Czarodzieje,
Czarownice oraz wszelkie dobre dusze (i duchy)!
Oto pierwszy post na blogu.
Jest długi, zajmuje siedem stron
Worda, choć nie spodziewajcie się, że zawsze tak będzie. Pierwsze trzy
rozdziały będą tyle mieć, to z pewnością, ale czy dalsze…
Nie powiem „nie”, ale „tak”
również ode mnie nie usłyszycie.
Zapraszam do zajrzenia do zakładki
„O BLOGU”, dużo rzeczy jest tam wytłumaczonych i powiedzianych.
Na razie dopiero startujemy.
To dopiero początek.
Mam nadzieję, że się spodoba.
Do czytania…
…gotowi…
…START!
Wasza
Okej
***
- Tak, tato,
ogarniam!
- Ale ja nie
pytam się, czy ogarniasz, James! Masz mi powiedzieć, że NIE wziąłeś ze sobą
tych łajnobomb, które ostatnio kupiłeś u Wesley’ów!
- Tak tato! –
krzyknął wysoki chłopak z czarnymi włosami.
- Masz przysiąc!
- Przysięgam, że
nie wziąłem tych łajnobomb! – Chłopak stanął na baczność i położył rękę na
piersi.
- To dobrze… -
westchnął Harry. – Mam nadzieję, że nie dostanę listu od McGonagall już pierwszego
dnia w nowej szkole…
- Tato, ty we
mnie w ogóle nie wierzysz! Mam zamiar być grzecznym uczniem, uczyć się i ten…
tego… czytać!
Przeszywający go
na wskroś wzrok ojca z pewnością nie dał się przekonać.
- Harry, proszę
cię, on dopiero dziś wyjeżdża! Nie możesz od początku mieć do niego pretensji!
Jeszcze nigdy nawet nie był w Hogwarcie! – Żona Harry’ego, a matka Jamesa
starała się opanować sytuację.
- Właśnie mamo!
Przecież jeszcze nigdy nie byłem w Hogwarcie!
- Dobrze –
westchnął mężczyzna. – Dobrze…
- Tato, ja też
chcę już do Hogwartu – jęknął Albus, a do niego dołączył się szkrab,
przypominający aktualnie rudego elfa.
Jękom nie było
końca, a państwo Potterowie zajęli się uspokajaniem dzieci.
James odetchnął z
ulgą.
Jeszcze by wyszło
na jaw, że owszem, nie wziął Łajnobomb, ale jego walizka była zapełniona innymi
dowcipami Weasley’ów…
─────────────────────────────────────────────────────
Alex rozejrzał
się po peronie w poszukiwaniu jakiejkolwiek znajomej twarzy.
Niestety, pomimo,
że był czystej krwi, nikogo nie rozpoznawał. Miał nadzieję ujrzeć chociaż tego
idiotę Jamesa – jego głupkowaty uśmiech zawsze go jakoś rozweselał.
Wzruszył
ramionami. Już pożegnał się z matką, musiała bowiem szybko jechać do Ministerstwa,
a jego ojciec i tak był za granicą…
Odwrócił się i
podszedł do pociągu. Powoli zaczął wciskać kufer do wagonu, gdy nagle…
- Idiota! Frajer!
Ćwok! Tak do ciebie mówię! No ja mam nadzieję, że wiesz, pod kim leżysz,
debilu!
Tak właśnie witał
przyjaciół James Syriusz Potter.
- Ciebie też
fajnie widzieć, głupolu.
Ta miłość.
- Wstawaj, cioto.
Nie ten wagon – powiedział James, nadal siedząc na blondynie.
- Wiesz, też to
właśnie planowałem, ale… coś mnie przytrzasnęło do ziemi.
- Taaak? Nie
zauważyłem. Co?
- Nie no, tylko
jakaś czarnowłosa oferma.
- Gdzie? Kurde,
nie widzę.
- Złaź ze mnie…
- Synonimy ci się
skończyły, niemoto! A tak się składa, że ja wykułem słownik przez wakacje!
- Sorry, byłem
zajęty innymi sprawami, jak na przykład nauka czegoś innego!
James poderwał
się, uwalniając tym samym chłopaka.
- Nie mów…
uczyłeś się? Czy ciebie do reszty popieprzyło? Idziesz do szkoły, to twój pierwszy rok. Niektórzy nie wiedzieli o
istnieniu magii jeszcze tydzień temu, a ty się uczyłeś?
- Matka.
Zapadła cisza. To
słowo wyjaśniało wszystko.
- No tak.
- Zatkało, głąbie?
No. A teraz pomóż mi wtachać ten kufer tam, gdzie chcesz by się znalazł.
- No nareszcie –
odezwał się jakiś chłopak, którego do tej pory nie zauważyli. Miał zwykłe,
brązowe włosy, które w przyszłości mogłyby się stać afro i oczy w tym samym kolorze. Nie wyróżniał się szczególnie z
tłumu, był dosć niski, za to jego cera przywodziła na myśl kraje śródziemnomorskie.
Albo nie.
Nie wyróżniałby
się, gdyby nie miał tego swojego białego uśmiechu, którym obdarzał każdą żyjącą
istotę.
- Bałem się, że
nigdy nie odejdziecie. Tamowaliście przejście.
- No ba, że
tamowaliśmy! Co myślałeś, że jak dwoje tłuków położy się tuż przed wejściem do
pociągu to będzie łatwo? – spytał retorycznie Alex, choć bez wredoty.
- Tak naprawdę
myślałem, że dam radę nad wami przeskoczyć – uśmiechnął się chłopak, w ogóle
nie mając im za złe całej sytuacji. – Ale wówczas doznałem olśnienia.
- Alex przyznał,
że jest tłukiem! – wykrzyknął na cały głos James, ignorując wypowiedź szatyna.
- Jakiegoż to
olśnienia doznałeś, mój drogi?
- Otóż wolałem na
was przez przypadek nie upaść, bo trójka leżących na sobie imbecyli byłaby już
jawnym zagrożeniem dla otoczenia.
Przez chwilę
panowała cisza.
- OTÓŻ ZACNIE
PRAWISZ, MÓJ TY DROGI CIOŁKU! – James wydarł się, ogłuszając przy tym
wszystkich znajdujących się w odległości metra. Następnie stanął na palcach i
potargał czuprynę nowego kolegi.
- Albowiem co
trzy pół-głowy to nie jedna, tylko półtorej! – dodał Alex.
- WOW. Warto się
było uczyć przez te wakacje – James spojrzał na niego znad swoich oprawek i
udając nagle wyjątkowo poważnego nauczyciela. – Nareszcie nauczyłeś się
dodawać.
- No… - Alex
również przyjął podobną postawę. – Mogę zacząć uczyć i ciebie.
- Co wy wiecie o
nauce, niegodne człowieki – mruknął nowo poznany szatyn głosem Króla Juliana.
Dwaj pozostali
owszem, zaśmiali się, ale chwilę potem spojrzeli się najpierw na siebie, a
potem na niego.
- Ty kogoś udawałeś,
tak?
Chłopak otworzył
szeroko oczy ze zdziwienia.
- Nie mówcie, że
jesteście niewierzący… Otóż owszem, udawałem kogoś…
- Super. Później
nam o nim opowiesz. A tera bierztaj swego kochanego kufera i tachamy go na
poszukiwanie przedziału! – James złapał go za rękę i pociągnął w kierunku
środka peronu, całkowicie ignorując fakt, że najbliższe wejście znajdowało się
otworem dokładnie przed nimi.
Ponieważ żaden z
nich nie grzeszył jeszcze inteligencją, nie zamierzali go uświadamiać w
błędzie.
─────────────────────────────────────────────────────
Margaret Roxanne Dursley
siedziała w pustym przedziale pociągu o nazwie Express Hogwart.
Było wcześnie.
Ojciec zawsze ją uczył, że spóźnianie się na ważnie spotkania jest najgorszym,
co może się zrobić, dlatego też dziewczynka siedziała w pociągu już od pół
godziny i wpatrywała się w okno.
Naprzeciwko niej
siedział chłopiec o podłużnej, elfiej twarzy, na której znajdowały się przerażające okulary-kujonki. Gdyby nie fakt, że siedział teraz, zatykając
dłońmi uszy i kując zaklęcia, wprawiając leżące przed nim pióro w zakłopotanie,
może i nie pomyślałaby, że nim jest, ale… fakt mówił sam za siebie.
Słuchała jego
monotonnego głosu, próbując cos zapamiętać, choć z pozoru wydawała się
obojętna. To, że była czarownicą było dla niej tak niespodziewane, jak żaby
spadające z nieba (trzeba jednak przyznać, że to przeraziło ją bardziej). Kiedy
jej wujek, Harry Potter, pojawił się w drzwiach jej domu z uśmiechem na twarzy,
ona wiedziała, że już nic nie będzie takie same.
Oparła głowę na
szybie i powstrzymała łzy.
Przed chwilą
pożegnała się z rodzicami. Mama przy tym płakała, przeklinając Hogwart i jego
internat. Ojciec był bardziej zdystansowany do wszystkiego, próbował nawet
żartować, choć, rzecz jasna, Dudley nie został w tej dziedzinie szczególnie
obdarowany.
Dziewczynka
sięgnęła do kieszeni, lecz chwilę potem zacisnęła rękę w pięść.
Miała ochotę
rozwalić ten przedział.
Czy ci
pierniczeni czarodzieje nie używają tak cudownych urządzeń, jakimi są telefony?
Najwyraźniej nie. Ale jeżeli oni nie używają, to niech chociaż nie zakazują
tego bardziej cywilizowanym osobom! Dziewczyna nie miała pojęcia, jak przeżyje
bez facebooka, instagrama, snapchata i wielu innych przez CAŁY rok.
Łza wypłynęła
spod jej powieki, rozmazując tusz do rzęs. Ona nie chce tam jechać…
I wówczas, kiedy
myślała, że już nie może być gorzej, drzwi przedziału otworzyły się z hukiem
(co było szczególnie ciekawe, zwłaszcza, że były rozsuwane…).
- O! nareszcie
wolny przedział! – krzyknął brunet stojący na początku trzyosobowej grupki.
Margaret miała
zwyczaj oceniania ludzi po pozorach. Ten chłopak, który nie był ani chudy, ani
gruby, miał czarne włosy i okulary w modnych oprawkach na nosie, co mogłoby
upodobnić go do kujona, gdyby nie fakt, że w ogóle tego nie robiło. Figlarny błysk
w oku sprawił, że dziewczyna rozpoznała w nim typowego śmieszka.
No, i przypominał
jej wujka.
- Cóż, nie wolny,
ale może być – uśmiechnął się drugi.
Chłopak miał
brązowe włosy i karmelowe oczy. Był niższy od poprzedniego i chudszy, jednak biały
uśmiech sprawiał, że wydawał się większy. Sprawiał wrażenie miłej osoby.
- Mnie nie robi
różnicy.
Margaret
zapomniała, jak się nazywa.
Cały jej mózg
krzyczał: ALARM, ALARM!!! CIACHO DO POTĘGI!!! MUSISZ NATYCHMIAST SPRAWIĆ, BY
DOBRZE WYGLĄDAĆ!!!
Chłopak był
boski.
To przynajmniej
pomyślała dziewczyna, gdy go zobaczyła, bowiem nagle ocenianie po wyglądzie
przestało być ważne. Gdyby miała dopasować mu charakter na podstawie tego, co
widziała teraz, to opisałaby go jednym słowem: ideał.
Miał jedwabiste
blond włosy i idealne rysy twarzy. Jego sylwetka, choć miał
dopiero 11 lat, już była smukła i wysportowana. Miał do tego niebieskie,
niewiarygodnie niebieskie oczy w kolorze (uwaga, czas na zaskoczenie)
niebieskim.
Margaret zaczęła
wcierać oczy z rozmazanego tuszu chusteczką do nosa, ale brązowowłosy to
zauważył.
- Co ci się
stało? – podszedł do niej i odgarnął blond loki z jej czoła. – Mogę jakoś
pomóc?
- Nie, nic mi nie
jest – powiedziała szybko, nie chcąc wyjść na mazgaja, ryczącego za rodzicami.
– Coś mi wpadło do oka.
Karmelowe oczy
zlustrowały jej sylwetkę spojrzeniem, poddając pod wątpliwość jej słowa. Nie
skomentował tego jednak.
Najwyraźniej
zrozumiał.
- Czekaj… -
odezwał się okularnik. – Ja cię skądś kojarzę…
Wzniósł rękę w
teatralnym geście nakazującym milczenie. Stał tak chwilę z zamkniętymi oczami,
po czym krzyknął:
- NO TAK! TY
JESTEŚ TA OD DURSLEY’ÓW!
Wszyscy spojrzeli
się na nią.
Nawet blondyn,
który jeszcze chwilę temu zajmował się umieszczeniem kufrów na półkach zdążył
zerknąć, na co Margaret spłonęła rumieńcem.
Chwilę potem
jednak kufer wyślizgnął mu się z rąk i spadł z głośnym „BUM!” na ziemię.
- Czekaj, pomogę
ci. – Szatyn natychmiast poderwał się do pomocy i wspólnymi siłami wtaszczyli
go na górę.
- Czyje to takie
ciężkie? – spytał brunet, obserwując znad oprawek całą sytuację.
- Moje… -
powiedziała cicho dziewczyna, nagle tracąc całą typową dla niej werwę. W szkole
była popularna, a teraz nagle nie była w stanie wypowiedzieć słowa bez
zająknięcia.
- Alex, po jaką
cholerę ruszałeś kufer tej… no… dziewczyny? – skarcił go.
Alex. Więc tak ma
na imię anioł.
- Hmm… Bo był
wsadzony trochę na odwal się, James?
- Dobry argument,
palancie.
- Mam na imię
Margaret… – pisnęła blondynka.
- Super. James
Syriusz.
- Alex –
niebieskooki uśmiechnął się krzywo.
- Cześć. Jestem
Will. – chłopak, który wcześniej tak przejął się jej stanem, usiadł na kanapie
obok Jamesa.
Chwilę potem
chłopcy stracili zainteresowanie ubraną na różowo, pulchną blondynką i zajęli
się swoimi sprawami.
Margaret nadal
wpatrywała się z rozmarzeniem w blondyna.
Pociąg ruszył.
─────────────────────────────────────────────────────
- Jak wy nie
możecie kojarzyć Króla Juliana?! – krzyknął przerażony Will, patrząc z
uśmiechem na dwóch pozostałych czarodziejów.
- Ja wiem, kto to
jest – pisnęła Margaret, ubrana w różową sukienkę, mono opinającą jej okrągłą
talię.
- To cudownie –
zbył ją James.
- Moi drodzy,
otóż Król Julian jest postacią z…
Drzwi otworzyły
się, trzaskając (niewiele osób na świecie potrafi trzasnąć wysuwanymi drzwiami,
a tych, co potrafią, trzeba szanować) i przerywając jego wypowiedź.
- DZIĘKUJMY TEMU,
CO STWORZYŁ ŚWIAT, ŻE WRESZCIE ZNALAZŁAM NORMALNYCH TOWARZYSZY! – krzyknęła na
powitanie dziewczyna.
- Amen. – James
wtrącił swoje trzy grosze.
Była niska i
miała wyjątkowo rude, ścięte na chłopaka włosy, co jasno pokazywało, że jest
chłopczycą. Bojówki w moro i powyciągana czarna koszulka nie przeczyły tej
teorii.
Will zwykle nie
zwracał uwagi na kolor oczu nowo poznanej osoby, ale teraz… nie dało się nie
zwrócić. Fakt faktem, nigdy nie widział osoby o brzydkich oczach, jednak te
były przepiękne.
Jeżeli myślicie,
że miały jedynie niewiarygodny odcień któregokolwiek ze znanych kolorów oczu,
to nie macie racji.
Choć niezupełnie.
Macie jej trochę.
Bo owszem, oba
miały niewiarygodne odcienie, tyle że… jedno zieleni, a drugie błękitu.
Nie tylko to było w niej piękne. Miała tę
specyficzną, delikatno-twardą urodę, którą odznaczają się ładne dziewczyny, które wolą, by lubiano je ze względu na charakter, nie rysy twarzy. Ktoś mógłby ją pomylić z chłopakiem, ale
nie Will.
- Albowiem dzięki
temu jestem rada, więc w związku z tym nie spłynie żadna klątwa na ten nędzny
światek – dokończyła, ignorując okularnika, ten jednak dodał:
- Nie-Amen.
- I zacnie
prawisz – stęknęła dziewczyna, gdy Alex pomógł jej wsadzić kufer.
Czemu nie zrobił
tego Will?
On sam nie
wiedział.
Może był zbyt
zajęty wpatrywaniem się w nią z niedowierzaniem?
- Ja zawsze
zacnie prawię, słonko!
- Nie do ciebie
powiedziałam, idioto – parsknęła dziewczyna.
- Do kogo, w
takim razie, milady?
- Tego blondasia.
– Głową wskazała na Alexa. – Powiedział, że jesteś idiotą.
- Jesteś pewna,
że mówił o mnie? – James nie dawał za wygraną.
Dziewczyna
zagryzła dolną wargę.
- Powiedział tyle
co „Idiota”.
- A, no tak. –
wyszczerzył się James. – W takim razie się przedstawiał. Ja jestem James.
- Sharon.
Usiadła obok
Alexa.
- Nareszcie ktoś
nienormalny. Miałam ochotę się pociąć proszkiem do pieczenia. Ogarniacie, że
PARĘ PRZEDZIAŁÓW DALEJ SPOTKAŁAM GRUPKĘ POWTARZAJĄCĄ ZAKLĘCIA?
Jej głos jakimś
cudem przebił się do uszu chłopaka siedzącego obok okna i mamroczącego coś.
Poderwał się natychmiast i kaczym krokiem ruszył na spotkanie swoich
pobratymców.
- Jezu, nareszcie
– odetchnął z ulgą James. – Bałem się, że nigdy sobie nie pójdzie…
- Wiem. Widać to
było w twoich oczach. Zerkałeś na niego co chwila, jak na wrzód na pewnej części
ciała.
Okularnik
zmieszał się. Nie wiedział, że aż tak to widać.
W tym momencie
szatyn zorientował się, że powinien się przedstawić.
- Cześć. Jestem
Will. Ty nie musisz się przedstawiać. Jesteś
tą-co-jako-pierwsza-zgasiła-przyszłego-debila-roku.
- To on już nie
dostał jakiejś nagrody? – zdziwiła się Sharon, wyjątkowo umiejętnie naśladując
ton Jamesa.
- Nie. Na razie tylko nominacje – odezwał się brunet, który odzyskał wigor. – Do tej pory
ci dwaj zgarniali wszystkie laury.
- Biedny –
mruknął Will. – Jesteś jak Leonardo Di Caprio.
Sharon parsknęła.
- Ale nie martw się.
– milczący dotąd Alex poklepał kolegę po ramieniu. – W tym roku masz największe
szanse. Muszę tylko dopilnować, byś nie nauczył się dodawać.
- Jeżeli będziesz
się trzymał blisko książek, to może sam się czegoś nauczysz – powiedziała
Sharon, prostując nogi w kolanach.
Po przedziale
przeszła fala śmiechu.
Margaret też
zachichotała, choć starała się nie zwracać na siebie uwagi. Zwykle tak nie
robiła, ale wiedziała, że do tej grupki nie pasuje. Wszyscy poza nią sprawiali
wrażenie, pomimo, rzecz jasna, tępych, dość dobrze zorientowanych, a dziewczyna
z racji swojego pochodzenia, niewiele wiedziała o magii. Bała się, że ośmieszy
się przed Alexem, który ze swoją milczącą postawa i uśmiechaniem się z
pobłażaniem z żartów Jamesa, zdążył zawładnąć jej sercem.
- Dobra. – Will
przerwał coraz to większe salwy śmiechu ze strony Jamesa. – Ważna kwestia,
Sharon.
- Słucham
uważnie, starając się nie zwracać uwagi na głupkowaty wyraz twarzy tego idioty
w okularach.
- Zacnie. W takim
razie, czy ty, moja droga, wiesz, kim jest postać epicka, zwana Królem
Julianem?
- Oczywiście! –
krzyknęła Sharon z nieoczekiwanym entuzjazmem. – To najbardziejzajebiściejsza
postać na świecie!
- Nareszcie ktoś
normalny! – Will odetchnął z ulgą i uśmiechem, który najwidoczniej nie schodził
z jego twarzy. – Ogarniasz, że ci debile nigdy o nim nie słyszeli?
- Boże… Co za
marynowane cielęta… Dobrze, trzeba ich oświecić.
Przez następną
godzinę dwójka mugolaków opowiadała nic nie rozumiejącym czarodziejom czystej
krwi, dzieje tej kreskówkowej postaci. W międzyczasie Margaret opuściła
przedział.
Jakby ktoś nie
wiedział, Król Julian bardzo zbliża do siebie ludzi. Gdy tylko któreś z nich
napomknęło o jego śmiesznym tekście, inne sobie przypominało zabawną anegdotę.
Szybko się dowiedzieli,
że o ile Will nie miał wcześniej do czynienia z magią, tak Sharon, mieszkając
na tej samej ulicy, na której stał Dziurawy Kocioł, zaczęła coś podejrzewać.
Nie dość, że widziała pub, którzy wszyscy zwykli ignorować, to pijani
czarodzieje od czasu do czasu przyciągali jej uwagę (pijani czarodzieje naprawdę przyciągają uwagę).
No, a dzięki
sąsiedztwu ulicy pokątnej i braku wyjazdów w wakacje dogłębnie poznała Świat
Czarodziejów.
Kiedy się
dowiedziała, że James jest synem TEGO Harry’ego Pottera, zaczęła go dogłębnie
wypytywać o ojca.
Co przecież było
najnormalniejsze w świecie.
Tylko Alex
siedział cicho, gdy rozmawiali o rodzinie. Wolał się nie odzywać, jeszcze James
by napomknął o jego mamie, a wówczas wszystko by było stracone. Od razu cała
kompania, poza Jamesem, który miał głęboko gdzieś jego pochodzenie (miałam na
myśli nos, wy zboczuszki jedne…), zaczęłaby się zachowywać wobec niego
grzecznie i oficjalnie.
A on miał
serdecznie dosyć oficjalności. Chciał być normalnym uczniem.
- Dobra, koniec o
pochodzeniu, bo zaraz zwymiotuję wiadomościami o moim cudownym tatusiu! – James taktownie zmienił temat.
- Dobra… - Sharon
przeszukała swoją pamięć, gdy nagle oczy jej zabłysły. – Słyszałam, że w
Hogwarcie roi się od wszelkiego rodzaju tajnych przejść.
- Acha. – James
szybko przyłączył się do rozmowy. – Słyszałem dużo o nich. Pewnie nie
wpadlibyście, gdzie się niektóre znajdują…
- Och, czyżby? –
oburzyła się nagle Sharon. – Wątpisz w moje umiejętności?
- Eee… - wtrącił
się Alex. – Nie to, żeby coś, ale wiesz… do niektórych potrzeba haseł…
- Spytam jeszcze
raz: wątpisz w moje umiejętności dedukcji, frajerze?
Jej dwukolorowe
tęczówki przewiercały chłopaka na wylot.
- Co? Nie! - Alex, zwykle nie bojący się niczego, nagle
śmiertelnie przestraszył się rudowłosej. - Sugeruję tylko, że to nie jest takie
proste!
- Super! –
krzyknął entuzjastycznie Will, chcąc przerwać wiszącą w powietrzu kłótnię. –
Uwielbiam nieproste rzeczy! Zróbmy to! To kiedy…?
Zapadła chwila
ciszy, ale Alex szybko zdecydował.
- Zgadamy się.
Najpierw musimy zorientować się, gdzie są normalne korytarze, potem pomyślimy o
tych ukrytych.
- Jej! – Will
przytulił kolegę. – Dodaję do twojej głowy jeszcze 1/10! Od teraz, myślicielu,
nie jesteś półgłówkiem, ale…
- Dokładnie
3/5-główkiem! – dokończyła razem z nim Sharon.
- Czyli teraz
mamy już trzy osoby umiejące dodawać! – oznajmił Will głosem Króla Juliana. –
James, masz największe szanse na tego idiotę roku!
Hi ^-^ Jestem Suga S.
OdpowiedzUsuńPrzybyłam na bloga, bo uznałam, że masz ciekawy pomysł i niestety z przykrością muszę stwierdzić, że chyba się myliłam, ale może skomentowanie tego co mi się nie podoba dam na zakończenie.
Po jednym rozdziale zakochałam się w dwóch postaciach, a dokładniej w Willu, bo mam wrażenie, że będzie to pure cinnamon role oraz pewnie ku twojemu zaskoczeniu, lubię Margaret, choć mam co do niej wątpliwości. Alex jest mi całkowicie obojętny, chyba, że jest dzieckiem Hermiony i Draco to wtedy go nie lubię.
Co do reszty postaci...chyba pora żebym napisała co mi się nie podoba. Mam wrażenie, że Sharon w przyszłości będzie cierpieć na marysuizm, będzie najładniejsza, najfajniejsza, wszyscy będą ją lubić Alex i inna postać będą się z niej podkochiwać, a Margaret będzie jej nemezis, oczywiście to są tylko moje gdybania, więc może będzie o wiele lepszą postacią niż ją na początku odebrałam. Jamesa nie lubię, jest zarozumiały i nie podoba mi się jak potraktował Margaret i tego biednego okularnika, strasznie ocenia innych po pozorach, bo jak ktoś może się stresować przed pójściem do Hogwartu, albo jeszcze gorzej, uczyć się?
Nie masz tu opcji obserwowania, więc mam prośbę, powiadamiaj mnie o nowych rozdziałach na tajemnica-portretu.blogspot.com
W jakim domu Hogwardzkim jesteś?
Już włączam opcję obserwowania, zapomniałam o tym XD.
UsuńWil jest super, osobiście sama go lubię, a Margaret jeszcze się zmieni.
Nie, Alex nie jest synem Dramione, skąd ci to przyszło do głowy? To opowiadanie jest kanoniczne.
Z góry mówię - Sharon taka nie będzie. Będzie lubiana, ale nie przez wszystkich dodatkowo nie najładniejsza, najfajniejsza i w ogóle, bo ja nie lubię takich postaci.
Większości gdybań nie trafiłaś XD.
James jest idiotą, to wiem, ale musi ktoś taki być. Mam nadzieję, że spodobają ci się dlasze rozdziały (trzeci będzie fajny XD).
Jestem w Ravenclawie, ale kocham też Hufflepuff.
Nie wiem, czemu nikt nie lubi ziemniaczków z Hufcia-Pufcia...
Dziękuję za pierwszy komentarz! Cieszę się, że już ktoś zaczął to czytać!
Okej
Nie wiem, może dlatego, że wszyscy uwielbiają Dramione i inne bezsensowne pairingi z Hermioną w roli głównej, chyba najbardziej bolą mnie Tommione i Lucmione. Kanoniczne? Czyli w późniejszych latach pojawi się Scorpius i Alsev <3 Mam nadzieję, że obaj będą ślizgonami, wiem, że to typowe, ale uwielbiam ich w takim wydaniu.
UsuńPrzez Mary Sue przestałam czytać o huncwotach, no i może dlatego, że zaczęłam i shipować między sobą, ale o tym nikt nie musi wiedzieć.
Bardzo się ciesze, że nie trafiłam moimi gdybaniami.
Jestem puchonem i jestem z tego dumna, tak powiedziało mi pottermore, a pottermore jest święte.
Mi tam rozdział strasznie się podobał! :D
OdpowiedzUsuńSharon jest super, lubię osoby z poczuciem humoru i dystansem. Chłopcy niesamowicie przypominają mi huncwotów James mógłby być swoim dziadkiem, Alex Remusem, a Will Syriuszem! :3 Bardzo nie spodobała mi się Margaret, już sam fakt, że ocenia ludzi po wyglądzie, do tego różowe ciuszki i miłość od pierwszego wejrzenia, w chłopaku którego nie zna... Nie, nie lubię jej. Sharon jest mi o wiele bliższa! ^^ James... Czasami zachowuje się jak idiota, ale jednak go lubię, to źle? :D Bo źle potraktował tego chłopaka co się uczył i tego nie popieram, chociaż z drugiej strony nic mu nie powiedział, więc w sumie... Natomiast jego poczucie humoru i pewność siebie, uznaję za cechę pozytywną! :3
Bardzo, bardzo mi się podoba fakt, że blog jest zabawny i optymistyczny! Takich blogów jest na prawdę niewiele, a osobiście kocham takie czytać i sama taki pisze, a wiec przy okazji zapraszam również do mnie: polskaszkolamagii.blogspot.com
Pozdrawiam cieplutko :*
Czytuje twojego bloga regularnie, ale w odstępach. Zostawiłam nawet komentarz albo dwa...
UsuńSharon jest moją ukochaną bohaterką, więc rozumiem twoje... rozumowanie.
Kurde, dwa komentarza, a każdy inny jak... smok i puszek pigmejski.
Też mi się wydaje, że chłopcy są podobni do Huncwotów. I McGonagall też będzie się tak wydawać... choć ja przypasowałabym ich inaczej. Alex byłby Syriuszem, a Will Remusem.
Ale ja znam dalsze części.
Ja lubię wszystkie postacie, jakie wykreowałam, ale nie mogę cię winić, że jej nie lubisz. Z początku sama nie pałałam do niej sympatią.
Nie no, potraktował go niby źle, ale jak zauważyłaś to nawet się nie odezwał.
James wykapany dziadek.
Nie no, mój drugi blog opowiada o arenie, bólu i takich tam, więc... postanowiłam wypróbować swoje siły w czymś innym. Mam nadzieję, że się uda XD.
Okej
Rozdział jest świetny! Will i Sharon właśnie stali się moimi ulubionymi postaciami. Jestem ciekawa do jakich domów trafią. Spotkanie w pociągu powiecmy bardzo oryginalne XD Margaret nie przypadła mi do gustu. Może dlatego, że przypomina mi Umbrige. Ogółem super opowiadanie. Będę czytać na pewno.
OdpowiedzUsuńMousse à la Vanille~♡
Hmmm... z tego o mi się wydaje, to ty to wiesz...
UsuńTak! Sharon i Will rządzą!
Margaret... Umbrige?
Eeeee... nie?
Ale spoko, to twoja opinia.
Pozrawiam
Okej
No cóż, gdy zobaczyłam tytuł, byłam pewna, że to będzie opowiadanie o huncwotach. A tu proszę! Nowe pokolenie.
OdpowiedzUsuńPowiem szczerze, klimat jest fajny, wesoły, ale... coś mi tu jednak nie pasuje. Po pierwsze, język, jakim posługują się bohaterowie. Idiota, debil, ciota. To jakieś takie nie w hogwardzkim stylu. O ile pamiętam Harry'ego, a jestem starym wyjadaczem i czytałam go już ze dwa razy, to tam wyzwisk używało się tylko wobec wrogów, a przyjacielskie wyzywanie się i ogóle obrażanie się na każdym korku tam... no nie pasuje. Jest jeszcze jednak rzecz, jaka mi nie pasuje, a mianowicie- James. Zawsze był ukazywany jako śmieszek, i nie powiem, jego żarty są nawet udane, ale tutaj to jest taki... hmmm... pozer. W sensie, chwilami zachowuje się jak Draco Malfoy ( czyżby Ginny zrobiła skok w bok?). Czasem bywa wredny.
A z rzeczy, które wyszły bardzo na plus, to unowocześnienie HP. To znaczy, zazwyczaj, jak natrafiałam na jakieś potterowskie opowiadanie o nowym pokoleniu, to nawet mugolaki żyły tak jakby życiem sprzed dwudziestu lat. Nikt nie wspominał o Facebooku, snapchacie, a nawet komórkach. Ty fajnie ujęłaś problem, który pewnie teraz w sytuacji takiego mugolaka by zaistniał. Poza tym, Margaret bardzo na plus. W ogóle pomysł, żeby córka Dudleya była czarownicą- bardzo udany. Wcześniej o takim nie słyszałam.
Pozdrawiam i obserwuję,
Anayka ;)
Widzisz? Zaskoczyłam cię brakiem Huncwotów Xd.
UsuńTo nie jest opowiadanie o Harrym, a ja nie jestem Rowling. Moje postacie mają inną relację niż Ron, Harry i Hermiona. Mogę cię pocieszyć, że w następnych rozdziałach dorosną i przstaną się ciągle wyzywać. Mam nadzieję, że przypadną ci jednak do gustu.
James to nie jego tata ani nie jego dziadek. To James Syriusz, kolejna osoba w rodzinie o tym imieniu, ale zupełnie inna. Mam zamiar rozbudować charaktery tych postaci, a nie wpasowywać się w inne opowiadania. Staram się, by wszystko było oryginalne, ale pasujące. Mam nadzieję, że się uda.
Jak fajnie, że zauważyłaś to, że to unowocześniłam, bo masz rację - opowiadania niektórych są "przestarzałe".
Okej
To jest wspaniałe. Mam nadzieję, że zryje mi mózg ( którego nie mam XD ). Rozwalił mnie tekst o oczach Alexa.
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział 😉
Mam nadzieję, że spełnię twoje oczekiwania. Nie będzie to mega zryte, ale wiesz... mając taką czwórkę bohaterów trudno zrobić coś normalnego...
UsuńCieszę się, iż podoba ci się to opowiadanie.
Okej
Merlinie, kocham, kocham, już to kocham. Styl pisania, bohaterów, ostatnie zdanie. Śmieję się w głos...
OdpowiedzUsuńPS - U mnie też jest córka Dursleyów na jednym roku z Jamesem. Tyle, że nie zdążyła się jeszcze uzależnić od fejsa xd
Pozdrawiam!
Zyj-szczesliwie-nowe-pokolenie.blogspot.com
Cieszę się twą miłością!
UsuńDzięki!
Wow, wpadłyśmy na ten sam pomysł O.o...
Zaraz do ciebie wpadnę.
Okej
Zabójczo śmieszne
OdpowiedzUsuńDzięx
UsuńPrzeczytałam i mega mi się spodobało! Uśmiałam się, nie powiem. Masz fajny styl pisania. Szkoda mi trochę Margaret. I ogólnie to nie za bardzo potrafię pisać komentarze, ale postaram się. O ile się nie mylę, widziałam parę literówek, tylko, że teraz już nie potrafię ich wyłapać, jednak pamiętam, że było ich niedużo. Podobają mi się nowe postacie, a Sharon pobiła wszystkich. Nie wiem, którego z całej czwórki lubię najbardziej, ale wszyscy skradli moje serca. Podobnie jak jednak z koleżanek na górze, myślałam, że opowiadanie będzie o huncwotach, a tu bardzo mnie zdziwiłaś, pozytywnie aczkolwiek.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Literówki to zuo!!!
UsuńCieszę się, że lubisz Sharon, bo ja też, a ludzie, którzy jej nie lubią nie znają się XD.
Naprawdę dziękuję za komentarz, wiele mi to daje
Okej
Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to szablon, który jest prosty, ale dla mnie cudowny i te beżowe, kremowe(jestem chyba daltonistą xd) jasne nazwy rozdziałów (na głównej, te 2 części) -> dla mnie fuj, ale nie czepiajmy się szczegółów, bo to historia jest najważniejsza, a nie jakieś duperele.
OdpowiedzUsuńJa w życiu nie czytałam niczego o tym nowym pokoleniu, więc zareagowałam takim:
-Yyyy... ale że jak, gdzie, co, dlaczego? - ale spokojnie, poczytam dalej to pewnie się przyzwyczaję. Albo nie, ale nie sądzę, że będę wybredna, bo szybko czyta się tę historię. Masz bardzo przyjemny styl, więc nic tylko czytać!
Życzę weny, weny, mówiłam już o wenie? Jeśli nie, to weny życzę! Najlepiej tonami, litrami, w czymkolwiek ją się mierzy ;D
Pozdrawiam i do napisania!
Natalia Honorata
O jezu! Zaraz umrę od nadmiaru weny!
UsuńCieszę się, że ci się podoba :D. Naprawdę cudownie się czyta takie komentarze, mam nadzieję, że będzie ich więcej!
Na szablon czekam nowy, może będzie coś innego. Czy lepszego... jeszcze zobaczymy :D.
Strasznie dziękuję za komentarz po raz kolejny, a wenę się liczy w komentarzach :D
Okej
To jest świetne! Pękam ze śmiechu. Już pokochałam Sharon :) Więc...eee...
OdpowiedzUsuń1. Masz talent.
2.Weny życzę.
3.Ee...lecę czytać dalej.