Czarodzieje, Czarownice, oraz wszelkie dobre dusze i centaury!
Jak obiecałam, tak robię, więc łapcie kolejny rozdział.
Tym razem będzie ciekawiej, mam nadzieję, że się spodoba.
Rozdział dedykuję Kinie, gdyż drugie też z nagrodami.
A tak przy okazji: osoba, która zgadnie, według jakiej zasady numeruję rozdziały, ma następną (bo to takie trudne).
Od dziś już będzie normalnie. Rozdział co tydzień, może z przerwą na ferie.
Życzę wam magicznego dnia środków masowego przekazu (moja logika podpowiada mi, że blogi też się do nich zaliczają)!
Wasza
Okej
***
James Potter
leżał na łóżku i wsłuchiwał się w równe oddechy osób z dormitorium.
Osób, których
prawie nie znał.
A znajomi, którzy
pewnie leżeli teraz w innych częściach zamku poznali go niemal na wylot (w ciągu jednego dnia).
Chciałby trafić
chociaż do Slytherinu, byleby być chociaż z tym idiotą Alexem.
Westchnął.
A potem zasnął,
bo był zmęczony.
Liczył na długi i
spokojny sen.
HAHAHAHA!
Nie.
─────────────────────────────────────────────────────
Obudziło go coś,
co z całą swoją wagą rzuciło się mu na brzuch i zatkało buzię, by nie
wrzeszczał.
Brunet ze
strachem otworzył oczy, gotowy odeprzeć atak wroga.
Po chwili
dostrzegł w ciemności oświetloną światłem księżyca twarz dziewczyny o oczach w
dwóch różnych kolorach.
- Ciii…cho. –
przyłożyła długi palec swoich ust, nakazując ciszę. Nadal nie zdjęła jednak
zimnej dłoni z jego twarzy, najwyraźniej nie wierząc, że zastosuje się do jej polecenia.
- Zanim cokolwiek
powiesz: Nie, to nie jest sen, bo wątpię, bym była osobą, która śni ci się po
nocach. Tak, siedzę na tobie, bo postanowiłam cię obudzić, a nie chciało mi się
wykorzystywać oklepanych sposobów. Idziemy na wyprawę odkrywczą. Jestem akurat
u ciebie, gdyż znam hasło. Jest dokładnie… trzecia trzydzieści trzy. Za pięć
minut masz być w waszym pokoju wspólnym ubrany i gotowy do drogi. Czekam.
Zdjęła z jego
twarzy dłoń, po czym, nim zdążył zadać jakiekolwiek pytanie, wymknęła się z
pokoju.
James leżał
chwilę w ciszy, zastanawiając się, czy to jednak nie jest sen. Ból żeber
przeczył jednak tej teorii. Hipotetycznie mógłby udać się z powrotem na
spoczynek, ale bał się, że dziewczyna ponownie się u niego pojawi, tym razem z
jeszcze rzadziej spotykanym sposobem.
W związku z tym
podszedł do kufra i wyjął delikatny, czarny materiał, ukryty na jego dnie.
Włożył jeszcze polar oraz buty i, ciesząc się z faktu, że wszystko jest w miarę do
siebie dopasowane (gdyby ich złapali, nie chciałby iść do McGonagall w ciuchach
godnych bezdomnego), wyszedł z dormitorium, ignorując fakt, że jego włosy
postanowiły wskazywać wszelkie możliwe kierunki świata.
- Super! Jesteś!
- Ciii…szej –
powiedział, naśladując ją sprzed minuty. – Tak. I zobacz co mam.
Ziewnął.
Sharon przyjrzała
się przedmiotowi w jego rękach.
- Czy to jest to,
co myślę?
- Zależy co
myślisz. Aktualnie jestem zbyt zaspany, by czytać w myślach komukolwiek.
- Skąd to masz?
- Zabrałem tacie.
Sharon spojrzała
się na niego z podziwem.
- To zajebiście!
Będzie nam o wiele prościej dotrzeć do Alexa!
- Cooo? – ziewnął
ponownie James. – Gdzie? Czemu?
- Wytłumaczę, jak
już wszyscy będziemy razem, bo powtarzanie tego trzy razy nie jest moim
marzeniem.
- Spoks. Właź. –
uniósł Pelerynę Niewidkę, tak, by dziewczyna się obok niego zmieściła. Bez
wahania to zrobiła. James pomyślał, że są bardzo blisko siebie.
Pachniała miętą.
Gdy wychodzili,
Gruba Dama wymamrotała coś o nocnych przechadzkach.
- Okeeej – James
ziewnął po raz kolejny. – To gdzie teraz?
- Do lochów.
- Hogwart ma duże
lochy.
- Właśnie dlatego
najpierw przyszłam tu.
- A myślałem, że
to dlatego, że mnie lubisz.
- Chyba śnisz. –
Sharon zaśmiała się. – Znałam hasło.
- Możesz mi
powiedzieć, dlaczego znałaś hasło? – spytał chłopak.
- Nie?
- Czemu?
- Bo obrazy
szukają źródeł głosów, a nowy woźny traktuje swoją pracę bardzo poważnie?
- Dużo wiesz na
ten temat, jak na mugolaka – zdziwił się James.
- Moja poprzednia
wypowiedź była taktownym powiedzeniem „Stul dziób” – odparła dziewczyna,
ignorując zaczepkę.
Szli w ciszy, aż
znaleźli się pod Wielką Salą. Dziewczyna, prowadząc ich, wykazał się wprost
nadzwyczajną orientacją w terenie.
- Dobra, Ślizgoni
szli przede mną… - mamrotała Sharon z zamkniętymi oczami, stojąc tyłem do wrót
i machając ręką, najwyraźniej próbując sobie przypomnieć trasę ich poruszania
się. – No, a potem poszli… TU!
Dziewczyna
otworzyła oczy, wskazując na łuk w ścianie, za którym rozciągały się schody.
- Sugerowałbym
bycie ciszej… - szepnął James.
- Cicho idioto,
myślę.
- O, to święto.
Nie przeszkadzam.
Nie mając przy
sobie różdżek, zagłębili się w wszechogarniającą ciemność. Dopiero, gdy znaleźli
się na korytarzu, ujrzeli zielonkawe pochodnie przyczepione do ścian.
Sharon szła
uważnie, a Jamesowi zostało tylko obserwowanie jej.
- Robisz coś
konkretnego?
- Tak. – ton
Sharon jasno dawał do zrozumienia, że rozmowa skończona, ale James się nie
przejął.
- A co?
- Szukam wejścia.
- Jakiego?
Nagle Sharon
stanęła gwałtownie, sprawiając, że chłopak na nią wpadł.
- Takiego.
Patrzyli się na
najzwyklejszą w świecie ścianę.
- Ściana?
- Ściana –
potwierdziła entuzjastycznie dziewczyna.
- Ściana –
powtórzył tępo James.
- Nie kurde,
styropian pomalowany na szaro! Jasne, że ściana.
- Okej, okej… a
skąd wiesz, że to tu?
- Przyjrzyj się,
proszę, podłodze, zanim zrzucę cię z najbliższych schodów.
Rzeczywiście.
Przez wiele lat, tysiące stóp wyżłobiły kamień, sprawiając, że widać było trasę
ich poruszania się. Wszystkie te malutkie ścieżki prowadziły w jeden punkt.
- A. To dlatego
ściana.
- Zgadnij hasło.
Chłopak spojrzał
na nią z niedowierzaniem.
- Nie znamy
hasła?
- Ja znam. Ale
chcę się pośmiać, patrząc, jak ty zgadujesz.
- Serio?
- Serio – odparła
ze śmiertelną powaga ruda.
James dmuchnął na
swoją grzywkę.
- No nie wiem…
Salazar Slytherin?
- Idiota –
skwitowała dziewczyna.
- No przepraszam,
że jestem zaspany i nie mam nadprzyrodzonych zdolności.
- Nie mogę cię
karać. Debilem trzeba się urodzić.
- Powiedziała
Sharon.
- A James nie
może znaleźć riposty.
- Dobra. Mów –
polecił chłopak, chcąc przerwać dyskusję, w której znacząco przegrywał.
- „Sezamie,
otwórz się!” – rzekła spokojnie różnooka.
- Co?
- Nie mów, że nie
znasz tej bajki… - westchnęła.
- No… - chłopak
udał zamyślonego. – Nie.
Ściana zaczęła
się rozsuwać, a dziewczyna przewróciła oczyma.
Pokój Wspólny
Slytherinu składał się głównie z czerni i zieleni, przywodząc na myśl tych
najwredniejszych Ślizgonów. Jamesowi wydawało się, że jest pod Jeziorem, ale
nie był pewny.
Ważna obserwacja:
Na kanapach leżeli, śpiący w rożnych pozycjach, owi Ślizgoni.
- Teraz bądź
cicho i czekaj na mnie tutaj pod peleryną. Gdyby coś poszło nie tak, masz być
gotowy w każdej chwili do odwrotu taktycznego – szepnęła mu do ucha, jak
najciszej potrafiła.
Chłopak nie
skomentował.
Dziewczyna weszła
do środka, przestępując nad leżącymi ciałami, a on został sam na korytarzu.
Oświetlały go
pochodnie, a on, pomimo niewidzialności, bał się, że zaraz pojawi się woźny
Burn i go aresztuje za chodzenie nocą po zamku.
Chwilę potem
pojawiła się dziewczyna. Potrafiła się ruszać naprawdę niezauważalnie, gdy
tylko chciała.
- Ale się wkurzył
– uśmiechnęła się diabolicznie.
- Co mu zrobiłaś?
- Zobaczysz.
Rzeczywiście,
zobaczył.
Alex pojawił się
parę minut po niej z włosami, które pewnie sterczałyby na wszystkie strony,
gdyby nie fakt, że były równie mokre, co jego twarz.
Chłopak miał na sobie
spodnie od pidżamy i modną bluzę, które jednak nijak do siebie nie pasowały.
James uśmiechnął się na ten widok. Ile razy widział blondyna, ten zawsze był
ubrany zgodnie z ostatnimi krzykami mody. Tym razem najwyraźniej nie dbał o
wygląd.
Tamten jednak
spojrzał nienawistnie na Sharon.
- Gdybym nie był
ledwo żywy ze zmęczenia, chyba bym ci coś zrobił. A to coś by bolało.
James nigdy nie
widział tak żądnego krwi Alexa. Zawsze jest jednak ten pierwszy raz.
Sharon miała
jednak własne problemy.
- Czemu mi nie
powiedziałeś? - spytała z wyrzutem. - Myślałam, że jesteśmy przyjaciółmi!
Blondyn spuścił
głowę i zaszurał nogami, najwyraźniej wiedząc, o co chodzi.
- Od razu
zaczęłabyś się do mnie zwracać niezwykle oficjalnie. Przestałabyś myśleć o mnie
jako o Alexie, a zaczęłabyś myśleć jako o synu Minister Magii.
- Co? – Sharon
była naprawdę dobrą aktorką. – Mi nie o to chodziło. Chodziło mi o twoje imię,
idioto. Po tym, jak przedstawiłeś się jako „Idiota”, byłam pewna, że tak masz
na imię! Owszem, wydawało mi się to dziwne, ale nie byłoby twoją winą, gdyby tak cię
nazwali rodzice. Nie no, ale wyobraź sobie moje zdziwienie, kiedy okazało się,
że w rzeczywistości jesteś Alex! – zaśmiała się.
James też
zarechotał. Alex zdobył się na słaby uśmiech, jednak ulżyło mu, że dziewczyna
nie ma pretensji o jego pochodzenie.
Kiedy szli w pod
peleryną całą trójką (Sharon na przedzie, prowadząc ich w nieznane), dziewczyna
odezwała się.
- Ale wiesz, co
jest zabawne? Myślałeś, że będę się zachowywać oficjalnie. Jakbym w ogóle
umiała…
Tym razem
zaśmiała się cała trójka.
─────────────────────────────────────────────────────
Łazili właśnie po
siódmym piętrze. Od ściany do ściany i z powrotem.
Szli już tak paręnaście
minut, kiedy Sharon ponownie przerwała ciszę.
- Eee… wiecie
może, gdzie jest pokój Hufflepuffu?
Pozostałych
zamurowało.
- Nie wiesz,
gdzie teraz iść? – spytał z niedowierzaniem James.
- Noo… tak jakby?
– szepnęła z zawstydzeniem dziewczyna.
- Tak jakby?
- W ogóle, James.
Nie wiem w ogóle gdzie powinniśmy
teraz iść.
- Rozumiem, że
dowiedziałaś się, jakie są hasła do pokoju twojego, pokoju Gryffindoru i pokoju Slytherinu, ale nie wiesz,
gdzie w ogóle jest Hufflepuff?
- Wiem jeszcze,
gdzie jest kuchnia.
- Aha. Ale nie
wiesz, gdzie jest Will – szepnął z niedowierzaniem James.
- No przepraszam,
że się nie rozerwę!
Przechodzili obok
pustej ściany, kiedy stanęli i zrzucili pelerynę.
- I co my teraz
zrobimy? – spytał się Alex.
- Pójdziemy coś
zjeść? – podsunął James, któremu zaburczało w brzuchu.
- No coś ty, nie
pominiemy Willa! – zaczęła Sharon. – Nie mogłam znaleźć Hufflepuffu, bo wszyscy
wyszli w tym samym momencie, w przeciwieństwie do pozostałych domów! Teraz
trzeba przeszukać każdy korytarz, każdą ścianę, każdy zakamarek, ale znajdziemy
go!
Chłopcy nie
patrzyli się na nią, ale za nią.
Z przerażeniem i zdziwieniem.
Dziewczyna
zamarła.
- Tam jest Burn,
tak? – spytała, jak postacie na filmach.
- Co? – spytał zdziwiony James. – Nie! Tylko nagle otworzyła się ściana ukazując całkiem
przytulny pokój, kiedy tak wygłaszałaś swoją mowę.
- Robisz mnie w
konia – zgadła Sharon.
- Nie, mówię
serio.
- Nie nabiorę
się.
Zamiast ją dalej
przekonywać, chłopak po prostu obrócił ją do tyłu.
Pokój rzeczywiście tam był.
Ale nie był to
zdecydowanie pokój wspólny. Miał ze cztery krzesła i duży, dębowy stół na
środku. Wszystko oświetlał ogień z kominka, przed którym stała zdezelowana kanapa.
A na stoliku przed nią leżała karteczka.
- Okej… o co
chodzi…? – spytał Alex, nie za bardzo wierząc w to, co widzi.
- O cholera… -
szepnął James. – Ja chyba wiem, co to jest.
- Jak to? –
spytała Sharon.
- Tata mi
opowiadał, że się spalił…
- Co się spaliło?
- Pokój Życzeń!
- Pokój co? –
niecierpliwiła się dziewczyna.
- Życzeń!
- Nie ogarniam…
- To takie
miejsce, które się pojawia, jak bardzo będziesz czegoś chciał. I to się w nim
znajduje. Podobno został spalony przez tatę…
- Okej -
przerwała mu Sharon i weszła do środka.
Jak gdyby nigdy
nic złapała leżącą na stole kartkę, ignorując fakt, że mogła to być jakaś
pułapka albo cokolwiek innego (niemiłego). Po prostu podeszła i poradziła sobie z problemem.
Gdyby to zwykle
było takie łatwe.
- Ej, guys, to
chyba rzeczywiście jest Pokój Życzeń – powiedziała, po przeczytaniu kartki.
- Co tam jest
napisane?
- Adres.
- Skąd wiesz, że akurat
Pokoju Wspólnego Hufflepuffu? – James poddał pod wątpliwość jej inteligencję.
- Bo jest
napisane, niedowiarku. „Pokój wspólny Hufflepuffu
znajduje się za baczkami przy kuchni. Należy zastukać w rytmie ‘Helga Hufflepuff’
w dwie dolne beczki w środkowym rzędzie, a pokaże się wejście. Dziękuję za
skorzystanie z moich usług. Miłej nocy ~ Pokój Życzeń”.
- Na serio? – spytał
okularnik z niedowierzaniem.
- Nie, na niby –
odparła sarkastycznie Sharon. - Jak nie wierzysz, to sam przeczytaj –
powiedziała dziewczyna, wychodząc z pokoju. Drzwi zamknęły się za nią i
zniknęły.
Podała kartkę
Jamesowi, który powiedział:
- A no
rzeczywiście. Kurde, lubię gościa. Fajny z niego pokój. Trzeba tu będzie
częściej przychodzić.
- No – przytaknął
Alex, po przeczytaniu informacji. – Chyba, że to jest sen.
- Prawdopodobne –
zgodziła się dziewczyna.
- Super. Włazimy
pod niewidkę i idziemy do Willa.
Byli zbyt
zmęczeni, by protestować.
- To… wiesz,
gdzie jest kuchnia?
- Wątpisz w moją
prawdomówność?
- No nie, ale
wiesz…
- Wiem… - powiedziała Sharon, po czym dokończyła: - gdzie
jest kuchnia.
Wszyscy się
uśmiechnęli.
Nie rozmawiali przez całą drogę do kolegi. Chłopakom zaczęły im się kleić oczy,
choć Sharon nie wydawała się stracić jakiejkolwiek części poprzedniej energii.
- Dobra, to tu –
oświadczyła, gdy trafili na korytarz zapełniony obrazami jedzenia. Na samym
jego końcu znajdował się stos ogromnych beczek. – Jak to było? W którą trzeba
zapukać?
- W dwie dolne
beczki środkowego rzędu – ziewnął James.
- Dzięki.
Sharon podeszła
do wymienionych przez chłopaka beczek i powoli, ale pewnie, zapukała.
Przez jedną
straszną chwilę nic się nie wydarzyło.
Potem jednak
beczki przeturlały się ciężko, odsłaniając przytulne wnętrze.
Sharon odwróciła
się do chłopaków i pomachała im entuzjastycznie.
Gdy przekroczyła
próg, baczki wróciły na swoje miejsce.
Dziewczyna
rozejrzała się po wnętrzu. Pokój był okrągły, a wszystko było utrzymywane w
ciepłej żółci i czerni. Na podłodze leżały wygodne pufy, a fotele aż zachęcały,
by na nich usiąść. Na ścianach wisiały piękne obrazy gór, utrzymywane w kolorach
zachodzącego słońca. Ogromny, rzeźbiony kominek dopełniał widoku.
Jednym słowem –
było tak przytulnie, jak mogłoby być tylko w pokoju Hufflepuffu.
Sharon dostrzegła
dwie pary drzwi na przeciwległym krańcu. Ruszyła ku nim powoli i cicho,
starając nie wydawać się żadnego dźwięku.
Drzwi były okrągłe, co przypominało trochę Shire, z książek J.R.R. Tolkiena. Całe pomieszczenie sprawiało takie
wrażenie, jak zdała sobie sprawę Sharon.
Co zabawne, dziewczyna nie miała problemów z wyborem drzwi. W Pokoju Gryffindoru najpierw przez
przypadek trafiła do dziewczyn, wiec musiała się wycofać. Tym razem ktoś chyba postanowił jej ułatwić, bo na drzwiach były rzeźbione
oznaczenia w kształcie dziewczynki i chłopca.
Ruda je otworzyła, a one, ku jej radości, nie wydały żadnego dźwięku. Znalazła
się w okrągłym w przekroju korytarzu, po którego obu stronach znajdowały się
drzwi z numerkami roczników. Dziewczyna bez wahania wybrała te z jedynką.
Zajmowały go duże
i na oko bardzo wygodne łóżka. Pomieszczenie wypełniał odgłos chrapania. W
odległym krańcu dziewczyna dostrzegła brązową czuprynę, w której kierunku
natychmiast ruszyła.
Chłopak (o dziwo)
spał.
Sharon lubiła
obserwować śpiące osoby. Zawsze były wtedy spokojne i nieświadome. Sharon
badała chwilę rysy jego twarzy. Will był przeciętny, ale nie przeciętnie
brzydki, tylko przeciętnie przystojny. Miał w sobie jednak tą specyficzną
iskrę, która sprawiała, że lubiło się z nim być. Will, leżąc, choć zawsze taki
był, wydawał jej się jeszcze bardziej niewinny niż zazwyczaj. Zatkanie mu nosa
i ust, by się obudził, wydało jej się nagle nieludzkie, choć wcześniej
planowała to zrobić.
- Wstawaj –
szepnęła mu do ucha.
Chłopak otworzył
oczy.
- Sharon? Co ty
tu robisz?
- Nie zadawaj
pytań. Ubieraj się. Za trzy minuty masz być przed pokojem. Czekamy.
- Kto czeka? –
uśmiechnął się dwuznacznie chłopak.
- Ach… tylko ja i
te pozostałe piękne dziewczyny.
- Nie wiedziałem,
że Alex i James są pięknymi dziewczynami.
Sharon w
odpowiedzi szturchnęła go i ruszyła do drzwi.
- Zaraz będę –
uśmiechnął się chłopak, a dziewczyna wyszła.
Jak dwaj
pozostali nie kłopotał się z wkładaniem czegoś innego niż pidżama. Po prostu
włożył bluzę i wyszedł.
─────────────────────────────────────────────────────
- Dobra, o co
chodzi?
Wszyscy siedzieli
w pokoju wspólnym Hufflepuffu, nie chcąc obradować na korytarzu (jeszcze jabłka
poleciałyby ze skargą do Burna i niepotrzebnie stracili by punkty).
- Hmm… - zaczęła
Sharon. – Tak naprawdę wkurzyło mnie trochę to, że nas rozdzielili.
- To tyle? –
spytał James, ziewając.
- No niezupełnie.
Ogarnęłam, że Slytherin i Gryffindor się nienawidzą, a pomiędzy wszystkimi domami ogólnie nie ma
przyjaźni. Trochę to głupie, nie? – spojrzała każdemu z nich w oczy.
Przytaknęli.
Sharon zaczęła
miąć żółtą poduszkę.
- A prawdą jest,
że mnie w domu nie za bardzo lubią. A wy przynajmniej trochę mnie
rozumieliście…
- Dobra, koniec
sentymentów, bo się rozpłaczę. – Gdyby James ponownie nie ziewnął, jego wypowiedź zrobiłaby pewnie większe
wrażenie. – Ale ogarniam – ciągnął. – Że masz w nosie uprzedzenia i nas
kochasz, i nie chcesz się rozstawać z tak zajefajnymi kolesiami.
- No… tak, choć
pewnie ujęłabym to inaczej.
- Faktem jest –
powiedział Will. – Że mnie też to wkurza. Czemu mielibyśmy się nie spotykać?
Kurde, to jest jak rasizm, tylko że domowy.
- Housizm –
powiedziała Sharon.
- No – dodał
Alex. – Tak naprawdę ja już mam dosyć tych debili
z mojego dormitorium. Nic tylko hejtować szlamy i tego typu rozmowy. Choć hejtowania szlam jeszcze nie było. Ale ogarniacie, o co chodzi? Po jednym wieczorze
mam dosyć.
- Super!
Ustalone. Nadal się kochamy i jesteśmy takimi rebeliantami. Będziemy gadać ze
sobą na historii magii i w ogóle, ale powiedz mi, Sharon, po jaką cholerę
zaciągnęłaś nas dziś na tę wycieczkę?
– Paszcza Jamesa ponownie rozwarła się w ziewnięciu. – Mogłabyś przecież
spokojnie poczekać do jutra, albo pojutrza i wówczas pozbawić nas snu.
- Wiesz, uznałam,
że im wcześniej to ustalimy, tym lepiej. A poza tym powiedz mi – gdybyś był
woźnym, to spodziewałbyś się, że czworo pierwszoroczniaków już pierwszego dnia
będzie chodzić po szkole w poszukiwaniu przygód? Powiedz mi, czy spodziewałbyś
się, że w ogóle ktokolwiek będzie miał taki zamiar? Raczej nie. Te przechadzki
zaczynają się drugiego, może trzeciego dnia. I wtedy jest wyczulony. Teraz jest
pewny, że odsypiamy podróż…
- ...Co chętnie bym
robił…
- …więc pewnie
siedzi w swoim schowku na miotły, zajada się pizzą i ogląda telewizję.
- Tele… co? –
spytał zdezorientowany Alex.
Sharon spojrzała
się za strachem na Willa.
- Oni się muszą
jeszcze dużo nauczyć.
- No. To idioci
pod tym względem.
- Will, to idioci
pod każdym względem.
Zapadła cisza.
- Ale
przynajmniej nas kochasz tak, by zarwać noc.
- Cóż, wy też
musicie mnie darzyć uczuciem gorętszym od nienawiści, skoro zarywacie noc ze
mną.
- Jak już sobie
ustaliliście wszystko, to ja mam jedno pytanie: jak Sharon się dostała… wszędzie? – spytał Alex.
- To dobre
pytanie, które rodzi kolejne, ale zadam je jak wytłumaczę. Cóż, polazłam z
moimi „koleżankami” do wieży Ravencalwu i dowiedziałam się, jak się tam dostać,
po czym nie idąc do środka pobiegłam na dół, gdzie zobaczyłam wychodzących
ostatnich Gryfonów. No i polazłam za nimi, więc usłyszałam hasło do
Gryffindoru.
- Okej… ale za
Ślizgonami nie polazłaś, a znałaś hasło.
- Jak byłam na
Pokątnej, to jakiś czarodziej mówił, iż pierwszego dnia Slytherin zawsze ma to samo hasło. To wina jakiegoś
utalentowanego czarodzieja z Gryffindoru, albo samego Godryka, ale to nieważne. Wkurzył się raz i polazł tam, karząc ich mugolską baśnią. Więc ta ściana jest tak zaprogramowana, że każdego pierwszego i drugiego dnia w połowie ma to samo hasło. No to powiedziałam, że mu nie wierzę. A on na to,
że oczywiście, że tak, i że brzmi ono „Sezamie, otwórz się”.
- Wow. Nieźle. A
kuchnia?
- Głodna byłam po
tym łażeniu, to poszłam poszukać czegoś do zjedzenia.
- Grunt to
szczerość – mruknął Alex z uśmiechem (Margaret pomyślałaby: „Och, jak on się
pięknie uśmiecha!”). - Dobra. Przyznaję. W pociągu wątpiłem w twoje
umiejętności, ale teraz już wiem, że po tygodniu odkryjesz jeszcze parę tajnych
przejść, skoro po jednym dniu wiesz już prawie wszystko o zwykłych korytarzach
szkolnych.
Sharon spojrzała
na niego z wyższością.
- Oczywiście, że
tak. Ale poza przyjaźnią chcę was wykorzystać.
- Do czego? –
spytał z udawanym oburzeniem James.
- Ludzie, ta
szkoła ewidentnie się nudzi! Widzieliście te zmęczone twarze starszych klas?
Musimy to zmienić! Trzeba ich ruszyć! Mam zamiar pomalować na czerwono
przynajmniej jednego nauczyciela! Mam zamiar zorganizować przynajmniej jeden
bunt! Mam zamiar poznać wszystkie możliwe tajne przejścia! Wchodzicie w to?
Sharon wystawiła
przed siebie rękę.
- Tak jak w tych
kreskówkach? – mruknął z uśmiechem Will.
Chłopak położył
swoją rękę na ręce dziewczyny, a dwaj pozostali uczynili to samo.
- Od dziś
jesteśmy drużyną – powiedziała Sharon.
- Tak. Najlepszą
na świecie drużyną – dodał Will.
- Błagam, serio
myślicie, że jak nie przespaliśmy razem jednej nocy, to jesteśmy drużyną? –
spytał James z powątpiewaniem.
Spojrzenia
pozostałych mówiły więcej niż Rafaello.
- Macie całkowitą
racje!
- Dobra… teraz
musimy tylko znaleźć odpowiednią bazę – rzekł Will. - Macie jakiś pomysł?
Trójka
pozostałych wymieniła porozumiewawcze spojrzenia. W ich umysłach pojawiło się
dokładnie to samo.
- Czemu się tak
dziwnie patrzycie?
- Wiesz… chyba
się coś znajdzie – uśmiechnęła się Sharon.
Zasada, system którego używasz do numeracji to znaki od klawiszy liczb z klawiatury komputerowej.
OdpowiedzUsuńIdę czytać
Hah, szybka jesteś. Brawo!
UsuńPierwsza! Juhuu!A ten Twój tajny kod polega na tym, że wciskasz shift i numer rozdziału. Prawdziwa Krukonka ze mnie xD.
OdpowiedzUsuńRozdział świetny! Plan Sharon genialny. Hasło Slytherinu najlepsze.
Pozdrawiam!
zyj-szczesliwie-nowe-pokolenie.blogspot.com
Ej, no byłam pierwsza, ale w trakcie pisania ktoś mnie prześcignął :(
UsuńZnam ten ból. Jestem zmuszona dać dwie dedykacje XD.
Usuń#TRUEKRUKON.
Haseło :3. No i wiem że plan Sharon fajny, sama go wymyśliłam.
Wzajemnie!
Okej
No jak go wymyśliłaś, to wiadomo,że fajny xD
UsuńSpojrzenia pozostałych mówiły więcej niż Rafaello.
OdpowiedzUsuńJak ja kocham Rafaello ❤ Ale Budyń i tak wszystko przewyższa🍮❤
A teraz co do rozdziału to super. 😊
Weny życzę i czekam na nexta 😊😉😁
Buźkowy atak !!! 😊😇😁😏😋😄😃😜
Dzięki (nie wiem, co więcej napisać...)
UsuńOkej
Nowy rozdział tak szybko?
OdpowiedzUsuńNie jestem pierwsza i jest mi z tym źle D:
Nie podoba mi się troszku, że czasem zachowują się jak przyjaciele znający się całe życie, proszę Cię spędzili ze sobą tylko podróż i już wiedzą, że oddadzą za siebie życie itp. itd. i zrobiłaś trochę stereotypowych (zaraz wpadnę w samozachwyt, napisałam to słowo poprawnie i to za pierwszym razem), ale tego się nie mogę czepiać w końcu sama zrobiłam ze ślizgonów tych złych.
Sharon patrzy na śpiącego Jamesa i myśli "skoczę na niego, może uda mi się połamać mu żebra", patrzy na Alexa "zniszczę mu jego idealną fryzurę", patrzy na Willa "OMG moje słoneczko tak słodko śpi,będę Cię bronić przed całym światem", mniej więcej tak ją w tym rozdziale ujrzałam. Czy ona jest w dormitorium z Margaret?
Mogłabym Ci zareklamować mojego bloga, ale to crossover, więc się pewnie nie połapiesz.
No to do zobaczenia za tydzień ^-^
Cóż, niekoniecznie. Wydaje mi się, że na razie postanowili trzymać się razem. Wiem, że ta baza i w ogóle przypominają takie "oddam za ciebie życie", ale nie. Po prostu są ledwo przytomni, nienormalni i młodzi XD (co z tego, że nie jestem szczególnie starsza?).
UsuńEe... gdzie tu jest stareo... stereop... wiesz o co mi chodzi! No bo ja nie wiem...
Pięknie oddałaś myśli Sharon. W końcu czemu nie?
Tak. Jest w dormitorium z Margaret. Ale o tym następny rozdział...
Zareklamuj, jestem mondra!
Okej
Stereotypowe, jest trochę że współmieszkańcy Alexa już pierwszego dnia "hejtują szlamy".
UsuńW tym rozdziale w Sharon widzę trochę siebie, a tego się nie spodziewałam.
już Ci zaspamowałam
Dziękuję za dedykację, Kochana! :*
OdpowiedzUsuńSposób numerowania rozdziałów odgadłam, ale jako sama nie wiem która, więc to chyba nie ma znaczenia :c
Rozdział, wspaniały! :D
Mam wrażenie, że Sharon i Will w przyszłości mogą... mocniej się polubić. ;>
Ale pobudka jaką Sharon zrobiła Jamesowi i Alexowi, genialna! :D
I ten tekst o Rafaello, też świetny! ;3
Już wiem, że ten blog będzie jednym z tych, które w każdej sytuacji poprawią mi humor. ^^
Przesyłam buziaki, uściski, pozdrowienia i hermetycznie pakowaną wenę! <3
Hah.
UsuńDziękuję!
Może... nie będę spoilerować...
Ta pobudka Jamesa <3 (gdy ją pisałam miałam strasznego banana na twarzy).
Cieszę się, że zauważacie takie rzeczy!
Okej
Rozdział świetny :D powiem szczerze ze dawno juz nie czytałam niczego przy czym cały czas bym się uśmiechała jak idiotka 😂 życzę weny i czekam na nexta ❤
OdpowiedzUsuńDziękuję. Strasznie się cieszę, że tak jest, w końcu to własnie zamienie tego tekstu XD.
UsuńOkej
Ciekawy jestem kiedy ich akcje pobiją oryginalnych huncwotow
OdpowiedzUsuńJa też :D.
UsuńNa pierwszym blogu napisałam Ci, że za tego wezmę się w ferie (a jako dumna katowiczanka mam je jako ostatnia), ale jestem chora, więc muszę jakoś zaspokoić nudę.
OdpowiedzUsuńŻałuję, że zaczęłam czytać dopiero teraz, bo zgadłam do jakich domów ich przydzielisz. A mogłabym się tym pochwalić.
James jest według mnie najmniej dopracowany, trochę schematyczny. Anaya Tyrell pod pierwszym rozdziałem zwróciła uwagę na język i rzeczywiście trochę to razi zwłaszcza w tekstach Jamesa. A niektóre nie są nawet śmieszne, według mnie obyłoby się bez nich (ale i tak świetnie się bawiłam czytając). Dziwne, że tak mało wie o Hogwarcie. Stawiałabym, że wujek Ron opowiedział mu już wszystkie przygody jego i Harry'ego.
Czy jestem jedyną osobą, która szczerze lubi Margaret? Co prawda nie jest ani trochę podobna do mnie (nie mam facebooka, o snapie już nie wspominając, a mój telefon ma klawisze), ale chyba najbardziej ją rozumiem. Wszyscy zawsze tak się cieszą jadąc do Hogwartu. Dzieci czarodziei były do tego przygotowywane od dziecka, ale mugolaki? Przecież mają dopiero 11 lat i nagle ktoś im mówi, że nie zobaczą swoich rodziców i znajomych przez pół roku, nawet nie przez internet. A jakoś ten motyk bardzo rzadko jest poruszany. W dodatku w postaci Meg masz dużo możliwości zmian jej charakteru.
Alex... rozumiem go. Musi mu być ciężko z matką, która nie ma dla niego czasu, a wszyscy dookoła oceniają go po pochodzeniu. Nie dziwię się, że dogadał się z Jamesem, który w sumie ma podobny problem.
Sharon. Teoretycznie wszystko gra, ale jakoś nie potrafię jej polubić. Ma zadatki na Mary Sue, mam nadzieję, że to zmienisz. Lubię chłopczyce i niezależne dziewczyny, ale ona jest trochę za bardzo taka. Ale za kilka lat może stworzyć ładą parę z Willem.
Właśnie, Will. To moja absolutnie ulubiona postać. Jest podobny do Remusa. A on jest moim ulubionym Huncwotem.
Podsumowując: Jamesa nie lubię, Sharon na razie też nie, ale mam nadzieję, że się to zmieni. Alexa i Maggie w miarę lubię, a Willa kocham.
Miło poczytać takie bardziej optymistyczne opko w twoim stylu. Chociaż jednak wolę to pierwsze. Ale tamto to w ogóle moe drugie ulubione opowiadanie (po FT oczywiście). A to jest lepsze od Córki Wojny, która też była okej.
Czekam jak rozwinie się fabuła.
Aga
Jesteś chora? Jak miło, że nie jestem z tym sama. Nie masz snapchata? Zabawne. Skądś to znam. Telefon niedotykowy? Moja 5-letnie nokia z klapką czuje się zaszczycona, mogąc cię poznać XD.
UsuńNo wiem, że język razi, ale musiałam. To po prostu dlatego, że moja relacja z przyjaciółkami wygląda podobnie (jeżeli to czytacie, to wiecie, o co chodzi, frajerki). Mam dosyć obrazowania przyjaźni typu "och, pójdę za tobą w ogień i lód, uważam że jesteś taki super, pomogę ci we wszystkim, pocieszę jak będzie trzeba, a twoje stopy to najlepsza rzecz do całowania". No błagam, nie jesteśmy Mortem! Przyjaciel owszem, pocieszy cię, ale kopnie w tyłek, gdy będzie trzeba zmusić do działania.
Cóż, wydaje mi się, że James wie dość dużo. Wiedział w końcu, co to pokój życzeń i zna profesora Longbottoma... ups, tego jeszcze nie było XD.
Nie! Ja też lubię Margaret. I cieszę się, że zobaczyłaś to moje zobrazowanie. Bo, jak powiedziałaś, cieszyć się można, ale no ej! Czy aż tak mamy w nosie naszych przyjaciół i rodzinę?
Czemu nie lubicie Sharon ;-;? To na równi z Willem moja ulubiona postać. Owszem, może być chamska i trochę "za bardzo", ale taką ją bóg stworzył (czyt. autorka, która i tak ją kocha)! Mi się ona podoba!
Ojej. Cieszę się, że tak ci się podoba to drugie! Mam nadzieje, że mnie nie zabijesz gdy... stop. Non spoiler.
Mam nadzieję, że cie nie zawiodę!
Okej
Przerażają mnie błędy.
OdpowiedzUsuńJakie? ;-;?
UsuńPowiedz... bo ja naprawdę nie wiem. staram się, by było w miarę dobre do czytania...
Napisz co i jak, bo ja naprawdę nie jestem w stanie niektórych wychwycić...
Okej