wtorek, 29 marca 2016

Rozdział !#. Tylko unieść brwi i czekać, co będzie w przyszłości

Czarodzieje, czarownice i uczniowie szkół niemagicznych!

Taki rozdzialik do was leci.
Taki nadprogramowy.
Taki tam…
Mam nadzieję, że się spodoba, tymczasem…
UZUPEŁNIŁAM ZAKŁADKĘ BOHATEROWIE, BEJBE! UDAŁO MI SIĘ! KTO OD POCZĄTKU WE MNIE WIERZYŁ DOSTANIE PIĘĆ PUNKTÓW DLA DOMU, BEJBE! JESTEM Z SIEBIE MEGA DUMNA!
Mam nadzieję, że bohaterowie poboczni wam się spodobają, bo mega się namęczyłam, by ich wszystkich znaleźć i choć nie wszyscy idealnie pasują, to naprawdę dajcie znać, co o nich sądzicie i który według was się najlepiej zapowiada.
Zagadka:
Im więcej z tego zabierasz,
Tym większe to się staje.

Dziesięć punktów, bo mega proste.
Okej

  * * *

Miesiąc (dokładnie!) później…

Co dziewczyny z piątego roku lubiły w dormitorium Ravenclawu w soboty?
Odpowiedź jest prosta.
Sharon Sheridan spała.
Najwyraźniej właśnie ten dzień tygodnia wyznaczyła sobie na sen. I tego dnia również spała długo, więc pozostałe też mogły sobie na to pozwolić. Dodatkowo nawet jeśli wstawała wcześniej, to szanowała Świętą Zasadę Weekendu, dotyczącą godzin pobudki i znikała z dormitorium tak szybko i niezauważalnie, jak Pani Pomfrey, gdy zaczyna się gadać o kuropatwach.
No i warto też wziąć pod uwagę fakt, że można było w nim przebywać cały dzień, ze względu na brak lekcji.
Tak. Dokładnie.
Tego dnia jednak Sharon z samego rana wpadła na pomysł, toteż nie była w stanie dłużej spać i wymknęła się nad ranem na śniadanie, by znaleźć osobę, której potrzebowała.
O tej porze w soboty w Wielkiej Sali było niewiele osób. Śniadanie już leżało na stołach, ale niewiele ludzi z tego korzystało. Można by ich wszystkich policzyć na palcach dwóch rąk.
Chłopak siedział przy swoim stole, więc dziewczyna postanowiła się dosiąść.

─────────────────────────────────────────────────────
Jakie są wady bycia rannym ptaszkiem?
Otóż twoi koledzy zazwyczaj cię nienawidzą.
Ale gdy to nie jest problemem, to przez parę godzin porannych jesteś sam.
James siedział przy stole, tyłem do sali i dłubał w owsiance. Próbował ułożyć wszystkie płatki tak, by przedstawiały jakiś przedmiot, ale oczywiście rozpływały się na boki, więc niezbyt to wychodziło.
Westchnął.
Chwilę potem, na ławce obok niego, pojawiła się Sharon ni stąd ni zowąd. Czasami się zastanawiał, czy dziewczyna nie ma peleryny niewidki, o której nie chce powiedzieć.
- Hej – uśmiechnęła się do niego, a chłopak odpowiedział uśmiechem.
Poprawić – wszyscy koledzy, poza Sharon, która przecież nie sypia.
- Hej.
- Co robisz?
- Jem – odparł krótko.
- Nie – zdecydowała dziewczyna. - Wiem jak wygląda jedzenie. Ty próbujesz stworzyć portret McGonagall w owsiance.
- Skoro wiesz, co robię, to czemu się pytasz? – spytał chłopak, niszcząc swoje dzieło.
- Aby jakoś zgrabnie zacząć rozmowę.
- Po co? Mów, czego chcesz, ruda.
- Chcę, byś nie nazywał mnie ruda. To tyle.
- I po to wstałaś wcześniej niż zazwyczaj?
- Hmmm… - Sharon udała zamyślenie. – Niekoniecznie. Posłuchaj, mam pomysł, który jest trochę dziwny, więc może się spodobać.
- Zamieniam się w słuch.
─────────────────────────────────────────────────────
Will postanowił znaleźć Sharon.
Brzmi łatwo, prawda?
Tak, dobrze wyczuliście sarkazm w poprzednim zdaniu.
Nie było jej nigdzie.
Był na błoniach, przypominających bagno, bowiem deszcz w lutym był czymś oczywistym, w Pokoju Życzeń, w bibliotece, w Miodowym Królestwie (wszyscy lubimy tajne przejścia!) i właśnie zmierzał do wieży Ravenclawu, choć nie miał pojęcia, jak tam wejść, by nie wzbudzić podejrzeń.
Gdy już prawie był przy schodach idących do przeklętej klamki, z przejścia wyłoniła się Greta i Victoria, mające najwyraźniej niewiarygodnie śmieszny temat do rozmowy. Gdy ujrzały Willa, stanęły i Greta zmierzyła go spojrzeniem.
Od pierwszej klasy dziewczyna nie zmieniła się prawie w ogóle, poza tym, że urosła coś około dwóch metrów i górowała nad wszystkimi z jej rocznika. Nie przeszkadzało jej to nosić butów na obcasach. Cały problem polegał na tym, że przerastała również większość chłopaków, którzy czuli się przynajmniej dziwnie, musząc unosić głowę, by spojrzeć jej w oczy, a nie w… ekhem… klatkę piersiową, posiadającą zresztą dość duży obwód. I wszystko by było nawet okej, gdyby nie fakt, że dziewczyna się strasznie wkurzała, gdy przyłapała kogoś na patrzeniu nie tam, gdzie powinien. A że była również całkiem dobrym pałkarzem…
Za to Victoria była jej przeciwieństwem. Była drobna i delikatna, a jej wzrost nie sięgał powyżej metra pięćdziesięciu.
Toteż widząc je obie, idące korytarzem, miało się wrażenie, iż Guliwer miał rację, jeśli chodzi o rasę liliputów i olbrzymów.
- Hej – zagadał.
Dziewczyny spojrzały na niego.
- Widziałyście Sharon?
- Nie. Zniknęła zanim się obudziłyśmy. Jak zwykle – prychnęła wyższa i podeszła bliżej.
Will był jednym z niewielu chłopaków, którzy nie mieli problemu z patrzeniem jej w oczy, choć nadal był nieco niższy.
- Victoria, a ty ją widziałaś?
- Cóż, jak byłam w bibliotece, to gadała z Potterem – tu rzuciła porozumiewawcze spojrzenie drugiej i zachichotała. Byłoby niezauważalne, gdyby nie fakt, że musiała podnieść przy tym głowę o dziewięćdziesiąt stopni.
Will niezauważalnie zmarkotniał, choć na jego twarzy pozostał uśmiech.
- A kiedy?
- Z dwie godziny temu? Will, nie wiem nawet, co robili. Sama szukałam Michaela.
Zachichotała. Czy ona musi ciągle chichotać?
- A. Okej. Nie wiecie, gdzie może być?
- No niekoniecznie.
- Okej – Uśmiech prawie zszedł z twarzy Willa.
Dziewczyny poszły dalej, a on już zaczął się zastanawiać, gdzie jeszcze mogłaby być jego przyjaciółka. Prawie nie zwrócił uwagi na słowa Victorii, odbijające się echem od ścian, jaka to ona jest szczęśliwa, że Michael się zgodził iść z nią do Trzech Mioteł po południu.
Super.
- Will! – usłyszał za sobą krzyk chłopaka.
Gdy się odwrócił, ujrzał Bulwę biegnącego w jego stronę. Chłopak był raczej przy kości, co nie znaczyło, że nie był przystojny. Wiele osób dziwiło się, że brunet ma tyle wielbicielek, mimo braku budowy herosa.
Słowo „bulwa” nie było rzecz jasna jego imieniem, ale przezwiskiem nadanym z dwóch powodów: 1. był ziemniakiem z Hufcia-Pufcia i 2. nienawidził swojego imienia (brzmiało ono Harry, gdyż jego matka była wielką fanką „chłopca, który przeżył”).
- Co jest? – spytał Will, uśmiechając się do niego.
- Cóż. Przed chwilą, znaczy się godziną, spotkałem w bibliotece Alexa. No i on powiedział, że gdybym cię zobaczył, to mam ci powiedzieć, że Sharon kazała przekazać ci wiadomość, byś przyszedł sam-wiesz-gdzie dokładnie w południe – wyrzucił z siebie chłopak na jednym wydechu. A trzeba mieć talent krasnomówcy, by tego dokonać bez późniejszego rozwiązywania supła na języku.
- Sharon?
- Wiesz. Ruda, oczy w różnych kolorach, ładna, pomysłowa…
- Bulwa, wiem o kogo ci chodzi – zaśmiał się Will, próbując tym ukryć zdziwienie. Harry nazwał ją ładną. W jego brzuchu coś się przekręciło. – Po prostu szukam jej od rana.
- Okay. To już wiesz, gdzie ją znaleźć – wyszczerzył się Bulwa. – A  tak z innej beczki, to czym jest to „sam-wiesz-gdzie”?
- Tajemnica z rodzaju takich, których się nie zdradza, pod groźbą dużych problemów.
- Problemów, czyli…? – dopytywał się chłopak.
- Problemów, czyli mocno wkurzonej panny pomysłowej.
- Okej. Rozumiem. To rzeczywiście lepiej nic nie mów.
Will wyszczerzył się do niego.
- Która godzina?
- Jeżeli spóźnienie również skutkuje zdenerwowaniem Sharon, to lepiej biegnij.
Jego rozmówca poprawił torbę na ramieniu i rzucił się w kierunku, czego Harry nie wiedział, Pokoju Życzeń, co jasno świadczyło o skutkach.
─────────────────────────────────────────────────────
- Alex, znalazłeś Willa? – spytała Sharon chłopaka, walącego wyćwiczonym ruchem w worek treningowy.
Chłopak ponownie rąbnął worek, zanim odpowiedział, po czym powstrzymał go przed dalszym kiwaniem.
- Eee… a co masz na myśli mówiąc „znalazłeś”?
Sharon popatrzyła na niego ze zrezygnowaniem.
- Jak rozumiem nie gadałeś z nim? – spytała.
- Cóż… poprosiłem jakieś dwieście osób o przekazanie mu wiadomości. Ktoś go znajdzie.
Kolejne walnięcie w worek.
Sharon pogrzebała w pudełku fasolek wszystkich smaków i wyjęła czerwoną, którą wsadziła sobie do buzi.
- James, chcesz jedną?
Chłopak, pochylający się nad białym blokiem z pudełkiem kredek i brakiem weny, mruknął coś niezrozumiale.
- Czyli tak, czy nie? – dopytała dziewczyna.
- Nie. Nie mam humoru do wymiotowania.
- A jak ja ci coś znajdę? – uśmiechnęła się dziewczyna.
Chłopak spojrzał na nią z przerażeniem malującym się na twarzy.
- Tym bardziej nie. Nadal pamiętam tą o smaku dżdżownicy. Nie ufam ci.
- James, teraz nie dam ci obrzydliwej, bo masz u mnie przysługę.
- Ruda, ja naprawdę nie mam ochoty na wizytę w toalecie. Jestem zajęty tą „przysługą” dla ciebie.
Sharon wywróciła oczami i wysunęła rękę z pudełkiem do bijącego worek treningowy Alexa.
- A ty?
Chłopak przybrał minę „oburzonego księcia”.
- Sharon, muszę dbać o linię dla moich fanek! Myślisz że nadal będą mnie kochać, gdy będę gruby?
Wysoko uniesione brwi dziewczyny jasno dały do zrozumienia, że nie dała się nabrać.
Blondyn wybuchnął śmiechem.
-… co oczywiście oznacza, że wezmę całą paczkę – dokończył.
- Chciałbyś. One są moje.
- Dobra, nie gadaj, tyko daj trochę.
Chłopak włożył do ust pierwszą z nich i w jego oczach stanęły łzy.
- Mamy cos do pica? – spytał, trzymając fasolkę na koniuszku języka.
- Co jest? Przecież jest zielona, to nie może być Chili… - zdziwiła się Sharon.
- Wasabi – jęknął Alex, próbując powstrzymać się od płaczu. – Wody. Teaz. Zaaz. Natychmias. I inne synoni..
Nagle w ścianie pojawiły się drzwi, a przez nie wpadł zdyszany Will.
─────────────────────────────────────────────────────
- Sorry za spóźnienie, dopiero przed chwilą Bulwa przekazał mi… - przerwał, gdyż zobaczył bardzo dziwny widok.
James leżał z pustą kartką na twarzy na kanapie tak, że jego plecy znajdowały się w miejscu, w którym powinny być nogi, a nogi były tam, gdzie powinny być plecy. Nad nim stał płaczący Alex z wysuniętym językiem, na którego końcu znajdowało się coś zielonego, a przed nim, na oparciu kanapy klęczała rudowłosa, starając się coś wypatrzeć, rozglądając się po pokoju.
Cóż. Mogło być gorzej...
- Will, blagam powiez, ze mas cos do pyca! – wyjąkał blondyn.
Will przeszukał plecak, w którym, o dziwo, znalazł butelkę soku dyniowego.
- To może być? – spytał.
- Tak! – krzyknęła i Sharon, i on.
Will rzucił dziewczynie butelkę, którą ona odkręciła i podała biednemu chłopakowi, który osuszył ja do dna i westchnął.
Gdy kryzys został zażegnany, Will rzucił Sharon pytające spojrzenie.
- Fasolki wszystkich smaków – odpowiedziała krótko.
- Anotak.
Zapadła cisza.
Chwilę potem James poderwał się, zwalając kartkę z twarzy.
- Nie wiem. Nie mam pojęcia. Sharon, ja po prostu nie umiem.
- O co chodzi? – spytał zaciekawiony Will, obserwując, jak James podchodzi do worka Alka, by się na nim wyżyć, a blondyn ustępuje mu miejsca, nadal wyglądając, jakby płakał, pomimo uśmiechu.

- Dobra – odparła Sharon. – Słuchaj. Mam dziwny pomysł…

13 komentarzy:

  1. Ja w ciebie wierzyłam, ja! Dostanę punkty?
    Zagadka - czyżby chodziło o skrytki w gringocie, kiedy po dotknięciu czegokolwiek pojawiały się kopie? Tylko to mi przychodzi do głowy XD (ta... no i jeszcze ten smok od Herkulesa...)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obie odpowiedzi błędne, ale oryginalne.
      Tak! dostaniesz punkty!
      Okej

      Usuń
    2. Enooooo! Chcę wiedzieć co wymyśliła Sharon! Oj James, wiem co.czujesz, łączymy się w bólu z braku weny....
      Zakładka jest fajna, ale z moją pamięcią do imion i tak na niewiele się zda XD
      Weny!
      Ireth

      Usuń
    3. Moje szczęście do zagadek XD

      Usuń
    4. Dowiesz się... w przyszłym rozdziale :D.
      Niedługo zaczniesz ich wszystkich rozpoznawać. Może. Chyba.
      Tak.
      Dziękuję za komentarze
      Okej

      Usuń
  2. Super rozdział. Jak mogłaś przerwać w takim momencie?! Ja chcę wiedzieć, co wymyśliła Sharon! A co do zagadki... Pierwsze skojarzenie: Hydra, ale jej trzeba odciąć głowę, więc nie. Więc... dziura? Skojarzyło mi się dzięki takiemu obrazkowi ze strony na fb Prysznicowe filozofie, ale nie ważne... Pozdrowienia i weny ;* ~ J.K

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziura to dobra odpowiedź!
      Kończę w takim momencie, by nie tracić czytelników :D.
      Zobaczysz...
      Okej

      Usuń
  3. Kolejny pomysł Sharon, czyli sie zapowiada świetny rozdział xdd Alex i fasolka o smaku wasabi 😂 to było piękne
    Czekam na nexta
    I życzę
    Duuuuuużo weny :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż... na razie mogę zdradzić tyle, że akcji nie będzie, ale zaczynam tworzyć fabułę (ekhem...jako taką...ekhem).
      Uznałam, że muszę pokazać płaczącego Alexa.
      Dzięki
      Okej

      Usuń
  4. Rozdział super, tylko urywanie w takim momencie powinno być karalne. nie mniej wybaczę ci to. Niech wena będzie z tobą

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powinno... powinno.
      Nie mniej jednak cieszę się, że nie jest.
      Okej

      Usuń
  5. Jaki pomysł? No wiesz, w takim momencie?? Rozdział super!
    Kasia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie momenty są najlepsze :D.
      Pozawalają trzymać czytelników w niepewności.
      Okej

      Usuń

JEDEN KOMENTARZ = JEDEN SZCZUR DLA GRZEGORZA
nie bądź obojętny na jego los

Szablon

Obserwatorzy