Czarodzieje,
Czarownice oraz wszelkie dobre dusze (i duchy)!
Przybyłam, zobaczyłam ilość wyświetleń, umarłam na zawał, zostałam wampirem i
ogarnęłam, że zwyciężyłam!
Jej! Prawie 400 po pierwszym
wpisie! Dziękować!
Dzisiejszy rozdział krótki i,
bądźmy ze sobą szczerzy, nudny. Dużo się jednak dzieje. Postanowiłam w takim razie
dać w tym tygodniu jeszcze jeden – jestem chora, więc czas (nareszcie) mam, a
pisać ubóstwiam, dodatkowo te postacie są cudowne (co ja poradzę, że tak
jest?), więc jutro zobaczycie rozdział kolejny :3.
Z ogłoszeń parafialnych to jeszcze
chcę powiedzieć, że pracuję nad zakładką „bohaterowie”. Rzecz jasna wszystkich
rysuję, dlatego tyle to trwa… ale już niedługo powinniście być w stanie ją
oglądać.
Dedykacja: Suga Senpai, za
pierwszy komentarz na blogu.
Cóż, wszystkim życzę magicznego
weekendu
Wasza
Okej
***
- Pirszoroczni!
Pirszoroczni, tutaj! – zawołała włochata głowa wystając z tłumu.
- Hagrid! – krzyknął
James, próbując się przepchnąć w kierunku krzyczącego mężczyzny.
- O! James! Ty
już tutaj? Jaki ty jesteś podobny do dziadka… normalnie dwie krople wody! –
powiedział Hagrid, wystawiając rękę do piątki. Jego dłoń była wielkości pokrywki do kubła na śmieci. Kiedy James z całej siły w nią
walnął, wielkolud nawet się nie zachwiał.
James szybko
przedstawił Hagridowi trojkę znajomych. Tamten z uśmiechem, niemal dorównującym
Willowi, przywitał ich serdecznie.
„Chyba muszę się
przygotować na kolejne pokolenie huncwotów” – pomyślał, zauważając u każdego z
nich typowy błysk w oku.
- Pirszoroczni, za mną! Tylko patrzyć pod nogi!
- Pirszoroczni, za mną! Tylko patrzyć pod nogi!
Ruszyli ciemną
ścieżką. Od czasu do czasu słychać było rozmowy, ale wszyscy byli skupieni na
patrzeniu się pod nogi i unikaniu różnych niespodzianek. Co chwilę słychać było przekleństwa osób, którym się to nie udało.
Nagle zza drzew ujrzeli
łódki. Każda z nich miała przyczepiony na przodzie lampion, który dzielnie
walczył z wszechogarniającą ciemnością.
Niewiele osób
jednak zwróciło na to uwagę.
Bowiem przed
nimi, po drugiej stronie jeziora stał Hogwart.
Jeżeli nigdy go
nie widzieliście, to nie macie pojęcia, jak wielkie robi wrażenie. Wysokie
mury, strzeliste wieżyczki, samopłonące pochodnie, oświetlające twardy kamień.
W blasku księżyca to miejsce było dużo bardziej magiczne, niż słyszeli.
Z wielu gardeł
wydobyło się westchnienie zachwytu.
Jednak gdy tylko
podeszli do łódek, uśmiech po raz pierwszy zszedł z twarzy Willa (Zapamiętać! 1
września, godzina 19:35!).
- Eee… - zaczął
swoją jakże elokwentną wypowiedź. – Ja tak jakby mam chorobę morską…
- Tak jakby? Nie „po prostu”? – zdziwiła się Sharon.
- Ja… nie „tak
jakby” mam chorobę morską. Ja ją mam naprawdę i całkowicie – mruknął, wsiadając
do łodzi.
- To wprost
cudownie! – wyszczerzył się do niego James, wskakując na łódź i sprawiając, że
zaczęła się ona kiwać na wszystkie boki.
- Taaak… –
stęknął Will, powstrzymując się od wymiotów. – Fantastycznie.
Rozmowy ucichły,
gdy łódki ruszyły po gładkiej jak lustro tafli jeziora.
Nikt się nie odzywał.
Sharon patrzyła
współczująco na Willa, myśląc jednak o czymś zupełnie innym.
„Do jakiego domu
trafię? Ravanclaw? Slytherin? Gryffindor? Hufflepuf?”
Nie wiedziała, że
pozostali myślą dokładnie o tym samym.
─────────────────────────────────────────────────────
Pierwszoroczniacy
zostali wprowadzeni przez profesora Flitwicka, jak zawsze, czyli zdecydowanie
zbyt późno, dla czekających na kolację uczniów starszych klas.
Tymczasem serca
wielu z tych pierwszoroczniaków biły jak oszalałe, a oni, starając się nie
wychylać, byli pełni obaw. Wielu opowiadało im, że będą poddani testom – a
niewielu z nich takowe lubiło.
Tymczasem
profesor od zaklęć ustawił na środku podwyższenia stołek, a na im starą,
zniszczoną tiarę.
Wszyscy
wpatrywali się w nią z uwagą.
Wówczas ona się
poruszyła i zaczęła śpiewać.
Niektórzy nowi
uczniowie pisnęli ze strachu, jednak chwilę potem, biorąc przykład ze
starszych, zaczęli słuchać pieśni Tiary Przydziału.
Kiedy jeszcze młoda byłam,
Z Założycielami żyłam.
Każdy
z nich był całkiem inny,
Każdy miał jakiś
dar bezcenny.
Jednak kiedy się
spotkali,
Od razu się w
sprawie szkoły dogadali.
Lecz Slytherin,
władzy żądny człowiek,
Nie chciał
przyjąć kogokolwiek.
Długo o to się
spierali,
Ale Godryk, Helga
i Rovena sprawę tę wygrali.
W końcu tak postanowiono:
Przyjmą
wszystkich, bez względu na to, co im w rodzinie przeznaczono.
Ravenclaw,
kobieta o mądrym umyśle,
Wszystkich
inteligentnych do swego domu wyśle.
Gryffindor, co
miecz u pasa nosi,
Mężnych i
odważnych do swego domu zaprosi.
Hufflepuf wnet z
taką inicjatywą wyjdzie:
„Niech każdy, kto
chce coś wiedzieć, do mego domu przyjdzie!”
Slytherin z jej
przekonań jednak sobie drwi.
„Przyjmę tych
władczych i tych będących czystej krwi!”
I choć później
nie zawsze byli ze sobą zgodni,
Ja uczniów dzielę
na domy, od wielu już tygodni.
Więc podejdź do
mnie i na głowę mnie włóż.
Przydzielę cię do
domu, a ty mu godnie służ.
Choć przyznaję,
omylna też bywam czasami,
Nie musicie się
martwić, moi kochani!
Nie musicie
nienawidzić się pomiędzy domami!
Niech zgoda i
przyjaźń panują między wami!*
Tiara umilkła.
- Wow – szepnął
pan Potter.
- To było mocne.
– dodał Will, na którego twarz uśmiech już wrócił.
- Mocne? –
spytała z dziwną nutą w głosie dziewczyna. – To było… kurde nie wiem…
Interesujące? Ważne?
- On ma rację –
odezwał się Alex ponuro. – Tiara zwykle śpiewa o czymś, co ma związek z
sytuacją w szkole.
- Skąd wiesz? –
zdziwił się Will.
- Ojciec mi
powiedział – urwał i spuścił głowę. Najwyraźniej nie było to szczególnie
lubiany przez niego temat.
- Mój nie chciał…
- James urwał.
Wpatrywał się w
idącą w kierunku podwyższenia, wyczytaną przed chwilą dziewczynę, o imieniu
Emily Anderson. Była bardzo wysoka i miała przepiękne, czarne włosy. Sama też
była piękna, co nie umknęło uwadze większości chłopców.
Chwilę siedziała
na stołku, by dołączyć do rozentuzjazmowanego stołu Slytherinu.
Następni uczniowie również zostali przydzieleni.
Kiedy niejaki
Thomas Baker, chłopak o ciemnobrązowych włosach, został przydzielony do
Gryffindoru, Alex zamarł.
- Bulstrode
Alexander!
Chłopak zamknął
oczy i westchnął. Po sali przeszedł szmer.
„Ten Bulstrode?”
Policzył
spokojnie do trzech i ruszył w kierunku podwyższenia, ignorując setki par oczu
wbitych w niego niczym sztylety.
Usiadł na
taborecie, odbierając spokojnie spojrzenie każdego gapia.
Czas nałożyć
maskę obojętności.
„Widzę w tobie wiele
pozytywnych cech.” – odezwał się piskliwy głosik w jego głowie. „Pragniesz władzy i tego, by nareszcie cię docenili, ale nie ze względu na rodzinę, ale na ciebie samego. Najlepiej pomoże ci w tym...”
- SLYTHERIN!!!
Wyobraź sobie, że patrzysz na
puste, całkowicie puste pole. Nagle wybiega na nie pies, zając, lub inne
zwierzę. I wówczas okazuje się, że w trawie były skryte miliardy ptaków, które
natychmiastowo podnoszą się do lotu.
Tak samo wyglądał
stół Slytherinu.
Czas na sztuczny
uśmiech.
Alex ruszył w
kierunku nowej „rodziny”.
Rodziny, która
cieszyła się, że go ma, nie ze względu na niego samego.
Ze względu na
jego matkę.
Uniósł głowę i
uśmiechnął się.
Jego niedoszli
przyjaciele patrzyli ponuro za nim.
Pierwsze
pęknięcie.
Coraz mniej osób
został nieprzydzielonych. Margaret Dursley, wbrew wszelkim przeciwnościom,
została przydzielona do Ravenclawu.
Minęło trochę
czasu, lecz kiedy Stephan Pierce zajęła swoje miejsce przy stole Gryfonów,
przyszła kolej na Jamesa.
Ponownie po sali
przeszedł szmer.
„To syn tego
sławnego Harry’ego Pottera.”
Tiara bez wahania
krzyknęła:
- GRYFFINDOR!!!
Drugie pęknięcie
na szklanej tafli ich przyjaźni. Teraz powinni się nienawidzić.
Pozostało miejsce
jeszcze na dwa.
W końcu przyszedł
na Sharon Sheridan. Jej intensywnie rude włosy ugięły się pod ciężarem tiary,
która natychmiastowo wykrzyknęła:
- RAVENCLAW!
Sharon podążyła
do stołu Krukonów, odpowiadając z uśmiechem na spojrzenia i Willa, i Alexa, i
Jamesa.
Chwilę potem na
stołku siedział Will, którego nazwisko brzmiało Smilenice, jednak przecząc mu
już drugi raz tego dnia się nie uśmiechał. Z wyczekiwaniem słuchał słów tiary.
„Empatyczny
optymista.” – piskliwy głosik w jego głowie był jednak dość irytujący. „Ostatnio
takie pokłady pozytywnej energii widziałam u samej Helgi…”
- Hufflepuff!
Chłopak dotarł na
miejsce obok dziewczynki o imieniu Ewea, mającej krótkie włosy i bardzo ładne,
zielone oczy. Miała ten typowy urok osobisty, który sprawiał, że łatwo się z
nią rozmawiało.
Żałował jednak
trochę, że nie trafił do domu z pozostałymi „huncwotami”. W końcu zaczęli się
naprawdę dobrze dogadywać.
Czwarta rysa.
Ostatnia.
Inne domy.
Inni ludzie.
Inne życie.
McGonagall
dostrzegła czwórkę całkowicie różnych pierwszoroczniaków, którzy wbrew sobie
patrzyli na siebie ze smutkiem. Dyrektorka wiedziała, że gdyby trafili do tego
samego domu, Hogwart szybko doczekałby się nowego pokolenia typowych kawalarzy.
Sprawialiby mnóstwo problemów.
Zostali jednak
rozdzieleni, ze względu na zupełnie inne charaktery.
Chciała się
cieszyć, że nie będzie się musiała z nimi użerać, ale widok ich wymuszonych
uśmiechów, kiedy rozmawiali z nowymi znajomymi z domów, był poniekąd wyjątkowo
smutny.
Ich niedoszła
przyjaźń rozpadła się na cztery kawałki.
Mieli się widywać
jedynie na zajęciach i pozostać znajomymi.
Istniał jednak
pewien problem.
Sharon miała
klej.
Super-Glue.
I nie zawaha się
go użyć w stosunku do szklanej przyjaźni, łączącej czwórkę młodych ludzi.
*nie kopiować tekstu Tiary! Mojego własnego autorstwa (można się łatwo domyślić przez piękne rymy niektórych linijek i różną długość wersów)! Nie jestem poetą, jak można zauważyć, ale starałam się to jakoś zgrabnie poukładać, więc... bądźcie dobrymi duszami, o których wspomniałam na górze, dobra?
***
*nie kopiować tekstu Tiary! Mojego własnego autorstwa (można się łatwo domyślić przez piękne rymy niektórych linijek i różną długość wersów)! Nie jestem poetą, jak można zauważyć, ale starałam się to jakoś zgrabnie poukładać, więc... bądźcie dobrymi duszami, o których wspomniałam na górze, dobra?
OMG!!! Mam dedykację ^-^ Dziękuję :3
OdpowiedzUsuńDobrze, że robisz zakładkę "Postacie", bo mam wrażenie, że stworzysz dość sporo postaci i na prawdę cieszę się, że sama narysujesz, bo wtedy zobaczymy te postacie twoimi oczyma.
W sumie to całkiem fajnie, że umieściłaś ich w różnych domach, bo przynajmniej nie będą kolejnymi huncwotami.
Nie lubię faworyzować domów. Dodatkowo uznałam, że tak będzie ciekawiej.
UsuńNie ma za co, dedykacja to drobiazg.
Nie wszystkie postacie uda mi się w całości sportretować, ale postaram się. Na pewno sportretuję BF i Margaret. Co do pozostałych... wybiorę ulubionych.
Okej
Jestem ponownie i znowu druga! :D Ale drugie też medalowe! ;3
OdpowiedzUsuńHagrid bardzo trafnie określił Wielką Czwórkę nowymi huncwotami jak mi się wydaje... ;>
A piosenka tiary przydziału genialna, serio! Powiedziałabym nawet, że godna Rowling! :*
Nie spodziewałam się, że ich podzielisz! Serio! :o
"Sharon miała klej.
Super-Glue."
Ahahahaha, padłam! :D Genialny tekst i mam nadzieję, że naprawdę ten klej da radę! :*
Pozdrawiam cieplutko, ściskam i całuję! :*
Za drugi medal masz jutrzejszą dedykację!
UsuńAż za dobrze...
Dzięki. Byłam u babci jak to zaczęłam pisać, a pomysły na niektóre rymy przyszły od mamy.
Podzieliłam ^•w•^ (ta emotikonka to diabełek, nie daj się zmylić jego wielkim oczom).
Odpowiedź na to pytanie w kolejnym rozdziale. Może nie będzie mocny (a może będzie), ale jego stosowanie skutkuje bólem żeber...
Wzajemnie!
Okej
Witam, witam. Rozdział spokojny, ale zachęcający do czytania o Super-Glue.
OdpowiedzUsuńWięc( ta nie zaczyna się tak zdani, chyba ) życzę weny i czekam na następny rozdział 😊😘❤
No wiem XD.
UsuńTo dobrze, że zachęca XD.
Dziękuję
Okej
Uuu, Alex Bulstrode... No cóż, ale nie sądźmy ludzi po nazwisku. Nic dziwnego, że trafili do różnych domów, ale i tak będą razem. Super-glue rządzi!
OdpowiedzUsuńWeny :*
zyj-szczesliwie-nowe-pokolenie.blogspot.com
Nazwisko sprawdziłam w spisie rodów czystej krwi, więc istnieje XD.
UsuńWszyscy mają inne poglądy na ten temat XD.
Rozdział z Super Glue w tytule już jest!
No musiałam ich rozdzielić...
Okej
Nie, o to chodzi, że nie istnieje xD Tyle, że biedak z takiej Ślizgońskiej rodziny pochodzi. Rozumiem, że musiałaś ich rozdzielić, tak jest ciekawiej ^·^
UsuńCoś czuję że Huncwoci Mk.3 chyba jednak będzie
OdpowiedzUsuńUfff. Super-glue. Heheh :) więc, po pierwsze, uwielbam za to, że nie pisałaś o huncwotach, bo mi się znudzili.
OdpowiedzUsuńAle to dziwnie zabrzmiało.
No, ale nieważne. Notka jest świetna. Ja się kiedyś zaczęłam zastanawiać, jak to jest z tymi domami. Bo luszie z hogwartu zawsze zachowują się jak cztery różne społeczności, które nie mogą się ze sobą zaprzyjaźnić. Weny życzę i pozdrawiam.