niedziela, 15 maja 2016

Rozdział !(. Chyba mi nie wmówisz, że Włochy też wymyśliła...

Czytelnicy bloga mego, Czarownice, Czarodzieje!

Część trzecią tegoż opowiadania za otwartą uważam. I nieważnym jest to, że jedynie przez trzy rozdziały trwać ona będzie.
Z początku rozdział z perspektywy Sharon i Willa miał być napisany, jednak po zastanowieniu dłuższym jedynie Rudowłosą zostawiłam. Postać Willa się jednak pojawia, więc dużo na tym nie straciliście. Jakby ktokolwiek miał problem z zachowaniem Sharon, to przypomnieć pragnę, że nazwanie jej dzi*** dobrze na relacje międzyludzkie nie wpływa.
Rzeczą kolejną, wartą poruszenia, jest kwestia domów punktacji. Dziś jedynie was proszę o komentarze w stylu mistrza Yody napisane. Za każdy takowy punktów dla domu dam dziesięć. I przypomnieć również pragnę o konieczności poinformowania, czy się orłem, czy lwem, czy wężem, czy też borsukiem jest.
Poinformować was również pragnę o powstaniu zakładki GALERIA, w której to dzieła me artystyczne znajdziecie.
Oczekując na komentarze pozdrawiam w imieniu opowiadania bohaterów oraz własnym

Okej

* * *

Parę miesięcy później… sierpień.

Sharon stała z kufrem na krawężniku, czekając na Błędnego Rycerza. Cieszyła się, że w piątej klasie Michael napisał artykuł o czarodziejskich środkach transportu, bowiem dzięki temu nie musiała się teraz tłuc przez pół Londynu w kierunku bliżej nieokreślonym. Wystarczyło, że machnęła różdżką.
Zza rogu wyjechał niebieski, trzypiętrowy autobus, a śliczny, biały domek uskoczył przed nim, jakby się poparzył.
Sharon uśmiechnęła się.
Witaj, Magio.
Pojazd gwałtownie zatrzymał się przed nosem dziewczyny, prawie zwalając ją z nóg, a drzwi się otworzyły, ukazując młodego, kasztanowłosego chłopaka, który jeszcze niedawno chodził do Hogwartu.
- Sharon? – zdziwił się Alojzy.
- Hej – odparła dziewczyna. – Ty tu?
Chłopak przepuścił ją w drzwiach.
- Dorabiam w wakacje, wiesz. U mnie trochę z kasą krucho, a chcę z Tedy’m ogarnąć wyjazd do Egiptu.
Sharon uniosła brwi.
- A po jaką cholerę wam wyjazd do Egiptu?
Młody mężczyzna spojrzał na nią, wkładając jej kufer na półkę nad ich głowami.
- Tedy powiedział, że Bill powiedział, że załatwi nam wejście do piramidy, jeśli załatwimy sobie Egipt.
Sharon szybko przypomniała sobie, że Bill to najstarszy z wujków Jamesa.
- Nie da się po prostu teleportować?
Alojzy wskazał jej ręką na siedzenie, by usiadła. Eddie, który chyba nigdy nie wychodził zza kółka czarodziejskiego autobusu, zakręcił kierownicą i wcisnął gaz.
Sharon poczuła się jak na karuzeli.
Może ten Rycerz nie był takim dobrym pomysłem?
- Czekaj, zaraz się przyzwyczaisz – uspokoił ją chłopak. – Nie możemy się teleportować, bo międzykontynentalnie płaci się kaucję, a jak tego nie zrobisz, to ścigają cię aurorzy. I jeszcze coś robią teraz międzykrajowo, więc podnieśli ceny.
- To bez sensu.
- Dlatego zbieram na kaucję – odparł chłopak, źle rozumiejąc jej wypowiedź.
- Nie, chodzi mi o to, że teleportacja powstała, by ułatwić ludziom przemieszczanie się, a tymczasem rząd i tak robi wszystko, by nam utrudnić.
- Polityka – Alojzy wzruszył ramionami. – tego nie zrozumiesz. Tak w ogóle, gdzie chcesz jechać?
- Pod dom Minister Magii.
- CO?! – gdyby chłopak miał w buzi wodę, właśnie by ją wypluł zupełnie jak w kreskówkach.
- Twoja reakcja świadczy o tym, że usłyszałeś, więc nie będę powtarzać.
- Wiesz, że Minister zakazała podjeżdżać pod jej dom pod groźbą grzywny? Wysokiej?
- Wiem.
- To po jaką cholerę chcesz tam jechać? – dopytywał się, wciąż nie rozumiejąc, kasztanowłosy.
- Kolega zaprosił mnie do siebie na urodziny.
- W DOMU MINISTER MAGII?!!!
Jakaś czarownica z tyłu wrzasnęła, by się nie darł.
- Tak się składa, że tam mieszka!
Na twarz Alojzego weszło zrozumienie.
- Trzeba było tak od razu. Poproś, byśmy cię podwieźli na Johansona. Stamtąd masz dwie, czy trzy ulice do pałacyku.
- W takim razie na Johansona.
- EDDIE, TA MIŁA PANI CHCE NA JOHANSONA.
- NIE DRZYJ SIĘ TAK, GÓWNIARZU! – odkrzyknęła bardzo kulturalnie czarownica z tyłu.
Sharon przyjrzała się jej. Miała czarne, kręcone włosy i czytała jakąś książkę.
- Ej, czekaj, od kiedy ty się przyjaźnisz z synem Minister Magii?
- Od pierwszego września mojego pierwszego roku?
- Czekaj, który to? – zmarszczył brwi chłopak.
- Blondyn? – Sharon spojrzała z politowaniem na chłopaka.
- W sensie Alex?
- Noo… - potwierdziła dziewczyna. Jezu, ten człowiek nie ma w ogóle styczności z plotkarskimi gazetkami dla kobiet. Jest czego zazdrościć.
- ON JEST SYNEM MINISTER MAGII?!
- JESZCZE RAZ PODNIESIESZ GŁOS A NA CIEBIE ZASKARRZĘ!
- Spokojnie, nie zrobi tego – szepnął do Sharon Alojzy. – Mówi tak od trzech dni.
- Dni?
- Nie chce opuszczać autobusu. Nieważne, jest trochę zbzikowana, ale to normalne. Raz taki facet zaczął tańczyć na rurze i próbował się rozebrać…
Autobus zatrzymał się, a Alojzy zdjął bagaż Sharon na ziemię.
- No to miłych wakacji. Ja mam dużo pracy. Musisz skręcić w tę uliczkę po prawej, potem na końcu w lewo.
- Dziękuję. Miłego dnia.
Sharon wyszła w tym samym momencie, w którym nawiedzony autobus ruszył.
Nigdy. Więcej.
Stała na przepięknej, zadbanej uliczce na przedmieściach. Widać było, że w domach naokoło mieszkają sami bogaci ludzie, bo ociekały one przepychem. Co dokładnie siedem metrów stało drzewko, którego korona miała kształt sześcianu.
Sharon ruszyła wzdłuż ulicy, przypatrując się uważnie domom naokoło.
Z jakiegoś powodu czuła się niekomfortowo. Wiedziała, że tam nie pasuje. Już czerwono-pomarańczowe włosy, sięgające jej do połowy pleców i jej kolorowe oczy wydawały się odcinać od tej idealności wszystkiego wokoło, a co dopiero jej strój i bagaż, w którego skład wchodziła miotła.
Nagle z jednego z domów wybiegło pięcioro nastolatków w jej wieku.
Gwoli ścisłości: dom ten był dokładnie trzy metry od Sharon, a oni stanęli metr od niej.
Dziewczyna zmierzyła ich wzrokiem, a oni odpowiedzieli jej tym samym.
Już przy pierwszym rzucie oka można było powiedzieć, że mieszkają w tej dzielnicy. Trzech chłopaków miało markowe, skórzane kurtki i włosy postawione na żel, a pozostali bluzy znanej firmy i drogie buty. Gdyby obrabować ich z ubrań i sprzedać je na czarnym rynku, można by wyżywić rodzinę Sharon przez trzy miesiące.
Rudowłosa ruszyła dalej, ignorując ich.
„Nie są zagrożeniem” – pomyślała. – „To tylko cholerne, bogate do bólu, męskie plastiki.”
- Charles, patrz, jakaś ruda zjawa!
Sharon westchnęła ze zdenerwowaniem i zamknęła oczy, licząc do trzech.
- Ty, sprzątaczka! – odezwał się najwyższy i najszerszy w barach. Miał czarne, najwyraźniej farbowane włosy, kwadratową szczękę, a na bluzce napis „McCourtney”, pewnie po to, by nie zapomnieć swojego nazwiska. – Dobrze, że przyniosłaś własną miotłę! Trzeba zamieść dom Johnny’ego!
Zarechotał.
Dziewczyna odwróciła się, słodko uśmiechając.
W jej głowie uformował się szatański plan.
„Zadarłeś z nie tym, z kim powinieneś” – pomyślała.
- Och, Charles! – krzyknęła śpiewnie i uśmiechnęła się słodko. – Kochanie! Jak dawno się nie widzieliśmy! Ze dwa tygodnie!
Chłopak stanął jak wryty.
- My się znamy?
- Co? – Sharon zamrugała. – Oczywiście, że się znamy! Nie pamiętasz mnie? To ja, Sharon!
- Nie znam żadnej Sharon – odezwał się niepewnie chłopak. Gra aktorska rudowłosej sprawiła, że sam zaczynał mieć wątpliwości.
- Ach, tak? Teraz mnie nie znasz? – udała oburzoną różnooka, zarzucając mu ręce na ramiona. – A co z naszą miłością na zawsze? – dodała płaczliwym tonem.
- Jaką miłością na zawsze?! – chłopak agresywnie zrzucił z siebie jej ręce. – Nie znam cię, kobieto!
- Jak to „nie znasz”? A dwa tygodnie spędzone we Włoszech się nie liczą? Mieliśmy przecież pokoje obok siebie!
Sharon miała nadzieję, że się nie pomyliła.
- Jakie pokoje? Byłem we Włoszech, ale w pokoju obok byli tylko jacyś dziadkowie! Odp***rz się ode mnie!
- Jacyś dziadkowie?! Jacyś dziadkowie?! To tak mnie teraz przyjmujesz? Rozumiem, że to był dla ciebie tylko kolejny wakacyjny romans? – w oczach Sharon stanęły łzy. – A JA GŁUPIA MYŚLALAM, ŻE COŚ DLA CIEBIE ZNACZĘ!
- Ej, Charles, przestań się wygłupiać – odezwał się blondyn za nim. – Sam przecież opowiadałeś o najpiękniejszej dziewczynie na Ziemi.
Sharon uśmiechnęła się. Nie wierzyła, że ma takie szczęście. Nie dość, że idiota był we Włoszech, to jeszcze opowiadał o dziewczynie.
Uśmiechnęła się.
- Och, kochanie, opowiadałeś o mnie? – spytała słodko, nagle przestając się denerwować.
- Nie o tobie, dzi***! Mówiłem przecież, że cię nie znam!
- Powiedziałeś, że jestem najpiękniejszą dziewczyną na ziemi! – zaśmiała się głupiutko. – To takie miłe z twojej strony!
Chłopcy wokoło zaśmiali się. Ta sytuacja najwyraźniej bawiła również ich.
- Przecież mówiłem wam, że Angelika była blondynką! – wkurzył się brunet. - I że nazywała się ANGELIKA!
- Mówiłeś tylko, że miała piękne włosy – powiedział jeden ze skórzaną kurtką. – A ta tutaj przecież takie ma.
Puścił do niej oko.
- Ale ta tutaj ma na imię Sharon, przecież sama się, kur**, przedstawiła!
Trybiki w mózgu Sharon pracowały na najwyższych obrotach.
- Ale przecież sam mówiłeś, że to imię bardziej do mnie pasuje… - szepnęła. – Powiedziałeś wtedy, że Angelika jest za delikatne. Że potrzebne mi jest jakieś bardziej drapieżne, bo przypominam tygrysicę…
Charles wyglądał, jakby go piorun trzasnął. Nie miał pojęcia, co się dzieje.
- Nie wiem, kim jesteś, dzi*** - zaczął wolno. – Ale jeżeli zaraz nie przestaniesz, to…
- To co mi zrobisz? – spytała, znów piskliwie, powstrzymując łzy. Dobrze, że nikt nie wiedział, że to były łzy śmiechu. – Bo serce mi już złamałeś!
- Ej, Charles, to się robi wredne – powiedział chłopak w białych dżinsach. – Przecież widać, że ona cię zna! Skąd mogłaby wiedzieć, jak masz na imię albo, że byłeś we Włoszech?
W oczach bruneta błysnęło zrozumienie.
- Bo jest je***ą czarownicą?
Zapadła cisza.
Włoski na karku Sharon bezwiednie się zjeżyły.
- Sharon? Co ty tu robisz? – spytał ktoś spoza kręgu wzajemnej adoracji.
Sharon obejrzała się i ujrzała kogoś, na kogo widok odetchnęła z ulgą.
Nie była już sama.
- Will? Skąd ty się tu… – szepnął Charles, jakby zobaczył ducha, również zauważając osobę, która się przy nich pojawiła.
Sharon złapała spojrzenie szatyna i ogarnęło ją niespodziewane ciepło.
Przez wakacje zmienił się. Włosy mu urosły i były zdecydowanie dłuższe, niż by nakazywał rozsądek, przez co skojarzył się trochę Sharon ze Slashem. Nie zasłaniały mu one jednak twarzy, więc doskonale widziała jego czekoladowe oczy. Zdecydowanie się opalił i urósł, a kości jego policzkowe stały się bardziej widoczne.
Z jakiegoś powodu dziewczynę ogarnęła nagła chęć rzucenia mu się na szyję, jednak zamiast tego starała się mu jakoś telepatycznie przekazać, co właśnie odwala.
Will kiwnął głową i uśmiechnął się serdecznie, a serce dziewczyny gwałtownie zabiło.
Co się, kurde, dzieje?
- Charles! – krzyknął Will z udawaną radością. – Dawno się nie widzieliśmy! Jakieś… dwa tygodnie? Trzy? Nie pamiętam już.
- Widzę, że pamiętasz Willa. – powiedziała Sharon. – A mnie, jakimś cudem, nie. I co, dalej będziesz próbować wszystkich przekonać, że mnie nie znasz, tak?
- Ale ja cię nie znam! – krzyknął brunet, wyglądając, jakby próbował zapaść się pod ziemię. – A Will to mój kolega z podstawówki!
Trybiki w głowie Sharon obracały się w zawrotnym tempie. Kiedyś Will opowiadał jej, że miał w podstawówce dupka, który prześladował go od pierwszej klasy. Raz wysmarował mu włosy psimi odchodami mówiąc, że skoro go nie stać na szampon, to powinien korzystać z tego, co daje natura. Dziwnym zbiegiem okoliczności tamten też miał na imię Charles.
- Z jakiej podstawówki? To syn kolegi mojej mamy – powiedziała dziewczyna.
- Właśnie – dodał Will, uśmiechając się. – Pamiętasz, spotkaliśmy się we Włoszech. Wtedy, jak postanowiłeś nam postawić Pizzę. Wiesz, jak skończyło padać.
Sharon miała ochotę go uściskać.
Charles posiniał. Najwyraźniej spotkanie po latach kolegi z podstawówki, który był teraz od niego wyższy, niezbyt dobrze działało na słabe nerwy nastolatka. Choć fakt, że jakaś dziewczyna wmawia my znajomość też nie mógł mieć na nie dobrego wpływu.
- A no tak! – krzyknął, jąkając się. – Wtedy! I Angelika miała na sobie taką… eee… zieloną sukienkę w… czerwone kropki!
Nagle Sharon z rozchichotanej laluni stała się znowu sobą.
- Fajnie, że wreszcie sobie przypomniałeś. Tyle, że właśnie zauważyłam, jakim jesteś idiotą. – podeszła do niego i dała mu z liścia. Na policzku chłopaka pojawił się różowy ślad. - To za to, że nie chciałeś się do mnie przyznać. – powtórzyła ruch. – A to za to, ze nazwałeś mnie sprzątaczką. Zrywam z tobą. Najwyraźniej nie jesteś mnie wart.
Chłopcy wokół wydali z siebie zbiorowe „ŁUUUU”.
- Chodźmy Sharon – uśmiechnął się do niej serdecznie Will, po czym nachylił się jej do ucha i szepnął: - Nawet nie wiesz, jak bardzo mi się to podobało. A rzadko kiedy jestem zwolennikiem przemocy.
- Szkoda tylko, że ktoś tu pedancko dba o czystość chodników, bo potraktowałabym go tak, jak on ciebie – odparła twardo dziewczyna. Chwilę potem jednak zaśmiała się i podniosła kufer.
Ruszyli w kierunku domu Alexa.


10 komentarzy:

  1. Nie umiem pisać jak mistrz yoda, więc napiszę jak Ireth :3
    Kocham aktorstwo, kocham teatr, kocham Sharon, kocham Willa, kocham ich jako parę! Charlesowi się należało, gnojek jeden -.- Ooo... jak słodko - Sharon bije serducho na widok Willa ^^ Tak w ogóle to Will to chyba moje ulubione imię męskie (ja cem naparzać z łuku w drzewa!).
    Ale gra Sharon wybitna *ociera łezki śmiechu*. Aż mi się przypomniał taki jeden gość z mojej szkoły - był naprawdę dobry w aktorstwie. Ale na tym podobieństwa się kończą, bo jakby nie patrzeć, ciężko jest być podobnym do Sharon ;)
    I jeszcze scena w autobusie "- Kolega zaprosił mnie do siebie na urodziny. - DO DOMU MINISTER MAGII?!" - genialne XD W następnym rozdziale impreza - chyba nie wyżyję przez ten tydzień i wymyślę tysiąc teorii co-zrobi-Sharon-będąc-w-domu-MINISTER-MAGII. Z naciskiem na minister.

    Wybacz, o Salazarze! Nie umiem pisać jak Yoda, bo szczerze nie ciepię Gwiezdnych Wojen -.- A musiałam obejrzeć przez ojca wszystkie części, eh...
    Okej *złowroga mina* nienawidzisz anime, prawda? *bardziej złowroga mina* Właśnie namówiłam jedną osobę do obejrzenia! Zrobię apokalipsę anime, zamienię ci oczy na takie na pół twarzy i dodam dwa kucyki! Buahaha! *złowieszczy śmiech. Najbardziej złowroga mina jaka może być*

    Hehe... apokalipsa... Weny!
    Mocno walnięta, niemal podchmielona bez użycia chmielu, Ireth

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sharon i Will to najlepszy ship na świecie. Ja też jestem za ich połączeniem!
      (dlatego właśnie wszystko schrzanię...)
      TAK!!! Z ŁUKU!!! JA TEŻ MEGA UWIELBIAM WILLA, ALE CHYBA GILAN JEST LEPSZY :D.
      Tak. Sharon chce być pisarką, ale ja ci mówię - ona będzie aktorką *wszechwiedząca mina autorki*.
      Alojzy jest moją ulubioną postacią. Jest bardziej ogarnięty od Neville'a. A to osiągnięcie.
      Impreza będzie, ale nie w następnym rozdziale, ale w jeszcze następnym :D. W następnym będzie... *wszyscy patrzą na nią wyczekując spoilerów*... coś fajnego :D.
      Gwiezdne wojny są spoko. Ale bez mistrza Yody to by nie było to samo...

      Ostatnia informacja -> moja reakcja:

      O kur**.

      Podchmielona to teraz moje nowe ulubione określenie :D
      Okej

      Usuń
    2. I jeszcze Halt :3 Ooo... nie da się wybrać jednej osoby!
      Zła jesteś -.- mam czekać dwa tygodnie na imprezę?! Jak ja wytrzymam? T^T
      Wzbogaciłam ci słownik codzienny - czuję się zaszczycona XD
      Ierth

      Usuń
    3. Nie ma to jak źle napisać swoje imię -.- chyba naprawdę jestem podchmielona... a jadłam tylko masło orzechowe o.O

      Usuń
  2. Bogatych kretynów, ta akcja pięknom była. Jednak riposty cięte Sharon i Willa jeszcze lepsze.
    Niech wena z Tobą będzie.
    ps.
    ORZEŁ

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I dziesięć punktów wędruje do mojego ulubionego domu :D.
      Cieszę się, że się podobało.
      Okej

      Usuń
  3. Rozdział fantastyczny był. Komentować treści godna nie jestem więc tylko,że Sharon kocham powiedzieć muszę. <3
    przez te Snoby na ciemną strone mocy przechodzić zaczyna...
    Na następny z nie cierpliwością wielką czekam.
    Niech moc będzie z tobą...
    Orzełek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po pierwsze: Witaj na blogu! Widzę, że nowa jesteś.
      Po drugie: kolejne dziesięć punktów dla orłów! Oł jea!
      Po trzecie: strasznie się cieszę, że podoba ci się rozdział (bo tak wywnioskowałam :D). Poza tym - lubisz Sharon, ja od razu lubię ciebie.
      A jeden z fragmentów rozdziału był inspirowana na takiej jednej sytuacji...
      I z duchem twoim!
      Okej

      Usuń
  4. Ukontentowana jestem iż poniekąd została rodzina Weasleyów wspomniana. Czytało się rozdział wybornie nadzwyczaj. Na imprezę z niecierpliwością czekam!
    Pozdrawiam,
    Mistrz Katarzyna, z domu lwa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wesleyów rodzina wspomniana została, gdyż ja sama wielce lubię ją. Jedynym bohaterem, który niezbyt podobał mi się, był sam Ron Weasley.
      Impreza z dużą ilością osób będzie. Czy wam się spodoba zobaczymy.
      Okej

      Usuń

JEDEN KOMENTARZ = JEDEN SZCZUR DLA GRZEGORZA
nie bądź obojętny na jego los

Szablon

Obserwatorzy