sobota, 11 czerwca 2016

Rozdział @@. Zabawa z dawna oczekiwana

Czarodzieje, Czarownice i Hobbici!
      
I nadszedł dzień imprezy.
Powiem tak: Nie jestem dumna z tego rozdziału. Za mało się w nim dzieje, ale gdybym chciała umieścić wszystko, co zaplanowałam musiałabym go rozłożyć jeszcze na jakieś pięć, więc umieściłam tylko najważniejsze informacje. Ale mimo to nadal jest fajny, więc polecam przeczytać.
Ledwo go tutaj wstawiam, tak w ogóle (aby zobaczyć wyżalanie się, spójrzcie w kolumnę).
Pytanie za 10 punktów dla domów:

Gdybyście byli czarodziejami, jaki przedmiot byłby wasz ulubiony? Dlaczego?

Mam jeszcze pytanka:
- Znacie jakie fajne szablonarnie, w których mogłabym znaleźć jakąś nową szatę dla bloga? Bo doskonale wiem, że ta, choć stworzona przeze mnie, nie jest najpiękniejsza, a z okazji kolejnej klasy mogłabym wprowadzić jakieś zmiany…
- Co powiecie na krótkie streszczenie bloga? Bo, jak zauważyliście, nazbierało się już tych rozdziałów ponad 20, a nie wszyscy czytelnicy mają czas tyle nadrabiać. Czy w takim razie dobrym pomysłem byłoby napisane pierwszych 10 rozdziałów skróconych, by zachęcić do przeczytania kolejnych?
- Czy przeczytalibyście książkę mojego autorstwa? Pytanie czysto retoryczne... :D
No dobra, to tyle.
Okej
* * *


Na godzinę przed przyjęciem wszystko było gotowe, co bardzo zdziwiło przyjaciół. Zakładali, że jak zwykle wszystko będzie na ostatnią chwilę, tymczasem nawet Alexowi udało się zmienić basen na mini park wodny, nie rozwalając przy tym połowy ogrodu.
No dobra… Sharon mu w tym pomogła. Inaczej mieliby problem z… hmmm… brakiem ogrodu.
- Eee… a jak się zmienia temperaturę? – spytała dziewczyna, wracając z chłopakiem do domu, by przebrać się na imprezę.
Alex myślami był już w trakcie przyjęcia, więc nie zwrócił uwagi na specyficzną minę dziewczyny.
- Wiesz, tym takim niebiesko-czerwonym pokrętłem – mruknął.
Zdecydowanie wszyscy przyjdą. Było to trochę niewygodne przez fakt, że do „wszystkich” zalicza się też Ethana i Emily.
- I ona się zmienia natychmiastowo? – dopytywała mimochodem dziewczyna.
- Tak.
Czy ta dwójka rozwali mu przyjęcie? Nie, nie może być tak źle. A jak będą narzekać, to się pokłócą. To też jest jakaś forma rozrywki.
- Okej. To ja idę do siebie – powiedziała dziewczyna i znikła na schodach.
Alex podążył za nią, choć już jej nie zobaczył.

─────────────────────────────────────────────────────
Margaret przyglądała się sobie w lustrze.
Miała na sobie kostium kąpielowy.
Owszem, trudno zobaczyć, jak szybko się chudnie, bo jest się przyzwyczajonym do patrzenia na siebie w lustrze, ale jedno było pewne.
Wchodziła w kostium, który był na nią za mały zawsze. Nawet jak była jeszcze dzieckiem. A to o czymś świadczyło.
I jeszcze reakcja pozostałych… to było bezcenne.
Słyszała w głowie głos Alexa: „Wyglądasz pięknie”.
Miała ochotę zacząć skakać po pokoju i śpiewać pieśń szczęścia. Żadnej nie znała, ale jej nastrój doskonale by sobie z tym poradził, pozwalając jej improwizować.
Niestety, nie mogła tego zrobić. Miała opinię zrównoważonej, a choć była ona bezpodstawna, lepiej było jej nie niszczyć. A ktoś w każdej chwili mógł wejść…
Drzwi otworzyły się i stanął w nich Will.
Margaret uśmiechnęła się i szybko narzuciła na siebie plażową sukienkę, choć chłopak i tak już ją zobaczył.
- Hej – powiedział, czując się niezręcznie. Zobaczyć kobietę w bieliźnie lub bikini to tak naprawdę nie ma różnicy, a on wolał nawet nie myśleć o tym, że pewnie i tak wszystkie dziewczyny dzisiaj będą tak właśnie ubrane. Łącznie z Sharon. – Przeszkadzam?
Margaret uśmiechnęła się łagodnie.
- Nie, wchodź. Już się przebrałam.
Chłopak nadal miał na sobie znoszone dżinsy i biały T-shirt, który tylko podkreślał jego ciemną karnację.
- Sharon nie ma?
- Nie – odparła dziewczyna, patrząc mu w oczy. – Pomaga Alexowi ogarnąć czarną magię, jaką jest ten basen.
Will uśmiechnął się, ale zaraz potem jego twarz wróciła do nieprzeniknionej miny. Chłopak rzadko się nie uśmiechał.
- Słuchaj… mam do ciebie sprawę – zaczął niechętnie. Powiedzieć to Sharon to jedno, a prosić jej koleżankę, którą nawet całkiem dobrze znał to drugie.
- No? – spytała Margaret łagodnie.
Will wziął głęboki wdech.
„Spokojnie, to nie koniec świata”.
- Otóż jest taka sytuacja – zaczął, próbując zachować pozory luzu. - Nigdy nie spałem sam. I strasznie się tego boję. Zeszłą noc spędziłem na twoim łóżku. I… czy mógłbym zrobić tak samo dzisiaj?
Margaret zamrugała. To była całkiem interesująca prośba. Choć nie miała nic przeciwko niej. Po prostu… nie codziennie ktoś cię pyta, czy możecie się zamienić łóżkami.
- Jasne… - powiedziała wolno. – Wątpię, by Sharon miała coś przeciwko temu, skoro wczoraj też tak było. Tylko taka sprawa…
Will spojrzał na nią pytająco.
- Wolałabym się umyć tutaj.
- Oczywiście! Chodziło mi tylko o spanie, nic więcej. Nie zamieniajmy się pokojami ani niczym. Po prostu… wiesz. I strasznie dziękuję.
Wybiegł z pokoju.
Gdyby to był ktoś inny, to Margaret mogłaby zacząć myśleć o czymś dziwnym, ale… to był Will. On by muchy nie skrzywdził.
- Hej, co tu robił pan Smilenice? – spytała Sharon, wchodząc do pokoju. Miała diaboliczny uśmiech, który raczej nie odnosił się do jej wypowiedzi. Margaret bała się, do czego.
- Pytał się, czy może tu spać.
Sharon przestała się uśmiechać.
- I co? Mam nadzieję, że mu pozwoliłaś!
Margaret zdziwiła jej reakcja.
- Oczywiście – odparła jednak. – W końcu… dobra, nieważne. Bez dwuznacznych żartów. Przebieraj się.
Sharon nagle bardzo zainteresowała się swoimi paznokciami.
- Czemu bez dwuznacznych żartów?
- Bo jestem na odwyku. A teraz wyjmuj kostium, bo zaraz ludzie się tu zbiorą.
- Ależ oczywiście, mamo! – mruknęła Sharon zza drzwi łazienki.
─────────────────────────────────────────────────────
Will nie chciał być jak Bulwa. Starał się na nikogo nie gapić. Naprawdę. A już zwłaszcza na rudowłosą. Zresztą… po co miałby się na nią gapić? Przecież miała na sobie tylko kostium i za wielką, półprzeźroczystą koszulę w jasnym odcieniu błękitu. Na co się tu patrzeć?
Obok niego siedział Harry, który chyba mimowolnie rozdziawiał usta na widok Emily. I Karen. I Ewey. I… dobra, na widok każdej dziewczyny.
Oboje siedzieli na leżaku przy basenie.
- Margaret jest teraz niezłą laską – usłyszał w końcu od kolegi. – Przypomina Merlin Monroe.
Will spojrzał na niego pobłażliwie, ale chwilę potem wyszukał w tłumie Alexa, który bardzo starał się nie dopuścić Emily do pocałowania go.
Wbrew sobie Will uważał tę scenę za zabawną.
- Bulwa, mówiłem już, że to co robisz jest strasznie seksistowskie.
Wstał.
- Siadaj. Wcale nie. Oceniam też chłopaków.
- Nie słyszałem.
- W myślach.
- Acha. A ma to jakiś konkretny cel?
- Nie wiem – odparł po namyśle. – Możliwe.
- A jakoś dokładniej? – dopytał Will, nadal nie siadając.
- Zastanawiam się.
Will przewrócił oczami i odszedł od Bulwy, siedzącego na leżaku, którego kolor kontrastował z jego czerwoną, hawajską koszulą. Bulwa nie należał do najchudszych chłopaków jakich Will znał, ale miał poczucie własnej wartości, a zwłaszcza tego, że ktoś na górze obdarował go odpowiednimi rysami twarzy.
Odwrócił się i omal nie wpadł na dziewczynę idącą w jego kierunku.
- O, Will! Szukałam cię. Sharon ma plan.
Ewea nadal miała krótkie włosy. I nadal była niska i drobna. I w rzeczywistości jako jedyna prawie w ogóle się nie zmieniła. Intensywnie zielony kostium podkreślał jej oczy.
Uśmiechnęła się, pokazując białe zęby. Była ładna. Oczywiście nie równała się z Sharon, ale… była ładna.
- Dobra, o co chodzi? – wyszczerzył się.
Ewea dała mu znak, by się nachylił. Nie sięgała mu nawet do ramienia.
- Mamy zamiar wrzucić Alexa do basenu. Wszyscy atakujemy na hasło „tort”.
- I tyle?
- Nie. Ty to hasło mówisz – uśmiechnęła się konspiracyjnie. – Z tego co mi się wydaje, to ty wnosisz tort.
- Jakaś dalsza część?
- Nie – odparła, po czym poprawiła się. - Wydaje mi się, że nie.
Will zamyślił się. Sharon jest za wrzuceniem chłopaka do wody, ale… Will ją znał. To miało jakieś drugie dno. To nie był koniec.
- Okej. To ja jej poszukam.
Szybko wyminął Eweę, przez co nie zauważył błysku zawodu w jej oczach.
─────────────────────────────────────────────────────
Sharon miała plan.
A gdy Sharon ma plan, to świat zastyga w bezruchu i czeka na dalszy rozwój wydarzeń. Albo udaje, że niczego nie widzi, jak to było w tym przypadku, choć co poniektórzy wtajemniczeni spoglądali na nią jednym okiem.
- Okej, to co się dzieje? – usłyszała za plecami.
Will.
Odwróciła się.
Miał na sobie białe spodnie surferskie, które podkreślały jego opaleniznę, jak również biały uśmiech, którym ja teraz obdarzał. Włosy opadały mu na czoło.
- Ewea ci nie powiedziała? – spytała zdziwiona. 
Dziewczyna przecież sama o to prosiła.
- Powiedziała o wrzuceniu Alexa do wody na hasło „tort”.
- No właśnie. Nic więcej nie ma. Powinieneś zaraz iść.
Odwróciła się i chciała odejść, ale on położył jej ciepłą dłoń na ramieniu.
- Ach, czyżby? – Will uśmiechał się szelmowsko.
Dziewczyna przewróciła oczami, ale uśmiechnęła się. Chłopak, jak chce, to potrafi z niej wyczytać jak z księgi.
Jak chce.
- No dobra – uśmiechnęła się diabolicznie. Will w takich sytuacjach czasami się jej bał. – Lepiej, byś nie był wtedy w wodzie.
Will nachylił się do niej.
- Z jakiegoś konkretnego powodu?
- Nie. Chyba, że nie lubisz, jak ci jest zimno.
─────────────────────────────────────────────────────
James i Sharon wybiegli za Willem, rzekomo po tort. Mieli zamiar zacząć od razu śpiewać „sto lat”.
- On nie jest tak wielki, bym go nie uniósł – powiedział Will, patrząc na pozostałych.
- Możliwe. Ale ja nie po to – odparła Sharon.
Will uniósł wysoko brwi.
- To po co?
- Zrobiłeś to, o co cię prosiłam?
Ich spojrzenia się spotkały, a James poczuł się nagle wykluczony z jakiejś rozmowy wewnętrznej, zachodzącej tylko pomiędzy Sharon a Willem.
- OOOO!!! – powiedział nagle szatyn, uśmiechając się przebiegle. – Czy chodzi o to, o co myślę, że chodzi?
- Mam wrażenie, że myślisz dokładnie o tym, o co mi chodzi – odparła Sharon z uśmiechem.
- Jeżeli rzecz jasna chodzi ci o to, o czym myślę.
- Oczywiście musiałbyś myśleć o tym, o czym ja myślę, że myślisz, że mi chodzi – dodała Sharon.
James poczuł się nagle mały, gdy patrzył na wymianę zdań pomiędzy dwójką przyjaciół.
- Chyba myślę, że myślisz o tym, że ja myślę o czymś innym, niż ci chodzi, ale najwyraźniej myślę dokładnie o tym, o co ci chodzi – brnął Will.
- Może rzeczywiście myślisz o tym, że ja myślę, że ty myślisz, że ja nie wiem, że ty wiesz, o co mi chodzi. Ale najwyraźniej myślimy dokładnie o tym samym. A to dobrze. Bo pomożesz mi w tym, o co mi chodzi.
„Oni mają jakieś problemy” – przeraził się w duchu James, choć podziwiał fakt, że najwyraźniej nie pogubili się w swoich wypowiedziach.
- Będę mieć tort w rękach – przypomniał Will.
- Dasz go Jamesowi to przytrzymania  - machnęła ręką Sharon.
- A może James chciałby wiedzieć, o czym wy, do jasnej cholery, mówicie?! – przerwał im okularnik, nie chcąc już dłużej próbować zrozumieć ich wypowiedzi.
Sharon spojrzała na niego i zamrugała.
- A. Rzeczywiście. Ty nic nie ogarniasz. Później ci powiemy.
I pobiegli do kuchni.
─────────────────────────────────────────────────────
- STO LAT, STO LAT, NIECH ŻYJE, ŻYJE NAM! – zaintonowali James, Will i Sharon, dochodząc do basenu.
Pozostali natychmiast się dołączyli, choć Emily posłała im zabójcze spojrzenie, gdyż prawie udało jej się uwiesić na Alexie. Blondyn za to miał ochotę ich uściskać.
Wokół rozległo się zawodzenie, które brzmiało, jakby czarodzieje nie odróżniali zwykłych piosenek od hymnu Hogwartu. Prawie każdy śpiewał na trochę inną melodię, chociaż niektórzy, na przykład Maggie czy Thomas, mogli popisać się całkiem ładnym głosem.
Gdy skończyli, Will uciszył wszystkich ręką.
- Dobra, teraz podawajcie mi talerzyki, by każdy mógł dostać TORT.
Alex nagle poczuł, jak wokół niego się zakotłowało.
Koledzy, znajomi, ludzie byli wszędzie i skutecznie zagradzali mu drogę ucieczki. Mignęła mu uśmiechnięta twarz Michaela. Potem zobaczył Bena, również szczerzącego się. Usłyszał głos Emily, mówiącej, że to, co robią, jest dziecinne. Jakieś ręce złapały go i podniosły w górę. Przez chwilę leciał nad tłumem i zobaczył zanoszącą się śmiechem Sharon, stojącą przy zmianie temperatury.
Czy ona właśnie…
Nie zdążył dokończyć myśli, gdyż wyleciał w powietrze, a potem znalazł się samotnie w basenie pełnym lodowatej wody.
Odbił się od dna i zaczerpnął powietrza, jednocześnie wrzeszcząc z zimna.
„Wdech, wydech” – pomyślał patrząc na rozchichotany tłum. - „Zabijesz ich potem. Teraz najgorsza z nich”.
Sharon jakimś cudem przepchała się do brzegu basenu i patrzyła na dygocącego z zimna chłopaka, który z miną godną Profesor McGonagall, gdy zauważyła ich podkładających żaby do zupy profesor od Astronomii (długa historia), płynął ku niej jak głodny rekin.
- Chrzest szesnastolatka! – oznajmiła Sharon, przekrzykując śmiech, a pozostali spojrzeli na nią. Jednak zanim Alex zdążył do niej podpłynąć i brutalnie wrzucić do basenu, ona własnowolnie tam wskoczyła, ignorując fakt, że ma na sobie koszulę, która chyba nie powinna się zmoczyć.
Po chwili oboje byli w basenie. Blondyn szczękał zębami.
Sharon wynurzyła się, a ubranie oblepiało jej ciało. Czerwone włosy pod wpływem wilgoci były jeszcze bardziej czerwone.
Otworzyła oczy, które przeszyły tłum twardym spojrzeniem, ale uśmiechnęła się po chwili.
- Dobra! – krzyknęła. – Kto uważa, że jest gotowy, dołącza!
Alex zaszczękał zębami. On najchętniej by stamtąd wyszedł, jednak Sharon wyglądała na osobę, której temperatura nie robi różnicy.
- Gotowy na co? – spytał Bulwa z brzegu.
- Na to, że za rok będziecie już pełnoletni! – odkrzyknęła dziewczyna.
Emily mruknęła coś o tym, że właśnie dlatego do tego basenu nie wskoczy.
─────────────────────────────────────────────────────
Will patrzył na całą sytuację z brzegu i gdy ujrzał, jak Sharon wskakuje do basenu, sam również zapragnął to zrobić, choć wiedział, że potem będzie tego żałować.
Wziął rozbieg i odbił się od brzegu, a w momencie dotknięcia tafli wody, jego nerwy poczuły eksplodujące dookoła zimno.
- Zzzim-mm-mnnnnooo – mruknął, gdy wynurzył się obok Sharon, ociekając wodą. Był szczęśliwy, że nie wrzasnął tak jak Alex, ale on w końcu spodziewał się, co się stanie. Jego włosy oblepiały mu kark i czoło i dopiero teraz można było zobaczyć, jak bardzo urosły. Uśmiechnął się, choć jego szczęka drżała.
- Co ty nnn-niiiie-e-ee po-oow-wwi-iiee-eess-zzz – podpłynął do nich Alex, który obejmował ramiona rękoma.
- Nie wiem, jak wy, ale ja w to wchodzę! – krzyknął James z brzegu i zaczął zdejmować koszulę.
- Powaliło cię? – zaśmiała się pogardliwie Emily. – Biedny Alex został tam wrzucony. Zaraz wyjdzie. Prawda? – spytała chłopaka, powoli zmierzającego do drabinki.
- C-co? – spytał chłopak, choć właśnie taki miał zamiar. – J-jja? Niii-ee. Tu jest ciepło. Zostanę – odparł, gdy udało mu się opanować drżenie szczęki.
Czemu ta dziewczyna się tak do niego przyczepiła? I O co chodzi z tymi ciągłymi pytaniami?
- Kto następny? – spytała Sharon osób stojących na brzegu. Niektórzy poruszyli się z wahaniem.
Obok niej nagle rozprysnęła się woda. Sharon zauważyła białe włosy.
- Rzeczywiście zimno – stwierdziła Stephan, wynurzając się i patrząc krytycznie na wodę, jakby ta zabiła jej chomika. – Ale jestem Gryfonką. Nie cykorem!
Ostatnie słowa skierowała do Michaela, który stał na brzegu i patrzył na nią jak na idiotkę, pukając się w czoło.
W odpowiedzi pokazała mu język.
Chłopak miał na sobie T-shirt i spodnie, czyli ubranie całkowicie nieprzystosowane do pływania.
Jaka szkoda, bowiem Will zobaczył, jak nagle w chłopaka wbiega Thomas i spycha go do wody. Michael wrzasnął, ale w ostatniej chwili udało mu się złapać kolegę i oboje runęli w toń.
Obok Willa wynurzył się James, który niepostrzeżenie wkradł się do wody, a teraz dygotał z zimna.
- Jezus Maria, Sharon to ma pomysły. Czy ta temperatura jest na minusie? – odszyfrował chłopak z jego wypowiedzi, co było niezłym osiągnięciem, bowiem pojawiły się tam również przekleństwa i dzwonienie zębów.
Sharon podpłynęła do nich niezauważenie i objęła ich ramionami.
- Nie. Woda na minusie zamarza, geniuszu. Ta ma osiemnaście stopni.
James wyrwał się spod jej uścisku i mruknął coś, ale tym razem chyba nawet on sam nie wiedział, co, bo tak bardzo drżał.
Will został chwilę obok Sharon i starał się nie myśleć o tym, że stoi parę centymetrów od niego i go dotyka, i jest mega ciepła, i koszulka oblepia jej ciało, i włosy przepięknie opadają jej na twarz, i uśmiech rozświetla jej oblicze, i…
Wziął głęboki wdech i starał się po prostu nie myśleć.
- Miałeś nie wchodzić do wody – uśmiechnęła się tak szeroko, że chłopak nagle zapragnął ją pocałować. – Lojalnie cię uprzedziłam.
Również się uśmiechnął.
- Powiedziałaś, że mam tego nie robić, jeżeli nie lubię zimna.
- Will, ty nie lubisz zimna – stwierdziła dziewczyna, patrząc mu prosto w oczy i nadal się uśmiechając. Nawet nie zauważył, jak stanęła naprzeciwko niego, zbyt zajęty nie gapieniem się na nią.
- Możliwe – odparł.
Nie dygotał. Czuł, że jest mu za gorąco.
─────────────────────────────────────────────────────
Margaret czuła się jak ostatni tchórz, stojąc na brzegu i patrząc, jak kolejne osoby wskakują do wody i drżą z zimna.
Naprawdę chciała do nich dołączyć. Widziała dygocącego, ale nadal uśmiechniętego Alexa w wodzie. Widziała Sharon, która nawet nie miała gęsiej skórki. Widziała Stephan i Thomasa, którzy konsekwentnie nadal próbowali utopić Michaela, który przy każdym wynurzeniu obrzucał ich najgorszymi wyzwiskami, jakie znał (Margaret była prawie pewna, że chociaż raz pojawiło się sformułowanie „wy klocki lego dla bosych stóp!”). Wszyscy już byli w wodzie lub przygotowywali się z obawą do wejścia, nawet Ethan, który ciągle mruczał coś o godności.
Wszyscy poza Emily.
I nią.
- Ej, Mag, chodź do nas! – zawołał nagle Alex, podpływając do brzegu.
Dziewczyna poczuła, jak serce bije jej trzy razy szybciej.
Po pierwsze: chłopak ja tam chciał.
Po drugie: Użył nowego przezwiska, które strasznie jej się spodobało.
Po trzecie: Strasznie się bała.
- Ja… - zawahała się. – Chyba zostanę na brzegu.
Chłopak zobaczył jej minę.
- No chodź. W każdej chwili możesz wyjść. To nie Simsy – zachęcał.
Dziewczyna była tak przerażona, że puściła mimo uszu fakt, że on, jako czystej krwi czarodziej, wie, czym jest owa gra komputerowa.
Zrobiła krok w kierunku wody  zatrzymała się gwałtownie.
- Nie mogę – jęknęła.
- Oj, Maggie, nie mów, że nie jesteś gotowa na dorośnięcie – zadrwiła nagle Emily. Zdjęła sukienkę i wyraźnie zamierzała dołączyć do pozostałych.
Alex wyglądał, jakby miał na nią nawrzeszczeć.
- Emily... – zaczął ostrzegawczo.
- Co, kotku? Najwyraźniej za bardzo boi się wody – udała zasmuconą.
Margaret poczuła, że jej twarz robi się gorąca.
- Nie boję się wody – burknęła. – Kotem nie jestem.
- Widać, że nie jesteś, bo one są zazwyczaj smukłe, piękne i zwinne. Bez urazy. – ostatnie słowa zabrzmiały dokładnie jak przeciwieństwo ich znaczenia. Dodatkowo blondynka idealnie wyczuła czającą się w nich aluzję do poprzedniej wypowiedzi. „Alex jest kotkiem. Ja jestem kocicą. Ty nie.”
- Och, rozumiem w takim razie, że przez fakt, iż jesteś długa i chuda, mogę nazywać cię żmiją? – odparła Margaret, starając się zachować kamienną twarz.
- Dziewczyny, nie kłóćcie się… Są moje urodziny – dodał po chwili Alex, jednak patrzył z satysfakcją, jak twarz Emily robi się tego samego koloru, co włosy Sharon.
- Właśnie – dodała czarnowłosa. – Przesuń się, chcę wejść.
Margaret uczyniła to i usłyszała, jak dziewczyna, mijając ją, prawie bezgłośnie mówi „Szach mat, beko”.
Poczuła, jak jakaś niewidzialna siła ściska ją za gardło. Oczy ją zapiekły.
Patrzyła, jak Emily siada na brzegu i zanurza swoje długie, chude nogi w wodzie. Odrzuciła lśniące, kruczoczarne loki na plecy, by odsłonić twarz, na której lśnił prześliczny uśmiech, skierowany do blondyna.
Emily weszła do wody pilnując, by jej włosy się nie zmoczyły, a jej idealna sylwetka rozmazała się wśród malutkich fal.
Rzeczywiście.
Dla niej nie ma miejsca.
Odwróciła się na pięcie i ruszyła w kierunku leżaków.
Nie zauważyła, że blondyn i tak cały czas wpatrywał się w nią.
─────────────────────────────────────────────────────
Alex czuł, że wybuchnie, gdy usłyszał uwagę Emily, która z pewnością nie była skierowana do jego uszu.
Dla niego zawsze była cholernie miła. Szkoda tylko, że nie umiała zachować pozorów w stosunku do jego przyjaciół.
Sam nie wiedział, dlaczego, ale z jakiegoś powodu każda uwaga skierowana do Margaret, nie tylko ta ostatnia, sprawiała, że czuł się, jakby miał wypatroszyć kogoś, kto ją rzucał. To, że akurat w tym przypadku była to Emily, nie miało żadnego znaczenia.
 - Dobrze, bo ja właśnie wychodziłem – usłyszał swój jadowity głos. – Trochę mi tu za zimno. Ale ty zostań.
Natychmiast wyskoczył z wody i znalazł się na brzegu. Ociekał lodowatą wodą, ale gotowało się w nim tak, że pewnie by nie poczuł, jakby się znalazł we wnętrzu lodówki.
Zobaczył, jak wpatruje się w niego, pijąca wodę przez słomkę, Margaret.
W świetle zachodzącego słońca wyglądała prześlicznie. Burza blond loków otaczała ją niczym aureola. Jej oczy wydawały się dużo bardziej niebieskie.
Uśmiechała się.
- Hej – powiedział, stając obok niej i próbując się zachowywać nonszalancko. – Zimno mi się zrobiło.
Dopiero teraz poczuł, że rzeczywiście tak jest. Zadrżał.
- Zauważyłam – uśmiechnęła się i zamknęła przy tym oczy. – Chcesz ręcznik?
- A masz taki?
Dziewczyna wskazała dłonią na biały materiał na leżaku, a chłopak z wdzięcznością go wziął i zaczął wycierać głowę.
Przez chwilę miał ochotę spytać ją, czemu nie weszła do wody. To przecież nie było nic strasznego.
Ale wtedy dmuchnął trochę zimniejszy wiatr i poczuł, jak na jego skórze tworzy się gęsia skórka. Przypomniał sobie, jak od pierwszej klasy dziewczyna panicznie bała się zimna i nosiła swetry, w których, nawiasem mówiąc, wyglądała prześlicznie - dużo lepiej niż w różowych sukienkach, które miała w pierwszej klasie. Przypomniał sobie, jak trafiła do skrzydła szpitalnego i jak na początku miała zsiniałe usta i ręce. Przypomniał sobie, jak zawsze nienawidziła zimy, jak w klasach siadała najbliżej źródła ciepła.
Więc się nie spytał.
- Nie wiem, co ona się tak dzisiaj do mnie przeczepiła. I ciągle się pyta, czy ją wybiorę – zaczął przepraszająco, przerywając przedłużającą się ciszę.
- Zazwyczaj się do ciebie przyczepia – odparła krótko Margaret, siorbiąc rurką kończącą się wodę.
- Nie rób tak. To dziwnie brzmi.
- Jak mam nie robić? Tak? – spytała, szczerze zainteresowana i znów pociągnęła wodę przez słomkę.
- Tak – powiedział chłopak, uśmiechając się, jednak był pewny, że go nie usłyszała, zbyt zajęta dalszym siorbaniem.
- W sensie tak? – znów zrobiła to samo. Chłopak zobaczył, jak się uśmiecha i zrozumiał, że sobie z niego żartuje.
- Tak. Przestań – odpowiedział z uśmiechem.
- Okej. Zacząłeś mówić o Emily. O co się pytała? W sensie… dokładniej?
- Pytała się, czy jak to będę ja, to czy ją zaproszę. Albo wybiorę. Coś takiego. Odpowiedziałem, że nie mam pojęcia, o czym mó…
Przerwało mu siorbanie.
- Ej! – krzyknął i usłyszał, jak Margaret zaczyna się zanosić śmiechem.
Gdy na nią spojrzał i zobaczył, jak kiwa się przy tym w tył i w przód, odrzucając głowę do tyłu, nie mógł się powstrzymać od zrobienia tego samego.
Wychodzący z basenu ludzie parzyli na nich, nie rozumiejąc, dlaczego się śmieją.
Oni też tego nie rozumieli.
Alex poczuł spokój w sercu, którego nigdy wcześniej nie doświadczył.
Miał ono tam zostać na dłużej.
I tego uczucia nie mógł zniszczyć nawet wieczorny widok przedpokoju, całego w kiślu, czyli trzeciego prezentu od przyjaciół.


8 komentarzy:

  1. Dzień dobry!
    By zabić czymś nudę, łaziłam po spisach opowiadań i weszłam na Twoje. Wszystkie rozdziały przeczytałam i pojawiam się z komentarzem.
    Żałuję, że tak niewiele rozdziałów poświęciłaś na opisanie pierwszego roku czwórki. Przeszłaś na piąty rok w kompletnie niepasującym do tego momencie, przynajmniej tak to odczułam. Ale wybaczam Ci, bo sprawiłaś, że z niecierpliwością będę wyczekiwać kolejnych rozdziałów i całym sercem kibicować Margaret i Alexowi (bo to najsłodsza jeszcze-nie-para w tym opowiadaniu). Jest zabawnie, chwilami uroczo, no i szykuje się Turniej Trójmagiczny, czyż nie mam racji? :)
    Oczywiście, nie byłabym sobą, gdybym się do czegoś nie przyczepiła. Napisałaś już dwadzieścia dwa rodziały, a ja wciąż mało wiem o bohaterach. Tak naprawdę więcej dowiedziałam się z opisów z zakładki niż z samego tekstu. Piszesz, że Sharon jest piekielnie inteligentna: w tekście tego nie widzę. Tak samo tej spostrzegawczości (bo ludzie spostrzegawczy z natury zwracają uwagą na takie bzdety, jak bransoletka na ręku czy inne pierdoły, mogłabyś przy niej coś takiego dodać). Ten sam problem mam z Willem, który niby stopuje pomysły przyjaciół, a jakoś nie miał nic przeciwko wrzuceniu Alexa do lodowatej wody (jako była pływacza zaznaczam, że woda o temperaturze dwudziestu siedmiu stopni jest zimna, w Bałtyku o średniej temperaturze 16-19 stopni jest lodowata, a twoja ma zaledwie pięć stopni! Szok termiczny nie jest tylko wymysłem do straszenia dzieci. W wodzie o tej temperaturze człowiek przeżyje maks. 30 minut, więc nie ma szans, by oni tam sobie tak spokojnie pływali, a Sharon nawet nie miała gęsiej skórki. Zwłaszcza, że kiedy się ruszają, to tracą dużo ciepła, bo większa powieszchnia skóry ma bezpośredni kontakt z wodą. Mówię tu o osobach bez ubrania, bo strojów komplielowych nie liczę. I tak, jestem oburzona tym olewczym podejściem do tematu). A to był skrajnie głupi pomysł i o tym, że do pięciostopniowej wody nie wrzuca się osoby rozgrzanej od słońca wie nawet przedszkolak. Ach, nieśmiałość i niechęć przed byciem w centrum uwagi to dwie różne rzeczy.
    Poza tym, przez wszystkie rozdziały piszesz acha, kiedy poprawną wersją jest aha. To mi się rzuciło w oczy. Ogółem mogę jedynie zaproponować znalezienie jakiejś bety, bo zdarzają Ci się błędy i literówki, których łatwo się pozbyć. Polecam stronkę http://betowanie.blogspot.com/
    Co do szabloniarni, to możesz poszukać jakiejś na tych stronach: http://katalog-graficzny.blogspot.com/ i http://katalog-grafikow.blogspot.com/ Nie będę polecała żadnej konkretnej, bo od dawna nie miałam czasu, by zaglądać na te niegdyś ulubione.
    Tak żeby nie było, że jakaś ze mnie niemiła poczwara, to jeszcze raz napiszę, że ogółem blog mi się podoba, więc będę Cię śledzić.
    Pozdrawiam Cię serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja pierwszego roku nie mogłam jakoś zdzierżyć. Po prostu... jakoś tak nie. Wolę dlalsze lata, choć wiem, ze u innych bywa inaczej.
      Co do turnieju... nie zaprzeczam, nie potwierdzam :D.
      Uwaga, uwaga, a teraz mowa obronna!
      Po pierwsze, Sharon jest piekielnie inteligentna. I spostrzegawcza. Po prostu nie wszystkim się dzieli z innymi. Ale dobrze, będę to jeszcze bardziej podkreślać.
      Will powstrzymuje NIEKTÓRE pomysły przyjaciół. We wrzuceniu Alexa do wody nie widział nic groźnego.
      Co do temperatury, to... po prostu błąd w napisaniu. Myślałam o piętnastu. Albo nawet dwudziestu. A napisałam inaczej. Już poprawiam :D.
      Co do braku gęsiej skórki u Sharon przy takiej temperaturze to... tak, to jest możliwe. Przykład? Ja. Na majówce pływałam w Bałtyku i nie było mi zimno. Więc się da :D.
      Co do "acha" lub "aha" to słyszałam gdzieś, że jest tak samo jak z "och" i "oh". Nieważne, jak piszesz, ale jak już piszesz to konsekwentnie trzymaj się tego samego. Bo w wyrazach onomatopeicznych tak jest, choć w druku jedne wersje wyglądają lepiej, inne gorzej.
      Postaram się znaleźć jakąś betę, ale to może trochę potrwać :D.
      Dzięki za szablonarnie, na pewno do nich wejdę.
      Wzajemnie i strasznie dziękuję za komentarz! postaram się być lepsza!
      Okej

      Usuń
    2. No widzisz, ja od dawna szukam opowiadania w Hogwarcie, którego bohaterowie przeżywaliby przygody już we wcześniejszych latach. Jak u Rowling. ;)
      Mnie właśnie o to chodzi, byś to bardziej podkreśliła. Bo ty wiesz, ale ja, jako czytelnik, chcę to zobaczyć. :)
      O, ale Bałtyk i pięć stopni to nie to samo! Przy tych piętnastu bym się nie oburzała, bo też zawsze jestem pierwsza w wodzie i wcale tak strasznie tego nie odczuwam. :) Także cieszę się, że to tylko pomyłka.
      Ja, gdziekolwiek nie szukam, znajduję informacje, że stosuje się pisownię "aha" i "oho", ale "ach" (od achać) i "och", a "oh" jest zapożyczeniem z angielskiego. Ale to taki drobiazg, pewnie na ten temat można by dyskutować godzinami.
      Lepszym można być zawsze, a ty już jesteś dobra. No i z rozdziału na rozdział widać poprawę, czyli możesz być z siebie dumna. Zwłaszcza, że mnie ciężko zaciekawić potterowskim opowiadaniem, bo naczytałam się tylu, że większość stała się do bólu przewidywalna i nuda. A Twoje jest interesujące i mi się podoba, o. :)
      A komentarze postaram się pisać częściej!

      Usuń
    3. No to spodoba ci się postać Amy (mam nadzieję).
      Będę podkreślać.
      Pomyłka wynikła z tego, że akurat rodzice gadali o temperaturze, a ja ich słuchałam jednym uchem, coś było o pięciu stopniach i to trafiło na papier :D. A przy sprawdzaniu tego nie ogarnęłam.
      Widać poprawę? Jestem z siebie dumna :D.
      Komentarze... Okej lubi komentarze.
      Okej

      Usuń
  2. Co do przedmiotu, to chyba zaklęcia. Dużo kucia, ale fajnie byłoby umieć wszystko wyczarować :3 Na przykład zmienić kotu futro na białe... wydłużyć sobie włosy XD zmienić łóżko ze zwykłego na wodne... chociaż to już jest transmutacja :P Albo OPCM, bo myślę, że jest intrygujący no i przydatny.
    Najlepsze szablony znalazłam chyba na wiosce szablonów (stamtąd ściągałam większość swoich szablonów, w tym obecne).
    W sumie to nie wiem... może po prostu rozbudować zakładkę O blogu?
    Jasne, że bym przeczytała! Ale dopiero jak skończę Renesans XD Póki co muszę dokończyć mieszanie Ezia z błotem, bo jest idiotą. W ogóle Assasins creed jest kiepsko napisane, no ale ok.

    Z tą temperaturą może rzeczywiście trochę przesada, ale cały rozdział był świetny :3 Boże!!! Alex i Mag są tacy słodcy! Poziom cukru mi skacze, poziom cukru mi skacze! No i Will i Sharon, awwwww ^^Przedpokój w kiślu, już to sobie wyobrażam XD

    Ireth

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 10 punktów dla Slytherinu!
      Wioska Szablonów. Zapamiętam.
      Temperatura była pomyłką...
      Te shipy są piękne. Szkoda tylko, że... (diaboliczna mina wszechwiedzącej autorki).
      Kisiel <3. Lubię kisiel.
      Okej

      Usuń
  3. Ja uwielbiam eliksiry. 1. Uwielbiam Snape'a 2. Eliksiry są najpiękniejszą sztuką magiczną. Mogą dać życie, ale i je odebrać. Mogą spowodować nienawiść ale i miłość. Jesteśmy w nich nieograniczeni. 3. Jest to przedmiot uczący nie tylko sztuki ważenia eliksirow ale i cierpliwości oraz dokładności. 4. Przypomina mi ono gotowanie, które kocham więc nie było innej opcji.
    ( Inna sprawa, że chyba jestem pierwszą Gryfonką od czasów Lily Evans, która lubi eliksiry XD). Niestety nie poradzę Ci z szablonem, bo mi robiła go koleżanka (możesz zobaczyć jak wyszedł i zobaczyć czy chcesz dać jej zlecenie czarny-pan-powraca.blogspot.com)
    Rozdział jest przeslodki. I chyba będziesz musiała płacić za leki na moją glikemie (przeciwność cukrzycy, maksymalnie spada cukier po jakiekolwiek ilości cukru w krwi, więc ledwo żywa jestem XD) Alex i Maggie są jednak moja ulubioną parą, nie-parą.. Jak by nie było uwielbiam ich. Myślałam że druga parka się wybroni i przejmie pierwsze miejsce, ale jednak nie. Will i Sharon są zbyt szablonowi i przewidywalni, aby byli numero uno.
    A Emily jest taka pocieszna w tej swojej głupocie. Jakby nie mogła sobie odpuścić, albo Alex powiedzieć jej mniej grzecznie aby się odczepiła.
    Piętnaście stopni.. Przecież to lód. Maggie dobrze zrobiła, to czyste samobójstwo tam wejść. Rudzielec powinien być nazywany Kochanicą Voldemorta (taka adaptacja Kochanicy Szatana). Jak by nie było, mogłaby czasem pomyśleć o innych, a nie, że to by był super żart.
    Cudowny rozdział, jak zwykle zresztą.
    Do następnego,
    Tule, Incaligo :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajno. Ja bym chyba jednak wybrała obronę...
      Kurde, a ja nie mam kasy T.T.
      Cieszę się, że lubisz Maggie i Alexa, choć nie ogarniam, co jest szablonowego w Willu i Sharon. Chociaż... nawet, jak coś jest, to niedługo się to zmieni. Jeszcze trochę słodzenia i zacznie się dziać.
      Emily XD.
      Co wy macie do tej wody... piętnaście stopni to letnia woda dla mnie :D.
      Okej

      Usuń

JEDEN KOMENTARZ = JEDEN SZCZUR DLA GRZEGORZA
nie bądź obojętny na jego los

Szablon

Obserwatorzy