niedziela, 6 marca 2016

Rozdział (. Hogwart to naprawdę fajne miejsce. Naprawdę. Tylko czasem śliskie.

Czarodzieje, Wiedźmy, Wiedźmini!

W tym rozdziale długo oczekiwana przez was część opowiadania – „Huncwotowatość” Wielkiej Czwórki.
Może wytłumaczę przy tym tytuł opowiadania, bo pewnie większość z was wątpi w moje umiejętności matematyczne, bo przecież w tytule jest „czwórka”, a, jakby liczyć głównych bohaterów z Margaret, to wychodzi nic innego, jak pięć. Otóż tytuł wziął się od Czwórki robiącej kawały i nie tylko, co wyjaśni się kiedy indziej, a Margaret się do nich nie zalicza. Z początku miałam pisać dwa opowiadania, o czwórce i Margaret, ale w końcu uznałam, że nie dałabym rady, więc połączyłam je.
Ufff…
Zauważyłam, że liczba czytelników topnieje, co trochę mnie martwi. Ale cóż… to przykre, ale trzeba sobie radzić.
CZYTAM=KOMENTUJĘ
Tymczasem zagadka na dziś:
Ma jeden kolor, kształtów tysiące, pojawia się tylko, gdy świeci słońce. Lata i pląsa, lecz by nie uciekł – u dołu stoi na twardym gruncie. Nie czyni krzywdy, bólu nie czuje, samotnie nigdy nie podróżuje.
Cóż, odpowiedzi jak zwykle w komentarzach, a ja was żegnam na ten moment
Okej
***
Alex czuł, że wszystko go boli, a to oznacza, że żyje. A jeżeli żyje, to ta kupa śniegu go nie zabiła. A jeśli go nie zabiła, to on będzie mógł zabić tego, kto tę kulę wyczarował.
Wprost cudownie. Żyć, nie umierać!
Bolała go głowa i strasznie chciało mu się pić. Te dwie rzeczy sprawiły, że wbrew sobie postanowił się obudzić.
Jasność.
Czyli jest u pani Pomfrey.
Leżał pod ogromną kupą koców, a obok niego ktoś siedział, ale nie widział kto. Ten ktoś pachniał wanilią.
- Mam deja vu, choć w pierwszej klasie to ja leżałam pod zbyt dużą ilością koców.
Margaret.
Z jakiegoś powodu ucieszył się, że to ona.
- Rzeczywiście – powiedział, gdy przypomniał sobie, jak się mówi.
- Przynieść ci coś?
Chłopak odwrócił głowę i zobaczył, jak siedzi na tym samym krześle, co on siedział przed laty. Miała na sobie szary, porozciągany sweter i czytała magazyn „Czarownica”.
- O boże – mruknął.
- Nie jest tak źle.
- Co nie jest tak źle?
Dziewczyna przewróciła oczami.
- Komentarze na twój temat. Nie wszystkie wychwalają cię pod niebiosa. Nie martw się.
Komentarze… Czarownica… Chwila.
- Ile spałem? – spytał chłopak z przerażeniem.
- Ze dwa dni.
- Dwa dni? – poderwał się, zrzucając jeden koc. Zobaczył, że u stóp łóżka coś leży.
- Spokojnie. Masz złamaną rękę. Bez gwałtownych ruchów – uspokoiła go dziewczyna, wstając. – Przyniosę herbatę.
- Teraz to ja mam deja vu.
- Więc jest nas dwóch. Razem podbijemy świat – odezwał się jej głos zza drzwi.
Został sam.
Próbował sobie przypomnieć ostatnią rzecz, jaką pamiętał. Najwyraźniej było to niebo i śnieg.
Oryginalnie, biorąc pod uwagę fakt, że tylko to widział przez cały mecz.
Złapał czasopismo, które zostawiła Margaret i zamarł.
Co ona tu robiła?
Dlaczego obok niego siedziała?
To było dziwne.
Zastanawiał się chwilę nad tym, i otworzył na stronie, którą czytała dziewczyna.

Syn Minister Magii – opinie i komentarze czytelników!

Tydzień temu w naszym czasopiśmie opublikowano artykuł o jedynym synu jedynej Minister Magii. Redaktorki okrzyknęły go „młodym bogiem”, z czym wiele czytelniczek zgodziło się bez wahania. W zeszłym numerze poprosiłyśmy o napisanie nam o waszych opiniach na ten temat. Oto parę z nich:


Alex przeczytał kilka i uznał, że rzeczywiście nie jest źle.
Jest potwornie.
Miał ochotę rzucić magazynem o podłogę.
- Czyli jednak źle – powiedziała Margaret, stając w drzwiach.
Chłopak jęknął.
- Gdzie wszyscy?
- Poleźli się uczyć.
- Uczyć?
- To wersja oficjalna.
- A nieoficjalna? – chłopak uniósł brew.
- Jest taka, że właśnie mamy zajefany plan i musieliśmy przekabacić Irytka! – krzyknęła Sharon, wchodząc do pokoju, rzecz jasna niespodziewanie, i trzaskając drzwiami.
Margaret przewróciła oczami.
- Jaki plan? – spytał chłopak.
Dziewczyna zerknęła na blondynkę.
- Najwyraźniej nie mam jak prosić, byś nie słuchała, co?
Dziewczyna udała zamyślenie. W tej szkole najwyraźniej dość często się to zdarzało.
- Nie.
- Okej. To słuchaj, jest taka akcja, że… O! Czy to są fasolki wszystkich smaków?
Rudowłosa patrzyła w kierunku dołu łóżka. Alex już wcześniej zauważył, że coś tam leży, ale wówczas był bardziej zajęty różowym czasopismem. Teraz przyjrzał się i ujrzał to, co Sharon.
Mnóstwo upominków. Głównie słodyczy, choć były tam też listy.
- Kocham twoje fanki – powiedziała Sharon, otwierając jedną z paczuszek i szukając wewnątrz niej ulubionego przysmaku.
Dziewczyna nie umiała żyć bez dwóch potraw. Jedną z nich była kawa, drugą – fasolki wszystkich smaków. Normalnie nie są one zbyt lubiane w społeczeństwie czarodziejów, ale ruda miała ten niezwykły talent odnajdywania „tych dobrych”.
- Moje fanki? – jęknął Alex z łóżka, obserwując dziewczynę.
- Te szkolne. Z tego co mi się wydaje, media nie wiedzą o wypadku – pocieszyła go Margaret.
Zapadła chwila ciszy.
- Chyba – dodała.
- Dobra, chyba zacznę mieć to w nosie, bo biorąc pod uwagę fakt, że nie jestem w stanie tego zmienić. Cieszę się, że nie wysłałaś w końcu tego listu. Byłaby kolejna afera.
- Oto słowa mądrości – skwitowała Sharon, wkładając do ust fasolkę. – O! Pomelo!
- Pewnie nigdy nie doczekam się od ciebie pytania „czy mogłabym…?”.
- Nie.
- Oczywiście – chłopak opadł z powrotem na poduszkę.
- Nie marudź, ktoś miły przysłał kociołek domowych ciastek!
- Skąd on, do diabła, miał domowe ciastka?
- Wydaje mi się, że może mieć konszachty ze skrzatami. Á propos, będę musiała złapać Willa, żeby podczas tej akcji…
- Właśnie, o jaką akcję ci chodziło?
- A… - Sharon uśmiechnęła się diabolicznie i spojrzała na drzwi, po czym ściszyła głos. – Dobra, słuchaj, będzie lodowisko.
- Lodowisko?
- Szszsz… nie przerywaj. Wpadłam na to, dzięki Margaret.
- Dzięki mnie?
- Jak się wtedy poślizgnęłaś, ale naprawdę poradzę sobie bez pytań pomocniczych!
- Sorry.
Sharon zgromiła ją spojrzeniem.
- Otóż postanowiliśmy zrobić lodowisko. James i Will zadbają, by nikt się na nim nie zabił. Mają zamiar uprzedzić wszystkich, ale tak… oficjalnie. Irytek ma zamiar zatopić hol przed Wielką Salą, rzecz jasna, za naszą namową. W tym czasie będzie parę innych akcji. James podkrada się do Evana, a ja i Will… dobra, to niespodzianka.
Alex zmarszczył brwi.
- Do Evana?
- Ogólnie badamy sprawę znanej ci trochę zbyt blisko kuli śniegu. Wychodzi na to, że on jest w to zamieszany.
- Co? O co chodzi?
- Nie teraz… - Sharon położyła palec na ustach, uciszając go, a do pokoju weszła pani Pomfery.
- Koniec odwiedzin! – krzyknęła, wyganiając i Margaret, i Sharon za drzwi.
Sharon zdążyła odwrócić się i mrugnąć do chłopaka.
A potem… już jej nie było.
─────────────────────────────────────────────────────
- Dobra James. Pamiętasz, co masz zrobić, prawda?
- Sharon, omawialiśmy plan jakieś tysiąc razy – westchnął chłopak, poprawiając włosy.
Stali za posągiem jednego z tysiąca rycerzy uwiecznionych w marmurze w tym zamku.
Sharon przyłożyła długi palec do ust w geście nakazującym ciszę. Nie zmieniła się prawie wcale.
Chwilę potem już sunęła od cienia do cienia po korytarzu, idąc w kierunku Wielkiej Sali.
James wziął głęboki wdech, nałożył pelerynę niewidkę i ruszył za nią.
Jeszcze raz sprawdził w torbie, czy ma wszystko.
Czerwona farba była na swoim miejscu, tak jak eliksir. Jeżeli Will nie zapomniał (co jemu akurat zdarzało się nadzwyczaj rzadko) położyć plakatów tam, gdzie miał, wszystko wyjdzie idealnie.
Doszedł do holu. W jednym z jego kątów Sharon omawiała z Irytkiem szczegóły powstania lodowiska. Poltegrist szczerzył się od ucha do ucha, najwyraźniej usatysfakcjonowany.
James podszedł do jednej ze zbroi i wymamrotał: „to tylko schowek”.
Przyłbica otworzyła się z cichym brzęknięciem, ukazując prawie puste wnętrze pancerza. James ujrzał tam zrulowane kawałki papieru i uśmiechnął się do siebie.
Czas rozpocząć zabawę.
Chłopak zerknął przez ramię i zobaczył patrzącą na niego Sharon. Wiedział, że nie może go zobaczyć, bo miał pelerynę niewidkę, ale ona najwyraźniej miała inne zdanie. Pomachała do niego albo raczej do miejsca, w którym się znajdował i pobiegła do pokoju Hufflepuffu.
Brunet wyjął ze środka zbroi potrzebne przedmioty i ruszył w przeciwnym kierunku.
Podziemia zamku zawsze go trochę przerażały. Były mniej przyjazne od innych części. Wolał się tam nie zapuszczać bez powodu.
Teraz jednak miał bardzo ważny powód.
Zemsta.
Szybko dotarł do ściany, stanowiącej wejście do domu Ślizgonów. Wymamrotał hasło i znalazł się tam, gdzie chciał się znaleźć.
(Uwaga, zdziwienie.)
W pokoju wspólnym Slytherinu!
Zrzucił z siebie pelerynę niewidkę i podszedł do tablicy ogłoszeń. Bez namysłu przyczepił tam jedno z ogłoszeń i zajął się drugim.
Bardzo lubił robić takie rzeczy. Zawsze w jego żyłach krążyła adrenalina. Kiedy teraz przyglądał się swemu dziełu, poczuł, że pierwszą część zadania ma za sobą.
Odwrócił się do niego tyłem i ze zgrozą stwierdził, że ktoś mu się przygląda.
Na fotelu przed kominkiem siedział Ślizgon.
─────────────────────────────────────────────────────
Sharon stała przed wejściem do kuchni i czekała na Willa.
W ręku trzymała jedno z ogłoszeń, które po akcji powinny znaleźć się w pokoju Ravenclawu. Naprawdę bardzo się jej podobało. James idealnie uwiecznił hol przed Wielką Salą, dodając lód zamiast posadzki i zaspy w kątach. Z sufitu jakimś cudem leciał śnieg. Poza tym na środku jeździli uczniowie. Ruda potrafiła nawet co poniektórych rozpoznać.
Tak, James miał talent.
Bała się tylko, że nie sprosta swojemu zadaniu.
Owszem, z pewnością uda jej się zamrozić wodę. Robiła to już naprawdę wiele razy. Problem polegał na wyczarowaniu śniegu i sztucznej pogody.
Już wiele razy próbowała to zrobić, zawsze coś się nie udawało. Odkąd po raz pierwszy ujrzała sufit w Wielkiej Sali marzyła, by samemu też się nauczyć tak czarować. Niestety, nadal była jeszcze za młoda, by tworzyć sztuczne gwiazdy, więc zadowalała się pogodą.
A i ona niezbyt jej wychodziła.
Owszem i tak miała talent. Tych zaklęć czarodzieje uczą się na specjalnych wydziałach. Już sam fakt, że raz czy dwa jej się udało napawał ją dumą, ale miała nadzieję, że dziś, zwłaszcza dziś, uda jej się to.
- Cześć i sorry za spóźnienie – wydyszał Will, stając cicho obok niej. W świetle pochodni jego włosy były jeszcze bardziej czekoladowe.
- Nie no, nic się nie stało. Po prostu czekam tu pół godziny i możliwe, że hol jest już zalany wodą, a my jeszcze nie wykonaliśmy zadania – odszepnęła zirytowana.
Chłopak wyszczerzył się w odpowiedzi.
- Spóźniłem się minutę, nie pół godziny.
- Jedno i to samo. Nie wolno się spóźniać.
- Tak jest, milady. To o co chodzi?
Sharon w odpowiedzi połaskotała gruszkę na obrazie za nią, która natychmiast zamieniła się w klamkę. Dziewczyna nacisnęła ją, a przed nimi pojawiła się kuchnia.
Wewnątrz skrzaty uwijały się od stołu do stołu, przygotowując jedzenie na jutrzejsze śniadanie. Najwyraźniej termin „sen” był im nieznany, podobnie jak Sharon.
Od razu ich zauważyły.
- Och, przyszedł panicz Will i panienka Sharon!
- Uwielbiam jak zwracają się do mnie per „panienka” – mruknęła sarkastycznie Sharon.
- Och, bez przesady – odparł Will.
- Jasne, paniczu.
Gdy skrzaty ochłonęły powróciły do swoich wcześniejszych zajęć. Najwyraźniej już przygotowywały jutrzejsze śniadanie. Ciekawe, kiedy spały. Czy spały w ogóle. Choć Will, znając Sharon, uznał, że bez snu też można żyć.
- Dobra. Powiedz mi, proszę, koleżanko, dlaczego mnie tu przyprowadziłaś?
- Okej. – Sharon przygryzła wargę. – Otóż powiedziałeś mi niedawno, że twoja rodzina pochodzi z Włoch, nie?
- Co to ma do rzeczy? – spytał Will.
- I powiedziałeś, że twoja mama założyła włoską restaurację.
- No. – przytaknął Will, który zrozumiał, co dziewczyna może mieć na myśli.
- I, hmmm… pomyślałam sobie, że jeszcze nigdy w tej szkole nie było pizzy na stołówce.
Will uśmiechnął się szeroko, pokazując białe uzębienie.

- Jesteś genialna. 

15 komentarzy:

  1. Co do zagadki - nie może to być żadne zwierzę ani człowiek, więc zostaje roślina. Jedyne, ci mi przychodzi na myśl, to liść, ale pewnie się mylę :P zaraz sprawdzę na internecie, ale teraz nie chcę, bo to by było złe :3
    Rozdział jest... krótki! Zbyt krótki, ale jakoś przeboleję. Mam nadzieję, że następny będzie conajmniej o połowę dłuższy! Ciekawe co ta Sharon wymyśliła... a gdybyś zamierzała założyć jakiegoś jeszcze bloga, to będę czytać ^^
    Weny!
    Ireth

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobra, jestem tępa - właśnie wyszukałam tą zagadkę. Eh... baka!

      Usuń
    2. Nie. Zła odpowiedź XD.
      Przepraszam. Długie rozdziały są poza moimi zdolnościami ;-;. Wyznaję zasadę jakość, a nie ilość.
      Strasznie się cieszę! Mam jeszcze drugiego -> 49igrzyska.blogspot.com
      Zbliża się już ku końcowi, ale zawsze możesz chcieć przeczytać od początku.
      No. To pa
      Okej

      Usuń
    3. Akurat igrzyska nie za bardzo mnie interesują, ale w wolnym czasie może poczytam ^^

      Usuń
  2. Uwielbaim twoje szalone pomysły. Niech wena będzie z toba

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się. A to dopiero początek :D.
      I z duchem twoim
      Okej

      Usuń
  3. Rozdział jest świetny :D I juz sie nie mogę doczekać co dalej się zdarzy ale czytając to opowiadanie na pewno będzie to cos genialnego :P
    A co do zagadki to zdaje mi się ze chodzi o cień
    Czekam na nexta i
    Życzę duuuuuuzo weny <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję (:D), że się nie mylisz.
      Jaki dom, moja droga?
      Dzięki za wenę
      Okej

      Usuń
    2. Całkiem zapomniałam 😂 Gryffindor

      Usuń
  4. Skomentuje potem, a jeśli chodzi o zagadkę to odpowiedzią jest "cień". Jestem puchonem i jak widzę nie mamy punktów, więc pora to zmienić

    OdpowiedzUsuń
  5. Heloł. Naprawdę świetny rozdział! Muszę się skupić, aby nie napisać tu długiego komentarza w pełni oddającego moje uwielbienie do Sharon, który składał by się ze słów "KOCHAM, KOCHAM (∞)". Dobra, ogar xD Nigdy nie rozwiąże Twoich zagadek, nie dlatego, że nie umiem, ale dlatego, że ktoś zrobi to przede mną, wiec i tak nie będziesz wiedziała, czy ją rozwiązałam, czy przepisałam XDD Twój blog jest taki pozytywny, że czytam go z uśmiechem na mordzie :) Wszystko jest fajnie napisane, logicznie, chyba bez błędów ( może są, ale takie drobne zawsze mi umykają, więc załóżmy, że jest bezbłędnie). Jesteś moim MISZCZEM dialogów. Życzę milszych rodziców i dostępu do kompa 5 dni w tygodniu ;] ~ J.K

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A! I czekam na bohaterów!!! ~ J.K

      Usuń
    2. Kocham cię za miłość do Sharon.
      Może kiedyś ci się uda.
      Twój uśmiech to to, co Okej lubi najbardziej.
      UWIELBIAM PISAĆ DIALOGI.
      Okej

      Usuń
  6. Hej, na tego bloga wpadłam całkiem przypadkiem, ale tak mi się spodobało, że zostanę na dłużej :) Świetnie piszesz i oby tak dalej!
    Niech magia będzie z tobą! :D
    Kique

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wierzę w przypadek. To było przeznaczenie.
      Cieszę się, że zostajesz.
      I z tobą także!
      Okej

      Usuń

JEDEN KOMENTARZ = JEDEN SZCZUR DLA GRZEGORZA
nie bądź obojętny na jego los

Szablon

Obserwatorzy