Notka pod rozdziałem, drodzy
czytelnicy… :D
* * *
- Dobra, co macie
z Sumów?! – krzyknął nienaturalnie entuzjastycznie Bulwa, wparowując do
przedziału, w którym już siedzieli Sharon, James, Maggie, Alex i Will.
Od paru godzin
jechali pociągiem. Za oknami widać było zachodzące słońce, więc przyjaciele
spodziewali się, że w ciągu godziny pociąg powinien dojechać w okolice
Hogsmeade. Mieli już na sobie mundurki, w razie nagłego i niespodziewanego dojazdu, którego się jednak raczej nie obawiali. Mijali właśnie
jakieś zapomniane pole, na którym poza pszenicą rosły chyba wszystkie możliwe
rodzaje chwastów i tych magicznych, i tych mugolskich.
Pomiędzy
przedziałami panował nieustanny ruch. Ciągle ktoś wchodził i wychodził. Piątka
przyjaciół siedziała w wolnym przedziale na początku pociągu, choć przenosili
się przynajmniej parę razy.
- Hej, Bulwa,
ciebie też miło widzieć – odezwał się Will, któremu chłopak właśnie przerwał
wypowiedź.
- No mówcie –
nalegał Harry, siadając obok Sharon na kanapie. – Jak wam poszło?
Przyjaciele
wymienili znaczące spojrzenia i parsknęli śmiechem. Kręcone włosy Margaret podskakiwały
w rytm chichotu.
Bulwa popatrzył
na nich, nic nie rozumiejąc.
- Chodzi o to, że
wszyscy, poza Sharon, mamy taką samą średnią – wytłumaczyła Maggie.
- Właśnie. Poza
Sharon – dodał Alex, nagle patrząc na dziewczynę spod złowrogo przymrużonych powiek.
- Właśnie
prowadzimy rozprawę odnoszącą się do wygnania tej kujonki z szeregów naszej gwardii – wyjaśnił James,
przybierając taką samą pozę jak blondyn.
- Jestem obrońcą.
Moim głównym argumentem jest fakt, że teraz nauczyciele ją pokochają i będą
bardziej pobłażliwi - wyszczerzył się Will.
- Nie zapomnij o
tym, że ktoś w tej grupie musi myśleć… – broniła się dziewczyna, ale przerwała
jej Margaret, chcąca dokończyć swoją wypowiedź.
- KONTYNUUJĄC wydaje
mi się, że wszyscy umiemy myśleć… - mówiła, ale tym razem to James nie dał jej
wyjaśnić.
- W końcu nie bez
powodu mamy średnią powyżej zadowalającego. A nawet powyżej oczekiwań –
pochwalił się Okularnik, jakby to wszystko stało się dzięki niemu i jego dobrej
woli.
Pozostali
spojrzeli na niego pobłażliwie.
- A Sharon? –
zainteresował się Bulwa.
- Sharon ma same
wybitne – mruknęła Margaret.
Bulwa zamrugał.
- CO.
- Wybitne. Jak
„W”. Najlepsze oceny. Wiesz.
- Ale… same?!
- Nie –
zaprzeczyła Sharon. – nie wyszło mi przy historii magii, bo ją olałam i przy
zielarstwie, bo mi się nie chciało, jak również przy Opiece Nad Magicznymi
Stworzeniami i wróżbiarstwie, bo… nieważne.
Wzruszyła
ramionami na widok rozdziawionej paszczy Bulwy. Chłopak patrzył na nią
oniemiały.
- Rozumiesz,
czemu chcemy ją wydziedziczyć – podsumował James, prostując nogi w kolanach i
kładąc ręce za głowę w pozornie swobodnej pozie. – A tobie, Harry, jak poszło?
– spytał mimochodem.
Bulwa siedział
jeszcze chwilę zamurowany, po czym ruszył do drzwi.
- Nie wiem, jak
wy to zrobiliście – mruknął sam do siebie. – Ja mam zadowalające. Walić to. Założę zespół
jak Teddy Lupin i będę mieć wywalone na oceny. Tak, to jest plan.
- Zdajesz sobie
sprawę, że Teddy miał same Powyżej Oczekiwań? – spytał James.
- I że Teddy umie
zajebiście grać na gitarze? – dodał Alex.
- A Victorie
śpiewać? – uśmiechnęła się Maggie.
Bulwa bez słowa otworzył
drzwi do przedziału, ale zanim je zamknął ruda krzyknęła:
- To nie idź do
Michaela, bo on dostał Powyżej Oczekiwań tylko z mugoloznawstwa!
─────────────────────────────────────────────────────
- Zaraz będziemy
– stwierdziła Sharon, wyglądając za okno.
Dla pozostałych
kępa drzew, którą właśnie minęli, niczym nie różniła się od pozostałych, ale
Sharon zauważyła drzewo w kształcie przypominającym samochód, które nauczyła
się już rozpoznawać.
W ich przedziale
stłoczyli się przyszli uczniowie klasy szóstej. Byli wśród nich Stephan,
Thomas, Michael z Victorią (którzy od niedawna byli parą), jak również Agatha, Sophie,
Oliwer, Ben, Bulwa i Karen, która pomimo gorąca nie zdjęła swojego czarnego
kapelusza. Mieli już na sobie szaty, więc tylko czekali, by usłyszeć te słowa.
Było duszno i nie pomagało nawet otwarte za pomocą magii okno.
Rozległ się
okrzyk radości i smutku jednocześnie.
Sharon oparła
głowę o zimną szybę i obserwowała migającą żarówkę, która oświetlała przedział.
Miała dziwne wrażenie, że zaraz zemdleje. Nienawidziła, gdy jest tak gorąco.
- Nareszcie się
dowiemy o co chodzi! – mruknęła Agatha z tłumu siedzącego na podłodze.
Pot rozmazał jej
czarną kreskę wokół oczu.
Kto ich tak w
ogóle tu zapraszał?
- Właśnie! –
dodał Ben, siedzący zaraz obok rudej. – Jezus, Alex, czemu ty musisz być tak
cholernie honorowy i nic nam nie zdradzać? Przecież wszyscy wiemy, że matka ci
powiedziała!
Alex przewrócił
oczami i zerknął w jego kierunku, nadal opierając się o plastikową ścianę,
która przed nagrzaniem od ciała dawała chwilowe orzeźwienie.
- Mówiłem, że nie
mam o niczym pojęcia – utrzymywał. - Moja matka wyjechała do Ameryki na cały
sierpień, coś robiła, ale nie mam pojęcia, co!
Thomas spojrzał
na niego polemicznie, zresztą tak samo jak Ben.
- Podobno Emily
coś wie – Sharon usłyszała głos Oliwera, siedzącego pod oknem, niedaleko jej stóp. –
Całą drogę się chwaliła, że ona na pewno „będzie”.
- Na pewno będzie
co? – zainteresowała się rudowłosa, podnosząc głowę i starając się skupić na
rozmowie. Nie pomagało to, że Oliwerowi włosy sterczały na wszystkie strony i
trudno było skupić na nim wzrok.
- Nie wiem –
wzruszył ramionami. - Mówiła, że na pewno „będzie”. Jak się Ethan spytał, o co
chodzi, rzuciła mu pobłażliwe spojrzenie i powiedziała, że poza nią tylko Alex
wie i to ich słodka tajemnica.
Alex starał się
zignorować fakt, że nagle atmosfera w pomieszczeniu stała się tak gęsta, że
można by ją kroić nożem. Ale równie dobrze mogła to zdziałać duchota.
- Ale ja nie mam
o niczym pojęcia i ona doskonale o tym wie! – zaprzeczył, zmieniając pozycję
tak, by oprzeć się plecami o zimniejszą część ściany.
Denerwowało go
to, że wszyscy byli pewni, że on ma o czymś pojęcie. Mimo matki-Minister Magii
zdawał się wiedzieć mniej od pozostałych. Jakby on miał zacząć kogoś o to
męczyć, to byłaby to Sharon, która od paru dni wyraźnie na coś czekała i
wydawała się rozkojarzona. Ona zdecydowanie się czegoś domyślała, nie to co on.
Margaret siedząca
obok niego na kanapie, jednak również stosująca tę samą taktykę co on, czyli opierająca się o ścianę, a nie o kanapę, zerknęła
na niego, a jej włosy pod wpływem ruchu głowy połaskotały go po ramieniu. Jej twarz się lśniła od potu, choć chłopak był pewien, że jego również.
- Zwalniamy –
powiedziały Stephan i Sharon jednocześnie.
Alex zerknął w kierunku
rudej siedzącej pod oknem, która nie wyglądała najlepiej, jednak mimo to
uśmiechnęła się do białowłosej.
Zapadła chwilowa
cisza, ale nagle Sharon się podniosła.
- Ja już nie mogę
– stwierdziła słabo. – Zaraz zemdleję.
Zaczęła iść na
chwiejnych nogach w kierunku wyjścia, mijając powoli wszystkie nogi osób
siedzących na ziemi, ręce i, w przypadku śpiącego Bulwy, głowę.
Nawet gdy była tak ewidentnie wykończona, nie zrobiła ani jednego fałszywego
ruchu.
Sharon ucieszyła
się, że nikt jej nie wypytywał, czy ona coś wie.
Bo się domyślała,
o co chodzi.
─────────────────────────────────────────────────────
Will również wstał.
- Ja chyba z nią
pójdę – zaoferował się. – Wydaje mi się, że nie czuje się najlepiej, a
wolałbym, by nie zemdlała… sama.
Pozostali
mruknęli coś w odpowiedzi, gdy zamykał drzwi od przedziału i zauważył Sharon
wchodzącą do tego obok.
Ruszył za nią i
po chwili znalazł się w prawie pustym przedziale. Poza Sharon była tu tylko
dziewczynka, która najwyraźniej szła teraz do pierwszej klasy. Miała ogromne,
okrągłe okulary, które zajmowały prawie całą jej twarz i mysie włosy, splecione
w dwa warkoczyki. Przypominała Willowi jego dziewięcioletnią siostrę, Melanie. Była
zajęta lekturą jakiejś grubej książki, ale teraz podniosła znad niej głowę, by
przyjrzeć się przybyszom
Will zerknął na
tytuł książki - „Pani Noc”. To chyba jakaś mugolska książka. Ingrid pewnie by
wiedziała.
- Hej – przywitał
się, gdy zamknął drzwi.
Sharon stała parę
centymetrów przed nim. W tym przedziale też było otwarte okno, więc panowała
rześka temperatura. Rudowłosa odetchnęła i usiadła koło okna, patrząc na Willa.
Uśmiechnęła się.
- Spoko, nie
zemdleję. Już mi lepiej – mruknęła.
Will poczuł, jak
uszy mu płoną. Nie sądził, że dziewczyna to usłyszała.
- A… Wiesz,
wolałem się upewnić. Sprzątanie zwłok to niezbyt przyjemne zajęcie.
Usiadł obok niej,
zachowując odpowiednią odległość. Sharon oddychała głęboko zimnym powietrzem.
- Cześć –
powiedziała nagle okularnica spod okna, rumieniąc się trochę. – Jestem Amy.
Will odwrócił w
jej kierunku głowę.
- Hej. –
powiedział ciepło. – Ja jestem Will. A to jest Sharon.
Ruda skinęła
głową.
- Na który rok
idziecie? – spytała dziewczynka, wsadzając w książkę zakładkę, na której
napisane było w biało-czarnych chmurkach „Okay? Okay.”.
To pytanie tylko
utwierdziło Willa w tym, że jest nowa. Prawie wszyscy w tej szkole ich znali, a
przynajmniej na pewno Sharon.
- Już szósty. A
ty na pierwszy, nie?
- Aż tak to
widać? – zmartwiła się Amy. – Jezu, może rzeczywiście. Nienawidzę tych
warkoczyków. Wyglądam jak przedszkolak.
- Wcale nie –
zaprzeczył Will. – Ładnie ci.
- Wiem, że tylko
tak mówisz, by mi poprawić humor – dziewczynka wzruszyła ramionami. – Nieważne.
Mega się stresuję. W sensie… od zawsze wierzyłam w magię, ale jak się okazało,
że umiem czarować to… wow. Ciekawe do jakiego domu trafię.
Will uśmiechnął
się. Podobał mu się ten entuzjazm dziewczyny. Mimo początkowego wyglądu kujonki
zdawała się być równą rozmówczynią.
Zerknął na
Sharon, by sprawdzić, jak się czuje. Dziewczyna miała przymknięte oczy i
opierała czoło na zimnej szybie.
Na razie
przeżyje.
- A do jakiego
chcesz? – spytał.
- Nie wiem.
Gryffindor jest chyba całkiem spoko. Ten Harry Potter w nim był, nie? Poza tym
Ravenclaw wydaje się być okej. Slytherin jest dla mnie taki trochę… oślizgły?
W sensie… jeżeli tam jesteś to nie mam nic przeciwko i w ogóle, ale ja chyba tam
nie pasuję…
Dziewczynka
zaczęła się trochę plątać w wypowiedzi. Jej policzki stały się czerwone.
- Nie, spokojnie.
Jestem w Hufflepuffie.
- W sensie tym
dla ziemniaków? – wymsknęło się Amy.
Will spojrzał na
nią spode łba. Jedynym prawowitym ziemniakiem jest Bulwa!
- Sorry. Nie
chciałam być niemiła. Ja po prostu strasznie dużo gadam jak się stresuję… nie
mam nic do ziemniaków… są smaczne… w sensie fajne… w sensie…
Will patrzył
chwilę jak się pogrąża, po czym jej przerwał.
- Ej, nie
denerwuj się. Jestem przyzwyczajony. Nie zjem cię.
- Nie wierz mu –
mruknęła Sharon spod okna, utwierdzając Willa w przekonaniu, ze wraca do
siebie. – Takie jak ty zjada na podwieczorki.
- Chyba nie jest jak
Olloch Żarłoczny. Wydaje się na to dużo za chudy.
Will zaczął się
zastanawiać, kim, do cholery, jest Olloch Żarłoczny.
- Pozory mylą –
kłóciła się Sharon, a Will uśmiechnął się.
- A ty? Gdzie
jesteś? Też w Hufflepuffie?
Sharon zamrugała
i podniosła głowę z szyby.
- Nie. Jestem na
to zbyt wredna. Krukonka się wita.
Amy otworzyła
szeroko usta.
- Jak to? I
jesteście parą? Będąc w dwóch innych domach?
Sharon i Will
wymienili spojrzenia, po czym jednocześnie powiedzieli:
- Nie jesteśmy
razem…
Okularnica
zamrugała.
- Jak to nie? A
tak się zachowujecie.
- Nie jesteśmy parą – powtórzyli oboje
tak synchronicznie, że mysiowłosa uśmiechnęła się w duchu.
- Co wy,
parabatai jesteście, że się związać nie możecie?
- Czym nie
jesteśmy? – spytał Will, nic nie rozumiejąc. Ta mała myślała trochę szybciej i
inaczej niż on. Zwłaszcza inaczej.
- Jezu… wygląda
jak Julian, na imię ma Will, a nie wie kim są Nocni Łowcy… - mruknęła do siebie
dziewczynka, wyraźnie załamana. – Nieważne. Umiesz smażyć naleśniki?
─────────────────────────────────────────────────────
- Witajcie po raz
kolejny albo pierwszy w Hogwarcie! – zaczęła McGonagall. – Zaraz rozpocznie się
uczta, jednak nim to nastąpi, muszę was wprowadzić do paru ważnych kwestii.
Na Sali zapadła cisza
jak w grobie. Wszyscy byli pewni, że owe „ważne kwestie” odnoszą się do tego, o
czym dyskutowali, jadąc do szkoły.
Sharon zerknęła
na Amy, siedzącą teraz obok Willa przy stole. Chłopak przestał jej coś
opowiadać z uśmiechem. Dziewczynka wpatrywała się w niego jak w obraz.
Will momentalnie
urwał, widząc przemawiającą dyrektorkę. Amy zauważyła przyglądającą się im dziewczynę pomachała do różnookiej, a ta jej odmachała.
- Myślisz, że
teraz się dowiemy, o co chodziło? – szepnęła Margaret, a Sharon usłyszała, jak
jej burczy w brzuchu.
Kiwnęła głową.
- Po pierwsze,
mam zaszczyt powitać profesor Anemonię, nową nauczycielkę Eliksirów!
Ruda już
wcześniej zmierzyła wzrokiem stół nauczycielski, jednak na darmo próbowała
odnaleźć przy nim nauczyciela Eliksirów – Slughorna. Jego miejsce zajęła
strasznie chuda blondynka po pięćdziesiątce. Teraz wstała i sztywno skinęła
głową, po czym ponownie usiadła.
- Jak pewnie
większość z was się domyśla, profesor Slughorn po raz drugi odszedł na
zasłużoną emeryturę. Tym razem jest pewny, że już tu nie powróci.
Margaret obok
niej mruknęła coś podobnego do „nareszcie”.
Sharon
uśmiechnęła się. Nie miała nic przeciwko temu nauczycielowi, jednak Klub
Ślimaka był bardzo złym pomysłem. Ani razu nie poszła na żadne spotkanie, choć
wiele razy była zapraszana. James i Alex nie mieli jednak wyboru. Wieczory, w
których one się odbywały, spędzała z Willem lub Margaret.
Zwykle z Willem.
- Dodatkowo pragnę
przypomnieć o ZAKAZIE wchodzenia do Zakazanego Lasu, jak jego nazwa wskazuje.
Do pracy gajowego nie zalicza się odnajdywanie zgubionych uczniów tudzież ich
zwłok. Co więcej, za złamanie któregokolwiek z punktów regulaminu będą surowe
kary, za które ucierpią wszystkie domy, jakie wezmą udział w ich
bezczeszczeniu.
Z jakiegoś nikomu
nieznanego powodu w tym momencie czarownica starała się spojrzeć jednocześnie
na Willa, Sharon, Alexa oraz Jamesa i, choć nie było to proste zadanie, udało jej
się to zrobić.
- Istnieje
jeszcze jeden temat, który jestem zmuszona poruszyć. Najważniejszy.
W tym momencie po
Sali przeszedł pomruk zainteresowania. Wszystkie oczy utkwione były w
dyrektorce.
Sharon poczuła,
jak obok niej Margaret drży z podekscytowania. Oliwer pochylił się do Grety i
Victorii i zawzięcie mówił coś, jednak gdy nauczycielka ponownie zabrała głos,
umilkł, chcąc się, jak wszyscy, dowiedzieć, o co chodzi.
- Mówię o
Kwartecie Różdżkowym.
Nauczycielka
przerwała, by każdy z uczniów mógł na swój sposób wyrazić zdziwienie i/lub
zainteresowanie.
- O czym? –
spytała głośnym szeptem Maggie.
„O turnieju
magicznym” – pomyślała Sharon, która już wiedziała, do czego zmierza profesor.
Gdy szepty
ucichły, kobieta kontynuowała swoją wypowiedź.
- Zapewne
niewielu z was kiedykolwiek o tym słyszało, a ci, którzy wiedzą, o co chodzi,
mogą podziękować swoim rodzicom za niedotrzymanie tajemnicy, bowiem w tym roku
odbędzie się on po raz pierwszy.
Parę osób
spojrzało w stronę Emily.
- Jest to turniej
międzyszkolny, składający się z czterech zadań – ciągnęła niezrażona
dyrektorka, ignorując wzmagający się szum.
Teraz uczniowie
nawet nie udawali, ze słuchają. Ożywione rozmowy trwały w najlepsze, jakby
każdy chciał powiedzieć samodzielnie „super” albo „ale o co chodzi?” i nie wystarczałoby
mu to, że powiedziało to już czterystu uczniów przed nim.
Sharon
przewróciła oczami.
- Ciszej bądźcie!
– syknęła Greta, a pozostali, o dziwo, jej posłuchali.
Zapadła cisza, na
którą czekała dyrektorka, by kontynuować wypowiedź.
- Każde z zadań
będzie sprawdzać inną wiedzę lub umiejętności magiczne, więc do każdego należy
się przygotować. Za każdym razem szkołę będzie reprezentować ktoś inny. Reprezentant
ten ma prawo do wybrania sekundanta, który oficjalnie pomoże mu w
przygotowaniach do zadania i, niewykluczone, że również w nim wystąpi.
Nagle do Sharon
dotarło, o co chodziło Emily.
Z jakiegoś powodu
myślała, że Alex zostanie wybrany. Chciała, być pomocnikiem.
Albo gwiazdą,
jeżeli wierzyć możliwości wzięcia udziału w zadaniu.
- Chcę jednak
poinformować, że jedna osoba nie może wziąć dwa razy udziału w konkurencji.
Może zostać pomocnikiem, ale nie znajdzie się już na planszy, nawet gdyby
zadanie tego wymagało. Jeżeli ktoś był sekundantem w zadaniu, w którym ma pomóc
wylosowanemu na arenie, nie może już zostać wylosowany i ponownie znaleźć się na arenie.
McGonagall tłumaczyła
wszystko w miarę powoli, by uczniowie nie mieli problemu z usłyszeniem, jednak
i tak co poniektórzy rozglądali się na boki, próbując dopytać się towarzyszy o
to, czego nie rozumieją.
Tym razem Sharon
była dumna z Ravenclawu, gdyż użył mózgu i choć raz nie rozmawiał kiedy nie
trzeba.
Kontynuowała.
- Nie istnieje żadne ryzyko śmierci, choć od czasu do
czasu może być niebezpiecznie. Głównym celem przedsięwzięcia jest integracja
międzynarodowa.
Ponownie po sali
przeszedł pomruk rozmów. Wszyscy zapomnieli o głodzie, nawet Maggie, która od
godziny narzekała na ból brzucha.
Nagle od stołu
Gryffidoru podniosła się Rose Weasley. Burza marchewkowych włosów kontrastowała
z poważnymi okularami w zielonych oprawkach.
- W jakim wieku
można wziąć udział w turnieju?
McGonagall
westchnęła.
- Jest on
przeznaczony dla osób, które zdały Standardowe Umiejętności Magiczne.
- CO?! – oburzyła
młodsza część szkoły. Zaczęli przekrzykiwać się wzajemnie, jednak najczęściej
można było usłyszeć słowa „to jest nie fair”.
Ruda pomyślała,
że wcale nie. Owszem, nie zazdrościła im, ale dzięki temu zadania bardziej się
zróżnicują, ponieważ będą dostosowane do większej wiedzy magicznej, którą
posiadają tylko starsze klasy. Poza tym nie było problemów wiekowych, gdyż
równie dobrze nauczyciele mogli powiedzieć, że można wziąć udział od
szesnastego roku życia, a nie wszyscy szóstoklasiści tyle lat mieli. Więc,
wbrew pozorom, wszystko było fair.
Sharon
uśmiechnęła się do Margaret, która odwzajemniła gest.
Obie były w
idealnym wieku.
- Od tej chwili
turniej będzie organizowany co dwa lata, więc każdy będzie mieć możliwość
wzięcia udziału.
Na tę informacje
wszyscy zareagowali aplauzem, nawet Amy, która ledwo do tej szkoły zaczęła chodzić.
- Każde z zadań
odbędzie się w innej szkole, gdyż każda szkoła ma za zadanie przygotować jedno
z nich – kontynuowała McGonagall, jakby Rose jej nie przerwała. - Nie mamy
pojęcia, ja wyglądają pozostałe, więc można spodziewać się wszystkiego. Ich kolejność
będzie losowa.
Wszystkich
uczniów zaczęło nurtować jedno pytanie.
- Ale jakie są te
szkoły? – zainteresowała się znowu Rose. Lilka, siedząca obok niej, przewróciła
oczami i wpatrzyła się w rozgwieżdżony sufit.
- Hogwart.
Magictime. Drumstrang. I Beauxbatons – wymieniła dyrektorka, zostawiając
przerwę za każdą ze szkół.
Po całej sali
rozeszły się okrzyki zdziwienia. Tym razem nawet niektórzy nauczyciele je
wydali.
Drumstrang i
Beauxbatons wpuszczą do siebie gości z zewnątrz.
Po raz pierwszy
od miliona lat.
- Będzie można
obserwować zadania?! – ożywiła się w związku z tym Rose, jednak nim McGonagall
zdążyła odpowiedzieć, młodsza siostra Jamesa ściągnęła ją na ławkę, ciągnąć za
szatę.
- Tak. Każde
zadanie będzie mieć widownię ze wszystkich szkół – odparła spokojnie.
Na Sali
zapanowało podniecenie i teraz już nie tylko Rose stała.
To jednak nie był
koniec interesujących wiadomości.
- Osoby mające
możliwość wzięcia udziału w Kwartecie w tym roku nie zostaną zakwaterowane w
Hogwarcie.
Sharon uniosła
głowę. To była pierwsza informacja, która ją zdziwiła.
- Przeniosą się
do Magictime, które z tej okazji zaoferowało się użyczyć pokoi do
zakwaterowania. Stamtąd uczniowie będą się przenosić za pomocą świstoklików na
zadania i tam odbiorą wykształcenie za ten rok razem z uczniami w ich wieku z
innych szkół. Również nauczyciele Hogwartu będą w tym pomagać.
„Jak na razie nie
było tak źle” – pomyślała dziewczyna, zanim usłyszała kolejne zdanie.
- Skład pokoi
będzie losowy, by zwiększyć integrację.
Gdyby Margaret
piła coś teraz, Oliwer, siedzący naprzeciwko niej, byłby cały mokry, zresztą na odwrót też.
- CO?! –
krzyknęli jednocześnie.
Wszyscy uczniowie
szóstej i siódmej klasy siedzieli jak zamurowani.
Jak to? Będą w
pokojach bez przyjaciół z osobami, których nie znają i to PRZEZ CAŁY ROK?!
Alex chyba jako
jedyny nie miał nic przeciwko. Owszem, Bernard i Marcel nie byli źli, ale nie
grzeszyli inteligencją. A chłopcy z innych szkół nie mogą być dużo gorsi.
- Turniej
rozpoczyna się za pięć dni. Do tej pory macie szansę przygotować się psychicznie
i zastanowić nad chęcią udziału. Za cztery dni dostaniecie karteczki z imionami
waszych współlokatorów i numerem pokoju, odbędzie się również wycieczka do
Hogsmeade, byście mogli się zaopatrzyć na wyprawę do innych krajów. Uczniowie
klas szóstych i siódmych dostaną kartki z informacjami dodatkowymi. Przez ten
czas będą się odbywać lekcje, jednakże… czeka was również niespodzianka. –
McGonagall uśmiechnęła się tajemniczo. - A teraz czas rozpocząć ucztę!
* * *
Czarodzieje,
Czarownice oraz wszelkie dusze, które zawitały na tym blogu!
Notka pod rozdziałem, gdyż
znajduje się w niej parę do niego spoilerów.
Po pierwsze – niektórzy się
pytali, czy to będzie Turniej Trójmagiczny. Otóż nie. To będzie Kwartet Różdżkowy,
a przebiega on trochę inaczej, jednak nie gorzej (mogę wam zdradzić, że nikt
nie zginie).
W kolejnych tygodniach zaczniecie
poznawać dokładniej zasady tegoż turnieju, jak również… całkiem nowych
bohaterów z całkiem innych szkół.
Drugą sprawą, którą chciałam poruszyć, jest
rozpoczęcie części drugiej. Postaram się, by można ją było czytać
niezależnie od znajomości części pierwszej, jednak
zawsze zachęcam do przeczytania wszystkich rozdziałów. Jednakże postaci, z
którymi się zapoznaliśmy w części pierwszej, nie będę
kolejny raz opisywać, a starać się podkreślać ich cechy charakteru czy wyglądu.
W razie problemów dla czytelników pragnę przypomnieć o istnieniu zakładki BOHATEROWIE.
Co więcej, w części drugiej
numery rozdziałów będą miały zgoła inną formę. Ale tego domyślcie się po
tytule.
O czym ja jeszcze chciałam…
A! Postać Amy jest zajebista,
jednak nie do niej będzie prowadzona perspektywa. Mimo to dziewczynka odegra
jeszcze rolę. Jej sylwetka niedługo pojawi się w zakładce.
Tymczasem punktacja domów, której
nawet teraz nie porzucę, choć zastanawiałam się, czy zmienić ją na punktację
szkół:
Wzięlibyście
udział w Kwartecie Różdżkowym? Dlaczego? Kto byłby waszym sekundantem?
No cóż… to chyba tyle.
Życzę miłego dnia!
Okej
Wzięłabym udział! Walić wszystko, ja chcę do Magictime XD Po pierwsze: myszkowałabym po innej szkole, niż Hogwart. Po drugie: taki turniej musi być genialny skoro jest podobny do Turnieju Trójmagicznego i wymyśliła go Okej. Po trzecie: ... eee ... kurde, nie wiem -.- Wzięłabym Sharon, bo jest inteligentna. Albo Margaret, bo jest fajna i też inteligenta.
OdpowiedzUsuńRozdział fajny, ale jakoś ciężko mi się go czytało. Choć może to być spowodowane tym, że czytałam na laptopie, a zwykle robię to na telefonie. Tak, to na pewno to.
Nie mogę się doczekać następnego rozdziału! Choć szkoda, że nikt nie umrze T^T
Ireth
Tak btw to mówiłam, że "o Magictime będzie więcej później" przy rozdziale z załamanym artykułem Alexem :D.
UsuńCo do turnieju - zgadzam się z tobą w stu procentach! Ale raczej Sharon bym wzięła.
Rozumiem ciężkie czytanie. Według mnie to mogło być po protu spowodowane zbyt dużą liczbą nowych informacji. Ja zawsze mam tak, że gdy w jednym rozdziale wszystko się tłumaczy to najpierw w ogóle nic nie ogarniam...
Bożu, jaka z ciebie sadystka... choć że nikt nie umrze było bardzo trudną decyzją.
Okej
Jestem sadystką i masochistką w jednym XD
UsuńPo prostu lubię jak w opku ktoś umiera :3
Ja też lubię, ale nie sądzisz, że to by trochę zepsuło miłą atmosferę tego bloga?
UsuńOkej
W sumie... rzeczywiście
UsuńIreth
Hejka...
OdpowiedzUsuńNie wiem od czego zacząć. Amy jest the best. Ale to chyba nudna norma, bo każda z twoich postaci taka jest.
Sharon i Will... *_* Amiś tak ich ładnie podsumowała... Idealnie po prostu. Każde się wypiera ale jednak.
Kwartet Różdżkowy.. Ja bardzo chętnie, ale Durmstrang zobaczyć to coś jeszcze lepszego. Tak.. Zauważam te ciagoty do czarnej magii :-/ ale to jest tak fascynujące. Mam nadzieję, że nasza kochana piątnica (bo jak jest trojca to musi być i piątnica) będzie brać udział w jakiś trudniejszych zadaniach. Nie mogę się doczekać rozdziałów u ciebie. Jak dla mnie najlepszy wybór na sekundanta to Sharon lub Alex, choć James też pewnie dużo zaklęć zna. Ciekawe kto kogo wybierze, przecież zadań jest tylko cztery (taa.. Ale weź je wymyśl, mam ten sam problem na swoim blogu)
No dobra, czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością.
Całuje, In :*
Amy jeszcze się pojawi. To tak typowa fangirl <3. Będzie jeszcze dużo jej śmiesznych tekstów.
UsuńDrumstrang <3.
(gryzie się w rękę, by nie zdradzić nic).
Co do zadań zobaczymy :D.
Ale interesujące będą.
Ja na sekundanta wybrałabym ewidentnie Sharon. Albo Willa <3.
Zadania będą spoko
Wzajemnie
Okej
Supi rozdział. Amy jest taka urocza ^^ Pewnie bym pojechała na taki Kwartet i bym wybrała moją kochaną byfyfy Alice <3
OdpowiedzUsuńCZY JA CIĘ ZNALAZŁAM NA FB?! MASZ CHYBA WĘŻA NA TLE,PRAWDA? JAK TO TY, TO... WOWOWOWOWOW
POZDRAWIAM RosalieIris :P
OLUJU
Amy <3.
UsuńKwartet rządzi.
Nareszcie ktoś wybrał nie Sharon :D.
Wątpię. Poprosiłam parę osób, by reklamowały tego bloga jako ich, więc...
Choć wiesz, może znalazłaś.
A jak tak, to nie mów nikomu.
*konspiracyjna mina*
Pozdrawiam
Okej
Oki
UsuńJak to nie ty to miej świadomość, że kiedyś cię znajdę [Muahahaha]
Siemka,
OdpowiedzUsuńDość długo zastanawiałam się czy napisać komentarz, bo jestem w tym beznadziejna, ale przecież raz się żyje :D
Tak na początek chciałam "powiedzieć", że całe opowiadanie jest zajedwabiste i gratuluję talentu, który niewątpliwie posiadasz. W przyszłości bardzo chętnie, a nawet więcej niż chętnie przeczytałabym napisaną przez Ciebie książkę :)
A teraz co do rozdziału, zakochałam się w Amy <3 totalnie rozwaliła mnie kiedy zapytała Willa o to czy potrafi smażyć naleśniki :D Zresztą wszystkie sceny w pociągu poprawiły mi humor na cały dzień i nawet przypalone ciasto odeszło w niepamięć :D
Piszesz świetne dialogi i opisy otoczenia bohaterów, które nie zanudzają czytelnika, co niestety dość często się zdarza :( Bohaterowie drugoplanowi są równie ciekawi jak Ci z pierwszego planu, jak dla mnie nie giną w całej historii i tylko dodają jej smaczku (z braku lepszego słowa na chwilę obecną oraz zafascynowania kuchnią musi ono zostać).
A tak poza tym uwielbiam Twoje poczucie humoru, dzięki, któremu przez większość czytania śmiałam się do ekranu i ocierałam łzy (czym zasłużyłam na kilka dziwnych spojrzeń ze strony rodziców, ale było warto ! ) Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział oraz edycję papierową Twoich pomysłów :)
Życzę dużo, bardzo dużo weny i pozdrawiam Lome :)
P.S. Mam nadzieję, że ten komentarz jest choć trochę logiczny.
Hej :D.
UsuńTAK! PISZ KOMENTARZE! NIE JESTEŚ W TYM BEZNADZIEJNA!!!
Boże, czytając tyle komplementów człowiek szczerzy się do ekranu.
Uwielbiam pisać dialogi. Czasami nawet jest tak, że najpierw piszę rozmowę, a potem dodaję "didaskalia".
Uważam, że bohaterowie drugoplanowi muszą być barwni, gdyż przecież ludzie tacy są :D.
A Amy rozwala system.
Co zabawne, jej postać stworzyłam pod wpływem chwili. I bardze się teraz cieszę, że ta chwila nadeszła :D.
Cieszę się, że skomentowałaś, to daje mega kopa weny!
Okej
p.s. jest bardzo logiczny. Nie widziałaś moich na jedynym blogu...
Ta mała była dobra XD No właśnie, podejrzewałam cie o turniej trójmagiczny, ale może to ck wymyśliłam będzie jeszcze lepsze? Mam nadzieję że będzie super:D
OdpowiedzUsuńCzy ja wiem...może i bym się zgłosiła...zależy na jakim poziomie byłaby u mnie umiejętność i inteligencja magiczna i zręczność. Tak myślę.
nie było mnie tu przez jak8s czas, musisz wybaczyć(nie komentowałam ale przeczytałam), sesja na studia robi swoje :/ale już wracam, zaraz mam wakacje! ;)
*to co wymyśliłaś
Usuń*Przychodzi z pokornie pochyloną główką*
OdpowiedzUsuńEkhem... dzień dobry?
Mam zacząć od przepraszania za zniknięcie z blogsfery na... długo, wychwalania Twojego cudownego opowiadania, czy może obietnicy poprawy?
Nie pamiętam za bardzo na czym skończyłam, wydaje mi się, że gdzieś później, ale stwierdziłam, że zacznę odtąd, żeby sobie przypomnieć co i jak! ;*
No... to czytam. <3
Drzewo przypominające samochód? Dlaczego jestem przekonana że to niegdyś był samochód pana Weasleya? xD
UsuńTyyy zapomniałam że Sharon i Will coś ten tego! Zapomniałam że im kibicuję... Ale już sobie przypomniałam... i kibicuję! XD
Jak przeczytałam że Sharon patrzy na Willa i Amy to miałam w głowie romans tych dwojga, przez który Sharon będzie zazdrosna... Ale chyba za duża różnica wieku nie?
Chyba bałabym się wziąć udział w tym turnieju... Na ogół jestem tchórz i introwertyk xD Ale poobserwować bym chciała! *o*
Podrawiaaam <3 <3 <3