niedziela, 24 stycznia 2016

Rozdział #. Super-Glue skutkuje bólem żeber

Czarodzieje, Czarownice, oraz wszelkie dobre dusze i centaury!
Jak obiecałam, tak robię, więc łapcie kolejny rozdział.
Tym razem będzie ciekawiej, mam nadzieję, że się spodoba.
Rozdział dedykuję Kinie, gdyż drugie też z nagrodami.
A tak przy okazji: osoba, która zgadnie, według jakiej zasady numeruję rozdziały, ma następną (bo to takie trudne).
Od dziś już będzie normalnie. Rozdział co tydzień, może z przerwą na ferie.
Życzę wam magicznego dnia środków masowego przekazu (moja logika podpowiada mi, że blogi też się do nich zaliczają)!
Wasza
Okej


 ***
James Potter leżał na łóżku i wsłuchiwał się w równe oddechy osób z dormitorium.
Osób, których prawie nie znał.
A znajomi, którzy pewnie leżeli teraz w innych częściach zamku poznali go niemal na wylot (w ciągu jednego dnia).
Chciałby trafić chociaż do Slytherinu, byleby być chociaż z tym idiotą Alexem.
Westchnął.
A potem zasnął, bo był zmęczony.
Liczył na długi i spokojny sen.
HAHAHAHA!
Nie.

─────────────────────────────────────────────────────
Obudziło go coś, co z całą swoją wagą rzuciło się mu na brzuch i zatkało buzię, by nie wrzeszczał.
Brunet ze strachem otworzył oczy, gotowy odeprzeć atak wroga.
Po chwili dostrzegł w ciemności oświetloną światłem księżyca twarz dziewczyny o oczach w dwóch różnych kolorach.
- Ciii…cho. – przyłożyła długi palec swoich ust, nakazując ciszę. Nadal nie zdjęła jednak zimnej dłoni z jego twarzy, najwyraźniej nie wierząc, że zastosuje się do jej polecenia.
- Zanim cokolwiek powiesz: Nie, to nie jest sen, bo wątpię, bym była osobą, która śni ci się po nocach. Tak, siedzę na tobie, bo postanowiłam cię obudzić, a nie chciało mi się wykorzystywać oklepanych sposobów. Idziemy na wyprawę odkrywczą. Jestem akurat u ciebie, gdyż znam hasło. Jest dokładnie… trzecia trzydzieści trzy. Za pięć minut masz być w waszym pokoju wspólnym ubrany i gotowy do drogi. Czekam.
Zdjęła z jego twarzy dłoń, po czym, nim zdążył zadać jakiekolwiek pytanie, wymknęła się z pokoju.
James leżał chwilę w ciszy, zastanawiając się, czy to jednak nie jest sen. Ból żeber przeczył jednak tej teorii. Hipotetycznie mógłby udać się z powrotem na spoczynek, ale bał się, że dziewczyna ponownie się u niego pojawi, tym razem z jeszcze rzadziej spotykanym sposobem.
W związku z tym podszedł do kufra i wyjął delikatny, czarny materiał, ukryty na jego dnie. Włożył jeszcze polar oraz buty i, ciesząc się z faktu, że wszystko jest w miarę do siebie dopasowane (gdyby ich złapali, nie chciałby iść do McGonagall w ciuchach godnych bezdomnego), wyszedł z dormitorium, ignorując fakt, że jego włosy postanowiły wskazywać wszelkie możliwe kierunki świata.
- Super! Jesteś!
- Ciii…szej – powiedział, naśladując ją sprzed minuty. – Tak. I zobacz co mam.
Ziewnął.
Sharon przyjrzała się przedmiotowi w jego rękach.
- Czy to jest to, co myślę?
- Zależy co myślisz. Aktualnie jestem zbyt zaspany, by czytać w myślach komukolwiek.
- Skąd to masz?
- Zabrałem tacie.
Sharon spojrzała się na niego z podziwem.
- To zajebiście! Będzie nam o wiele prościej dotrzeć do Alexa!
- Cooo? – ziewnął ponownie James. – Gdzie? Czemu?
- Wytłumaczę, jak już wszyscy będziemy razem, bo powtarzanie tego trzy razy nie jest moim marzeniem.
- Spoks. Właź. – uniósł Pelerynę Niewidkę, tak, by dziewczyna się obok niego zmieściła. Bez wahania to zrobiła. James pomyślał, że są bardzo blisko siebie.
Pachniała miętą.
Gdy wychodzili, Gruba Dama wymamrotała coś o nocnych przechadzkach.
- Okeeej – James ziewnął po raz kolejny. – To gdzie teraz?
- Do lochów.
- Hogwart ma duże lochy.
- Właśnie dlatego najpierw przyszłam tu.
- A myślałem, że to dlatego, że mnie lubisz.
- Chyba śnisz. – Sharon zaśmiała się. – Znałam hasło.
- Możesz mi powiedzieć, dlaczego znałaś hasło? – spytał chłopak.
- Nie?
- Czemu?
- Bo obrazy szukają źródeł głosów, a nowy woźny traktuje swoją pracę bardzo poważnie?
- Dużo wiesz na ten temat, jak na mugolaka – zdziwił się James.
- Moja poprzednia wypowiedź była taktownym powiedzeniem „Stul dziób” – odparła dziewczyna, ignorując zaczepkę.
Szli w ciszy, aż znaleźli się pod Wielką Salą. Dziewczyna, prowadząc ich, wykazał się wprost nadzwyczajną orientacją w terenie.
- Dobra, Ślizgoni szli przede mną… - mamrotała Sharon z zamkniętymi oczami, stojąc tyłem do wrót i machając ręką, najwyraźniej próbując sobie przypomnieć trasę ich poruszania się. – No, a potem poszli… TU!
Dziewczyna otworzyła oczy, wskazując na łuk w ścianie, za którym rozciągały się schody.
- Sugerowałbym bycie ciszej… - szepnął James.
- Cicho idioto, myślę.
- O, to święto. Nie przeszkadzam.
Nie mając przy sobie różdżek, zagłębili się w wszechogarniającą ciemność. Dopiero, gdy znaleźli się na korytarzu, ujrzeli zielonkawe pochodnie przyczepione do ścian.
Sharon szła uważnie, a Jamesowi zostało tylko obserwowanie jej.
- Robisz coś konkretnego?
- Tak. – ton Sharon jasno dawał do zrozumienia, że rozmowa skończona, ale James się nie przejął.
- A co?
- Szukam wejścia.
- Jakiego?
Nagle Sharon stanęła gwałtownie, sprawiając, że chłopak na nią wpadł.
- Takiego.
Patrzyli się na najzwyklejszą w świecie ścianę.
- Ściana?
- Ściana – potwierdziła entuzjastycznie dziewczyna.
- Ściana – powtórzył tępo James.
- Nie kurde, styropian pomalowany na szaro! Jasne, że ściana.
- Okej, okej… a skąd wiesz, że to tu?
- Przyjrzyj się, proszę, podłodze, zanim zrzucę cię z najbliższych schodów.
Rzeczywiście. Przez wiele lat, tysiące stóp wyżłobiły kamień, sprawiając, że widać było trasę ich poruszania się. Wszystkie te malutkie ścieżki prowadziły w jeden punkt.
- A. To dlatego ściana.
- Zgadnij hasło.
Chłopak spojrzał na nią z niedowierzaniem.
- Nie znamy hasła?
- Ja znam. Ale chcę się pośmiać, patrząc, jak ty zgadujesz.
- Serio?
- Serio – odparła ze śmiertelną powaga ruda.
James dmuchnął na swoją grzywkę.
- No nie wiem… Salazar Slytherin?
- Idiota – skwitowała dziewczyna.
- No przepraszam, że jestem zaspany i nie mam nadprzyrodzonych zdolności.
- Nie mogę cię karać. Debilem trzeba się urodzić.
- Powiedziała Sharon.
- A James nie może znaleźć riposty.
- Dobra. Mów – polecił chłopak, chcąc przerwać dyskusję, w której znacząco przegrywał.
- „Sezamie, otwórz się!” – rzekła spokojnie różnooka.
- Co?
- Nie mów, że nie znasz tej bajki… - westchnęła.
- No… - chłopak udał zamyślonego. – Nie.
Ściana zaczęła się rozsuwać, a dziewczyna przewróciła oczyma.
Pokój Wspólny Slytherinu składał się głównie z czerni i zieleni, przywodząc na myśl tych najwredniejszych Ślizgonów. Jamesowi wydawało się, że jest pod Jeziorem, ale nie był pewny.
Ważna obserwacja: Na kanapach leżeli, śpiący w rożnych pozycjach, owi Ślizgoni.
- Teraz bądź cicho i czekaj na mnie tutaj pod peleryną. Gdyby coś poszło nie tak, masz być gotowy w każdej chwili do odwrotu taktycznego – szepnęła mu do ucha, jak najciszej potrafiła.
Chłopak nie skomentował.
Dziewczyna weszła do środka, przestępując nad leżącymi ciałami, a on został sam na korytarzu.
Oświetlały go pochodnie, a on, pomimo niewidzialności, bał się, że zaraz pojawi się woźny Burn i go aresztuje za chodzenie nocą po zamku.
Chwilę potem pojawiła się dziewczyna. Potrafiła się ruszać naprawdę niezauważalnie, gdy tylko chciała.
- Ale się wkurzył – uśmiechnęła się diabolicznie.
- Co mu zrobiłaś?
- Zobaczysz.
Rzeczywiście, zobaczył.
Alex pojawił się parę minut po niej z włosami, które pewnie sterczałyby na wszystkie strony, gdyby nie fakt, że były równie mokre, co jego twarz.
Chłopak miał na sobie spodnie od pidżamy i modną bluzę, które jednak nijak do siebie nie pasowały. James uśmiechnął się na ten widok. Ile razy widział blondyna, ten zawsze był ubrany zgodnie z ostatnimi krzykami mody. Tym razem najwyraźniej nie dbał o wygląd.
Tamten jednak spojrzał nienawistnie na Sharon.
- Gdybym nie był ledwo żywy ze zmęczenia, chyba bym ci coś zrobił. A to coś by bolało.
James nigdy nie widział tak żądnego krwi Alexa. Zawsze jest jednak ten pierwszy raz.
Sharon miała jednak własne problemy.
- Czemu mi nie powiedziałeś? - spytała z wyrzutem. - Myślałam, że jesteśmy przyjaciółmi!
Blondyn spuścił głowę i zaszurał nogami, najwyraźniej wiedząc, o co chodzi.
- Od razu zaczęłabyś się do mnie zwracać niezwykle oficjalnie. Przestałabyś myśleć o mnie jako o Alexie, a zaczęłabyś myśleć jako o synu Minister Magii.
- Co? – Sharon była naprawdę dobrą aktorką. – Mi nie o to chodziło. Chodziło mi o twoje imię, idioto. Po tym, jak przedstawiłeś się jako „Idiota”, byłam pewna, że tak masz na imię! Owszem, wydawało mi się to dziwne, ale nie byłoby twoją winą, gdyby tak cię nazwali rodzice. Nie no, ale wyobraź sobie moje zdziwienie, kiedy okazało się, że w rzeczywistości jesteś Alex! – zaśmiała się.
James też zarechotał. Alex zdobył się na słaby uśmiech, jednak ulżyło mu, że dziewczyna nie ma pretensji o jego pochodzenie.
Kiedy szli w pod peleryną całą trójką (Sharon na przedzie, prowadząc ich w nieznane), dziewczyna odezwała się.
- Ale wiesz, co jest zabawne? Myślałeś, że będę się zachowywać oficjalnie. Jakbym w ogóle umiała…
Tym razem zaśmiała się cała trójka.
─────────────────────────────────────────────────────
Łazili właśnie po siódmym piętrze. Od ściany do ściany i z powrotem.
Szli już tak paręnaście minut, kiedy Sharon ponownie przerwała ciszę.
- Eee… wiecie może, gdzie jest pokój Hufflepuffu?
Pozostałych zamurowało.
- Nie wiesz, gdzie teraz iść? – spytał z niedowierzaniem James.
- Noo… tak jakby? – szepnęła z zawstydzeniem dziewczyna.
- Tak jakby?
- W ogóle, James. Nie wiem w ogóle gdzie powinniśmy teraz iść.
- Rozumiem, że dowiedziałaś się, jakie są hasła do pokoju twojego, pokoju Gryffindoru i pokoju Slytherinu, ale nie wiesz, gdzie w ogóle jest Hufflepuff?
- Wiem jeszcze, gdzie jest kuchnia.
- Aha. Ale nie wiesz, gdzie jest Will – szepnął z niedowierzaniem James.
- No przepraszam, że się nie rozerwę!
Przechodzili obok pustej ściany, kiedy stanęli i zrzucili pelerynę.
- I co my teraz zrobimy? – spytał się Alex.
- Pójdziemy coś zjeść? – podsunął James, któremu zaburczało w brzuchu.
- No coś ty, nie pominiemy Willa! – zaczęła Sharon. – Nie mogłam znaleźć Hufflepuffu, bo wszyscy wyszli w tym samym momencie, w przeciwieństwie do pozostałych domów! Teraz trzeba przeszukać każdy korytarz, każdą ścianę, każdy zakamarek, ale znajdziemy go!
Chłopcy nie patrzyli się na nią, ale za nią.
Z przerażeniem i zdziwieniem.
Dziewczyna zamarła.
- Tam jest Burn, tak? – spytała, jak postacie na filmach.
- Co? – spytał zdziwiony James. – Nie! Tylko nagle otworzyła się ściana ukazując całkiem przytulny pokój, kiedy tak wygłaszałaś swoją mowę.
- Robisz mnie w konia – zgadła Sharon.
- Nie, mówię serio.
- Nie nabiorę się.
Zamiast ją dalej przekonywać, chłopak po prostu obrócił ją do tyłu.
Pokój rzeczywiście tam był.
Ale nie był to zdecydowanie pokój wspólny. Miał ze cztery krzesła i duży, dębowy stół na środku. Wszystko oświetlał ogień z kominka, przed którym stała zdezelowana kanapa.
A na stoliku przed nią leżała karteczka.
- Okej… o co chodzi…? – spytał Alex, nie za bardzo wierząc w to, co widzi.
- O cholera… - szepnął James. – Ja chyba wiem, co to jest.
- Jak to? – spytała Sharon.
- Tata mi opowiadał, że się spalił…
- Co się spaliło?
- Pokój Życzeń!
- Pokój co? – niecierpliwiła się dziewczyna.
- Życzeń!
- Nie ogarniam…
- To takie miejsce, które się pojawia, jak bardzo będziesz czegoś chciał. I to się w nim znajduje. Podobno został spalony przez tatę…
- Okej - przerwała mu Sharon i weszła do środka.
Jak gdyby nigdy nic złapała leżącą na stole kartkę, ignorując fakt, że mogła to być jakaś pułapka albo cokolwiek innego (niemiłego). Po prostu podeszła i poradziła sobie z problemem.
Gdyby to zwykle było takie łatwe.
- Ej, guys, to chyba rzeczywiście jest Pokój Życzeń – powiedziała, po przeczytaniu kartki.
- Co tam jest napisane?
- Adres.
- Skąd wiesz, że akurat Pokoju Wspólnego Hufflepuffu? – James poddał pod wątpliwość jej inteligencję.
- Bo jest napisane, niedowiarku. „Pokój wspólny Hufflepuffu znajduje się za baczkami przy kuchni. Należy zastukać w rytmie ‘Helga Hufflepuff’ w dwie dolne beczki w środkowym rzędzie, a pokaże się wejście. Dziękuję za skorzystanie z moich usług. Miłej nocy ~ Pokój Życzeń”.
- Na serio? – spytał okularnik z niedowierzaniem.
- Nie, na niby – odparła sarkastycznie Sharon. - Jak nie wierzysz, to sam przeczytaj – powiedziała dziewczyna, wychodząc z pokoju. Drzwi zamknęły się za nią i zniknęły.
Podała kartkę Jamesowi, który powiedział:
- A no rzeczywiście. Kurde, lubię gościa. Fajny z niego pokój. Trzeba tu będzie częściej przychodzić.
- No – przytaknął Alex, po przeczytaniu informacji. – Chyba, że to jest sen.
- Prawdopodobne – zgodziła się dziewczyna.
- Super. Włazimy pod niewidkę i idziemy do Willa.
Byli zbyt zmęczeni, by protestować.
- To… wiesz, gdzie jest kuchnia?
- Wątpisz w moją prawdomówność?
- No nie, ale wiesz…
- Wiem… - powiedziała Sharon, po czym dokończyła: - gdzie jest kuchnia.
Wszyscy się uśmiechnęli.
Nie rozmawiali przez całą drogę do kolegi. Chłopakom zaczęły im się kleić oczy, choć Sharon nie wydawała się stracić jakiejkolwiek części poprzedniej energii.
- Dobra, to tu – oświadczyła, gdy trafili na korytarz zapełniony obrazami jedzenia. Na samym jego końcu znajdował się stos ogromnych beczek. – Jak to było? W którą trzeba zapukać?
- W dwie dolne beczki środkowego rzędu – ziewnął James.
- Dzięki.
Sharon podeszła do wymienionych przez chłopaka beczek i powoli, ale pewnie, zapukała.
Przez jedną straszną chwilę nic się nie wydarzyło.
Potem jednak beczki przeturlały się ciężko, odsłaniając przytulne wnętrze.
Sharon odwróciła się do chłopaków i pomachała im entuzjastycznie.
Gdy przekroczyła próg, baczki wróciły na swoje miejsce.
Dziewczyna rozejrzała się po wnętrzu. Pokój był okrągły, a wszystko było utrzymywane w ciepłej żółci i czerni. Na podłodze leżały wygodne pufy, a fotele aż zachęcały, by na nich usiąść. Na ścianach wisiały piękne obrazy gór, utrzymywane w kolorach zachodzącego słońca. Ogromny, rzeźbiony kominek dopełniał widoku.
Jednym słowem – było tak przytulnie, jak mogłoby być tylko w pokoju Hufflepuffu.
Sharon dostrzegła dwie pary drzwi na przeciwległym krańcu. Ruszyła ku nim powoli i cicho, starając nie wydawać się żadnego dźwięku.
Drzwi były okrągłe, co przypominało trochę Shire, z książek J.R.R. Tolkiena. Całe pomieszczenie sprawiało takie wrażenie, jak zdała sobie sprawę Sharon.
Co zabawne, dziewczyna nie miała problemów z wyborem drzwi. W Pokoju Gryffindoru najpierw przez przypadek trafiła do dziewczyn, wiec musiała się wycofać. Tym razem ktoś chyba postanowił jej ułatwić, bo na drzwiach były rzeźbione oznaczenia w kształcie dziewczynki i chłopca.
Ruda je otworzyła, a one, ku jej radości, nie wydały żadnego dźwięku. Znalazła się w okrągłym w przekroju korytarzu, po którego obu stronach znajdowały się drzwi z numerkami roczników. Dziewczyna bez wahania wybrała te z jedynką.
Zajmowały go duże i na oko bardzo wygodne łóżka. Pomieszczenie wypełniał odgłos chrapania. W odległym krańcu dziewczyna dostrzegła brązową czuprynę, w której kierunku natychmiast ruszyła.
Chłopak (o dziwo) spał.
Sharon lubiła obserwować śpiące osoby. Zawsze były wtedy spokojne i nieświadome. Sharon badała chwilę rysy jego twarzy. Will był przeciętny, ale nie przeciętnie brzydki, tylko przeciętnie przystojny. Miał w sobie jednak tą specyficzną iskrę, która sprawiała, że lubiło się z nim być. Will, leżąc, choć zawsze taki był, wydawał jej się jeszcze bardziej niewinny niż zazwyczaj. Zatkanie mu nosa i ust, by się obudził, wydało jej się nagle nieludzkie, choć wcześniej planowała to zrobić.
- Wstawaj – szepnęła mu do ucha.
Chłopak otworzył oczy.
- Sharon? Co ty tu robisz?
- Nie zadawaj pytań. Ubieraj się. Za trzy minuty masz być przed pokojem. Czekamy.
- Kto czeka? – uśmiechnął się dwuznacznie chłopak.
- Ach… tylko ja i te pozostałe piękne dziewczyny.
- Nie wiedziałem, że Alex i James są pięknymi dziewczynami.
Sharon w odpowiedzi szturchnęła go i ruszyła do drzwi.
- Zaraz będę – uśmiechnął się chłopak, a dziewczyna wyszła.
Jak dwaj pozostali nie kłopotał się z wkładaniem czegoś innego niż pidżama. Po prostu włożył bluzę i wyszedł.
─────────────────────────────────────────────────────
- Dobra, o co chodzi?
Wszyscy siedzieli w pokoju wspólnym Hufflepuffu, nie chcąc obradować na korytarzu (jeszcze jabłka poleciałyby ze skargą do Burna i niepotrzebnie stracili by punkty).
- Hmm… - zaczęła Sharon. – Tak naprawdę wkurzyło mnie trochę to, że nas rozdzielili.
- To tyle? – spytał James, ziewając.
- No niezupełnie. Ogarnęłam, że Slytherin i Gryffindor się nienawidzą, a pomiędzy wszystkimi domami ogólnie nie ma przyjaźni. Trochę to głupie, nie? – spojrzała każdemu z nich w oczy. Przytaknęli.
Sharon zaczęła miąć żółtą poduszkę.
- A prawdą jest, że mnie w domu nie za bardzo lubią. A wy przynajmniej trochę mnie rozumieliście…
- Dobra, koniec sentymentów, bo się rozpłaczę. – Gdyby James ponownie nie ziewnął, jego wypowiedź zrobiłaby pewnie większe wrażenie. – Ale ogarniam – ciągnął. – Że masz w nosie uprzedzenia i nas kochasz, i nie chcesz się rozstawać z tak zajefajnymi kolesiami.
- No… tak, choć pewnie ujęłabym to inaczej.
- Faktem jest – powiedział Will. – Że mnie też to wkurza. Czemu mielibyśmy się nie spotykać? Kurde, to jest jak rasizm, tylko że domowy.
- Housizm – powiedziała Sharon.
- No – dodał Alex. – Tak naprawdę ja już mam dosyć tych debili z mojego dormitorium. Nic tylko hejtować szlamy i tego typu rozmowy. Choć hejtowania szlam jeszcze nie było. Ale ogarniacie, o co chodzi? Po jednym wieczorze mam dosyć.
- Super! Ustalone. Nadal się kochamy i jesteśmy takimi rebeliantami. Będziemy gadać ze sobą na historii magii i w ogóle, ale powiedz mi, Sharon, po jaką cholerę zaciągnęłaś nas dziś na tę wycieczkę? – Paszcza Jamesa ponownie rozwarła się w ziewnięciu. – Mogłabyś przecież spokojnie poczekać do jutra, albo pojutrza i wówczas pozbawić nas snu.
- Wiesz, uznałam, że im wcześniej to ustalimy, tym lepiej. A poza tym powiedz mi – gdybyś był woźnym, to spodziewałbyś się, że czworo pierwszoroczniaków już pierwszego dnia będzie chodzić po szkole w poszukiwaniu przygód? Powiedz mi, czy spodziewałbyś się, że w ogóle ktokolwiek będzie miał taki zamiar? Raczej nie. Te przechadzki zaczynają się drugiego, może trzeciego dnia. I wtedy jest wyczulony. Teraz jest pewny, że odsypiamy podróż…
- ...Co chętnie bym robił…
- …więc pewnie siedzi w swoim schowku na miotły, zajada się pizzą i ogląda telewizję.
- Tele… co? – spytał zdezorientowany Alex.
Sharon spojrzała się za strachem na Willa.
- Oni się muszą jeszcze dużo nauczyć.
- No. To idioci pod tym względem.
- Will, to idioci pod każdym względem.
Zapadła cisza.
- Ale przynajmniej nas kochasz tak, by zarwać noc.
- Cóż, wy też musicie mnie darzyć uczuciem gorętszym od nienawiści, skoro zarywacie noc ze mną.
- Jak już sobie ustaliliście wszystko, to ja mam jedno pytanie: jak Sharon się dostała… wszędzie? – spytał Alex.
- To dobre pytanie, które rodzi kolejne, ale zadam je jak wytłumaczę. Cóż, polazłam z moimi „koleżankami” do wieży Ravencalwu i dowiedziałam się, jak się tam dostać, po czym nie idąc do środka pobiegłam na dół, gdzie zobaczyłam wychodzących ostatnich Gryfonów. No i polazłam za nimi, więc usłyszałam hasło do Gryffindoru.
- Okej… ale za Ślizgonami nie polazłaś, a znałaś hasło.
- Jak byłam na Pokątnej, to jakiś czarodziej mówił, iż pierwszego dnia Slytherin zawsze ma to samo hasło. To wina jakiegoś utalentowanego czarodzieja z Gryffindoru, albo samego Godryka, ale to nieważne. Wkurzył się raz i polazł tam, karząc ich mugolską baśnią. Więc ta ściana jest tak zaprogramowana, że każdego pierwszego i drugiego dnia w połowie ma to samo hasło. No to powiedziałam, że mu nie wierzę. A on na to, że oczywiście, że tak, i że brzmi ono „Sezamie, otwórz się”.
- Wow. Nieźle. A kuchnia?
- Głodna byłam po tym łażeniu, to poszłam poszukać czegoś do zjedzenia.
- Grunt to szczerość – mruknął Alex z uśmiechem (Margaret pomyślałaby: „Och, jak on się pięknie uśmiecha!”). - Dobra. Przyznaję. W pociągu wątpiłem w twoje umiejętności, ale teraz już wiem, że po tygodniu odkryjesz jeszcze parę tajnych przejść, skoro po jednym dniu wiesz już prawie wszystko o zwykłych korytarzach szkolnych.
Sharon spojrzała na niego z wyższością.
- Oczywiście, że tak. Ale poza przyjaźnią chcę was wykorzystać.
- Do czego? – spytał z udawanym oburzeniem James.
- Ludzie, ta szkoła ewidentnie się nudzi! Widzieliście te zmęczone twarze starszych klas? Musimy to zmienić! Trzeba ich ruszyć! Mam zamiar pomalować na czerwono przynajmniej jednego nauczyciela! Mam zamiar zorganizować przynajmniej jeden bunt! Mam zamiar poznać wszystkie możliwe tajne przejścia! Wchodzicie w to?
Sharon wystawiła przed siebie rękę.
- Tak jak w tych kreskówkach? – mruknął z uśmiechem Will.
Chłopak położył swoją rękę na ręce dziewczyny, a dwaj pozostali uczynili to samo.
- Od dziś jesteśmy drużyną – powiedziała Sharon.
- Tak. Najlepszą na świecie drużyną – dodał Will.
- Błagam, serio myślicie, że jak nie przespaliśmy razem jednej nocy, to jesteśmy drużyną? – spytał James z powątpiewaniem.
Spojrzenia pozostałych mówiły więcej niż Rafaello.
- Macie całkowitą racje!
- Dobra… teraz musimy tylko znaleźć odpowiednią bazę – rzekł Will. - Macie jakiś pomysł?
Trójka pozostałych wymieniła porozumiewawcze spojrzenia. W ich umysłach pojawiło się dokładnie to samo.
- Czemu się tak dziwnie patrzycie?
- Wiesz… chyba się coś znajdzie – uśmiechnęła się Sharon.


21 komentarzy:

  1. Zasada, system którego używasz do numeracji to znaki od klawiszy liczb z klawiatury komputerowej.
    Idę czytać

    OdpowiedzUsuń
  2. Pierwsza! Juhuu!A ten Twój tajny kod polega na tym, że wciskasz shift i numer rozdziału. Prawdziwa Krukonka ze mnie xD.
    Rozdział świetny! Plan Sharon genialny. Hasło Slytherinu najlepsze.
    Pozdrawiam!
    zyj-szczesliwie-nowe-pokolenie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ej, no byłam pierwsza, ale w trakcie pisania ktoś mnie prześcignął :(

      Usuń
    2. Znam ten ból. Jestem zmuszona dać dwie dedykacje XD.
      #TRUEKRUKON.
      Haseło :3. No i wiem że plan Sharon fajny, sama go wymyśliłam.
      Wzajemnie!
      Okej

      Usuń
    3. No jak go wymyśliłaś, to wiadomo,że fajny xD

      Usuń
  3. Spojrzenia pozostałych mówiły więcej niż Rafaello.
    Jak ja kocham Rafaello ❤ Ale Budyń i tak wszystko przewyższa🍮❤
    A teraz co do rozdziału to super. 😊
    Weny życzę i czekam na nexta 😊😉😁
    Buźkowy atak !!! 😊😇😁😏😋😄😃😜

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki (nie wiem, co więcej napisać...)
      Okej

      Usuń
  4. Nowy rozdział tak szybko?
    Nie jestem pierwsza i jest mi z tym źle D:
    Nie podoba mi się troszku, że czasem zachowują się jak przyjaciele znający się całe życie, proszę Cię spędzili ze sobą tylko podróż i już wiedzą, że oddadzą za siebie życie itp. itd. i zrobiłaś trochę stereotypowych (zaraz wpadnę w samozachwyt, napisałam to słowo poprawnie i to za pierwszym razem), ale tego się nie mogę czepiać w końcu sama zrobiłam ze ślizgonów tych złych.
    Sharon patrzy na śpiącego Jamesa i myśli "skoczę na niego, może uda mi się połamać mu żebra", patrzy na Alexa "zniszczę mu jego idealną fryzurę", patrzy na Willa "OMG moje słoneczko tak słodko śpi,będę Cię bronić przed całym światem", mniej więcej tak ją w tym rozdziale ujrzałam. Czy ona jest w dormitorium z Margaret?
    Mogłabym Ci zareklamować mojego bloga, ale to crossover, więc się pewnie nie połapiesz.
    No to do zobaczenia za tydzień ^-^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, niekoniecznie. Wydaje mi się, że na razie postanowili trzymać się razem. Wiem, że ta baza i w ogóle przypominają takie "oddam za ciebie życie", ale nie. Po prostu są ledwo przytomni, nienormalni i młodzi XD (co z tego, że nie jestem szczególnie starsza?).
      Ee... gdzie tu jest stareo... stereop... wiesz o co mi chodzi! No bo ja nie wiem...
      Pięknie oddałaś myśli Sharon. W końcu czemu nie?
      Tak. Jest w dormitorium z Margaret. Ale o tym następny rozdział...
      Zareklamuj, jestem mondra!
      Okej

      Usuń
    2. Stereotypowe, jest trochę że współmieszkańcy Alexa już pierwszego dnia "hejtują szlamy".
      W tym rozdziale w Sharon widzę trochę siebie, a tego się nie spodziewałam.
      już Ci zaspamowałam

      Usuń
  5. Dziękuję za dedykację, Kochana! :*
    Sposób numerowania rozdziałów odgadłam, ale jako sama nie wiem która, więc to chyba nie ma znaczenia :c
    Rozdział, wspaniały! :D
    Mam wrażenie, że Sharon i Will w przyszłości mogą... mocniej się polubić. ;>
    Ale pobudka jaką Sharon zrobiła Jamesowi i Alexowi, genialna! :D
    I ten tekst o Rafaello, też świetny! ;3
    Już wiem, że ten blog będzie jednym z tych, które w każdej sytuacji poprawią mi humor. ^^

    Przesyłam buziaki, uściski, pozdrowienia i hermetycznie pakowaną wenę! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hah.
      Dziękuję!
      Może... nie będę spoilerować...
      Ta pobudka Jamesa <3 (gdy ją pisałam miałam strasznego banana na twarzy).
      Cieszę się, że zauważacie takie rzeczy!
      Okej

      Usuń
  6. Rozdział świetny :D powiem szczerze ze dawno juz nie czytałam niczego przy czym cały czas bym się uśmiechała jak idiotka 😂 życzę weny i czekam na nexta ❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Strasznie się cieszę, że tak jest, w końcu to własnie zamienie tego tekstu XD.
      Okej

      Usuń
  7. Ciekawy jestem kiedy ich akcje pobiją oryginalnych huncwotow

    OdpowiedzUsuń
  8. Na pierwszym blogu napisałam Ci, że za tego wezmę się w ferie (a jako dumna katowiczanka mam je jako ostatnia), ale jestem chora, więc muszę jakoś zaspokoić nudę.
    Żałuję, że zaczęłam czytać dopiero teraz, bo zgadłam do jakich domów ich przydzielisz. A mogłabym się tym pochwalić.
    James jest według mnie najmniej dopracowany, trochę schematyczny. Anaya Tyrell pod pierwszym rozdziałem zwróciła uwagę na język i rzeczywiście trochę to razi zwłaszcza w tekstach Jamesa. A niektóre nie są nawet śmieszne, według mnie obyłoby się bez nich (ale i tak świetnie się bawiłam czytając). Dziwne, że tak mało wie o Hogwarcie. Stawiałabym, że wujek Ron opowiedział mu już wszystkie przygody jego i Harry'ego.
    Czy jestem jedyną osobą, która szczerze lubi Margaret? Co prawda nie jest ani trochę podobna do mnie (nie mam facebooka, o snapie już nie wspominając, a mój telefon ma klawisze), ale chyba najbardziej ją rozumiem. Wszyscy zawsze tak się cieszą jadąc do Hogwartu. Dzieci czarodziei były do tego przygotowywane od dziecka, ale mugolaki? Przecież mają dopiero 11 lat i nagle ktoś im mówi, że nie zobaczą swoich rodziców i znajomych przez pół roku, nawet nie przez internet. A jakoś ten motyk bardzo rzadko jest poruszany. W dodatku w postaci Meg masz dużo możliwości zmian jej charakteru.
    Alex... rozumiem go. Musi mu być ciężko z matką, która nie ma dla niego czasu, a wszyscy dookoła oceniają go po pochodzeniu. Nie dziwię się, że dogadał się z Jamesem, który w sumie ma podobny problem.
    Sharon. Teoretycznie wszystko gra, ale jakoś nie potrafię jej polubić. Ma zadatki na Mary Sue, mam nadzieję, że to zmienisz. Lubię chłopczyce i niezależne dziewczyny, ale ona jest trochę za bardzo taka. Ale za kilka lat może stworzyć ładą parę z Willem.
    Właśnie, Will. To moja absolutnie ulubiona postać. Jest podobny do Remusa. A on jest moim ulubionym Huncwotem.
    Podsumowując: Jamesa nie lubię, Sharon na razie też nie, ale mam nadzieję, że się to zmieni. Alexa i Maggie w miarę lubię, a Willa kocham.
    Miło poczytać takie bardziej optymistyczne opko w twoim stylu. Chociaż jednak wolę to pierwsze. Ale tamto to w ogóle moe drugie ulubione opowiadanie (po FT oczywiście). A to jest lepsze od Córki Wojny, która też była okej.
    Czekam jak rozwinie się fabuła.
    Aga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesteś chora? Jak miło, że nie jestem z tym sama. Nie masz snapchata? Zabawne. Skądś to znam. Telefon niedotykowy? Moja 5-letnie nokia z klapką czuje się zaszczycona, mogąc cię poznać XD.
      No wiem, że język razi, ale musiałam. To po prostu dlatego, że moja relacja z przyjaciółkami wygląda podobnie (jeżeli to czytacie, to wiecie, o co chodzi, frajerki). Mam dosyć obrazowania przyjaźni typu "och, pójdę za tobą w ogień i lód, uważam że jesteś taki super, pomogę ci we wszystkim, pocieszę jak będzie trzeba, a twoje stopy to najlepsza rzecz do całowania". No błagam, nie jesteśmy Mortem! Przyjaciel owszem, pocieszy cię, ale kopnie w tyłek, gdy będzie trzeba zmusić do działania.
      Cóż, wydaje mi się, że James wie dość dużo. Wiedział w końcu, co to pokój życzeń i zna profesora Longbottoma... ups, tego jeszcze nie było XD.
      Nie! Ja też lubię Margaret. I cieszę się, że zobaczyłaś to moje zobrazowanie. Bo, jak powiedziałaś, cieszyć się można, ale no ej! Czy aż tak mamy w nosie naszych przyjaciół i rodzinę?
      Czemu nie lubicie Sharon ;-;? To na równi z Willem moja ulubiona postać. Owszem, może być chamska i trochę "za bardzo", ale taką ją bóg stworzył (czyt. autorka, która i tak ją kocha)! Mi się ona podoba!
      Ojej. Cieszę się, że tak ci się podoba to drugie! Mam nadzieje, że mnie nie zabijesz gdy... stop. Non spoiler.
      Mam nadzieję, że cie nie zawiodę!
      Okej

      Usuń
  9. Odpowiedzi
    1. Jakie? ;-;?
      Powiedz... bo ja naprawdę nie wiem. staram się, by było w miarę dobre do czytania...
      Napisz co i jak, bo ja naprawdę nie jestem w stanie niektórych wychwycić...
      Okej

      Usuń

JEDEN KOMENTARZ = JEDEN SZCZUR DLA GRZEGORZA
nie bądź obojętny na jego los

Szablon

Obserwatorzy