Czarodzieje,
Czarownice i… stare szafy!
Fajnie was znów widzieć :D.
Dzisiejszy rozdział jest taki,
jaki jest, posiada dużo perspektyw, ALE ma również dużo informacji, które w
dalszej części tekstu mogą się przydać, więc czytajcie uważnie.
Rozdział Dedykuję Adze. Umarłam. Napisałaś
coś około pięćdziesięciu komentarzy…
A was wszystkich proszę o pójście
jej przykładem i może nie pisanie ich aż tylu, a napisanie jednego, ale
porządnego :D.
Zagadka na dziś za 10 punktów,
zasady te same, co w zeszłym tygodniu:
Z
jaką postacią z Harry’ego Pottera (tudzież mojego opowiadania) chcielibyście
się spotkać? Dlaczego?
No.
Liczę na kreatywne odpowiedzi i widzimy się w komentarzach!
Okej
P.s. Co myślicie o shoutboxach?
Może chcecie, by takowy znalazł się i na tym blogu?
* * *
Miesiąc później… marzec…
- Wiesz co, teraz
mogę zrozumieć, dlaczego ludzie tak często kupują tę gazetkę – stwierdziła
spokojnie Margaret, wpatrując się w najnowszy numer „Nie-Co-dziennika”.
- Hmmm? –
mruknęła Sharon, gryząc marchewkę i czytając lekturę na historię magii.
- Podoba mi się
ten artykuł.
- Hmm-hm? – tym
razem mruknięcie było ukrytym pytaniem „który?”.
- Ten o szkołach
Magii. Nawet nie wiedziałam, że niektóre istnieją – odparła Margaret.
- Yhym. – „Acha”.
- Na przykład o
Uagadou wiedziałam, bo tam miała chodzić Mary. Ale nie miałam pojęcia o
Ilvermorny. Wiesz, tej w Stanach Zjednoczonych. Wydawało mi się do tej pory, że
to Magictime odpowiada za uczenie Amerykanów.
Sharon kiwnęła
głową, nie odrywając wzroku od książki.
- Choć… Magictime
jest stosunkowo młodą szkołą. Założono ją… dwa lata po bitwie o Hogwart? Czekaj…
wiedziałaś, że teraz szkół jest tylko dwanaście? To dziwne, nie sądzisz?
Czarodziejów jest przecież o wiele więcej… O! W wielu krajach jest tylko nauczanie domowe!
Margaret
odwróciła się w stronę rudowłosej i spojrzała na śledzące uważnie tekst
różnokolorowe oczy.
- Super się z
tobą gada – stwierdziła, opierając brodę na rękach i zupełnie przypadkiem
kierując wzrok na siedzącego dwa stoły dalej Alexa rozmawiającego z Okularnicą,
która żywo gestykulowała.
Co takiego
ciekawego ma mu do powiedzenia?
Sharon odwróciła
wzrok od książki i zmierzyła ją spojrzeniem, ostentacyjnie przełykając kęs
warzywa.
- Nie martw się,
rozmawiają tylko o wybuchu na eliksirach. On nie ma zamiaru zaprosić jej na
randkę.
Ze zdziwienia
głowa Margaret spadła z ręki i w ostatniej chwili udało jej się nie walnąć w
stojący przed nią talerz pełen zupy dyniowej.
Dziewczyna nie
wiedziała, co powiedzieć. Sharon najwyraźniej już od dawna wiedziała o jej
miłości.
Tymczasem ruda
powróciła do lektury, nic sobie nie robiąc z wytrzeszczonych na nią niebieskich
oczu.
Margaret
postanowiła zmienić szybko temat.
- Wiesz, że to,
co Bins zadał, jest dopiero na za dwa tygodnie, co?
- Wiem.
- To czemu to
czytasz akurat przy obiedzie? – dopytywała się blondynka.
- Bo możliwe, że niedługo
Slughorn zada nam wypracowanie. A Magnus postanowił nas nauczyć patronusów. I
profesor Brown kazała nam wykuć mapę zimowego nieba – mówiła powoli Ruda, a jej
oczy nie przestawały latać w tę i z powrotem.
To się nazywa
podzielna uwaga.
- No i
zapomniałabym o SUM-ach.
Zamiast
skomentować jej słowa, Margaret schowała jedynie twarz w dłonie.
To mówiło samo za
siebie.
─────────────────────────────────────────────────────
Po drugiej
stronie sali, Alex przysłuchiwał się wykładowi Sophie, polegającemu na
wymachiwaniu rękoma i próbie wytłumaczenia, dlaczego jej eliksir dodający
wigoru wybuchł i dlaczego to nie jest jej wina. Chłopakowi pozostawało jedynie
słuchanie i kiwanie głową.
- Słuchaj, bo
Slughorn powiedział przecież, by zamieszać trzynaście razy w lewo i trzynaście
w prawo, ale nie powiedział w jakiej kolejności!
- Masz rację –
skwitował Alex.
- No i nie moja
wina, że ja zrozumiałam, że mogę sobie wybrać, nie? – dziewczyna nie dawała za
wygraną. Najwyraźniej mówiła głośno nie tylko dlatego, by Alex usłyszał, ale by
cały stół Ślizgonów zrozumiał, że pół ławki wyleciało w powietrze nie dlatego,
że ona jest słaba z tego przedmiotu, ale dlatego, że Slughorn nie jest
najlepszym nauczycielem.
Chłopak kiwnął
głową i zamieszał zupę. Nie chciało mu się wdawać w dyskusję z nią.
Co innego Agatha…
- Sophie,
Slughorn uważa, że jesteśmy na tyle inteligentni, by zrozumieć, że najpierw ma
być lewo, tak jak w jego wypowiedzi – powiedziała beznamiętnie, grzebiąc w
sałatce.
- Ale nie wyraził
się jasno!
- Nie musiał.
Zauważ, że nikomu poza tobą nie wystrzeliło.
Bernard, siedzący
nieopodal, parsknął śmiechem, a siedzący wokół niego uczniowie ledwo się przed
tym powstrzymali.
Usta Okularnicy
stały się wąską kreską.
- To dlatego, że
dobrze wybrali.
Nikt nie chciał
się z nią dłużej kłócić.
Alex zdążył
zerknąć na Margaret, zanim jej twarz zniknęła między dłońmi.
─────────────────────────────────────────────────────
- Will, mówiłem
ci już, że nie ma tego w bibliotece – rzekł spokojnie Bulwa, idąc tyłem przed
chłopakiem. – Nie ma!
- Ale ja nie
mówię, że jest – zaśmiał się krótko Will. – Twierdzę, że możemy to mieć w
podręczniku!
- Jak to w podr…
- Oczy Harry’ego się zaświeciły, po czym chłopak palnął się otwartą dłonią w
czoło. – Jestem idiotą. Oczywiście, że tak!
- Bulwa, nie
twierdzę, że uda ci się to zrobić, - przerwał mu Will. - Ale nie sądzę, by Amortencja
była odpowiednim rozwiązaniem w przypadku miłości. Ona cię znienawidzi.
- Mnie? – zdziwił
się przesadnie Bulwa. – Myślisz, że ja to robię dla siebie?
Will przez chwilę
nie wdział co powiedzieć, ale chwilę potem go olśniło, gdy przypomniał sobie ich
wczorajszą rozmowę.
- Nie zrobisz
tego – powiedział, choć na jego twarzy rósł uśmiech.
- Jesteś pewny? –
wyszczerzył się diabolicznie Bulwa. – Panie kochają niegrzecznych chłopców…
- Jak wylecisz ze
szkoły, nikt cię nie będzie kochać, nie to, żeby coś…
- Koleś, myślisz,
że ja dam się złapać? Nieustraszony Bulwa da sobie radę!
- Polemizowałbym
– mruknął Will, ale głośniej powiedział: - Dobra. Załóżmy, że się uda. I co?
Będziesz pilnował, by Brown i Magnus nie zrobili czegoś… eee…
- Dziwnego?
Niekoniecznie o
to słowo chodziło Willowi, ale starał się sprawiać inne wrażenie.
- Mój ty drogi,
niewyedukowany kolego. Ja rozumiem, że boisz się, iż w murach tego zamku pojawi
się dodatkowe, nadprogramowe dziecko, ale wątpię, by od razu pakowali się razem
do łóżka. Ja po prostu twierdzę, że oni się mają ku sobie i zdecydowanie trzeba
im pomóc w…
Przerwał, gdyż na
plecy prawie wskoczyła mu Ewea.
- Dobra, o co
leci, bo słyszałam dwa moje ulubione sformułowania? – spytała, gdy stanęła obok
nich.
- Z ciekawości
się spytam, które to, moja piękna?
Ewea, poprawiła
krótkie włosy i przybrała minę typowego Bulw… podrywacza.
- Wiesz… chodzi
mi rzecz jasna o Brown i Magnusa.
- Rzecz jasna –
wyszczerzył się Will.
Ewea chwilę stała
i patrzyła się nic nie rozumiejąc na ruszającego dziwnie brwiami Bulwę.
Po chwili jednak
wciągnęła głośno powietrze.
- Jesteś
rąbnięty.
─────────────────────────────────────────────────────
- Kto jest
rąbnięty? – dopytywał się James, który usłyszał te słowa z drugiego końca holu.
James, rzecz
jasna, miał radar rąbniętości.
- Bulwa –
odpowiedzieli chórem i Will, i Ewea, i Karen, która przechodziła obok i, choć
nie słyszała rozmowy, to łatwo było się jej domyślić, o kogo chodzi. Zresztą…
ona za każdym razem by powiedziała, ze Bulwa jest rąbnięty.
Po wysłuchaniu
krótkiej opowieści chłopaka (rzecz jasna z pominięciem fragmentu o
dziewczynach, gdyż mogłoby to urazić słuchaczki), twarz Jamesa można by pomylić
z twarzą kolesia, który chwilę temu uciekł z psychiatryka. Ale biorąc pod uwagę
postrzeganie Hogwartu przez niektórych, nie musiało to być jakoś szczególnie
dziwne.
- Powiem ci, że
to jest zaje…
Nikt nie wie jak,
ale tuż przed nim spod ziemi wyrosła Pani Pomfrey, niosąca jakąś dziwną teczkę.
- Słucham, panie
Potter? Co chciał pan powiedzieć?
Najwyraźniej nie
tylko okularnik miał wbudowany radar.
- Eee… zaje… eee…
zajezdnia. Tramwajowa, w sensie. Chodzi o to, że… eee… musimy to przeczekać,
ale prędzej czy później jeden z tramwajów odjedzie i… eee… czekanie się
skończy?
Uczniowie, nawet ci
nie przysłuchujący się tej rozmowie od początku, z całych sił starali się nie
udusić.
A biedny James
stał i, górując wzrostem nad pielęgniarką, czuł się naprawdę dziwnie.
- Mówi pan, że
zajezdnia? – Pani Pomfrey uniosła wysoko brwi.
- Tak.
Dokładniej, to tramwajowa.
- Tramwajowa?
- Tak.
Pani Pomfrey
stwierdziła, że odejdzie, zanim ktoś przez przypadek poruszy temat kuropatw.
─────────────────────────────────────────────────────
- Tak się
zastanawiam, czy nie poruszyć w kolejnym numerze „Nie-Co-Dziennika” tematu
braku wychowania fizycznego w szkole magii – stwierdził żartobliwie Alex,
siadając obok różnookiej z kawałkiem pergaminu i piórem, w celu rozpoczęcia
pisania pracy na transmutację.
- Wiesz, zawsze
możesz. Pamiętasz przecież, że każdy może napisać artykuł – stwierdziła Sharon,
kartkując lekturę na historię magii.
Kogo, do jasnej
cholery, interesują bunty goblinów? Nawet Bins przy tym zasypia! A im każe
czytać książki pochodzące z tamtego okresu o tamtym okresie…
Boże.
Ruda zaczęła
rozważać podcięcie sobie żył kartkami paruwiecznego dzieła w nowej oprawie.
- Z wf
przynajmniej nie byłoby prac pisemnych… - mruknął Alex, gdy ledwo uniknął
zalania kanapy atramentem (która, nawiasem mówiąc, była już w paru miejscach
głęboko granatowa).
- Skąd wiesz? A
może rozmawialibyśmy o tym, jak szkoły magii powstałe podczas buntów goblinów
wpłynęły na unicestwienie ławki na eliksirach?
Alex spojrzał
dziwnie na dziewczynę.
- Powiedz mi, jak
udało ci się zabrać ten proszek od Pomfrey i czemu się nie podzieliłaś?
Sharon spojrzała
się na niego sucho.
- Alex, mój
drogi, ja rozumiem, że dzielę się z tobą moimi fasolkami wszystkich smaków, ale
naprawdę myślisz, że zrobiłabym to samo z bezcennym dziełem profesora
Longbottoma?
Przerwał jej
dźwięk wwalających się przez drzwi dwóch ciał – obu męskich. Ponieważ jedno z
nich posiadało okulary, Alex i Sharon postanowili nie wzniecać alarmu, wiedząc,
że to sami swoi.
Owi „sami swoi”
chwilę później rzeczywiście okazali się być Willem i Jamesem,
- DOBRA,
ODKRYLIŚMY KOLEJNEGO GENIUSZA!!! – wrzasnął James, gdy drzwi za nimi znikły, a
Will zatkał uszy.
- Zamieniam się w
słuch – rzekł Alex.
- Bulwa
postanowił zeswatać Brown i Magnusa!
Sharon zamrugała.
Profesor Brown,
nauczycielka Astronomii była bardzo młodą kobietą, która jednak szybko
wskoczyła na stanowisko najtwardszej nauczycielki w szkole. Była surowa i
bezwzględna. Jednak Magnus, nauczyciel Obrony przed Czarną Magią pozwalał
nazywać się po imieniu i prowadził jedne z ciekawszych lekcji. Poza tym
utrzymywał się na tym stanowisku już od sześciu lat, co chyba mówi wszystko o
jego umiejętnościach. W wielu względach byli swoimi przeciwieństwami.
- Cóż… - zaczął
Alex, również trochę zdziwiony. – To naprawdę zaje…
-…zdnia
tramwajowa – dokończył za niego Will, szczerząc się. – Wiem, tak samo skwitował
sprawę James.
Blondyn zamrugał
22 razy.
Sharon uważnie
liczyła każde mrugnięcie, po czym spokojnie powiedziała.
- To zdecydowanie
oznacza „zróbmy to”, Morsem.
Snape'a! Znalazłabym zaklęcie i kazałabym mu tańczyć o tak KILK XD
OdpowiedzUsuńBoże... dziewczyno, mam zakwasy na brzuchu i nie mogę się śmiać! A tutaj nie da się nie śmiać XD ekhem... wyczuwam romans, mimo, że mam zatkany nos. Tak więc, ten... weny!
UsuńTańczący Snape - umarłam. Slytherin jak zwykle otrzymuje punkty.
UsuńZakwasy nie radość. I zatkany nos też nie radość.
Ale i tak sobie radzisz, jak widzę :D
Okej
Rozdział naprawdę bomba, a pomysł swatania belfrow, istna perełka.
OdpowiedzUsuńJA najchętniej spotkałbym się albo z Hagridem albo z Charlim W. ta dwójka zwlaszcza dlatego że podzielam ich pasję do "nietuzinkowych zwierzaków" miałbym o czym z nimi pogadać, a do Weasleya bym się "wprosił do roboty" w placówce badań nad smokami
Dobra, jaki masz dom? Bo ta odpowiedź trafiła głęboko do mego serca.
UsuńJeżeli myślisz, że uwielbiasz smoki, to nie znasz mnie :D.
Dzięki za komentarz
Okej
Ja bym chciała spotkać Lune żeby jeść z nią budyń
OdpowiedzUsuńW razie czegoś jestem w Ravie
A teraz idę czytać
Dziś rano przeczytałam, ale szkoła wezwała, phiii. Super rozdział. Jest jak to James powiedział "zajezdnia tramwajowa"... Właśnie rozkminiłam, że tylko raz widziałam zajezdnie dla tramwajów.
UsuńWeny i czekam na nexta
Pozdrawiam RosalieIris 😊
Budyń z Luną - pozdrawiam z podłogi.
UsuńSzkoła to ZŁO.
ja codziennie jadąc do szkoły widują zajezdnię tramwajową.
Okej
Nie moge, no nie mogę!XD za każdym razem rozwalasz mnie z każdej strony! Zajezdnia tramwajowa...chyba nie każdy wiedział nawet co to znaczy,no pani Pomfrey :D
OdpowiedzUsuńDzięki za taki komentarz. Jestem mega szczęśliwa, że ktoś tak uważa!
OdpowiedzUsuńOkej