niedziela, 3 kwietnia 2016

Rozdział !$. Przychylne oko dyrektorki, czyli nie taki wilk straszny, jak go malują

Heloł!
Its mi!
Aj łos łondreing abałt perfekt czepter, but… wyszło jak zwykle.

Dziś się dowiecie, co było pomysłem Sharon. Mam nadzieję, że się spodoba, choć w rzeczywistości nie jest to kolejny kawał (pomimo, że jest już on w drodze).
Musiałam wprowadzić wątek pomocy, w końcu są przyjaciółmi Hogwartu :D.
Fajnie, że nikt się nie nabrał na zawieszenie bloga, bo mogłabym stracić czytelników XD.
Liczę na komentarze. Proszę się od razu nie czepiać „niedoszlifowania”, bo jest ono specjalnie.
Napiszcie też, co sądzicie o nowym szablonie. Lepszy był tamten? A może oba są do... wywalenia?
I teraz zagadka za 10 punktów:

Co byłoby twoim boginem? Uzasadnij odpowiedź (uzasadnienie to nie może być zwykłym „bo się ich/go boję). Liczę na kreatywność!
+
Osoba, która napisze dwusetny komentarz dostanie 5 punktów dla domu.

Mam nadzieję, że się spodoba. Proszę o pisanie domów za każdym razem, bo jestem beznadziejna i ich nie zapamiętuję… ;-;.
A, dzisiaj nie ma „kto pierwszy”. Jak uznam, że odpowiedzi są fajne, to każdy może dostać 10 punktów :D.
Dobra, żegnam was na tę chwilę

Okej

* * * 
Pomimo podziału na domy, Sharon, Alex, Will i James pozostali przyjaciółmi. Udało im się, mimo, że wyższe roczniki dawały niezbyt dobry przykład. Ważne jest jednak to, że ich klasy już się tak bardzo nie nienawidziły. Co więcej – można by nawet powiedzieć, że dzięki czwórce przyjaciół zaczęli się lubić między domami.
No bo błagam, jak tu nienawidzić kogoś, z kim twój kolega z dormitorium spędza naprawdę dużo czasu? W końcu i tak wyszło, że wszyscy zaczęli się jakoś znosić nawzajem.
Tak zwana przymusowa integracja. Ważne, że odniosła skutki.
Hogwart jest dużym zamkiem. Ma niezliczoną ilość klas i nigdy nie ma sytuacji, by wszystkie były zajęte. Można by nawet uznać, że każdy uczeń mógłby dostać swoją, ale to by była przesada. Wszyscy wiedzą, że jedna przypadała na dwóch (wiem, o czym wszyscy pomyśleli, ale mi nie o to chodziło).
Zapytacie się pewnie, co jedno ma do drugiego.
Otóż odpowiedź jest prosta.
Przymusowa integracja odbywała się w opuszczonych salach.

Uczniowie złączyli ławki w jeden duży stół i siedząc przy nim, udawali, że słuchają Sharon.
Dobra, żartuję.
Słuchali jej.
Bo wkurzona Sharon nie jest postacią, z której można żartować.
- Jakieś pytania? – skończyła swoją wypowiedź.
- Cóż… - odezwała się Ewea. To była ta sama dziewczyna, obok której Will usiadł pierwszego dnia szkoły. Nie zmieniła się od tamtego czasu. Nadal miała krótkie, nierówno obcięte włosy i duże, zielone oczy. – Chyba nie. Tak naprawdę mogłabym się zgłosić.
- Serio? – Sharon nie zdołała ukryć radości. - Jezu, nawet nie wiesz jak się cieszę.
- Ktoś jeszcze? – dopytał Will, a brązowowłosa rzuciła mu krótkie, dziękujące spojrzenie.
- Okej… też mogłabym się czymś zająć – zgłosiła się Karen, dziewczyna z Gryffindoru, którą niektórzy uważali za dziwną, poprawiając kapelusz, który był nieodłączną częścią jej wyglądu, z czym wszyscy nauczyciele zdążyli się już pogodzić (tak, miała już za niego przynajmniej czternaście szlabanów).
- Ja się nie nadaję – stwierdził Bernard, jeden ze ścigających Slytherinu, chwytając spojrzenie Karen. – Nie ma szans. Ledwo piszę wypracowania dla profesor Brown.
- Cóż, jak już poruszyłeś ten temat, to nie będę się z tobą spierać – mruknęła pod nosem Stephan, białowłosa Gryfonka i ścigająca, kładąc mu rękę na ramieniu w pocieszającym geście. – Gdyby mi się chciało, to mogłabym się zgłosić, ale wyszukiwanie tematów na artykuły… to nie dla mnie. Ja się osobiście nie znam na takich rzeczach.
James ją lubił, bo miała niezłe poczucie humoru, ale od czasu do czasu mogła zniechęcić pozostałych, angażując się we wszystko na podobnym poziomie.
- A McGonagall wie? – dopytała się Victoria.
- Cóż… - zaczął James, ale Sharon nie dała mu dokończyć.
- Postanowiłam przedstawić jej cały projekt, gdy już będziemy mieć wstępne ustalenia. Jak się nie zgodzi, to i tak nikt nic nie będzie musiał robić, więc to nie jest problemem, jak sądzę.
Zapadła cisza, którą szybko przerwał Ben.
- Hipotetycznie mógłbym się zająć działem sportowym, ale… mógłbym być trochę zbyt jednostronny, nie?
Wszyscy wymienili spojrzenia, a wymagało to wyćwiczonych umiejętności, bo w klasie siedziało ich około dwudziestu. Ben był kapitanem drużyny Gryffindoru.
- „Trochę zbyt jednostronny” to „trochę zbyt” delikatne ujęcie tematu – stwierdził błyskotliwie Marcel, ślizgon, na co wszyscy wytrzeszczyli oczy. Błyskotliwość nie była bowiem jego mocna stroną.
- Działem sportowym ja się mogę zająć – uznał Thomas, przerywają milczenie.
- Prawda, popieram kandydaturę – James, do tej pory opierający się o ścianę, oderwał się od niej i usiadł na biurku obok Sharon, po czym podniósł rękę.
- No ba, że popierasz, jesteś Gryfem – stwierdził Oliwer, blondyn, przypominający trochę chochlika.
- On może być, ropucho – przerwała mu Margaret. – Przecież jak komentuje mecze, to nie opowiada się po żadnej stronie.
- Margaret, przestań mnie nazywać ropuchą! – wkurzył się chłopak.
- Będę. Trzeba było myśleć.
- Jezus, ile razy mam ci mówić, że Beatrycze wlazła tam sama, bez mojej pomocy?
- Słuchaj, jak jeszcze raz znajdę twoją ropuchę w moim łóżku, to znajdę sposób, by wlać ci wywar żywej śmierci do posiłku!
Groźba zabrzmiała nadzwyczaj prawdopodobnie, a w sali zapadła cisza.
- Także ten… - przerwał Thomas. – Ktoś jest przeciwko?
- A masz dyzlekcje? – spytał Alex.
-…dysleksję… – poprawiła go Sharon.
- A co to takiego? – dopytał się chłopak.
- Problemy z odpowiednim pisaniem słów – wyszczerzył się blondyn, odsłaniając białe zęby.
Greta westchnęła na ten widok z rozmarzeniem, z resztą tak samo jak Mary, czarnoskóra dziewczyna z Hufflepufu, Sophie (zwana Okularnicą) ze Slytherinu i Agatha, jej współlokatorka, z wiecznie przetłuszczonymi, czarnymi włosami i smutnymi oczami.
James postanowił, że powstrzyma wymiociny od tego nadmiaru miłości w powietrzu. I on się zastanawiał, kto zostawił te wszystkie upominki pod łóżkiem blondyna, gdy miesiąc temu nabawił się kontuzji.
Boże.
- Hmmm… - Sharon zastanowiła się, nie widząc większej ilości chętnych. – Powiedzieć im? – spytała się Jamesa.
- O czym? – okularnik nie miał pojęcia, o czym mówi różnooka.
- Jak to o czym? – zdziwiła się Sharon. – Ustalaliśmy to.
- Czo? – spytał płaczliwym głosem James.
- No wtedy, gdy, Victoria do nas podeszła, szukając Michaela.
Twarze wspomnianej pary przybrały nagle barwy dorodnych buraków.
- W sensie to? – dopytywał się James.
- Będziecie tak dobrzy i powiecie owe „to”, czy też nie? – zniecierpliwiła się Stephan.
Za oknem było już ciemno, ale nie przeszkadzało to Hagridowi karmić Graupa. A o tym, że to robił, świadczyły dość ciekawe ryki pochodzące z Zakazanego Lasu. Nikt nie zwracał na nie uwagi – były czymś normalnym.
- No cóż, wpadliśmy na pomysł, by pod każdym artykułem było coś w stylu skali oceniania, a głosujący nauczyciel…
-… tudzież nauczycielka… - przerwała Stephan.
- … mógłby tam oddać swój głos. Później, za pomocą magii one wszystkie zostaną podliczone i osoba z największą ilością punktów, dostanie tę samą liczbę punktów dla domu – dokończyła rudowłosa.
- Nie ogarniam – stwierdziła spokojnie Okularnica.
Sharon podeszła do tablicy i narysowała na niej kwadrat.
- To jest artykuł.
- Nie – zaprzeczył Marcel. – To prostokąt.
Sharon dopisała naprędce wymyślony tytuł, który brzmiał: „Pizza u czarodziejów - reakcje uczniów”.
- To JEST artykuł – stwierdziła, kładąc nacisk na drugi wyraz.
- Nie, to jest… - chciał się spierać Marcel, ale piorunujące spojrzenie dziewczyny nagle zniszczyło w nim chęć do dyskusji.
Do tej pory nawet nie wiedział, że tak się da.
- Kontynuując. W tym miejscu – Sharon dorysowała pod kwadratem prostokąt – będzie skala od jeden do dziesięciu. Przy każdym z numerków będzie kropeczka. Nauczyciel, który przeczyta artykuł, dotknie tej kropeczki różdżką, oddając swój głos. Głosy trafią gdzieś-tam i zostanie z nich wyciągnięta średnia. I najlepszy artykuł dostanie punkty dla domu. Czy to zrozumiałe?
Wszyscy pokiwali głowami.
- A dyrektorka się zgodziła?
Sharon wzniosła oczy ku niebu.
- Jeszcze z nią nie rozmawiałam, jak wspomniałam wcześniej. Jeszcze jakieś pytania?
Z tyłu sali Mary podniosła rękę.
- Czym jest Pizza?
Nie tylko Sharon, ale wszyscy w klasie, westchnęli załamani.
─────────────────────────────────────────────────────
McGonagall siedziała przy biurku, gdy rozległo się pukanie do drzwi w jej gabinecie.
Kobieta westchnęła, gotowa na przyjęcie kolejnego nauczyciela, chcącego się poskarżyć na niesłuchających uczniów.
- Proszę! – rozkazała.
Drzwi otworzyły się i przez nie, ku zdziwieniu pani profesor, weszła czwórka dobrze jej znanych przyjaciół.
Kobieta postarała się ukryć zdziwienie.
- Słucham? – McGonagall wstała od biurka.
- Dobry wieczór – zaczęła Sharon.
Ona zawsze zaczyna wypowiedzi.
- Na początku zeszłego roku szkolnego, podczas przemowy powitalnej, powiedziała pani, że, tu cytuję, „będzie pani patrzeć przychylnym okiem na zgłaszane przez uczniów inicjatywy, mające na celu ulepszanie naszej placówki”. Chcielibyśmy się zgłosić z podobną inicjatywą.
McGonagall naprawdę starała się ukryć zdziwienie. Ta czwórka nie dość, że jakimś cudem dostała się do gabinetu dyrektora szkoły, którego wejścia broniło hasło, to jeszcze cytowała jej przemówienie, którego nawet ona nie pamiętała.
Kiwnęła głową, na potwierdzenie słów rudowłosej.
- W wielu szkołach mugolskich istnieje coś takiego jak gazetka szkolna. I wpadliśmy na pomysł, by założyć taką i u nas.
- Tak? – McGonagall nie była w stanie powiedzieć nic więcej, tymczasem Sharon przedstawiła jej w skrócie wszystko, co już ustalili, począwszy od tematów artykułów, skończywszy na wyglądzie czasopisma, a pozostała trójka przerywała jej od czasu do czasu, by dorzucić coś od siebie.
Słuchając tego wszystkiego, dyrektorka nie tylko starała się ukryć zdziwienie, które pojawiło się wcześniej, ale i podziw dla tej grupy przyjaciół. Gdy skończyli, nie wiedziała, co powiedzieć, więc spytała się o jedyną część, która budziła jej wątpliwości.
- Punktacja będzie jedynie dla profesorów, jak rozumiem? Czy to oznacza, że będą zobowiązani do czytania gazetki?
- Nie – odparł Will. – Wszystko jest dobrowolnie. Uznaliśmy jedynie, że uczniowie nie będą głosować, gdyż z pewnością punkty poleciałyby do ich domów.
- Rzeczywiście. Mogłabym obejrzeć jeszcze raz projekt okładki?
Sharon podała jej zwinięty kawałek kartki, a kobieta go rozłożyła. Przedstawiał czarny zarys zamku na tle nocnego nieba. Kobieta była pewna, że gdyby panował teraz dzień, to niebo byłoby niebieskie. Wszystko wyglądało schludnie i zachęcało do czytania*.
- Kto to narysował? Panienka Sheridan? – spytała dyrektorka.
James naburmuszył się.
- Ja. Trochę mi to zajęło i wiem, że wieże są krzywe, ale to dopiero projekt, więc wszystko będzie wyglądać inaczej po poprawkach.
Tym razem nic nie było w stanie powstrzymać brwi McGonagall przed podjechaniem w górę.
Arogancki Potter, wnuczek Jamesa, również aroganckiego Pottera, mistrz Quiddicha i postać, którą kojarzy się zdecydowanie z nadmiernym ruchem oraz ciętym językiem, jest malarzem.
Nawet McGonagall, która twierdziła, że widziała już dużo rzeczy, nie była w stanie się powstrzymać przed krótkim westchnieniem zdziwienia. Aby je ukryć, natychmiast zwinęła pracę z powrotem.
- Cóż mogę zrobić? Wyrażam zgodę. Ale przed publikacją każdego numeru proszę mi dać jeden egzemplarz do sprawdzenia, czy nie ma tam niestosownych treści.
Gdy uszczęśliwieni uczniowie zniknęli z gabinetu, McGonagall myślała nad jedną rzeczą.
Nie miała ona nic wspólnego z gazetką.
Jak oni, do cholery, dostali się na tę wieżę bez hasła?!



*aby lepiej sobie wyobrazić całokształt, proszę spojrzeć na szablon bloga :D.

71 komentarzy:

  1. Moim boginem byłyby ryby i ptaki. Panicznie się ich boję. Ryby to takie gluty, które są krwiożercze *tak ja uważam*. Mają okropne łuski i takie brzydkie oczy na bokach. I te ich pyski. A ptaki latają i srają, więc boję się że mogę paść ich ofiarą. Zawsze jak nade mną leci, to patrząc na niego biegam tak żeby zniknąć z pola rażenia.
    Mam dziwny strach, ale kto mówi, że dziwna nie jestem? Szurnięta Krukonka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super rozdział 😊😁
      Weny i czekam na nexta
      Pozdrawiam RosalieIris 😊

      Usuń
    2. Bogin - umarłam.
      Toteż zdobyłaś 15 punktów :D.
      Nareszcie!
      Dzięki za komentarze
      Okej

      Usuń
  2. Moim boginem najprawdopodobniej byłby dementor, gdyż jak to mawiał Lupin: "najmądrzej bać się samego strachu"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Artykuł naprawdę piękny. mam nadzieję że szybko pojawi się następny. McGonagal mająca "zagwozdkę": rzadki widok. Niech wena będzie z tobą.

      Usuń
    2. Jeżeli tydzień to szybko, to tak - pojawi się.
      DZIĘKUJĘ ZA KOMENTARZE!!!
      To MEEEEGAA motywuje!
      Okej

      Usuń
  3. Rozdział jak zwykle boski :P Pomysł z gazetką ciekawy, ale i tak nadal mnie zadziwia James jako malarz... Taki calkiem inny niż z reguły go przedstawiają co dla mnie osobiście jest świetne :D
    A co do bogina to, Hmmm był by to ogromny szerszeń. Okropnie sie ich boje, są straszne, ohydne do tego latają mają żądło i jak ugryzą cie w tchawice to umierasz... Ogółem rzecz biorąc są okropne i nie cierpię ich od małego kiedy mieszkaliśmy w wakacje niedaleko ich gniazda...
    No więc ten tego ten...
    Czekam na nexta
    I życzę
    Duuuuuużo weny :D
    - Gryfonka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja po prostu nie lubię takiego powierzchownego przedstawiania postaci. Uważam, ze fakt, iż jest pałkarzem, nie przeszkadza mu w byciu malarzem (rym B=)). ludzie często oceniają po pozorach, a ja... staram się nie.
      Szerszeń?
      Ciekawe, nie powiem...
      Ja te nie mogę się doczekać, aż go wstawię.
      Okej

      Usuń
  4. Moim boginem byłoby tornado, lub pająk. Albo pająkowe tornado! -.- czemu? Bo tornada są wielkie, złe, porywają wszystko co spotkają na swojej drodze, nie możesz wziąć oddechu, zaczynasz się dusić, walisz w krowę... newer majnd. A pająki to straszne stworzenia - te małe są najgorsze! Widzisz go, potem znika ci z oczu i nagle się okazuje, że siedzi ci na nodze, wbija się strasznymi kłami w twoją skórę i... kolejne newer majnd. Jestem nienormalna, wiem. W Polsce nie ma tornad.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A zwłaszcza tornad pająków :D

      Usuń
    2. A teraz rozdział! Błąd - na końcu napisałaś "wierzę" (oczy mi płoną!!!!!) - albowiem wierzę w Boga i zabiję się przez skok z wieży. Także ten. Moje oczy spłonęły. Nie cierpię tego błędu. No i wziąŚć. Wziąść jest złe. Piszmy wziąć!
      Szablon podobał mi się bardziej wcześniejszy. Chociaż nie! Podobał mi się nagłówek, bo szablony z bloggera to ogółem nie są zbyt dobre -.- lepiej ściągnąć z szabloniarni.
      No to ten, weny!
      Ireth

      Usuń
    3. Upsik... to dlatego, ze już myślałam o następnym rozdziale, gdzie... nieważne. I tek tego nie będzie, bo mi się nie podobało i usunęłam.
      Wziąść... Ja też nienawidzę tego błędu. Ludzie muszą się WZIĄĆ za ortografię i wymowę.
      Masz rację co od szablonarni, ale ten nagłówek z jakiegoś powodu mi się bardziej podoba. Poza tym nie chce mi się zawracać czyjejś głowy by zrobił "Szablon idealny", bo wiem, jak trudno sprostać mym oczekiwaniom :D.
      Dobra, żegnam
      Okej

      Usuń
  5. Okej... błagam, przenieś te głupie komentarze anonima do spamu! Wtedy magicznie znikną z tego bloga na zawsze, a ludzkość nie dozna uszczerbku na zdrowiu ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wow.
    Chciało ci się.
    10 punktów dla Ravenclawu i dzięki za komentarze.
    Szkoda, bo ja Sharon lubię ;-;.
    Dobra. W takim razie dobranoc.
    jeszcze raz podziwiam
    Okej

    OdpowiedzUsuń
  7. Wiedziałam że ktoś się podejmie wyzwania 200 komentarza XD ten szablon zdecydowanie tutaj pasuje!bardziej stonowany. Mam jedną prośbę, zamiast pisać (przykładowo) "zapytał się go" napisz "zapytał go", dużo ładniej to i brzmi i wygląda, taka podpowiedź ;)
    Kasia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cała zabawa polega na tym, że gdy napisałam o 200 komentarzu, to blog miał już na koncie 199. Wystarczyło napisać 1 :D.
      No ale jak tu nie docenić ambitnej krukonki?
      Dobra, od dziś będę tak pisać. Mnie to obojętne.
      Pozdrawiam
      Okej

      Usuń

JEDEN KOMENTARZ = JEDEN SZCZUR DLA GRZEGORZA
nie bądź obojętny na jego los

Szablon

Obserwatorzy