Czarodzieje,
Czarownice i czytelnicy moi!
Witam was tuż przed przeczytaniem kolejnego
rozdziału, a zarazem ostatniego części drugiej. Kolejne będą już się zaliczać
do części trzeciej, według mnie najciekawszej. A teraz parę pytań, o których
odpowiedzi proszę w komentarzu:
1. Jest
to 18 rozdział i jednocześnie 20 post na blogu. Trzeba to jakoś uczcić. Macie
jakieś pomysły? Jakaś zakładka może powstać? Ja mam na razie jeden pomysł, ale
wolę się zastosować do waszych.
2. Czy
mam dalej prowadzić punktację domów? Jeżeli tak, to czy wyzerować ją, czy też
zostawić jak jest (osobiście jestem za pierwszą opcją)?
3. Chcecie
abym coś zmieniła na blogu?
4. Którą
postać lubicie najbardziej i dlaczego? (W tym momencie zadawania pytań zdałam
sobie sprawę, że wygląda to jak zjopienie ankiety od Kiny, ale, uwierz mi,
wpadłam na ten pomysł sama, choć teraz czuję się jak typowa kopiarka… nieważne.
Mam nadzieję, że mi wybaczysz…)
5. Nadal
chcecie zobaczyć moje rysunki bohaterów (co z tego, że nigdy tego nie chcieliście)?
6. Czy wszyscy już weszli >tutaj<? Jak nie, to serdecznie zapraszam!
Wszystko to jest zadawane z
ciekawości. Mam nadzieję, że dzięki temu pojawi się więcej komentarzy, bo nie
będziecie musieli na siłę myśleć, co napisać. Z góry dziękuję za odpowiedzi
Wasza
Okej
* * *
Czerwiec, koniec roku szkolnego…
Will przeszukiwał
wszystkie szafy w poszukiwaniu swoich rzeczy.
Albo przez
miesiące spędzone w Hogwarcie, rozmnożyły się one magicznie, albo to kufer się
zmniejszył. Ale to nieważne, bowiem jego ubrania najwyraźniej prowadziły
koczowniczy tryb życia, bo nie było ich dosłownie nigdzie.
Albo inaczej –
były wszędzie.
- HEELOOOOO!!! –
zawył Bulwa, parodiując znaną piosenkę i wparowując do pokoju z typowym dla siebie wyszczerzem,
zwiastującym coś niedobrego. – IIIIT’SSSS MEEEEEE!!!
Will spojrzał na
niego przez ramię, zajęty przeszukiwaniem jednej z szafek nocnych.
- Co się dzieje?
– uśmiechnął się, jak to miał w zwyczaju, kiedy nie chciał być niemiły, ale
ktoś mu właśnie przeszkodził.
- MAM DWIE
WIADOMOŚCI!!! – wydarł się Bulwa, sprawiając, że cały Hufflepuff wiedział, że
ma coś do powiedzenia.
Z szuflady
wyskoczyła pomarańczowa skarpetka i zaatakowała Willa.
- O co chodzi? –
jęknął Will, próbując oswobodzić swoją rękę od zaklętej części garderoby, która
niestrudzenie próbowała skonsumować mu dłoń.
- OTÓŻ NA PEWNO
NIE BĘDZIEMY MIEĆ PUCHARU DOMÓW!
- Brawo,
Krzysztofie Kolumbie – stęknął Will, z całych sił próbując strząchnąć
skarpetkę.
Bulwa wziął
głęboki wdech, ale jego następna wypowiedź nie była już tak głośna jak
poprzednie. Nie... ona została wypowiedziana szeptem!
- Poza tym chyba coś ciekawego
się stanie w przyszłym roku szkolnym...
Will nawet nie
miał siły, by mruknąć coś sarkastycznie o tym, że zazwyczaj w szkole magii coś
jest ciekawe, ale był zbyt zajęty ujarzmianiem skarpetki.
Bulwa zobaczył
jego zmagania i parsknął śmiechem.
─────────────────────────────────────────────────────
Margaret powoli
zdejmowała wszelkiego rodzaju kartki znad łóżka; ciekawe cytaty z książek, ściągi z powtórzeniami na SUM-y, których dotąd nie zdjęła, ruchome zdjęcia z
Hogsmeade, na których razem z Sharon i chłopakami robili śmieszne miny, kartka
z kreatywnymi życzeniami na urodziny (napisana została przez kogoś, kto
podpisał się BF, choć dziewczyna mogła rozpoznać pismo Sharon, Willa, Jamesa i…
Alexa). Tyle się tego przez ten rok szkolny nazbierało… a było jeszcze więcej.
Dziewczyna
starała się wyobrazić sobie te wakacje. Na pewno wyjedzie gdzieś z rodzicami do
ciepłych krajów. Nie będą odstępować jej na krok, choćby tłumaczyła im, że
potrzebuje spokoju. Przez długi czas w ogóle nie będzie mieć kontaktu ze
światem magicznym, poza listami. A Alex przecież i tak do niej nie napisze, z
pewnością za to wyśle list do takiej Emily… A może by tak zaprosić go na
urodziny? Nie tylko jego, oczywiście, pozostałych też, ale... nieważne.
I tak na urodziny dostanie pewnie pieniądze i nowe ubrania…
Ubrania.
Blondynka spojrzała
z nienawiścią na dżinsy, które chciała włożyć, ale były na nią za ciasne. Długo
siłowała się z rozporkiem, ale one po prostu nie chciały się zapiąć. Były na
nią za wąskie, zwłaszcza w tali…
Znowu przytyła.
Nienawidziła
siebie za to. Owszem, nie miała problemu z tym, że jest grubsza od pozostałych,
ale czasami… czasami wolałaby wyglądać jak taka Emily, która wprawdzie jest
suką jakich mało, ale przynajmniej ma niezłą figurę…
W momencie zdejmowania
zdjęcia jej i Sharon, powzięła pewne wakacyjne postanowienie.
─────────────────────────────────────────────────────
Sharon łaziła po
szkole, starając się znaleźć swój notatnik.
Była pewna, że
zostawiła go w pokoju życzeń, tymczasem okazało się, że nic już tam nie leży,
poza rzeczami, które odkryli w nim pierwotnie. Oczywiście, mogła go zostawić w zbroi
albo jakimś tajnym schowku, ale nie miała pojęcia, w którym.
Gwoli ścisłości:
nie był to zwykły zeszyt. Tam było wszystko.
Łącznie z planami niektórych ataków na nudę w tejże szkole.
Była to jedna z
niewielu rzeczy, na jakich dziewczynie zależało.
Idąc korytarzem
obok pokoju nauczycielskiego przystanęła jednak, słysząc głosy.
- Filiusie,
uczniowie chyba woleliby wiedzieć coś o nadchodzących wydarzeniach. – usłyszała
Magnusa. - Ja na ich miejscu wolałbym wiedzieć.
- McGonagall
jasno powiedziała, że wszystko ma pozostać tajemnicą tak długo, jak się da –
odparł profesor Flitwick, najwyraźniej przerzucając papiery.
- Doskonale
wiesz, że niektórzy rodzice, jak tylko się dowiedzą, a się dowiedzą, od razu
powiedzą o wszystkim swoim dzieciom. A one powiedzą kolejnym – upierał się
Magnus. – Nie lepiej oszczędzić im tego problemu?
Flitwick
westchnął.
- Jesteś jeszcze
młody, Magnusie, nie wszystko rozumiesz. Na razie pozostanie tak, jak jest.
Może jak zostaniesz kiedyś dyrektorem, to zrozumiesz.
Nastała cisza, a
Sharon wyobraziła sobie, jak Magnus wznosi oczy ku niebu.
- Już rozumiem. Masz
rację. A, mam jeszcze pytanie: w tym roku zwiększono ostrożność, prawda? Tak o dwadzieścia tysięcy procent? Bo nie chce, by było tak, jak...
Dalszej części rozmowy Sharon nie usłyszała, bo nauczyciele zamknęli drzwi, a ich głosy były zbyt stłumione, by można było zrozumieć poszczególne słowa.
Dalszej części rozmowy Sharon nie usłyszała, bo nauczyciele zamknęli drzwi, a ich głosy były zbyt stłumione, by można było zrozumieć poszczególne słowa.
Jedno było pewne:
Uczniowie nie mogą
o czymś wiedzieć.
To coś ma mieć
miejsce w przyszłym roku.
I to coś już kiedyś było.
I to coś już kiedyś było.
Trybiki w mózgu
dziewczyny pracowały na najwyższych obrotach.
─────────────────────────────────────────────────────
Kiedy w Hogwarcie
przestał obowiązywać zakaz MP3 (bowiem i tak nikt się do niego nie stosował mówiąc, że takie odtwarzacze nie są szkodliwe), Stephan pokazała Jamesowi piosenkę pt.: Skyfall,
mugolskiej piosenkarki Adele.
Według chłopaka
śpiewa ona naprawdę dobrze, a do tego tekst jest całkiem fajny, ale…
Czy to normalne,
że podczas pakowania słyszysz w głowie jej głos rozpoczynający utwór? To „This
is the end…” owszem, jest adekwatne do sytuacji, ale po jakimś czasie naprawdę
ma się dosyć tego ciągłego "końca"!
James popatrzył
na swój w trzech czwartych zapełniony kufer, po czym przeniósł wzrok na stos
papierów leżący na łóżku…
„Oj, czarno to
widzę” – pomyślał, zauważając, że wszystko z pewnością się nie zmieści. – „Trzeba
będzie wyrzucić parę rysunków.”
Wszystkie te
papiery zabrał z Pokoju Życzeń. Leżały na jednej kupie, więc wystarczyło je
zgarnąć. Nawet nie miał do tej pory pojęcia, że narysował tyle rzeczy w ciągu
roku szkolnego.
Zaczął je
przeglądać.
pierwsze paręnaście z nich, to były projekty okładki gazetki szkolnej.
James uśmiechnął
się.
Nie sądził, że
będzie to jedna z lepiej sprzedających się gazetek wśród młodzieży. Dostali
nawet własną klasę, którą mogli przerobić na drukarnie, i choć pieniądze ze sprzedaży, owszem, trafiły do dyrektorki, ale chłopak był pewny, że te pudełka pełne słodyczy,
które on i Sharon znaleźli dziś rano w kufrach, nie znalazły się tam
przypadkowo.
Dalej zobaczył
swoje szkice zamku. Pamiętał, jak byli u Hagrida, który, gdy się dowiedział o
jego talencie, poprosił o rysunek budynku. W końcu i tak powstało ich dużo
więcej, gdyż James nigdy wcześniej nie tworzył architektury.
Znalazł również
szkice profesora Binsa z Historii Magii (ćwiczył rysowanie przeźroczystych
przedmiotów) i… portrety przyjaciół.
Popatrzył na nie
chwilę.
Owszem, nie były
idealne, rysował je pół roku temu ze zdjęć, ale bardzo dobrze oddawały
charakter osób, które przedstawiały. Pamiętał, że chciał wtedy wyćwiczyć własną
kreskę, a, że nie miał kogo narysować, to poprosił o zdjęcia kolegów. Potem
skłamał, że mu nie wyszły, ale teraz…
Może uda się je
komuś wcisnąć, by nie wylądowały wśród śmieci?
Gdy odwrócił
wzrok od kartek niemal znów usłyszał w głowie melodię: „this is the end…”
- Czemu to tak
ciągle leci? – jęknął. Był to jęk na wpół połączony z krzykiem.
- Co jest? –
spytał Michael, wchodząc do pokoju.
Okularnik w
ostatniej chwili schował rysunki do teczki.
- Nic… pamiętasz
jak nam Stephan pokazywała Adele? - spytał, starając się zakryć to, co leżało na łóżku.
Czarnoskóry zdecydowanie
zobaczył, że coś przed nim ukrywa, ale nie drążył tematu.
- No… tak, a co?
- Ciągle nucę cholerny początek „Skyfall”. I nie chce mi przejść.
- THIIIIS IS
THEEE END…! – wydarł się Thomas, wpadając do pokoju i prawie wskakując Michaelowi na plecy.
Dwaj pozostali
wymienili znaczące spojrzenia. Choć chłopak zazwyczaj ładnie śpiewał, tak
teraz niezbyt mu wyszło.
─────────────────────────────────────────────────────
Alex szedł
zamyślony w kierunku Wielkiej Sali.
Zaraz będzie
ogłoszenie wyników punktacji domów, ale jakoś… niezbyt go to interesowało. Nie
wiedział, dlaczego. Chyba po prostu miał ważniejsze sprawy na głowie. Poza tym rywalizacja z kimś, kogo się lubi, nie ma jakiegoś wielkiego znaczenia.
Od dość dawna
planował zaproszenie do siebie przyjaciół na urodziny. Tymczasem, gdy wczoraj
wysłał do matki list z prośbą o pozwolenie, dostał przeczącą odpowiedź.
„Kochanie, wiem,
że ci zależy, ale przez większość wakacji nie będzie mnie w domu. Mam strasznie
dużo rzeczy na głowie, a do tego jeszcze doszły spotkania zagraniczne w pewnej sprawie…”
– brzmiała część listu.
Oczywiście, że
nie miała czasu. Ona nigdy nie ma czasu. Ale gdy już ma siedzieć dwa miesiące
samotnie w willi na obrzeżach Londynu, to mógłby w niej siedzieć przynajmniej
chwilę nie-sam.
Może jeszcze uda
się ją przekonać? W końcu jego znajomi nie są jakoś strasznie niekulturalni. A nawet jak rozwalą pół domu, to przecież
będzie z nimi Sharon…
Przystanął.
Wielka Sala została
przyozdobiona barwami Domu Lwa. Wielki herb Gryffindoru wisiał nad stołem
nauczycielskim, a ze ścian zwieszały się gobeliny w kolorach czerwono-złotych.
Alex westchnął.
- Widzisz Alex?
Znowu nas, skurwysyny, pokonali – usłyszał obok siebie głos Evana.
Czy on naprawdę
nie może się odczepić? Przez jeden dzień, chyba w kwietniu, się do niego nie odzywał, ale znowu
robi wszystko, by być jego przyjacielem.
Czarnowłosy
położył mu rękę na ramieniu.
- Najpierw te
pieprzone kruki nam sprzed nosa zabrały puchar Quiddicha, a teraz jeb***
czerwonogłowi wygrywają z nami o pięć punktów w tabeli domu. Pięć! – krzyknął nagle
zbyt głośno Evan i zdjął rękę z ramion blondyna. – To jest, ku***, nie fair!!!
Alex zlustrował go
wzrokiem.
- Nie musisz
używać przekleństw jako przecinków.
- Alex, nie
rozumiesz?! Od trzech lat Ślizgoni nic nie zdobyli!
Blondyn wzruszył
ramionami.
- I co z tego? To
tylko szkoła, Evan. Wyluzuj.
Nagle podeszła do
nich Emily. Choć w regulaminie szkolnym jest jasno napisane, że spódnica ma
sięgać do kolan, ona podciągnęła ją wyżej niż do połowy uda i starała się to uświadomić wszystkim chłopakom.
- Alex, w ogóle nie
denerwuje cię to? – powiedziała, wieszając się na jego ramieniu.
Niebieskooki spojrzał
na nią z miną nie tyle wyrażającą obrzydzenie, a całkowite niezrozumienie jej
zachowania. Nie mógł powiedzieć, że była brzydka, ba!, była nawet przerażająco
piękna, ale chłopak nie był w stanie na nią patrzeć bez myślenia o tym, że ona robi
to wszystko, by z nim być, ale nie ze względu niego samego, a dla lansu.
- Nieee…
- Och, jesteś
taki opanowany!
- Eeee… - wyraził
elokwentnie swoje zdanie Alex.
- Hej, Emily, o
czym gadacie? – spytała Okularnica, która pojawiła się, jak zwykle, niespodziewanie. Tym razem jednak blondyn był jej wdzięczny, bo Emily z niego zeszła.
- O, Sofio, złociutka,
zajmij mi proszę miejsce. Albo nie! Zajmij je i mi, i Alexowi. Usiądę obok
niego!
Alex nie miał
pojęcia, czemu się tak nagle wszyscy do niego przyczepili.
- Tooo… eee… wy usiądźcie,
ja zaraz do was dojdę.
- Jak to, gdzie
idziesz?
- Tam, gdzie
nawet ja chodzę bez świty, moja droga – warknął podirytowany. Jak to jest, że
gdy ktoś go wkurzy, to nie ma takich problemów z rozmawianiem?
Alex wymknął się z
Wielkiej Sali, ale nie uszedł daleko, gdyż na schodach spotkał Jamesa,
niosącego stertę papierów.
- Powiedz
mi, proszę, czemu się wszyscy na mnie uwzięli?!
Brunet popatrzył
na niego znad okularów.
- Ciebie też miło
widzieć. Mówiąc „wszyscy”, masz na myśli kogoś konkretnego?
- Ślizgonów.
James zmierzył go
wzrokiem i pociągnął za rękaw w kierunku wnęki w ścianie.
- To pół biedy.
Jakby Sharon się zaczęła lepić, to by było gorzej.
- Jakby kto się
zaczął lepić? – spytała rudowłosa, dołączając do nich.
- Ty –
wyszczerzył się James. – Alex narzeka, że się do niego lepią.
Sharon
zmarszczyła brwi.
- Czekaj… co?
- Nieważne, Ślizgoni
powariowali. Normalka.
Sharon
westchnęła.
- Acha. Widział któryś
z was mój notes? Wiecie, ten czarny z wytłoczoną sową na okładce.
- Ten, na którym
tę sowę tłoczyłem? – spytał James.
- Tak, ten. A
teraz mi go oddaj.
- Co? Ale ja go
nie mam!
- James, nie
jestem ślepa. Pomiędzy czternastą, a piętnastą kartką.
Okularnik zaczął
przegrzebywać papiery.
- Ty,
rzeczywiście! Jest.
Sharon przewróciła
oczami i wzięła od niego zeszyt.
- Hej. Co tu się
dzieje? – spytał, dołączając do nich Will. – I James, czemu niesiesz naręcze
pełne naszych portretów?
James wykazał
nagle wielkie zainteresowanie swoimi paznokciami (co było ciekawe, ponieważ
przykrywały je stosy rysunków).
- Właśnie.
Chciałem wam je dać. Uznałem, że nie wyrzucę, bo są zajebiste, a do kufra mi
się nie zmieszczą…
- Więc najprostszą
drogą było wciśnięcie ich nam – dokończyła Sharon.
- Dokładnie. –
podsumował James. – A teraz... Tu są dla ciebie. Tu dla Willa, Tu dla Alexa. I
wszyscy są szczęśliwi.
Cała czwórka stała
chwilę z obrazkami w rękach i gapiła się na nie. Były naprawdę ładne.
- Super. Powieszę
sobie nad łóżkiem - powiedziała Sharon. - Będziecie się na mnie gapić dwadzieścia cztery na dobę. A
teraz chodźmy do Sali. Trzeba się pożegnać z tym miejscem.
Alex tylko
jęknął.
1. Rysunki! Jak najwięcej XD
OdpowiedzUsuń2. Prowadź, ale wyzeruj - Hufflepuff powinien dostać szansę ^^
3. Nie
4. To nie osoba, ale... wszystkie postacie pierwszoplanowe XD No i Margaret... nie umiem się zdecydować na jedną!
5. Hai! (syndrom japończyk mi się włącza -.-)
6. Za chwilę zacznę czytać :)
A co do rozdziału - dlaczego?! T^T Ślizgoni przegrali.... przegrali! Idę się powiesić - proszę mnie tylko spalić! I nie chcę żadnej jasnej trumny, ma być ciemna jak... jak... jak ciemna trumna! *te porównania*
Margaret się zabujała! :3 Ciekawe, jak by zareagował Alex, gdyby wśród rysunków znalazło się zdjęcie krukonki... zawał? Przynajmniej będzie razem siedzieć w pie... niebie. Oczywiście, że w niebie.
Odwala mi troszku, gomen nasai (mam syndrom japońcola przez zacnego przyjaciela, który nieustannie gapi mi się w ekran -.-)
Ireth
Dzięki za odpowiedzi :D.
UsuńPrzepraszam, że przegrali. Czekaj, mam tu gdzieś linę, specjalnie dla ciebie...
NIE! CZEKAJ, NIE MOGĘ CI JEJ DAĆ, BO STRACĘ CZYTELNIKÓW!!!
Że Margaret się zabujała, wiadomo od początku :3. Tylko wcześniej nie było tego na tym poziomie.
Strasznie lubię twoje komentarze.
O!, w nagrodę za drugie miejsce Slytherinu dostaniesz ode mnie... coś fajnego (zobaczysz przy kolejnym rozdziale).
NIE! Tylko nie Japońcole! Mam dosyć!
Dzięki za komentarz x2.
Okej
To może inaczej - Margaret wreszcie otwarcie gada o zakochaniu XD
UsuńDo trzeciego akapitu - Serio o.O
Kurde... teraz będę się zastanawiać o co chodzi XD
Buahaha! To przez drogiego przyjaciela imienia-nie-zdradzę :P
Omnonomnomnomnom :*
Ireth
1. Pomysłów brak
OdpowiedzUsuń2. Myślę że fajnie by było wyzerować punktację
3. Dobrze jest jak jest :D (ewentualnie dodać wreszcie rysunki!)
4. Ło matko, naprawdę karzesz wybierać? No dobra, to mój ulubiony to James (nie jestem pewna czy wiesz, ale w HP to Albus był kopią Harry'ego i Jamesa. Tylko tak mówię, u ciebie przecież może być jak zechcesz :p )
5. TAK, JESZCZE PYTASZ?!
6. Nope, zaraz sprawdzę co tam się dzieje.
O proszę, Adele! Bardzo ją lubię i cenię jej bezdyskusyjny talent. Coś mi mówi że w następnym roku będzie turniej trójmagiczny! Ewentualnie...wszystko inne co wymyślisz :p
Rysunki dodalam.
UsuńSą w galerii.
U mnie sam fakt, że Jamest jest malarzem, trochę odhodzi od kanonu :D.
Ja też lubię Adele. Dlatego ją tu wsadzilam.
Co do turnieju trójmagicznego... nie zaprzeczam nie potwierdzam :D.
Okej
1. Nie mam pojęcia jaką byś mogła dodać zakładkę... U mnie na blogu jest "zapytaj bohatera", może byś o czymś taki pomyślała? Chętnie pogadałabym sobie z niektórymi bohaterami! :*
OdpowiedzUsuń2. Prowadź, ale wyzeruj, żeby wszyscy mieli szansę! :*
3. Nie, jak dla mnie jest super <3
4. Nie przejmuj się, nie ja pierwsza i nie ja ostatnia robiłam taką ankietę! :* A najbardziej lubię... ciężkie pytanie... Sharon jest fantastyczna i mega pokręcona, ale też uwielbiam Willa, za to jaki jest kochany i taki dobry, no! A do tego ma poczucie humoru! <3
5. Ja cem, ja cem! *Macha rękami, jakby się topiła, ale w rzeczywistości tak bardzo chce zobaczyć te zdjęcia xD*
6. Byłam tam! Ale zapomniałam skomentować... ;o Nadrobię :3
Sam rozdział przeczytam i skomentuję, jak będę miała troszkę więcej czasu ;)
Pozdrawiam cieplutko :*
Pomyślę nad tym! To mogłoby być ciekawe.
UsuńOkej. W takim razie wyzerowalam.
Bogaterów lubisz tych samych co ja. Ja Sharon ubóstwiam, a Willa chętnie bym wskrzesiła.
Dobrze. Cieszę się. I czekam na komentarz :D.
Okej