Czarodzieje,
Czarownice i Hobbici!
I nadszedł dzień imprezy.
Powiem tak: Nie jestem dumna z
tego rozdziału. Za mało się w nim dzieje, ale gdybym chciała umieścić wszystko,
co zaplanowałam musiałabym go rozłożyć jeszcze na jakieś pięć, więc umieściłam
tylko najważniejsze informacje. Ale mimo to nadal jest fajny, więc polecam
przeczytać.
Ledwo go tutaj wstawiam, tak w
ogóle (aby zobaczyć wyżalanie się, spójrzcie w kolumnę).
Pytanie za 10 punktów dla domów:
Gdybyście
byli czarodziejami, jaki przedmiot byłby wasz ulubiony? Dlaczego?
Mam jeszcze pytanka:
- Znacie jakie fajne szablonarnie,
w których mogłabym znaleźć jakąś nową szatę dla bloga? Bo doskonale wiem, że
ta, choć stworzona przeze mnie, nie jest najpiękniejsza, a z okazji kolejnej
klasy mogłabym wprowadzić jakieś zmiany…
- Co powiecie na krótkie
streszczenie bloga? Bo, jak zauważyliście, nazbierało się już tych rozdziałów
ponad 20, a nie wszyscy czytelnicy mają czas tyle nadrabiać. Czy w takim razie
dobrym pomysłem byłoby napisane pierwszych 10 rozdziałów skróconych, by
zachęcić do przeczytania kolejnych?
- Czy przeczytalibyście książkę
mojego autorstwa? Pytanie czysto retoryczne... :D
No dobra, to tyle.
Okej
* * *
Na godzinę przed
przyjęciem wszystko było gotowe, co bardzo zdziwiło przyjaciół. Zakładali, że
jak zwykle wszystko będzie na ostatnią chwilę, tymczasem nawet Alexowi udało
się zmienić basen na mini park wodny, nie rozwalając przy tym połowy ogrodu.
No dobra… Sharon
mu w tym pomogła. Inaczej mieliby problem z… hmmm… brakiem ogrodu.
- Eee… a jak się
zmienia temperaturę? – spytała dziewczyna, wracając z chłopakiem do domu, by
przebrać się na imprezę.
Alex myślami był
już w trakcie przyjęcia, więc nie zwrócił uwagi na specyficzną minę dziewczyny.
- Wiesz, tym
takim niebiesko-czerwonym pokrętłem – mruknął.
Zdecydowanie
wszyscy przyjdą. Było to trochę niewygodne przez fakt, że do „wszystkich”
zalicza się też Ethana i Emily.
- I ona się
zmienia natychmiastowo? – dopytywała mimochodem dziewczyna.
- Tak.
Czy ta dwójka
rozwali mu przyjęcie? Nie, nie może być tak źle. A jak będą narzekać, to się
pokłócą. To też jest jakaś forma rozrywki.
- Okej. To ja idę
do siebie – powiedziała dziewczyna i znikła na schodach.
Alex podążył za
nią, choć już jej nie zobaczył.
─────────────────────────────────────────────────────
Margaret
przyglądała się sobie w lustrze.
Miała na sobie
kostium kąpielowy.
Owszem, trudno
zobaczyć, jak szybko się chudnie, bo jest się przyzwyczajonym do patrzenia na
siebie w lustrze, ale jedno było pewne.
Wchodziła w kostium,
który był na nią za mały zawsze.
Nawet jak była jeszcze dzieckiem. A to o czymś świadczyło.
I jeszcze reakcja
pozostałych… to było bezcenne.
Słyszała w głowie
głos Alexa: „Wyglądasz pięknie”.
Miała ochotę
zacząć skakać po pokoju i śpiewać pieśń szczęścia. Żadnej nie znała, ale jej
nastrój doskonale by sobie z tym poradził, pozwalając jej improwizować.
Niestety, nie
mogła tego zrobić. Miała opinię zrównoważonej, a choć była ona bezpodstawna,
lepiej było jej nie niszczyć. A ktoś w każdej chwili mógł wejść…
Drzwi otworzyły
się i stanął w nich Will.
Margaret
uśmiechnęła się i szybko narzuciła na siebie plażową sukienkę, choć chłopak i
tak już ją zobaczył.
- Hej –
powiedział, czując się niezręcznie. Zobaczyć kobietę w bieliźnie lub bikini to
tak naprawdę nie ma różnicy, a on wolał nawet nie myśleć o tym, że pewnie i tak
wszystkie dziewczyny dzisiaj będą tak właśnie ubrane. Łącznie z Sharon. – Przeszkadzam?
Margaret
uśmiechnęła się łagodnie.
- Nie, wchodź.
Już się przebrałam.
Chłopak nadal
miał na sobie znoszone dżinsy i biały T-shirt, który tylko podkreślał jego
ciemną karnację.
- Sharon nie ma?
- Nie – odparła
dziewczyna, patrząc mu w oczy. – Pomaga Alexowi ogarnąć czarną magię, jaką jest
ten basen.
Will uśmiechnął
się, ale zaraz potem jego twarz wróciła do nieprzeniknionej miny. Chłopak
rzadko się nie uśmiechał.
- Słuchaj… mam do
ciebie sprawę – zaczął niechętnie. Powiedzieć to Sharon to jedno, a prosić jej
koleżankę, którą nawet całkiem dobrze znał to drugie.
- No? – spytała
Margaret łagodnie.
Will wziął
głęboki wdech.
„Spokojnie, to
nie koniec świata”.
- Otóż jest taka
sytuacja – zaczął, próbując zachować pozory luzu. - Nigdy nie spałem sam. I
strasznie się tego boję. Zeszłą noc spędziłem na twoim łóżku. I… czy mógłbym
zrobić tak samo dzisiaj?
Margaret
zamrugała. To była całkiem interesująca prośba. Choć nie miała nic przeciwko
niej. Po prostu… nie codziennie ktoś cię pyta, czy możecie się zamienić
łóżkami.
- Jasne… - powiedziała
wolno. – Wątpię, by Sharon miała coś przeciwko temu, skoro wczoraj też tak
było. Tylko taka sprawa…
Will spojrzał na
nią pytająco.
- Wolałabym się
umyć tutaj.
- Oczywiście!
Chodziło mi tylko o spanie, nic więcej. Nie zamieniajmy się pokojami ani
niczym. Po prostu… wiesz. I strasznie dziękuję.
Wybiegł z pokoju.
Gdyby to był ktoś
inny, to Margaret mogłaby zacząć myśleć o czymś dziwnym, ale… to był Will. On
by muchy nie skrzywdził.
- Hej, co tu
robił pan Smilenice? – spytała Sharon, wchodząc do pokoju. Miała diaboliczny
uśmiech, który raczej nie odnosił się do jej wypowiedzi. Margaret bała się, do
czego.
- Pytał się, czy
może tu spać.
Sharon przestała
się uśmiechać.
- I co? Mam
nadzieję, że mu pozwoliłaś!
Margaret zdziwiła
jej reakcja.
- Oczywiście –
odparła jednak. – W końcu… dobra, nieważne. Bez dwuznacznych żartów. Przebieraj
się.
Sharon nagle
bardzo zainteresowała się swoimi paznokciami.
- Czemu bez
dwuznacznych żartów?
- Bo jestem na
odwyku. A teraz wyjmuj kostium, bo zaraz ludzie się tu zbiorą.
- Ależ
oczywiście, mamo! – mruknęła Sharon zza drzwi łazienki.
─────────────────────────────────────────────────────
Will nie chciał
być jak Bulwa. Starał się na nikogo nie gapić. Naprawdę. A już zwłaszcza na
rudowłosą. Zresztą… po co miałby się na nią gapić? Przecież miała na sobie
tylko kostium i za wielką, półprzeźroczystą koszulę w jasnym odcieniu błękitu. Na co się tu
patrzeć?
Obok niego
siedział Harry, który chyba mimowolnie rozdziawiał usta na widok Emily. I
Karen. I Ewey. I… dobra, na widok każdej dziewczyny.
Oboje siedzieli
na leżaku przy basenie.
- Margaret jest
teraz niezłą laską – usłyszał w końcu od kolegi. – Przypomina Merlin Monroe.
Will spojrzał na
niego pobłażliwie, ale chwilę potem wyszukał w tłumie Alexa, który bardzo
starał się nie dopuścić Emily do pocałowania go.
Wbrew sobie Will
uważał tę scenę za zabawną.
- Bulwa, mówiłem
już, że to co robisz jest strasznie seksistowskie.
Wstał.
- Siadaj. Wcale
nie. Oceniam też chłopaków.
- Nie słyszałem.
- W myślach.
- Acha. A ma to
jakiś konkretny cel?
- Nie wiem –
odparł po namyśle. – Możliwe.
- A jakoś
dokładniej? – dopytał Will, nadal nie siadając.
- Zastanawiam
się.
Will przewrócił
oczami i odszedł od Bulwy, siedzącego na leżaku, którego kolor
kontrastował z jego czerwoną, hawajską koszulą. Bulwa nie
należał do najchudszych chłopaków jakich Will znał, ale miał poczucie własnej
wartości, a zwłaszcza tego, że ktoś na górze obdarował go odpowiednimi rysami
twarzy.
Odwrócił się i
omal nie wpadł na dziewczynę idącą w jego kierunku.
- O, Will!
Szukałam cię. Sharon ma plan.
Ewea nadal miała
krótkie włosy. I nadal była niska i drobna. I w rzeczywistości jako jedyna
prawie w ogóle się nie zmieniła. Intensywnie zielony kostium podkreślał jej
oczy.
Uśmiechnęła się,
pokazując białe zęby. Była ładna. Oczywiście nie równała się z Sharon, ale…
była ładna.
- Dobra, o co
chodzi? – wyszczerzył się.
Ewea dała mu
znak, by się nachylił. Nie sięgała mu nawet do ramienia.
- Mamy zamiar
wrzucić Alexa do basenu. Wszyscy atakujemy na hasło „tort”.
- I tyle?
- Nie. Ty to
hasło mówisz – uśmiechnęła się konspiracyjnie. – Z tego co mi się wydaje, to ty
wnosisz tort.
- Jakaś dalsza
część?
- Nie – odparła,
po czym poprawiła się. - Wydaje mi się, że nie.
Will zamyślił
się. Sharon jest za wrzuceniem chłopaka do wody, ale… Will ją znał. To miało
jakieś drugie dno. To nie był koniec.
- Okej. To ja jej
poszukam.
Szybko wyminął
Eweę, przez co nie zauważył błysku zawodu w jej oczach.
─────────────────────────────────────────────────────
Sharon miała
plan.
A gdy Sharon ma
plan, to świat zastyga w bezruchu i czeka na dalszy rozwój wydarzeń. Albo udaje,
że niczego nie widzi, jak to było w tym przypadku, choć co poniektórzy
wtajemniczeni spoglądali na nią jednym okiem.
- Okej, to co się
dzieje? – usłyszała za plecami.
Will.
Odwróciła się.
Miał na sobie białe
spodnie surferskie, które podkreślały jego opaleniznę, jak również biały
uśmiech, którym ja teraz obdarzał. Włosy opadały mu na czoło.
- Ewea ci nie
powiedziała? – spytała zdziwiona.
Dziewczyna przecież sama o to prosiła.
- Powiedziała o
wrzuceniu Alexa do wody na hasło „tort”.
- No właśnie. Nic
więcej nie ma. Powinieneś zaraz iść.
Odwróciła się i
chciała odejść, ale on położył jej ciepłą dłoń na ramieniu.
- Ach, czyżby? –
Will uśmiechał się szelmowsko.
Dziewczyna
przewróciła oczami, ale uśmiechnęła się. Chłopak, jak chce, to potrafi z niej
wyczytać jak z księgi.
Jak chce.
- No dobra –
uśmiechnęła się diabolicznie. Will w takich sytuacjach czasami się jej bał. –
Lepiej, byś nie był wtedy w wodzie.
Will nachylił się
do niej.
- Z jakiegoś
konkretnego powodu?
- Nie. Chyba, że
nie lubisz, jak ci jest zimno.
─────────────────────────────────────────────────────
James i Sharon
wybiegli za Willem, rzekomo po tort. Mieli zamiar zacząć od razu śpiewać „sto
lat”.
- On nie jest tak
wielki, bym go nie uniósł – powiedział Will, patrząc na pozostałych.
- Możliwe. Ale ja
nie po to – odparła Sharon.
Will uniósł
wysoko brwi.
- To po co?
- Zrobiłeś to, o co cię prosiłam?
Ich spojrzenia
się spotkały, a James poczuł się nagle wykluczony z jakiejś rozmowy
wewnętrznej, zachodzącej tylko pomiędzy Sharon a Willem.
- OOOO!!! –
powiedział nagle szatyn, uśmiechając się przebiegle. – Czy chodzi o to, o co
myślę, że chodzi?
- Mam wrażenie,
że myślisz dokładnie o tym, o co mi chodzi – odparła Sharon z uśmiechem.
- Jeżeli rzecz
jasna chodzi ci o to, o czym myślę.
- Oczywiście
musiałbyś myśleć o tym, o czym ja myślę, że myślisz, że mi chodzi – dodała
Sharon.
James poczuł się
nagle mały, gdy patrzył na wymianę zdań pomiędzy dwójką przyjaciół.
- Chyba myślę, że
myślisz o tym, że ja myślę o czymś innym, niż ci chodzi, ale najwyraźniej myślę
dokładnie o tym, o co ci chodzi – brnął Will.
- Może
rzeczywiście myślisz o tym, że ja myślę, że ty myślisz, że ja nie wiem, że ty
wiesz, o co mi chodzi. Ale najwyraźniej myślimy dokładnie o tym samym. A to
dobrze. Bo pomożesz mi w tym, o co mi chodzi.
„Oni mają jakieś
problemy” – przeraził się w duchu James, choć podziwiał fakt, że najwyraźniej
nie pogubili się w swoich wypowiedziach.
- Będę mieć tort
w rękach – przypomniał Will.
- Dasz go
Jamesowi to przytrzymania - machnęła
ręką Sharon.
- A może James
chciałby wiedzieć, o czym wy, do jasnej cholery, mówicie?! – przerwał im
okularnik, nie chcąc już dłużej próbować zrozumieć ich wypowiedzi.
Sharon spojrzała
na niego i zamrugała.
- A.
Rzeczywiście. Ty nic nie ogarniasz. Później ci powiemy.
I pobiegli do
kuchni.
─────────────────────────────────────────────────────
- STO LAT, STO
LAT, NIECH ŻYJE, ŻYJE NAM! – zaintonowali James, Will i Sharon, dochodząc do
basenu.
Pozostali
natychmiast się dołączyli, choć Emily posłała im zabójcze spojrzenie, gdyż
prawie udało jej się uwiesić na Alexie. Blondyn za to miał ochotę ich uściskać.
Wokół rozległo
się zawodzenie, które brzmiało, jakby czarodzieje nie odróżniali zwykłych
piosenek od hymnu Hogwartu. Prawie każdy śpiewał na trochę inną melodię,
chociaż niektórzy, na przykład Maggie czy Thomas, mogli popisać się całkiem
ładnym głosem.
Gdy skończyli,
Will uciszył wszystkich ręką.
- Dobra, teraz
podawajcie mi talerzyki, by każdy mógł dostać TORT.
Alex nagle
poczuł, jak wokół niego się zakotłowało.
Koledzy, znajomi,
ludzie byli wszędzie i skutecznie
zagradzali mu drogę ucieczki. Mignęła mu uśmiechnięta twarz Michaela. Potem
zobaczył Bena, również szczerzącego się. Usłyszał głos Emily, mówiącej, że to,
co robią, jest dziecinne. Jakieś ręce złapały go i podniosły w górę. Przez chwilę
leciał nad tłumem i zobaczył zanoszącą się śmiechem Sharon, stojącą przy
zmianie temperatury.
Czy ona właśnie…
Nie zdążył
dokończyć myśli, gdyż wyleciał w powietrze, a potem znalazł się samotnie w
basenie pełnym lodowatej wody.
Odbił się od dna
i zaczerpnął powietrza, jednocześnie wrzeszcząc z zimna.
„Wdech, wydech” –
pomyślał patrząc na rozchichotany tłum. - „Zabijesz ich potem. Teraz najgorsza
z nich”.
Sharon jakimś
cudem przepchała się do brzegu basenu i patrzyła na dygocącego z zimna
chłopaka, który z miną godną Profesor McGonagall, gdy zauważyła ich
podkładających żaby do zupy profesor od Astronomii (długa historia), płynął ku
niej jak głodny rekin.
- Chrzest
szesnastolatka! – oznajmiła Sharon, przekrzykując śmiech, a pozostali spojrzeli
na nią. Jednak zanim Alex zdążył do niej podpłynąć i brutalnie wrzucić do basenu, ona własnowolnie tam wskoczyła, ignorując fakt, że ma na sobie koszulę, która chyba nie
powinna się zmoczyć.
Po chwili oboje
byli w basenie. Blondyn szczękał zębami.
Sharon wynurzyła
się, a ubranie oblepiało jej ciało. Czerwone włosy pod wpływem wilgoci były
jeszcze bardziej czerwone.
Otworzyła oczy,
które przeszyły tłum twardym spojrzeniem, ale uśmiechnęła się po chwili.
- Dobra! –
krzyknęła. – Kto uważa, że jest gotowy, dołącza!
Alex zaszczękał
zębami. On najchętniej by stamtąd wyszedł, jednak Sharon wyglądała na osobę,
której temperatura nie robi różnicy.
- Gotowy na co? –
spytał Bulwa z brzegu.
- Na to, że za
rok będziecie już pełnoletni! – odkrzyknęła dziewczyna.
Emily mruknęła
coś o tym, że właśnie dlatego do tego basenu nie wskoczy.
─────────────────────────────────────────────────────
Will patrzył na
całą sytuację z brzegu i gdy ujrzał, jak Sharon wskakuje do basenu, sam również
zapragnął to zrobić, choć wiedział, że potem będzie tego żałować.
Wziął rozbieg i odbił się od
brzegu, a w momencie dotknięcia tafli wody, jego nerwy poczuły eksplodujące dookoła zimno.
- Zzzim-mm-mnnnnooo
– mruknął, gdy wynurzył się obok Sharon, ociekając wodą. Był szczęśliwy, że nie
wrzasnął tak jak Alex, ale on w końcu spodziewał się, co się stanie. Jego włosy
oblepiały mu kark i czoło i dopiero teraz można było zobaczyć, jak bardzo urosły.
Uśmiechnął się, choć jego szczęka drżała.
- Co ty nnn-niiiie-e-ee
po-oow-wwi-iiee-eess-zzz – podpłynął do nich Alex, który obejmował ramiona
rękoma.
- Nie wiem, jak
wy, ale ja w to wchodzę! – krzyknął James z brzegu i zaczął zdejmować koszulę.
- Powaliło cię? –
zaśmiała się pogardliwie Emily. – Biedny Alex został tam wrzucony. Zaraz
wyjdzie. Prawda? – spytała chłopaka, powoli zmierzającego do drabinki.
- C-co? – spytał
chłopak, choć właśnie taki miał zamiar. – J-jja? Niii-ee. Tu jest ciepło.
Zostanę – odparł, gdy udało mu się opanować drżenie szczęki.
Czemu ta
dziewczyna się tak do niego przyczepiła? I O co chodzi z tymi ciągłymi pytaniami?
- Kto następny? –
spytała Sharon osób stojących na brzegu. Niektórzy poruszyli się z wahaniem.
Obok niej nagle
rozprysnęła się woda. Sharon zauważyła białe włosy.
- Rzeczywiście
zimno – stwierdziła Stephan, wynurzając się i patrząc krytycznie na wodę, jakby
ta zabiła jej chomika. – Ale jestem Gryfonką. Nie cykorem!
Ostatnie słowa
skierowała do Michaela, który stał na brzegu i patrzył na nią jak na idiotkę,
pukając się w czoło.
W odpowiedzi
pokazała mu język.
Chłopak miał na
sobie T-shirt i spodnie, czyli ubranie całkowicie nieprzystosowane do pływania.
Jaka szkoda,
bowiem Will zobaczył, jak nagle w chłopaka wbiega Thomas i spycha go do wody.
Michael wrzasnął, ale w ostatniej chwili udało mu się złapać kolegę i oboje
runęli w toń.
Obok Willa
wynurzył się James, który niepostrzeżenie wkradł się do wody, a teraz dygotał z
zimna.
- Jezus Maria,
Sharon to ma pomysły. Czy ta temperatura jest na minusie? – odszyfrował chłopak
z jego wypowiedzi, co było niezłym osiągnięciem, bowiem pojawiły się tam
również przekleństwa i dzwonienie zębów.
Sharon podpłynęła
do nich niezauważenie i objęła ich ramionami.
- Nie. Woda na
minusie zamarza, geniuszu. Ta ma osiemnaście stopni.
James wyrwał się
spod jej uścisku i mruknął coś, ale tym razem chyba nawet on sam nie wiedział, co, bo tak bardzo drżał.
Will został
chwilę obok Sharon i starał się nie myśleć o tym, że stoi parę centymetrów od
niego i go dotyka, i jest mega ciepła, i koszulka oblepia jej ciało, i włosy
przepięknie opadają jej na twarz, i uśmiech rozświetla jej oblicze, i…
Wziął głęboki
wdech i starał się po prostu nie myśleć.
- Miałeś nie
wchodzić do wody – uśmiechnęła się tak szeroko, że chłopak nagle zapragnął ją
pocałować. – Lojalnie cię uprzedziłam.
Również się
uśmiechnął.
- Powiedziałaś,
że mam tego nie robić, jeżeli nie lubię zimna.
- Will, ty nie
lubisz zimna – stwierdziła dziewczyna, patrząc mu prosto w oczy i nadal się
uśmiechając. Nawet nie zauważył, jak stanęła naprzeciwko niego, zbyt zajęty nie
gapieniem się na nią.
- Możliwe –
odparł.
Nie dygotał.
Czuł, że jest mu za gorąco.
─────────────────────────────────────────────────────
Margaret czuła
się jak ostatni tchórz, stojąc na brzegu i patrząc, jak kolejne osoby wskakują
do wody i drżą z zimna.
Naprawdę chciała
do nich dołączyć. Widziała dygocącego, ale nadal uśmiechniętego Alexa w wodzie.
Widziała Sharon, która nawet nie miała gęsiej skórki. Widziała Stephan i
Thomasa, którzy konsekwentnie nadal próbowali utopić Michaela, który przy każdym
wynurzeniu obrzucał ich najgorszymi wyzwiskami, jakie znał (Margaret była
prawie pewna, że chociaż raz pojawiło się sformułowanie „wy klocki lego dla bosych stóp!”). Wszyscy już byli w wodzie lub przygotowywali się z obawą do
wejścia, nawet Ethan, który ciągle mruczał coś o godności.
Wszyscy poza
Emily.
I nią.
- Ej, Mag, chodź
do nas! – zawołał nagle Alex, podpływając do brzegu.
Dziewczyna
poczuła, jak serce bije jej trzy razy szybciej.
Po pierwsze:
chłopak ja tam chciał.
Po drugie: Użył
nowego przezwiska, które strasznie jej się spodobało.
Po trzecie:
Strasznie się bała.
- Ja… - zawahała
się. – Chyba zostanę na brzegu.
Chłopak zobaczył
jej minę.
- No chodź. W
każdej chwili możesz wyjść. To nie Simsy – zachęcał.
Dziewczyna była
tak przerażona, że puściła mimo uszu fakt, że on, jako czystej krwi czarodziej,
wie, czym jest owa gra komputerowa.
Zrobiła krok w
kierunku wody zatrzymała się gwałtownie.
- Nie mogę –
jęknęła.
- Oj, Maggie, nie
mów, że nie jesteś gotowa na dorośnięcie – zadrwiła nagle Emily. Zdjęła
sukienkę i wyraźnie zamierzała dołączyć do pozostałych.
Alex wyglądał,
jakby miał na nią nawrzeszczeć.
- Emily... –
zaczął ostrzegawczo.
- Co, kotku?
Najwyraźniej za bardzo boi się wody – udała zasmuconą.
Margaret poczuła,
że jej twarz robi się gorąca.
- Nie boję się
wody – burknęła. – Kotem nie jestem.
- Widać, że nie
jesteś, bo one są zazwyczaj smukłe, piękne i zwinne. Bez urazy. – ostatnie
słowa zabrzmiały dokładnie jak przeciwieństwo ich znaczenia. Dodatkowo
blondynka idealnie wyczuła czającą się w nich aluzję do poprzedniej wypowiedzi.
„Alex jest kotkiem. Ja jestem kocicą. Ty nie.”
- Och, rozumiem w
takim razie, że przez fakt, iż jesteś długa i chuda, mogę nazywać cię żmiją? –
odparła Margaret, starając się zachować kamienną twarz.
- Dziewczyny, nie
kłóćcie się… Są moje urodziny – dodał po chwili Alex, jednak patrzył z
satysfakcją, jak twarz Emily robi się tego samego koloru, co włosy Sharon.
- Właśnie –
dodała czarnowłosa. – Przesuń się, chcę wejść.
Margaret uczyniła
to i usłyszała, jak dziewczyna, mijając ją, prawie bezgłośnie mówi „Szach mat,
beko”.
Poczuła, jak
jakaś niewidzialna siła ściska ją za gardło. Oczy ją zapiekły.
Patrzyła, jak
Emily siada na brzegu i zanurza swoje długie, chude nogi w wodzie. Odrzuciła
lśniące, kruczoczarne loki na plecy, by odsłonić twarz, na której lśnił
prześliczny uśmiech, skierowany do blondyna.
Emily weszła do
wody pilnując, by jej włosy się nie zmoczyły, a jej idealna sylwetka rozmazała
się wśród malutkich fal.
Rzeczywiście.
Dla niej nie ma
miejsca.
Odwróciła się na
pięcie i ruszyła w kierunku leżaków.
Nie zauważyła, że blondyn i tak cały czas wpatrywał się w nią.
─────────────────────────────────────────────────────
Alex czuł, że
wybuchnie, gdy usłyszał uwagę Emily, która z pewnością nie była skierowana do
jego uszu.
Dla niego zawsze
była cholernie miła. Szkoda tylko, że
nie umiała zachować pozorów w stosunku do jego przyjaciół.
Sam nie wiedział,
dlaczego, ale z jakiegoś powodu każda uwaga skierowana do Margaret, nie tylko
ta ostatnia, sprawiała, że czuł się, jakby miał wypatroszyć kogoś, kto ją
rzucał. To, że akurat w tym przypadku była to Emily, nie miało żadnego
znaczenia.
- Dobrze, bo ja właśnie wychodziłem – usłyszał
swój jadowity głos. – Trochę mi tu za zimno. Ale ty zostań.
Natychmiast
wyskoczył z wody i znalazł się na brzegu. Ociekał lodowatą wodą, ale gotowało
się w nim tak, że pewnie by nie poczuł, jakby się znalazł we wnętrzu lodówki.
Zobaczył, jak
wpatruje się w niego, pijąca wodę przez słomkę, Margaret.
W świetle
zachodzącego słońca wyglądała prześlicznie. Burza blond loków otaczała ją
niczym aureola. Jej oczy wydawały się dużo bardziej niebieskie.
Uśmiechała się.
- Hej –
powiedział, stając obok niej i próbując się zachowywać nonszalancko. – Zimno mi
się zrobiło.
Dopiero teraz
poczuł, że rzeczywiście tak jest. Zadrżał.
- Zauważyłam –
uśmiechnęła się i zamknęła przy tym oczy. – Chcesz ręcznik?
- A masz taki?
Dziewczyna
wskazała dłonią na biały materiał na leżaku, a chłopak z wdzięcznością go wziął
i zaczął wycierać głowę.
Przez chwilę miał
ochotę spytać ją, czemu nie weszła do wody. To przecież nie było nic
strasznego.
Ale wtedy
dmuchnął trochę zimniejszy wiatr i poczuł, jak na jego skórze tworzy się gęsia
skórka. Przypomniał sobie, jak od pierwszej klasy dziewczyna panicznie bała się
zimna i nosiła swetry, w których, nawiasem mówiąc, wyglądała prześlicznie - dużo
lepiej niż w różowych sukienkach, które miała w pierwszej klasie. Przypomniał
sobie, jak trafiła do skrzydła szpitalnego i jak na początku miała zsiniałe usta
i ręce. Przypomniał sobie, jak zawsze nienawidziła zimy, jak w klasach siadała
najbliżej źródła ciepła.
Więc się nie
spytał.
- Nie wiem, co
ona się tak dzisiaj do mnie przeczepiła. I ciągle się pyta, czy ją wybiorę –
zaczął przepraszająco, przerywając przedłużającą się ciszę.
- Zazwyczaj się
do ciebie przyczepia – odparła krótko Margaret, siorbiąc rurką kończącą się
wodę.
- Nie rób tak. To
dziwnie brzmi.
- Jak mam nie
robić? Tak? – spytała, szczerze zainteresowana i znów pociągnęła wodę przez słomkę.
- Tak – powiedział
chłopak, uśmiechając się, jednak był pewny, że go nie usłyszała, zbyt zajęta
dalszym siorbaniem.
- W sensie tak? –
znów zrobiła to samo. Chłopak zobaczył, jak się uśmiecha i zrozumiał, że sobie
z niego żartuje.
- Tak. Przestań –
odpowiedział z uśmiechem.
- Okej. Zacząłeś
mówić o Emily. O co się pytała? W sensie… dokładniej?
- Pytała się, czy
jak to będę ja, to czy ją zaproszę. Albo wybiorę. Coś takiego. Odpowiedziałem,
że nie mam pojęcia, o czym mó…
Przerwało mu
siorbanie.
- Ej! – krzyknął
i usłyszał, jak Margaret zaczyna się zanosić śmiechem.
Gdy na nią
spojrzał i zobaczył, jak kiwa się przy tym w tył i w przód, odrzucając głowę do
tyłu, nie mógł się powstrzymać od zrobienia tego samego.
Wychodzący z
basenu ludzie parzyli na nich, nie rozumiejąc, dlaczego się śmieją.
Oni też tego nie
rozumieli.
Alex poczuł spokój w sercu, którego nigdy wcześniej nie doświadczył.
Miał ono tam
zostać na dłużej.
I tego uczucia
nie mógł zniszczyć nawet wieczorny widok przedpokoju, całego w kiślu, czyli trzeciego
prezentu od przyjaciół.
Dzień dobry!
OdpowiedzUsuńBy zabić czymś nudę, łaziłam po spisach opowiadań i weszłam na Twoje. Wszystkie rozdziały przeczytałam i pojawiam się z komentarzem.
Żałuję, że tak niewiele rozdziałów poświęciłaś na opisanie pierwszego roku czwórki. Przeszłaś na piąty rok w kompletnie niepasującym do tego momencie, przynajmniej tak to odczułam. Ale wybaczam Ci, bo sprawiłaś, że z niecierpliwością będę wyczekiwać kolejnych rozdziałów i całym sercem kibicować Margaret i Alexowi (bo to najsłodsza jeszcze-nie-para w tym opowiadaniu). Jest zabawnie, chwilami uroczo, no i szykuje się Turniej Trójmagiczny, czyż nie mam racji? :)
Oczywiście, nie byłabym sobą, gdybym się do czegoś nie przyczepiła. Napisałaś już dwadzieścia dwa rodziały, a ja wciąż mało wiem o bohaterach. Tak naprawdę więcej dowiedziałam się z opisów z zakładki niż z samego tekstu. Piszesz, że Sharon jest piekielnie inteligentna: w tekście tego nie widzę. Tak samo tej spostrzegawczości (bo ludzie spostrzegawczy z natury zwracają uwagą na takie bzdety, jak bransoletka na ręku czy inne pierdoły, mogłabyś przy niej coś takiego dodać). Ten sam problem mam z Willem, który niby stopuje pomysły przyjaciół, a jakoś nie miał nic przeciwko wrzuceniu Alexa do lodowatej wody (jako była pływacza zaznaczam, że woda o temperaturze dwudziestu siedmiu stopni jest zimna, w Bałtyku o średniej temperaturze 16-19 stopni jest lodowata, a twoja ma zaledwie pięć stopni! Szok termiczny nie jest tylko wymysłem do straszenia dzieci. W wodzie o tej temperaturze człowiek przeżyje maks. 30 minut, więc nie ma szans, by oni tam sobie tak spokojnie pływali, a Sharon nawet nie miała gęsiej skórki. Zwłaszcza, że kiedy się ruszają, to tracą dużo ciepła, bo większa powieszchnia skóry ma bezpośredni kontakt z wodą. Mówię tu o osobach bez ubrania, bo strojów komplielowych nie liczę. I tak, jestem oburzona tym olewczym podejściem do tematu). A to był skrajnie głupi pomysł i o tym, że do pięciostopniowej wody nie wrzuca się osoby rozgrzanej od słońca wie nawet przedszkolak. Ach, nieśmiałość i niechęć przed byciem w centrum uwagi to dwie różne rzeczy.
Poza tym, przez wszystkie rozdziały piszesz acha, kiedy poprawną wersją jest aha. To mi się rzuciło w oczy. Ogółem mogę jedynie zaproponować znalezienie jakiejś bety, bo zdarzają Ci się błędy i literówki, których łatwo się pozbyć. Polecam stronkę http://betowanie.blogspot.com/
Co do szabloniarni, to możesz poszukać jakiejś na tych stronach: http://katalog-graficzny.blogspot.com/ i http://katalog-grafikow.blogspot.com/ Nie będę polecała żadnej konkretnej, bo od dawna nie miałam czasu, by zaglądać na te niegdyś ulubione.
Tak żeby nie było, że jakaś ze mnie niemiła poczwara, to jeszcze raz napiszę, że ogółem blog mi się podoba, więc będę Cię śledzić.
Pozdrawiam Cię serdecznie!
Ja pierwszego roku nie mogłam jakoś zdzierżyć. Po prostu... jakoś tak nie. Wolę dlalsze lata, choć wiem, ze u innych bywa inaczej.
UsuńCo do turnieju... nie zaprzeczam, nie potwierdzam :D.
Uwaga, uwaga, a teraz mowa obronna!
Po pierwsze, Sharon jest piekielnie inteligentna. I spostrzegawcza. Po prostu nie wszystkim się dzieli z innymi. Ale dobrze, będę to jeszcze bardziej podkreślać.
Will powstrzymuje NIEKTÓRE pomysły przyjaciół. We wrzuceniu Alexa do wody nie widział nic groźnego.
Co do temperatury, to... po prostu błąd w napisaniu. Myślałam o piętnastu. Albo nawet dwudziestu. A napisałam inaczej. Już poprawiam :D.
Co do braku gęsiej skórki u Sharon przy takiej temperaturze to... tak, to jest możliwe. Przykład? Ja. Na majówce pływałam w Bałtyku i nie było mi zimno. Więc się da :D.
Co do "acha" lub "aha" to słyszałam gdzieś, że jest tak samo jak z "och" i "oh". Nieważne, jak piszesz, ale jak już piszesz to konsekwentnie trzymaj się tego samego. Bo w wyrazach onomatopeicznych tak jest, choć w druku jedne wersje wyglądają lepiej, inne gorzej.
Postaram się znaleźć jakąś betę, ale to może trochę potrwać :D.
Dzięki za szablonarnie, na pewno do nich wejdę.
Wzajemnie i strasznie dziękuję za komentarz! postaram się być lepsza!
Okej
No widzisz, ja od dawna szukam opowiadania w Hogwarcie, którego bohaterowie przeżywaliby przygody już we wcześniejszych latach. Jak u Rowling. ;)
UsuńMnie właśnie o to chodzi, byś to bardziej podkreśliła. Bo ty wiesz, ale ja, jako czytelnik, chcę to zobaczyć. :)
O, ale Bałtyk i pięć stopni to nie to samo! Przy tych piętnastu bym się nie oburzała, bo też zawsze jestem pierwsza w wodzie i wcale tak strasznie tego nie odczuwam. :) Także cieszę się, że to tylko pomyłka.
Ja, gdziekolwiek nie szukam, znajduję informacje, że stosuje się pisownię "aha" i "oho", ale "ach" (od achać) i "och", a "oh" jest zapożyczeniem z angielskiego. Ale to taki drobiazg, pewnie na ten temat można by dyskutować godzinami.
Lepszym można być zawsze, a ty już jesteś dobra. No i z rozdziału na rozdział widać poprawę, czyli możesz być z siebie dumna. Zwłaszcza, że mnie ciężko zaciekawić potterowskim opowiadaniem, bo naczytałam się tylu, że większość stała się do bólu przewidywalna i nuda. A Twoje jest interesujące i mi się podoba, o. :)
A komentarze postaram się pisać częściej!
No to spodoba ci się postać Amy (mam nadzieję).
UsuńBędę podkreślać.
Pomyłka wynikła z tego, że akurat rodzice gadali o temperaturze, a ja ich słuchałam jednym uchem, coś było o pięciu stopniach i to trafiło na papier :D. A przy sprawdzaniu tego nie ogarnęłam.
Widać poprawę? Jestem z siebie dumna :D.
Komentarze... Okej lubi komentarze.
Okej
Co do przedmiotu, to chyba zaklęcia. Dużo kucia, ale fajnie byłoby umieć wszystko wyczarować :3 Na przykład zmienić kotu futro na białe... wydłużyć sobie włosy XD zmienić łóżko ze zwykłego na wodne... chociaż to już jest transmutacja :P Albo OPCM, bo myślę, że jest intrygujący no i przydatny.
OdpowiedzUsuńNajlepsze szablony znalazłam chyba na wiosce szablonów (stamtąd ściągałam większość swoich szablonów, w tym obecne).
W sumie to nie wiem... może po prostu rozbudować zakładkę O blogu?
Jasne, że bym przeczytała! Ale dopiero jak skończę Renesans XD Póki co muszę dokończyć mieszanie Ezia z błotem, bo jest idiotą. W ogóle Assasins creed jest kiepsko napisane, no ale ok.
Z tą temperaturą może rzeczywiście trochę przesada, ale cały rozdział był świetny :3 Boże!!! Alex i Mag są tacy słodcy! Poziom cukru mi skacze, poziom cukru mi skacze! No i Will i Sharon, awwwww ^^Przedpokój w kiślu, już to sobie wyobrażam XD
Ireth
10 punktów dla Slytherinu!
UsuńWioska Szablonów. Zapamiętam.
Temperatura była pomyłką...
Te shipy są piękne. Szkoda tylko, że... (diaboliczna mina wszechwiedzącej autorki).
Kisiel <3. Lubię kisiel.
Okej
Ja uwielbiam eliksiry. 1. Uwielbiam Snape'a 2. Eliksiry są najpiękniejszą sztuką magiczną. Mogą dać życie, ale i je odebrać. Mogą spowodować nienawiść ale i miłość. Jesteśmy w nich nieograniczeni. 3. Jest to przedmiot uczący nie tylko sztuki ważenia eliksirow ale i cierpliwości oraz dokładności. 4. Przypomina mi ono gotowanie, które kocham więc nie było innej opcji.
OdpowiedzUsuń( Inna sprawa, że chyba jestem pierwszą Gryfonką od czasów Lily Evans, która lubi eliksiry XD). Niestety nie poradzę Ci z szablonem, bo mi robiła go koleżanka (możesz zobaczyć jak wyszedł i zobaczyć czy chcesz dać jej zlecenie czarny-pan-powraca.blogspot.com)
Rozdział jest przeslodki. I chyba będziesz musiała płacić za leki na moją glikemie (przeciwność cukrzycy, maksymalnie spada cukier po jakiekolwiek ilości cukru w krwi, więc ledwo żywa jestem XD) Alex i Maggie są jednak moja ulubioną parą, nie-parą.. Jak by nie było uwielbiam ich. Myślałam że druga parka się wybroni i przejmie pierwsze miejsce, ale jednak nie. Will i Sharon są zbyt szablonowi i przewidywalni, aby byli numero uno.
A Emily jest taka pocieszna w tej swojej głupocie. Jakby nie mogła sobie odpuścić, albo Alex powiedzieć jej mniej grzecznie aby się odczepiła.
Piętnaście stopni.. Przecież to lód. Maggie dobrze zrobiła, to czyste samobójstwo tam wejść. Rudzielec powinien być nazywany Kochanicą Voldemorta (taka adaptacja Kochanicy Szatana). Jak by nie było, mogłaby czasem pomyśleć o innych, a nie, że to by był super żart.
Cudowny rozdział, jak zwykle zresztą.
Do następnego,
Tule, Incaligo :)
Fajno. Ja bym chyba jednak wybrała obronę...
UsuńKurde, a ja nie mam kasy T.T.
Cieszę się, że lubisz Maggie i Alexa, choć nie ogarniam, co jest szablonowego w Willu i Sharon. Chociaż... nawet, jak coś jest, to niedługo się to zmieni. Jeszcze trochę słodzenia i zacznie się dziać.
Emily XD.
Co wy macie do tej wody... piętnaście stopni to letnia woda dla mnie :D.
Okej