sobota, 23 stycznia 2016

Rozdział @. I tak właśnie wszystko się rypło...

Czarodzieje, Czarownice oraz wszelkie dobre dusze (i duchy)!

Przybyłam, zobaczyłam ilość wyświetleń, umarłam na zawał, zostałam wampirem i ogarnęłam, że zwyciężyłam!
Jej! Prawie 400 po pierwszym wpisie! Dziękować!
Dzisiejszy rozdział krótki i, bądźmy ze sobą szczerzy, nudny. Dużo się jednak dzieje. Postanowiłam w takim razie dać w tym tygodniu jeszcze jeden – jestem chora, więc czas (nareszcie) mam, a pisać ubóstwiam, dodatkowo te postacie są cudowne (co ja poradzę, że tak jest?), więc jutro zobaczycie rozdział kolejny :3.
Z ogłoszeń parafialnych to jeszcze chcę powiedzieć, że pracuję nad zakładką „bohaterowie”. Rzecz jasna wszystkich rysuję, dlatego tyle to trwa… ale już niedługo powinniście być w stanie ją oglądać.
Dedykacja: Suga Senpai, za pierwszy komentarz na blogu.
Cóż, wszystkim życzę magicznego weekendu
Wasza

Okej
***

- Pirszoroczni! Pirszoroczni, tutaj! – zawołała włochata głowa wystając z tłumu.
- Hagrid! – krzyknął James, próbując się przepchnąć w kierunku krzyczącego mężczyzny.
- O! James! Ty już tutaj? Jaki ty jesteś podobny do dziadka… normalnie dwie krople wody! – powiedział Hagrid, wystawiając rękę do piątki. Jego dłoń była wielkości pokrywki do kubła na śmieci. Kiedy James z całej siły w nią walnął, wielkolud nawet się nie zachwiał. 
James szybko przedstawił Hagridowi trojkę znajomych. Tamten z uśmiechem, niemal dorównującym Willowi, przywitał ich serdecznie.
„Chyba muszę się przygotować na kolejne pokolenie huncwotów” – pomyślał, zauważając u każdego z nich typowy błysk w oku.

- Pirszoroczni, za mną! Tylko patrzyć pod nogi!
Ruszyli ciemną ścieżką. Od czasu do czasu słychać było rozmowy, ale wszyscy byli skupieni na patrzeniu się pod nogi i unikaniu różnych niespodzianek. Co chwilę słychać było przekleństwa osób, którym się to nie udało.
Nagle zza drzew ujrzeli łódki. Każda z nich miała przyczepiony na przodzie lampion, który dzielnie walczył z wszechogarniającą ciemnością.
Niewiele osób jednak zwróciło na to uwagę.
Bowiem przed nimi, po drugiej stronie jeziora stał Hogwart.
Jeżeli nigdy go nie widzieliście, to nie macie pojęcia, jak wielkie robi wrażenie. Wysokie mury, strzeliste wieżyczki, samopłonące pochodnie, oświetlające twardy kamień. W blasku księżyca to miejsce było dużo bardziej magiczne, niż słyszeli.
Z wielu gardeł wydobyło się westchnienie zachwytu.
Jednak gdy tylko podeszli do łódek, uśmiech po raz pierwszy zszedł z twarzy Willa (Zapamiętać! 1 września, godzina 19:35!).
- Eee… - zaczął swoją jakże elokwentną wypowiedź. – Ja tak jakby mam chorobę morską…
- Tak jakby?  Nie „po prostu”? – zdziwiła się Sharon.
- Ja… nie „tak jakby” mam chorobę morską. Ja ją mam naprawdę i całkowicie – mruknął, wsiadając do łodzi.
- To wprost cudownie! – wyszczerzył się do niego James, wskakując na łódź i sprawiając, że zaczęła się ona kiwać na wszystkie boki.
- Taaak… – stęknął Will, powstrzymując się od wymiotów. – Fantastycznie.
Rozmowy ucichły, gdy łódki ruszyły po gładkiej jak lustro tafli jeziora.
Nikt się nie odzywał.
Sharon patrzyła współczująco na Willa, myśląc jednak o czymś zupełnie innym.
„Do jakiego domu trafię? Ravanclaw? Slytherin? Gryffindor? Hufflepuf?”
Nie wiedziała, że pozostali myślą dokładnie o tym samym.
─────────────────────────────────────────────────────
Pierwszoroczniacy zostali wprowadzeni przez profesora Flitwicka, jak zawsze, czyli zdecydowanie zbyt późno, dla czekających na kolację uczniów starszych klas.
Tymczasem serca wielu z tych pierwszoroczniaków biły jak oszalałe, a oni, starając się nie wychylać, byli pełni obaw. Wielu opowiadało im, że będą poddani testom – a niewielu z nich takowe lubiło.
Tymczasem profesor od zaklęć ustawił na środku podwyższenia stołek, a na im starą, zniszczoną tiarę.
Wszyscy wpatrywali się w nią z uwagą.
Wówczas ona się poruszyła i zaczęła śpiewać.
Niektórzy nowi uczniowie pisnęli ze strachu, jednak chwilę potem, biorąc przykład ze starszych, zaczęli słuchać pieśni Tiary Przydziału.

Kiedy jeszcze młoda byłam,
Z Założycielami żyłam.
                                              Każdy z nich był całkiem inny,     
Każdy miał jakiś dar bezcenny.

Jednak kiedy się spotkali,
Od razu się w sprawie szkoły dogadali.
Lecz Slytherin, władzy żądny człowiek,
Nie chciał przyjąć kogokolwiek.

Długo o to się spierali,
Ale Godryk, Helga i Rovena sprawę tę wygrali.
W końcu tak postanowiono:
Przyjmą wszystkich, bez względu na to, co im w rodzinie przeznaczono.

Ravenclaw, kobieta o mądrym umyśle,
Wszystkich inteligentnych do swego domu wyśle.
Gryffindor, co miecz u pasa nosi,
Mężnych i odważnych do swego domu zaprosi.

Hufflepuf wnet z taką inicjatywą wyjdzie:
„Niech każdy, kto chce coś wiedzieć, do mego domu przyjdzie!”
Slytherin z jej przekonań jednak sobie drwi.
„Przyjmę tych władczych i tych będących czystej krwi!”

I choć później nie zawsze byli ze sobą zgodni,
Ja uczniów dzielę na domy, od wielu już tygodni.
Więc podejdź do mnie i na głowę mnie włóż.
Przydzielę cię do domu, a ty mu godnie służ.

Choć przyznaję, omylna też bywam czasami,
Nie musicie się martwić, moi kochani!
Nie musicie nienawidzić się pomiędzy domami!
Niech zgoda i przyjaźń panują między wami!*

Tiara umilkła.
- Wow – szepnął pan Potter.            
- To było mocne. – dodał Will, na którego twarz uśmiech już wrócił.
- Mocne? – spytała z dziwną nutą w głosie dziewczyna. – To było… kurde nie wiem… Interesujące? Ważne?
- On ma rację – odezwał się Alex ponuro. – Tiara zwykle śpiewa o czymś, co ma związek z sytuacją w szkole.
- Skąd wiesz? – zdziwił się Will.
- Ojciec mi powiedział – urwał i spuścił głowę. Najwyraźniej nie było to szczególnie lubiany przez niego temat.
- Mój nie chciał… - James urwał.
Wpatrywał się w idącą w kierunku podwyższenia, wyczytaną przed chwilą dziewczynę, o imieniu Emily Anderson. Była bardzo wysoka i miała przepiękne, czarne włosy. Sama też była piękna, co nie umknęło uwadze większości chłopców.
Chwilę siedziała na stołku, by dołączyć do rozentuzjazmowanego stołu Slytherinu.
Następni uczniowie również zostali przydzieleni.
Kiedy niejaki Thomas Baker, chłopak o ciemnobrązowych włosach, został przydzielony do Gryffindoru, Alex zamarł.
- Bulstrode Alexander!
Chłopak zamknął oczy i westchnął. Po sali przeszedł szmer.
„Ten Bulstrode?”
Policzył spokojnie do trzech i ruszył w kierunku podwyższenia, ignorując setki par oczu wbitych w niego niczym sztylety.
Usiadł na taborecie, odbierając spokojnie spojrzenie każdego gapia.
Czas nałożyć maskę obojętności.
„Widzę w tobie wiele pozytywnych cech.” – odezwał się piskliwy głosik w jego głowie. „Pragniesz władzy i tego, by nareszcie cię docenili, ale nie ze względu na rodzinę, ale na ciebie samego. Najlepiej pomoże ci w tym...”
- SLYTHERIN!!!
Wyobraź sobie, że patrzysz na puste, całkowicie puste pole. Nagle wybiega na nie pies, zając, lub inne zwierzę. I wówczas okazuje się, że w trawie były skryte miliardy ptaków, które natychmiastowo podnoszą się do lotu.
Tak samo wyglądał stół Slytherinu.
Czas na sztuczny uśmiech.
Alex ruszył w kierunku nowej „rodziny”.
Rodziny, która cieszyła się, że go ma, nie ze względu na niego samego.
Ze względu na jego matkę.
Uniósł głowę i uśmiechnął się.
Jego niedoszli przyjaciele patrzyli ponuro za nim.
Pierwsze pęknięcie.
Coraz mniej osób został nieprzydzielonych. Margaret Dursley, wbrew wszelkim przeciwnościom, została przydzielona do Ravenclawu.
Minęło trochę czasu, lecz kiedy Stephan Pierce zajęła swoje miejsce przy stole Gryfonów, przyszła kolej na Jamesa.
Ponownie po sali przeszedł szmer.
„To syn tego sławnego Harry’ego Pottera.”
Tiara bez wahania krzyknęła:
- GRYFFINDOR!!!
Drugie pęknięcie na szklanej tafli ich przyjaźni. Teraz powinni się nienawidzić.
Pozostało miejsce jeszcze na dwa.
W końcu przyszedł na Sharon Sheridan. Jej intensywnie rude włosy ugięły się pod ciężarem tiary, która natychmiastowo wykrzyknęła:
- RAVENCLAW!
Sharon podążyła do stołu Krukonów, odpowiadając z uśmiechem na spojrzenia i Willa, i Alexa, i Jamesa.
Chwilę potem na stołku siedział Will, którego nazwisko brzmiało Smilenice, jednak przecząc mu już drugi raz tego dnia się nie uśmiechał. Z wyczekiwaniem słuchał słów tiary.
„Empatyczny optymista.” – piskliwy głosik w jego głowie był jednak dość irytujący. „Ostatnio takie pokłady pozytywnej energii widziałam u samej Helgi…”
- Hufflepuff!
Chłopak dotarł na miejsce obok dziewczynki o imieniu Ewea, mającej krótkie włosy i bardzo ładne, zielone oczy. Miała ten typowy urok osobisty, który sprawiał, że łatwo się z nią rozmawiało.
Żałował jednak trochę, że nie trafił do domu z pozostałymi „huncwotami”. W końcu zaczęli się naprawdę dobrze dogadywać.
Czwarta rysa.
Ostatnia.
Inne domy.
Inni ludzie.
Inne życie.
McGonagall dostrzegła czwórkę całkowicie różnych pierwszoroczniaków, którzy wbrew sobie patrzyli na siebie ze smutkiem. Dyrektorka wiedziała, że gdyby trafili do tego samego domu, Hogwart szybko doczekałby się nowego pokolenia typowych kawalarzy. Sprawialiby mnóstwo problemów.
Zostali jednak rozdzieleni, ze względu na zupełnie inne charaktery.
Chciała się cieszyć, że nie będzie się musiała z nimi użerać, ale widok ich wymuszonych uśmiechów, kiedy rozmawiali z nowymi znajomymi z domów, był poniekąd wyjątkowo smutny.
Ich niedoszła przyjaźń rozpadła się na cztery kawałki.
Mieli się widywać jedynie na zajęciach i pozostać znajomymi.
Istniał jednak pewien problem.
Sharon miała klej.
Super-Glue.
I nie zawaha się go użyć w stosunku do szklanej przyjaźni, łączącej czwórkę młodych ludzi.
***

*nie kopiować tekstu Tiary! Mojego własnego autorstwa (można się łatwo domyślić przez piękne rymy niektórych linijek i różną długość wersów)! Nie jestem poetą, jak można zauważyć, ale starałam się to jakoś zgrabnie poukładać, więc... bądźcie dobrymi duszami, o których wspomniałam na górze, dobra?

11 komentarzy:

  1. OMG!!! Mam dedykację ^-^ Dziękuję :3
    Dobrze, że robisz zakładkę "Postacie", bo mam wrażenie, że stworzysz dość sporo postaci i na prawdę cieszę się, że sama narysujesz, bo wtedy zobaczymy te postacie twoimi oczyma.
    W sumie to całkiem fajnie, że umieściłaś ich w różnych domach, bo przynajmniej nie będą kolejnymi huncwotami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie lubię faworyzować domów. Dodatkowo uznałam, że tak będzie ciekawiej.
      Nie ma za co, dedykacja to drobiazg.
      Nie wszystkie postacie uda mi się w całości sportretować, ale postaram się. Na pewno sportretuję BF i Margaret. Co do pozostałych... wybiorę ulubionych.
      Okej

      Usuń
  2. Jestem ponownie i znowu druga! :D Ale drugie też medalowe! ;3
    Hagrid bardzo trafnie określił Wielką Czwórkę nowymi huncwotami jak mi się wydaje... ;>
    A piosenka tiary przydziału genialna, serio! Powiedziałabym nawet, że godna Rowling! :*
    Nie spodziewałam się, że ich podzielisz! Serio! :o
    "Sharon miała klej.
    Super-Glue."
    Ahahahaha, padłam! :D Genialny tekst i mam nadzieję, że naprawdę ten klej da radę! :*

    Pozdrawiam cieplutko, ściskam i całuję! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za drugi medal masz jutrzejszą dedykację!
      Aż za dobrze...
      Dzięki. Byłam u babci jak to zaczęłam pisać, a pomysły na niektóre rymy przyszły od mamy.
      Podzieliłam ^•w•^ (ta emotikonka to diabełek, nie daj się zmylić jego wielkim oczom).
      Odpowiedź na to pytanie w kolejnym rozdziale. Może nie będzie mocny (a może będzie), ale jego stosowanie skutkuje bólem żeber...
      Wzajemnie!
      Okej

      Usuń
  3. Witam, witam. Rozdział spokojny, ale zachęcający do czytania o Super-Glue.
    Więc( ta nie zaczyna się tak zdani, chyba ) życzę weny i czekam na następny rozdział 😊😘❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wiem XD.
      To dobrze, że zachęca XD.
      Dziękuję
      Okej

      Usuń
  4. Uuu, Alex Bulstrode... No cóż, ale nie sądźmy ludzi po nazwisku. Nic dziwnego, że trafili do różnych domów, ale i tak będą razem. Super-glue rządzi!
    Weny :*
    zyj-szczesliwie-nowe-pokolenie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nazwisko sprawdziłam w spisie rodów czystej krwi, więc istnieje XD.
      Wszyscy mają inne poglądy na ten temat XD.
      Rozdział z Super Glue w tytule już jest!
      No musiałam ich rozdzielić...
      Okej

      Usuń
    2. Nie, o to chodzi, że nie istnieje xD Tyle, że biedak z takiej Ślizgońskiej rodziny pochodzi. Rozumiem, że musiałaś ich rozdzielić, tak jest ciekawiej ^·^

      Usuń
  5. Coś czuję że Huncwoci Mk.3 chyba jednak będzie

    OdpowiedzUsuń
  6. Ufff. Super-glue. Heheh :) więc, po pierwsze, uwielbam za to, że nie pisałaś o huncwotach, bo mi się znudzili.
    Ale to dziwnie zabrzmiało.
    No, ale nieważne. Notka jest świetna. Ja się kiedyś zaczęłam zastanawiać, jak to jest z tymi domami. Bo luszie z hogwartu zawsze zachowują się jak cztery różne społeczności, które nie mogą się ze sobą zaprzyjaźnić. Weny życzę i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

JEDEN KOMENTARZ = JEDEN SZCZUR DLA GRZEGORZA
nie bądź obojętny na jego los

Szablon

Obserwatorzy