Czarodzieje,
Czarownice, etecera!
Rozdział wstawiam dziś, bo jestem
miłościwa.
No i lubię się nad wami znęcać.
Bo jest on… trochę dziwaczny.
Trochę = Ja pierniczę, jak bardzo.
Zastanawiam się nad tym, jak
wpadłam na coś takiego. Ten artykuł jest dziwny. Ale musiałam go wstawić, bo
musi się zacząć coś dziać.
No, ale możecie pominąć ten
rozdział.
Dobra, przestanę już pieprzyć od
rzeczy.
Po prostu… weźcie przeczytajcie i
nie zabijcie nikogo (zwłaszcza mnie), dobra?
Wasza
Okej
***
Wyobraźcie sobie
huragan. Porywający drzewa, samochody, słonie i domy. Ruchliwy i szybki.
A teraz
wyobraźcie sobie jego przeciwieństwo.
Wyobraźcie sobie
ciche pole. Nie wieje wiatr. Nic się nie rusza. Jest spokojnie, słonecznie i
cudownie.
Tak wyglądał
Pokój Wspólny (przez innych znany jako Pokój Życzeń) pod nieobecność wszystkich, poza Willem.
Chłopak siedział
na starej, trochę zniszczonej kanapie i uczył się zaklęć. Przed sekundą
skończył odrabiać lekcje.
Było cicho i
spokojnie.
Idealne warunki
do nauki.
Ale wówczas na
przeciwległej ścianie z cichym pyknięciem pojawiły się drzwi.
Wspominałam o
huraganie?
Super.
Wpadł przez nie
huragan.
- Trzymaj mnie,
Will, bo zignoruję immunitet Evana i spalę mu ubrania!!! – wrzasnęła Sharon,
przekraczając próg i rzucając torbę w odległy kąt pokoju.
- Co się stało? –
spytał z troską.
- Ten idiota
powiedział, że wyglądam jak facet przebrany za dywan perski.
Nie było to
prawdą. Według Willa zawsze wyglądała olśniewająco.
- Co mu odpowiedziałaś?
- Że ktoś w
naszym związku musi być facetem, a że on nie spełnia wymagań to wzięłam na
siebie brzemię tego obowiązku – uśmiechnęła się przebiegle.
Odłożył książkę.
- Chcesz się
przytulić?
- Nie. Chcę
pożyczyć bez pytania worek treningowy Alexa i nakleić na niego zdjęcie Evana!
Mimo to skorzystała
z oferty.
Kiedyś Will był
najniższy z całej czwórki, a teraz wręcz przeciwnie – był najwyższy. Sharon
była od niego niższa dokładnie o głowę.
- Alex się nie
wkurzy, że go pożyczysz. Musisz tylko pamiętać, by zdjąć zdjęcie.
- A masz jakieś?
- Nie. Myślałem,
że ty masz – powiedział w jej włosy.
Pachniały kawą.
Sharon się
odsunęła.
- Super. Muszę
sobie poradzić bez niego. A, i dzięki za przytulas.
- Do usług.
- Zawsze mam
wrażenie, jakbyś wysysał ze mnie negatywną energię. Mam wrażenie, że nawet nie
muszę się wyżyć na biednym worku Alexa – rzekła, zerkając w kąt pokoju, w
którym on wisiał, po czym zagryzła wargę.
- Acha.
- Choć nie. Jednak
muszę.
- Super. – Will
usiadł ponownie na kanapie i otworzył książkę od zaklęć.
Po chwili
usłyszał głuchy dźwięk walenia w materiał i przekleństwo Sharon.
- Ja pierniczę,
czemu to jest takie twarde?
Kolejne
uderzenie.
Chłopak obrócił
głowę i obserwował dziewczynę. Jakimś cudem udało jej się wprawić worek w ruch.
- W skali od jednego
do dziesięciu, jak bardzo jesteś wkurzona?
- Dziewięć i trzy
czwarte. – kolejne uderzenie.
- Super. Daj
znać, jak worek się zmęczy.
Will odwrócił się
od niej i próbował wkuć zaklęcie zamrażające.
W końcu zbliżały
się SUM-y.
Glacius.
Biedna Margaret.
Słyszał za sobą
uderzenia Sharon.
I jej równy
oddech.
- Worek się
zmęczył – sapnęła, przeskakując przez oparcie kanapy i lądując obok Willa. O
dziwo, nie dyszała.
- Super. Jak tam
twoje wypracowanie na historię magii?
- Nie pytaj. –
dziewczyna opadła nogi na stoliczku przed nimi i spojrzała na ścianę przed
nimi.
- Bo tak dobrze,
czy tak źle? – uśmiechnął się Will.
- Tak dobrze.
Skończyłam je. – dziewczyna wyszczerzyła się do niego figlarnie.
Will jak zwykle
pomyślał, że ładnie się uśmiecha, choć trochę krzywo.
- Skończyłaś je?
- No. Przedwczoraj
w nocy. Kosztowało mnie to dużo bólu i wysiłku. Potem okazało się, że skończyła
mi się kawa i muszę iść na trening. Żyć nie umierać, co? Fakt faktem, Maggie
się zlitowała i dała mi trochę swojej, bym nie umarła. A potem miałam
Quiddicha. I energię z kawy diabli wzięli. Więc powlokłam się do kuchni i
zamówiłam więcej. Rzecz jasna skrzaty powiedziały, że nie mają i muszę
poczekać. Wróciłam do dormitorium i obrobiłam Gretę z jej czekoladowych żab, bo
jest idiotką. – spojrzała na niego. - I tak w skrócie wygląda historia mojego
życia.
- Fascynująca,
biorąc pod uwagę fakt, że spytałem cię, czy skończyłaś esej.
- No wiem. –
Sharon ponownie się wyszczerzyła. – Jak brzmi twoja?
- Cóż, wszystko
zaczęło się od pierwszej komórki ileś milionów lat temu. Komórka ta ewoluowała
i stała się pierwszym człowiekiem…
- Pytałam o
historię twojego życia. Zawsze
opowiadasz mi to samo. Chcę wiedzieć coś o tobie. Nie o historii świata. Ją już
znam.
Will uśmiechnął
się, by ukryć zaczerwienienie. Zwykle działało.
- Urodziłem się w
niewielkiej wiosce pod Londynem. Przeprowadziliśmy się potem do niego, bo mama założyła restaurację włoską, na cześć naszych przodków. Zawsze chciałem pomagać ludziom. Gdyby nie
fakt, że mi to nie wychodzi, mogłoby nawet się udać.
- Twoja rodzina pochodzi z Włoch? - zdziwiła się Sharon.
- Tak. Długa i nudna historia.
- Acha. Ale jedna rzecz: nie umiesz pomagać? Powiedz
to Margaret. Ilość swetrów, jaką jej przyniosłeś po wypadku…
- Jakby to była
prawdziwa pomoc.
- A nie? Nie
zawsze musisz ratować ludzkie życie, jak ja.
- Cichaj,
geniuszu zaklęć. Nie było mnie tam.
- „Geniusz
zaklęć”… nawet fajnie. Choć „Bóg” bardziej mi się podoba. A teraz cicho, bo mam
do zrobienia mnóstwo rzeczy. Ty pewnie też, nie? – powiedziała, zerkając na
zamkniętą „Księgę Zaklęć”.
Dziewczyna
przywołała zaklęciem swoją torbę i wyjęła z niej książkę do opieki nad
magicznymi stworzeniami, która usilnie próbowała się wyrwać z objęć paska (tak,
Hagrid nie zrezygnował z „Potwornej Księgi Potworów”, choć czarodzieje często
używali również „Fantastycznych Zwierząt…”). Szybko pogłaskała ją po grzbiecie
i otworzyła na właściwej stronie.
I znów było
cicho. Tornado się skończyło, a latające krowy przeżyły.
Will przyglądał
się chwilę, jak jej kolorowe oczy ruszają się w tę i wewte, czytając.
Chwilę potem
wyciągnął książkę od zaklęć i ponownie zaczął się uczyć.
─────────────────────────────────────────────────────
- Hej, ludziska!
Jak tam wasze życie? – spytał James, wchodząc godzinę później do pokoju.
- Mogłoby być
lepiej – mruknęła Sharon, nie podnosząc wzroku.
- Tak myślałem.
Ale mogłoby być gorzej. Mogłabyś stracić przed chwilą dziesięć punktów za
przysypianie na Historii Magii.
Dziewczyna
zerknęła na niego.
- Od kiedy to
Bins daje minusowe punkty za przysypianie?
- Nie daje. Mówię
tylko, że mogłoby być gorzej, ale nie porównuję twojej sytuacji z moją, bo to
nie ma sensu.
- Od kiedy to
jesteś sensowny? – dopytywała z uśmiechem Sharon.
- Sam nie wiem.
Może nie jestem? Czasami mam takie olśnienia.
- Wow. James ma
olśnienia. – Will włączył się do rozmowy. – Myślę, że to temat na pierwszą
stronę „Proroka Codziennego”.
Brunet usiadł
przy stole.
- Rzecz jasna
zaraz obok tytułu: „Will myśli”.
Will i Sharon już
chcieli coś powiedzieć (Will: „Cóż, tu trafiłeś”, Sharon: „I wówczas ktoś taki
jak ty, nauczyłby się tego z artykułu o używaniu mózgu.”), kiedy drzwi ponownie
się pojawiły i wkroczył przez nie Alex.
Nie wyglądał
dobrze.
Wyglądał na
totalnie załamanego.
Tak załamanego,
że sunął niczym duch i był zgarbiony jak złamane drzewo.
Czyli po prostu
załamanie XXL.
- Boże, boże,
boże, boże, boże… – mamrotał.
- Słucham? –
Sharon od razu spróbowała go rozweselić, ten jednak tylko obrzucił ją
cierpiącym spojrzeniem.
- Pamiętacie, jak
musiałem wyjechać na weekend do matki, bo chciała mnie gdzieś zabrać, nie? –
jęknął.
- No…? –
powiedziała pozostała trójka, czekając na dalsze informacje.
Te jednak nie
nastąpiły. Chłopak rzucił coś na stół i usiadł na kanapie, chowając twarz w
dłoniach.
Sharon od razu
poderwała się i na równi z Jamesem złapała to „coś”.
Była to gazeta o
tytule „Czarownica”.
- O boże… -
jęknęła Sharon z przerażeniem. Uważała ten magazyn za esencję idiotyzmu.
Ktoś zaznaczył jakiś
artykuł naklejką w kształcie serduszka. Dziewczyna wyrwała gazetkę z rąk Jamesa i natychmiast tam ją otworzyła.
Przebiegła oczami
pobieżnie przez tekst i westchnęła.
Chwilę potem już
czytała go na głos.
„Brytyjska Minister Magii pokazuje mediom swojego
jedynego syna!”
Od
dawna wiadomo było, że Pani Minister chroni swojego potomka przed redaktorami.
Często mówiła, że „jej syn jest jeszcze za młody, by nosić na barkach brzemię
sławy”. Wśród reporterów chodziły różne pogłoski. Wielu z nich mówiło, że
chłopak jest pewnie zbyt mało urodziwy, by być pokazywanym. Że pani Minister
wstydzi się go z jakiegoś powodu. Byli i tacy, co znając oboje rodziców
chłopaka przeczyli tej teorii, mówiąc, że rządząca Wielką Brytanią kobieta jest
wprost przepiękna, tak samo, jak jej małżonek. Z tego związku nie mógł wyjść
żaden ghul!
Pogłoski
narastały, aż wreszcie pani Minister zdecydowała się ujawnić wizerunek
pierworodnego przed kamerami, by rozwiać wszelkie wątpliwości.
Dnia
14 stycznia we Francji odbyła się premiera sztuki „Oczarowany”. Najważniejsi czarodzieje
tego świata otrzymali zaproszenie. Jak można się domyślić przybyła również
rodzina rządząca z Wielkiej Brytanii, jednak tym razem z synem.
Młody
Bulstrode zawładnął sercami młodych czarownic na całym świecie. Choć uczęszcza
do Hogwartu, nawet czarownice z Magictime* zaczęły do niego wzdychać.
Nasze
redaktorki nie dziwią się im. Ma przepiękne, błękitne oczy w kolorze nieba i
złote włosy. Nikt nie może powiedzieć z ręką na sercu, że nie jest przystojny…
Sharon na chwilę
zamilkła z niedowierzania. Alex jęknął i walnął porządnie w worek treningowy,
do którego jakimś cudem się dostał, choć przed chwilą siedział na kanapie.
- Czytaj dalej –
zachęcił ją przerażony Will. – A ty, James, postaraj się, by w jego otoczeniu
nie było żadnych ostrych przedmiotów.
Sharon
odchrząknęła, a jej dwukolorowe oczy rozwarły się z przerażenia.
Dodatkowo
trudno nie zauważyć, że porusza się z gracją i jest wyśmienicie zbudowany.
Podobno po spektaklu Miranda McCourtney spytała się, czy nie chciałby dołączyć
do ich trupy, by zostać aktorem. Chłopak odmówił, wspominając, że jeszcze dużo
musi się nauczyć.
Z
pewnych źródeł wiemy także, że mimo całej szkoły adoratorek, chłopak ma już
dziewczynę. Podobno jest nią niejaka Emily Anderson, córka sławnego na całym
świecie ścigającego. Jeżeli tak rzeczywiście jest, to życzymy im szczęścia!
A
wy? Co sądzicie o młodym bogu? Czy rzeczywiście nim jest? A może w
rzeczywistości uważacie go jedynie za przystojniaczka, z którym nie mogłybyście
ułożyć sobie prawdziwego życia? Chętnie przeczytamy wasze opinie, a te
najlepsze zamieścimy w kolejnym numerze „Czarownicy”.
Do artykułu
dołączono ruchome zdjęcia Alexa z jego matką, pozującą na tle ścianki i ojcem.
Chłopak nie sprawiał wrażenia szczęśliwego, uśmiechał się sztucznie.
Sharon popatrzyła
na rysy twarzy kolegi. Rzeczywiście, był przystojny, ale, cholera jasna, ten
idiotyczny magazyn nie musi wznosić go pod niebiosa.
James, siedząc na
skórzanej kanapie z nożem (skąd oni mają nóż?) i książką do opieki nad
magicznymi stworzeniami Sharon (ona jest serio niebezpieczna! Książka, nie
Sharon, rzecz jasna… choć niektórzy mogliby się ze mną spierać) na kolanach,
przerwał ciszę.
- Ludzie,
trzymajcie mnie, bo umarłem.
Alex usiadł obok
niego i schował twarz w dłoniach.
- Nie wierzę, że
ten dzień nadszedł, ale mam ochotę skoczyć z wieży Astronomicznej.
Wszyscy spojrzeli
na niego za współczuciem. Nikt nie przypomniał mu, że nie jest to pierwszy raz.
- Nie możesz tego
zrobić, bo wszystkie adoratorki tego świata się załamią.
- Dobra. To
pomóżcie mi znaleźć tę babę co to napisała i…
Niedokończone
zdanie zawisło w powietrzu.
- Okej… mój ty
boski kolego, to ja tu jestem boska, więc nie zabieraj mi mojej działki. – Sharon próbowała go rozśmieszyć, ale nawet jej
głos drżał. - Mam ochotę wymiotować.
- Co jest
najgorsze? Teraz wszyscy myślą, że jestem z Emily, a rzeczywistość wygląda
inaczej. Nie lubię jej. Jest idiotką. To ona myśli, że jest ze mną.
- Fakt faktem, muszę
się tylko dowiedzieć, kto jest tym „pewnym źródłem”. – James wyglądał na
zamyślonego. Jakby już miał opracowany plan.
- Boże, boże,
boże, boże, boże… - powtarzał coraz ciszej blondyn.
Sharon
przypomniała sobie rozmowę sprzed kilku minut.
- Tak, James,
masz rację. Mogłabym mieć gorzej – powiedziała.
- Dobra, Alex,
chciałbym móc cię jakoś pocieszyć… - zaczął Will. – Ale wiesz… ugrzęzłeś w
naprawdę głębokim bagnie. Nawet Wesley’owie nie powstydzili by się wsadzić je
do „kieszonki”.
- Jakbym tego nie
wiedział. Myślałem, że kto jak kto, ale ty mnie pocieszysz.
- Słuchaj –
chłopak usiadł obok niego i objął go ramieniem. – Zawsze może być gorzej. Dobra,
koleś, musisz się pogodzić, że wszystkie nastolatki za tobą latają. To nie jest
taka katastrofa. Uwierz mi, naprawdę mogło być gorzej. Teraz jesteś sławny, a
twoja mordka będzie niedługo reklamować… coś tam, ale naprawdę mogłoby być
gorzej.
- Wiesz, jak
pocieszyć człowieka, Will – mruknęła Sharon.
Will wzruszył
ramionami.
- Chcesz się
przytulić, koleś? Wiesz, to czasami pomaga. Nie chodzi o to, że mi się podobasz
albo coś, ale... To co? – rozłożył ramiona.
- Nie. Mam ochotę
zabić siebie albo kogoś. W tym momencie worek jest mi chyba bardziej potrzebny.
Will spojrzał z
nienawiścią na owy przedmiot.
- Jak tak dalej
pójdzie, to mnie wygryzie ze stanowiska pocieszyciela.
Sharon zatarła
ręce z nagłym entuzjazmem.
- To co robimy?
Bo nie mam zamiaru tego tak zostawiać.
Alex wpatrywał się
z nadzieją w Sharon, która najwyraźniej miała pomysł, jak mogłaby wyglądać
zemsta.
Zrozumiał, że
jest wśród przyjaciół. Że nawet jak kłócą się czterdzieści razy na minutę, to
wobec innego zagrożenia staną przed nim (nie za nim) murem.
Wpatrywali się w siebie
nawzajem, a tym wpatrywaniem doszli do porozumienia.
Muszą napisać
list.
List do redakcji.
*Magictime –
Najmłodsza Szkoła Magii. Powstała w 2000 roku, dwa lata po bitwie o Hogwart.
Znajduje się w Stanach Zjednoczonych na Florydzie. Główny rywal Hogwartu. Przypomina
amerykański Collage, ale o tym kiedy indziej…
Czy ja wiem, czy dziwny? Normalny. Jak na Ciebie XD bez obrazy
OdpowiedzUsuńPrzytulanki, Przytulanki... jak ja się nienawidzę przytulać!
Ja też nie lubię. Z nieznanymi. I trochę znanymi. Inaczej - lubię się przytulać tylko, gdy mi smutno i tylko do osób, z którymi jestem mocno związana.
UsuńUfff... bałam się, ze pomysł z artykułem się nie spodoba. Bo dziwny jest...
Okej
Tymi horkruksami mnie rozwaliłaś XD
Usuńklik
Sama stworzyłam ten mem XD.
UsuńBoże... te firanki rozwaliły system.
Umieram.
Okej
Firanki rozwaliły system? Weź ogarnij to klik
UsuńKopalni pomysłów ci nie będę życzył, bo widzę ze już masz. Ten tekst jest bomba. nie mogę się doczekać kto oberwie zemstą Huncwota. Niech wena będzie z toba
OdpowiedzUsuńZbieram kopalnie. Aktualnie mam ich za dużo. Szkoda, że nie mogę ich sprzedać...
UsuńCieszę się, że się podoba.
And may be wena be ever in your favor.
Okej
P.s. Ogarnąłeś, że napisaliśmy komentarz dokładnie w tym samym czasie?
Weny na komentarz nie mam, więc będzie krótko. Super
OdpowiedzUsuńWeny życzę i czekam na nexta
Pozdrawiam RosalieIris 😊
Rozdział jak zwykle fajny, ale nie powala.
OdpowiedzUsuńUważam, że artykuły w tego typu pismach są jednak pisane inaczej. Już pomijając to, że tekstu jest tam o wiele za dużo (po prostu by wkleili zdjęcie Alexa i po sprawie).
Poza tym taki problem powinien mieć James. Syn wielkiego Harry'ego Pottera. To jego powinny śledzić pisemka typu "Czarownica". Starczy popatrzeć, że w mugolskim świecie dużo więcej jest zamieszania wokół gwiazd i ich dzieci, a nie polityków. Alex za to powinien się obawiać porywaczy.
Kompletnie nie ogarniam chronologii. Jak teraz są w piątej klasie, tak? A wypadek był w pierwszej. To trochę mało prawdopodobne, żeby Maggie wciąż miała dług wdzięczności do Willa o swetry. I żeby on o niej myślał jako o "biednej", gdy tylko zobaczy zaklęcie zamrażające.
A teraz co do twoich horkruksów:
1. Zastanawia mnie jak byś dotarła do tej sondy, żeby zmienić ją w horkruksa. A jeżeli ty (czarodziejka w zaledwie trzeciej klasie)dałabyś radę, to miliony innych też.
2. No okej, tu się zgadzam. Ale urządzenia elektroniczne podobno hamują magię, więc...
3. Niesporczak... no cóż, największym kłopotem byłoby znaleźć tego twojego. Są malutkie i występują prawie wszędzie. Jakbym już go znalazła, to i zniszczyć dałabym radę. Bo są odporne na czynniki naturalne, a nie na jad bazyliszka.
4. Ja tam bym nie miała problemu z zabiciem kotka, żeby pozbyć się geniusz zła. Przecież to tylko zwierzę.
5. Jeszcze mniej wyrzutów sumienia niż z kotem.
6. To jedyny, z którym nie dałabym sobie rady.
7. Jeśli tobie udało się ją zdobyć, to nam też. W końcu to tylko mugolskie zabezpieczenia.
Aga
A, jeszcze chciałam dodać, że poprzedni rozdział był dużo lepszy. Zawsze lubiłam Margaret, ale miałam nadzieję, że nie będą lubić się z Sharon.
UsuńAga
Wiesz, zależy. Wzięłam i popatrzyłam na fragment artykułu Ritty, więc wydaje mi się, że może być okej.
UsuńDobra. Syn wielkiego Pottera, ogarniam. Ale co wiesz o matce Alexa? Przed zostaniem Minister Magii też miała swoje życie... ale o tym kiedy indziej.
Tak, wypadek był w pierwszej klasie, ale można pamiętać takie żeczy, zwłaszcza ucząc się zaklęcia i nagle sobie to przypominając. Poza tym kto powiedział, że Margaret ma dług wdzięczności? Sharon tylko przypomniała o tym.
Jezu... dobra, jużem zdejmuję tego miłego mema. On miał na celu rozśmieszyć, a nie być logiczny.
Okej. Rozdziały o Margaret jeszcze się będą pojawiać.
To tyle XD. Dzięki za komentarz.
Okej
Tak... Ludzie to też zwierzęta, jak miło, że masz w sobie trochę empatii.
UsuńWiesz, takie komentarze są już hejtem.
Tak, tak - czepiam się. Ale tak samo mogłabym powiedzieć: to tylko człowiek, zabiję! - zwierzęta czują ten sam ból, co my.
Ach, co do piramidy - kompletny brak kultury i poszanowania historii.
UsuńO, Jezu, Alex………… Biedak. Rozdział bardzo fajny, ale również czekam na coś o Margaret ;)
OdpowiedzUsuńI może dłuższe rozdziały?
Weny i czasu :)
http://zyj-szczesliwie-nowe-pokolenie.blogspot.com/
Hej! Odpowiedziałam na Twoje pytania z LBA. Jeszcze raz dziękuję za nominację :). Zapraszam do zapoznania się z moimi odpowiedziami: http://fanfik-trojmagiczny.blogspot.com/2016/02/fanfik-trojmagiczny-rozdzia-3-liebster.html
OdpowiedzUsuń