teraz kogoś innego, dobra?
James zamrugał. Nawet nie zauważył, że pozostałe osoby w pokoju uważnie na niego patrzą.
- Po co ta wrogość?
- Po co ta nachalność? Odwal się, k***a, ode mnie – burknęła dziewczyna.
- Przekleństwa nie przystają.
- Myślisz, że zmienisz zdanie, jak dostaniesz z glana w twarz? Przekleństwa ranią jednak trochę mniej, nie sądzisz?
- Czyli teraz brutalnie – stwierdził James.
Sam nie wiedział, czemu nie chce kończyć tej rozmowy.
Dziewczyna nie odpowiedziała, tylko przycisnęła słuchawki do uszu i zaczęła smarować ołówkiem po kolejnej kartce.
- Ona mnie zaczęła ignorować? – upewnił się u przyjaciół.
- Cóż. Dopiero teraz zaczęła cię traktować jak wszystkich innych.
- O co ci chodzi? – spytał James.
- Wydobyłeś z niej więcej słów niż my wszyscy łącznie.
Okularnik zamrugał. Nie miał pojęcia, czy to dobrze, czy źle.
─────────────────────────────────────────────────────
Sharon szła z chłopakami na błonia.
Teraz mieli czas wolny do kolacji, aby mogli się spokojnie rozpakować i w miarę zorientować w terenie szkoły. Margaret gdzieś się odłączyła, wspominając o tym, że musi porozmawiać ze Stephan (która, jak doszło do jej uszu, siedzi gdzieś załamana i szuka żyletki. Na dlatego, że nagle popadła w depresję, a dlatego, że trafiła na beznadziejny skład pokoju – Emily i Luizę).
- Dobra, Sharon, o co ci chodzi? Czemu nic nie chciałaś mówić w pokoju?
- Wiesz, Alex, ściany mają uszy – odparła wymijająco dziewczyna.
- Nie rozumiem.
- A ja tak – stwierdził Will, wyjmując ręce z kieszeni. – Aline cały czas nas słuchała.
Sharon spojrzała na niego z niedowierzaniem. Nie sądziła, by on również to zobaczył. Myślała, że nikt inny nie zwrócił na to uwagi.
Will uśmiechnął się.
- Chodzi o to, że te słuchawki nie były do niczego podłączone. Widziałem koniec kabla. Ona nas słyszała przez cały czas.
Alex zmarszczył brwi.
- Po co miałaby nas podsłuchiwać?
Sharon przewróciła oczami.
- Bez powodu. Po prostu, dla zabawy. Ja tak czasem robię.
Alex spojrzał na nią ze strachem.
Szli po wąskich schodach, które prowadziły ich na dół. Były zrobione z czarnego metalu i brzęczały przy każdym kroku, a ich poręcz porastał bluszcz. Za oknem widać było jasne słońce, Sharon czuła jak przy każdym kroku robi jej się coraz cieplej. No tak, można było przewidzieć, że na Florydzie taka pogoda nie będzie ustępować. Mimo to wdzięczna była przezornym budowniczym, którzy użyli cegły do stworzenia tej magicznej szkoły – powszechnie bowiem wiadomo, że zatrzymuje ona temperaturę na dłużej, dzięki czemu w pomieszczeniach było chłodniej niż na zewnątrz.
Przyjaciele wyszli na zalany słońcem placyk, w którego każdym rogu stało drzewo, rzecz jasna owinięte bluszczem. Miejsce to pełne było ciemnobrązowych ławek, na których teraz siedzieli uczniowie wszystkich szkół.
- Cóż… - mruknął James. – Najwyraźniej nie tylko my wpadliśmy na pomysł pójścia na mały spacer.
Sharon zgromiła go spojrzeniem.
- Oni siedzą – stwierdziła. – A my będziemy spacerować.
Ruszyła szybkim krokiem w kierunku drogi, która prowadziła w dół zbocza, a chłopcy nie uznali za stosowne się z nią kłócić, więc poszli za dziewczyną. Przy zakręcie Sharon zatrzymała się i spojrzała w górę na szkołę.
Szkoła Magictime, a raczej internat, górowała nad otaczającym ją terenem, nie tylko ze względu na wysokie położenie. Miała sześć pięter i cała składała się z cegieł, a jej ściany porastał bluszcz, skądinąd znajdujący się wszędzie, czego większość z was zdołała się już domyślić. Budynek miał skomplikowany kształt, bo został zaprojektowany, by każdy pokój miał dostęp do co najmniej jednego okna. Dlatego właśnie od góry mógł wyglądać trochę jak żebra człowieka - od głównego korytarza z każdej strony odchodziły po trzy odgałęzienia. Mały placyk, prowadzący od wyjścia szkoły, otoczony był przez dwa dodatkowe ramiona, które szły równolegle do „kręgosłupa”. Na ich końcach znajdowały się schody, prowadzące aż pod ziemię – do stołówki, która mieściła się pod placykiem.
Od placyku ciągnęła się droga skręcająca w lewo – w kierunku, jak się zorientowała Sharon, jeziora. Po drodze do niego stały jednak inne budynki – mniejsze i bardziej przeszklone, choć utrzymane w tej samej kolorystyce co internat.
Sharon zdała sobie sprawę, że mimo tego, iż szkoła nie jest zamkiem, było w niej coś magicznego.
James, który podążył za jej spojrzeniem, cicho przeklął.
- Bosko. Duża szkoła, ale mało prawdopodobne, by były tu jakieś tajne przejścia Albo… albo coś tego typu.
Wszyscy wiedzieli, że pod „cosiem tego typu” kryła się nazwa „Pokój Życzeń”.
- Masz rację. W tej szkole nie było jeszcze żadnych przebudówek. Nie potrzebne są też ścieżki ewakuacyjne dla mieszkańców, jak w zamkach. Tu raczej odkrycie całej szkoły będzie wyzwaniem.
- O co ci chodzi? Stąd prawie wszystko wid…
Sharon przerwała Alexowi unosząc dłoń i wskazując nią w drugą stronę, dalej, za jezioro.
Stał tam identyczny budynek, jakby odbicie lustrzane tego, z którego wyszli. Można go było nie zauważyć przez drzewa, które skutecznie zmniejszały widoczność.
- Oł. – podsumował James.
- To zmienia postać rzeczy – stwierdził Will. - Tam są pewnie ci, którzy nie biorą udziału w turnieju, a chodzą tutaj do szkoły.
Sharon uśmiechnęła się do niego.
- To prawda. A to już daje nam pewne pole do popisu.
Ruszyli dalej wzdłuż drogi.
- Pamiętaj Sharon, mamy jeszcze Anemonię na karku – przypomniał jej James z uśmiechem. – Masz już jakiś pomysł na… eee… zemstę?
- Tak naprawdę to… Christo.
James spojrzał na nią bez zrozumienia – ta odpowiedź zdecydowanie go nie satysfakcjonowała. Gdy zobaczył, że wpatrzona jest w jakiś punkt na drodze, podążył za jej spojrzeniem.
Od strony budynków, w których prowadzone są lekcje, zmierzał ku nim Christo w towarzystwie dwójki uczniów Drumstrangu – dziewczyny z dredami i chłopaka o niebieskich oczach, dzięki którym Sharon znała jego imię. Wszyscy prawie płakali ze śmiechu, więc gdy białowłosy dostrzegł dziewczynę, nawet nie musiał zmieniać mimiki twarzy.
Uśmiechał się szeroko.
- Sharon – przywitał się jak zwykle, gdy do niej doszedł. – I Will? – zauważył ze zdziwieniem chłopak, gdy zobaczył wysokiego bruneta stojącego za rudowłosą. – Ty też tu?
- Jaki ten świat mały – uśmiechnął się Will.
- Chociaż… mogłem się domyślić – stwierdził po chwili białowłosy. – W końcu skądś ją musiałeś znać, a do podstawówki razem nie chodziliście, więc…
- Poczekajcie chwilę. Co tu się, do jasnej cholery, dzieje? – spytał James, patrząc to na Willa, to na Sharon i Christa. – Znacie się?
- Nie – odpowiedzieli równocześnie, a dziewczyna z dredami parsknęła śmiechem.
- Spotkali się na wakacjach – wyjaśniła. Miała lekko zachrypnięty i miły dla ucha głos.
- Powiedziałeś…? – Sharon rzuciła Christo pytające spojrzenie.
Chłopak wzruszył ramionami.
- To tajemnica?
- Mogliśmy ich wkręcać… - jęknęła ruda.
Will uśmiechnął się dla odmiany. Przerastał Christa o pół głowy.
Czy jej się wydawało, czy w tym uśmiechu było coś wymuszonego?
- Powiedziałem im o tobie jeszcze zanim się dowiedziałem, że jesteś czarownicą.
Niebieskooki chłopak, do tej pory milczący, parsknął.
- Tak, opowiadał nam o tobie…
Dredówna trzepnęła go po ramieniu i mruknęła coś po bułgarsku.
Chłopak przestał się uśmiechać, a Christo rzucił Sharon zaniepokojone spojrzenie.
- Tak w ogóle jestem Alex – powiedział blondyn, chcąc przerwać przedłużającą się ciszę.
Wszyscy zaczęli iść w kierunku budynków z klasami.
- A ja Jordan. Chyba jesteśmy razem w pokoju – rzucił niebieskooki, ciągle patrząc z zaniepokojeniem na dziewczynę z dredami. Ona na szczęście uśmiechnęła się i podała Alexowi rękę.
- Raja. A ten tu to Christo, choć pewnie się zorientowałeś.
- Nie, nie słuchałem waszej rozmowy, byłem zbyt zajęty podziwianiem widoków – mruknął Alex sarkastycznie.
- Tak myślałam.
Dziewczyna zatrzepotała rzęsami, a Jordan naburmuszył się.
- Pamiętaj, że nadal jestem twoim chłopakiem – przypomniał, patrząc spode łba na Alexa.
- Pamiętaj, że zawsze mogę z tobą zerwać.
- Pamiętaj, że beze mnie długo nie przeżyjesz – stwierdził Jordan, kłaniając się w jej kierunku.
Sharon spostrzegła, że chłopak nie tylko ma figurę tancerza, ale też się tak porusza.
A, tak naprawdę, Raja również wyglądała na tancerkę.
- Pamiętaj, że… dobra, masz rację. Kocham cię, głuptasie.
Czwórka przyjaciół z Hogwartu wymieniła spojrzenia.
- Oni tak często? – spytał James Christa.
- Prawie ciągle – jęknął.
Pozostali popatrzyli na niego współczująco.
- Uważaj, gdy będziesz szedł pod górę – rozległ się nagle wysoki głos za placami białowłosego.
Stała tam dziewczyna z burzą loków na głowie i nieobecnym spojrzeniem. Miała delikatną urodę, a ubrana była w ręcznie farbowaną spódnicę do ziemi i szal.
Christo rzucił jej nic nie rozumiejące spojrzenie.
- Słucham?
Dziewczyna zamrugała i popatrzyła na niego.
- Słucham? – powtórzyła. Teraz jej oczy wyglądały normalnie
Do ich grupki dobiegł chłopak, dysząc. Miał blond włosy i wyglądał raczej przeciętnie.
- Cześć, Stephan – przywitał się Will, najwyraźniej skądś go znając. – To Mia?
Uśmiechnął się nieśmiało.
- Tak. Eee… - zaczął elokwentnie, gdy złapał oddech. – Ona jest jasnowidzką. Nie zwracajcie na nią uwagi – zwrócił się do pozostałych.
- Stephan, rozumiem, że czasem się wyłączam, ale to nie znaczy, że mają mnie ignorować! – obruszyła się dziewczyna.
W jej oczach błysnęła iskierka rozbawienia.
- Mia, proszę cię, nie zaczynaj znowu. Przepowiedziałaś już przyszłość piętnastu osobom. Chłopakowi ptak nasrał na głowę tylko dlatego, że kazałaś mu się przesunąć, by to się nie stało! Przeklął cię!
Mia, bo tak najwyraźniej dziewczyna miała na imię, przewróciła oczami.
- Był wredny – powiedziała, jakby to było oczywiste. - Nazwał moje włosy stogiem siana. Poza tym powiedziałam mu tylko, żeby się przesunął, nie ważne, w którą stronę. To, że wiedziałam, w którą to zrobi, to inna kwestia. A teraz bądź tak dobry i pozwól mi się przywitać z nowymi ludźmi, okej?
Blondyn wyglądał na załamanego.
- Cześć. Jestem Mia Shinydragonfly. Możecie mówić mi Mia. Czasem się wyłączam, ale jak powiedział ten tu obok, nie zwracajcie na to uwagi.
Christo zamrugał parę razy.
- To… Ja jestem Christo. O co chodzi z tym pójściem na górę?
- Jakim pójściem na górę? – spytała szczerze zainteresowana dziewczyna.
- Przed chwilą powiedziałaś, że mam uważać, jak będę iść na górę.
- Pewnie miałam rację. James, popraw okulary – zwróciła się do czarnowłosego.
James wyglądał, jakby mu ktoś zrzucił doniczkę na głowę.
- Eee… - chciał coś jeszcze powiedzieć, ale zmienił zdanie. Zamiast tego spytał: - Ten obok ciebie to Stephan, tak?
- Tak. Przekażcie Stephan, że może go nazywać Rudym, jeśli zbyt ja dziwi nazywanie chłopaka jej imieniem.
Alex starał się nadążyć za jej tokiem rozumowania, ale Jasnowidztwo trochę wykraczało poza jego poziom pojmowania świata.
- On nie jest rudy – stwierdził oszołomiony.
- Nie jestem – mruknął Stephan, wyraźnie załamany. – Mówiłem, że mam dosyć tej historii.
Mia wzruszyła ramionami.
- Masz na nazwisko Ginger. Nie możesz go winić za to, że on chciał, byś wyglądał adekwatnie do niego – urwała, po czym powiedziała: - W takim razie to jest Alex, to Will, to Sharon, to Jordan, a to Raja? – spytała, wskazując na każdego palcem, choć doskonale znała odpowiedź.
- Tak… - powiedział Jordan, czując się coraz dziwniej.
- Rudy, musimy iść na górę. Ta dziewczyna jeszcze nie wie o tej szmince.
- Nie nazywaj mnie Ru…
Zamilkł, gdyż dziewczyna pociągnęła go za rękę, idąc na górę.
- To było… - zaczął Will, ale Mia odwróciła się gwałtownie, a jej oczy znów były nieobecne.
- Will, wiedz, że ona wróci. Poczekasz trochę, pomyślisz, że cię opuściła, ale wróci. I musisz być gotowy, by ją uratować. Bo nie będzie taka, jak była.
 Uśmiechnęła się nieśmiało, a jej oczy znów były normalne.
- Pa – powiedziała, machając jedną ręką, gdyż drugą ciągle trzymała Rudego.
─────────────────────────────────────────────────────
- Sharon, cieszę się, że jednak nie jesteś jasnowidzką – stwierdził Christo. – Jeżeli wszystkie takie są, to… są po prostu dziwne.
- Właśnie. Nie mam pojęcia, o co jej chodziło z tym ostatnim… - mruknął Will, który z jakiegoś powodu czuł ucisk w brzuchu.
Skręcili i dotarli do budynków. Każdy z nich był zbudowany z cegieł, po których piął się bluszcz. Od strony drogi przez wielkie okna widać było wnętrza niektórych klas, które były, jak na razie, puste. W jednym budynku mogło się mieścić ze dwadzieścia pięć pomieszczeń.
- I codziennie będziemy chodzić od internatu do klas, tak? – jęknął James, wyobrażając sobie codzienne wędrówki w górę i na dół, wszyscy go jednak zignorowali.
- Czekaj, Christo, ty masz na nazwisko Nikolov? – spytał nagle Will.
Christo kiwnął głową i uśmiechnął się.
- A ty Smileniece, nie? Bo jesteśmy razem w pokoju.
- Tak, z nami jest jeszcze ten Stephan – odparł Will.
- A. Tak. Masz rację. Jakoś nie zwróciłem na to uwagi. Jeszcze nie byłem w pokoju. Z Rają i Jordanem od razu poszliśmy nad jezioro.
- To dlatego Jordana nie było – zrozumiał Alex. – Musiałem się, kurna, użerać z Evanem sam.
- Evanem? – spytał Jordan, nie rozumiejąc. – Kim on jest? I co znaczy użerać?
Przyjaciele prawie zapomnieli, że ich nowi znajomi pochodzą z innego kraju. Owszem, przy rozmowie z nimi wyczuwali akcent, ale po jakimś czasie przyzwyczaili się do niego.
- Użerać się  kimś to znaczy… - Sharon przez chwilę szukała słowa. – Coś jakby „спори с някой”/kłócić się z kimś/.
Jordan otworzył szeroko oczy i spojrzał na Christa.
- Miałem ci powiedzieć – mruknął tamten.
- Kiedy, kurde? Kiedy już bym powiedział na głos o…
Christo doskoczył do niego w pół słowa i zamknął mu usta dłonią.
- Tak.
Chłopak zdjął jego rękę z twarzy i postarał się zmienić temat:
- Nie mów mi, że ten koleś, co gadał przy jeziorze z Luizą, gdy tam byliśmy, jest z nami w pokoju.
- Zależy, jak wyglądał… – powiedział Alex, choć już przypuszczał, jaka będzie odpowiedź.
- Miał czarne włosy ufarbowane na końcówkach na blond – zaczął Jordan, jednak wszyscy uczniowie Hogwartu już mu przerwali.
- Tak. Tak, to on.
Jordan tylko jęknął w odpowiedzi.
Raja położyła mu rękę na ramieniu.
- Nie martw się. Mogło być gorzej.
- Tak? Powiedz mi, jak?
- Mógłbyś być dziewczyną. I być w pokoju i z Luizą i z tą… jak jej tam… Emily?
Sharon miała ochotę się wtrącić i powiedzieć coś o Stephan, ale przerwał jej czarnowłosy.
- Co jest nie tak z Luizą? – spytał nagle James, a Christo spojrzał na niego aprobująco.
Raja przewróciła oczami.
- Ja właśnie też nie wiem – stwierdził Jordan, a dziewczyna trzepnęła go po ramieniu, mamrocząc coś po bułgarsku. Sharon nie zrozumiała, co dokładnie, ale udało jej się zrozumieć kontekst – „i ty się czepiałeś o Alexa, tak?”
- Niby nic… - zaczęła. – Ale… hmmm… jest miła, dobra, przyjacielska i ogólnie tak idealna, że nie da się z nią przebywać…
- To chyba nie jest źle? – zastanawiał się okularnik. – W sensie… nie rozumiem, co jesz złego w byciu idealnym.
Christo kiwnął głową, popierając go, a Sharon wymieniła z Rają znaczące spojrzenia.
- Nie ma nic złego – stwierdził spokojnie Alex. – Ja w końcu taki jestem…
Sharon nadepnęła mu na stopę, a on jęknął z bólu.
- Za co? – spytał z wyrzutem.
- Za udawanie idioty.
Alex uśmiechnął się szelmowsko.
- Nie muszę udawać.
James wymienił znaczące spojrzenia z Sharon. Oboje pomyśleli o tym samym.
Maggie by się zaróżowiła.
- W ogóle… jak jest w Bułgarii? – spytał Will, by odwrócić uwagę obcokrajowców od ich kolegi.
- Pytasz się o szkołę, czy kraj?
- Szkołę.
- Przede wszystkim zimno – stwierdził odkrywczo Christo. – I są strasznie surowe zasady dotyczące…
Stanął gwałtownie.
Raja i Jordan wymienili zaniepokojone spojrzenia.
- Właśnie! Na Merlina, musimy już iść! – krzyknęła przestraszona Raja.
Cała trójka zaczęła biec pod górę w kierunku zamku.
- Pa! – krzyknął Christo, odwracając się w ich kierunku.
Rzecz jasna, potknął się i runął na ziemię.
Mia miała rację.
─────────────────────────────────────────────────────
Przy jeziorze stała rozmawiająca grupka ludzi.
Jezioro miało nienaturalny, prostokątny kształt, a po jego dwóch stronach stały obręcze, służące w Quiddichu za bramki. Alex zastanawiał się, czy woda w formie boiska to dobry pomysł. Niby, jak ktoś spadnie, to będzie mieć miększe lądowanie, ale jednocześnie wszyscy wiedzą, że upadek z dużej wysokości na jej powierzchnię przypomina walnięcie w beton. Poza tym jeżeli ktoś będzie nieprzytomny, to może się to skończyć źle. 
Utonięciem, na przykład.
Oczywiście Alex nie mówił tego w kontekście jego dawnego upadku. Nie.
Alex ruszył w kierunku grupy, której środek, jak można było przewidzieć, stanowiła Luiza z koleżankami.
Ponownie powaliła go jej uroda i nie dziwiłby się wszystkim chłopakom, którzy wokół niej skakali gdyby nie…
Właśnie, gdyby nie co?
- On. Miał. Na. Głowie. Ptasią. Kupę – powiedział z uśmiechem James, akcentując wyraźnie każde słowo. – Czemu, bogowie, czemu nie wziąłem aparatu, albo chociaż szkicownika? To było tak piękne, że nie mogło być prawdziwe.
Przed chwilą minął ich Evan, starając się wytrzeć ze swoich zadbanych i misternie ułożonych włosów sowie odchody.
Sharon uśmiechnęła się, myślami jednak była widocznie gdzie indziej.
- Jak spotkam Mię, to uścisnę jej dłoń – stwierdził Alex, na próżno próbując znaleźć w tłumie pewną znajomą twarz.
Chwila.
Właściwie, czemu on jej szukał? Dobrze wiedział, że została w zamku.
- Muszę się jej spytać, czy za nią wyjdę – stwierdził James. – Właściwie zastanawiam się, ile ona wie. Równie dobrze już pewnie wiedziała, że będę ją chcieć poślubić już jak nam się przedstawiała, więc…
- James, bądź tak dobry i staraj się nie zagłębiać w jasnowidzenie, bo zaraz nam wszystkim eksplodują mózgi – poprosił grzecznie Will.
Doszli do tłumu. Było tu parę osób z Hogwartu, miedzy innymi Thomas i Michael, jak również Bulwa, rzecz jasna próbujący rozmawiać z Luizą. Aktualnie jej uwaga była skupiona głównie na blondynie z tatuażem na ramieniu i chłopaku w skórzanej kurtce (na zewnątrz było około trzydziestu stopni, ale z pewnością nie było mu za gorąco, nie). Miał jasnokasztanowe włosy i dość dziecięcą twarz.
Pozostali rozmawiali między sobą lub próbowali się dołączyć do rozmowy.
Obok Luizy siedziały dwie dziewczyny – obie prześliczne, lecz przy niej wydawały się być zwyczajne. Jedna z nich miała włosy układające się w fale w ślicznym odcieniu mlecznej czekolady. Delikatna uroda sprawiała, że wyglądała jak lalka – usta w kolorze płatków róż i porcelanowa cera.
Druga dziewczyna była Alexowi doskonale znana – czarnowłosa o przepięknym uśmiechu i dołku w podbródku – Emily, dziewczyna, która przez ostatnie parę lat ciągle go podrywała.
Na jego widok Luiza uśmiechnęła się promiennie.
Jezu, jaka ona była piękna. Czy nie miała jakiejś willi w rodzinie? Albo trzech?
- O! Witai! Ti jesteś Aleksiander, prawdia? – spytała.
Miała słodki głos. Alex miał wrażenie, że dziewczyna zwiększa swój akcent, by… właśnie, po co?
- Oczywiście. Wolę jednak, byś zwała mnie Alex… - miał ochotę dodać „ma belle”, ale w porę się powstrzymał. „Kiedyś zabiję tego ojca” – pomyślał.
Uśmiech Luizy się poszerzył.
- Więc, Alex, chciałbyś może… znaczi się, ciałbiś możie usiąści?
„Pragnąłbym, byś zaczęła mówić normalniej, ma belle” – odparł w myślach blondyn, po czym zdał sobie sprawę, że nawet myśli nienormalnie.
Nagle obok Alexa znalazła się Sharon, która przed sekundą zamieniła parę słów z Willem, teraz idącym do Bulwy. Jej mina nie ukazywała żadnych emocji, dopóki nie uśmiechnęła się sztucznie i nie położyła Alexowi ręki na ramionach.
- O czym gadacie? – spytała trochę zbyt entuzjastycznie, ignorując minę Luizy, która wyglądała, jakby zjadła cytrynę. Po chwili na jej oblicze ponownie wstąpił uśmiech, choć wymuszony.
- O, Alexi tilko mi się przedstawiali. A ti? Jak maszi na imię? Już cię gdzieś widzialam.
- Sharon – odparła krótko dziewczyna.
- Ja jestem Melanie – wtrąciła się dziewczyna o wyglądzie lalki, prawie bez akcentu, rzucając Luizie znudzone spojrzenie. – Miło mi was poznać.
Emily skrzywiła się i szepnęła jej coś do ucha, ta ją jednak zignorowała.
- Ty musisz być sławny James Potter, czyż nie? – spytała okularnika, trzepocząc rzęsami.
James stał jak zamurowany.
- Taaak…
- Och! U nas, we Francji, czytałam trochę o tobie! – oznajmiła Melanie, wstając. – Słyszałam, że…
Dalsza cześć zdania umknęła uszom Alexa, wyszeptana tylko do Jamesa, który uśmiechnął się nieśmiało.
- Tak… - potwierdził jej słowa.
- Naprawdę? – spytała Melanie, a jej twarz przybrała niewinny wyraz. – Opowiedz mi o tym!
Pociągnęła go poza tłum, trajkocząc coś o czarnych włosach.
Alex powstrzymał się od powiedzenia przeciągle „Okeeej…”.
- Och, to moija pszijaciólka – machnęła ręką Luiza, a jej jasne włosy do pasa zawirowały wokół niej, gdy wstała. – Jużi takia jest. Musicije się przyzwyczaić.
Alex zdał sobie sprawę, że ostatnio dość często słyszał te słowa z ust nowo poznanych ludzi.
- Ti jestieś synem Minister Magji? – spytała nagle Luiza, trzepocząc rzęsami.
Chłopak zapragnął zapaść się pod ziemię. Albo schować się gdzieś. Albo być tylko z przyjaciółmi.
- Tak – odparł sucho.
Kiedy ludzie wreszcie przestaną się o to pytać? Miał na dzieję, że ta cholerna kadencja niedługo się skończy. 
Ciągle tylko „jesteś synem minister Magii?”, „Och, ty jesteś jej synem, prawda?” albo chociaż „Czytałam o tobie w magazynie. Jak to jest mieć matkę Minister Magii?”.
To się robiło leciutko, ale tylko leciutko wkurzające.
Poczuł, jak Sharon zdjęła swoje ramię z jego barków, jednak nagle zdał sobie sprawę, że mimo tego jest mu ciężko. Zwłaszcza na sercu.
Nie chciał już tutaj stać, ale jednocześnie odejście byłoby wysoko niekulturalne, za co ojciec z pewnością by go skarcił.
Starał się odszukać w tłumie któregoś ze swoich przyjaciół. James stał daleko, rumieniąc się przed trajkoczącą Melanie, która wyglądała, jakby zaraz miała go pocałować. Sharon stała obok niego, więc nie mógł liczyć na żadną pomoc od niej. Został tylko Will.
Rozmawia z roztrzęsionym Bulwą i wyglądał, jakby zaraz miał skoczyć z najwyższego punktu internatu. Zerknął na Alexa.
Ich spojrzenia się spotkały i z obu stron poleciał sygnał sos.
Alex odwrócił wzrok, choć zobaczył jeszcze, jak Will kładzie rękę na ramieniu Bulwy i mówi coś, wyraźnie przepraszająco.
Popatrzył się na Luizę, która uśmiechnęła się nieśmiało. a jej błękitne oczy zaświeciły.
Kurna, jaka ona była piękna.
- Dzień dobry – przywitał się Will, dołączając do milczącej grupki. – Jestem Will. Mogę wziąć na chwilę Alexa? Na dłuższą chwilę?
Luiza wyglądała na wielce zawiedzioną. Obok niej Emily piłowała paznokcie, rzucając blondynowi spojrzenie spode łba.
- Jeśili musis… - jęknęła Luiza.
Will już ciągnął kolegę poza obręb grupki.
- Dzięki – mruknął Alex. – Zaczęła mówić o Minister Magii.
Will spojrzał na niego współczująco, przepychając się pomiędzy trzema ubranymi identycznie dziewczynami.
- Mnie Bulwa dawał wykład o tym, jak to uda mu się, lub nie uda, zdobyć jej serce.
Alex westchnął.
- Ta dziewczyna miesza wszystkim w głowach.
- Chłopakom – uściślił Will. – Ale muszę przyznać, piękna jest. Sam chciałem podejść i pogadać.
- Myślisz, że ma w rodzinie Willę?
- To już się zdarzało – stwierdził brunet, wzruszając ramionami. – Przecież Victorie, wiesz, ta z Szartlatanów, dziewczyna Teddy’ego, jest w jednej… którejś tam willą. Jej prababcia była…
- Tak, wiem – przerwał mu Alex. - Ale Luiza jednocześnie w ogóle nie wygląda na Willę. One roztaczają wokół siebie coś takiego, że się w nich zakochujesz, a Luiza… jest tylko piękna. W cholerę, ale jednak tylko.
Will uśmiechnął się.
- Zastanawiam się, czemu jej siostra bliźniaczka wygląda zupełnie inaczej.
Alex stanął gwałtownie.
- Ona ma siostrę bliźniaczkę?! - krzyknął przerażony.
- Nie wiedziałeś? – spytał zdezorientowany Will. – Aline, ta, co jest w pokoju Sharon, ma tak samo na nazwisko. Widziałem, jak porównywaliśmy plany – dodał dla wyjaśnienia.
Blondyn nadal stał jak zamurowany.
- Ale… ona nie może być jej bliźniaczką. Mają inny kolor włosów, inne rysy twarzy…
Will ruszył spokojnie drogą w kierunku internatu.
- Dlatego mam pewną teorię, a Sharon się ze mną zgadza…
─────────────────────────────────────────────────────
Margaret czytała książkę, leżąc na łóżku, a trochę dalej od niej to samo robiła Aline.
W pokoju panowała cisza, jak makiem zasiał.
Margaret zmieniła pozycję, a jej łóżko zatrzeszczało piekielnie.
„Zabiję się z nim” – pomyślała, gdy wyobraziła sobie, jak będzie próbować zasnąć.
Starała się wydawać jak najmniej dźwięków, gdyż Aline, choć miała na uszach słuchawki, była cicho jak kot.
Gdzie jest ta Sharon? Wyszła z półtorej godziny temu! Powinna już dawno wró...
W tym momencie drzwi otworzyły się i weszła przez nie wyżej wspomniana osoba.
- Hej, Maggie – powiedziała, jakby przed chwilą w ogóle nie zniknęła z jej życia na półtorej godziny.
Margaret odłożyła książkę.
- Gdzie ty byłaś?
Sharon podeszła do swojego biurka i zaczęła w nim grzebać. Po chwili wyjęła czarny notatnik.
Margaret często zastanawiała się, co tam się znajduje. Sharon ciągle coś w nim pisała, w różnych momentach, nawet do tego nie przeznaczonych. To był raczej jej dziennik, czy plan na Dzieło Życia? A może coś jeszcze innego? W końcu to Sharon, to może być wszystko.
- Nad jeziorem z chłopakami. A potem oni zniknęli. Pogadałam chwilę z różnymi ludźmi. I wtedy pojawiła się Stephan.
Margaret uśmiechnęła się pod nosem i usiadła na łóżku.
- Strasznie jej współczuję. Od początku wiedziała, że będzie z Emily i to ją załamało, a gdy do tego doszła jeszcze Luiza…
Sharon pokiwała głową i usiadła przy stole.
- Zwłaszcza, że Stephan jest taka, a nie inna – ciągnęła Maggie. - Teraz siedzi u Michaela i Thomasa. Swoją drogą, śmiesznie wyszło, że im, tak jak i nam, udało się trafić razem do pokoju, nie?
- No. Maggie, możemy pogadać? – spytała Sharon nagle.
Margaret zamrugała.
- Przecież rozmawiamy.
Rudowłosa uniosła brwi, patrząc na nią niedowierzająco i wskazała podbródkiem na leżącą na łóżku Aline, która spokojnie czytała książkę, pozornie nie zainteresowana wszystkim wokół niej.
- Może wyjdźmy? – spytała Margaret, po chwili, rozumiejąc, o czym myśli ruda. – Chcę się przejść – stwierdziła.
Gdy drzwi się za nimi zamknęły, Sharon ruszyła w kierunku głównego korytarza. Margaret coraz lepiej orientowała się w rozmieszczeniu pokojów. Gdy schodziły po schodach była pewna, że stamtąd da radę wrócić.
- Margaret, co sądzisz o Aline?
Margaret zmarszczyła czoło.
- Jest cholernie wredna. Chodzi mi o to, że jak już się odzywa, to ma jakiś problem z otoczeniem.
Sharon kiwnęła głową.
- Zauważyłaś, że ciągle nas słuchała?
Margaret zamrugała.
- Naprawdę? Chociaż… tak, masz rację. Tak mi się wydawało.
Sharon stanęła w połowie schodów.
- Ona jest interesująca – stwierdziła, jakby mówiła o pogodzie. – Wracajmy. Nie ma sensu iść dalej, nie?
Margaret wzruszyła ramionami.
- To ty chciałaś wyjść.
- Nie. To był twój pomysł – stwierdziła z uśmiechem.
Margaret przewróciła oczami, gdy ruszyły ponownie w kierunku pokoju.
- A tak w ogóle – powiedziała mimochodem rudowłosa. – To pilnowałam dziś Alexa, gdy Luiza go podrywała.
Margaret chciała ją ucałować.
─────────────────────────────────────────────────────
Sharon sama niezbyt wiedziała, czemu nie przepadała za Luizą, ale od początku dziewczyna niezbyt przypadła jej do gustu – mimo, że nigdy nie była dla nikogo niemiła, ani nie wyrządziła nikomu większej krzywdy. Po prostu jej sposób bycia jej się nie podobał – uważała, że człowiek to coś więcej niż piękno i miłość do każdej żyjącej istoty – a, jak na razie, Luiza tego nie wykazała. Wiedziała, że ocenianie kogoś po jednym spotkaniu jest nie na miejscu, a jednak nie była w stanie tego nie robić.
Już chętniej by się zaprzyjaźniła z Aline.
Dlatego gdy otworzyła drzwi i ujrzała piękną blondynkę siedzącą na łóżku obok Aline i trajkoczącą o bóg wie czym, przez chwilę stała jak zamurowana.
Aline również nie wyglądała na zachwyconą faktem, że odwiedziła ją jej bliźniaczka. Siedziała na łóżku i rysowała, starając się ignorować blondynkę. Tamta jednak nic sobie z tego nie robiła – mówiła szybko po francusku z błogim uśmiechem na twarzy.
Po chwili wahania dziewczyny weszły do pokoju i stanęły przy łóżku Maggie.
Luiza zaszczyciła je jednym spojrzeniem i powróciła do relacjonowania siostrze… właśnie, czego?
Sharon usiadła przy swoim notatniku, pozornie nie zainteresowana ich rozmową, jednak uważnie słuchała.
"Podsłuchiwała bez przyczyny. Dla zabawy" - przypomniała sobie spoją rozmowę z chłopakami, dotyczącą Aline.
Luiza: Aline, on jest synem Minister… coś tam!
Luiza: Boże, jak ja chcę ją poznać!
Luiza: Słyszałam, że ona była przez chwilę… coś tam… projektantką!
Luiza: A poza tym on jest tak… coś tam… przystojny!
Luiza: Myślisz, że mógłby być moim chłopakiem?
Sharon zerknęła na Margaret, która porządkowała biurko. Z jakiegoś powodu domyśliła się, że dziewczyna rozumie to, o czym mówi Luiza. Miała zaciśnięte usta i oczy jej się szkliły.
Luiza: Aline, wiem, że on tobie też się podoba, ale zrozum, że ja mam większe szanse.
Luiza: Nie mówię tego, by ci zrobić przykrość, ale sama dobrze wiesz, że taką postawą, jaką teraz wykazujesz, nikomu się nie spodobasz.
Aline: …coś tam… się.
Sharon zauważyła, że Aline użyła angielskiego.
Luiza: Mówiłam! Myślisz, że komuś mogło by się spodobać takie ciągłe… coś tam?
Luiza: Poza tym mów po francusku, te dwie… coś tam… mogłyby się domyślić, o czym mówię.
Luiza: Chociaż to, co powiedziałaś, mogłoby się odnosić do wszystkiego, co mówię, mam rację?
Aline mruknęła coś, co mogło znaczyć „Jak wyżej”.
Luiza: Dobra, nie chcesz mnie tu? Myślałam, że przyda ci się jakiś kontakt z rzeczywistością. Kiedyś będziesz dziękować. Żyjesz moim życiem, prawda? Sama nie masz za bardzo swojego.
Margaret wyglądała, jakby się chciała rzucić na prześliczną blondynkę.
Sharon już wiedziała, czemu od początku jej nie lubiła. Ani razu w ciągu całej rozmowy ton jej głosu się nie zmienił, wciąż był słodki i współczujący, ale przecież zdania nim wypowiedziane, wcale nie były miłe.
Luiza uśmiechnęła się słodko do dziewczyn:
- Dzienj dobri, Sharjon. Hej, Majgarjet. Czemu ci dziś ni bylo nad jezjorem?
Sharon uśmiechnęła się szeroko tak, by nadrobić jeszcze za Margaret, która udawała, że nie usłyszała blondynki.
Oh, elle a parlé à Stephan, de sorte qu'elle ne pouvait pas venir à vous /Oh, rozmawiała ze Stephan, więc nie mogła do ciebie przyjść/– odparła Sharon po francusku.
- Mais je vous remercie qui inquiète pour moi /Ale dzięki, że się martwiłaś o mnie/ – dodała Margaret w tym samym języku.
Zrozumiała, że byłaby w stanie ponownie cierpieć na lekcjach francuskiego tylko po to, by jeszcze raz zobaczyć minę Luizy.

I obiecana mapka, robiona w zaawansowanym programie graficznym, rzecz jasna

18 komentarzy:

  1. Kobieto... Kocham cie za ten wpis. Wcale je jest nudny. I postać w której się po prostu zakochałam to Aline. Jej nienawiść do świata jest aż urocza. I do tego cudowny talent.. Chociaż nie to nie dlatego. Może po prostu, bo przypomina mnie, a raczej tego kogoś kogo staram się ukryć pod ciągłym uśmiechem. Nie wiem, ona jest idealna. Bardziej idealnych postaci tu nie ma.
    I bardzo polubiłam Stephan, za jej reakcje na problemy.tak wiem nie powinno się tego popierać, ale osoby które mnie lepiej znają wiedzą dlaczego.
    Czy to dziwne, że najbardziej podobają mi się drugo i dalej planowe postaci?
    Nom... Nie wiem co więcej napisać, bo byly same dialogi :-/.
    Czekam na następny w wpis i podziwiam za systematyczność oraz umiejętność planowania.
    Lwica In :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale... to ze Stephan to był żart ;-;.
      To normalne. Ja sama, na przykład, uwielbiam Amy i Mię.
      Osoby, które mnie znają, nigdy by nie powiedziały, że jestem systematyczna.
      Dzięki
      Okej
      P.s. mentalnie zabieram ci wszystkie żyletki

      Usuń
  2. Hej!
    Czekałam na ten rozdział, jak na światełko które rozjaśnia mrok... xD. Ja tam sie cieszę, że było tyle dialogów bo zbyt długie opisy mnie męczą :D(najgorsze są opisy na 4 kartki w książkach :/)
    Aline podoba mi się jako postać, ale gdyby była prawdziwa to bym z nią nie wytrzymała, co by skutkowało tym że lepiej żeby nie było jej blisko mnie ;D, ale dalej mam nadzieję że James ją otworzy na świat i będą sie kochać! James...Taki niewinny w swojej niewiedzy co do Luizy. Może jak już James będzie z Aline,ona może go uczyć rysować takiego hipogryfa <3. Will tak dobrze zna Sharon, że to jest takie słodkie! I reaguje zazdrości na Christo choć stara sie tego nie pokazać, to też jest słodkie, i jak zauważył że Alinę jest smutna <3 Nie lubię Luizy, denerwuje mnie. Nie lubię ludzi idealnych w ten sposób, w który ona jest idealna. Może ją bardziej znielubię później, ale na razie to jest tylko niechęć do niej... Hehehe też bym chciała zobaczyć minę Luizy jak usłyszała że Maggie i Sharon potrafią mówić płynnie po francusku xD. Mam nadzieję że Maggie pokaże Luizie kiedyś swoją mroczną stronę B). Alex ma swoją własną ekipę ratunkową, na ekstremalne sytuacje :D A jak szukał Maggie w tłumie choć wiedział, że jej tam nie ma <3 Niby lubię Christo ale no, moja solidarność z Willem na to nie pozwala :'(. I ta przepowiednia, powiało grozą...(uwielbiam trzy kropki). Najlepsza akcja tego rozdziału to! ptak który zrobił kupę na głowę Dywaniarza xDDD. Dalej utrzymuje że Alex i Maggie tworzą najlepszą niedoszła parę tego bloga(trzeba wymyślić jakiś fajny ship ale to nie ja bo tego nie umiem)
    Pozdrawiam :*
    Życzę weny
    Pa!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jaki ze mnie matoł! Zapomniałam sie podpisać!
      Gwen xD

      Usuń
    2. Staram się nie robić długich opisów, bo wiem, że one trochę przynudzają. Wiem, że moje opowiadanie zawiera ich trochę za mało, ale jednocześnie ja jwielbiam pisać dialogi.
      Czytanie o tym, co myślisz o telacjach ludzi, jest cudowne. Mam teki wyszczerz na twarzy, bo przez to mam wrażenie, że ktoś się tym interesuje.
      To wasze shipowanie Jamesa i Aline mnie rozwala :D. Will jest najsłodszą (i jedną z najlepszych) postacią jaką stworzyłam. Idealnie nadaje się na ratownika (Alex korzysta B)).
      Znam ten ból. Normalnie uwielbiałabym Christa, no ale Will.
      Gratulacje dla Mii.
      Alggie? Margalex? O. To ostatnie jest spoko.
      Wzajemnie pozdrawiam
      Okej

      Usuń
  3. Aline love! Wiedziałam! Czułam po prostu coś po między nią, a Jamesem!! Najbardziej oczywiście lubię jej postać z tych wszystkich, które pojawiły się teraz. Luizy jakoś nie lubię zbytnio, mam o niej niemalże takie same zdanie co Sharon! Gdzie majne Agatha się podziewa w tym rozdziale? :c
    Nie mogę doczekać się następnego rozdziału już! Dużo weny!
    Pozdrawiam.
    Vinci.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przed chwilą matka weszła do mnie do pokoju i się spytała, czemu szczerzę się tak do monitora.
      Twoje komentarze zrodziły w mojej głowie pewien szatański plan *zaciera ręce*.
      Rozumiem, że jakbym wam powiedziała, że Aline nie będzie z Jamesem to byście mnie zignorowali prawie tak jak Aline zlewa wszystkich?
      Na sto procent tak.
      Okej

      Usuń
    2. O nie, nie! Aline ma być z Jamesem koleżanko! I jeszcze ona pokaże mu siebie taką prawdziwą (bo ona wygląda jak Luiza, bliźniaczki w końcu) i on się jeszcze bardziej zakocha. Co to za szatański pomysł? (Nie wiem po co pytam nawet, spodziewając się jak zawsze nie jasnej odpowiedzi XD ) a może tak, ten szatański plan jest związany z tym, że Alex złamie Maggie serduszko i będzie z Agathą? ♡ (nie przepadam jakoś za młodą Dursley:/)
      Vinci.

      Usuń
  4. Najbardziej lubię Amy (namawianie Willa do wyznania swoich uczuć <3), Aline (lubię jej podejście do ludzi i nie przyznawanie się do Luizy :D), Mia (tak bardzo przypomina Lunę, którą uwielbiam) i Christo (może dzięki niemu Will pójdzie za radą Amy).
    Co do rozdziału to myślę, że Sharon zapisuje w notatniku plan podboju świata, ewentualnie jest to po prostu jej dziennik, choć pierwsza wersja bardziej do mnie przemawia, w końcu to Sharon :D (a na końcu i tak okaże się, że zapisywała tam ludzi, których będzie ze sobą swatać ^^). Zupełnie nie rozumiem podejścia rodziny i przyjaciół Aline do jej "przypadłości" (kiedy przeczytałam to słowo moją pierwszą myślą było "Remus"), ich zachowanie wskazuje, że nie są godni przebywać w towarzystwie Aline (dobra, zazdroszczę jej tej umiejętności :( zaoszczędziłabym na fryzjerze ! Chociaż nie, przepuściłabym to na książki... eh, te uzależnienia). Tak liczyłam, że Aline nie zwróci uwagi na to jak Alex jest przystojny, ale i tak nie dopadło jej zauroczenie nim, więc wybaczam jej to. Zachwyt Jamesa rysunkiem Aline i w końcu nią samą <3 Uwielbiam Cię za to, myślę, że James będzie błagał Aline, żeby uczyła go rysunku. Od tego zaczną, a potem będzie bajkowy ślub (w otoczeniu tylko najbliższych przyjaciół i bez rodziny Aline) i gromadka czarnowłosych dzieci, z nieujarzmionymi włosami i umiejętnościami po mamie :D (a ślub będzie dzięki Teddiemu, który pomoże Aline zaakceptować siebie i przekona ją, że ich "przypadłość" to coś dobrego, w czym pomoże mu pewnie Sharon :D ). Pierwszy krok już został postawiony, w końcu to do Jamesa czarnowłosa powiedziała najwięcej słów ^^ Co do zastanawiania się Pottera czy to dobrze czy źle, moim zdanie jest to gdzieś po środku obu tych odczuć (brak lepszego określenia) i podejrzewam, że wyniknie z tego kilka zabawnych sytuacji, albo James zostanie jej łącznikiem ze światem, coś jak brzuchomówca i kukiełka (nie mam pojęcia skąd to porównanie, ale spuśćmy na to zasłonę milczenia). Zemsta na Anemonii ! Nie mogę się doczekać co to będzie, ale na pewno będzie to zapamiętane i przekazywane z pokolenia na pokolenie we wszystkich magicznych szkołach ! Przepowiednia Mii brzmi dość groźnie, ale też smutno za razem i pewnie dotyczy albo Sharon albo (moja druga myśl, która naszła mnie podczas pisania komentarza) Amy. Scena kiedy faceci nie ogarniali czemu dziewczyny nie lubią Luizy jest chyba moją ulubioną z tego rozdziału, zaraz po ostatniej kiedy blondynce opada szczęka słysząc francuski w ustach Maggie i Sharon :D
    Swoją drogą Luiza mogłaby sobie darować ten przesadny akcent i podrywanie Alexa, przecież on jest przeznaczony zupełnie innej blondynce ! Ale kocham Sharon za to, że kiedy nie ma jej przyjaciółki w pobliżu broni Alexa przed niechcianymi adoratorkami :D Reakcja Alexa na wieść o tym, że Luiza i Aline są bliźniaczkami była cudowna, zresztą gdybym znalazła się w podobnej sytuacji co to pewnie zareagowałabym tak samo jak on :D Jestem prawie pewna (tak na 99,99%), że Sharon i Aline się zaprzyjaźnią, myślę, że nawet Margaret się z nią zaprzyjaźni, kiedy tylko jakoś uda im się przebić przez mur Aline.
    A tak poza rozdziałem, jestem ciekawa jak wygląda relacja Margaret i Jamesa, w końcu są rodziną (mimo, że James ogarnął to dość późno :D )
    Pozdrawiam,
    Lome

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. P.S. Przeraża mnie długość własnego komentarza
      Lome

      Usuń
    2. A mnie przeraża długość własnego rozdziału :D.
      Takie komentarze są świetne.
      W waszych marzeniach James już się oświadczył Aline... och, byłoby przykro, gdyby one się nie spełniły *mina Georga R. R. Martina nr. 6*.
      No dobra, obiecuję, że nikogo nie zabiję.
      Zemsta na Anemoni jest dziesięć razy lepiej dopracowana niż wygląd pierwszego zadania na Kwartecie...
      Przepowiednia Mii się spełni jak wszystko, co powiedziała. A kiedy... musicie poczekać.
      Trochę długo.
      Scenę z tym nieogarnianiem strasznie fajnie się pisało. I porozumiewawcze spojrzenia dziewczyn.
      Co to przyzwoitki-Sharon, ja zachowuję się podobnie w stosunku do mojej koleżanki. Cały problem polega na tym, że ten kolega chyba myśli, ze się w nim zabujałam...
      Nieważne.
      Aline zaprzyjaźni się z... *gwałtowny kaszel, zagłuszający dalszą część wypowiedzi*
      Relacja Jamesa i Margaret zostanie niebawem ukazana :D.
      Strasznie dziekuję za taki długi komentarz. To mega podnosi na duchu. Bo jak wam się chce pisać takie rzeczy, to i mi chce się pisać
      Okej
      (Jak to pisałam to wyszedł Olej, ale spoko...)

      Usuń
  5. Błagam, wszystko tylko nie mordowanie bohaterów ( z moim szczęściem padnie na wszystkich do których się przywiązałam). Z dwojga złego już wolę, żeby James związał się z Luizą (mimo upału przeszły mnie ciarki kiedy to pisałam, brr...) zawsze mogą się rozstać, a ludzie raczej nie zmartwychwstają (chyba, że to Supernatural:D ) Przy kaszlu pomyślałam, że powinno tam być Alex albo Bulwa:D
    Lome

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiedziałam, ze nie będę mordować bohaterów. To nie ten typ opowiadania. Tam nie było sarkazmu. Nie zrobię tego. Koniec. Kropka.
      Chociaż może... NIE!
      Nic nie powiem.
      Okej

      Usuń
  6. Hej :) Nie, ja nie potrafię pisać długich komentarzy więc... sorry :*
    Zacznę od Aline <3 już ją lubię, nie dlatego że jest wredna ale dlatego, że przypomina mi moją przyjaciółkę, którą poznałam podobnie jak James ją :p i jest to przyjaźń na lata więc oni już dla mnie stoją na ślubnym kobiercu :) Tylko oczywiście wśród gości nie ma Luizy bo nie znoszę przesłodzonych dziewczyn. FUJ tyle mam o niej do powiedzenia. No i może nie będzie tam też Christo bo jak za bardzo namiesza między Sharon i Willem to jego też przestanę lubić. Jeśli w ogóle zacznę. Bo na razie jest taki neutralny. O. A wracając jeszcze na chwilę do Luizy to niech zacznie mówić normalnie PROSZĘ :* Bo za ten jej akcint (czy jak to się tam po francusku piszę) mam ochotę ją zamordować :) A i na koniec dodam, że ostatni fragment, gdy dziewczyny ujawniły się ze swoim francuskim był naj naj najlepsiejszy :D
    Czekająca na rozwój wypadków Luella :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Liczą się chęci :D.
      Ciekawe poznanie :D.
      Nawet nie chce mi się liczyć, która osoba już dała im ślub. A jak powiem, że Aline jest lesbijką, a James zakochał się w chłopaku młodszego brata? To co?
      Ludzie, czemu tak nie lubicie Luizy? Ja nie mam nic przeciwko niej... Choć jej akcint jest troszku wkurzający.
      Ostatni fragment był piękny. Ale ja jeszcze kocham ten z Mią.
      Okej
      (to 460 komentarz)

      Usuń
  7. Nadepnęłam mojego znajomego w glanach i podobno boli XD Kondziu, jeżeli to czytasz to sorki!
    Ogółem rozdział super, Aline jest okej. Ma nieciekawe życie, pośrednio wiem, co czuje. Mia też jest spoko.
    James zaczyna mieć sporo fanek XD
    Weny!
    Ireth

    OdpowiedzUsuń
  8. <3 <3 <3 <3 James! Aline, czemu, Aline?! Jak na razie to średnio mi pasują do siebie...
    Trochę nie rozumiem czemu od razu kiedy dziewczyny mają to samo nazwisko wszyscy mówią że są bliźniaczkami i to mimo że wyglądają inaczej? Czemu nie mogą być po prostu siostrami? Tego nie czaję XD
    Kasia

    OdpowiedzUsuń
  9. Boże rozdział jest cudowny ❤ sama nie wiem co napisać, bo to jest epickie, kocham Cię za ten rozdział, no nic lecę nadrabiać następny, bo i tak nic nie napisze puki nie przeczytam 😁
    Wiktoria

    OdpowiedzUsuń

JEDEN KOMENTARZ = JEDEN SZCZUR DLA GRZEGORZA
nie bądź obojętny na jego los

Szablon

Obserwatorzy