niedziela, 8 maja 2016

Rozdział !*. Piosenki Adele idealnie nadają się na koniec roku

Czarodzieje, Czarownice i czytelnicy moi!

Witam was tuż przed przeczytaniem kolejnego rozdziału, a zarazem ostatniego części drugiej. Kolejne będą już się zaliczać do części trzeciej, według mnie najciekawszej. A teraz parę pytań, o których odpowiedzi proszę w komentarzu:
1. Jest to 18 rozdział i jednocześnie 20 post na blogu. Trzeba to jakoś uczcić. Macie jakieś pomysły? Jakaś zakładka może powstać? Ja mam na razie jeden pomysł, ale wolę się zastosować do waszych.
2. Czy mam dalej prowadzić punktację domów? Jeżeli tak, to czy wyzerować ją, czy też zostawić jak jest (osobiście jestem za pierwszą opcją)?
3. Chcecie abym coś zmieniła na blogu?
4. Którą postać lubicie najbardziej i dlaczego? (W tym momencie zadawania pytań zdałam sobie sprawę, że wygląda to jak zjopienie ankiety od Kiny, ale, uwierz mi, wpadłam na ten pomysł sama, choć teraz czuję się jak typowa kopiarka… nieważne. Mam nadzieję, że mi wybaczysz…)
5. Nadal chcecie zobaczyć moje rysunki bohaterów (co z tego, że nigdy tego nie chcieliście)?
6. Czy wszyscy już weszli >tutaj<? Jak nie, to serdecznie zapraszam!
Wszystko to jest zadawane z ciekawości. Mam nadzieję, że dzięki temu pojawi się więcej komentarzy, bo nie będziecie musieli na siłę myśleć, co napisać. Z góry dziękuję za odpowiedzi
Wasza
Okej

* * *

Czerwiec, koniec roku szkolnego…

Will przeszukiwał wszystkie szafy w poszukiwaniu swoich rzeczy.
Albo przez miesiące spędzone w Hogwarcie, rozmnożyły się one magicznie, albo to kufer się zmniejszył. Ale to nieważne, bowiem jego ubrania najwyraźniej prowadziły koczowniczy tryb życia, bo nie było ich dosłownie nigdzie.
Albo inaczej – były wszędzie.
- HEELOOOOO!!! – zawył Bulwa, parodiując znaną piosenkę i wparowując do pokoju z typowym dla siebie wyszczerzem, zwiastującym coś niedobrego. – IIIIT’SSSS MEEEEEE!!!
Will spojrzał na niego przez ramię, zajęty przeszukiwaniem jednej z szafek nocnych.
- Co się dzieje? – uśmiechnął się, jak to miał w zwyczaju, kiedy nie chciał być niemiły, ale ktoś mu właśnie przeszkodził.
- MAM DWIE WIADOMOŚCI!!! – wydarł się Bulwa, sprawiając, że cały Hufflepuff wiedział, że ma coś do powiedzenia.
Z szuflady wyskoczyła pomarańczowa skarpetka i zaatakowała Willa.
- O co chodzi? – jęknął Will, próbując oswobodzić swoją rękę od zaklętej części garderoby, która niestrudzenie próbowała skonsumować mu dłoń.
- OTÓŻ NA PEWNO NIE BĘDZIEMY MIEĆ PUCHARU DOMÓW!
- Brawo, Krzysztofie Kolumbie – stęknął Will, z całych sił próbując strząchnąć skarpetkę.
Bulwa wziął głęboki wdech, ale jego następna wypowiedź nie była już tak głośna jak poprzednie. Nie... ona została wypowiedziana szeptem!
- Poza tym chyba coś ciekawego się stanie w przyszłym roku szkolnym...
Will nawet nie miał siły, by mruknąć coś sarkastycznie o tym, że zazwyczaj w szkole magii coś jest ciekawe, ale był zbyt zajęty ujarzmianiem skarpetki.
Bulwa zobaczył jego zmagania i parsknął śmiechem.
─────────────────────────────────────────────────────
Margaret powoli zdejmowała wszelkiego rodzaju kartki znad łóżka; ciekawe cytaty z książek, ściągi z powtórzeniami na SUM-y, których dotąd nie zdjęła, ruchome zdjęcia z Hogsmeade, na których razem z Sharon i chłopakami robili śmieszne miny, kartka z kreatywnymi życzeniami na urodziny (napisana została przez kogoś, kto podpisał się BF, choć dziewczyna mogła rozpoznać pismo Sharon, Willa, Jamesa i… Alexa). Tyle się tego przez ten rok szkolny nazbierało… a było jeszcze więcej.
Dziewczyna starała się wyobrazić sobie te wakacje. Na pewno wyjedzie gdzieś z rodzicami do ciepłych krajów. Nie będą odstępować jej na krok, choćby tłumaczyła im, że potrzebuje spokoju. Przez długi czas w ogóle nie będzie mieć kontaktu ze światem magicznym, poza listami. A Alex przecież i tak do niej nie napisze, z pewnością za to wyśle list do takiej Emily… A może by tak zaprosić go na urodziny? Nie tylko jego, oczywiście, pozostałych też, ale... nieważne.
I tak na urodziny dostanie pewnie pieniądze i nowe ubrania…
Ubrania.
Blondynka spojrzała z nienawiścią na dżinsy, które chciała włożyć, ale były na nią za ciasne. Długo siłowała się z rozporkiem, ale one po prostu nie chciały się zapiąć. Były na nią za wąskie, zwłaszcza w tali…
Znowu przytyła.
Nienawidziła siebie za to. Owszem, nie miała problemu z tym, że jest grubsza od pozostałych, ale czasami… czasami wolałaby wyglądać jak taka Emily, która wprawdzie jest suką jakich mało, ale przynajmniej ma niezłą figurę…
W momencie zdejmowania zdjęcia jej i Sharon, powzięła pewne wakacyjne postanowienie.
─────────────────────────────────────────────────────
Sharon łaziła po szkole, starając się znaleźć swój notatnik.
Była pewna, że zostawiła go w pokoju życzeń, tymczasem okazało się, że nic już tam nie leży, poza rzeczami, które odkryli w nim pierwotnie. Oczywiście, mogła go zostawić w zbroi albo jakimś tajnym schowku, ale nie miała pojęcia, w którym.
Gwoli ścisłości: nie był to zwykły zeszyt. Tam było wszystko. Łącznie z planami niektórych ataków na nudę w tejże szkole.
Była to jedna z niewielu rzeczy, na jakich dziewczynie zależało.
Idąc korytarzem obok pokoju nauczycielskiego przystanęła jednak, słysząc głosy.
- Filiusie, uczniowie chyba woleliby wiedzieć coś o nadchodzących wydarzeniach. – usłyszała Magnusa. - Ja na ich miejscu wolałbym wiedzieć.
- McGonagall jasno powiedziała, że wszystko ma pozostać tajemnicą tak długo, jak się da – odparł profesor Flitwick, najwyraźniej przerzucając papiery.
- Doskonale wiesz, że niektórzy rodzice, jak tylko się dowiedzą, a się dowiedzą, od razu powiedzą o wszystkim swoim dzieciom. A one powiedzą kolejnym – upierał się Magnus. – Nie lepiej oszczędzić im tego problemu?
Flitwick westchnął.
- Jesteś jeszcze młody, Magnusie, nie wszystko rozumiesz. Na razie pozostanie tak, jak jest. Może jak zostaniesz kiedyś dyrektorem, to zrozumiesz.
Nastała cisza, a Sharon wyobraziła sobie, jak Magnus wznosi oczy ku niebu.
- Już rozumiem. Masz rację. A, mam jeszcze pytanie: w tym roku zwiększono ostrożność, prawda? Tak o dwadzieścia tysięcy procent? Bo nie chce, by było tak, jak...
Dalszej części rozmowy Sharon nie usłyszała, bo nauczyciele zamknęli drzwi, a ich głosy były zbyt stłumione, by można było zrozumieć poszczególne słowa.
Jedno było pewne:
Uczniowie nie mogą o czymś wiedzieć.
To coś ma mieć miejsce w przyszłym roku.
I to coś już kiedyś było.
Trybiki w mózgu dziewczyny pracowały na najwyższych obrotach.
─────────────────────────────────────────────────────
Kiedy w Hogwarcie przestał obowiązywać zakaz MP3 (bowiem i tak nikt się do niego nie stosował mówiąc, że takie odtwarzacze nie są szkodliwe), Stephan pokazała Jamesowi piosenkę pt.: Skyfall, mugolskiej piosenkarki Adele.
Według chłopaka śpiewa ona naprawdę dobrze, a do tego tekst jest całkiem fajny, ale…
Czy to normalne, że podczas pakowania słyszysz w głowie jej głos rozpoczynający utwór? To „This is the end…” owszem, jest adekwatne do sytuacji, ale po jakimś czasie naprawdę ma się dosyć tego ciągłego "końca"!
James popatrzył na swój w trzech czwartych zapełniony kufer, po czym przeniósł wzrok na stos papierów leżący na łóżku…
„Oj, czarno to widzę” – pomyślał, zauważając, że wszystko z pewnością się nie zmieści. – „Trzeba będzie wyrzucić parę rysunków.”
Wszystkie te papiery zabrał z Pokoju Życzeń. Leżały na jednej kupie, więc wystarczyło je zgarnąć. Nawet nie miał do tej pory pojęcia, że narysował tyle rzeczy w ciągu roku szkolnego.
Zaczął je przeglądać.
pierwsze paręnaście z nich, to były projekty okładki gazetki szkolnej.
James uśmiechnął się.
Nie sądził, że będzie to jedna z lepiej sprzedających się gazetek wśród młodzieży. Dostali nawet własną klasę, którą mogli przerobić na drukarnie, i choć pieniądze ze sprzedaży, owszem, trafiły do dyrektorki, ale chłopak był pewny, że te pudełka pełne słodyczy, które on i Sharon znaleźli dziś rano w kufrach, nie znalazły się tam przypadkowo.
Dalej zobaczył swoje szkice zamku. Pamiętał, jak byli u Hagrida, który, gdy się dowiedział o jego talencie, poprosił o rysunek budynku. W końcu i tak powstało ich dużo więcej, gdyż James nigdy wcześniej nie tworzył architektury.
Znalazł również szkice profesora Binsa z Historii Magii (ćwiczył rysowanie przeźroczystych przedmiotów) i… portrety przyjaciół.
Popatrzył na nie chwilę.
Owszem, nie były idealne, rysował je pół roku temu ze zdjęć, ale bardzo dobrze oddawały charakter osób, które przedstawiały. Pamiętał, że chciał wtedy wyćwiczyć własną kreskę, a, że nie miał kogo narysować, to poprosił o zdjęcia kolegów. Potem skłamał, że mu nie wyszły, ale teraz…
Może uda się je komuś wcisnąć, by nie wylądowały wśród śmieci?
Gdy odwrócił wzrok od kartek niemal znów usłyszał w głowie melodię: „this is the end…”
- Czemu to tak ciągle leci? – jęknął. Był to jęk na wpół połączony z krzykiem.
- Co jest? – spytał Michael, wchodząc do pokoju.
Okularnik w ostatniej chwili schował rysunki do teczki.
- Nic… pamiętasz jak nam Stephan pokazywała Adele? - spytał, starając się zakryć to, co leżało na łóżku.
Czarnoskóry zdecydowanie zobaczył, że coś przed nim ukrywa, ale nie drążył tematu.
- No… tak, a co?
- Ciągle nucę cholerny początek „Skyfall”. I nie chce mi przejść.
- THIIIIS IS THEEE END…! – wydarł się Thomas, wpadając do pokoju i prawie wskakując Michaelowi na plecy.
Dwaj pozostali wymienili znaczące spojrzenia. Choć chłopak zazwyczaj ładnie śpiewał, tak teraz niezbyt mu wyszło.
─────────────────────────────────────────────────────
Alex szedł zamyślony w kierunku Wielkiej Sali.
Zaraz będzie ogłoszenie wyników punktacji domów, ale jakoś… niezbyt go to interesowało. Nie wiedział, dlaczego. Chyba po prostu miał ważniejsze sprawy na głowie. Poza tym rywalizacja z kimś, kogo się lubi, nie ma jakiegoś wielkiego znaczenia.
Od dość dawna planował zaproszenie do siebie przyjaciół na urodziny. Tymczasem, gdy wczoraj wysłał do matki list z prośbą o pozwolenie, dostał przeczącą odpowiedź.
Kochanie, wiem, że ci zależy, ale przez większość wakacji nie będzie mnie w domu. Mam strasznie dużo rzeczy na głowie, a do tego jeszcze doszły spotkania zagraniczne w pewnej sprawie…” – brzmiała część listu.
Oczywiście, że nie miała czasu. Ona nigdy nie ma czasu. Ale gdy już ma siedzieć dwa miesiące samotnie w willi na obrzeżach Londynu, to mógłby w niej siedzieć przynajmniej chwilę nie-sam.
Może jeszcze uda się ją przekonać? W końcu jego znajomi nie są jakoś strasznie niekulturalni. A nawet jak rozwalą pół domu, to przecież będzie z nimi Sharon…
Przystanął.
Wielka Sala została przyozdobiona barwami Domu Lwa. Wielki herb Gryffindoru wisiał nad stołem nauczycielskim, a ze ścian zwieszały się gobeliny w kolorach czerwono-złotych.
Alex westchnął.
- Widzisz Alex? Znowu nas, skurwysyny, pokonali – usłyszał obok siebie głos Evana.
Czy on naprawdę nie może się odczepić? Przez jeden dzień, chyba w kwietniu, się do niego nie odzywał, ale znowu robi wszystko, by być jego przyjacielem.
Czarnowłosy położył mu rękę na ramieniu.
- Najpierw te pieprzone kruki nam sprzed nosa zabrały puchar Quiddicha, a teraz jeb*** czerwonogłowi wygrywają z nami o pięć punktów w tabeli domu. Pięć! – krzyknął nagle zbyt głośno Evan i zdjął rękę z ramion blondyna. – To jest, ku***, nie fair!!!
Alex zlustrował go wzrokiem.
- Nie musisz używać przekleństw jako przecinków.
- Alex, nie rozumiesz?! Od trzech lat Ślizgoni nic nie zdobyli!
Blondyn wzruszył ramionami.
- I co z tego? To tylko szkoła, Evan. Wyluzuj.
Nagle podeszła do nich Emily. Choć w regulaminie szkolnym jest jasno napisane, że spódnica ma sięgać do kolan, ona podciągnęła ją wyżej niż do połowy uda i starała się to uświadomić wszystkim chłopakom.
- Alex, w ogóle nie denerwuje cię to? – powiedziała, wieszając się na jego ramieniu.
Niebieskooki spojrzał na nią z miną nie tyle wyrażającą obrzydzenie, a całkowite niezrozumienie jej zachowania. Nie mógł powiedzieć, że była brzydka, ba!, była nawet przerażająco piękna, ale chłopak nie był w stanie na nią patrzeć bez myślenia o tym, że ona robi to wszystko, by z nim być, ale nie ze względu niego samego, a dla lansu.
- Nieee…
- Och, jesteś taki opanowany!
- Eeee… - wyraził elokwentnie swoje zdanie Alex.
- Hej, Emily, o czym gadacie? – spytała Okularnica, która pojawiła się, jak zwykle, niespodziewanie. Tym razem jednak blondyn był jej wdzięczny, bo Emily z niego zeszła.
- O, Sofio, złociutka, zajmij mi proszę miejsce. Albo nie! Zajmij je i mi, i Alexowi. Usiądę obok niego!
Alex nie miał pojęcia, czemu się tak nagle wszyscy do niego przyczepili.
- Tooo… eee… wy usiądźcie, ja zaraz do was dojdę.
- Jak to, gdzie idziesz?
- Tam, gdzie nawet ja chodzę bez świty, moja droga – warknął podirytowany. Jak to jest, że gdy ktoś go wkurzy, to nie ma takich problemów z rozmawianiem?
Alex wymknął się z Wielkiej Sali, ale nie uszedł daleko, gdyż na schodach spotkał Jamesa, niosącego stertę papierów.
- Powiedz mi, proszę, czemu się wszyscy na mnie uwzięli?!
Brunet popatrzył na niego znad okularów.
- Ciebie też miło widzieć. Mówiąc „wszyscy”, masz na myśli kogoś konkretnego?
- Ślizgonów.
James zmierzył go wzrokiem i pociągnął za rękaw w kierunku wnęki w ścianie.
- To pół biedy. Jakby Sharon się zaczęła lepić, to by było gorzej.
- Jakby kto się zaczął lepić? – spytała rudowłosa, dołączając do nich.
- Ty – wyszczerzył się James. – Alex narzeka, że się do niego lepią.
Sharon zmarszczyła brwi.
- Czekaj… co?
- Nieważne, Ślizgoni powariowali. Normalka.
Sharon westchnęła.
- Acha. Widział któryś z was mój notes? Wiecie, ten czarny z wytłoczoną sową na okładce.
- Ten, na którym tę sowę tłoczyłem? – spytał James.
- Tak, ten. A teraz mi go oddaj.
- Co? Ale ja go nie mam!
- James, nie jestem ślepa. Pomiędzy czternastą, a piętnastą kartką.
Okularnik zaczął przegrzebywać papiery.
- Ty, rzeczywiście! Jest.
Sharon przewróciła oczami i wzięła od niego zeszyt.
- Hej. Co tu się dzieje? – spytał, dołączając do nich Will. – I James, czemu niesiesz naręcze pełne naszych portretów?
James wykazał nagle wielkie zainteresowanie swoimi paznokciami (co było ciekawe, ponieważ przykrywały je stosy rysunków).
- Właśnie. Chciałem wam je dać. Uznałem, że nie wyrzucę, bo są zajebiste, a do kufra mi się nie zmieszczą…
- Więc najprostszą drogą było wciśnięcie ich nam – dokończyła Sharon.
- Dokładnie. – podsumował James. – A teraz... Tu są dla ciebie. Tu dla Willa, Tu dla Alexa. I wszyscy są szczęśliwi.
Cała czwórka stała chwilę z obrazkami w rękach i gapiła się na nie. Były naprawdę ładne.
- Super. Powieszę sobie nad łóżkiem - powiedziała Sharon. - Będziecie się na mnie gapić dwadzieścia cztery na dobę. A teraz chodźmy do Sali. Trzeba się pożegnać z tym miejscem.
Alex tylko jęknął.

7 komentarzy:

  1. 1. Rysunki! Jak najwięcej XD
    2. Prowadź, ale wyzeruj - Hufflepuff powinien dostać szansę ^^
    3. Nie
    4. To nie osoba, ale... wszystkie postacie pierwszoplanowe XD No i Margaret... nie umiem się zdecydować na jedną!
    5. Hai! (syndrom japończyk mi się włącza -.-)
    6. Za chwilę zacznę czytać :)

    A co do rozdziału - dlaczego?! T^T Ślizgoni przegrali.... przegrali! Idę się powiesić - proszę mnie tylko spalić! I nie chcę żadnej jasnej trumny, ma być ciemna jak... jak... jak ciemna trumna! *te porównania*
    Margaret się zabujała! :3 Ciekawe, jak by zareagował Alex, gdyby wśród rysunków znalazło się zdjęcie krukonki... zawał? Przynajmniej będzie razem siedzieć w pie... niebie. Oczywiście, że w niebie.

    Odwala mi troszku, gomen nasai (mam syndrom japońcola przez zacnego przyjaciela, który nieustannie gapi mi się w ekran -.-)

    Ireth

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za odpowiedzi :D.
      Przepraszam, że przegrali. Czekaj, mam tu gdzieś linę, specjalnie dla ciebie...
      NIE! CZEKAJ, NIE MOGĘ CI JEJ DAĆ, BO STRACĘ CZYTELNIKÓW!!!
      Że Margaret się zabujała, wiadomo od początku :3. Tylko wcześniej nie było tego na tym poziomie.
      Strasznie lubię twoje komentarze.
      O!, w nagrodę za drugie miejsce Slytherinu dostaniesz ode mnie... coś fajnego (zobaczysz przy kolejnym rozdziale).
      NIE! Tylko nie Japońcole! Mam dosyć!
      Dzięki za komentarz x2.
      Okej

      Usuń
    2. To może inaczej - Margaret wreszcie otwarcie gada o zakochaniu XD
      Do trzeciego akapitu - Serio o.O
      Kurde... teraz będę się zastanawiać o co chodzi XD
      Buahaha! To przez drogiego przyjaciela imienia-nie-zdradzę :P
      Omnonomnomnomnom :*
      Ireth

      Usuń
  2. 1. Pomysłów brak
    2. Myślę że fajnie by było wyzerować punktację
    3. Dobrze jest jak jest :D (ewentualnie dodać wreszcie rysunki!)
    4. Ło matko, naprawdę karzesz wybierać? No dobra, to mój ulubiony to James (nie jestem pewna czy wiesz, ale w HP to Albus był kopią Harry'ego i Jamesa. Tylko tak mówię, u ciebie przecież może być jak zechcesz :p )
    5. TAK, JESZCZE PYTASZ?!
    6. Nope, zaraz sprawdzę co tam się dzieje.
    O proszę, Adele! Bardzo ją lubię i cenię jej bezdyskusyjny talent. Coś mi mówi że w następnym roku będzie turniej trójmagiczny! Ewentualnie...wszystko inne co wymyślisz :p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rysunki dodalam.
      Są w galerii.
      U mnie sam fakt, że Jamest jest malarzem, trochę odhodzi od kanonu :D.
      Ja też lubię Adele. Dlatego ją tu wsadzilam.
      Co do turnieju trójmagicznego... nie zaprzeczam nie potwierdzam :D.
      Okej

      Usuń
  3. 1. Nie mam pojęcia jaką byś mogła dodać zakładkę... U mnie na blogu jest "zapytaj bohatera", może byś o czymś taki pomyślała? Chętnie pogadałabym sobie z niektórymi bohaterami! :*
    2. Prowadź, ale wyzeruj, żeby wszyscy mieli szansę! :*
    3. Nie, jak dla mnie jest super <3
    4. Nie przejmuj się, nie ja pierwsza i nie ja ostatnia robiłam taką ankietę! :* A najbardziej lubię... ciężkie pytanie... Sharon jest fantastyczna i mega pokręcona, ale też uwielbiam Willa, za to jaki jest kochany i taki dobry, no! A do tego ma poczucie humoru! <3
    5. Ja cem, ja cem! *Macha rękami, jakby się topiła, ale w rzeczywistości tak bardzo chce zobaczyć te zdjęcia xD*
    6. Byłam tam! Ale zapomniałam skomentować... ;o Nadrobię :3
    Sam rozdział przeczytam i skomentuję, jak będę miała troszkę więcej czasu ;)

    Pozdrawiam cieplutko :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pomyślę nad tym! To mogłoby być ciekawe.
      Okej. W takim razie wyzerowalam.
      Bogaterów lubisz tych samych co ja. Ja Sharon ubóstwiam, a Willa chętnie bym wskrzesiła.
      Dobrze. Cieszę się. I czekam na komentarz :D.
      Okej

      Usuń

JEDEN KOMENTARZ = JEDEN SZCZUR DLA GRZEGORZA
nie bądź obojętny na jego los

Szablon

Obserwatorzy