sobota, 2 lipca 2016

Rozdział 3. - Eee... wy się znacie? - Jeszcze nie...

Czarodzieje, Czarownice oraz bóg wie kto jeszcze!

O jezuniu.
Chcecie, bym zawału dostała?
Na. Blogu. Jest. Już. 400 (!). Komentarzy.
I prawie 7 000 wyświetleń.
Normalnie nie wierzę.
(…)
A teraz ogłoszenia parafialne:
!. zamówiłam już szablon na bloga, czekam na odpowiedź szabloniarki.
@. Zmieniłam trochę zdjęcia w zakładce BOHATEROWIE u głównych postaci.
#. Teraz trochę mniej optymistyczny: nie wiem, czy za tydzień i za dwa wstawię rozdziały, gdyż jeszcze nie są napisane, a ja będę na obozie i nie będę mieć kiedy tego zrobić. Mimo to postaram się nadrobić w ten weekend i podczas nieobecności wstawić choć jeden. Na pasku bocznym postaram się was na bieżąco informować, jak się sprawy mają.
$. Co jeszcze…? Hmmm… O! Zastanawiam się, ile was w rzeczywistości jest. Miałam zrobić ankietę odnośnie czytania, ale przy obecnym szablonie odpowiedzi w niej są niemal niewidoczne. Dlatego mam prośbę – czy osoby, które normalnie czytają, a nie komentują, mogą wstawić komentarz z kropką obecności?
Okej, to chyba tyle.
A teraz czas na punktację domów!
(Ravenclaw rules)
Pytanie, tym razem z cyklu tych z wiedzy o Harrym:

Jak się nazywały stworzenia, które ciągnęły powóz Madame Maxime w czwartej części?

To tyle na dzisiaj.
Pozdrawiam
Okej

* * *

- Mam nadzieję, że żadna z was nie polubiła Anemoni, gdyż w najbliższym czasie mam zamiar ją zabić – powiedziała spokojnie Margaret, siedząc na spakowanym kufrze.
- Powiedziałaś to już jakiś czterdziesty raz – uprzejmie przypomniała jej Greta, ale w jej dłoni dziwnym zbiegiem okoliczności znalazł się nóż. – Co nie znaczy, rzecz jasna, że ci w tym nie pomogę.
Sharon obrzuciła wzrokiem obie dziewczyny, jednak zaraz wróciła do pisania czegoś zawzięcie w jednym w jej notatniku.
- Ale ta baba to… uosobienie wredoty! Kurde, Ethan mógłby się od niej uczyć. Choć kiedy skomentowała jego pięknie rozjaśnioną grzywkę przez chwilę uznałam, że może nawet ją polubię.
- Nie no, ale Sharon, wygrałaś życie tym swoim komentarzem – dodała Victoria, próbując przypomnieć sobie, czy czegoś nie zapomniała. – Powiało chłodem. Nawet Anemonia się wzdrygnęła. Sharon? Sharon, czy ty mnie słuchasz?

Dochodziło południe. Dokładnie o dwunastej wszyscy mieli się znaleźć przed szkołą przy obręczy, jednak dziewczyny czekały, aż ich bagaże zostaną oddane pod opiekę skrzatów. Jednocześnie po raz kolejny omawiały temat ich nowej nauczycielki eliksirów.
Sharon podniosła głowę znad notatnika.
- Tak. Powiało chłodem. Anemonia się wzdrygnęła, masz rację.
- Muszę jednak przyznać, że ma całkiem fajny pomysł na to wejście. Ale ty i Michael nie możecie tego schrzanić.
Sharon przewróciła oczami.
- Wiem. Choć mina Anemoni, gdy się dowiedziała, że miałam prawie maksymalną ilość punktów, leciutko zrzedła.
Margaret parsknęła śmiechem.
- Najlepsze jest to, że Alex mi mówił, jak kiedyś porządkowaliście stare akta szkolne i ona z sumów miała taką samą średnią co ja i chłopcy.
Sharon spojrzała na nią, nadal pisząc, co wydawało się prawie niemożliwe, a jednak, w jej przypadku, wykonalne.
- Tak, ale zna się na tym, co robi. Skończyła Oxford w dziedzinie eliksirów.
Margaret spojrzała na nią wielkimi oczami.
- Oxford? To tam jest taki kierunek?
Sharon uśmiechnęła się diabolicznie.
- Jak wiesz, gdzie szukać…
Zapadła cisza. Victoria ponownie zerknęła na swoją kartkę z planem lekcji i numerem pokoju.
- Wiecie, kim jest ta Mia Shinydragonfly? Albo może…
- Nie. Nie wiemy. Proszę, nie pytaj nas znów o to samo… - zaczęła Greta, ale umilkła, gdy zauważyła otwarte z przerażenia oczy Victorii, która wpatrywała się w jeden z wyrazów na kartce, mając nadzieję, że takim spojrzeniem sprawi, że on zniknie.
Ale nie.
- Co jest?
Victoria zamiast powiedzieć odwróciła karteczkę w ich stronę, by same mogły zobaczyć tę potworność.
Tuż pod wpisaną ładnym charakterem pisma lekcją zatytułowaną „Eliksiry” widniało nazwisko, dobrze już im wszystkim znane.
Anemonia Elwira.
─────────────────────────────────────────────────────
- Will! Williamie, zatrzymaj się!
Chłopak, słysząc, że ktoś krzyczy jego imię, odwrócił się w kierunku, z którego dochodził głos.
Ujrzał biegnącą po błoniach ku niemu Amy, a jej warkoczyki podskakiwały w rytm kroków. W ręku jak zwykle trzymała książkę.
Gdy do niego dobiegła oparła dłonie na kolanach i starała się złapać oddech.
- Co jest? – spytał Will, uśmiechając się do niej jak zawsze.
Dziewczynka uniosła rękę w geście nakazującym ciszę.
- Myślałam… że… już… wyjechaliście – wydyszała.
Will spojrzał na nią, oczekując na dalszą część wypowiedzi.
Dziewczynka wzięła parę krótkich wdechów, zanim znów zaczęła mówić.
- Dobra. Już mi lepiej. Biegłam tu od samej kuchni.
- Aż tak ci zależało?
Amy uśmiechnęła się.
- Nie, ale uznałam, że tobie może zależeć.
Will nie do końca rozumiał, czemu tak dobrze dogadywał się z tą pierwszoklasistką. A już z pewnością nie miał pojęcia, czemu trafiła ona do Hufflepuffu. Zdecydowanie bardziej nadawała się na Ravenclaw. Przez te parę dni, jakie spędziła w zamku, wykazała się już parę razy inteligencją przekraczającą normy dla jej wieku.
- O co chodzi? – spytał, szczerząc się do niej.
Dziewczynka spojrzała w górę, by nawiązać kontakt wzrokowy. Will był od niej prawie dwa razy wyższy.
- Po pierwsze, twoja książka – Amy wyciągnęła w jego kierunku „Ruiny Gorlanu”. – Nie wiedziałam, że będzie tak zajebista. Serio. Owszem, wolę opowieści z magią, ale „Zwiadowcy” mają w sobie coś magicznego i bez tych latających w koło zaklęć.
- Wiedziałem, że ci się spodoba. Też kochasz Halta?
- Jezu, uwielbiam – Amy usiadła na ziemi, by zawiązać buta. – On naprawdę awansował w rankingu moich ulubionych postaci. Owszem, nikt nie pokona Thalii Grace, ale Halt jest już bardzo blisko.
- Poczekaj, aż… dobra, nie będę ci spojlerować. Ale wiesz, że muszę już iść? Jestem już spóźniony, a Anemonia jeszcze mnie skarze na męki piekielne…
- Dobra. Rozumiem. Ale czekaj chwilę.
Will spojrzał na dziewczynkę nic nie rozumiejąc.
- Na co? – spytał.
- Słuchaj, chciałam ci powiedzieć, że… - na chwilę zamilkła. – Przypominasz mi Willa.
Stojący przed nią chłopak parsknął śmiechem.
- Może dlatego, że mam tak na imię?
Amy też zachichotała.
- Mówię serio, Will. Nie tylko z wyglądu. Chcę ci tylko powiedzieć, żebyś…
Za plecami Willa rozległ się krzyk Anemoni, która patrzyła na zegarek ze złością i z prawie zabijała wszystkich maruderów wzrokiem.
- Amy, ja serio muszę już iść… - jęknął, a z jego twarzy znikł uśmiech.
- Dobra. Ale… Mam prośbę, bo zobaczymy się pewnie dopiero za pół roku…
Will spojrzał na nią pytająco.
- Powiedz do tej pory Sharon, co do niej czujesz, okej?
Zanim chłopak zdążył odpowiedzieć, ona zniknęła w zamku. Jakoś nie dziwiło go to, że się domyśliła.
Szkoda tylko, że, w przeciwieństwie do książkowego bohatera, on nigdy nie będzie mieć na to odwagi.
─────────────────────────────────────────────────────
Aline Luiza Lacroix siedziała jak zwykle samotnie przy stole w rogu.
W każdym razie starała się siedzieć samotnie. Przy takim natłoku ludzi w stołówce było to niewykonalne.
Postarała się jeszcze bardziej odsunąć od swoich towarzyszy, po czym położyła głowę na rękach.
Niech ten pieprzony Hogwart wreszcie się zjawi, by mogła uciec do pokoju.
Stołówka, jak wszystko w szkole Magictime, była utrzymana w kolorystyce biało-zielono-czerwonej. Ściany były zbudowane z idealnie wygładzonych cegieł, a na podłogę składały się białe panele, bez wątpienia okryte warstwą magii ochronnej. Po jednej ze ścian piął się bluszcz, chociaż wszystko znajdowało się wewnątrz budynku.
Aline starała się nie zerkać w stronę innych osób z Beauxbatons, które już zajęte były rozmową z uczniami Drumstrangu i Magictime. Jej wzrok od razu przykuł widok piękniej blondynki, wokół której już zgromadziło się paru chłopaków. Jej niebieskie oczy wesoło błyszczały, a uśmiech rozświetlał twarz, nadając jej wygląd cholernej Afrodyty, która zstąpiła na ziemię, by zaszczycić śmiertelników swoją obecnością.
Aline pochyliła głowę, by ciemne włosy opadły jej na twarz i ją zakryły. Przez chwilę obserwowała jeden z czarnych kosmyków, który nienaturalnie poruszał się w rytm nieistniejącego wiatru.
Nie chciała już patrzeć na Luizę Aline Lacroix.
Nigdy.
- Cześć, piękna. Jesteś z Beauxbatons? – usłyszała nad sobą głos z akcentem.
Podniosła głowę i jej oczy uchwyciły spojrzenie ciemnookiego chłopaka z prawie białymi włosami. Wesołe iskierki tańczyły w jego oczach tak, że sprawiał wrażenie osoby wiecznie mającej się z czego śmiać.
- Nie powinno cię to obchodzić – odwarknęła, prawie bez akcentu.
- Ależ obchodzi.
- W takim razie niech przestanie.
Blondyn wzruszył ramionami i dołączył do dużej grupki wewnątrz Sali.
Cieszyła się, że chłopak sobie poszedł, bo musiałaby być wobec niego jeszcze bardziej wredna, a nie zawsze sprawiało jej to przyjemność. W przeciwieństwie do samotności.
I ciszy.
W momencie gdy pomyślała słowo „cisza”, rozległ się huk na całą salę. Pozostali przerwali rozmowy, by rozejrzeć się w poszukiwaniu źródła dźwięku.
Aline również uniosła głowę i ujrzała, że przy ścianach stoją nastolatkowie w szaro-czarnych mundurkach, trzymając różdżki wycelowane w środek sufitu. Na jakiś niewidzialny znak wszyscy wystrzelili z nich kolorowy płomień. Jedni czerwony, inni niebieski, byli też tacy, którzy użyli żółci i zieleni. W każdym rogu Sali dominował inny z kolorów. Płomienie uniosły się wysoko nad głowami uczniów pozostałych szkół i utworzyły ogromny herb Hogwartu, zakrywający cały sufit. Po chwili on wyblakł, a na chłopców i dziewczyny spadł kolorowy pył.
Rozległy się brawa, a Aline tylko schowała głowę z powrotem w ramiona.
Hogwart nareszcie przybył.
─────────────────────────────────────────────────────
Margaret tak zdziwił widok Sali, w której się znalazła, ze prawie zapomniała o wystrzeleniu niebieskiego płomienia.
Stołówka, gdyż bez wątpienia była to stołówka, niczym nie przypominała hogwardzkiej Wielkiej Sali, choć również robiła całkiem dobre wrażenie. Była idealnie wielkości obręczy, więc teraz wszyscy uczniowie Hogwartu stali pod jej ścianami. Od strony przeciwnej do dwuskrzydłowych drzwi stała platforma, na której mieścił się stół nauczycielski, a dla uczniów przeznaczone były sześcioosobowe stoły, ustawione w wielu rzędach. Na środku panował tłok – tam najwyraźniej, przy jednym ze stolików, powstał ośrodek życia towarzyskiego.
Zerknęła na Alexa, który w towarzystwie uśmiechniętej Sophie, wystąpił z szeregu. Zauważył ją i mrugnął do niej.
Dziewczyna poczuła, jak się rumieni.
„Serio?” – pomyślała. – „Sześć lat minęło, a ja nadal nie mogę się przestać czerwienić?!”
Oczy wszystkich zwróciły się na przedstawicieli domów i zapadła niezręczna cisza.
- Och, wróćcie do swoich zajęć, my tylko przechodziliśmy – mruknęła Sharon, a Margaret parsknęła śmiechem.
Z resztą nie tylko ona. Parę osób, które ją usłyszało, też nie mogło powstrzymać uśmiechu.
Sytuację uratował przystojny mężczyzna po pięćdziesiątce, zajmujący najwyższe krzesło przy stole nauczycielskim. Margaret wywnioskowała, że jest on dyrektorem tej szkoły.
- Och! Przybyli i uczniowie Hogwartu! Usiądźcie, proszę, za chwilę rozpocznie się obiad!
Jego jasne włosy sprawiały wrażenie, jakby ich dziś nie czesał, tak samo jak niechlujny zarost. Miał na sobie granatowo-czarną szatę, którą chyba zapomniał wyprasować. Mimo to wyglądał na całkiem miłą osobę i… eee… odpowiednią do tego zawodu?
Margaret nie miała pojęcia.
Obok niego przy stole siedzieli dwaj inni dorośli. Ponieważ zaraz potem dołączyła do nich McGonagall, dziewczyna domyśliła się, że są to pozostali dyrektorzy.
Kobieta siedząca na lewo od dyrektora Magictime miała czarne włosy przyprószone siwizną i oczy ciemne jak smoła oczy. Była wysoka. I nie chodzi to o zwykły, wysoki wzrost jak u Willa czy nawet Grety. Ona siedząc przewyższała stojącą McGonagall..
Margaret przypomniała sobie, jak czytała o zagranicznych szkołach. Dowiedziała się wówczas, że Dyrektorką Beauxbatons jest Madame Maxime. Ponieważ nie sądziła, by tak miał na imię mężczyzna o rudawych włosach siedzący obok wysokiej kobiety, szybko domyśliła się, że to właśnie ona nosi takie nazwisko – rudy mężczyzna musiał być w takim razie dyrektorem Drumstrangu, Georgiewem.
Margaret zamrugała. Nie sądziła, że pamięta te wszystkie nazwiska.
─────────────────────────────────────────────────────
Sharon odetchnęła, gdy pozwolono im usiąść.
Przynajmniej nie będzie musiała stać od ścianą, a to już coś.
- Ej, Maggie, idziesz ze mną poznać nowych ludzi? – spytała koleżanki, stojącej zaraz obok niej.
- Nie mam wyboru – uśmiechnęła się blondynka, zerkając przez ramię.
Sharon mogła się założyć o pokaźny wór galeonów, że patrzyła na Alexa.
Przy stole pośrodku stał całkiem spory tłum, zrzeszający uczniów Magictime, Drumstrangu i Beauxbatons. Powoli dołączali do nich również nowo przybyli.
Sharon zmierzyła wszystkich wzrokiem.
Najbliżej niej stała para, zawzięcie dyskutująca po bułgarsku. Dziewczyna miała dredy, sięgające do połowy pasa i zieloną bluzę – najwyraźniej oni nie musieli przybyć w mundurkach. Stojący obok niej chłopak miał figurę tancerza, ciemne włosy i niebieskie oczy. Sharon wiedziała, że przy poznawaniu ludzi nie zwraca się na początku uwagi na kolor tęczówek, ale jego miały tak elektryzującą barwę, że nie sposób było tego nie zauważyć.
Usłyszała strzępek ich rozmowy, a jej mózg z trudem to przetłumaczył. Przypomniała sobie słowa, których nauczyła się jeszcze przed rozpoczęciem magicznej edukacji. Owszem, próbowała je sobie odświeżyć przed wyjazdem do nowej szkoły, jednak nie wszystko pamiętała.
On: …coś tam, coś tam… gdzie jest Christo?
Ona: …Nie mam pojęcia. Pewnie… coś tam… z dziewczynami.
Sharon zrozumiała, że ostatnie „coś tam” znaczyło flirtuje.
On: Pewnie masz rację… coś tam… może go poszukać?         
Ona: Nie ma po co. Patrz, tam jest!
Dredówna wskazywała palcem na idącego w kierunku tłumu na środku sali chłopaka.
Sharon zauważyła, że miał jasne włosy. Prawie białe. Wydawało jej się, że skądś go kojarzy, ale nie mogła sobie przypomnieć, skąd. Gdy stanął obok przepięknej blondynki, stojącej pośrodku tłumiku innych chłopaków, Ruda zobaczyła jego twarz.
Wciągnęła gwałtownie powietrze.
To był ten koleś ze sklepu.
─────────────────────────────────────────────────────
- Maggie, zaczekaj tutaj – powiedziała Sharon, przez chwilę mając minę, jakby zobaczyła ducha. Chwilę potem się opanowała i ruszyła w kierunku środka tłumu.
Margaret za długo znała Sharon, by potraktować jej polecenie jako wiążące.
Przepychała się miedzy ludźmi za dziewczyną, przeklinając umiejętność Sharon do znajdywania dziur, przez które mogła się przecisnąć. Ona nie miała pojęcia, jak nie wpaść na każdą napotykaną osobę.
Sharon stanęła przy grupce chłopaków, otaczających blondynkę.
Dziewczyna była tak przepiękna, że przy niej Emily wyglądała jak szara myszka. To był ten rodzaj piękna, którego nie da się zepsuć niczym – nawet usmoleniem twarzy, czy nie myciem się przez rok. Wyglądała prawie tak, jakby wokół niej tworzyła się poświata. Jej włosy wyglądały prawie jak u  jednorożca, do tego miała idealną figurę klepsydry.
Margaret poczuła, że jest jej słabo.
Sharon nie zaszczyciła piękności ani jednym spojrzeniem (Margaret nie bez satysfakcji zauważyła, że słodziutki uśmiech blondynki zgasł). Zwróciła się do chłopaka stojącego na skraju grupy.
Miał jasne, prawie białe włosy i ciemne, wesołe oczy. Rzadkie połączenie.
Teraz jednak patrzył się na rudowłosą jakby oświadczyła mu, że tak naprawdę jak kosmitą przybywającym z planety, którą lizaki porastają jak drzewa, a rzekami zamiast wody płynie maślanka.
- Christo – powiedziała bezbarwnie Sharon, krzyżując ręce na piersi.
Chłopak nagle rozpromienił się.
- Sharon.
Margaret patrzyła to na jedno, to na drugie.
- Wy się znacie? – spytała.
- Nie – odpowiedzieli równocześnie, a jasnowłosy dodał: - Nawet nie wiedziałem, że ona wie, jak mam na imię.
- Ja wiem wszystko – powiadomiła go Sharon.
Już się uśmiechała.
- Dziwne spotkanie – powiedział Christo, a oczy mu się zaświeciły, gdy zmierzył ją wzrokiem. – Normalnie neveroyatno  /niewiarygodne/.
Margaret mogła powiedzieć tylko tyle, że to, co powiedział, nie było po francusku.
Sharon uśmiechnęła się tylko diabolicznie.
- Vsŭshtnost, se chiftosvat  /Faktycznie, kolego/.
Jasnowłosy zamrugał i wyszczerzył się jeszcze szerzej. Odszedł od grupy i złapał Sharon za rękę. Bezceremonialnie pociągnął ją na drugi koniec Sali, zostawiając Margaret samą. Usłyszała tylko, jak mówi: „Ty, ruda, jesteś najbardziej neveroyatno osobą, jaką znam”.
Margaret odwróciła się w kierunku pozostałych, którzy byli świadkami tej sceny.
- To było… dziwne – stwierdził łamanym angielskim chłopak w skórzanej kurtce, który stał najbliżej blondynki i wyglądał jak jej ochroniarz. Po akcencie Margaret poznała, że jest francuzem.
- A ti? Jak maszi na imi? – spytała blondynka. Miała słodki głos, który podkreślał francuski akcent.
- Margaret – odparła dziewczyna, zastanawiając się, jak trudne będzie to do wymówienia dla tej dziewczyny.
- Ładnie – mruknął chłopak w skórzanej kurtce.
- Ja jestim Luiza Lacroix. Ci ciałabiś…
Przerwało jej pojawienie się chłopaka.
Margaret nagle zdała sobie sprawę, jak podobny jest on do Luizy. Podobnie idealny. Posiadał przepiękne, jasne włosy, które w dotyku musiały być miękkie niczym pierze. Opalona twarz miała idealne rysy, a ciało było umięśnione i wysportowane.
Biały uśmiech był jednak przeznaczony nie dla piękności, siedzącej przy stole, a Margaret.
- Dzień dobry – powiedział uprzejmie Alex, przelotnie patrząc na Luizę, która się zaróżowiła (ona się nawet, cholera, czerwieni jak dama!). – Pani wybaczy, ale muszę porwać na chwilę pani rozmówczynię.
- Och, a ni możesz chwilę zostaci? Ciałabim zapitaci cię… znaci ją o jedną rzeci…
Luiza obdarzyła go najpiękniejszym uśmiechem, jaki Maggie w życiu widziała.
Poczuła ukłucie w sercu. Oczywiście. Oni przecież do siebie idealnie pasują. Oczyma duszy widziała jak Luiza zatrzyma go teraz przy sobie, poznają się bliżej, a jeszcze dziś wieczorem Alex poprosi ją, by była jego dziewczyną, a potem wezmą ślub i będą mieć prześliczne dzieci, przypominające aniołki, a potem…
- Niestety, ma belle /moja piękna/, ale sprawa ta wymaga niezwłocznej interwencji tej o to tutaj damy – przerwał jej szybko Alex, uśmiechając się przepraszająco.
Margaret uśmiechnęła się identycznie.
No, może prawie.
U niej była taka mała, malutka nutka satysfakcji.

17 komentarzy:

  1. Amy zaczyna być moim drugoplanowym mistrzem :D Jej prośba do Willa spowodowała wyszczerz na mojej twarzy.
    Wejście Hogwartu i komentarz Sharon genialne aż żałuję, że tego nie widziałam na żywo.
    Przez chwilę rozkminiałam jaki koleś ze sklepu, ale po chwili moja genialna pamięć ożyła, coś czuję, że będzie się z nim sporo działo, a biedny Will będzie zazdrosny o swoją miłość życia.
    Wyobrażenie Maggie na temat Alexa i Luizy po raz kolejny wywołało u mnie uśmiech :D
    Ciekawe czego chciał od Margaret Alex, coś czuję, że ta niezwłoczna interwencja dotyczy Sharon i Christo ^^
    Swoją drogą czy Luiza i Aline to siostry lub siostry bliźniaczki?
    Pozdrawiam i życzę udanej zabawy na obozie
    Lome

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, Amy się jeszcze pojawi :D.
      Koleś ze sklepu :D. A, taki tam przypadkowy sprzedawca...
      Z nim się będzie sporo działo - zdradzę, że Christo to jeden z moich ulubionych bohaterów.
      Wyobraźnia Maggie inspirowana wyobraźnią mojej przyjaciółki :D.
      Zobaczysz *diaboliczny uśmiech*.
      Co do Luizy i Aline - możliwe...
      Dzięki
      Okej

      Usuń
  2. Aaaaaaaa...
    Will czyta Zwiadowców ... umieraam
    Ja ja kocham HALTA!!!
    ...
    huehue
    ...
    dobra ogarniam się
    Fajne porównanie Willa i Sharon do Willa i Alyss
    Brawo siostro :]
    Dobra a teraz mów kim jest ta Aline...
    Alex i Maggie ...mmm..jak słodko
    Odpowiadając na twoje pytanie powóz Madame Maxim ciągnęły wielkie skrzydlate konie [nie pamiętam ile ich było (chyba z tuzin albo coś około tego) i jakiego były koloru...
    pozdrawiam Orzełek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. HALT <3.
      Ale wiesz co jest najlepsze? Ja stworzyłam postać Willa ot tak sobie, z głowy. A potem przeczytałam Panią Noc. I mi strasznie przypomniał Juliana. A potem przeczytałam trzeci raz Zwiadowców. I to było takie - WTF?! WILL TO PRZECIEŻ WILL!
      A teraz zastanówmy się nad logiką mojej poprzedniej wypowiedzi.
      Niestety, ale chodziło i o konkretną nazwę. Hope ją podała i to Gryfy mają punkty ;-;.
      Okej

      Usuń
  3. Boski rozdział :D
    Mam nadzieje ze Will posłucha małej Amy XD i Christo nie narobi bałaganu... Maggie i Alex... Kocham ich <3 A jezeli chodzi o zagadkę to byly to ogromne niebieskie skrzydlate konie, najbardziej mnie rozbawiło to ze piły whisky... Abraxany czy jakos tak
    Czekam na nexta :P
    I życzę
    Duuuuuuuuużo weny :D
    -Gryfonka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ Christo narobi mnóstwo bałaganu!
      *ekhem... kisiel... ekhem*
      Super! Podałaś nazwę! I 10 punktów dla Gryffindoru!
      Dzięki za wenę, przyda się.
      Lecę pisać następne rozdziały *ktoś musi*.
      Tak btw to kto jest za stworzeniem maszyny, która by przelewała wszystkie moje myśli na papier tudzież monitor? Byłoby prościej...
      Okej

      Usuń
  4. A cóż to, nowa postać! Ciekawie się zaczyna z Aline, ciekawie... O Alex i Margaret! To chyba moja ulubiona para :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Strasznie się cieszę.
      Nowa postać Rules.
      Okej

      Usuń
  5. Tak... postać Amy jest zajebista!!! Nie mogę się doczekać następnych rozdziałów B)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jezu, dziękuję!
      Następne rozdziały już niebawem!
      Tyle, że właśnie zaczęłam czytać GoT, więc...
      BĘDĄ!!!
      Jeden właśnie kończę!
      Okej

      Usuń
  6. Odpowiedzi
    1. Te słowa dla mojego serca, są jak Nutella w znaleziona w szafce :D.
      Okej

      Usuń
  7. <3 Uwielbiam to opowiadanie. Mogłabym je czytać i czytać, tylko rozdziałów brakuje! Mam nadzieję, że będą szybko <3 Już nie mogę się doczekać! Tyle tajemnic :o Masakra!
    Will ma być z Sharon <3
    Alex ma być z Maggie <3
    Jamesa mało teraz jest :/
    Christo wprowadza zamęt. Jakoś go nie lubię.
    W ogóle pierwszy raz tu komentuję <3 Ale jestem, czytam i dawaj kolejną porcję mojej miłości (czytaj: opowiadania <3)
    Zasłodziłam serduszkami :p
    Pozdrawiam i czekam,
    Ali :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tajemnic dużo...? Żebyście wy wiedzieli, co ja mam w planach!
      Jamesa będzie więcej, muszę tylko wprowadzić nowe wątki :d.
      Will&Sharon <3.
      Ja tam Christa lubię (#teamChaos)
      Strasznie dziękuję za komentarz to daje tyle weny, że aż! serce skacze!
      Serduszka <3.
      Okej

      Usuń
  8. Mogę Ci wstawić kropkę, kreskę, kółko czy co tylko chcesz tylko napisz już kolejny rozdział :*
    Luella

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pisze się, jutro lub pojutrze będzie wstawiony! Staram się, by był długi, by wam pokazać, że nie porzuciłam. To kwestia tego, ze nie byłam w domu od miesiąca i dostałam w moje łapki GoT...
      I dzięki za kreski :D.
      Okej

      Usuń
  9. "Wróćcie do swoich zajęć, my tylko przechodziliśmy." You made my day XD
    Lecem cytać dalej!

    OdpowiedzUsuń

JEDEN KOMENTARZ = JEDEN SZCZUR DLA GRZEGORZA
nie bądź obojętny na jego los

Szablon

Obserwatorzy