Heloł!
Its
mi!
Aj
łos łondreing abałt perfekt czepter, but… wyszło jak zwykle.
Dziś się dowiecie, co było pomysłem
Sharon. Mam nadzieję, że się spodoba, choć w rzeczywistości nie jest to kolejny
kawał (pomimo, że jest już on w drodze).
Musiałam wprowadzić wątek pomocy,
w końcu są przyjaciółmi Hogwartu :D.
Fajnie, że nikt się nie nabrał na
zawieszenie bloga, bo mogłabym stracić czytelników XD.
Liczę na komentarze. Proszę się od
razu nie czepiać „niedoszlifowania”, bo jest ono specjalnie.
Napiszcie też, co sądzicie o nowym szablonie. Lepszy był tamten? A może oba są do... wywalenia?
Napiszcie też, co sądzicie o nowym szablonie. Lepszy był tamten? A może oba są do... wywalenia?
I teraz zagadka za 10 punktów:
Co
byłoby twoim boginem? Uzasadnij odpowiedź (uzasadnienie to nie może być zwykłym
„bo się ich/go boję). Liczę na kreatywność!
+
Osoba,
która napisze dwusetny komentarz dostanie 5 punktów dla domu.
Mam nadzieję, że się spodoba. Proszę
o pisanie domów za każdym razem, bo jestem beznadziejna i ich nie zapamiętuję…
;-;.
A, dzisiaj nie ma „kto pierwszy”.
Jak uznam, że odpowiedzi są fajne, to każdy może dostać 10 punktów :D.
Dobra, żegnam was na tę chwilę
Okej
* * *
Pomimo podziału
na domy, Sharon, Alex, Will i James pozostali przyjaciółmi. Udało im się, mimo,
że wyższe roczniki dawały niezbyt dobry przykład. Ważne jest jednak to, że ich
klasy już się tak bardzo nie nienawidziły. Co więcej – można by nawet
powiedzieć, że dzięki czwórce przyjaciół zaczęli się lubić między domami.
No bo błagam, jak
tu nienawidzić kogoś, z kim twój kolega z dormitorium spędza naprawdę dużo
czasu? W końcu i tak wyszło, że wszyscy zaczęli się jakoś znosić nawzajem.
Tak zwana
przymusowa integracja. Ważne, że odniosła skutki.
Hogwart jest
dużym zamkiem. Ma niezliczoną ilość klas i nigdy nie ma sytuacji, by wszystkie
były zajęte. Można by nawet uznać, że każdy uczeń mógłby dostać swoją, ale to
by była przesada. Wszyscy wiedzą, że jedna przypadała na dwóch (wiem, o czym
wszyscy pomyśleli, ale mi nie o to chodziło).
Zapytacie się
pewnie, co jedno ma do drugiego.
Otóż odpowiedź
jest prosta.
Przymusowa
integracja odbywała się w opuszczonych salach.
Uczniowie
złączyli ławki w jeden duży stół i siedząc przy nim, udawali, że słuchają
Sharon.
Dobra, żartuję.
Słuchali jej.
Bo wkurzona
Sharon nie jest postacią, z której można żartować.
- Jakieś pytania?
– skończyła swoją wypowiedź.
- Cóż… - odezwała
się Ewea. To była ta sama dziewczyna, obok której Will usiadł pierwszego dnia
szkoły. Nie zmieniła się od tamtego czasu. Nadal miała krótkie, nierówno obcięte
włosy i duże, zielone oczy. – Chyba nie. Tak naprawdę mogłabym się zgłosić.
- Serio? – Sharon
nie zdołała ukryć radości. - Jezu, nawet nie wiesz jak się cieszę.
- Ktoś jeszcze? –
dopytał Will, a brązowowłosa rzuciła mu krótkie, dziękujące spojrzenie.
- Okej… też
mogłabym się czymś zająć – zgłosiła się Karen, dziewczyna z Gryffindoru, którą
niektórzy uważali za dziwną, poprawiając kapelusz, który był nieodłączną
częścią jej wyglądu, z czym wszyscy nauczyciele zdążyli się już pogodzić (tak,
miała już za niego przynajmniej czternaście szlabanów).
- Ja się nie
nadaję – stwierdził Bernard, jeden ze ścigających Slytherinu, chwytając
spojrzenie Karen. – Nie ma szans. Ledwo piszę wypracowania dla profesor Brown.
- Cóż, jak już
poruszyłeś ten temat, to nie będę się z tobą spierać – mruknęła pod nosem
Stephan, białowłosa Gryfonka i ścigająca, kładąc mu rękę na ramieniu w
pocieszającym geście. – Gdyby mi się chciało, to mogłabym się zgłosić, ale
wyszukiwanie tematów na artykuły… to nie dla mnie. Ja się osobiście nie znam na
takich rzeczach.
James ją lubił,
bo miała niezłe poczucie humoru, ale od czasu do czasu mogła zniechęcić
pozostałych, angażując się we wszystko na podobnym poziomie.
- A McGonagall
wie? – dopytała się Victoria.
- Cóż… - zaczął
James, ale Sharon nie dała mu dokończyć.
- Postanowiłam
przedstawić jej cały projekt, gdy już będziemy mieć wstępne ustalenia. Jak się
nie zgodzi, to i tak nikt nic nie będzie musiał robić, więc to nie jest problemem,
jak sądzę.
Zapadła cisza,
którą szybko przerwał Ben.
- Hipotetycznie
mógłbym się zająć działem sportowym, ale… mógłbym być trochę zbyt jednostronny,
nie?
Wszyscy wymienili
spojrzenia, a wymagało to wyćwiczonych umiejętności, bo w klasie siedziało ich
około dwudziestu. Ben był kapitanem drużyny Gryffindoru.
- „Trochę zbyt
jednostronny” to „trochę zbyt” delikatne ujęcie tematu – stwierdził
błyskotliwie Marcel, ślizgon, na co wszyscy wytrzeszczyli oczy. Błyskotliwość
nie była bowiem jego mocna stroną.
- Działem
sportowym ja się mogę zająć – uznał Thomas, przerywają milczenie.
- Prawda,
popieram kandydaturę – James, do tej pory opierający się o ścianę, oderwał się
od niej i usiadł na biurku obok Sharon, po czym podniósł rękę.
- No ba, że
popierasz, jesteś Gryfem – stwierdził Oliwer, blondyn, przypominający trochę
chochlika.
- On może być,
ropucho – przerwała mu Margaret. – Przecież jak komentuje mecze, to nie
opowiada się po żadnej stronie.
- Margaret,
przestań mnie nazywać ropuchą! – wkurzył się chłopak.
- Będę. Trzeba
było myśleć.
- Jezus, ile razy
mam ci mówić, że Beatrycze wlazła tam sama, bez mojej pomocy?
- Słuchaj, jak
jeszcze raz znajdę twoją ropuchę w moim łóżku, to znajdę sposób, by wlać ci
wywar żywej śmierci do posiłku!
Groźba zabrzmiała
nadzwyczaj prawdopodobnie, a w sali zapadła cisza.
- Także ten… - przerwał
Thomas. – Ktoś jest przeciwko?
- A masz
dyzlekcje? – spytał Alex.
-…dysleksję… –
poprawiła go Sharon.
- A co to
takiego? – dopytał się chłopak.
- Problemy z
odpowiednim pisaniem słów – wyszczerzył się blondyn, odsłaniając białe zęby.
Greta westchnęła
na ten widok z rozmarzeniem, z resztą tak samo jak Mary, czarnoskóra dziewczyna
z Hufflepufu, Sophie (zwana Okularnicą) ze Slytherinu i Agatha, jej
współlokatorka, z wiecznie przetłuszczonymi, czarnymi włosami i smutnymi
oczami.
James postanowił,
że powstrzyma wymiociny od tego nadmiaru miłości w powietrzu. I on się
zastanawiał, kto zostawił te wszystkie upominki pod łóżkiem blondyna, gdy
miesiąc temu nabawił się kontuzji.
Boże.
- Hmmm… - Sharon
zastanowiła się, nie widząc większej ilości chętnych. – Powiedzieć im? –
spytała się Jamesa.
- O czym? –
okularnik nie miał pojęcia, o czym mówi różnooka.
- Jak to o czym?
– zdziwiła się Sharon. – Ustalaliśmy to.
- Czo? – spytał
płaczliwym głosem James.
- No wtedy, gdy,
Victoria do nas podeszła, szukając Michaela.
Twarze wspomnianej
pary przybrały nagle barwy dorodnych buraków.
- W sensie to? –
dopytywał się James.
- Będziecie tak
dobrzy i powiecie owe „to”, czy też nie? – zniecierpliwiła się Stephan.
Za oknem było już
ciemno, ale nie przeszkadzało to Hagridowi karmić Graupa. A o tym, że to robił,
świadczyły dość ciekawe ryki pochodzące z Zakazanego Lasu. Nikt nie zwracał na
nie uwagi – były czymś normalnym.
- No cóż,
wpadliśmy na pomysł, by pod każdym artykułem było coś w stylu skali oceniania,
a głosujący nauczyciel…
-… tudzież
nauczycielka… - przerwała Stephan.
- … mógłby tam
oddać swój głos. Później, za pomocą magii one wszystkie zostaną podliczone i
osoba z największą ilością punktów, dostanie tę samą liczbę punktów dla domu –
dokończyła rudowłosa.
- Nie ogarniam –
stwierdziła spokojnie Okularnica.
Sharon podeszła
do tablicy i narysowała na niej kwadrat.
- To jest
artykuł.
- Nie –
zaprzeczył Marcel. – To prostokąt.
Sharon dopisała
naprędce wymyślony tytuł, który brzmiał: „Pizza u czarodziejów - reakcje
uczniów”.
- To JEST artykuł
– stwierdziła, kładąc nacisk na drugi wyraz.
- Nie, to jest… -
chciał się spierać Marcel, ale piorunujące spojrzenie dziewczyny nagle
zniszczyło w nim chęć do dyskusji.
Do tej pory nawet
nie wiedział, że tak się da.
- Kontynuując. W
tym miejscu – Sharon dorysowała pod kwadratem prostokąt – będzie skala od jeden
do dziesięciu. Przy każdym z numerków będzie kropeczka. Nauczyciel, który
przeczyta artykuł, dotknie tej kropeczki różdżką, oddając swój głos. Głosy
trafią gdzieś-tam i zostanie z nich wyciągnięta średnia. I najlepszy artykuł
dostanie punkty dla domu. Czy to zrozumiałe?
Wszyscy pokiwali
głowami.
- A dyrektorka
się zgodziła?
Sharon wzniosła
oczy ku niebu.
- Jeszcze z nią
nie rozmawiałam, jak wspomniałam wcześniej. Jeszcze jakieś pytania?
Z tyłu sali Mary
podniosła rękę.
- Czym jest
Pizza?
Nie tylko Sharon,
ale wszyscy w klasie, westchnęli załamani.
─────────────────────────────────────────────────────
McGonagall
siedziała przy biurku, gdy rozległo się pukanie do drzwi w jej gabinecie.
Kobieta
westchnęła, gotowa na przyjęcie kolejnego nauczyciela, chcącego się poskarżyć
na niesłuchających uczniów.
- Proszę! –
rozkazała.
Drzwi otworzyły
się i przez nie, ku zdziwieniu pani profesor, weszła czwórka dobrze jej znanych
przyjaciół.
Kobieta postarała
się ukryć zdziwienie.
- Słucham? –
McGonagall wstała od biurka.
- Dobry wieczór –
zaczęła Sharon.
Ona zawsze
zaczyna wypowiedzi.
- Na początku
zeszłego roku szkolnego, podczas przemowy powitalnej, powiedziała pani, że, tu
cytuję, „będzie pani patrzeć przychylnym okiem na zgłaszane przez uczniów
inicjatywy, mające na celu ulepszanie naszej placówki”. Chcielibyśmy się
zgłosić z podobną inicjatywą.
McGonagall
naprawdę starała się ukryć zdziwienie. Ta czwórka nie dość, że jakimś cudem
dostała się do gabinetu dyrektora szkoły, którego wejścia broniło hasło, to
jeszcze cytowała jej przemówienie, którego nawet ona nie pamiętała.
Kiwnęła głową, na
potwierdzenie słów rudowłosej.
- W wielu
szkołach mugolskich istnieje coś takiego jak gazetka szkolna. I wpadliśmy na
pomysł, by założyć taką i u nas.
- Tak? –
McGonagall nie była w stanie powiedzieć nic więcej, tymczasem Sharon
przedstawiła jej w skrócie wszystko, co już ustalili, począwszy od tematów
artykułów, skończywszy na wyglądzie czasopisma, a pozostała trójka przerywała
jej od czasu do czasu, by dorzucić coś od siebie.
Słuchając tego
wszystkiego, dyrektorka nie tylko starała się ukryć zdziwienie, które pojawiło
się wcześniej, ale i podziw dla tej grupy przyjaciół. Gdy skończyli, nie
wiedziała, co powiedzieć, więc spytała się o jedyną część, która budziła jej
wątpliwości.
- Punktacja
będzie jedynie dla profesorów, jak rozumiem? Czy to oznacza, że będą
zobowiązani do czytania gazetki?
- Nie – odparł
Will. – Wszystko jest dobrowolnie. Uznaliśmy jedynie, że uczniowie nie będą
głosować, gdyż z pewnością punkty poleciałyby do ich domów.
- Rzeczywiście.
Mogłabym obejrzeć jeszcze raz projekt okładki?
Sharon podała jej
zwinięty kawałek kartki, a kobieta go rozłożyła. Przedstawiał czarny zarys
zamku na tle nocnego nieba. Kobieta była pewna, że gdyby panował teraz dzień, to niebo
byłoby niebieskie. Wszystko wyglądało schludnie i zachęcało do czytania*.
- Kto to
narysował? Panienka Sheridan? – spytała dyrektorka.
James naburmuszył
się.
- Ja. Trochę mi
to zajęło i wiem, że wieże są krzywe, ale to dopiero projekt, więc wszystko
będzie wyglądać inaczej po poprawkach.
Tym razem nic nie
było w stanie powstrzymać brwi McGonagall przed podjechaniem w górę.
Arogancki Potter,
wnuczek Jamesa, również aroganckiego Pottera, mistrz Quiddicha i postać, którą
kojarzy się zdecydowanie z nadmiernym ruchem oraz ciętym językiem, jest
malarzem.
Nawet McGonagall,
która twierdziła, że widziała już dużo rzeczy, nie była w stanie się
powstrzymać przed krótkim westchnieniem zdziwienia. Aby je ukryć, natychmiast
zwinęła pracę z powrotem.
- Cóż mogę
zrobić? Wyrażam zgodę. Ale przed publikacją każdego numeru proszę mi dać jeden
egzemplarz do sprawdzenia, czy nie ma tam niestosownych treści.
Gdy
uszczęśliwieni uczniowie zniknęli z gabinetu, McGonagall myślała nad jedną
rzeczą.
Nie miała ona nic
wspólnego z gazetką.
Jak oni, do
cholery, dostali się na tę wieżę bez hasła?!
*aby lepiej sobie
wyobrazić całokształt, proszę spojrzeć na szablon bloga :D.
Moim boginem byłyby ryby i ptaki. Panicznie się ich boję. Ryby to takie gluty, które są krwiożercze *tak ja uważam*. Mają okropne łuski i takie brzydkie oczy na bokach. I te ich pyski. A ptaki latają i srają, więc boję się że mogę paść ich ofiarą. Zawsze jak nade mną leci, to patrząc na niego biegam tak żeby zniknąć z pola rażenia.
OdpowiedzUsuńMam dziwny strach, ale kto mówi, że dziwna nie jestem? Szurnięta Krukonka
Super rozdział 😊😁
UsuńWeny i czekam na nexta
Pozdrawiam RosalieIris 😊
Bogin - umarłam.
UsuńToteż zdobyłaś 15 punktów :D.
Nareszcie!
Dzięki za komentarze
Okej
Moim boginem najprawdopodobniej byłby dementor, gdyż jak to mawiał Lupin: "najmądrzej bać się samego strachu"
OdpowiedzUsuńArtykuł naprawdę piękny. mam nadzieję że szybko pojawi się następny. McGonagal mająca "zagwozdkę": rzadki widok. Niech wena będzie z tobą.
UsuńJeżeli tydzień to szybko, to tak - pojawi się.
UsuńDZIĘKUJĘ ZA KOMENTARZE!!!
To MEEEEGAA motywuje!
Okej
Rozdział jak zwykle boski :P Pomysł z gazetką ciekawy, ale i tak nadal mnie zadziwia James jako malarz... Taki calkiem inny niż z reguły go przedstawiają co dla mnie osobiście jest świetne :D
OdpowiedzUsuńA co do bogina to, Hmmm był by to ogromny szerszeń. Okropnie sie ich boje, są straszne, ohydne do tego latają mają żądło i jak ugryzą cie w tchawice to umierasz... Ogółem rzecz biorąc są okropne i nie cierpię ich od małego kiedy mieszkaliśmy w wakacje niedaleko ich gniazda...
No więc ten tego ten...
Czekam na nexta
I życzę
Duuuuuużo weny :D
- Gryfonka
Ja po prostu nie lubię takiego powierzchownego przedstawiania postaci. Uważam, ze fakt, iż jest pałkarzem, nie przeszkadza mu w byciu malarzem (rym B=)). ludzie często oceniają po pozorach, a ja... staram się nie.
UsuńSzerszeń?
Ciekawe, nie powiem...
Ja te nie mogę się doczekać, aż go wstawię.
Okej
Moim boginem byłoby tornado, lub pająk. Albo pająkowe tornado! -.- czemu? Bo tornada są wielkie, złe, porywają wszystko co spotkają na swojej drodze, nie możesz wziąć oddechu, zaczynasz się dusić, walisz w krowę... newer majnd. A pająki to straszne stworzenia - te małe są najgorsze! Widzisz go, potem znika ci z oczu i nagle się okazuje, że siedzi ci na nodze, wbija się strasznymi kłami w twoją skórę i... kolejne newer majnd. Jestem nienormalna, wiem. W Polsce nie ma tornad.
OdpowiedzUsuńA zwłaszcza tornad pająków :D
UsuńA teraz rozdział! Błąd - na końcu napisałaś "wierzę" (oczy mi płoną!!!!!) - albowiem wierzę w Boga i zabiję się przez skok z wieży. Także ten. Moje oczy spłonęły. Nie cierpię tego błędu. No i wziąŚć. Wziąść jest złe. Piszmy wziąć!
UsuńSzablon podobał mi się bardziej wcześniejszy. Chociaż nie! Podobał mi się nagłówek, bo szablony z bloggera to ogółem nie są zbyt dobre -.- lepiej ściągnąć z szabloniarni.
No to ten, weny!
Ireth
Upsik... to dlatego, ze już myślałam o następnym rozdziale, gdzie... nieważne. I tek tego nie będzie, bo mi się nie podobało i usunęłam.
UsuńWziąść... Ja też nienawidzę tego błędu. Ludzie muszą się WZIĄĆ za ortografię i wymowę.
Masz rację co od szablonarni, ale ten nagłówek z jakiegoś powodu mi się bardziej podoba. Poza tym nie chce mi się zawracać czyjejś głowy by zrobił "Szablon idealny", bo wiem, jak trudno sprostać mym oczekiwaniom :D.
Dobra, żegnam
Okej
Hej
OdpowiedzUsuńrozdział
OdpowiedzUsuńświetny
OdpowiedzUsuńjak
OdpowiedzUsuńzwykle
OdpowiedzUsuńMam
OdpowiedzUsuńnadzieję,
OdpowiedzUsuńże
OdpowiedzUsuńmój
OdpowiedzUsuńwysiłek
OdpowiedzUsuńzostanie
OdpowiedzUsuńdoceniony
OdpowiedzUsuńi
OdpowiedzUsuńjak
OdpowiedzUsuńjuż
OdpowiedzUsuńnapiszę
OdpowiedzUsuńte
OdpowiedzUsuń200
OdpowiedzUsuńkomentarzy
OdpowiedzUsuńto
OdpowiedzUsuńdostanę
OdpowiedzUsuń5
OdpowiedzUsuńpunktów
OdpowiedzUsuńdla
OdpowiedzUsuńRavenclawu
OdpowiedzUsuńbo
OdpowiedzUsuńto
OdpowiedzUsuńjest
OdpowiedzUsuństrasznie
OdpowiedzUsuńnudne.
OdpowiedzUsuńWiem,
OdpowiedzUsuńże
OdpowiedzUsuńto
OdpowiedzUsuńbył
OdpowiedzUsuńżart,
OdpowiedzUsuńale
OdpowiedzUsuńi
OdpowiedzUsuńtak
OdpowiedzUsuńnie
OdpowiedzUsuńmam
OdpowiedzUsuńza
OdpowiedzUsuńdużo
OdpowiedzUsuńdo
OdpowiedzUsuńroboty.
OdpowiedzUsuńPomysł
OdpowiedzUsuńz
OdpowiedzUsuńgazetką
OdpowiedzUsuńdobry
OdpowiedzUsuńchociaż
OdpowiedzUsuńdalej
OdpowiedzUsuńnie
OdpowiedzUsuńjestem
OdpowiedzUsuńprzekonana
OdpowiedzUsuńdo
OdpowiedzUsuńSharon.
OdpowiedzUsuńOkej... błagam, przenieś te głupie komentarze anonima do spamu! Wtedy magicznie znikną z tego bloga na zawsze, a ludzkość nie dozna uszczerbku na zdrowiu ;)
OdpowiedzUsuńWow.
OdpowiedzUsuńChciało ci się.
10 punktów dla Ravenclawu i dzięki za komentarze.
Szkoda, bo ja Sharon lubię ;-;.
Dobra. W takim razie dobranoc.
jeszcze raz podziwiam
Okej
Wiedziałam że ktoś się podejmie wyzwania 200 komentarza XD ten szablon zdecydowanie tutaj pasuje!bardziej stonowany. Mam jedną prośbę, zamiast pisać (przykładowo) "zapytał się go" napisz "zapytał go", dużo ładniej to i brzmi i wygląda, taka podpowiedź ;)
OdpowiedzUsuńKasia
Cała zabawa polega na tym, że gdy napisałam o 200 komentarzu, to blog miał już na koncie 199. Wystarczyło napisać 1 :D.
UsuńNo ale jak tu nie docenić ambitnej krukonki?
Dobra, od dziś będę tak pisać. Mnie to obojętne.
Pozdrawiam
Okej